Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk

  1. Witam. Chciałbym aby pod tym postem szeroko poruszyć temat pracy zawodowej wśród osób z różnymi zaburzeniami natury psychicznej i nie tylko, jakie to forum obejmuje. Myślę, że najlepszym sposobem będzie jeśli napisali byście jakie macie problemy ze zdrowiem oraz jak to się ma do waszej pracy. Czy ją w ogóle macie, czy też nie? Czy potraficie ją utrzymać, czy ciągle zmieniacie na inną? Jak się w niej czujecie i jak z nią radzicie? Czy jest to wasza wymarzona praca czy wręcz przeciwnie? Czy problem sprawia wam szukanie pracy jeśli jej nie macie? Z czym w pracy najbardziej się mierzycie a co przynosi wam pozytywne odczucia? Jak jesteście odbierani przez innych ludzi w pracy? Ogólnie chciałbym abyście napisali jak wygląda wasze życie zawodowe, nie koniecznie sztywno odpowiadając na powyższe pytania. Istotne (przynajmniej dla mnie) jest to aby zestawione to było z rodzajem zaburzeń jakie posiadacie. Może temat ten będzie małą podpowiedzią dla innych, jaką pracą przy danym zaburzeniu/chorobie się zainteresować a jakiej lepiej unikać, aby nie pogorszyć swojego stanu. Zakładam ten temat gdyż sam mam ogromny problem z podjęciem jakiejkolwiek pracy, głównie z powodu wielu niezrozumianych do końca obaw. Jeśli chodzi o mój przykład to edukację skończyłem na szkole średniej. Zdałem maturę i tak się skończyło. Niepełnej, prostej rodziny nie było stać ani finansowo ani mentalnie na moje dalsze nauczanie. Sam bałem się świata i ludzi więc było mi to niejako na rękę. Pochodzę ze wsi więc może być to w jakiś sposób zrozumiałe. Dokładając fakt, że małe nieprognozujace gospodarstwo potrzebowało gospodarza a dom głowy rodziny ( 3 osoby z 1 grupą plus ojciec alkoholik ) dalsza historia napisała się sama. Mam 32 lata i tylko 3 miesiące innej niż rolnictwo pracy zawodowej na produkcji. Teraz sytuację odmieniła mi dziewczyna, która zabrała mnie do miasta. Z wielkim trudem udało mi się sprzedać wbrew woli matki większość zwierząt i zostawić ją niezaradną na gospodarstwie gdzie jeszcze do listopada wykonywałem tam różne prace polowe. Mam teraz kilka miesięcy wytchnienia choć matka zaburza mi spokój na odległość. Jak nie ciągłą ciszą to płaczem i lamentem jak tylko uda mi się z nią skontaktować lub przyjechać w odwiedziny. Za moją pracę przez 14 lat nie mam prawie nic. Gospodarstwo nie prosperowało zbyt dobrze a było raczej matki "widzi mi się" i kultywowaniem tradycji rodzinnych. W tą nieciekawą historię nie wchodziłem ani zdrowy ani zdiagnozowany. Po wielu latach gehenny jaką odczuwałem w swojej nie do końca opisanej tu sytuacji, wychodzę z niej powoli, za to dużo starszy, z większą depresją, paradoksalnie mniejszą chęcią do walki o zmianę, jakąś tam diagnozą sprzed kilku lat i wieloma innymi rzeczami. Na pewno mam coś nie tak z nerwami, na pewno z myśleniem bardzo krytycznym wobec siebie, na pewno z lękiem bo boje się wielu rzeczy, do tego cała masa złych nawyków. Jestem dorosłym dzieckiem alkoholika, mam niedojrzałą osobowość i zacząłem podejrzewać też u siebie jakiś rodzaj ADHD. Co tylko przeczytam na temat zaburzeń, to myślę że dotyczy to też mnie. Kończąc mój chaotyczny, jak myślę wpis, z małym opisem mojej historii (może nie potrzebnym) dodam tylko, że jedyne kwalifikacje jakie mam to prawo jazdy C+E którego niegdy nie wykorzystałem z różnych powodów. Obecnie jestem na utrzymaniu mojej wspaniałej dziewczyny, która jakimś cudem znosi związek ze mną i moimi problemami zadziwiająco dobrze. Jestem jej za to mega wdzięczny. Czuję ogromną presję i chęć aby pomóc i odwdzięczyć się tym samym nie tylko jej, ale w końcu też sobie, choć na razie czarno to widzę. Liczę, że znajdę tutaj jakąś część odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, może rozwieje pewne swoje obawy, może skorzysta z tego wpisu i postów pod nim ktoś inny. Każda korzyść będzie dobra. Kończę lać wodę, liczę na zainteresowanie tematem, liczne posty ale także zrozumienie mojego problemu. Nie ukrywam, że boje się trochę konstruktywnej bądź nie, krytyki za pewien rodzaj strefy komfortu, którą można znaleźć w mojej historii. Przynajmniej ja taką znajduje.
  2. Mam zamiar zmienić psychiatrkę, bo obecna nie chce zmienić mi leków mimo że nie do końca na mnie działają. Przyjmuję Prefaxine (150 mg rano) oraz Ranofren (5 mg wieczorem) od prawie 2 lat i od kiedy je biorę nie mam już zawrotów głowy, świądu, bezsenności, napięciowego bólu głowy czy suchości w ustach, problemy z oddychaniem, dyskomfort na skórze i lęk straciły na sile, ale nadal mam refluks, zamartwianie się, depresję i fobię społeczną. Moja obecna psychiatrka mówi że leki nie pomogą mi we wszystkim i to psychoterapia ma mi pomóc w tym w czym leki mi nie pomagają, ale czy nie mogę liczyć na to że leki zlikwidują spłycenie emocjonalne, gonitwę myśli, brak apetytu, brak energii, brak chęci do działania, brak sił fizycznych, zły nastrój, zaburzenia funkcji poznawczych czy pewne objawy fobii społecznej? Bo obecne leki mi tego nie niwelują, a myślę że jest to do osiągnięcia lekami, tylko gdyby tylko moja psychiatrka chciałaby mi je zmienić... Obecnie chodzę do psycholożki, za ok. rok dostanę się do psychoterapeutki, bo zdaję sobie sprawę że leki nie zlikwidują wszystkich moich objawów, ale sądzę że część zlikwidują, tylko nie te pierwsze leki dobrane przez psychiatrkę, czasem przecież trzeba zmieniać leki z 2 czy 3 razy aż się trafi na te odpowiednie... A moja psychiatrka pozostała przy tych pierwszych które tylko trochę mi pomagają, nie całościowo. Tak więc czy zmiana psychiatrki to dobry ruch? Czy może moja obecna psychiatrka dobrze robi?
