Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica

  1. Hej, miałam przed chwilą bardzo bardzo złą chwilę..przepraszam jeśli ten wpis jest chaotyczny, ale jestem pod wpływem negatywnych emocji. Dorabiam sobie latem w budce z lodami. Przed chwilą miałam grupę klientów ekstrawertyków myślę, że blisko przed trzydziestką. Od samego początku czułam, że mają mnie za gorszą, mówili do mnie wywyższający się tonem. Zwłaszcza jedna parka, widać, że zadbani, drogo ubrani, opaleni. Kiedy kupili już lody patrzyli się na mnie jakby coś ze mną było nie tak, mówili coś szeptem na ucho i mieli pogardliwą minę. Później wyszłam na chwilę dopełnić wodę w misce dla piesków to jedna dziewczyna z ich grupy się za mną oglądała i parsknela do kolegi obok. Oczywiście w mojej głowie ukazały się momenty kiedy w podobny sposób byłam wyśmiewana i obgadywana w szkole wiele wiele lat temu i nagle wróciło coś co myślałam, że mam już z glowy. Od kilku lat mam problem z radzeniem sobie z poczuciem niższości, po prostu czuję gdy ktoś ma mnie za śmiecia przez co moje ciało nagle się napina, mam ochotę czymś rzucić, okaleczyć się i krzyknąć żeby się ze mnie nie śmiali. Piszę to, bo naprawdę bardzo dawno nie miałam tego i myślałam, że mój mózg się już z tym uporał. Przez długi czas spotykałam różnych tego typu ludzi ludzi, ale zawsze to olewalam i dalej robiłam swoje, ale ten przypadek wyprowadził mnie z równowagi do tego stopnia, że chciałam wybiec z budki i zapytać się ich co ich tak we mnie śmieszy i żeby mi o tym powiedzieli bo nie zniosę już tego napięcia emocjonalnego i stanu niewiedzy na szczęście jakoś to opanowałam, więc to duży plus bo zawsze jak miałam ataki to zaczynałam krzyczeć, szarpać za włosy i walić głową w ścianę. Wiem, brzmi drastycznie ,ale niestety coś w mojej głowie stało się takiego, że reagowałam tak na wiele przykrych rzeczy. Niech ktoś napisze czy jest szansa by takie napady nie wracaly? Naprawdę byłam w szoku, bo od ponad roku nie przypominam żebym miała coś takiego. Przez to boję się wchodzić w związek czy zawierać przyjaźnie,bo prędzej czy później ludzie przy podobnych sytuacjach poznają moje oblicze... Czuję się jak wariatka
  2. buczu9200

    Opadam z sił

    Cześć wszystkim. Mam na imię Piotrek i mam 30 lat. Od okolo dziesięciu lat dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Pamiętam że zasłabłem kiedyś w sklepie jadąc na wakacje i kupując po drodze pieczywo. Od tego czasu zaczął się koszmar. Moje objawy występują jak parabola. Tydzień funkcjonuje normalnie a miesiąc umieram dzień w dzień. Nie chcę mi się nawet teraz wstawać rano i z tym walczyć. Moje objawy to: -wysoki puls i kołatanie serca -silne zawroty głowy -uczucie że tracę przytomność -wybuchy gniewu (bezsilność) -silne migreny -bóle pleców -brak energii I mnóstwo innych o różnym podłożu jak zalewanie potami, dretwienie rąk, szumy w uszach itd. Nie mam już siły z tym walczyć powiem wam szczerze. Przeszedłem operacje nosa i ablacje serca rok temu bo miałem migotanie przedsionków. Operacja ledwo się udała, chwilę wcześniej ojczym zmarł i go znalazłem co wywarło u mnie w głowie chore przeświadczenie o tym jak kruchy jest człowiek. W dodatku kolega niedawno sie powiesił który zawsze mnie wspierał. Od tego czasu boję się o swoje zdrowie tym bardziej że codziennie mam różne objawy. Tydzień temu miałem rezonans kręgosłupa i wyszła przepuklina i stenoza oraz lekki ucisk na rdzeń kręgowy. Lekarz od razu stwierdzam że czeka mnie operacja. Szpital sprawia że tracę zmysły dosłownie.. Straciłem pracę i ubezpieczenie bo urząd pracy nie przyjął zaświadczenia o hospitalizacji z powodu serca. Teraz jeszcze mój brat zaczął mieć problemy ze zdrowiem. Od kilku lat nie żyje, dosłownie walczę z każdym dniem. Rexetin brałem ale to była masakra teraz dostałem mozarin i też fatalnie było po nim i odstawiłem. W dodatku za trzy miesiące ma mi się urodzić dziecko. Nie wiem już co mam robić. Czy to nerwica czy może jakiś ucisk w kręgosłupie czy coś że tak źle się czuję. Wątpię że będę kiedyś taki sam jak chłopak z przed dziesięciu lat. Wyprawy w góry, jazda samochodem itp. (Obecnie nie jeżdżę nawet autem po mieście). Coraz częściej myślę o tym Panu w czarnym kapturze z kosą..
  3. Cześć, jestem Janek i jest to mój 1post na tym forum. chciałbym wam opowiedzieć o mojej dolegliwości i usłyszeć waszą opinie na ten temat, czy to może być nerwica, czy jednak coś mi dolega. Wszystko zaczęło się około półtora miesiąca temu, totalnie przypadkowo podczas podróży tramwajem Nagle ukłuło mnie w sercu, nastepnie szybko rozeszła się po mnie fala gorąca, natychmiastowe osłabienie z uczuciem że zemdleje, tachykardia, po około 15minutach przeszło. Od tego czasu co jakiś czas dalej zdarza mi się takie coś, jednak to nie jest najgorsze, od tego momentu moje tętno jest ciągle wysokie nieważne co robię, okolo 90-100 uderzeń na minutę, co jest dla mnie czymś nowym poniewaz pół życia borykałem się z niedoczynnością tarczycy i moje tętno oscylowało w okolicy 60/min. Dodatkowo, praktycznie codziennie i przez caly dzien mam wszelakiego rodzaju bóle, klatki, żołądka, jelit, niektóre są nagłe i ostre, niektóre przewlekłe powodujące dyskomfort. w ciągu dnia potrafi mnie boleć po kolei, losowo np. okolice lewej strony klatki piersiowej, potem prawa strona, potem żołądek pośrodku, a nastepnie po bokach. Kolejności są różne. Z reguły prowadze bezstresowy tryb życia, ale od momentu odkąd mam te dolegliwości mocno boję się o moje zdrowie, ciągle wyszukuje w internecie co może mi być, sprawdzam bardzo często puls palcami czy w ogólę żyję, martwię się że może to być coś powaznego. Najbliżsi mówią mi że to od nerwów, jednak tak jak mówię czuję, że nie mam czym się stresować, jednak te bóle uniemożliwiają mi funkcjonowanie, ponieważ czasem siedze i nic nie robię żeby " nie pogarszać" tego uczucia. Z góry dziękuje za wszystkie komentarze i liczę na waszą opinię.
