Witam, potrzebuje pomocy, jestem młodą pełnoletnią dziewczyną i jestem w związku z chłopakiem od ponad roku. Jest on chory na nerwice lękową, od kilku lat. Aktualnie jest na zmianie leków i lekarza, od pół roku czuje się gorzej. Pisze w sprawie mojej bezradności, nie chce ataku typu „zerwijcie jesteście młodzi a ty go pewnie nie rozumiesz”- bardzo staram sie go wspierać na tyle ile potrafie, ale przyznam ze tez należę do osób panikujących, wybuchowych i czepialskich
Mysle ze jestem tez jak niejedna młoda dziewczyna, która chce aby jej chłopak: poświęcał mnóstwo uwagi, dawał ogrom atencji i stosował sie do tego o co sie go prosi - myśle ze typowo. Aczkolwiek wiem ze moje czepialstwo tylko pogłębia presje jaką czuje. Ale teraz chce opisać w czym czuje największy problem - teraz tez prosiłabym bez ataku typu „dziewczyno masz problem jak rozkapryszona nastolatka” zależy mi na dobrej pomocy kogoś z was.
A wiec mój chłopak nie potrafi być choć jeden dzień w domu - nie mowie o pracy a o wyjściach z kolegami. Kiedy mnie odprowadzi do domu to do późnych godzin nocnych z nimi spędza czas mówiąc ze czuje samotność i za dużo myśli, stresuje sie problemami gdy jest w domu. Tylko że w mojej głowie rodzi sie mnóstwo pytań - czy sie ze mną nudził i musi z nimi sie rozweselić, może nie czuł sie ze mną okej, może tak naprawdę chce mieć „odhaczony” czas ze mną aby później spędzić z nimi czas. Mówi mi bardzo czesto na spotkaniach ze mną że źle sie czuje, ma natłoki myśli, jest zmęczony - ale po tym ma sile wyjść z kolegami na dodatkowe 3 godziny. Ponoć lekarka doradziła aby unikal siedzenia w domu i zamartwiania sie.
I NIE - nie chodzi tu o brak zaufania czy zazdrość tylko nadzwyczajnie martwię sie o niego. Najbardziej obawiam sie przyszłości gdzie myślimy poważnie o wspólnym życiu że też będzie mu ciężko być ze mną w domu, pomagac mi i wspierać.
Także boli mnie brak słuchania z jego strony czy tez zapamiętywania ważnych informacji kierowanych ode mnie do niego - wiem że może być to podłoże nadmiernego myślenia o swoim strachu, ale nie chce wymuszać na nim presji słuchania mnie tylko próby pomocy w lepszej komunikacji między nami, ponieważ tez jestem człowiekiem i tez potrzebuje być wysluchaną
Prosiłam go o zmiany wielu zachowań już kilka miesięcy temu ale nie widzę rezultatów.
Tak jak już wspomniałam - chce presje zamienić na współpracę i zrozumienie jego sytuacji, ale tez w nieatakujacy sposób (oraz bez presji) o wypracowanie stopniowe aktualnych problemów
Mam nadzieje że ktoś miał podobnie i podzieli sie dobrymi radami
Co prawda każdy jest inny, ale chce walczyć o naszą relacje, a przy tym nie wykończyć siebie (jego również)