Nerwica natręctw
-
Witam, Mam problem natręctwami oraz zaburzony obraz ciała. Problem jest od około 20 lat, ale są momenty tak jak teraz w których to się tak nasila że nie mogę funkcjonować, w ogóle funkcjonować. Wszystko z zewnątrz wygląda świetnie, mam pracę, dziecko zdrowe i super żonę. Poza tym wiele osób uważa, że jestem przystojny i nie widzi żadnego problemu z moim wyglądem oraz zdrowiem. Problem zaczął się dawno temu, w czasach gimnazjum, byłem bardzo chudy, wycofany nieśmiały, przez słabe zęby również praktycznie się nie śmiałem, zacząłem się przeglądać w lustrze. I tak pozostał do dzisiaj... Na początku przeglądałem się z względu na to że byłem chudy, następnie przeglądałem się z wględu na moją wadę postawę (mam krzywy kręgosłup oraz garbię się, szyję mam wysuniętą do przodu). Ja to widzę, oraz fizjoterapeuci. Do tego pojawia się ból kręgosłupa, mam napięte mieśnie, co dodatkowo powoduje że się nakręcam. To całkowicie rujnuje mi życie, mam z tego powodu natręctwa i zachowania obsesyjne, lęki. Najgorsze jest w tym, że mam lęki przed założeniem koszulki - po domu chodzę zawsze bez koszulki, w koszulce czuje się jak dziwolog, ciągle ją poprawiam, jednym słowem dramat. Cały czas analizuje jak mi się kręgosłup układa, czy się nie garbię, jak wyglądam. Wszystkie sygnały z ciała np. wiadomość że mam zwyrodnienie kolana, tak na mnie zadziała ze wszystkie demony przeszłości wróciły. Wszystkie negatywne informację związane z moim wyglądem, układem ruchu są dla mnie koszmarem. Nawet jak ktoś mowi mi pozytywne informacje na temat mojego ciała, to do mnie to nie dociera. Wszystko jest zero jedynkowe, albo idealne albo do bani. Skoro moje ciała nie jest idealne to jest do bani. Porównuje się do innych, cały czas patrzę na postawy ciała, na plecy innych, i nawet kiedy widzę ze ktoś ma gorzej to i tak nie przyjmuje tego do wiadomości, bo porównuje się do lepszych. I to wszystko w kulcie ideału, stereotypu, bo sam jestem trenerem piłki nożnej i nauczyciele WF-u więc powinienem być zdrów jak ryba. Chodzę od lekarza do lekarza, każdy sygnał który od nich otrzymuje jest dla mnie jak piorun. Wszystko przyjmuje do siebie analizuje. Nie mogę normalnie funkcjonować. Żeby Was nie skłamać to na lekarzy wydałem kilkadziesiąt tysięcy złotych, byłem u 100 specjalistów. Nie mogę się pogodzić, że mam krzywy kręgosłup, zwyrodniałe kolano i biodro, ciągle o tym myślę. Nie mogę znieść swojej postawy ciała. Jest to w mojej głowie, bo nikt inny o mnie tak nie myśli. Dużo osób uważa, że jestem wysportowany i okazem zdrowia. A ja nie funkcjonuje, mam depresję, dysmorfobobie, zaburzonie oceny ciała. Chodzę na psychoterapię, która mi nie pomaga, biorę leki i jest mega słabo. Mogę tak pisać i pisać, bo problem jest wielowymiarowy. W związku z tym czy możecie polecić świetnego psychologa, który zajmuje się przede wszystkim takimi zaburzeniami? Dużej tak nie dam rady, bo to mnie przerasta.
- 1 odpowiedź
-
- nerwica
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Natręctwa, a może urojenia? Proszę doradźcie coś, nie mam już siły...
dominika1993 opublikował(a) temat w Nerwica natręctw
Witajcie. Moje problemy z lękami zaczęły się już w dzieciństwie, pierwsze natręctwa pojawiły się u mnie jakieś 5 lat temu (teraz mam 27). Początkowo były to np. drobne przeliczania składników w kosmetykach, które znajdują się na opakowaniu. Nie przeszkadzało mi to bardzo i nie było zbytnio nasilone. Potem zaczęły się wkręcania na temat religii, a właściwie tego czy przez całe życie może celowo zatajałam niektóre grzechy na spowiedzi i wszystkie moje spowiedzi i komunie do tej pory były świętokradzkie. Doszło do tego, że tak strasznie bałam się, że z powodu moich grzechów pójdę do piekła, że czułam jak świat przestaje mieć jakikolwiek sens. Bo jeżeli i tak wszystko na nic i i tak czeka mnie piekło za moje dawne "zatajone" grzechy to jaki sens ma moje życie? Jednak postanowiłam podejść do tego z innej strony i wypisując na kartce wszystkie grzechy z przeszłości (nawet z dzieciństwa), których, jak uważałam nie wyznałam na żadnej spowiedzi, poszłam się wyspowiadać (oczywiście z kartką, żeby niczego nie zapomnieć, a trochę tego było). Zdarzyła się taka podobna sytuacja jeszcze z dwa razy, kiedy to musiałam dokładnie przedstawić księdzu wszystkie grzechy, które też spisywałam na kartkach. Nie towarzyszyły mi już przy tym jednak myśli o piekle, chciałam się raczej skupić na "doskonałej" spowiedzi, żeby uniknąć tego piekła. Oprócz tego dwa razy w swoim życiu w odstępie około roku miałam depersonalizację i derealizację. Za pierwszym razem taki stan trwał około miesiąc. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, czułam się jakbym była w jakiejś kuli, która oddziela mnie od reszty świata (oczywiście w przenośni). W internecie wyczytałam, że to może być od lęku i nie można się nakręcać tylko to zostawić, a wtedy to wszystko prędzej czy później minie. Jednak postanowiłam iść do psychiatry, który po wysłuchaniu mnie przepisał mi lek Arketis (paroksetyna). Leku nawet nie zaczęłam brać, bo po przeczytaniu ulotki bałam się skutków ubocznych. W końcu derealizacja i depersonalizacja zaczęły się zmniejszać, aż w ciągu miesiąca zniknęły całkowicie. Kiedy stan ten złapał mnie drugi raz, wiedziałam już jak z tym postępować i też po około miesiącu wszystko minęło. Zdarza mi się jeszcze od czasu do czasu, zwłaszcza gdy jestem zmęczona, odczuwać takie małe odrealnienie, ale trwa tylko kilka sekund i zaraz wszystko wraca do normy. I teraz moje największe aktualne "natręctwo" - ogromny strach przed chorobą moich papug. Od kilku lat mam w domu papugi nimfy. Jedna dwa lata temu zachorowała i niestety nie udało jej się uratować. Może od początku. Moi rodzice od trzech lat dokarmiają w pobliskim parku ptaki. Zdarzało mi się też iść do parku razem z nimi i widząc jak np. mama wymienia ptakom wodę na świeżą, myje pojemnik od wody (w którym zdarzają się odchody od ptaków), albo tata, który wsypuje ręką ziarno do karmnika, w którym też są jakieś odchody (nie mówiąc już o drzewie na którym jest karmnik i tata "obciera" się kurtką czy koszulką o te odchody z drzewa) zaczęłam sobie "wkręcać" (czy to może już urojenie?), że moje papugi mogą zachorować. Mianowicie, rodzice wracając z parku, mają te "brudne" ręce od karmienia ptaków z parku,kontaktu z brudnym pojemnikiem,karmnikiem itd. I teraz otwierają drzwi od mieszkania tymi "brudnymi" rękoma i klamka od drzwi automatycznie jest skażona zarazkami od ptaków. Mama po przyjściu do domu myje ręce mydłem, ale przed myciem dotyka "brudnymi" rękoma czystego kranu, który też zostaje skażony. Tata niestety po przyjściu z parku tylko czasami przepłucze ręce samą wodą, więc zarazków i tak nie zmyje. Niekiedy nie umyje rąk w ogóle i "rozsiewa" te bakterie wszędzie, gdzie tylko dotknie dłońmi. Wszystkie klamki, kontakty, różne uchwyty np od szaf,szuflad,itd są skażone od zarazków od ptaków z parku. Ja niczego nie mogę dotknąć, tzn mogę, ale przed każdym wejściem do pokoju w którym są papugi muszę dokładnie umyć ręce, żeby zmyć z dłoni te wszystkie wirusy i bakterie i nie zarazić moich papug. Tacie to już w ogóle nie dałabym dotknąć czy wziąć na ramię moich ptaszków, żeby nie przeniósł na nie żadnych chorób od tych ptaków z parku. Jak wymieniam wodę papugom to nie dotykam "czystą" ręką kranu, tylko łokciem ten kran odkręcam, bo przecież mama jak myła ręce jak wróciła z parku to już ten kran skaziła zarazkami i gdybym ja go dotknęła, a potem dotknęła czystego pojemnika od wody papug, to mogłabym już je zarazić jakąś chorobą. Jeżeli np mój tata przechodzi obok mnie i lekko dotknie mojej ręki nieumytą ręką z parku, to ja przed wejściem do pokoju gdzie są papużki muszę tę rękę umyć, zeby ich nie zarazić jak będą mi chodzić po ręce. Jeżeli tata dotknie dłońmi mojego wypranego ręcznika, bo chce go np. przesunąć na lince to ręcznik od razu idzie ponownie do pralki... Nie dość, że ręce myję bardzo często, to jeszcze po kilka razy, bo już sama sobie nie dowierzam czy czasami czegoś już "brudnego" nie dotknęłam. Już nie mam siły ciągle myć tych rąk, bać się, że moje papugi zarażą się czymś od tych ptaków z parku. Czy to natręctwa, urojenia, a może nawet jest jakieś ryzyko, że papugi mogłyby się czymś zarazić? Pomóżcie, doradźcie coś proszę... I przepraszam za tak długi post. -
Przyjechała do mnie siostra z mężem. Wczoraj od 19 siedzieliśmy sobie. Ja wzięłam w dzień leki. Uznałam że od kilku lampek wina nic mi nie będzie, a bardzo chciałam się odprężyć. Spać poszliśmy po 1 w nocy. Wypiłam w tym czasie ok 2/3 butelki wina 11%. Dziś w południe, mimo że wiedziałam że jestem trzeźwa, bałam się i pojechałam na komendę taryfą sprawdzić to. Mąż, siostra i szwagier wiedzą o oczywiście że mam NN i obecnie nawrót. Czuję się teraz dziwnie bo wiem że zdaniem ich wszystkich nie było potrzeby jechać i sprawdzać, że to oczywiste że byłam trzeźwa. Ja też wiem że nie było takiej potrzeby i że to tylko NN zmusiło mnie do sprawdzenia. Wypiłam niecałe 4 lampki wina, praktycznie nie czułam że na mnie dziala. Wiem że nie powinno się łączyć leków z alko, ale wiem też że mała ilość przy lekach SSRI raczej nie stanowi zagrożenia. A badalam się alkomatem bo po 13 muszę zawieźć córkę na zajęcia.
-
Hej, jestem nowa. Potrzebuję pomocy. Z NN walczę już kupę lat. Teraz mi ciężko i tak.... Rano się wykąpałam a następnie zrobiłam siku i nago poszłam się ubrać. Nagle wystraszylam się że kropelka siku mogła mi kapnąc na nogę a ja założyłam bieliznę i czyste spodnie. Czy powinnam znowu się wykąpać i zmieniać ciuchy? Musiałam przejść z łazienki do pokoju... Zamiast myśleć o pracy to o tym myślę...
