Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak nadziei

Znaleziono 4 wyniki

  1. Witajcie. Jeżeli podobny temat się już trafił bądź napiszę coś nie tak, przepraszam. Sądzę, że piszę tę notkę trochę z potrzeby porozmawiania z kimś kto przeżywa coś podobnego do mnie, a sama już sobie nie daję z tym rady. Mam 21 lat, teraz wiem, że od dużej części mojego życia cierpię na nerwicę natręctw. Wszystko zaczęło się od wykonywania konkretnej czynności z przymusu, który odczuwałam tak jakby w swoim umyśle, pomimo tego, że w rzeczywistości wcale nie chciałam tego robić. Po pewnym czasie zaczęłam wykonywać tą czynność konkretną ilość razy, bo wydawało mi się, że wtedy się od tego uwolnię. Rozumiecie, miałam takie poczucie, że zrobiłam to tyle razy ile powinnam i mam z tym spokój, ale czasami pojawiało się uczucie, że wykonałam to nie tak jak powinnam i wtedy musiałam tą czynność powtarzać ponownie co oznaczało, że znowu musiałam to zrobić ileś tam razy żeby dobić do takiej swojej bezpiecznej liczby. I tak żyłam, uciekając w coś czego z jednej strony nie chciałam robić, ale z drugiej strony musiałam. W chwilach kryzysu, gdy uświadamiałam sobie, że nie wykonałam czegoś odpowiednią ilość razy pojawiała się potworna panika, więc robiłam to znowu, bo dzięki takiemu obłudnemu ładowi czułam się lepiej. Po jakimś czasie pojawiło się więcej rytuałów tak, że w końcu cały mój dzień składał się z nich. Dotyczyly mycia rąk, siadania, wstawania, odkładania różnych rzeczy, tak naprawdę wszystkiego i wszystko to musiało być wykonane w odpowiedniej kolejności. Te mniejsze rytuały dawały mi poczucie bezpieczeństwa, że ten jeden główny, pierwszy, o którym na początku wspomniałam się nie pojawi. Przez jakiś czas wszystko było dobrze, bo wszystko miałam powtórzone odpowiednią ilość razy, ale jakiś czas temu naruszyłam ład w tej swojej najgorszej czynności. Według swoich chorych zasad powinnam ją zrobić jeszcze raz, wtedy rytuał byłbybznowu wykonany prawidłowo, ale postanowiłam, że nie chcę już tego robić, po prostu nie chcę żyć jak niewolnik władnych urojeń. Odrzuciłam wszystkie swoje rytuały i choć uderzyła mnie myśl, że nie wiem jak normalnie żyć, bo normalnym życiem bez wykonywania tych wszystkich czynności żyłam z jakieś 10 lat temu to niby wszystko powinno być ok. Nie wykonuję rytuałów, ziemia nadal się kręci, nikt przez to nie umarł, ale to nieprawda. Mam wrażenie, że trafiłam do piekła, nadal dręczy mnie myśl o tym, że powinnam wykonać tą najgorszą dla mnie czynność z mojego pierwszego rytuału. Odstawienie innych czynności poszło łatwiej, ale myśl o tej jednej przyprawia mnie o szaleństwo. To jak obsesja, ciagle pojawia się myśl „zrób to i wszystko minie”, ale czy naprawdę muszę? Czy nie mogę nie zrobić tego i zacząć żyć normalnie? Wczoraj byłam na konsultacji z psychologiem, myślę o terapii, ale boję się, że nie dam rady, mam wrażenie, że mój umysł nie zmieni się i że ja się nie zmienię. Przez tą niepewność i ciągły przymus sprawia, że czuję się okropnie psychicznie, ale i fizycznie: praktycznie nic nie jem, ciągle mi niedobrze i słabo, bez przerwy wali mi serce. Nie jestem już w stanie tego wytrzymać, znowu myślę o samobójstwie. Powiedzcie mi czy dobrze zrobiłam, że postanowiłam przerwać z rytuałami, czy postanowienie, że nie chcę już w nie uciekać było dobrą decyzją? Czy jest nadzieja na to, że znów będę się potrafiła cieszyć życiem i będę miała tej obsesyjnej myśli o przymusie wykonania tej najgorszej dla mnie czynności konkretną ilość razy? Pomóżcie, proszę.
  2. na_skraju