  3. Cześć mam 21 lat , aktualnie pracuje . Od jakiegoś czasu czuje się koszmarnie . Szybkie bicie serca, lęki najczęściej podczas pracy gdy zostaje sama . Kiedyś w sytuacjach stresowych bolał mnie żołądek , a potem bolał mnie już nawet bez konkretnego powodu , przeszło na jakiś czas . Ale 3 miesiące temu podczas obsługiwania klienta przy kasie dostałam zawrotów, szybkiego bicia serca mroczki i poczucie ze słabne. Myślałam ze nie dam rady , ostatecznie obsłużyłam klienta jednak przez chwile ciężko mi się było uspokoić . Od tej pory sytuacja powtórzyła się kilka razy , boje się obsługiwać ludzi , zostawać sama na zmianie , nie chce mówić o tym nikomu w pracy ani nie daje nikomu poznać co się ze mną dzieje . Straciłam humor , ochotę na wyjścia bo boje się ze złe się poczuje wśród ludzi . Cały dzien ziewam jestem senna , do tego bóle głowy i czerwone gałki oczne . Na sama myśl ze miałabym rozmawiać prywatnie z kimś obcym stresuje się przez co tracę szanse na poznanie nowych ludzi . Czuje jakbym miała jakiś atak nerwicy tyle ze on potrafi trwać cały dzień . Jedynie gdzie czuje się bezpiecznie to w swoim łóżku i cały dzień czekam żeby do niego wrócić . Najchętniej nie wychodziłabym z domu ale to tez nie jest rozwiązanie , wtedy jest jeszcze gorzej . Kiedys bylam energiczna, zabawna osoba , cały dzień przebywalam poza domem , dużo imprezowałam brałam używki poznawałam ludzi bawiłam się . Mam wrażenie ze od kiedy zaczęłam spędzać czas w domu jest coraz gorzej ze mną . Mam przyjaciół ale nie mam od nich wsparcia w tej kwestii , każdy ma swoje życie dzieci lub prace. Zreszta nikomu o tym nie mówię ani nie rozwijam tematu. raczej jestem lubiana , bez nałogów ( kiedyś paliłam dużo trawy ale rzuciłam rok temu ) tyle se pod odstawieniu czułam się super , a minęło już sporo czasu wiec wątpię ze to przez to . Nikotynę odstawiłam ostatnio i rzeczywiście się lepiej czułam przez pierwsze 3 dni ale znowu to wróciło . Lęki często nasilają się kiedy mam kontakt z ludźmi, kiedy nie mam gdzie uciec . Co robić? Boje się iść do psychologa bo to wywołuje u mnie lęk przed rozmowa z obcą osobą . Leki ziołowe nie pomagają … mam dość życia . boje się wyjść sama na ulice na zakupy , to jest dla mnie wyzwanie nie do przeskoczenia . Czuje ze tracę najlepsze chwile inni wychodza poznają śmieją się przezywaja cudowne chwile w grupie .. Jak sobie radziliście w takiej sytuacji ? Co wam pomogło ? Nie wiem co robić czuje ze sama dłużej nie dam rady. 2 lata temu zakończyłam 5 letni ciężki związek a niecały rok temu urwał się kontakt z moja przyjaciółką z która przyjaźniłam się od 4 roku zycia . Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu , nie było chwili żebym była sama . Odkąd urwały sie te dwa kontakty czuje sie kompletnie sama mimo ze mam do kogo zadzownic. Ale nie mam na to ochoty , czasem wole zostać sama . I tak wegetuje całe dnie . Jak martwa osoba. Nie czuje się sobą , jakbym była w innym ciele . Pierwszy raz postanowiłam się otworzyć wcześniej nie analizowałam jak to ubrać wszystko w słowa . Ogólnie jest ciężko brak mi sil i boje się ze z tym przegram …
  4. Czeka mnie jutro pierwsza wizyta u pulmonologa w związku z moimi problemami z oddechem, które niewiadomo od czego są (ja czuję jakby to nadmiar flegmy je powodował, ale dawno przestałam ufać moim odczuciom bo przez prawdopodobnie nerwicę boję się że tak naprawdę coś wyolbrzymiam albo nieprawidłowo odbieram, niby wydalam tę flegmę gardłem i wiem że ona istnieje ale możliwe przecież że to coś innego uniemożliwia oddychanie). Boję się że będę miała robioną spirometrię, ale to nie jest tak że ja jej nie chcę, bo bardzo chcę (chcę mieć na papierze potwierdzenie dla siebie i dla innych że ja serio mam te problemy z oddechem i nic nie wymyślam, chcę też iść do przodu ku wyleczeniu, choć z drugiej strony boję się tego życia po wyleczeniu bo mam też fobię społeczną i ta choroba jest tak jakby wygodną wymówką dla mnie żeby np. nie iść do pracy, ale zarazem mam już dość tej męki z niemożnością swobodnego oddychania, unikanie sytuacji społecznych chyba nie jest tego warte), ale jednocześnie boję się że nie podołam tym wszystkim poleceniom (czytałam w necie jak wygląda to badanie), że zrobię coś nie tak jak powinnam i przez to wynik nie będzie wiarygodny... Mam wrażenie że mój mózg tak działa, gdy mam coś dobrze zrobić, to zaczynam się stresować że ja taka łamaga i na pewno zrobię coś nie tak jak trzeba, wydaje mi się że przez ten stres potem rzeczywiście robię wszystko źle, no ale nie umiem inaczej. Depresja, nerwica i fobia społeczna robią swoje, a ja kompletnie nad tym nie panuję Ktoś z was był u pulmonologa i może wie jak to jest?
  5. Olliwiaa