-
Nie dające spokoju natręctwa myślowe - nie wiem, co zrobić
nadanandieas opublikował(a) temat w Nerwica natręctw
Hej, jestem nowa na forum. Założyłam tu konto, bo...niedawno powróciła nerwica. Mam 23 lata, kiedyś miałam objawy w wieku szkolnym. Są to głównie natręctwa myślowe równocześnie z ruchowymi na tyle, że np. kiedy myję ręcę i pomyślę o czymś "złym" to jeszcze raz powtarzam czynność. Tak samo z rzucaniem palenia - cały czas nie potrafię rzucić, bo nagle "pomyślę o czymś złym" w trakcie wypalania tego "ostatniego papierosa". Do rzeczy. Przede wszystkim chodzi o mojego tatę. Nic mi takiego nie zrobił za dziecka, ale wiem, że od zawsze się go brzydzę. Unikam kontaktu cielesnego, brzydzę się jego chrząkaniem...choć po czasie odkryłam, że równocześnie z obrzydzeniem mnie to podnieca. I wtedy zaczęły się te natręctwa myślowe o mnie i o nim... Pojawiają się nawet w trakcie seksu z moim mężczyzną. Źle się czuję, nie umiem być "tu i teraz", próbuje wyrzucić to z głowy z natręctwami ale przez to zaczynam już np. spóźniaź się do pracy, na spotkania towarzyskie. Wciąż się siebie brzydze i próbuje się "oczyścić" za pomocą ciągów myślowych. Pierwszy raz przyznaję się do tego. Mam nadzieję, że pomożecie.- 4 odpowiedzi
-
- nerwica natręctw
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witajcie. Jeżeli podobny temat się już trafił bądź napiszę coś nie tak, przepraszam. Sądzę, że piszę tę notkę trochę z potrzeby porozmawiania z kimś kto przeżywa coś podobnego do mnie, a sama już sobie nie daję z tym rady. Mam 21 lat, teraz wiem, że od dużej części mojego życia cierpię na nerwicę natręctw. Wszystko zaczęło się od wykonywania konkretnej czynności z przymusu, który odczuwałam tak jakby w swoim umyśle, pomimo tego, że w rzeczywistości wcale nie chciałam tego robić. Po pewnym czasie zaczęłam wykonywać tą czynność konkretną ilość razy, bo wydawało mi się, że wtedy się od tego uwolnię. Rozumiecie, miałam takie poczucie, że zrobiłam to tyle razy ile powinnam i mam z tym spokój, ale czasami pojawiało się uczucie, że wykonałam to nie tak jak powinnam i wtedy musiałam tą czynność powtarzać ponownie co oznaczało, że znowu musiałam to zrobić ileś tam razy żeby dobić do takiej swojej bezpiecznej liczby. I tak żyłam, uciekając w coś czego z jednej strony nie chciałam robić, ale z drugiej strony musiałam. W chwilach kryzysu, gdy uświadamiałam sobie, że nie wykonałam czegoś odpowiednią ilość razy pojawiała się potworna panika, więc robiłam to znowu, bo dzięki takiemu obłudnemu ładowi czułam się lepiej. Po jakimś czasie pojawiło się więcej rytuałów tak, że w końcu cały mój dzień składał się z nich. Dotyczyly mycia rąk, siadania, wstawania, odkładania różnych rzeczy, tak naprawdę wszystkiego i wszystko to musiało być wykonane w odpowiedniej kolejności. Te mniejsze rytuały dawały mi poczucie bezpieczeństwa, że ten jeden główny, pierwszy, o którym na początku wspomniałam się nie pojawi. Przez jakiś czas wszystko było dobrze, bo wszystko miałam powtórzone odpowiednią ilość razy, ale jakiś czas temu naruszyłam ład w tej swojej najgorszej czynności. Według swoich chorych zasad powinnam ją zrobić jeszcze raz, wtedy rytuał byłbybznowu wykonany prawidłowo, ale postanowiłam, że nie chcę już tego robić, po prostu nie chcę żyć jak niewolnik władnych urojeń. Odrzuciłam wszystkie swoje rytuały i choć uderzyła mnie myśl, że nie wiem jak normalnie żyć, bo normalnym życiem bez wykonywania tych wszystkich czynności żyłam z jakieś 10 lat temu to niby wszystko powinno być ok. Nie wykonuję rytuałów, ziemia nadal się kręci, nikt przez to nie umarł, ale to nieprawda. Mam wrażenie, że trafiłam do piekła, nadal dręczy mnie myśl o tym, że powinnam wykonać tą najgorszą dla mnie czynność z mojego pierwszego rytuału. Odstawienie innych czynności poszło łatwiej, ale myśl o tej jednej przyprawia mnie o szaleństwo. To jak obsesja, ciagle pojawia się myśl „zrób to i wszystko minie”, ale czy naprawdę muszę? Czy nie mogę nie zrobić tego i zacząć żyć normalnie? Wczoraj byłam na konsultacji z psychologiem, myślę o terapii, ale boję się, że nie dam rady, mam wrażenie, że mój umysł nie zmieni się i że ja się nie zmienię. Przez tą niepewność i ciągły przymus sprawia, że czuję się okropnie psychicznie, ale i fizycznie: praktycznie nic nie jem, ciągle mi niedobrze i słabo, bez przerwy wali mi serce. Nie jestem już w stanie tego wytrzymać, znowu myślę o samobójstwie. Powiedzcie mi czy dobrze zrobiłam, że postanowiłam przerwać z rytuałami, czy postanowienie, że nie chcę już w nie uciekać było dobrą decyzją? Czy jest nadzieja na to, że znów będę się potrafiła cieszyć życiem i będę miała tej obsesyjnej myśli o przymusie wykonania tej najgorszej dla mnie czynności konkretną ilość razy? Pomóżcie, proszę.
- 1 odpowiedź
-
- nerwica natręctw
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam od kilku dni boję się że mój tata może być psychopata i może mi coś zrobić mam zdiagnozowana nerwice natręctw te myśli że może być psychopata i mnie zabić że boje sie że wezmie nóż i coś mi zrobi najgorsze jest to że wiem ze to lek BO przecież tydzień temu tak nie myślałem a bałem się że to ja jestem psychopata a teraz przeszło to na obawę że ktoś mi bliski może nim byc, jest to tak straszne że nawet się pytałem obu rodziców czy chcą mi coś zrobić, potem przypomniałem sobie że w psychozie mogą być takie leki ale potem znowu logicznie sobie wytłumaczylem że schizofrenik nie wie że jest chory do tego depresja ja już się naprawdę boję zd nigdy z tego nie wyjde, mam wrażenie że ten lek przed tym że bliski może mi coś zrobić nigdy nie minie bo nie zajrze przecież w jego umysł żeby się upewnić że nie chce mi nic zrobić czuje że zwariuje mimi tego że tata jest mi bliski i go kocham tak jak on mnie to jest KOSZMAR macie jakieś rady?
-
Od dłuższego czasu, praktycznie od początku nerwicy mam doczynienia z magicznym myśleniem, niestety na internecie nie mogę nic znaleźć, więc w sumie nie jestem pewien czy to to, bo nie diagnozowałem. Jeżeli zrobię coś (w tym przypadku posłucham muzyki, wybranych wykonawców) to zdarzy się coś bardzo złego, więc omijam tych piosenek jak ognia, na nieszczęście te koło wykonawców i piosenek się powiększa, nie jestem pewien czy zaliczyć to pod magiczne myślenie czy nie, no i nie wiem jak z tym walczyć bo zmuszanie siebie daje odwrotne rezultaty, a uciekanie jeszcze gorsze, zwłaszcza jak się przypadkiem usłyszy.