    czesc

    czesc, chce sie przywitac i wygadac, nie mam komu tak naprawde. niby slysze deklaracje „jestem z toba” no ale nie, kazdy ma swoje sprawy, swoje zycie, swoje problemy. Ok, w sumie to rozumiem. zostalam sama ze wszystkimi swoimi myslami. A te sa zle. Jestem na skraju. Jesli ktos gdzies we wszechswiecie chcial sprawdzic ile wytrzymam, to wlasnie tyle i juz nic wiecej. Czuje ze to koniec, cokolwiek teraz robie jest ponad moje sily. mam plan, wiem co zrobie. Jeszcze kilka dni, mam „obowiazki” i zaplanowane rzeczy, chce to ogarnac i odejsc zostawiajac porzadek i moze dobre wspomnienia. w domu pretensje, ze znowu sie smuce, ze wyolbrzymiam, ze to glupie. nie tacy jak ja, nie z takim zapleczem (rodzinnym, finansowym itd) odchodzili z tego swiata. no tylko tyle chcialam. Nie widze dla siebie nadziei, wiem ze to koniec. Jeszcze te kilka dni. I ulga
  3. Żyje z tym już trochę staram się chować ale gdy widzę czy słyszę dziecko serce zaczyna walić a ja mam ochotę ewakukowac się... Chcę opisać to szybko żeby mieć to z głowy bo jak to pisze to zaczyna mnie uciskać w klatce i jest duszno.. Ja i starszy brat nie mieliśmy ojców bo jego nie żyje mój uciekł do Niemiec. Kiedyś była kłótnia i obrażaliśmy sobie ojców aż brat powiedział że "twój cię wyruchał jak byłeś mały i masz dupsko pęknięte"... No i pobiegałem do mamy i powidzialem jej to... Mama mi powidziala co się stało i czemu ojca nie ma... Nie mogłem uwierzyć ale niestety.. Jak byłem mały to to coś co jest moim ojcem zrobiło mi krzywdę. Na początku to się nie odzywało ale ni stąd ni z owąt siadlo mi to na psychikę.. Że może to przeszło w genach Że ja też taki będę Itp.. To mi zjebało głowę i Serio zaczęłem myśleć o sobie w ten sposób!.. .... Wstydziłem się bo jak tu iść gdzieś i POWIEDZIEĆ SORRY NIE WIEM CZY JESTEM PEDOFILEM.... Nie czuje pociągu do dzieci i nigdy bym nie zrobił nic Mam dziewczynę kocham Ją ale nie powiem bo się boję straty jej a wtedy to serio bym się zabił. Przepraszam że piszę tak niechlujnie ale pierwszy dzielę się tym co mnie męczy. Przez to ciężko mi pracować przebywać z innymi! BO ZA DARMO CZUJĘ SIĘ WINNY I NIE IDZIE WYBIĆ Z GŁOWY TEGO... A teraz co chwila pisze z jakimś kolega i on wysle mema z jakimś księdzem czy coś takiego to się zastanawiam czy on wysyła to do mnie czy dla śmiechu nie wiem, ja chodzę obsrany ze kiedyś ktoś źle zinterpretuje moje zachowanie i połamią mi ręce czy cokolwiek co się takim zboczeńcą robi! Co ja /cenzura/ mam robić bo nie wytrzymam i w końcu skasuje sobie bo przerwę mam tylko gdy śpię a jak się budzę to 5sek i zaczyna się zabawa z krzywą fazą.... POMOC HELP ME
  4. Cześć, Chciałbym Was serdecznie przywitać i wyrazić swoje wsparcie dla Was w trudnym czasie, w którym jesteście. Wiem, że zmagacie się z ciężkimi tematami z którymi również miałem problemy i wiem jak to może być ciężkie i przytłaczające. Chcę, abyście wiedzieli, że jestem tutaj, aby pomóc Wam w jakikolwiek sposób mogę. Gdy sam zmagałem się ze swoimi problemami zacząłem tworzyć filmy na Youtube gdzie opowiadałem tam o swoich odczuciach i emocjach i w końcu udało mi się stworzyć swój własny film krótkometrażowy. Mam nadzieję, że mój film dostarczy Wam chwili relaksu i odprężenia którego sam kiedyś poszukiwałem, oraz pomoże Wam poczuć się lepiej. Pamiętajcie, że depresja nie definiuje Was jako osoby i że z czasem można ją pokonać. https://www.youtube.com/watch?v=m-e2qr-WsvQ&t=1s&ab_channel=KonradBurdyn
×