Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poczucie własnej wartości


Angel26

Rekomendowane odpowiedzi

wiesz co... tylko ze jest tak.. że w danym momencie mam ochotę sie rozpłakac bo jest nmi tak przykro ale takim atakiem własnie sie bronie ze sama siebie osmieszam.. a potem jak juz jestem sama, to albo płacze, albo popadam w jakąs depresje... więc to nie jest moje naturalne zachowanie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, tak 88, to rok urodzenia, więc trochę lat życia już za mną. Fakt, stara nie jestem, niby mam jeszcze czas, żeby coś zmienić, ale Ty też nie oceniaj się zbyt surowo. 32 lata to nie jest jakoś mega dużo. Po prostu jesteś już dorosły, nic więcej.

I nie zadręczaj się tak. Wiem, łatwo się mówi, ale jak już wcześniej pisałam trzeba walczyć. Więcej na pw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój sposób

 

Jest to sposób zapożyczony od kogoś kto wypowiedział się na tym forum ale znalazłem to po długich godzinach czytaniach postów i narzekań na swój los.

 

Sposób jest stosunkowo prostu, polega na podniesieniu swojej samooceny. Przed snem odliczam od 100 w dół i przy każdej liczbie wymyślam moją pozytywną cechę. Ważne aby wyobrazić sobie wygląd cyfry przed wymyśleniem cechy.

 

Na początku było trudno, no bo w sumie co jest we mnie pozytywnego.. Ale później pomyślałem o tych wszystkich ludziach, którzy umieją mniej niż ja, są mniej atrakcyjni a jednak lubią samych siebie i potrafią docenić to co w nich dobre, nawet jeśli to jakaś drobnostka.

 

Po kilku dniach spisałem listę rzeczy, które w sobie lubię (doszedłem do nr.33). Często musiałem się zmuszać, żeby wzmocnić pozytywne myśli o jakiejś z cech, np nr 98 - jestem wysoki. W rzeczywistości mam zaledwie 176cm, co dla jednych może się wydawać bardzo mało, ale na pewno istnieje mnóstwo osób, które chciałby posiadać taki wzrost. Podobnie możemy wzmacniać dowolną z naszych cech, trzeba tylko się postarać.

 

Jedną z podstawowych cech nas, osób chorujących na nerwicę, jest niska samoocena lub wrodzona skromność, która nie pozwala nam na "przechwalanie się". No więc jeśli czytasz, że droga do wolności to droga przez ciężką pracę z samym sobą to jest jedna z tych rzeczy. Dla swojego dobra musimy zmienić nasz sposób myślenia...no chyba że chcesz do końca życia TO przeżywać...

 

Dodatkowo zmuszam się do uśmiechu. Codziennie rano wstaje i pomimo tego, że myśli same mi mówią, że jest nieciekawie to mówię sobie: "To ja jestem Panem moich myśli, to ja tutaj rządzę! Nie dam się jakiejś pie******ej chorobie i będę szczęśliwy. Będę się uśmiechać nawet jeśli ONA tego nie chce!". Poprawia mi to samopoczucie, a kiedy jestem w dobrym nastroju to objawy pojawiają się o wiele rzadziej.

 

Dodatkowo ostatnio wpadła mi w ucho piosenka której możecie posłuchać

. Mam wrażenie że to piosenka o nas nerwicowcach i drodze do wolności. Dla tych, którzy nie znają angielskiego tłumaczenie

 

Pozdrawiam Was i dajcie znać czy ten sposób pomógł Wam stanąć na nogi.

 

PS. Wielkie dzięki dla osoby, od której zapożyczyłem ten "wynalazek"

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem już jak sobie z tym radzić;(

 

witam mam 28 lat. I mam problem, które pojawiły się u mnie już ładnych parę lat temu sama próbuję się z nimi zmierzyć.

Jestem brunetką, podobno atrakcyjną, szczupłą dziewczyną...

hm... no właśnie... ubieram się ładnie, stroje, dbam o siebie... z pozoru jestem roześmiana, gadatliwa...

ale wewnątrz...

Sytuacja 1...

Idę z koleżanką po ulicy i boję się tego, że ona wstydzi się tego, że ze mną idzie że jestem jej koleżanką... że się ze mną pokazuje na ulicy.

Sytuacja nr 2

Dawno temu zerwałam z facetem, bo się bałam że jestem dla niego nieodpowiednia, że jak inni się dowiedzą że on ze mną jest to go wyśmieją za spotykanie z taką dziewczyną jak ja

Sytuacja 3

Mój obecny partner jest mega atrakcyjnym mężczyzną... w momencie kiedy zaczął się ze mną spotykać bałam się co powiedzą inni ludzie, że coś ze mną nie tak, że taka "wieśniara ze mnie"

To się u mnie pojawiło parę ładnych lat temu, czasy podstawówki. Usłyszałam od dziewczyn takich z "wyższej półki", że jestem ciotą, miałam wrażenie, że się ze mnie wyśmiewały i podejrzewam, że tak było.

