Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica natrect

Znaleziono 4 wyniki

  1. Znacie jakieś techniki autoterapii przy NN? podzielcie się proszę! Ja słyszałam o czymś takim że te myśli co powodują lęk i zmuszają do kompulsji są jak muchy co latają wokół nas a my je non stop odganiamy machajac rękami, i żeby pozwolić tej musze usiąść na ramieniu, nie odganiamy jej, żeby pozwolić sobie poczuć ten lęk, zmierzyć się z nim a o słabnie.... Ale ja tego nie potrafię. Może znacie coś prostszego?
  2. Nie musisz byc zmotywowany zeby cos zrobic, just do it.
  3. Hej, mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw już od ładnych paru lat, raz bywało lepiej raz gorzej, ale niestety przez pandemię nerwica totalnie mi się rozhulała i wywróciła mi życie do góry nogami:/ Z pewnością wiele osób z OCD przechodzi teraz ciężki czas, dlatego może warto podzielić się swoimi doświadczeniami. W takim razie zacznę od siebie. Byłoby mi też raźniej gdyby ktoś w podobnej sytuacji zechciał o tym napisać:3 W mojej nerwicy zawsze towarzyszył mi lęk o innych, o bliskich, o to że może im się coś stać albo że ja mogłabym spowodować komuś jakąś krzywdę. Sytuacja pandemiczna jest więc spełnieniem moich najgorszych koszmarów i idealną pożywką dla tego lęku. Na początku pandemii panicznie reagowałam na każdy najmniejszy symptom, który mógłby być objawem koronawirusa, co oczywiście poskutkowało tym, że coraz bardziej izolowałam się od bliskich i znajomych, nie mówiąc już o skupiskach ludzkich:P Obawa przed koronawirusem koncentruje się u mnie na innych, tzn. nie boję się o własne zdrowie, ale o to że mogłabym mieć wirusa i zarazić innych (btw. miałam Covid rok temu, przeszłam bardzo łagodnie). Kilka razy się testowałam, obsesyjnie myję ręce po kilkadziesiąt razy dziennie, biorę kąpiel 2 razy dziennie, moim najlepszym przyjacielem w domu stał się płyn dezynfekujący, nie zliczę ile już tego zużyłam. Ale nie to jest najgorsze. Ostatnio bardzo nasiliły się lęki i zaostrzyły objawy. Właściwie na każdym kroku pojawiają mi się wątpliwości, czy nie popełniłam jakiegoś błędu i czy nie przyczyniłam się do szerzenia wirusa (np. czy na pewno miałam maseczkę w autobusie, czy na pewno umyłam ręce po przyjściu ze sklepu itd.). Albo wyobrażam sobie sytuacje w których przeze mnie mogłoby do tego dojść i kiedy przeze mnie komuś dzieje się krzywda. Ostatnio moje wątpliwości osiągają już jakiś abstrakcyjny poziom i boję się, że przestanę odróżniać to co rzeczywiście robię od tego co dzieje się w myślach. Ostatnio byłam już tak zdesperowana, że pytałam moją psychiatrę o oddział zamknięty, ponieważ boję się że mogę zagrażać otoczeniu (pani psychiatra mi odradziła i mówi że nie widzi wskazań do hospitalizacji). Funkcjonuję normalnie, chodzę do pracy, ale myśli nie dają mi spokoju i czasem jestem przez nie wykończona. Tym co mnie najbardziej boli i nie daje spokoju jest fakt, że moje myśli mają charakter agresywny w stosunku do innych ( w rzeczywistości przenigdy nie chciałabym nikogo skrzywdzić i wiem że nie mogłabym żyć z taką świadomością). Ostatnio mam obsesję na punkcie...śliny:P Kojarzy mi się ona z siedliskiem wirusa. I wyobrażam sobie np. że naplułam do kubka w kuchni w biurze, mam akurat wirusa (którego przechodzę bezobjawowo) i ktoś się przez to zarazi...Staram się unikać sytuacji gdzie dotykam rzeczy używanych przez innych żeby się nie triggerować, ale wiadomo jest to nieuniknione...Niedawno miałam straszną wkrętkę, kiedy zanosiłam do pracy ciasto urodzinowe, zobaczyłam na chodniku plamę śliny i wyobraziłam sobie że umaczałam w niej moją torbę z ciastem. A że w ślinie oczywiście był wirus....Starałam to sobie racjonalizować i robić to co robiłabym normalnie - rozdałam ciasto. Tylko, że potem myśli się rozszalały i autentycznie zastanawiałam się czy zrobiłam coś takiego. Niedługo po tym w pracy jedna osoba zachorowała - oczywiście przypisałam to sobie. Chodzę na terapię, biorę już maksymalną dawkę leków, które jakiś czas temu zmieniłam za radą psychiatry ( z Arketisu na Fevarin), ale ne widzę żadnej poprawy:( Moja codzienność to życie w ciągłym napięciu, obawy że spowodowałam albo spowoduję coś złego, wątpliwości oraz strach, że straciłam/stracę kontakt z rzeczywistością i że jestem niepoczytalna (wg pani doktor tak nie jest, staram sobie to powtarzać). Może ktoś boryka się z podobnymi lękami? Może pandemia powoduje jeszcze inne rodzaje lęku u Was? Czy również mieliście kiedyś wątpliwości do swojej poczytalności, do tego co robicie w rzeczywistości i do tego gdzie kończą się myśli a gdzie zaczyna rzeczywistość?? Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś zechciał się podzielić<3 PS. przepraszam za przydługawy post:P PZDR!
  4. zaburzona9406