  4. hei od dluzszego czasu nie radze sobie zupelnie z nerwica lekowa i natrectwami przychodzą z nikad jest ich milion nie chca odpuścić i wpadam w histerie, przez to wogule nie ogarniam zycia, a mam 21 lat i chciałabym zeby jescze bylo fajnie, chodzilam juz na terpaie te natrectwa zwiazen sa z moja osoba i wygladem wjec nie umiem sie od nich odciac bo to ja, cokolwiek zrobie to wraca do tego codzienne sytuacje mnir wykanczaja, byłam na terapaiach u psyhologow nie pomoglo:(((( moze ktos tu pomoze moze jakby dowiedziec sie skad to sie wzielo to by pomoglo ale niewiem jak ćwiczenia oddechowe i medytacje tyko pogarszaja sprawe, doslownie jak to przyjdzie nic nie moge zrobic a rownisczenie czuje ze jak nic nie zrobie to zwariuje, jak dowiedziec sie skad wziely sie natrectwa i dlaczego ale juz jak bylam w podstawuwce miewalam takie jazdy i jest tyko gorzej;( plsss pomozcie
  5. letnideszcz

    Fluanxol + Abilify

    Czy takie połączenie leków będzie bezpieczne? Mam przepisany Fluanxol na lęk który mam po Abilify (biore 7,5mg). Dodam że jestem osobą wrażliwą na leki. Fluanxol mam w dawce początkowej 0,5mg czyli najmniejszą. Potem mam brać 1mg.
  6. tet

    Nerwica lękowa

    Czym jest? Dominującą cechą tej "odmiany" nerwicy jest uporczywy i uogólniony lęk, który nie jest związany z sytuacjami zewnętrznymi. Odróżnia się go od strachu, który jest obawą przed jakimiś rzeczywistymi zagrożeniami, natomiast lęk to ustawiczne nieokreślone uczucie dyskomfortu, napięcia, niepokoju bez konkretnej przyczyny. Charakteryzuje się go jako „lęk wolno płynący”. Rozpoznanie tego zaburzenia ustala się na podstawie stwierdzenia, że objawy lękowe utrzymują się przynajmniej kilka tygodni, a zwykle kilka miesięcy. Na ich obraz kliniczny składają się: – obawy (o przyszłość, poczucie „że coś złego się stanie”); – napięcie mięśniowe (trudności w znalezieniu sobie miejsca, niezdolność do relaksu, napięciowe bóle głowy); – nadmierne pobudzenie układu wegetatywnego (przyspieszona czynność serca, pocenie się, uczucie dyskomfortu w nadbrzuszu). Rozpoznawanie uogólnionych zaburzeń lękowych jest trudne, ponieważ osoby nimi dotknięte często same nie zgłaszają tych dolegliwości, „przyzwyczajają się” do przewlekle występujących objawów i godzą ze stanem pewnego napięcia i lęku, gdyż od dzieciństwa były uważane za „wrażliwe”, „nerwowe”, „strachliwe”. Lęk występuje również pod postacią paniki lub powtarzających się i nagle pojawiających się ataków mocnego nasilonego przerażenia i niepokoju. Charakterystycznym objawem napadów paniki są nawracające ataki ciężkiego lęku, które – jako nie związane z żadną szczególną sytuacją lub zespołem okoliczności – nie są możliwe do przewidzenia. Lękowi towarzyszy przyspieszenie czynności serca, ból w klatce piersiowej, wrażenie duszenia się, zawroty głowy, poczucie obcości własnej osoby lub otoczenia. Często występuje wtórny strach przed umieraniem, utratą kontroli lub chorobą psychiczną (zwariowaniem). Źródła nerwicy często znajdują się w dzieciństwie chorego, kiedy to niewłaściwe metody wychowawcze, presje i oczekiwania wpłynęły na ukształtowanie niewłaściwych cech osobowości, uniemożliwiających samoakceptację i wykształcenie umiejętności adaptacyjnych. Mechanizmy wywołujące zaburzenia nerwicowe to wzajemne oddziaływanie trzech grup czynników: − predysponujących (biologiczne uwarunkowania, wadliwe metody wychowawcze, nieprawidłowe wzorce, zaburzone relacje), − wyzwalających (choroby, porażki i straty, trudności w pełnieniu ról społecznych, zahamowanie rozwoju osobowego, działanie pod presją), − podtrzymujących (korzyści z nerwicy) Bywa, że na skutek uczenia społecznego i procesów warunkowania ukształtowały się nieprawidłowe cechy osobowości i nieadekwatne postawy, np. bierność, zależność od innych, uległość, sztywność, egocencentryzm, lęk przed bliskością itd. Pojedyncze takie cechy nie stanowią patologii, ale predysponują, zwłaszcza gdy występują w określonych konfiguracjach, do wystąpienia konfliktów wewnętrznych powodujących nerwicę. Leczenie: Zaburzenia nerwicowe należą do najczęstszych objawów chorobowych, na które cierpią chorzy, zgłaszający się do lekarzy wszelkich specjalności. Rozpoznanie ich może sprawiać znaczne trudności, ponieważ pojedyncze, przemijające objawy nerwicowe są zjawiskiem powszechnym i naturalnym, zaburzenia nerwicowe są zwykle bagatelizowane. Preferowaną strategią leczenia nerwic jest stosowanie psychoterapii. Ponieważ jednak w wielu przypadkach jest ona niemożliwa lub nieskuteczna, należy dodatkowo wprowadzić farmakoterapię. Decyzja rozpoczęcia leczenia psychiatrycznego jest trudna dla wielu osób ze względów psychologicznych i społecznych jednak należy pamiętać, że lęk nie musi trwać wiecznie - nerwica jest uleczalna. Źródło: 1. Na podstawie "Zaburzenia nerwicowe" Andrzej Kokoszka 2. http://resmedica.pl/archiwum/ffxart1009.html
  7. Hejka, od jakiegoś czasu doskwierają mi silne natręctwa na tle religijnym. Okropne skrupuły, przez pewien okres czasu balam się nawet wziąć jakieś jedzenie z lodówki u babci bez pytania, bo bałam się, że to grzech. Panikowałam, bo pomyliłam się na kasie samoobsługowej ( co z tego, że przez tą pomyłkę zapłaciłam więcej, niż powinnam). Przypomniała mi się sytuacja z podstawówki, kiedy ktoś pożyczył mi kilkadziesiąt groszy, bo brakowało mi do biletu, a ja nie oddałam itd No ale do rzeczy, obecnie mam fazę na obietnice Bogu. Co chwila mam w głowie nową obietnice, im bardziej nie chce jej spełniać, tym myśli są bardziej natrętne. No i potem mam takie myśli, że jak coś zrobię, to ta natrętna obietnica będzie nieważna. Czasami te rzeczy są irracjonalne, ale nie potrafię tych myśli powstrzymać, ostatecznie staram się spełnić ten warunek i jak się nie uda to panikuje. No bo ja nie chce żeby była ważna. Nie wiem, czy się z tego spowiadać i nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