    Witajcie

    Cześć wszystkim, na wstępnie zaznaczę, ze nie mam jeszcze postawionej diagnozy, natomiast czekam na wizytę u psychiatry. Odważyłam się w końcu to zrobić, bo czuje, ze nie poradzę sobie sama z tym, co mi dolega. Podejrzewam u siebie nerwice lekowa. Nie do końca wiem jak nazwać to, czego doświadczam. Ostatnio jest gorzej. Miewam ataki paniki, najczęściej czuje się wtedy jakbym za chwile miała zwyczajnie oszaleć. Potrafią pojawić się z nikad. Bardzo się wtedy boje, dostaje drgawek, ciezko Mi się uspokoić, nie mogę usiedzieć w miejscu, czuje przymus zrobienia czegokolwiek żeby tylko nie oszaleć. Zawsze po takich atakach jestem rozbita na kilka kolejnych dni. Ciagle o tym myśle, stresuje się, nakręcam. Nie spie wtedy w nocy, cała się się trzęsę ze strachu i stresu zupełnie bez powodu. Kiedy myśle o tym ze dziś nie zasnę to oczywiście tak się dzieje. Potem martwię się tym ze nie spie. Bardzo dużo się zamartwiam. Praktycznie cały czas towarzyszy mi lek w rożnym natężeniu. Do tej pory radziłam sobie sAma, kiedy miałam dużo zajęć nie miałam czasu rozmyślać. Ale od jakiegoś czasu czuje ze sama już nie dam rady dlatego zapisałam się do psychiatry. Ostatnie dwa dni czuje się tragicznie, Czuje jakby ro wszystko nie działo się naprawdę a samo myślenie o tym mnie stresuje! Boje się nawet myśleć o tym ze coś jest nie tak. Najbardziej boje się szaleństwa, ze zostanę potraktowana jak wariatka, ze może jednak wcale nic mi nie jest tylko coś sobie ubzdurałam, ze wymyślam, jak można się bać powodu, ale tak się dzieje. Mój ostatni taki napad pojawił się nagle bez przyczyny, nagle zaczęłam mieć poczucie nadchodzącej katastrofy, szaleństwa, nie wiem wtedy co ze sobą zrobić, nie umiem tego nawet nazwać. Nie umiem jeść od dwóch dni, jedzenie staje mi w gardle. Biorę leki ziołowe i po nich jest odrobine lepiej Zauważyłam ze takie stany potęguje Np nieregularny tryb życia. Kiedy trzymam się planu tj wstanę rano idę do pracy, zajmuje się czymś, wtedy jest lepiej. Gorzej gdy plan dni zostanie zaburzony, wtedy zaczynaja mnie łapać te myśli. Stresuje sie tez przez wyjazdami, zmiana pracy, różnymi decyzjami. Boje sie tez ciasnych pomieszczeń, długich wąskich korytarzy, dużej liczby schodów. Myśle wtedy o tym, ze nje mam możliwości szybkiej ucieczki z takiego miejsca. Post dość chaotycznie napisany, ale mam wiele myśli w głowie. Mam nadzieje ze poradzę sobie z pomocą psychiatry.
  6. Czy mogę coś zrobić, żeby szybciej trafić do psychiatry na NFZ? Mam za sobą tylko jedną wizytę u psychologa rok temu i tyle, a czuję się coraz gorzej psychicznie. Nie jestem niby beznadziejnym przypadkiem - nie mam na koncie prób samobójczych ani nie tnę się - ale za to boję się wszystkiego, a zwłaszcza rzeczy które nie istnieją albo że coś co nie ma prawa się zdarzyć się zdarzy. I choć wiem, że moje lęki są irracjonalne, to nie działa na mnie racjonalne tłumaczenie, cały czas to biorę pod uwagę. Podejrzewam, że to nerwica lękowa, ale ta choroba nadal pozostaje dla mnie dość enigmatyczna i nie wiem czy się pod nią kwalifikuję. Do tego dochodzi jeszcze depresja (też ją u siebie podejrzewam) oraz oczywiście fobia społeczna (tej jedynej jestem pewna, ale teraz sprawuje mi ona najmniej kłopotów, bo jestem raczej odizolowana od społeczeństwa, chyba że wszystko inne wywodzi się właśnie z niej). Tak czy inaczej, jest ze mną źle. Jestem zapisana do psychiatry na lutego, ale to za dlugo czekania... A twierdzą że nie mają wolnych bliższych termimów. A ja się boję na samą myśl przez ile trudnych chwil będę musiała jeszcze przechodzić i ile czasu marnować przez te miesiące, boję się też że coś mi się stanie przez ten czas i nie mam pojęcia co robić, bardzo jestem przerażona
  7. Witam wszystkich!:) Na co dzień jestem bardzo otwartą i komunikatywną osobą, lubię sobie pożartować , zagadywać do obcych ludzi na ulicy. Jednak od paru lat mam jeden poważny problem, którym jest uczucie ciągłego lęku. Nie wiąże się on z żadnymi kontkretnymi sytuacjami, czy myślami, po prostu towarzyszy mi na codzień. Zacząłem się tym interesować od strony medycznej no i wychodzi na to , ze cierpię na nerwice lekową. Na codzień studiuje , pracuje(nie jest ani trochę stresująca) , trochę poimprezuje No i jestem dość aktywny fizycznie. Jedyny wpływ na to może mieć fakt , ze niepotrzebnie analizuje każdą pierdołe zamiast się po prostu nie przejmować. Jeśli chodzi o używki to bardzo sporadycznie. Byłem u psychiatry , który chwile posłuchał , przepisał jakieś leki i papa. Nie mam zamiaru brać lekow psychotropowych. Sporo dało mi przestudiowanie książki o tematyce nerwicy. Czy według Was jest możliwe pokonać to poprzez terapie polegającą wyłącznie na rozmowie ze specjalistą? Pozdrawiam:)
  8. Długo myślałam nad tym co napisałam poniżej. Może ktoś miał podobnie. Wybieram się do psychiatry, ale zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. Wahania nastroju w ciągu dnia Problemy z zaśnięciem, przebudzanie w nocy Zmienność emocji w ciągu dnia Zwiększona płaczliwość, potrafię codziennie znaleźć do tego jakiś powód, który z perspektywy czasu okazuję się głupotą Dni bądź godziny gdy mam doła, nie widzę sensu życia, nie mam na nic ochoty ani siły nic zrobić Zdarza się że coś mnie ucieszy, trwa to coraz krócej ale zdarza się Popadanie w taką jakby histerię gdzie płaczę , chcę krzyczeć, wyobrażam sobie śmierć i chcę umrzeć, tnę się , gryzę się po rękach Poczucie bezsilności, smutku, pustki, niechęć do życia Ciągłe zamartwianie się rzeczami które kiedyś nie powodowały u mnie takiego uczucia Zamykanie się w swoich myślach, w swoim świecie Problemy z zapamiętywaniem i skupieniem co według mnie jest następstwem tego że w mojej głowie jest masa myśli, rozmów co trochę burzy rzeczywistość wokół Strach przed interakcją z obcymi ludźmi jak witanie się, nawiązywanie kontaktów, problem z rozmową, patrzeniem w oczy i udzielaniem się. Na ogół w takich sytuacjach radzę sobie najlepiej po alkoholu Przez większość czasu poczucie zmęczenia braku energii żeby coś zrobić Słabe kontakty z rodzicami, rodziną Oprócz smutku, jest też dużo tego uczucia zobojętnienia, gdzie nie czuję kompletnie nic, nic mnie nie zaskoczy, nie ucieszy, nie rozzłości. Przebywanie w licznym gronie np. rodzinie, klasie pełnej ludzi wywołuje we mnie spięcie, nerwowość, zdenerwowanie, lęk, pocenie Wyraźcie proszę swoje opinie, może ktoś miał podobnie. Czy słusznie postąpiłam umawiając się do lekarza czy może wyolbrzymiam ?
  9. Jutro czeka mnie wizyta u psychologa. Nigdy wcześniej nie byłam na takiej konsultacji. Dostałam skierowanie od lekarza rodzinnego (po skierowanie do lekarza POZ wysłał mnie laryngolog). Od dawna czuję, jakby mi coś zalegało w nosie, na początku nie utrudniało mi to funkcjonowania, ale od października ub.r. mój stan znacznie się pogorszył i mam od tego czasu poważne trudności z oddychaniam przez nos i usta. Laryngolog twierdzi, że nic w moim nosie nie widzi, ale chodziłam dotychczas do lekarzy na NFZ (do psychologa też się zapisałam na NFZ) i żadnych bardzo dokładnych badań mi nie robił. Na ostatniej wizycie wysłał mnie do psychologa (wspomniał też, że psycholog mnie pewnie wyśle do psychiatry) i kardiologa (bo czasem budzę się w nocy przez utrudnione oddychanie). I właśnie jutro mam termin. Strasznie się boję, bo poza tym podejrzeniem nerwicy wiem, że mam też inne problemy psychiczne. Jeszcze w podstawówce/gimnazjum uświadomiłam sobie, że mam niemal wszystkie objawy fobii społecznej, a niedawno doszłam do wniosku, że prawdopodobnie mam też urojenia i depresję (mam 20 lat). Boję się nawet wspomnieć o tych dwóch ostatnich, nie wyobrażam sobie, że z kimkolwiek mogłabym o tym rozmawiać. W sumie to nawet nie wiem, czy wspomnieć o czymkolwiek poza tym na co dostałam skierowanie... Bo niby o fobii jestem gotowa powiedzieć, ale i tak mnie przeraża dalsze rozmawianie o niej. Cały czas nie jestem pewna czy mam nerwicę, mam też teorię, że laryngolog po prostu nie zrobił/zlecił mi wystarczająco dokładnych badań laryngologicznych, żeby dociec co mi jest. Najchętniej bym to odwołała i siedziała w domu. Boję się, że się rozpłaczę w gabinecie, bo naprawdę nie mam pojęcia jak moje ciało zareaguje na mówienie obcej osobie o tak delikatnych i trudnych dla mnie tematach, pewnie będę się strasznie trzęsła... Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić, a to już jutro Od czasu kiedy mama mnie zapisała do psychologa, starałam się od siebie odsuwać wszelkie myśli o tym co mnie czeka, bo wiedziałam, że bym się ogromnie stresowała. Ale teraz już mi nic innego nie pozostaje, chciałabym się jakoś przygotować (chociaż nie mam pojęcia jak to zrobić i na miejscu pewnie wszystko i tak bym zapomniała z przerażenia), a jedyne co mi się chce to płakać, że muszę tam iść... Strasznie się boję i nie wiem co robić
  10. Oliwia.