    HOCD

    Witam, od roku lecze sie na nerwice lekowa. Zaczelo sie po skonczeniu studiow. Podjelam prace i mialam bardzo ostrego szefa. Bardzo sie stresowalam i tak sie zaczelo. W pracy towarzyszyly mi dusznosci itd., balam sie ciagle, ze zostane zwolniona i zostane z niczym, czekalam tylko az skonczy sie okres probny. Najgorzej bylo zawsze jesienia i wiosna. Latem tego roku praktycznie w ogole nie mialam objawow, poznalam swietnego faceta, przestalam przejmowac sie praca i chcialam juz zrezygnowac z terapi a tu we wrzesniu wrocilo ze zdwojona sila. Dopadlo mnie hocd, a przynajmniej tak mi sie wydaje. Ogolnie to musze przyznac, ze nigdy nie mialam orgazmu w mezczyzna, ale mimo tego seks i bliskosc zawsze sprawialo mi przyjemnosc. Zawsze ciagnelo mnie do mezczyzn i zakochiwalam sie w mezczyznach. Mialam jednak taki epizod w swoim zyciu, ze ogladalam lesbijka pornografie i zaczelam sie przy tym masturbowac i wtedy zawsze mialam orgazm. Najbardziej krecilo mnie chyba, ze to byl taki temat tabu. Nigdy mnie to jednak nie martwilo i nie rozmyslalam nad tym, poniewaz w realu nigdy nie ciagnelo mnie do kobiet, nawet mnie troche obrzydzalo. Calowalam sie czasem z kolezankami i bylam podrywana przez kobiety, ale w ogole nic przy tym nie czulam. Zero. Jak spotkalam mojego obecnego faceta, to przestalam ogladac te filmy, w ogole o tym zapomnialam. Nagle jesienia zaczelam sie zastanawiac, dlaczego nie mam z nim orgazmu i wtedy mi sie przypomnialo, ze zawsze mialam orgazm przy lesbijskim porno i wtedy sie zaczelo. Natretne mysli, szukanie odpowiedzi w internecie, swiat zwariowal. Brak ochoty na seks, w ogole czasem to mysle, ze mam depresje, a nie nerwice. Nic mi sie nie chce. Nic mnie nie cieszy. Nie wiem, czego chce, kim jestem. Boje sie, ze zwariuje. Plus taki, ze techniki z mesturbacji wprowadzilam do mojego seksu z partnerem i normalnie dochodze przy seksie oralnym. Uspokoilo mnie to na troche, jednak ciezko sie pozbyc tych mysli. Moze naprawde jestem jaka ukryta lesbijka? Jednak nie wyobrazam sobie zwiazku z kobieta, nawet nie mam ochoty na jakis trojkat czy cos. Chce po prostu, zeby wszystko bylo jak dawniej. Nie jestem zadnym homofobem, mam znajome lesbijki, geji. Moja rodzina i znajomi sa mega tolerancyjni. Zyje w Niemczech, mega tolerancyjnym panstwie, wiec nie widze powodu, zeby to ukrywac. Zreszta jakbym byla les, to chyba wczesniej bym to zauwazyla, zakochala sie w jakies dziewczynie. Ja mam juz 26 lat. Ma ktos podobne doswiadczenia? Wyszedl ktos z tego?
×