  8. Od dłuższego czasu trzęsą mi się ręce u ciało a szczególnie jak chodzę jak się położę to ustają czesiebia czy to jest nerwica
  9. Witam, Mam problem natręctwami oraz zaburzony obraz ciała. Problem jest od około 20 lat, ale są momenty tak jak teraz w których to się tak nasila że nie mogę funkcjonować, w ogóle funkcjonować. Wszystko z zewnątrz wygląda świetnie, mam pracę, dziecko zdrowe i super żonę. Poza tym wiele osób uważa, że jestem przystojny i nie widzi żadnego problemu z moim wyglądem oraz zdrowiem. Problem zaczął się dawno temu, w czasach gimnazjum, byłem bardzo chudy, wycofany nieśmiały, przez słabe zęby również praktycznie się nie śmiałem, zacząłem się przeglądać w lustrze. I tak pozostał do dzisiaj... Na początku przeglądałem się z względu na to że byłem chudy, następnie przeglądałem się z wględu na moją wadę postawę (mam krzywy kręgosłup oraz garbię się, szyję mam wysuniętą do przodu). Ja to widzę, oraz fizjoterapeuci. Do tego pojawia się ból kręgosłupa, mam napięte mieśnie, co dodatkowo powoduje że się nakręcam. To całkowicie rujnuje mi życie, mam z tego powodu natręctwa i zachowania obsesyjne, lęki. Najgorsze jest w tym, że mam lęki przed założeniem koszulki - po domu chodzę zawsze bez koszulki, w koszulce czuje się jak dziwolog, ciągle ją poprawiam, jednym słowem dramat. Cały czas analizuje jak mi się kręgosłup układa, czy się nie garbię, jak wyglądam. Wszystkie sygnały z ciała np. wiadomość że mam zwyrodnienie kolana, tak na mnie zadziała ze wszystkie demony przeszłości wróciły. Wszystkie negatywne informację związane z moim wyglądem, układem ruchu są dla mnie koszmarem. Nawet jak ktoś mowi mi pozytywne informacje na temat mojego ciała, to do mnie to nie dociera. Wszystko jest zero jedynkowe, albo idealne albo do bani. Skoro moje ciała nie jest idealne to jest do bani. Porównuje się do innych, cały czas patrzę na postawy ciała, na plecy innych, i nawet kiedy widzę ze ktoś ma gorzej to i tak nie przyjmuje tego do wiadomości, bo porównuje się do lepszych. I to wszystko w kulcie ideału, stereotypu, bo sam jestem trenerem piłki nożnej i nauczyciele WF-u więc powinienem być zdrów jak ryba. Chodzę od lekarza do lekarza, każdy sygnał który od nich otrzymuje jest dla mnie jak piorun. Wszystko przyjmuje do siebie analizuje. Nie mogę normalnie funkcjonować. Żeby Was nie skłamać to na lekarzy wydałem kilkadziesiąt tysięcy złotych, byłem u 100 specjalistów. Nie mogę się pogodzić, że mam krzywy kręgosłup, zwyrodniałe kolano i biodro, ciągle o tym myślę. Nie mogę znieść swojej postawy ciała. Jest to w mojej głowie, bo nikt inny o mnie tak nie myśli. Dużo osób uważa, że jestem wysportowany i okazem zdrowia. A ja nie funkcjonuje, mam depresję, dysmorfobobie, zaburzonie oceny ciała. Chodzę na psychoterapię, która mi nie pomaga, biorę leki i jest mega słabo. Mogę tak pisać i pisać, bo problem jest wielowymiarowy. W związku z tym czy możecie polecić świetnego psychologa, który zajmuje się przede wszystkim takimi zaburzeniami? Dużej tak nie dam rady, bo to mnie przerasta.
  10. Cześć, mam 23 lata, od paru lat zdarzają mi się napady lękowe( konkretnie nerwice żołądka). Występują czasami przez 2-3 miesiące, a potem ustają. Mam wrażenie, że im mniej wiedziałam o tym schorzeniu to łatwiej było mi z nim żyć. Moje ataki atakują głównie w układ pokarmowy, biegunki, mdłości bardzo mocne, ale raczej bez wymiotów. Występuje również kołatanie serca. Tutaj chyba mogę śmiało przyznać, że rozwinęła mi się fobia przed wymiotowaniem, to brzmi aż śmiesznie, ale to prawie dla mnie uczucie jakbym umierała, gdy dopada mnie taki stan, gdy mi "niedobrze". Mam wrażenie, że ten cały strach zainicjowała grypa żołądkowa, którą przeszłam jako dziecko... w każdym bądź razie, nie muszę chyba pisać jak bardzo takie napady niszczą życie, towarzyskie szczególnie. Pierwszy raz mam taki okres w życiu, że jestem bezsilna, ten okres napadów trwa u mnie już 3 miesiąc, a czuje się coraz gorzej. Na początku poszłam się przebadać pod kątem żołądka, jelit, ogólna morfologia, szczerze liczyłam, że to może tym razem nie nerwy ale niestety, wszystko w normie...(jakkolwiek to brzmi) dostałam propranolol, hydroksyzyne. Byłam u psychiatry, dostałam SSRI Zoloft, a doraźnie Zomiren. Po zolofcie miałam przez 4 tyg mdłości, bolała mnie głowa, a co najgorsze to wzrok mi się całkiem rozmywał... musiałam przerwać, a przy tym wszystkim wyrobiłam sobie kolejną fobie, że po takich lekach będę wiecznie chodzić głodna bo cały dzień nie mogę nic przełknąć We wtorek ide na kolejną wizytę i opowiem o problemie. Ale kochani, jestem już na skraju załamania, czy jest tutaj ktoś, kto może wyszedł z tego i opowie o tej drodze? Też mierzył się z nerwicą żołądka? Może mi coś polecić? domowe/własne sposoby? Naprawdę przyjmę każdą poradę, najbardziej na świecie chce żeby wszystko wróciło do normy Z góry dziękuję za "wysłuchanie" i jakiś odzew.