I to wrażenie idzie za mną od lat, nie zaprzyjaźniam się z ludzmi bo wydaję mi się, że inne osoby te z tych lepszych mogą im powiedzieć, że ja jestem taka beznadziejna i w ogóle..

Wiem., że chaotycznie to wszystko opisałam, i nie wiem czy ktoś mnie zrozumie, ale to jest taki cholerny problem. I tak mnie to męczy. Wstydzę się po prostu tego, że jestem sobą... mam wrażenie, że "kolegowanie ze mną" to wstyd...

Czasem chciałabym się schować w jakąś mysią dziurę... czy ktoś miał kiedyś podobny problem... Już nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim radzić:(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katarzyna112233, Witaj na forum!

 

Myślę, ze Twoje problemy dotyczą wcześniejszych lat, z okresu dzieciństwa i relacji z matką, z rodzicami.

Dziś piszesz, że dbasz o swój wygląd zewnętrzny, o to, żeby się ładnie prezentować.

Czasami właśnie takie przesadne dbanie o siebie może świadczyć o maskowaniu swoich wewnętrznych trudności takich jak np., niska samoocena, która ma swoje źródło jak już napisałam wcześniej i bierze się z niewłaściwych relacji z matką , rodzicami.

Brak poczucia własnej wartości leczy się przede wszystkim poprzez psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja odczuwam dyskomfort chodzenia, pokazywania się ludziom pomiędzy 8 a 3-4 od poniedziałku do piątku że pomyślą że jestem leniem i nierobem( co zresztą jest prawdą). a jak widzę jakiś znajomych to się chowam i staram unikać, nie zauważać żeby czasem mnie nie zauważyli albo broń boże zapytali o coś. Też najlepiej gdzieś w mysią dziurę się bym zakopał aby inni nie musieli oglądać mnie bo jestem nędzną imitacją człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katarzyna112233, opisane przez Ciebie sytuacje i Twoje zachowania świadczą o niskim poczuciu własnej wartości. Jesteś przekonana o swojej nieatrakcyjności interpersonalnej, dlatego myślisz, że "kolegowanie się z Tobą to wstyd". Bez wątpienia na Twoją samoocenę miały wpływ wydarzenia z wczesnych lat dzieciństwa, z podstawówki, kiedy to koleżanki wyśmiewały się z Ciebie i czyniły niepochlebne komentarze na Twój temat. Dla rozwijającej się dziewczyny, której zależało na akceptacji rówieśników i byciu lubianą na pewno był to potężny cios. Niewykluczone, że niska samoocena to także skutek nie do końca prawidłowych relacji z rodzicami. Radziłabym, byś ze swoim problemem udała się do psychologa. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katarzyna112233, też mi się wydaje, że problemem jest niska samoocena/ poczucie własnej wartości. Wiem o czym piszę, bo sama się z tym borykam... Od kilku miesięcy chodzę na psychoterapię dzięki której jest już o wiele lepiej!! Warto walczyć o siebie, podjąć psychoterapię i chcieć zmiany! Mi bardzo ciężko zmienić zdanie o sobie samej ale wierzę, że jest to możliwe. Robię małe kroki ku wolności i szczęśliwemu życiu, które dla mnie oznacza miłość do siebie i pełną akceptację. To przynosi olbrzymią ulgę ponieważ stopniowo przestaję się przejmować opinią innych ludzi i zaczynam żyć po swojemu, mając gdzieś zdanie innych. Pamiętaj! Mądrość i siła jest w nas samych tylko musimy pozwolić im dojść do słowa! Ja się tego uczę na psychoterapii. Pozdrawiam Cię i do zobaczenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katarzyna112233, też mi się wydaje, że problemem jest niska samoocena/ poczucie własnej wartości. Wiem o czym piszę, bo sama się z tym borykam... Od kilku miesięcy chodzę na psychoterapię dzięki której jest już o wiele lepiej!! Warto walczyć o siebie, podjąć psychoterapię i chcieć zmiany! Mi bardzo ciężko zmienić zdanie o sobie samej ale wierzę, że jest to możliwe. Robię małe kroki ku wolności i szczęśliwemu życiu, które dla mnie oznacza miłość do siebie i pełną akceptację. To przynosi olbrzymią ulgę ponieważ stopniowo przestaję się przejmować opinią innych ludzi i zaczynam żyć po swojemu, mając gdzieś zdanie innych. Pamiętaj! Mądrość i siła jest w nas samych tylko musimy pozwolić im dojść do słowa! Ja się tego uczę na psychoterapii. Pozdrawiam Cię i do zobaczenia!