    Czy to nerwica?

    Dzień dobry. Nazywam się Oliwia. Mam 16 lat. Od początku tego roku uczęszczam do liceum. Co się z tym wiąże - nerwy z powodu zmiany szkoły, nowi ludzie, nauczyciele. Nigdy nie miałam takich problemów jakie mam teraz. Bardzo boli mnie głowa, czuje się przygnębiona. Jak mam cokolwiek powiedzieć na lekcji, chociażby przeczytać coś z podrecznika na głos, mój głos w tym momencie się strasznie zarywa + z nerwów połykam ślinę 100 razy na minutę. Robi mi się w tym momencie bardzo zimno i słabo, mój brzuch zaczyna bardzo boleć, czuję że zwymiotuję. Moje plecy tak zaczynają boleć, że ledwo co się ruszam. Melisa nie pomaga, nawet bym powiedziała że pogarsza sytuację, bo zaczyna mnie po niej bardzo mdlić a brzuch zaczyna bardziej bolec. Wszyscy ciągle mi powtarzają: „Nie denerwuj się!”, „Nie masz czym się przejmować”, „Jak się ciagle tak będziesz denerwować to wpadniesz w nerwicę” ale nic kompletnie nie pomaga, tym bardziej te słowa pogarszają to wszystko.. Po szkole płaczę bardzo często, czuję że nie mam siły.. moja mama bardzo mnie wspiera ale niestety w szkole to wszystko inaczej wyglada niż bym chciała. Bardzo proszę o pomoc:(
  11. Cześć! Nie wiem czy dobrze trafiłam, ale chyba potrzebuję pomocy. Coś mi dolega, i teraz poza umysłem zaczęło atakować moje ciało. Jestem DDA, zawsze byłam wrażliwa, płaczliwa i strachliwa, ale jakoś od miesiąca dzieją się ze mną zle rzeczy. Uczucie strachu towarzyszy mi 24h na dobę. Czego się tak boje? Boję się o swoje zdrowie, moje tętno w spoczynku wynosi +/- 99 uderzeń na minutę - a co jeśli dostanę zawału/udaru jak będę sama? Jeśli karetka nie dojedzie na czas? Ja chcę żyć. Boję się o zdrowie najbliższych, jeśli siostra po powrocie z pracy się do mnie nie odezwie sprawdzam na mapach Google czy nie było jakiegoś wypadku na jej trasie. Boję się iść spać, boje się chodzić po ciemności, panicznie boję się psów, boję się, że chłopak mnie zostawi. Byłam z tym pulsem u kardiologa, dodałam jakieś tabletki, wzięłam jedna i przestałam - bo się boję. Dużo czytam w internecie o chorobach, wszystkie moje objawy pasują do tych najgorszych. Boję się!
  12. Witajcie kilka lat temu mialem stwierdzoną cięzką nerwice hipochondryczną . Objawy klasyczne nie musze chyba opisywać doszukiwane się raka robienie badań bez sensu standard . Jednak od kilku miesiecy coś sie zmienilo . W grudniu ja i mama przeszlismy kowid . Mi praktycznie poza brakiem smaku wechu nic nie bylo . I jakos z 2 miesiace po tym coś sie zmienilo . Zaczelo sie od ciagle zatkanego nosa i do teraz to sie ciagnie . W losowych momentach się zatyka i odtyka . Czy od nerwicy moze sie nos zatykac to mozliwe ? No i doszły dusznosci na ktorych sie za duzo chyba skupiam czy dobrze oddycham itp .. czesto mam wrazenie jakbym za mało powietrza wciągał do płuc lub ze nie wciagam go wystarczajaco głęboko . Zauwazylem pewną zaleznosc , laczy to się i bardzo nasila jak mam zatkany nos . Gdy jest odetkany lub uzyję kropli xylometazolin ( tylko one odtykają ) to dusznosci mocno słabną lub znikają . Do tego mam czasami na zmianę scisk w gardle i ucisk na srodku klatki piersiowej . Sam nie wiem co o tym wszystkim myslec , troche to dziwne bo od kad to sie zaczelo praktycznie wcale przestalem myslec o raku . Moglo to sie zamienic tak jedno na drugie ? A moze naprawde cos mi jest ? Tyle straszą o powiklaniach po kowid i ze ktos nawet przeszedł łagodnie jak ja a potem w badaniu wyszlo ze ma płuca uszkodzone . Tylko czy bylbym w stanie robić dlugie spacery , nosić zakupy zgrzewki z wodą gdybym miał coś z płucami ? I wchodzić z tym na 4 piętro bo na takim mieszkam .
  13. Betixa