- 10 odpowiedzi
-
- ocd
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak to u Was jest z praniem? Jak włożycie brudne rzeczy do pralki, w tym przecież także majtki, to potem ustawiacie program i włączacie pralkę i myjecie ręce? Czy najpierw je myjecie, ustawiacie program i znowu myjecie? Czy może jesteście w stanie wcale nie myć potem rąk? Ja mogę wrzucić brudne rzeczy do pralki, ustawić potem program, wlać płyny i dopiero myje ręce. Wiem że niektórzy są w stanie w ogóle nie myć rąk po tej czynności. A pościel w której spicie? Ja śpię z mężem, z racji przyjmowania leku mocno się poce w nocy. Niestety taka pościel szybko brzydko pachnie. Nawet po jednej nocy nie jest najswierzsza. Ale nie zmieniam jej codziennie, raptem raz na jakieś 3 tygodnie, choć może i raz na miesiac? I jak w tej pościeli z mężem się kocham, to wiadomo że są tam resztki naturalnych wydzielin. Z racji że do sypialni kupujemy nowe łóżko, dzisiaj musieliśmy spać w pokoju gościnnym. I ta moja pościel leży teraz na kanapie, na której będą siedzieć goście itp. Wczoraj wieczorem mąż już szedł spać a ja byłam jeszcze w ubraniu i przykrylam się ta kołdrą i na prześcieradle siedziałam. Czy te ciuchy teraz należy już wyrzucić do prania? A co mam zrobić z tą kanapa? Wg mojego męża jest czysta.. Ja zasnęłam tak pod pościelą na prześcieradle w tych ubraniach, i jak się przebudzilam to zdjęłam z siebie leginsy i bluzkę i rzuciłam obok łóżka. Niestety zamiast obok łóżka upadły na stół w tym pokoju gościnnym. Co ja mam teraz zrobić? Oczywiście moim zdaniem ta cała kanapa i stół już są skażone bo przecież w tej pościeli dzien wcześniej się kochałam (z gumka) więc jakiś tam brud (czytaj: naturalne wydzieliny związane z uprawianiem milosci) na pewno były na pościeli, czyli potem mogły się dostać na ubranie a z ubrania na kanapę i na stół. Wypowiedzenie się proszę :)
-
Zatrzymałam się na poboczu zapalić papierosa. Jak spaliłam otworzyłam drzwi żeby przydeptac niedopałek. W momencie gdy kładłam go na ulicę żeby to zrobić, wiatr spod nogi mi go zwiał pod auto. Odjechałam że 2 metry i odeszłam żeby poszukać i zdeptac. Ale wiatr gdzieś go zwiał i nie znalazłam. Do najbliższych zabudowań było tam na oko z 300metrow, tak sądzę. Załóżmy że mniej, że może 100m. Szosa, po bokach rośnie coś żółtego. Niewiem co to o tej porze roku, na pewno nie kukurydza. Małe, z 40cm wysokości i żółte kwiatki. Temperatura powietrza 14-15 stopni C, pochmurno ale nie pada, silny wiatr. Jakie jest prawdopodobieństwo że ten niedopałek spowoduje pożar? Jak daleko wiatr może ten niedopałek porwać zanim sam zgaśnie? Czy jak za 4 godziny przejade tamta droga, i w zasięgu wzroku nie zauważe że coś się działo, że byl pożar, to będę mogła spać spokojnie?
-
Proszę powiedzcie co sądzicie bo zaczynam wpadać w paranoje. Wczoraj wieczorem przed pójściem spać poszłam siku. Dodam że staram się rzadko chodzić że względu na lęk przed pobudzeniem. Trochę to wstydliwe ale muszę powiedzieć. Jak się podcieralam z siku to między nogami zerknąłam na papier, zawsze tak robię. I siedząc na wc wrzucalam ten papier między nogami. Nagle wielki lek że dotknęłam tym już brudnym papierem uda.... Najpierw starałam się to pokonać bo sama nie wiem czy dotknęłam czy to tylko lek. No ale jeżeli dotknęłam.... Więc pomyślałam ok, umyje w takim razie same uda. Założyłam gadki na siebie, wyskoczyłam do wanny i umylam nogi. Założyłam czyste leginsy ale uznałam że może w gatkaxh to nie do końca wysoko umylam te nogi bo starałam się nie zamoczyc majtek. Ale czułam źlze to NN. Więc poszłam spać. Dziś rano wstałam i bałam się dalej więc te leginsy wyrzuciłam do prania i jestem właśnie po kąpieli. Ale teraz lęk o łóżko.... Ze jak źle się umylam wczoraj to..... Ale staram się pomyśleć że przecież w tym łóżku z mężem też się kochamy i śpię w bieliźnie więc tam i tak mogą być śladowe ilości bakterii z moczu i z moich naturalnych wydzieliny... Jak ja się wstydzę o tym pisać! A pościel zmieniałam wczoraj oraz i że względu na to że Prze leki bardzo się poce wzięłam sobie taką małą kołderke dla siebie, mąż ma druga, i jej nie powłoka łam. Więc teraz strach że muszę zmieniać pościel i prac moja kołdrę! Mam to robić? Czy mogę normalnie spać pod nią i rano normalnie wszystkiego dotykać w domu a nie od razu się kąpać?
-
Witam, jak sobie radzicie z nerwica natręctw? Choruję na OCD już ok 10 lat, ostatnio mój stan się strasznie pogorszył. Nie mogę wyjść z domu, bo boję się że ktoś mnie pobrudzi i nie będę mogła tego z siebie zmyć, już nie daje rady
- 1 odpowiedź
-
- nerwica natręctw
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czesc Od okolo 2 miesiecy zmagam sie z potworna nerwica, nerwica natrectw i derealizacja. Objawy sa na tyle silne ze nie potrafie normalnie funkcjonowac- nie tylko nie jestem w stanie wyjsc do ludzi, ale tez sama w domu caly czas sie mecze przeżywając ataki paniki. Od okolo 3 tygodni jestem na Asentrze 50mg (SSRI) i odczucia mam mieszane- niby troche pomaga, ale nadal nie na tyle zebym mogla wrocic do normalnego zycia. Praktycznie wszedzie jest napisane, ze do wyleczenia nerwicy niezbedna jest psychoterapia. Czy naprawde jest to konieczne? Bardzo, ale to bardzo chcialabym uniknac psychoterapii, ale czy bez niej bede w stanie wrocic do normalnosci?