  11. Cześć. Mam 16 lat i właśnie mam wakacje. Zostało mi ich 2 tygodnie. Piszę tu bo od jakiegoś czasu dręczą mnie okropne wyrzuty sumienia. Że nic nie robię, że marnuję czas. W czasie roku szkolnego dużo się uczyłam, miałam dobre oceny. Wiele spraw niezwiązanych ze szkoła odkładałam ,,na wakacje". Bo wtedy będę miała tyle wolnego czasu. I przyszły te wakacje a ja mam wrażenie że nic nie robię. Wakacje spędzam w domu z ogrodem, z babcią na emeryturze i dwoma młodszymi braćmi. Staram się analizować co robię w ciągu dnia i nie mam pojęcia na co marnuje czas. Sen - raczej nie bo wstaję wcześnie i nie leżę w łóżku. Może to przez internet i telewizję. W ciągu dnia pomagam również babci. Nie są to ciężkie prace takie ,,przynieś, wynieś, pozamiataj", więc to też nie zabiera dużo czasu. Ze znajomymi spotkałam się tylko kilka razy, tak to siedzę w domu. Jak na razie zaczęłam się powoli uczyć do matury i szydełkować. I nie mogę się nadziwić z jakim trudem przychodzi mi 2h nauki dziennie. W szkole przecież uczyłam się dużo więcej i dawałam radę. Raz w tygodniu chodzę też na nauke tenisa bo w moim mieście to za darmo i to mnie jeszcze jakoś podnosi na duchu. Najbardziej bym chciała zarabiać swoje pieniądze. Widziałam ogłoszenie że szukają kogoś do ulotek. Przemogłam nieśmiałość i zadzwoniłam. Wzięli mój numer i powiedzieli ze zadzwonią jak będą kogoś potrzebować. Do teraz nie ma odzewu, ale bardzo z tego powodu nie rozpaczam. Jestem zadowolona z siebie że w ogóle tam zadzwoniłam. Chodziłam do sąsiadów i pytałam czy nie potrzebują pomocy domowej. Z uśmiechem mówili że już kogoś mają. Myślałam też o rękodziele ale nie potrafię się za to zabrać. Wiem że w roku szkolnym dobrabianie będzie bardzo trudne, w wakacje jest na to czas. Prawie codzienni wieczorem mam okropne wyrzuty sumienia że tego dnia nic nie zrobiłam, że zmarnowałam czas. Planuję też, robie listę w telefonie rzeczy do zrobienia na następny dzień i obiecuję sobie że jutro będzie inaczej. Ale nic z tego nie wychodzi. Jestem z natury perfekcjonistką i świadomość marnotrawstwa mnie dobija. Nie potrafię się zrelaksować, wypocząć np. leżąc na słońcu i nic nie robiąc. Ciągle mam z tyłu głowy że minęło już tyle czasu, a ja nic nie zrobiłam. Sama nie wiem gdzie jest problem. Czy ja jestem po prostu leniwa i niezorganizowana? Czy coś robię źle? Źle planuję? Czy gdybym naprawdę miała produktywny dzień i widziała efekty mojej pracy to wieczorem nie męczyłyby mnie te paraliżujące wyrzuty sumienia? Czy może ja mam jakąś obsesję, nerwicę wakacyjną? Pamiętam ze w ubiegłego wakacje też coś podobnego miałam. W roku szkolnym jakoś zelżało. Czasami byłam zła na siebie ze spędziłam wieczór na serialu ale to nie była w takiej skali jak teraz. Teraz bywa tak że mam ochotę wyć z rozpaczy. Nienawidzę siebie za to jaka jestem leniwa, za to że tak mało robię. Z jednej strony boję się początku szkoły bo wtedy w ogóle nie będę miała czasu, a z drugiej na to czekam bo przynajmniej będę widziała swoje oceny, notatki i będę widziała że jednak cos ze swoim życiem robię. Czy ktoś z was doświadczał czegoś takiego? Będę wdzięczna za wszystkie komentarze.
  12. Rozpisałam się, ale mam nadzieję, że ktoś dotrwa do końca :) Od zawsze miałam tendencję do wymyślania w głowie różnych historii. Zwykle były to jednak takie opowieści, które wymyśla też wiele moich rówieśników, to znaczy marzenie o sytuacjach, które nie mają szans przydarzyć się w rzeczywistości, a w których ja brałabym udział, najczęściej miało to związek z tymi, w których byłam wtedy zakochana. Odkąd jednak pojechałam na studia i z powodu nieznalezienia zbyt wielu znajomych stałam się bardziej samotna, bo z przyjaciółkami miałam kontakt głównie przez telefon, w mojej głowie pojawiły się historie, w których mnie w ogóle nie było, główną bohaterką była osoba całkowicie zmyślona, większość bohaterów również, niektóre były osobami znanymi publicznie, którym wymyślałam różnego rodzaju koleje życia, trochę opierając się na tym, co jest o nich naprawdę wiadome, a czasem nie. Dodajmy, że od liceum pojawiło się we mnie dziwne zafascynowanie dojrzałymi kobietami, które w szkole objawiało się zakochaniem w nauczycielce, na studiach stało się zakochaniem w pewnej osobie publicznej, po kilku miesiącach ta osoba zmieniła się, ale nadal jest to dojrzała kobieta. Podejrzewam, że ma to związek z moją toksyczną matką, w której nie widzę wzoru, której to ja musiałam zawsze matkować, mediować w jej kłótniach z rodziną, wysłuchiwać, a kiedy dorosłam dawać jej rady, mówić co robi źle, tłumaczyć ją przed rodziną, a w podzięce jedyne co otrzymuję to naprzemienne obelgi, wyrzuty, z rzadka komplementy, kiedy ma wyrzuty sumienia, ale ja nie potrafię w nie wtedy uwierzyć, bo wiem, że za chwilę znowu może spowodować awanturę. Po pół roku studiów nastała pandemia, wróciłam do rodzinnego domu i tam spędziłam ponad rok. Wtedy tworzenie historii nasiliło się i to mocno, najbardziej w okresie zimowym i trwa aż do teraz. Potrafiłam spędzać czas bardzo długo chodząc po piętrze tam i z powrotem w głowie przeżywając historię obcych mi osób niczym serial. Chciałam odciąć się od nerwowej atmosfery panującej w domu, epidemii, mojego brania