    Brak ruchu

    Mam objawy depresji (mam też sporo innych dolegliwości, psychicznych i somatycznych, np. duszności, lęki, osłabienie) i od ok. 2 lat całe dnie praktycznie spędzam w łóżku, wychodzę z pokoju tylko do łazienki i czasem zrobić sobie herbatę. Nie potrafię tego zmienić, bo nawet jak postanowię wychodzić na spacery, to maksymalnie na dwóch się kończy, ponieważ nie umiem być regularna. A obecnie dodatkowo demotywuje mnie mocniejsze osłabienie niż zazwyczaj - gdy chodzę albo stoję bardzo szybko się męczę, czuję się mocno ociężała i boli mnie dolna część pleców. Dlatego teraz już w ogóle nie wychodzę z domu, bo boję się co się może stać i jak się mogę czuć. Jakie są konsekwencje braku ruchu? Może gdy je poznam, to mnie to zmotywuje do rozpoczęcia regularnych spacerów. I czy w moim stanie to bezpieczne po prostu zacząć chodzić? Jak powinnam się do tego zabrać, by jak najmniej ucierpieć?
  14. Ma ktoś z was tak, że budzicie się po ok. 3 h (a nawet mniej) snu w nerwicy, nie mogąc oddychać, a z początku macie wrażenie, że spaliście o wiele dłużej? I dopiero potem jak wstajecie czujecie zmęczenie jeszcze i jak spojrzycie na godzinę to nie możecie uwierzyć żey minęła np. dopiero jedna godzina? Ja mam tak od 2 dni, już wcześniej miałam często problemy ze snem (wybudzałam sie zbyt szybko nie mogąc oddychać), ale nigdy aż tak źle nie było. Dziś w nocy doszło uczucie zimna i tak jakby drętwienia nogi/ręki (drętwienie miewałam, ale nigdy zaraz po przebudzeniu, a ostatnio miałam stres i sie to drętwienie pojawiło, jakos wczoraj chyba, no i dzisiaj znów, tylko zaraz po obudzeniu), koszulka w której śpię z lewej strony wydawała się chłodna, a gdy próbowałam dotknąć brzucha z lewej strony kawałkiem materiału z prawej strony koszulki, to już tego zimna nie czułam, co wydawało mi sie dziwne bo koszulka nie jest mokra ani zimna w dotyku dłoni. Mam też kłopoty z wypróżnianiem, [!!!!! UWAGA TO CO TERAZ TU NAPISZĘ MOŻE WYDAĆ SIĘ OBRZYDLIWE, WIĘC JEŚLI JESTEŚ WRAŻLIWY NA TAKIE RZECZY NIE CZYTAJ DALEJ !!!!!] kał niby wychodzi dość miękki, ale tak trudno mi go wypróżnić, jakbym miała zaparcie.. Podejrzewam że to od nerwicy albo depresji. Spędzam dużo czasu w ubikacji zanim uda mi się coś wypróżnić. Często boli mnie brzuch w okolicach jelit, czasem mnie zemdli w jelitach i jeśli uda mi sie pozbyć kału podczas tych mdłości, to jest to biegunka. No i dzis w nocy, jakies 2 h temu, jak sie obudziłam po godzinie snu, to z początku nic związanego z wypróżnianiem nie czułam, ale potem nagle mnie zabolało - uwaga - w lewej stronie brzucha i pobolewa mnie do tej pory z przerwami. Akurat tam gdzie czułam to zimno... Czy to może miec jakis związek? I czy ktoś z was ma/miał podobnie? Niby wiem, że to nerwica, ale z drugiej strony nie mam żadnej diagnozy jeszcze (często unikam lekarzy z powodu fobii społecznej) i cały czas boję się też że to jednak może być jakaś fizyczna choroba, a ja ignorując to i mówiąc sobie "uspokój się, to tylko od nerwicy" tylko sobie szkodzę i objawy się pogorszą... I dlatego przekonywanie siebie że to tylko nerwica niewielie daje Jestem pełna wątpliwości, to pewnie pochodzi z mojego niskiego poczucia własnej wartości i pogorszonego myślenia przez depresję, mam też wrażenie że nie potrafię adekwatnie opisać moich uczuć i dolegliwości...
  15. Betixa

    Strach przed lekami

    Czy ktoś z was też boi się brać leki? Do tego stopnia, że ich nie bierzecie w końcu, nawet jak są wam przepisane i nawet gdy już macie je kupione? Ja tak mam, prawdopodobnie od nerwicy lękowej. Ale najbardziej boję się psychotropów, które dzisiaj już będę miała kupione... Choć boję się to eufemizm przy tym co w związku z tym czuję, no jestem przerażona po prostu Boję się że ich nie wezmę gdy mnie ogarnie paraliżujący lęk przed skutkami ubocznymi (nie umiem znosić wszelkich niedogodności, więc nawet zwykła senność mnie zdołuje), a tak bardzo ich potrzebuję, bo moje choroby psychiczne robią się coraz bardziej zaawansowane Ktoś z was też tak miał z lekami na zaburzenia psychiczne (ja mam przepisaną wenlafaksynę i olanzapinę)? Jak sobie z tym poradziliście? Jak się zmusić?
  16. Abby99