- 7 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzień dobry, jestem tutaj nowa. Sama nie wiem jak sobie radzić z tym co teraz przechodzę. Cierpię na nerwice lękowa, po urodzeniu córki się zaczęło. Strach że coś się stanie i ją zostawię przerodził się w nerwice. Ciągle napady, strach a przy tym źle się czuje. Jak nie głowa, to brzuch, jak nie brzuch to szyja. Jak już się oswoję z tym że dana część ciała boli od nerwicy to zaczyna się kolejna. Teraz mecze się z dusznością, oddycham ale czuję tą duszność. Wiem nic mi się jeszcze nie stało a mam tak od 3 dni ale tą myśl że się udusze nie daje mi spokoju. Jak sobie radzić z tą dusznością? Czy to jest normalne? Dziękuję bardzo za pomoc.
-
Mam 17 lat i od kilku lat zmagam się z nerwica natręctw a od 1.5 miesiąca depresja. Od marca tego roku doszły natrętne myśli odnośnie zabicia swojej rodziny i do teraz bardzo się tego boję zw zwariuje i to zrobię albo że tego po prostu chce. Miałem lęk przed schizofrenia i innymi chorobami psychicznymi. Nikomu o tym nie mówiłem więc popadlem w depresję i dopiero później powiedziałem o tym rodzicom i poszedłem do lekarza przypisał mi paroksetyne 20mg i po tygodniu czułem się lepiej ale natrętne myśli i kompulsje miałem wrażenie że się zwiekszyly. Obecnie mija 2 tydzień leczenia i mam duże zmiany nastroju, mam uczucie że chce coś zrobić ale potem pojawia się myśl że w sumie po co mam to robić i czy nie lepiej po prostu się nie zabić bo to nie ma sensu. Mam wrażenie że moje życie już nigdy nie będzie wyglądało jak jeszcze pół roku temu i tak prędzej czy później skończy się na samobójstwie.
-
Witam. Założyłem ten temat aby podzielić się a także zrozumieć swój stan. Przez kilka lat leczyłem się na zaburzenie osobowości i fobie społeczną. Przyjmowałem takie leki: Coaxil 12,5 mg dwa razy na dobę, Sulpiryd 50 mg dwa razy na dobę, Duloksetyna 30 mg raz wieczorem i Trittico XR 150 mg na sen. Ten zestaw leków brałem kilka lat pod kontrolą lekarza a także chodziłem regularnie na terapie i było super. Czułem się radosny, zmotywowany, wszystko miało sens. Myśli były poukładane dawały kopa do działania. Po jakimś czasie moja terapeutka uznała że zrobiłem postępy, postanowiłem po obgadaniu z nią odstawić leki i spróbować żyć bez chemii. Zgłosiłem się do swojego psychiatry i dokładnie z nim to obgadałem, powiedział mi jak odstawić leki. I tu zaczął się koszmar, który trwa już do tej pory. Po stopniowym schodzeniu z leków jednego wieczora coś mi się stało. Był to czwarty dzień bez leku sulpiryd. Poczułem niesamowity ból brzucha i taki jakby kilku sekundowy szok, uderzyło to z zaskoczenia. Po tym fakcie strasznie mnie zemdliło i cały wieczór wymiotowałem. Na drugi dzień nie byłem w stanie nic zrobić, zero koncentracji, ból głowy, ból brzucha i straszna nerwica żołądka, każde wypowiedziane słowo lub myśl powodował odruch wymiotny (oddychanie także). Zgłosiłem się jak najszybciej do psychiatry i mu o tym opowiedziałem, zwalił to na objawy odstawienne i zapewnił mnie że wszystko z czasem minie. Zaufałem mu. Z dnia na dzień zamiast być lepiej było coraz gorzej. Z dnia na dzień stawałem się coraz bardziej przygnębiony, wystraszony i chaotyczny. Do tego cały czas towarzyszyły i towarzyszą mi objawy takie jak ból brzucha, wymioty, zawroty głowy, brak koncentracji i lęk oraz poczucie życia w bańce oraz natrętne obrazy i myśli wywołujące wymioty, tak jakby dwa obrazy się na siebie nakładały a mózg nie umiał ich rozdzielić i się przeciążał. Po oczyszczeniu organizmu z leków i pogarszającym się stanem z dnia na dzień poszedłem do innego psychiatry. On kazał mi brać anafranil w max dawce i haloperidrol, niestety zero efektu leczniczego. Objawy tak jak były tak się tylko nasilały. Zaliczyłem więc kilku lekarzy i terapeutów oraz testowałem różne leki... nic nie działało i nie działa, stałem się kompletnie lekooporny. Trwa to do tej pory... wymioty, natrętne myśli i obrazy, lęk, pssd, zaburzenia funkcji poznawczych, brak pamięci krótkotrwałej, to aktualny mój stan. Czy jest ktoś kto z takim czymś miał do czynienia? Nie wiem co robić, jak z tym żyć i co myśleć... leczyłem się na zaburzenie osobowości i fobie a skończyłem z jeszcze gorszym stanem. Za wszelkie odpowiedzi, rady jak z tym sobie poradzić itp. z góry dziękuję. PS: Powrót do sulpirydu nawet zwiększonej dawki nic nie dawał, wszystkie leki przestały na mnie działać nawet w max dawkach.
