Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość zależna


Bura

Rekomendowane odpowiedzi

Dużo elementów tego PD mam.

- biernym podporządkowaniem się otoczeniu

- bezwolnym opieraniem się na innych w podejmowaniu mniej lub bardziej ważnych decyzji życiowych, ze skłonnością do częstego przenoszenia na nich odpowiedzialności;

- nadmierną obawą przed porzuceniem przez osoby bliskie i osamotnieniem;

- poczuciem niepewności, bezradności, bezsilności i niekompetencji;

- uległością wobec życzeń i wymagań innych ludzi, zwłaszcza osób starszych lub posiadających autorytet;

- unikaniem trudności oraz łatwym wycofywaniem się z podjętych decyzji i działań;

- nadwrażliwością na stresy psychiczne i somatyczne;

- niedostatecznym wypełnianiem codziennych zadań z powodu braku napędu, aktywności, inicjatywy i samodzielności oraz dużej męczliwości i małej zdolności do odczuwania przyjemności;

 

* dobrze pasuje

* trochę pasuje

* nie pasuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet obrazka nie wkleiłam sobie sama tylko pomógł mi mój facet :P "bo ja nie umiem, pomóż" to moje częste słowa...

Nie zgadza się tylko to że jestem nijaka. Oj charakterek to ja mam. Taka buntowniczka ale o bardzo wrażliwym sercu. Też się czasem czuję jakbym miała dwie osoby w sobie. Tylko ta na pozór wesoła, otwarta, towarzyska, niezależna to tylko pozory, taka maska. Pod nią czuję się jak mała zagubiona dziewczynka.

Właśnie się zorientowałam że mój facet stosuje wobec mnie agresję bierną...bardzo chciałabym być samodzielna i niezależna ale taka nie jestem a mam już 27 lat :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychiczna więź symbiotyczna - to określenie Ericha Fromma na stan dwóch dorosłych osób żyjących kosztem siebie, podobnie jak dziecko w łonie matki żyje jej kosztem. Więź symbiotyczna wyraża się w różnorodny sposób, może prowadzić do neurotycznego funkcjonowania polegającego na wchłonięciu i identyfikacji ( incorporation/identification). W psychicznym zjednoczeniu symbiotycznym dwa ciała są od siebie niezależne, jednakże na płaszczyźnie psychologicznej istnieje między nimi ten specyficzny rodzaj więzi, jaka charakteryzuje matkę i dziecko we wczesnym okresie rozwojowym. Taka więź, zdaniem Fromma, może powstać w małżeństwie, pracy, wszelkiego rodzaju związkach międzyludzkich (Fromm, 1983).

Zdaniem Fromma zjednoczenie symbiotyczne może przybrać dwie formy: pierwsza z nich - bierna - polega na podporządkowaniu się. W takim układzie osoba podporządkowana ucieka przed nie dającym się znieść uczuciem izolacji i wyobcowania, czyniąc z siebie nierozdzielną część składową drugiego człowieka, który rozkazuje jej, ochrania, kieruje nią. Osoba podporządkowana nie musi podejmować żadnych decyzji, nie bierze na siebie ryzyka odpowiedzialności, nie musi rozwiązywać swych problemów przez produktywną działalność, ale jest również zależna, brak jej integralności. Druga forma symbiotycznego zjednoczenia to forma czynna, której przejawem jest panowanie. W takim zjednoczeniu człowiek chce uciec od swej samotności i uczucia uwięzienia czyniąc z drugiej osoby nieodłączną część samego siebie. Wchłonąwszy w siebie drugiego człowieka, który go uwielbia, wyolbrzymia sam siebie i podnosi swoją własną wartość. To, co łączy obie te postawy to zjednoczenie bez integralności. Przeciwwagą dla zjednoczenia symbiotycznego jest, zdaniem Fromma, miłość dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie własnej indywidualności (por. Fromm, 1983).