 

też w tym celu wybieram się na psychoterapię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obracałaś, obracasz się w złym towarzystwie no ale masz pewnie to tak zakodowane że nawet jego zmiany nic nie zmienią. Ja do tego żeby dojść że jestem nikim nawet zbytnio obelg innych zbytnio wysłuchiwać nie musiałem przynajmniej w domu bo w szkole i pracy różnie bywało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bzdury pleciesz każdy czlowiek upadlany przez innych i poprzez to czujący się jak nikt nie jest nikim .Ludzie tego dokonali a nie ty .Masz wyuczony mechanizm .Wiem że nie łatwo uważac się za kogos ok gdy nie czujemy tego .Ale nie czujesz bo nigdy byc może nie doświadczylaś że jesteś ważna dla kogoś .Masz depresje i w tej chorobie jest to tylko jeden z objawów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agonista, to że całe życie byłam utwierdzana w tym ze jestem nikim to nic. Teraz jestem 3 miechy po ślubie i mąż traktuje mnie jak przedmiot. Jak zabawkę do używania. A wiedziałam w co się pcham bo przecież widziały gały co brały ale taki już mój los że sama siebie katuję. Nie zasługuję po prostu na szczęście. Nie jest mi to dane w tym życiu zaznać. Może w tym drugim życiu się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siostrawiatru, absolutnie masz skrzywioną percepcję i perspektywę patrzenia na siebie, na swoje życie. Rozumiem, że czujesz się nikomu niepotrzebna, bo od początku swojego życia czułaś się zbędnym balastem, np. dla rodziców. Nie jesteś jednak "zerem". Zdaję sobie sprawę, że moje słowa i tak nie sprawią, że zaczniesz myśleć o sobie choć trochę pozytywnie. Od małego słyszałaś same negatywne rzeczy na swój temat, że w nie uwierzyłaś. Stały się częścią Ciebie. Czułaś się niekochana, odtrącona, nieważna, zbędna, bezwartościowa, beznadziejna, że kiedy inni traktują Cię przedmiotowo, już wcale się temu nie dziwisz. Pozwalasz się traktować jak rzecz, np. własnemu mężowi. Sama się karzesz i krzywdzisz. Jest w Tobie dużo złości i agresji, której jednak nie potrafisz skierować na adresatów tych emocji (np. rodziców czy męża), ale zmienisz ich kierunek - agresja staje się autoagresją. Czy byłaś u lekarza ze swoimi problemami? Leczysz się? Myślałaś o psychoterapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, tak byłam u lekarza. Obecnie leczę trzeci epizod depresji. Do terapii miałam trzy podejścia, ale nic z tego nie wyszło. Problem polega na tym, że ja nie umiem się otworzyć przed nikim. A co do autoagresji to zapewne masz rację bo kilka lat temu identyczne zdanie usłyszałam u psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siostrawiatru, napisałaś, że trzy razy podchodziłaś do terapii, ale się nie udało. Dlaczego nie wyszło? Czy chodzi tylko o to, że nie możesz się "otworzyć"? Nie wierzę, że jest to tylko Twoja "wina", że się nie udało. Wiesz, psychoterapeuta jest też po to m.in, by pomóc się "otworzyć". Zresztą nikt nie przychodzi na pierwsze, drugie czy trzecie spotkanie z terapeutą i od razu na dzień dobry podaje swoją biografię w pigułce. To "otwieranie się" dzieje się stopniowo, dlatego psychoterapia trwa często bardzo długo. Nie myślałaś, by poszukać dobrego terapeuty i mimo jakiś początkowych trudności, powalczyć o siebie? Napisałaś, że leczysz trzeci epizod depresji. Myślę, że w Twoim przypadku farmakologia nie jest wystarczającą strategią działania. Leki nie spowodują, że nagle zmienisz sposób myślenia o sobie. To wymaga działań psychoterapeutycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooo, akurat szanowna pani ekspert częściowo mija się z prawdą .Nieprawdą jest że wszyscy mają problem z mówieniem biografii chocby na 1 spotkaniuz terapeutą .Ja nie mam .Sugerowanie leczenia psychoterapeutycznego może sprawić iż osoba z depresją odstawi leki -[pół biedy gdy i tak nie dzialają ] jednak gdy trochę skutkują może to mieć katastrofalne skutki .Jakie ? Niewyleczona depresja nasila się , objawy odstawienne , złe samopoczucie i byc może coś jeszcze .To może być kropla ktora przepelni naczynie .Leczenie tarapią tak ale łącznie z farmakoterapią aż do użyskania wyrażnej remisji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×