- 1 odpowiedź
-
- nerwica natręctw
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzień dobry, Chce napisać tutaj o moim obecnym życiu, mam mniej niż 24 lata nic nie osiągnełam/em w życiu, mam depresje stwierdzoną na podstawie wywiadu z psychiatrą, prawdopodobnie mam też zaburzenia obsesyjno kompulsywne, lęk społeczny, może nawet urojenia ksobne albo postawę osobną, zawsze jak gdzieś jestem poza domem, nieważne gdzie to mam wrażenie że każdy mnie obserwuje, zwraca na mnie uwage, jestem przez to skrępowana/y, chodzę niepewnie, cicho mówię, nie wiem gdzie patrzeć, wstydzę się przy wszystkich jeść,gadać,śmiać się,przebywać ,mam cały czas smutną/ ponurą minę i napięte mięśnie twarzy.ciągle o tym myślę jaką mam minę jak inni mnie widzą i myślę o każdym swoim ruchu, rzadko wychodzę na zewnątrz. Dużo leżę/śpię. Nie mam znajomych/przyjaciół,chłopaka/dziewczyny. Nie mam energii od dawna. Od zawsze bardzo negatywnie myślę i jestem lękliwy/a. Poważna/y,nie mam mimiki bo wstydzę się swojej twarzy. Jestem brzydki/a i nieatrakcyjny/a (wychudzony/a bo mało jadłem/am) kolejnym problemem jest skolioza z mojej winy ponieważ kiedyś jak mogłem to nie ćwiczyłam/em i wadą się pogłębiła. Odechciewa mi się żyć zwłaszcza przez to, myślę o samobójstwie( ale boję się bólu fizycznego) te problemy o których napisałem/am na początku mam od kilku lat. Czuje że mam zmarnowane życie. Chciałabym/ałbym być wielki/a, ale jestem nikim. Często widzę siebie tak jakby patrzyła na mnie druga osoba, w sensie że wyobrażam sobie jaka mam minę.albo jak siedzę to myślę jak wyglądam wyobrażam sobie
- 3 odpowiedzi
-
- depresja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hej, mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw już od ładnych paru lat, raz bywało lepiej raz gorzej, ale niestety przez pandemię nerwica totalnie mi się rozhulała i wywróciła mi życie do góry nogami:/ Z pewnością wiele osób z OCD przechodzi teraz ciężki czas, dlatego może warto podzielić się swoimi doświadczeniami. W takim razie zacznę od siebie. Byłoby mi też raźniej gdyby ktoś w podobnej sytuacji zechciał o tym napisać:3 W mojej nerwicy zawsze towarzyszył mi lęk o innych, o bliskich, o to że może im się coś stać albo że ja mogłabym spowodować komuś jakąś krzywdę. Sytuacja pandemiczna jest więc spełnieniem moich najgorszych koszmarów i idealną pożywką dla tego lęku. Na początku pandemii panicznie reagowałam na każdy najmniejszy symptom, który mógłby być objawem koronawirusa, co oczywiście poskutkowało tym, że coraz bardziej izolowałam się od bliskich i znajomych, nie mówiąc już o skupiskach ludzkich:P Obawa przed koronawirusem koncentruje się u mnie na innych, tzn. nie boję się o własne zdrowie, ale o to że mogłabym mieć wirusa i zarazić innych (btw. miałam Covid rok temu, przeszłam bardzo łagodnie). Kilka razy się testowałam, obsesyjnie myję ręce po kilkadziesiąt razy dziennie, biorę kąpiel 2 razy dziennie, moim najlepszym przyjacielem w domu stał się płyn dezynfekujący, nie zliczę ile już tego zużyłam. Ale nie to jest najgorsze. Ostatnio bardzo nasiliły się lęki i zaostrzyły objawy. Właściwie na każdym kroku pojawiają mi się wątpliwości, czy nie popełniłam jakiegoś błędu i czy nie przyczyniłam się do szerzenia wirusa (np. czy na pewno miałam maseczkę w autobusie, czy na pewno umyłam ręce po przyjściu ze sklepu itd.). Albo wyobrażam sobie sytuacje w których przeze mnie mogłoby do tego dojść i kiedy przeze mnie komuś dzieje się krzywda. Ostatnio moje wątpliwości osiągają już jakiś abstrakcyjny poziom i boję się, że przestanę odróżniać to co rzeczywiście robię od tego co dzieje się w myślach. Ostatnio byłam już tak zdesperowana, że pytałam moją psychiatrę o oddział zamknięty, ponieważ boję się że mogę zagrażać otoczeniu (pani psychiatra mi odradziła i mówi że nie widzi wskazań do hospitalizacji). Funkcjonuję normalnie, chodzę do pracy, ale myśli nie dają mi spokoju i czasem jestem przez nie wykończona. Tym co mnie najbardziej boli i nie daje spokoju jest fakt, że moje myśli mają charakter agresywny w stosunku do innych ( w rzeczywistości przenigdy nie chciałabym nikogo skrzywdzić i wiem że nie mogłabym żyć z taką świadomością). Ostatnio mam obsesję na punkcie...śliny:P Kojarzy mi się ona z siedliskiem wirusa. I wyobrażam sobie np. że naplułam do kubka w kuchni w biurze, mam akurat wirusa (którego przechodzę bezobjawowo) i ktoś się przez to zarazi...Staram się unikać sytuacji gdzie dotykam rzeczy używanych przez innych żeby się nie triggerować, ale wiadomo jest to nieuniknione...Niedawno miałam straszną wkrętkę, kiedy zanosiłam do pracy ciasto urodzinowe, zobaczyłam na chodniku plamę śliny i wyobraziłam sobie że umaczałam w niej moją torbę z ciastem. A że w ślinie oczywiście był wirus....Starałam to sobie racjonalizować i robić to co robiłabym normalnie - rozdałam ciasto. Tylko, że potem myśli się rozszalały i autentycznie zastanawiałam się czy zrobiłam coś takiego. Niedługo po tym w pracy jedna osoba zachorowała - oczywiście przypisałam to sobie. Chodzę na terapię, biorę już maksymalną dawkę leków, które jakiś czas temu zmieniłam za radą psychiatry ( z Arketisu na Fevarin), ale ne widzę żadnej poprawy:( Moja codzienność to życie w ciągłym napięciu, obawy że spowodowałam albo spowoduję coś złego, wątpliwości oraz strach, że straciłam/stracę kontakt z rzeczywistością i że jestem niepoczytalna (wg pani doktor tak nie jest, staram sobie to powtarzać). Może ktoś boryka się z podobnymi lękami? Może pandemia powoduje jeszcze inne rodzaje lęku u Was? Czy również mieliście kiedyś wątpliwości do swojej poczytalności, do tego co robicie w rzeczywistości i do tego gdzie kończą się myśli a gdzie zaczyna rzeczywistość?? Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś zechciał się podzielić<3 PS. przepraszam za przydługawy post:P PZDR!