 

Anthony Storr definiuje więź symbiotyczną jako: "wchłonięcie kogoś, połknięcie go, zgniecenie, zniszczenie; w sumie traktowanie osoby, jakby nie była już w pełni sobą. Identyfikowanie się z kimś w takim stopniu, który powoduje zagubienie się, zatopienie własnej tożsamości w tożsamości drugiego człowieka, traktowanie siebie jako osoby nie będącej już w całości sobą" (A. Storr, 1966, por. M. James; D. Jongeward, 1994)

 

Rüdger Rogoll, jeden z przedstawicieli i głównych teoretyków analizy transakcyjnej, przez symbiozę rozumie wspólne życie co najmniej dwóch osób w celu uzyskania wzajemnych korzyści. Powstanie układu symbiotycznego między dwoma partnerami wskazuje jednoznacznie jego zdaniem na niezdolność funkcjonowania człowieka ze swoją strukturą osobowości bez psychologicznej albo rzeczywistej obecności drugiej osoby. W tym stosunku zależności jedna osoba może np. dysponować myśleniem (stan "ja"-Dorosły i "ja"-Rodzic), zaś druga uzewnętrznia wobec swego partnera uczucia i potrzeby ("ja"-Dziecko) ( R. Rogoll, 1989, s. 72-73 ).

 

W ramach myślenia systemowego tendencje symbiotyczne można traktować jako przejaw przewlekłego zaburzenia równowagi sił w relacjach rodzinnych danej osoby. Do takiego rozumienia problemu znaczący wkład wniósł zmarły w 1990 roku amerykański psychiatra i psychoanalityk Murray Bowen. Do teorii swojej wprowadził on takie pojęcia jak: "fuzja" (fusion), "stopień zróżnicowania (diferentiation) podstawowego i funkcjonalnego", "trwałe-ja" (solid self), "pseudo-ja" (pseudo-self) i "nie-ja" albo "brak-ja" (no-self) (Radochoński, 1988)./ "Pseudo-ja" w odróżnieniu od "trwałego-ja", ulega zmianom. Zmiany te następują zazwyczaj pod wpływem presji innych: brak akceptacji oraz odrzucenie i izolacja przez inne osoby staje się ważniejsze niż to, w co dana osoba wierzy. "Pseudo-ja" jest wyraźne u osoby, która ma liczne problemy emocjonalne, a tworząc związki partnerskie lub wchodząc w innego rodzaju bliską relację (czyli "wchodząc w fuzję") zaczyna lepiej funkcjonować. Jest to więc tylko funkcjonalna, a nie podstawowa zmiana w poziomie dyferencjacji, gdyż jej utrzymanie jest zależne od bycia w fuzji z kimś znaczącym.

 

więcej info na : http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/50-artykuly/655-osobowosc-symbiotyczna-w-relacji-z-soba-i-innymi-ludzmi.html

Polecam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się ciągle zastanawiam czy ten problem mnie dotyczy, na pewno mnie kiedyś dotyczył w domu - mocna więź z matką. A teraz - niby wiążę się z osobami o silniejszym charakterze ode mnie, jednak dystansuję się od nich, nie jestem wobec nikogo otwarta, wystarczy że sie zorientuję, że idę za tą osobą ciągle w krok krok i już mnie to zaczyna denerwować. Wolę uniknąć tego problemu, ciągle się boję tej zależności dlatego unikam ludzi. Najlepiej gdybym była z natury samotnikiem, gdyby niczyje towarzystwo nie było mi potrzebne, ale niestety tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katia010 ja unikam ludzi bo cię ich boję i nie potrafię nawiązać normalnej, zdrowej relacji. Zawsze za bardzo albo za mało ufam, daję się wykorzystywać, bo boją się odrzucenia, wyśmiania, nie potrafię walczyć o swoje. Nie potrafię utrzymywać znajomości, nie wiem o co pytać, żeby nie ingerować w prywatną strefę, nie wiem co mówić o sobie, bo to może kogoś nie interesować, nie chcę, żeby był speszony. Nie wychodzę z inicjatywą spotkań. Zawsze polegałam na opinii swojej mamy, na jej decyzjach i nie potrafię wyrobić własnego zdania, podejmować własnych wyborów, boję się podjęcia odpowiedzialności. Zawsze wolę, kiedy ktoś inny niemalże zmusza mnie do czegoś i robię tak, jak inni chcą a potem cierpię z tego powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich,

 

Mam dokladnie to samo co Wszyscy opisują - osobowość zależna.

U mnie jest to tak nasilone że zaczeło się to objawiać fobią społeczną tzn. ataki paniki w różnych "publicznych" sytuacjach.

Było to tak męczące że zdecydowałem się pójść do psychologa - czytałem też dużo o swoich problemach na internecie ale nie robiłem kroków do przodu więc psycholog jest dla mnie ostatnim wyjściem. Okazuje się (chodzę już pół roku) że jestem uzależniony mocno od matki/rodziny i w zasadzie wszystkie moje decyzje są uzależnione od pytania "co matka na to powie".

 

Przez powyższe straciłem związek, kobieta ktorą bardzo kochałem i chyba nadal kocham, po 7latach ze mną zerwała bo moje zachowanie w związku było nieakceptowalne.. i to jest prawda.. tylko smutek taki że ona nie miała pojęcia jakie mam problemy bo nigdy jej o tym nie powiedziałem (wstydziłem się) a jak próbowałem to nie wyczuwałem zainteresowanie i momentalnie odpuszczałem..

 

Po rozmowach z psychologiem pomimo że jestem świadomy problemu i jego przyczyn nadal z tym walczę. Mogę powiedzieć jedynie kilka moich obserwacji i wniosków które staram się z zmienić w życiu:

 

1. Po pierwsze ASERTYWNOŚĆ - poprzez to że nie potrafimy wyrażać Swoich prawdziwych emocji tłumimy to w sobie nawet przez lata a to oczywiście jest zabójcze dla naszego organizmu. Tak jak wiele osób tutaj pisało fakt jest taki że sami cenimy osoby które potrafią wyrażać Siebie i sami chcemy tacy być. Nie ma w tym kompletnie nic złego a pozostaje tylko szacunek do samego Siebie.

2. Po drugie częsciej przyznawać się do błędów. Częściej używać słowa nie wiem, nie interesuje mnie, nie zrobie tego, wole inaczej to itp.. oczywiście wszystko można robić w granicach rozsądku a pozwoli nam to zapoznać z naszą "nie idealną" stroną

3. Po trzecie "zajęcie/zainteresowanie" się czymś. Mój wniosek jest taki że żadna osoba z osobowością zależną (i innymi zaburzeniami) ma problem z jakimkolwiek zajęciem/ zainteresowaniem. Dlatego też robimy sobie dużo czasu na niszczące nas przemyślenia i planowanie.. i tak naprawdę nic w tym życiu (oprócz przymuszonej pracy) nie robimy...

4. W związku z punktem 3ecim polecam jakiś sport.. Oprócz tego że da nam jakieś zajęcie to dodatkowo fizycznie jest w stanie weliminować stres z Naszego organizmu. Dodatkowo książki.. super zajmują czas (nawet na siłę). No i unikać takich rzeczy jak FB.. które znowu każą nam patrzeć na to co myślą inni..

 

Oczywiście łatwo się pisze, trudno się robi, ale powyższe rady na pewno nikomu nie zaszkodzą !

 

Zastanawia mnie też fakt że niektóre osoby nie mają problemu z terapiami grupowymi.. Ja poprzez Swoją osobowość boję się wypowiadać wśród ludzi (wstyd, ośmieszenie itp..) i mam z tym straszny problem a wręcz panikę. - jeśli oczywiście nie kontroluje sytuacji, czyli np jestem wśród mało znanych mi osób.. Jak to jest u Was ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a macie tak, ze byscie sie chcieli non stop przytulac? ja mam taka nieodparta potrzebe przytulania ktorej nie rozumiem. jak bylam w szpitalu czy to na dziennym czy zamknietym non stop wymuszalam przytulanie. jak tego nie mam to jestem w dole, bez poczucia bezpieczenstwa i nie wiem co mam ze soba zrobic. ta potrzeba czasem mnie zabija(kiedy nie jest realizowana)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zalezna, ja uwielbiam przytulanie, dość mam tylko wtedy, gdy jest zbyt gorąco i razem z panią mego serca lepimy się. Nie sądziłem, że z tego powodu powinienem udać się na terapię, oddział dzienny lub zamknięty. Może warto to przemyśleć. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie to prowadzi w zla droge bo potrafie zrobic wszystko nawet udawac zle samopoczucie byleby tylko wymusic uscisk wiem ze to zle ale to jest takie cudowne uczucie jak TA osoba cie przytula nie umiem opisac tego uczucia:)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja czesto lapie sie na tym, ze wyobrazam sobie dana relacje jako blizsza niz jest w rzeczywistosci. bardzo szybko sie przywiazuje a jak juz to zrobie to koniec. a potem przychodzi zderzenie sie z prawdziwa rzeczywistoscia i czlowiek jest w kropce. ktos odchodzi i niewiadomo co ze soba zrobic. jak sie z tym pogodzic i zyc samemu. najgorsze w tym wszystkim jest to, ze ja mam swiadomosc wszystkich tych mechanizmow, a i tak ciagle powtarzam ten sam "schemat" zachowan... masakra:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bonsai, ale jaka piekna utopia :105:

Zgadzam się. Utopia kojarząca się z niebywałą przyjemnością, czymś ponadziemskim, mistycznym.

Moje fantazje lubią krążyć wokół tego tematu. ;) Tyle że - im, jak mi się wydaje, głębszą tworzę relację, tym później w większą pustkę wpadam. Nagle któregoś pięknego dnia się budzę, i... Mniej więcej.

(zaznaczam, że nie mam określonej diagnozy ZO)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a macie tak, ze byscie sie chcieli non stop przytulac? ja mam taka nieodparta potrzebe przytulania ktorej nie rozumiem. jak bylam w szpitalu czy to na dziennym czy zamknietym non stop wymuszalam przytulanie. jak tego nie mam to jestem w dole, bez poczucia bezpieczenstwa i nie wiem co mam ze soba zrobic. ta potrzeba czasem mnie zabija(kiedy nie jest realizowana)

a ja poszedłem na strzelnice wkurwiony do białości aby skanalizować emocje za bóle nowotworowe i zgorzel obu zębów trzonowych a tam instruktor podszedł do mnie i bez słowa mnie objoł na powitanie.to się stało tak szybko że minęło kilkadziesiąt sekund zanim do mnie dotarło co się stało.trafienia niegdyś precyzyjne były dużo gorsze go lufa karabinu chodziła odruchowo na boki.instruktor był przesadnie miły kiedy stał za mną.bałem się że jeszcze raz mu palma odbije i wyjmie pistolet i strzeli mi w głowe.kiedy wychodziłem pytał mnie kiedy znowu będę.czułem się jakbym nadepnoł bosą nogą na rozbitą szybe.jeśli tak lubisz przytulanie to idz do tegoż obiektu a ja popatrze na was obu z boku i poprawie sobie humor zaistniałą sytuacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[*]

dziwie sie ze jeszcze nikt go nie zbanowal za te kretynizmy , ktore wypisuje 'nieboszczyk'

ja się dziwię że nie przyjechało po ciebie pogotowie z kaftanem i haloperidolem bo masz jakieś niepochamowane potrzeby kontaktów fizycznych.wiesz co z takimi robią w szpitalach psychiatrycznych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jakoś nie lądują w szpitalach psychiatrycznych. :P

objawy takie jak lepkość uczuciowa,zaleganie są chorobliwe i leczy się psychiatrycznie a nawet stosowanymi zabiegami operacyjnymi.poza tym jak ludzie by zobvaczyli dziewczyną łażącą z rozpostartymi ramionami,wykrzykująca "przytulcie mnie" i klejącą się do kogo popadnie pierwsze co by pomyśleli"walnięta","niebezpieczna dla otoczenia" i by wezwali pogotowie gdyby w porę się nie zmyła.w psychiatryku by miała przesrane bo im bardziej by się domagała głaskania i przytulania tym więcej by dostała...zastrzyków z haloperidolu i fenactilu aby nie była tak upierdliwa dla personelu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×