odpowiedzialności za matkę. Doszłam do takiego punktu, że gdy nie jestem skupiona na jakiejś czynności lub rozmowie z kimś włącza mi się od razu automatycznie tryb tego alternatywnego świata, tej alternatywnej historii. W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać w tym pewien problem i zaczęłam tę historię spisywać, aby pozbyć jej się z mojej głowy. Tak powstała prawie trzystustronicowa książka, a po niej jeszcze jej przerobiona wersja, a na koniec kolejna, bo ta historia cały czas ewoluuje, nie zmienia się tylko główna bohaterka, która na początku wydawała mi się całkowicie obca - jest kobietą po czterdziestce, posiadającą rodzinę, wnuki, wygadaną, pewną siebie i niesamowicie piękną; ale teraz widzę, że tak naprawdę są w niej pewne cechy, które mam i ja tj. kompleks matki, wrażliwość, strach przed samotnością a jednocześnie te cechy, które ja chciałabym mieć. W dwóch pierwszych wersjach historia doszła do końca, a więc bohaterka zestarzała się i zmarła, ale nie zakończyło to epopei w mojej głowie. Cały czas rozbudowuję środek tej historii, a więc jej wiek średni i robię to nieświadomie. Ostatnią wersję historii spisałam w czerwcu, a już mogłaby być ona zaktualizowana. Kolejnym niepokojącym objawem jest moje zafascynowanie dojrzałymi kobietami. Obecnie bardzo podoba mi się pewna kobieta ze świata publicznego. I to nie, że po prostu z wyglądu, ale wyczytałam chyba wszystko co da się na temat jej życia i wplotłam ją jako bohaterkę do mojej historyjki wyobrażając sobie różne wydarzenia z jej życia na podstawie tego, czego się o niej dowiedziałam. Do tego za każdym razem, kiedy jest mi smutno, źle i samotnie, włączam sobie filmiki z nią w internecie i słuchając jej głosu, widząc jej uśmiech, czuję takie dziwne ciepło, które mnie ogarnia. Jest to jakaś bańka, jak to nazwałam - kiedy inne rzeczy w świecie są takie paskudne i szare, to ona zawsze będzie tak samo piękna, tak samo elegancka, tak samo urocza. To chore, wiem. Od jakiegoś czasu podejrzewam u siebie właśnie nerwicę lękową. Od czasu jesiennej fali pandemii narastają we mnie lęki różnej maści. Dochodziło już do tego, że stresowałam się nie tylko jakąś sytuacją, ale też samym faktem, że mam w sobie lęki i to tak się zapętlało. Wielokrotnie miałam objawy somatyczne takie jak bóle mięśni, kończyn, uczucie słabości czy zawroty głowy. I właśnie zawsze uciekałam do tego w ten wymyślony alternatywny świat. Przedwczoraj doznałam dziwnego epizodu odrealnienia, co jak dzisiaj wyczytałam jest właśnie objawem nerwicy. Stałam na przejściu dla pieszych, a wszystko co działo się wokół mnie wydawało się być poza mną. Ludzie, auta, budynki wydały mi się obce niczym w jakimś śnie i to, co ja robiłam też było jakby nie moje. Dokładnie tak, jak czułam się kiedy robiłam coś w prawdziwym śnie. Wczoraj to uczucie pojawiło się znowu, kiedy wracałam wieczorem do domu. Niby wiedziałam, że to poczucie odrealnienia jest fałszywe i ten świat jest prawdziwy, ale jednocześnie było to bardzo dziwne. Boję się, że niedługo odkleję się za bardzo. Chciałabym znaleźć inny sposób na odreagowanie, a nie taki wydający mi się psychiczny i po prostu chory. Mam wyrzuty sumienia, że taka jestem. Chciałabym naprawdę przeżywać coś pięknego w życiu, a nie tylko wyobrażać sobie jakieś okropne historie o kobietach. Nie jestem lesbijką, wiem o tym, bo bardzo pragnę założyć rodzinę, mieć dzieci, a do tego pocałunki czy przytulenia (bo do niczego więcej nigdy nie doszło) ze strony mężczyzn sprawiały mi przyjemność (okay, raz durzyłam się w jednej koleżance i nawet kilka razy po alkoholu miałam wielką ochotę ją pocałować kiedy się przytulałyśmy albo tańczyłyśmy ale to wszystko) więc nie wiem skąd u mnie ta narastająca fascynacja kobietami i tworzenie o nich historii - bo w tych moich alternatywnych światach relacje heteroseksualne są bardzo marginalne, głównymi wątkami są właśnie relacje safickie. Nie wiem, czy to wynika z moich problemów z matką i niedoświadczenia od niej wystarczającej bliskości a wręcz nerwów, wyzwisk i stresu? Martwię się o siebie i swoją psychikę (też o matkę za którą czuję się wiecznie odpowiedzialna), a także jako że jestem osobą wierzącą mam co jakiś czas wyrzuty sumienia też z tego powodu, że takimi myślami grzeszę. Od jakiegoś czasu matka wypomina mi, że nie nie przyjmuję Eucharystii, ale nie czuję się gotowa pójść do spowiedzi i wyznać przed księdzem, że mam takie myśli o kobietach, a jeśli w pełni nie wyznam swoich grzechów to to przecież nie ma sensu. Dodatkowo cały czas boję się jak będzie wyglądał świat, że znowu zamkną nas w domach i będę jeszcze bardziej samotna niż teraz. Boję się też zostawać w domu, ale równocześnie obawiam się wyprowadzać, bo boję się zostawiać matki samej
  13. Dzień dobry. Rok temu zostały u mnie zdiagnozowane zaburzenia lękowe (lęk napadowy/lęk paniczny) jestem aktualnie na lekach; mozarin i pregabalin Zentiva. Dostałam również skierowanie od psychiatry do psychologa bo stwierdził że potrzebuje terapii jednak po 3 wizytach poznawczych psycholog stwierdził że nie widzi podstaw do skierowania mnie na terapię. Mam teraz mętlik w głowie. Co robić? Szukać innego psychologa czy rzeczywiście tego nie potrzebuje?
  14. Dzień dobry, dobry wieczór... Dziękuję, że tu zajrzałeś/aś, chciałem się z Wami przywitać i powiedzieć parę słów o mojej historii i tym dlaczego wybrałem taki nick. Tak więc zacznę od nicku Psycholog też człowiek - tak jestem z wykształcenia psychologiem, pracuje zawodowo, ale przede wszystkim jestem człowiekiem, który jak Wy ma różne problemy w życiu. Skoro już jesteśmy przy problemie to ja Wam napiszę krótko o swoim, podejrzewam u siebie nerwicę lękową albo nerwice wegetatywną. Ot taki chichot losu, który skłonił mnie do tego aby zostać członkiem naszego forum. Jak dotarłeś/aś do tego miejsca to teraz kilka szczegółów dotyczących moich przypuszczeń. Wszystko zaczęło się po łagodnym przejściu Covid w marcu 2022 roku. Objawy jak przy zapaleniu zatok, ale prawdziwa jazda zaczęła się jakieś 3 tygodnie po ozdrowieniu. Najpierw była to czerwona twarz i pieczenie skóry na niej, po paru dniach ustąpiły zostawiając tylko czerwone placki na uszach, ale i ten objaw ustąpił po 2 tygodniach. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy... nic bardziej mylnego. Po około 3 tygodniach zaczęły pojawiać się palenia i kłucia stóp (parestezje). Myślałam, że to od butów dopóki nie zaczęła mrowieć mi twarz i dłonie. Dołączyły się zaburzenia snu, wybudzenia w nocy zalany potem i z koniecznością szybkiego wypróżnienia. Od około 3 tygodni do moich "prześladowców" dołączyły szumy, dzwonienia w uszach. Objawy te wywołują u mnie duży lęk i niepokój. Zacząłem więc robić różnego rodzaju badania z krwi, USG Doppler, wizyta u endokrynologa i neurologa. Endo rzuca hasło tężyczka utajona, neurolog stan po Covid a ja w końcu nie wiem nic, bo objawy są jakby cykliczne 2 dni dokuczania i około 2 dni względnego spokoju, powrotu do zdrowia i chęci do działania. Mijają 2 dni normalnego życia, przychodzi noc usypiam i ok godz 1 lub 2 wybudzają mnie moi "kaci" i tak o to jestem tu z Wami. Chętnie posłucham Waszych historii, a może ktoś ma podobne objawy jak ja i zechce podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Wygląda na to, że zostanę tu na dłużej. Życzę Wam dobrego dnia, pozytywnego nastawienia i słonka. Pozdrawiam
  15. Cześć Zmagam się z nerwicą natręctw co wiąże się z długim myciem rąk prysznicem, sprzątaniem. Niedawno się wyprowadziłam od rodziców i dostałam mega duży rachunek - niedopłata za wodę. Nigdy nie interesowałam się tym ile m3 wody mam w czynszu więc to moja wina ale nie przypuszczałam że niedopłata będzie tak duża- 3000 zł. Chciałam się spytać czy może ktoś też odczuł takie skutki nerwicy? Ja mam 4m3 wody na miesiąc i teraz juz sprawdzam i liczę te wodę i dziennie jak się pilnuję zużywam 100 l wody ale muszę sie pilnować. Nie mogę na przykład wziąć normalnego nawet 10 min prysznica gdzie leci woda. Zakrecam wode na czas namydlania sie. Szukam trochę porady bo pytałam znajomych i mówią że starcza im taka ilość wody na miesiąc. Niektórzy zużywają nawet mniej a mieszkają w 2 osoby. Zastanawiam się czy to normalne czy może jak na złość moje wodomierze źle działają, jednak próbowałam sprawdzić (lałam wodę do wiadra i patrzyłam ile litrów, patrzyłam czy przez noc nie ubywa ) I wydaje się że wszystko jest ok. Jest mi ciężko i dlatego mam pytanie czy może Wam też się to przydarzyło, czy uważacie że to są normalne ilości a może nie. Z góry dziękuję
  16. Matex91

    Nerwica serca

    Witam z nerwica/ depresja zmagam się już kilka lat myślę że idę terapeutycznie do przodu. W ubiegłym roku odstawiłem cital i próbowałem odstawić sulpiryd 100 mg. No i wtedy zaczęła się nerwica serca czyli przyspieszony puls i nierówne bicie serca arytmia. Zawsze było to samo odstawiałem lek i po tygodniu problemy z sercem. Byłem u kardiologia miałem holter itp i niby ok. Dzisiaj biorę sulpiryd 200 mg i mimo to że staram się nie denerwować to w sytuacjach mocno stresujących bicie serca i arytmia przyspiesza do tego stopnia że poprostu czuje serce w klatce. Nie wiem co mam robić sulpiryd mnie zamula a i tak nie do końca mi pomaga mówię tu też o obniżonym nastroju. Mam wrażenie że uzależniłem się od tego leku bo wcześniej tak nie miałem. Lekarza mam na NFZ więc jest kiepski planuje iść prywatnie żeby może zmienić leki bo nie do końca jestem zadowolony z działania sulpirydu a ze względu na serce muszę to brać. Pytanie moje brzmi czy ktoś miał podobna sytuację i jak sobie poradził. Drugie pytanie jakim lekiem można zastąpić sulpiryd żeby działał przeciwlękowo i antydepresyjne raczej nie chce już wracać do ssri bo odstawiłem już w sumie 1.5 roku temu. Dzięki za uwagę i pozdrawiam
  17. Od 2019 roku leczyłam się lekiem przeciwdepresyjnym rexetin na nerwicę lękową i depresje, odstawiłam miesiąc temu bo czułam się już rewelacyjnie, niestety... Objawy wróciły, a razem z nimi wkręcam sobie że moge mieć depresje lekooporną i ogarnia mnie straszny lęk, nie wiem jak sobie z tym poradzić, proszę o jakieś rady, z góry dziękuję
  18. Widziałam już tu kilka tematów na ten temat, ale żadnych podobnych do mojego problemu. Otóż od ok. ponad miesiąca zaczęłam odczuwać bóle w prawej stronie brzucha w okolicach pachwiny i pępka. Pierwsze co mi przyszło na myśl to wyrostek albo jajnik. Poszłam do ginekologa, ginekolog po badaniu USG wykluczył problemy z macicą i jajnikami, po uciskaniu brzucha po prawej stronie i brak reakcji z mojej strony wykluczył też wyrostek. Bóle jednak się nasilały i przeniosły się w góre brzucha pod żebrem, więc udałam się do lekarza rodzinnego, który po badaniu moczu i USG jamy brzusznej stwierdził kamice nerkową i dał mi skierowanie do szpitala na urologię. Na urologi pobrano mi krew i oddałam ponownie mocz do badania, i ponownie USG jamy brzusznej. Lekarz w szpitalu potwierdził kamień w nerce, ale dla pewności wysłał mnie jeszcze na tomografię komputerową, bo podzieliłam się z nim moimi obawami że może być to wyrostek. Na tomografii komputerowej wszystko w normie, okazało się że mam w jelitach kamienie kałowe i to prawdopodobnie one wywołują bóle. Zatrzymano mnie na noc na obserwacji i dano coś do picia na przeczyszczenie i wypuszczono do domu. Bóle brzucha pod żebrem z prawej strony ustąpiły po kilku dniach od wizyty w szpitalu, ale znowu przeniosły się na dolny odcinek brzucha, ból koncentruje się w pachwinie, promieniuje na biodro i udo. Byłam dzisiaj znowu u rodzinnego z wypisem ze szpitala i powiedziałam mu że być może jakoś przeoczyli na tomografii ten wyrostek bo znowu mnie boli na dole brzucha, to powiedział że na tomografii rzadko co da się coś przeoczyć i że promieniowanie bólu leży po stronie jelita i przepisał coś nowego na przeczyszczenie. Sama już nie wiem czy niepotrzebnie sobie wmawiam ten wyrostek czy może faktycznie mam się czego obawiać. Dodam że od razu po wyjściu ze szpitala naczytałam się że kamienie kałowe mogą przyczynić się do zapalenia wyrostka i może na tomografii jeszcze nie było stanu zapalnego a teraz się mógł nasilić? Między pobytem w szpitalu a dniem dzisiejszym mija równy tydzień. Nie wiem już czy to moja nerwica płata mi figle, czy depresja się znowu nasiliła bo mam ostatnio w życiu gorszy okres czy może nabawiłam się hipochondrii?
  19. Witam około miesiąc temu miałem takie zdarzenie w pracy mianowicie, zrobiło mi się słabo,serce tak jak by mi się zatrzymało zacząłem odczuwać dziwny lęk i nie pokój męczyłem się z tym jakiś czas myślałem że to przejdzie samo, jednak doszły do tego jak by zawroty głowy które są w tym najgorsze takie uczucie jak bym był lekko pijany trudno to opisać czasami jest tak ze czuje sie normalnie i na raz mnie weźmie taki stan jak by te zawroty głowy to były jak by takie napady budziłem się w nocy i właśnie tak jak bym się czymś przejmował lub bał się czegoś, byłem u lekarza rodzinnego zrobiłem morfologie krwi badania na cukier na elektrolity a także EKG serca wszystko wyszło okej serce lekko wolniej bije ale lekarz mówił że wszystko w normie mam krople na sercowe przepisane i stwierdził lekarz że to nerwica lękowe przepisał mi CITOBAX 10mg czuje lekką poprawę i tabletki ma noc VALIDOL mam zażywać CITOBAX 1 dziennie i zobaczymy czy to wszystko ustąpi czy te wszystkie objawy mogą być od nerwicy dodam że mam jeszcze czasami jak by ucisk głowy raz w klatce piersiowej ucisk miałem ale najgorsze te zawroty i trochę jak by mnie słońce drażniło i widział bym bardziej jaskrawie jak normalnie dodam że wcześniej byłem bardzo nerwowy jak coś robiłem itp teraz już tak nie jest i nie miałem nigdy problemów z czymś takim może ktoś powiedzieć czy to może być nerwica ?
  20. Witam wszystkich użytkowników forum. Mam 17 lat. Zacznę od historii mojego zaburzenia. Był Rok 2018, żyłem normalnie z wyjątkiem nękania mnie w szkole i tików nerwowych (które nadal mam). Pod koniec tamtego roku po długiej walce z cukrzycą umarł mi dziadek, było mi z tego powodu ciężko, tiki nasiliły się do tego stopnia że już nie mogłem wytrzymać, więc zdecydowałem z rodzicami że pojedziemy do neurologa by ten zalecił mi jakieś leki. Przepisał mi haloperidol (wtedy jeszcze nie wiedziałem że to taki syf). Brałem ten lęk przez kilka dni. Pewnego dnia wyszedłem do kolegów i trochę wypiłem. Nie byłem świadom że z takimi lekami może się to skończyć tragicznie. Wszystko było ok aż do momentu gdy zrobiłem się cały blady, oblały mnie zimne poty zacząłem mieć mdłości, strasznie wysoki puls i depresję oddechową. Na szczęście jakoś to przeżyłem ale byłem blisko przekręcęnia się, prawie się udusiłem. Na drugi dzień było już w porządku lecz kilka dni później gdy poszedłem do szkoły zrobiło mi się niedobrze. Zaczęło mi się kręcić w głowie, miałem mdłości, musiałem się zwolnić bo nie wytrzymałbym. Wkoncu trafiłem do szpitala. Bardzo to przeżyłem ponieważ miałem leki wywołane tym lękiem i nie lubię szpitali. Po powrocie do domu wydawało się ze jest względnie normalnie lecz budziłem się już kilka dni z rzędu taki "nie swój" i zaczęła się cała paleta objawów: strach, lęk, płacz, derealizacja, depersonalizacja, dziwne uczucie w głowie, mimowolne wyobrażenia jakichś miejsc, sytuacji, natręctwa, mdłości, bezsenność, budzenie się w nocy i koszmary, wkręcanie sobie schizofrenii, zawałów, wylewów itp. Pojechałem z rodzicami do psychiatry. Lekarz powiedział że mam nerwicę i przepisał mi Asertin 50 (sertralina) zacząłem go brać i po kilku tygodniach zauważyłem poprawę lecz do normy wszystko wróciło dopiero po 3 miesiącach. I tak przez ten czas było już dobrze poza małymi wkrętami i hipochondrią. Aż do teraz. Musiałem mieć zabieg w szpitalu i bardzo to przeżyłem, zacząłem sobie wkręcać to że po wyjściu powtórzy się to samo. Dodatkowo zabieg był pod narkozą więc musiałem się zmierzyć że swoim największym lękiem (mam somnifobie która od czasu do czasu powraca) No i po powrocie do domu zaczął się płacz, lęk, derealizacja, depersonalizacja. Teraz gdy minęło od tego ponad 2 tygodnie czuje się jak nie czułem się chyba nigdy. Znowu zacząłem sobie wkręcać schizofrenie, boję się że zwariuje, ciągle mi się coś wyobraża i te wyobrażenia są jak z horroru, straszne i dziwne, w mojej wyobraźni czuje się jakbym był naćpany, coś w tym stylu, jakby śnił mi się koszmar tylko że ze świadomością. Takze odczuwanie świata się u mnie zmieniło. Świat też jest taki szary mroczny, i dziwny, jak z horroru, czuje się po prostu jakbym był z innego świata, jakbym zaczął nowe gorsze życie, to wszystko wydaje mi się liluzją, jakby świat był wymyślony, mam poczucie że już nie ma ratunku, odwrotu. Mam Również poczucie że żyje we własnym świecie, że żyje w świecie wyobraźni bardziej niż w realnym. Mam także wrażenie jakbym miał odlecieć, wyjść z ciała, przenieść się gdzieś. Jakbym miał wejść w inny stan świadomośći. Bardzo się tego boję i nakręcam się że będzie gorzej i wkoncu stracę kontakt ze światem. Nie mogę uwierzyć że to może być tylko nerwica, bo pomimo że tak się czuję myślę logicznie, nie mam urojen ani halucynacji i nie mówię od rzeczy. Mam wrażenie że już gdy doświadczyłem takiego stanu nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Jak się czymś zajmę to jest trochę lepiej lecz później znowu sobie o tym przypominam. Czy jest możliwość że rozwija mi się psychoza lub mam początek schizofreni? Bo tak się czuję że nawet nie wyobrażałem sobie ze tak można. Moja wyobraźnia jest tak silna że boję się że przejdę w inny stan świadomości, że dostanę jakiegoś stuporu dysocjacyjnego. Sprawę pogarsza tylko fakt że ciągle się zastanawiam co mi jest i się tego boję, nie mogę tego zrozumieć. Leki biorę nadal. Miał ktoś lub ma takie objawy? Proszę doradźcie jak uspokoic moja wyobraźnię
  21. Cześć, ostatnio ciągną się za mną myśli, że może mam dziecko z prostytutką, ale o tym nie wiem. Miałem w przeszłości spotkania z prostytutkami, ale wszystkie były w zabezpieczeniu więc szansa chyba niewielka na ciążę. To jest trochę podobnie jak ktoś uprawia jednorazowy seks z osobą przypadkowa gdzieś poznaną Taka osoba teoretycznie też mogłaby mieć takie wątpliwości, a nawet większe bo chyba prostytutki lepiej się zabezpieczają. Przechodząc do sedna to zastanawianie się nad tym chyba nie ma sensu? Ponadto pewnie połowa mężczyzn mogłaby mieć takie rozkminy, ale nie analizują tego.
  22. Od jakiegoś czasu boję się brać leki, nawet jeśli nie są one ryzykowne, czytam wnikliwie ulotki i najmniejsza wątpliwość sprawia, że nie wezmę leku. To pewnie od podejrzewanej u mnie nerwicy lękowej, która sprawia, że odczuwam lęk wobec najmniejszej rzeczy i nie tylko. Jestem ciekawa czy ktoś z was też tak ma i czy macie jakieś sposoby żeby jednak wziąć lek mimo dużego lęku
  23. Betixa

    Leki od internisty

    Poszłam do internisty z następującymi objawami: •trudności z oddychaniem •osłabienie •dyskomfort w okolicach m.in. klatki piersiowej, szyi, brody •flegma •kaszel, kichanie •kłucie w ramieniu lewej ręki •zaparcia, czasem biegunki •problemy ze snem •zgaga, czasem czkawka, odbijanie, rzadko cofanie się •brak energii •lęk, niepokój, czasem panika •rozdrażnienie •trudności z koncentracją •pogorszona pamięć •trudności w myśleniu •niskie poczucie własnej wartości •zmniejszony apetyt •częsty smutek •pesymizm •drżenie, kołatanie serca w stresie •brak przyjemności z tego co kiedyś sprawiało radość •trudność w wykonywaniu zadań •czasami lekkie uczucie jakbym nie była w swoim ciele, gdy wtedy dotykam np. swojej ręki to trochę mam wrażenie jakbym nie dotykała siebie •rzadko trudności z przełykaniem śliny •uczucie pustki w głowie, niemożność ubrania w słowa tego co chcę wyrazić, trudność w adekwatnym nazywaniu tego co czuję, wątpienie w siebie •lęk i wstyd w sytuacjach społecznych •unikanie sytuacji społecznych •zamartwianie się sytuacjami społecznymi Bardzo możliwe, że któryś z tych objawów źle nazwałam albo że któreś dolegliwości pominęłam. Wręczyłam pani doktor kartkę z wypisanymi tymi objawami, ale chyba nie przeczytała wszystkiego, no i pokazałam niektóre dotychczasowe wyniki badań, wspomniałam też że lekarze u których jak dotąd byłam nic nie stwierdzili (laryngolog, pulmonolog, alergolog) i że w lutym będę miała pierwszą wizytę u psychiatry na NFZ (na to stwierdziła, że powinnam iść prywatnie, tylko że mnie stać minimum na jedną, pisałam o tym w innym wątku). Stwierdziła że nie jestem chora i że dolegliwości mam od psychiki. Przepisała mi Texibax (1 raz dziennie rano), Validol (brać tylko w momencie ataku duszności, ale ja mam często takie momenty że nie mogę wziąć oddechu, więc pewnie będę przyjmować ten lek przynajmniej raz dziennie) i Hydroxyzinum Adamed (1 raz rano i 2 tabletki na noc). Jednak przeczytałam w internecie że nie można stosować Validolu gdy ma się zgagę/refluks oraz z innymi lekami uspokajającymi, czyli wygląda na to, że ja go nie mogę brać, skoro miewam dość często zgagę oraz został mi też zapisany Hydroxyzinum? Dlaczego taka kombinacja leków została mi więc przepisana i czy powinnam i czy powinnam z któregoś leku zrezygnować?
  24. Macie jakieś techniki/sposoby radzenia sobie z objawami nerwicy głównie takimi jak trudności w oddychaniu i lęki? Chodzi mi o takie sprawdzone rzeczy które wam pomagają, nie musi to być nic wielkiego, mogą to być np. przekonujące myśli, które sobie mówicie w głowie w złych chwilach i które choć trochę niwelują wasze dolegliwości
  25. petysana

    Pomoc psychologa

    Czy psycholog byłaby w stanie jakoś wpłynąć na czas oczekiwania wizyty u psychiatry? Byłam rok temu u psychologa raz i poleciła mi iść do psychiatry, bo stwierdziła że potrzebne mi są leki bym mogła korzystać z terapii u niej (to prawda, nie potrafiłabym mówić jej o trudnych rzeczach w obecnym stanie i sama jej to wtedy oznajmiłam). Ale wizyta u psychiatry czeka mnie dopiero w lutym 2022, a nerwica, fobia społeczna i depresja sprawiają, że cierpię i dobija mnie to strasznie. Nie stać mnie na wizyty prywatne ani na wizyty w innym mieście. Ostatnio zastanawiałam się, czy ta psycholog nie miałaby możliwości czegoś zrobić, by termin wizyty stał się mniej odległy, ale nie mam pojęcia, czy dobrze myślę. Skierowania nie wypisze, bo do psychiatry go nie trzeba, więc tak właściwie nie wiem, bo by miała zrobić, ale na nic innego nie wpadłam. Co pan/pani o tym sądzi? Psycholog mi pomoże? Czy może jest jakieś inne wyjście?
×