- 1 odpowiedź
-
- nerwica natrect
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No więc, ostrzegałam w temacie. Nie każdy chce takie rzeczy czytać. Szczególnie faceci. Otóż dzisiaj zaczęłam czuć delikatnie w podbrzuszu że może zbliżać mi się okres, a że i czas na niego to tym bardziej pewność. Ale ze nie tak dawno byłam w toalecie i dopiero delikatnie czułam coś w brzuchu, poszłam najpierw po pranie do piwnicy i zapalić. Jak wróciłam uznałam że profilaktycznie założę Podpaske bo może faktycznie to okres. Poszłam do WC, patrzę, na bieliźnie nie ma ani śladu krwi. Zrobiłam siku i jak się podcieralam to patrzę, a delikatnie widać że okres zbliża się, krwi prawie wcale, ledwo tak z siku pomieszana, papier zaróżowiony (nie mogę powiedzieć że czerwony). I nagle strach. A jak źle sprawdziłam majtki i była krew a leginsy zajęłam i położyłam na półce w łazience. To wszystko brudne, półka też... Sprawdziłam tamte majtki jeszcze raz, krwi nie widziałm. Więc założyłam nowe z podpaską a leginsy w razie czego i podkoszulke zrzuciłam do prania. Założyłam czyste ciuchy i w strachu wzięłam bluzę w której siedziałam na kanapie a zajęłam idąc do łazienki i też wyrzuciłam do prania. Założyłam czyste ciuchy i poszłam wstawić pranie. Nagle sznurek przy kapturze innej bluzy, która leżała w praniu razem z ciuchami które przed chwilą tam zarzuciłam, dotknął moich czystych ciuchów. Więc je też zajęłam i wyrzuciłam do prania. Mój mąż się wkurzył już wtedy gdy brałam ta bluzę z kanapy do prania. Niby mi zaczyna przechodzić ale jak się zakręce to nie ma zmiłuj.... Kiedyś w takiej sytuacji po prostu założyłam Podpaske i nowe majtki i nawet leginsow nie wyrzuciła bym do prania. Powiedzcie mi proszę, jak powinnam zrobić, jak w takiej sytuacji robi zdrowa kobieta?
- 1 odpowiedź
-
- nerwica natręctw
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć. Jestem o kobietą, mam 34 lata, męża, dziecko i od dość dawna nie potrafię sobie poradzić z nerwami i samą sobą. Kurczę, to brzmi naprawdę słabo. Ech... zaczęło się od tego - w skrócie - że zamieszkałam po ślubie z mężem u jego rodziców. I oni mnie powoli wykańczają...od drobnych spraw po wtrącanie się w wychowanie dziecka etc. Łatwo powiedzieć "wyprowadźcie się" ale na ten moment nie ma szans. Najistotniejsze, że nie umiem się uspokoić, wyciszyć, nic mnie nie cieszy, jak dawniej, nawet rzeczy, które kiedyś sprawiały radość dziś, po prostu stały się nijakie. Nerwy i stres, non stop, bez przerwy, ciemność...... czuję jakbym spadała w dół, nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
- 1 odpowiedź
-
- nerwicalękowa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam mam pytanie czy jeżeli biorę leki ssri od roku to czy jedno piwo raz na jakiś czas nie zaszkodzi? Wiem że nie powinno się pić w trakcie terapii ale chcę się dowiedzieć.
- 3 odpowiedzi
-
- antydepresanty
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam, od dłuższego czasu zmagam się z nerwicą natręctw polegającą na nieustannie pojawiających się w mojej głowie przykrych dla mnie myślach. Zaczęło się od tego, że obejrzałem film publicystyczny o krzywdzie wobec dzieci. Ponieważ jestem osobą bardzo wrażliwą na krzywdę innych, film tak mnie głęboko poruszył, że dostałem jakichś lęków odnośnie do tego, że również mógłbym stać się kimś takim, jak antybohaterowie z filmu. Pewne słowa z filmu utkwiły mi głęboko w umyśle, jak na przykład czasownik "krzywdzenie", który teraz mój umysł przywołuje za każdym razem, gdy widzę jakieś słowo kończące się na "-enie" (np. leczenie->krzywdzenie, mówienie->krzywdzenie); nazywam to natrętnym skojarzeniem. Te słowa z filmu przybrały formę natręctw i zaczęły przeszkadzać mi w myśleniu. Mam świadomość, że to są moje myśli, a nie narzucone z zewnątrz czy też rzekomo słyszane, więc raczej wykluczam w swoim przypadku schizofrenię. Przyjmuję lek Aciprex przepisany przez psychiatrę, 15 mg na dobę, lecz w dalszym ciągu nie jestem sobie w stanie poradzić z natręctwami. Gdy kładę się w ciągu dnia lub też budzę się po nocy, mam w głowie natłok myśli jakby z kalejdoskopu. Wspomnę jeszcze, że mam też chorą tarczycę, dokładniej jej niedoczynność (leczoną Euthyroxem). Nie jestem w stanie teraz pójść do żadnego lekarza czy terapeuty, gdyż mam słabą odporność i boję się zachorowania na COVID-19. Obwiniam się, że gdybym nie obejrzał tego filmu i nie czytał artykułów prasowych powiązanych z tym tematem, to czułbym się teraz dobrze i nie miał takich dolegliwości Pozdrawiam i liczę na pomoc.
-
Hej wszystkim znerwicowanym. Mam 26 lat, od czasów podstawówki zmagam się z natręctwami, tematów natręctw było wiele: bluźniercze myśli o Bogu w czasie kiedy byłam bardzo religijna, lęki odnośnie końca świata,raka, hiv, odnośnie orientacji, różne seksualne wkręty. Było, minęło, wracało. Jakieś 5 lat brałam leki przeciwlękowe. Ostatnie 2 lata uczeszczalam na terapię poznawczo-behawioralna. Zakonczyłam z poczuciem sukcesu ale i ze świadomością, że wkręty będą wracać i muszę stawić im czoła sama, ale już bardziej uswiadomiona jak. Zaszłam w ciąże, na szybko musiałam odstawić leki-tak zadecydowała moja psychiatra. Bardzo cieszyłam się, że będziemy mieli dziecko, tak naprawdę czekaliśmy tylko na polepszenie mojego nastroju, żeby zacząć się starać. Beztroska nie trwała długo, po 2 tygodniach od odstawienie leków natrectwa wróciły, tym razem: co jeśli jestem pedofilem? Wiem, że nie jestem. Ale natrętne obrazy i lęk, że zrobię coś mojemu dziecku mnie zabijają. Odpowiadam wtedy sobie: wiem, że nie zrobię to tylko natręt, muszę olać. I tak robię, polepsza się. I znów pogarsza: co jeśli podniecę sie podczas karmienia piersią? Skojarzy mi sie to z całowaniem moich cycków przez męża. Dziś podczas zbliżenia z mężem, kiedy całował moje piersi wkrecilam sobie, że on pije mleko i potem że moja pierś z śliny to z mleka. To mnie przeraziło jak sobie uświadomiłam co pomyślałam. Tu kończy się moja cierpliwość do NN A zaczyna panika. Obrzydzenie do siebie, co jeśli jestem zboczona itp. Odechciewa się jakiejkolwiek bliskości z mężem, żeby uniknąć myśli i wyrzutów sumienia. Dodam, że mam wielką skłonność do analizowania wydarzeń tak długo aż poczuję ulgę i tak właśnie robię od rana z tą myślą. Boję sie, ze tymi nerwami wpływem na moje dziecko, boję sie o nie. Jest dla mnie najważniejsze, ale nie tak wyobrażałam sobie ciążę, jako ciężką walkę z nn. Wracam na terapię za 2 tygodnie choć boję sie, że do tego czasu zeświruję. Potrzebuję dobrego słowa od was. Naprawdę już wiele przeszłam i każda natrętna myśl po czasie nie budzi już takiego lęku i nawet zastanawiam się potem o co tyle krzyku. Normalny człowiek bez lęķów pomyślałby: ku*rwa co ja pomyślałem? I zapomniał, wybaczylby sobie i puścił w niepamięć bo jednak różne myśli przychodzą do głowy i niekoniecznie muszą mieć sens. Ale my tak nie mamy. Ratunku, chce się poczuć dobrze i cieszyć ciążą.