    Problem ze studiami

    Witam wszystkich. Postanowiłam wyżalić się w końcu na jakimś forum i poprosić o radę bo nie wiem już komu się wyżalić. Rok temu cierpiałam na depresję z powodu matury. Ciągłe uwagi nauczycieli i wmawianie mi, że nie zdam doprowadzały mnie do szału. A do tego presja od rodziców. Po czasie zaczęłam chodzić do psychiatry i przyjmować leki (które nic nie dawały). Napisałam maturę, zdałam wysoko i byłam z siebie dumna. Złożyłam papiery na uczelnie prywatną. Moi rodzice postanowili, że jest blisko, będę mieszkać w domu, nie muszę pracować i oczywiście będą mi płacić za szkołę. Życie jak z bajki? Nie do końca. Cały czas nie jest mi na rękę to bo czuję nad sobą ich presję typu ''my płacimy, a ty się masz uczyć i nie odzywać.'' Wybrałam się na filologię angielską. Zawsze interesowałam się angielskim, siostra też prawie ukończyła ten kierunek i bardzo polecała szkołę. Że fajni ludzie, fajni wykładowcy, jest lajtowo. Sama pamiętałam zawsze, że moja siostra mega chwaliła uczelnię i od gimnazjum marzyłam aby iść w ślady mojej siostry. I tutaj zaczyna się problem. Moje oczekiwania minęły się z rzeczywistością. Ja w ogóle nie rozumiem co się dzieje za zajęciach. Jestem już na drugim semestrze i w ogóle nie potrafię zrozumieć chociażby gramatyki opisowej. Nie rozumiem jej a moja siostra jak ją proszę o pomoc to zawsze jest ''ja też tego nie rozumiałam, nie wytłumaczę Ci, ja jak tam chodziłam to było inaczej''. Nie wiem w co ręce włożyć i jak się tego uczyć. Do tego tyle przedmiotów historycznych. Wszystko po angielsku, takie nowe i inne. Nie umiem się odnaleźć. Ciągle chce mieć wszystko pod kontrolą i wszystko zaliczać ale jak nawet mi się noga potknie to popadam w histerię, mam depresję, że na pewno już po mnie. Jestem też osobą cichą. Mam kilka znajomych na uczelni ale nie umiem się od tak do ludzi odzywać. To jest ciężkie. Próbowałam nawet dzisiaj też poćwiczyć tę gramatykę opisową i nawet wpisywałam w internecie frazy żeby lepiej zrozumieć ale nic nawet nie ma na ten temat w internecie...Nie sypiam po nocach bo cały czas myślę tylko o tym jak mi źle idzie, że nie mam nawet pomysłu na siebie. Czuję czasami, że te studia nie są dla mnie. Co to za studiowanie kiedy nie śpisz po nocach i się ciągle stresujesz. Nie tak sobie to wyobrażałam. A kiedy próbuje o tym porozmawiać z moją matką to słyszę tylko, że ''twoja siostra jakoś dała radę, dasz radę, a co jak nie te studia? Nic innego się nie liczy, tylko studia i tylko magister bo inaczej skończysz pod mostem. W pracy to dopiero jest do d**py a nie jakaś uczelnia. A jak nie to proszę bardzo rzuć studia i idź do pracy''. Ona nie rozumie, że ja chce od niej trochę zrozumienia. Że mam problem i chcę wsparcia. Że jestem zagubiona i po prostu nie wiem co mam robić. Najgorsze jest to, że cały czas nastawiałam się na ten angielski, maturę rozszerzoną mam tylko z tego i za bardzo teraz nie wiem co mogę oprócz tego robić. Interesuje się makijażem i całkiem mi wychodzi, fotografią czy prowadzeniem blogów. Lubię dzielić się z innymi moimi poglądami i dyskutować. Ale teraz się zgubiłam i nie wiem jak wrócić i znowu być szczęśliwa. Czy ktoś z was miał może podobną sytuację i mógłby mi coś doradzić? Wybaczcie jeżeli moja wypowiedź jest zbyt chaotyczna.
  17. Cherry11

    To już chyba koniec.

    Cześć. Piszę tutaj, bo łapię się ostatniej deski ratunku. Może zdarzy się cud, w który tak po cichu kiedyś wierzyłam. Chociaż już na to nie liczę, za długo się zmagam ze sobą. Mam problemy z życiem. Nie mam siły, wszystkie aktywności życiowe są dla mnie bezsensowne, nie potrafię wykrzesać z siebie radości z życia, żyję bo muszę. Tak ciężko o tym mówić.. Wie tylko mój mąż, przed wszystkimi ukrywam, wstydzę się, że nie jestem jak inni. Nawet dla męża staram się jakoś żyć, bo szkoda mi go:( Wstydzę się, że mój mąż trafił na taką wariatkę bez przyszłości i lepiej żebym popełniła samobójstwo, on wtedy będzie miał szansę poznać kogoś normalnego i uwolnić się ode mnie. Bardzo mnie kocha, a ja nie umiem opisać jak bardzo jest dla mnie ważny, najważniejszy. Mam 25 lat, jesteśmy dwa lata po ślubie. Mieszkamy razem, staram się wykonywać obowiązki domowe i pracuję. Jest mi tak cholernie ciężko, dużo płaczę, jestem zrezygnowana, boję się wszystkiego, nie umiem opisać moich odczuć.. Czasem się zmotywuję, żeby iść np. na siłownię, ale to nie pomaga. Biorę leki od roku, diagnoza to problemy adaptacyjne. Biorę je, ale wydaje mi się, że to nie kwestia farmakologii, a coś we mnie siedzi, w mojej głowie i nie pozbędę się tych myśli, bo taka już jestem. Nie mogę się zdobyć na jakiś cel w życiu, żyję za karę, nie chcę już, nie chcę, żeby mój mąż musiał się za mnie wstydzić, nie chcę żeby rodzina i znajomi wiedzieli, że jestem nienormalna.. Buduję mur wokół siebie, wychodzę na zimną, złośliwą i wredną kobietę. Boże, nie wiem co robić. Przez to zdarza mi się palić, napić alkoholu, bo wtedy nie myślę, jest mi lepiej. Ale wiem, że nie tędy droga, boję się, że skończę jeszcze w rynsztoku.. Zwariuję, chyba tylko pod pociągiem moje miejsce, nie wierzę już, że cokolwiek się zmieni... Nie mam siły i wiary. Pomocy proszę..
  18. Witam, mam na imię Karol, jestem młodym studentem pierwszego roku studiów technicznych. Od dzieciństwa jestem osobą dosyć wrażliwą na różne bodźce psychiczne, osobą, która dużo myśli o swoich decyzjach, przyszłości, konsekwencjach wyborów i najbliższym otoczeniu. Najprościej mówiąc - moje podejście do życia wahało się między racjonalizmem a przesadnym pesymizmem a niekiedy przesadnym optymizmem nawet. Ludzie otaczający mnie mogą odnosić mylne wrażenie, że jestem twardym introwertykiem, który dobrze sobie radzi z emocjami. W wieku 13 lat przechodziłem nerwicę lękową, która była najprawdopodobniej skutkiem ubocznym dojrzewania, zaczynałem wtedy inaczej patrzeć na świat i moja psychika nie potrafiła tego udźwignąć. Do dziś nie umiem określić i nikt nie wskazał sensowniejszego powodu tej choroby. Minęło 6 lat od tamtego czasu i wkraczając powoli w dorosłe życie czuję, że nie jestem na to gotowy. Przez gimnazjum i szkołę średnią prowadziłem styl życia introwertyka, tzn spędzałem czas wolny w domu przed komputerem, książkami, telewizją oraz na zabawie z psem. Czasami spotykałem się z kolegami z mojej wsi i graliśmy w nogę. Spotkania towarzyskie, większe imprezy stresowały mnie (do dziś stresują), więc gdy miałem wybór bez konsekwencji omijałem je w większości. Nadszedł czas studiów - czas, który inaczej sobie wyobrażałem. Myślałem, że studia to przyjemny czas, że to taka dłuższa i trudniejsza szkoła średnia z domieszką "dorosłego" życia. Moja psychika zakłuła mnie po raz kolejny. Z dala od domu, w mieście, w akademiku, zdany na siebie i swoją delikatną psychikę. Z technicznego punktu widzenia radziłem sobie dobrze, nie miałem problemów z załatwianiem różnych spraw na własną rękę. Wydawało się pod koniec pierwszego tygodnia studiów, że nie jest tak źle, ale najgorsze było przede mną.. Po przyjeździe na weekend do domu bardzo szybko nadszedł czas na powrót do studenckiej rzeczywistości. I właśnie tu moje nerwy dały o sobie znać... Uświadomiłem sobie, że za parę lat się usamodzielnie i będę musiał opuścić dom. To co wcześniej było dla mnie czymś normalnym, nagle stało się strasznie cenne. Nagle zaczęło brakować mi rodzinnego ciepła, każdy tydzień był przeprawą "byle do piątku" i kończył się jak najwczesnym pojawieniem się w rodzimej miejscowości, a następnie rozpaczą w dniu powrotu do akademika (moja uczelnia była w innym mieście). Zdarzały się tygodnie, w których powrót nie był tak bolesny, ale i takie, które mnie rozklejały. Z biegiem czasu stany nerwicowe się unormowały, zdałem semestr i rozpocząłem nowy. I w tym nowym semestrze pojawiły się nasilone nawroty moich problemów. Doprowadzają mnie one do bezsilnego płaczu i destabilizacji moich planów m.in. na naukę. Boję się, że przez całe studia nie wygram z tym i po skończeniu ich wrócę do rodzinnego domu skreślając karierę na rzecz uspokojenia psychiki. Nie wiem co robić.. Czy to normalne? Czy jest szansa, że samo przejdzie kompletnie z czasem? Proszę o pomoc i rady... albo chociaż pocieszenie.. (Jeśli moja historia jest niejasna mogę ją spróbować jeszcze raz opowiedzieć lub rozwinąć)
  19. Dzień dobry, Trochę się gubię w nazewnictwie i co do czego pasuje w tej nerwicy. Zostałam zdiagnozowana z nerwica lękową. Przeszłam w swoim życiu już przez wiele lęków. Jednak często tematy moich obsesji bardziej pasują do ocd. Od kilku miesięcy mam myśli, że może jestem lesbijką, mimo ze nigdy dziewczyny mi się nie podobały i zawsze chciałam i dalej chce być z mężczyzna. Przerażona sprawdzałam czy się podniecam czy nie. Ale do pytania przechodząc, czy może ktoś z nerwicą lękową miał lęk przed byciem osoba homoseksualna?
  20. Relkaa123

    Pomocy

    Hej słuchajcie nie wiem czy w dobrym miejscu pisze ale nie wiem co sie ze mną dzieje mam 15 lat prawie 16 i od ok 3 miesięcy męczy mnie myśl ze bede lesbijka, a wiec zaczęło się tak ze przeglądałam jakieś tiktok dziewczyn które mówiły ze sa lesbijkami itp i wtedy zadałam sobie pytanie a co jeśli ja jestem później mi taka myśl pojawiała się co jakis czas i szybko znikała pojechałam 18.07 do energylandi i zakochałam się w chłopaku tak na zabój ze ciągle chodziłam tam gdxie on był i wgl niestety musiałam jechać wcześniej i nie zdążyłam wziąść numeru ani nic pojechałam tam 1.08 wtedy juz myśli ze były strasznie natrętne i bardzo przez mie płakałam tego dnia w energylandi szukałam tego chłopaka ale nue mogłam go znalesc tam byli inni chłopacy którzy mnie jarali itp pamiętam ze cały dzień byłam wesoła i o tym nie myślałam nawet poznałam tam chłopaka który byl naprawdę przemiły i przystojny itp. Pojechałam tam ostatni raz 22.08 i juz wtedy humor był słaby troszkę bo patrzyłam na moją przyjaciółkę i dziewczyny ktore tam były i moje myśli same za mnie mówiły ladna czy nie? Ja sama próbowałam sie bronić i mówiłam ze ona mi sie nie podoba itp bo nie czułam tego jakby mi sie podobała. Pod koniec dnia popłakałam się o chłopaka bo dowiedziałam się ze on jest starszy i to sporo i raczej nie mam u niego szans itp później sie cieszyłam bo gadałam z nim itp itp po tym wyjeździe planowałam wyjechać tam jeszcze raz bardzo płakałam bo męczyły mnie te myśli przez ktore nie dałam rady myśleć o tym chłopaku itp bo jak zaczęłam myśleć nachodziły mnie myśli ze co jeśli nie bede potrafiła go kochać itp zaczęłam mieć straszne problemy z tym ze np jak zobaczę jakiegoś chłopaka to mi sie nie podoba i wiem ze nie każdy chłopak musi sie podobać ale mnie to samo z siebie paraliżowało, wyjazd niestety sie nie udał przez co przeżyłam to strasznie, dużo płakałam, dużo sie stresowałam mimo tego ze patrząc na dziewczyny jest totalnie obojętna i n8e obchidza mnie ale moje myśli nie wiem jak to nazwać chcą same oceniać te dziewczyny i zawsze muszę sobie to udowodnić mówiąc ze jest brzydka czy coś, oprócz tego strasznie boję sie ze podoba mi sie mija koleżanka a ja tego nie wiem albo ze mi sie spodoba mimo tego ze ja nawet nie myślę o żadnych dziewczynach tylko o chłopakach snia mi sie tylko oni, fantazjuję tylko z nimi (choviac teraz mam to utrudnione przez tą sytuację) zawsze podobali mi sie chłopacy zawsze śniłam o nich myśląc ze np mamy dziecko czy coś, pociąg w jakiś znaczeniu tez do nich odczuwałam itp ale od tych 3 miesięcy jestem strasznie przygnębiona bardzo się boję mimo tego ze sa dni albo nawet tygodnie ze jest okej nie myślę o tym ale później znowu to wraca ja juz nie wiem co robić pamiętam jak w czerwcu cieszyłam się każdym dziem marzyłam o chłopaku i nie miałam żadnych myśli a teraz ciągle sie boje ze spodoba mi sie dziewczyna i ze jestem lesbijka, chodzi oto ze tym dłużej o tym myślę i sie boje tym bardziej wmawiam sobie więcej rzeczy np ze moze ktoś mi sie podoba z dziewczyn a ja o tym nie wiem itp przysięgam ze większość dni to strach i płacz mam juz tego dość boje sie tez ze nigdy mi to nie przejdzie i boje sie ze to jest prawda myślałam ze to PRzejdzie ale nic nie przechodzi co mam robić? Czy będzie kiedyś tak jak dawniej? Czy beda mi sie podobać chłopacy i nie będe juz myślała ze to ze ktoś mi sie podoba z chłopaków to tylko sobie tak wmawiam? Dodam ze aktualnie podba mi sie dwóch chłopaków ale te całe myśli mnie tak męczą ze boje sie ze to nie prawda nawet mie wiem jak to nazwać, dodam też że przez ten czas tych myśli podobali mi sie bardzo chłopacy i ciągle o nich mówiłam ale teraz każda myśl mi mówi ze to moze nie prawda? Przepraszam ze pisze tak nie składnie itp ale chciałam bym być szczęśliwa itp a nie wiem kto mi może pomóc, strasznie sie boje i ciągle płaczę chce żeby bylo jak dawniej.. niech mi ktoś pomoże chce nirmalnie żyć a nie płakać proszę
  21. Kaska4444

    Nerwica a koronawirus

    Witam. Jak tam wasze nerwice w obliczu zagrożenia koronawirusem? u mnie jest ciężko. Miałam już ustabilizowana nerwice przez pół roku czułam się już bardzo dobrze, aż tu nagle ten wirus. Na początku to chyba jak każdy nie przejmowałam się ale od jakiegoś tygodnia sobie nie radzę. Nie popadam w jakaś paranoje nie wykupuje papieru kilogramami jak inni ani nie robię zapasów. Bardziej meczy mnie lęk przed tym ze jak już zachoruje to nie wyobrażam sobie siebie z tą nerwica w szpitalu itp itd chce być dobrej myśli bo jestem młoda mam 26 lat i to o starszych powinno się martwić ale w obliczu mojej nerwicy jest to dla mnie masakra zważywszy ze mam obsesje na punkcie mojego zdrowia. Eh wiem ze przesadzam i sama sobie to mówię ale są takie dni ze jest ciężko. A jak u was? Ma tez tak ktoś ? Czy jestem przewrażliwiona...
  22. Witajcie, chciałbym poprosić was o pomoc bo sam już nie daje rady, ale zacznijmy on mojej przeszłości w skrócie wy lepiej przyswoić się w temacie.Zawsze byłem jednym z tego nie wielkiego grona chłopaków którzy nie rozmawiali z dziewczynami. Podstawówka 0 kontaktu, gimnazjum, próbowałem jakoś zacząć rozmawiać z dziewczynami ale bylem zawsze chamsko odrzucany przez co czułem ból psychicznie. Obecnie jestem w 1 Technikum w klasie gdzie jest 14 chłopaków i 18 dziewczyn. I teraz przechodzimy do sedna tematu. Chciałbym zacząć rozmawiać z dziewczynami ale się wstydzę i czuję strach jednocześnie przed ponownym odrzuceniem. Nie chcę znowu przeżywać tego samego co w gimnazjum. Dodam że mam strasznie niską samoocenę i wymyślam tyle różnych złych zakończeń jakie mogłyby wyniknąć gdybym zagadał. Więc, co zrobić, jak przestać tak źle o sobie myśleć i zagadać w końcu do którejś dziewczyny.Proszę pomóżcie mi bo już taki stan niszczy mnie od środka.
  23. Jakie kanały na YouTube polecacie? Mi pomogło oglądanie "twoja fobia pl" na YT. A wam?
  24. Witam, mam 22 lata i od momentu rozpoczęcia pandemii Covid-19 (nie jestem zarażony) dopadają mnie następujące objawy. -Bóle mięśni -Napięcia mięśni -Mroczki -Biegunka -Ataki paniki -Odczuwalne bicie serca -Napływy gorąca do głowy -Gorące ucho -Mrowienia -Pieczenia -Drętwienia -Drżenia ciała -Ciężkie nogi -Uczucie pulsujących żył -Bóle brzucha, pleców i stóp -Paraliże Wszystkie objawy zaczęły się nasilać stopniowo. Mam manie sprawdzania wszystkich objawów w internecie i nakręcania się na wybraną chorobę Np.Stwardnienie Rozsiane czy zakrzepica. 3 miesiace temu odstawiłem po kilku latach energetyki i papierosy. Badanie przeprowadzone przez neurologa nie wykazało żadnych odchyleń (skierował na badanie dna oka). Morfologia jak elektrolity wyszły super. Witamina D delikatnie niska. Badanie IgG i IgM przeciw Boreliozie negatywnie. Mam normalny apetyt, a nawet przytyłem 2kg. Czy dopadła mnie Nerwica? Nie miałem spokojnego/szczęśliwego dnia od 2 miesięcy. Pozdrawiam
  25. Witam , mam pewien problem Nazywam się Krzysiek mam 22 lata zawsze byłem wesolym zwariowanym typem Wszystko zaczęło sie od tego jak wyjechałem do Anglii mieszkając już tam pewien czas pewnego wieczoru po zjedzonej kolacji dostałem tak teraz myślę " ataku paniki " serce zaczęło mj kołatać nogi uginać myślałem że umieram przyjechała karetka zbadali mnie wszystko było okej przez kolejne trzy dni dalej byłem roztrzęsiony Po około pół roku wróciłem do Polski i miałem jeszcze z 4.5 ataków zgłosiłem się do psychiatry stwierdziła że tak czasami dzieje się w moim wieku i dostałem Rexetin och jaki ja byłem po nim szczęśliwy brałem go 3 miesiące po odstawieniu było nawet okej ataków już nie mialem Ale dalej mam uderzenia gorąca piszczenia w uszach co chwilę.cos mnie kłuje wydaje mi się że jestem.chory A najgorsze są moje.mysli widzę nóż wydaje mi się że mogę zrobić komuś krzywdę chociaż to już przeszło Albo wydaje mi się że jestem złym człowiekiem (chociaż nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłem) Zamieszkałem z dziewczyną to teraz dręczą mnie myśli czy na pewno ja kocham i nie dają mi spokoju to najbardziej mnie martwi czuje taki lęk odrazu w brzuchi Siedząc w pokoju na imprezie muszę obejrzeć wzrokiem dokładnie każdy przedmiot Często ściskam.piesci lub drapie się itd itp Te myśli czasami nie dają mi spokoju to strasznie irytujące gdy mnie to dopada czuję pustkę w środku to mega nie przyjemne macie jakieś rady?
×