-
Witam, mam 15 lat i ostatnio zaczęłam podejrzewać u siebie nerwicę natręctw. Zauważyłam, że mój mózg wyłapuje jakieś randomowe neutralne rzeczy i zaczyna tworzyć na ich punkcie obsesje i pojawiają się natrętne myśli na ich temat. Autentycznie randomowe, neutralne rzeczy stają się odbierane negatywnie, i moja głowa ma ciągły natłok myśli z nimi związanymi. Te myśli zazwyczaj mijają gdy moja głowa nie znajdzie sobie innego tematu do takich myśli. Ale czasami obiektami tych dziwnych myśli stają się tak dziwne i czasami złe rzeczy, o których bym w życiu nie pomyślała. W mojej głowie pojawia się jakaś zła myśl i początkowo ją wypieram. Mówię do siebie "Martyna ty tak nie myślisz", ale po chwili ta zła myśl wchodzi do mojej głowy i przejmuje moje myślenie. Momentalnie zaczynam cierpieć, zadaję sobie pytanie dlaczego tak myślę, co się ze mną dzieje? Nigdy w życiu bym tak nie pomyślała, ale z jakiegoś powodu moja głowa zaczyna tak myśleć i przejmować moje myślenia. Zauważyłam, że te myśli stają się coraz gorsze. np (wiem jak to okropnie zabrzmi) ale, że mogła bym komuś zrobić krzywdę, albo go zabić. Ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Chce mi się płakać jak o tym myślę. Zadaję sobie pytanie "Dlaczego?", dlaczego ja tak myślę. Ja naprawdę nie chcę nikomu zrobić krzywdy, ale w mojej głowie pojawiła się taka randomowa myśl o tym i mój mózg to podłapał i ciągle mam tą myśl w głowie. Czuję się z tym okropnie, ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Przed chwilą jak poszłam się kąpać rozmyślałam sobie o tym dlaczego tak paskudne, obrzydliwe myśli siedzą w mojej głowie i mnie wyniszczają. W pewnym momencie dostałam ataku paniki. Moje mięśnie były jak wata, nie mogłam złapać oddechu, obraz przed oczami mi się zamazał, poczułam duszności i ucisk w klatce piersiowej, myślałam że zaraz zwymiotuję i czułam że zaraz zemdleję. Zaczęłam się łapać ramki od drzwi żeby ustać i złapać oddech, myślałam że zaraz umrę, lub dostanę zawału, przemyłam twarz dwoma garściami zimnej wody i pomogło. Te dziwne myśli mnie tak przeraziły, że zaczęłam się bać sama siebie. Wiem, że brzmię jak psychopatka, ale ja naprawdę chcę się tego pozbyć, to nie są moje myśli. Ja się czuję, jakby się we mnie zagnieździł jakiś inny człowiek. Zawsze byłam mega empatyczną i wyczuloną na ból i cierpienie osobą, pełną miłości i zrozumienia dla innych. Ja nie wiem co się ze mną stało, ale wierzę, że jak udało mi się otrzymać tak dziwne myśli, to uda mi się też z nich wyjść i wrócić do starej kochającej, szczęśliwej i pełnej empatii Martyny. Ja naprawdę tęskię za starą sobą. Ja nie chcę taka być jak teraz, ja chcę się pozbyć tych natrętnych myśli, to nie jestem ja, ale coś mi nie daje przekręcić myślenia na starą Martynę. Proszę o pomoc, co mi może być. Naprawdę mam myśli o samobójstwie, bo mam wrażenie że moje myślenie się pogorszy i że jestem śmieciem. Ciągle myślę, że chciała bym pójść do psychologa, może on mi pomoże, ale boję się o tym powiedzieć mamie, bo pomyśli że wariuję. Ona widzi mnie jako wspaniałą osobę, która kocha życie i je szanuje, a moje ostatnie myśli są sprzeczne z moimi poglądami (które gdzieś we mnie siedzą, ale przez te dziwne myśli są bardzo przytłumione). Przez to myślę, że pójdę do psychologa jak dorosnę na własną rękę, ale właśnie boję się, że do tego czasu kompletnie zwariuję i, że będzie już za późno (w sensie, albo tak zwariuję i będę innym człowiekiem, albo nie wytrzymam tej dziwnej presji i się zabiję). Proszę o pomoc, ja naprawdę chcę wrócić do normy
- 3 odpowiedzi
-
- nerwica natręctw
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mam pytanie do osób leczących się na nerwicę natręctw. Jak to jest z przerwaniem wykonywania rytuałów? Jakie macie doświadczenia? Czy poszło Wam z tym łatwo czy wręcz przeciwnie? Czy po takim jakby „odstawieniu” ich mieliście jakieś skutki fizyczne? Ja odkąd postanowiłam, że nie będę ich wykonywać zupełnie nic nie jem, bo nie mogę, ciągle mi niedobrze, bez przerwy czuję strach, serce wali mi tak jakby zaraz miało wybuchnąć, mam problemy ze snem, nie jestem w stanie nic zrobić i ciągle te obsesyjne myśli o rytuałach, taka niepewność, że być może gdybym je wykonała to znowu się rozluźnię i będzie spokój, ale jak długo można w nie uciekać. Uciekałam w nie przez tyle lat i przy każdej kryzysowej sytuacji się im poddawałam. Czy to możliwe, że to dlatego jest mi teraz tak ciężko? Czy można to przetrwać?
- 4 odpowiedzi
-
- nerwica
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami: