Skocz do zawartości
Nerwica.com

wysłowiona

Użytkownik
  • Postów

    1 007
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wysłowiona

  1. Właśnie to musisz przemyśleć :) Bo jeśli nie jesteś w stanie uzyskać odpowiedzi, to musisz porzucić sposób myślenia "tylko będę miała pewność i już będę spokojna". A może jesteś w stanie, nie wiem. Powodzenia z tym w każdym razie
  2. mam_dość proponuję zrobić takie ćwiczenie, które często daje się osobom w depresji, czyli postawienie warunków. Kiedy dokładnie osiągnę to, co chcę. Dostałaś już masę odpowiedzi, ale jednak nadal jesteś niepewna. Piszesz, że jak znajdziesz odpowiedź, to dasz sobie spokój. To napisz sobie gdzieś na karteczce realny warunek, po którym masz zacząć się czuć dobrze. Na przykład "ksiądz z mojej parafii powie mi, że nie grzeszę" albo coś podobnego, co jest rzeczywiste i konkretne. Hipochondryk robi podobnie - chce iść do lekarza, mówi bliskim, że jak to badanie wyjdzie dobrze, to da sobie spokój i będzie już szczęśliwy, po czym uznaje, że lekarz jest niekompetentny i ignoruje fakt, że właśnie przesunął kolejny raz tę granicę. I tak nie wydajesz pieniędzy, ale niestety marnujesz coś o wiele ważniejszego- swój czas i nerwy:(
  3. To nie tak działa. Hipochondryk musi w pewnym momencie zaufać, odpuścić i powiedzieć sobie "to tylko nerwy", bo inaczej wydałby mnóstwo czasu i pieniędzy na to uzyskiwanie pewności.
  4. Podobnie jak hipochondrycy. Musisz coś ze sobą ustalić i się tego trzymać. Podobnie jak sobie stawiasz granicę "pieprzyk to nie rak" i nie masz prawa się tym martwić.
  5. Hej, rozumiem, że pytasz, jak sobie z tym stanem poradzić To brzmi jak frustracja po prostu. Masz niedomkniętą sprawę i Cię to irytuje. Najlepiej albo znaleźć rozwiązanie problemu albo zastanowić się nad tym, co Ci taka frustracja daje, jaki jest jej cel. Myślę, że rozmowa i wyznaczenie granic, żeby coś takiego się już nie powtórzyło Ci pomoże najbardziej.
  6. "wszystkimi" w sensie bez względu na to, jakie emocje w nas wzbudza. Miałam nadzieję, że wszyscy zrozumieją. Kontakt i akceptacja mają jednak diametralnie różne znaczenia. Kontakt, to ja mogę mieć z kontrolerem biletów w tramwaju. Nie muszę onego kontrolera akceptować. Akceptację można rozumiec jako początek koleżeństwa, przyjaźni, kontakt nie. Twoja odpowiedź, moim zdaniem, kompletnie zniekształciła intencję pytania - szczególnie zważywszy na jego drugą część. Kontakt jest neutralny w emocjach, akceptacja jest pozytywna. Twoja odpowiedź usiłuje manipulować treścią w istotny sposób. Po co? Trochę nie rozumiem :) Dałam dość proste rady dotyczące tego, jak załapać szybciej kontakt z drugą osobą. Jeśli się wsłuchasz w potrzeby drugiej strony, jeśli ją zrozumiesz, to wzrasta zarówno szansa na porozumienie jak i sama akceptacja. Poza tym mamy odrobinę inną definicję akceptacji. Dla mnie akceptacja jest zupełnie neutralna. Dlatego mówi się, żeby akceptować lęki w nerwicy - przyjąć je za fakt. Tu nie musi być nic pozytywnego. Akceptujesz rzeczywistość jako... rzeczywistość, coś co po prostu jest. Zajrzałam też do słownika, żeby mieć pewność: http://sjp.pwn.pl/sjp/akceptacja;2439112.html Akceptacja to pogodzenie się z czymś, co jest. Nie pozytywna reakcja na to
  7. Nie wiem w sumie dlaczego to istotne NN4V, ale jak już zacząłeś temat, to odpowiadałam tym na to: "wszystkimi" w sensie bez względu na to, jakie emocje w nas wzbudza. Miałam nadzieję, że wszyscy zrozumieją.
  8. Czy warto mieć kontakty ze wszystkimi czy nie - zawsze będziesz poznawać ludzi, którzy nie do końca Ci odpowiadają. I umiejętność przebywania z nimi jest po prostu przydatna. W pracy, w poczekalni u lekarza, na uczelni, na spotkaniu mieszkańców osiedla. Zawsze będziesz musiała coś z nimi załatwić. Jak najprościej? Ja zawsze staram się wczuć w sytuację drugiej osoby. Każdemu o coś chodzi. Rzadko spotykasz ludzi, którym chodzi tylko o to, by Cię zdenerwować. Jak wyczujesz tę potrzebę/interes, będzie Ci znacznie łatwiej dogadać się z drugą osobą i opanować emocje. Jeśli jesteś wierząca i obraża Cię zagorzały ateista - zrozum, że on też o coś walczy, coś jest dla niego ważne (np. neutralność światopoglądowa). Jeśli jesteś zdziwiona nadgorliwością sprzedawcy w sklepie - może dzisiaj właśnie dostał polecenie od szefa, by starać się bardziej. Szukaj wartości, szukaj rozwiązań, nie zapominaj, że po drugiej stronie jest człowiek, nie potwór
  9. Ja już jestem w sumie na prostej do lepszego okresu. Ostatnie miesiące są trudne ze względu na zewnętrzne czynniki, ale ogólnie widzę już ten cały schemat: nie mogę się załamywać, bo wtedy jest gorzej i trudniej. Strasznie śmieszne, ale to naprawdę nie jest łatwa zasada do zrozumienia^^ A jak? Czytanie książek dobrych psychologów, szukanie metod na lęk, prowadzenie dziennika z nastrojem i czynnikami, które sprawiają, że czujesz się lepiej/gorzej. Ja spisuję wiele rzeczy na blogu (w podpisie), może Ci się coś przyda:)
  10. Przestań myśleć o tym czy zgrzeszyłaś czy nie. Bóg na pewno chciałby przede wszystkim, żebyś wyzdrowiała. Skup się na walce z nerwicą. Póki nic złego nie robisz, nie masz się czym martwić.
  11. To nie wygląda na wynik stresu. To znaczy, oczywiście może tak być, ale specyficzne jest to, że występuje tak często. I że rzeczywiście ma związek z wysiłkiem. Jeśli czujesz stres to tak czy inaczej, możesz iść do psychoterapeuty. Poza tym jeśli tylko możesz, popytaj kolegów o to, jak często oni się pocą. Ja znam paru chłopaków, którzy rzeczywiście mają z tym duży problem. W normalne dni, nie mówiąc o wysiłku. Może jednak taka Twoja natura. Zapytaj poza tym lekarza, czy może dać Ci skierowanie do kogoś dalej albo polecić dalsze badania.
  12. Jeśli chciałabyś je mieć i wywoływała je, to może. Ale szczerze mówiąc, nawet jeśli ktoś ma takie myśli, bo po prostu chce je mieć - to tylko myśli. Najważniejsze, żebyś była dobra dla ludzi wokół, żebyś nikogo nie krzywdziła. Reszta to szczegóły - możesz się z nich spokojnie wyspowiadać. Jeśli masz chęć poprawy (a Ty wyraźnie masz), to to jest najważniejsze. Swoją drogą, spróbuj nie analizować tak bardzo, czy popełniłaś grzechy czy nie. Wiara nie jest taka prosta, nie możesz tego dokładnie obliczyć.
  13. Hej mam_dość. Przepraszam, że tak z linkiem od razu, ale w sumie tyle chciałabym Ci przekazać. http://cloudymind.pl/akceptacja/ Zwłaszcza "Co Twoje myśli mówią o Tobie?" Nie jesteś złą osobą. Nie masz kompletnie kontroli nad tym, co nagle wpada Ci do głowy. Masz te myśli BO zwracasz na nie uwagę, a nie dlatego, że chcesz je mieć. To taka reakcja umysłu na Twoje emocje, to całkowicie normalne. Ty sama się nakręcasz, a musisz odpuścić. Jak trudne by to nie było. Jeśli chodzi o najnowszy rodzaj myśli - może staraj się na razie myśleć i wyobrażać sobie Boga jako istotę pozaludzką, jakąś ideę, abstrakt. Do takiego się módl, o takim myśl, a jak Ci się poprawi, możesz wrócić do myśli o Jezusie. No i poszukaj lekarza, który zajmuje się konkretnie nerwicą natręctw. Popytaj na forach, na pewno jest ktoś dobry, kto przyjmuje w przychodniach.
  14. A Ty czujesz, że to może być stres? Pocisz się dużo bardziej, gdy się stresujesz czy to ma związek bardziej z ruchem/temperaturą? Czujesz, że masz problemy z lękiem, pewnością siebie, stresem?
  15. Taka natura wychodzenia z depresji/nerwicy. Jest lepiej, a zaraz potem dół i kop w tyłek. Nie traktuj tego jak "resetowanie systemu", jak to nazwałaś, a bardziej jak przeszkodę na drodze do poprawy. Każdy lepszy dzień Ci coś daje i każdy się liczy - nie myśl, że tego typu okresy się marnują. Każdy Cię wzmacnia, nawet jeśli potem wpadasz w dół. Jeśli nie dasz się wciągnąć w te czarne myśli, to będzie coraz lepiej, te czarne okresy będą coraz krótsze. Ja zawsze powtarzam, że podstawowy błąd u każdego, kto się zmaga z depresją, jest myślenie, że wychodzenie z tego następuje nagle, po prostu jednego dnia jesteśmy już szczęśliwsi. Nie, większość osób z depresją będzie miała nawroty. Kluczem jest stworzenie jakiegoś planu działania i myślenia w takich sytuacjach. Zaplanuj sobie, co następnym razem w takim nastroju zrobisz, jak naprawisz swoją sytuację. No niestety, znam to z doświadczenia. Jednego dnia może być dobrze, a następnego dopadają Cię myśli, które dosłownie zabierają siły. Trzeba z tym walczyć i pamiętać, że może być dobrze.
  16. Jasne, można oszczędzać, ale te przykłady są trochę naiwne. Najczęściej chyba przepłacamy jednak za ubrania. Jako jedzenie podałeś zmianę owoców morza na ziemniaki. No... pewnie nie była to dosłownie taka zmiana, ale sam fakt, że jesz ziemniaki nie wpływa najlepiej na zdrowie. Ryż i kasze byłyby o wiele lepszym wyjściem. W kosmetykach jednak widać sporą różnicę, zwłaszcza dla dziewczyn z długimi włosami, z wymagającą cerą. W ankiecie brakuje odpowiedzi "żyję skromnie, ale nie chcę". Jeśli sprawę postawimy tak, jak Ty to zrobiłeś, to ja jednak wybieram jakość produktów. Na razie nie mogę sobie pozwolić na zakupy z wyższych półek, ale w to mierzę. Podajesz za argument to, że zaoszczędziłeś dużo pieniędzy. Ja staram się na to nie patrzeć. Jeśli dostaniesz od rodziców kilka tysięcy, fajnie, możesz coś za to kupić. Ale to, co naprawdę się liczy, to Twoja zdolność do generowania tych pieniędzy. Umiejętności, wartość, marka. To, czy jesteś potrzebny na rynku, czy potrafisz dostarczyć coś, czego nikt inny nie potrafi. To jest najważniejsze, bo pozwala osiągnąć niezastąpioną pewność i spokój, po prostu. Lepiej się na tym skupiać, by nie musieć się skupiać na oszczędzaniu i znaleźć złoty środek.
  17. Niutek, podałabyś nazwisko lekarza? Rzadko się zdarza, że coś wiedzą na ten temat.
  18. Trochę dziwnie się to czyta. Przedstawiasz swoją żonę jako osobę, która już dawno powinna być w szpitalu psychiatrycznym. Brzydzenie się nagą aktorką? Wpadanie w szał, intrygi, pogrążanie się w nienawiści? To brzmi tak źle, że Ty naprawdę wychodzisz w tym podsumowaniu źle za pozwalanie jej na to. Żaden dobry tydzień przecież nie wynagrodzi tego, co opisałeś, to jest jakaś tragedia. Ja zawsze jestem za negocjacjami i rozmowami, ale w tym przypadku to chyba niemożliwe. Problem w tym, że nie możesz jej zostawić samej, zwłaszcza z dzieckiem. To wszystko brzmi strasznie (?)nierealnie. Nie tylko jej zachowanie, ale Twoje przyzwolenie na to.
  19. Ojej, robię dokładnie to samo. Myślę, że w moim przypadku (może u Twojej dziewczyny też), to nie kwestia wychowania, a jakiegoś warunkowania. Kiedyś zobaczyłam pewnie, że krzyczenie pomaga zwrócić na siebie uwagę i automatycznie nawet jak nie jestem bardzo zdenerwowana, podnoszę ton. Mój partner zazwyczaj z uśmiechem (jeśli ma jeszcze cierpliwość) łapię mnie za rękę albo wykonuje inny przyjazny gest i mówi "nie krzycz tak". Wtedy ja się w ogóle orientuje co robię i jest lepiej
  20. "Ale czasami mam wrażenie, że tylko sama siebie oszukuję, a w środku jestem wrakiem." Znam to uczucie. I wiesz co? To jest normalne i wcale nie oznacza, że się oszukujesz. To oznacza jedynie, że mimo trudności idziesz do przodu i naprawiasz swoje życie krok po kroku, nie poddajesz się i jednocześnie jest Ci ciężko. To taki dysonans, czujesz się źle, ale starasz się to przepchnąć, powinnaś czuć dokładnie to. Ale po czasie takie uczucie mija i zaczynasz widzieć, że nowa wersja rzeczywistości, w której sobie radzisz nie jest udawaniem, jest tym, co udało Ci się osiągnąć i w co wierzysz. Najważniejsze to robić małe kroczki do przodu i nawet jak jest źle, nie poddawać się. Możesz tego nie widzieć jeszcze teraz, ale to Ci pomaga.
  21. Ok, więc ja się nie zgodzę z większością, nie uważam, że Twój partner jest chamem. Jest wiele osób, które czują, że w związku można sobie pozwolić na takie zachowanie. Nie ma jednej struktury relacji, która jest "dobra" i on po prostu jej nie szanuje. On ma swoją strukturę. Po prostu traktuje Cię jako przyjaciółkę, nie tylko dziewczynę. Mówisz, że poza tymi komentarzami jest bardzo dobry dla Ciebie - to zmienia naprawdę wiele. Chłopak może Cię kochać i dbać o Ciebie. Ktoś tu napisał, że nie dba o Twoje potrzeby. Ale dlaczego to on musi się poświęcać? On też ma potrzeby i może dla niego możliwość wyrażenia tego podziwu komuś, kogo kocha jest bardzo ważna. Macie się dogadać, a nie stłamsić jedną osobę, by druga czuła się komfortowo. A jeśli nie możecie się dogadać, to nie będziecie dobrą parą. Jeszcze jedna sprawa. Większość ludzi za najpiękniejszych będzie uważać modeli i modelki. To wynika z rodzaju ich pracy - oni mają być perfekcyjni, mają się podobać. A mimo wszystko mnóstwo ludzi jest w związkach z mniej urodziwymi ludźmi i żyje im się świetnie. Ty pewnie też znasz kilku aktorów, których uznałabyś za ładniejszych od Twojego chłopaka, ale to nie oznacza, że on Ci się nie podoba. I nie oznacza to, że zmieniłabyś swoją sytuację. Uroda jest naprawdę zdradliwa, bo w wyglądzie drugiej osoby bardziej lubimy to, że identyfikujemy ją z kimś konkretnym, z konkretną osobowością niż to, że ktoś ma ładne kości policzkowe. Nie chodzi nawet o to, że uroda jest drugorzędna, chodzi o to, że oksytocyna u zakochanych sprawia, że widzimy kogoś całkiem inaczej. Jest dla nas wszystkim, nawet jeśli jest odległy od naszych standardów piękna. Spróbuj spojrzeć na świat jego oczami i na ulicy doceń kształty jakiejś kobiety, może okaże się, że nie jest to taki zły układ. Spróbuj docenić kształty faceta i zobacz jak zareaguje A jeśli nie chcesz się czuć zawstydzona przy znajomych, są dwa rozwiązania - albo z nim pogadasz albo zmień partnera.
  22. Mnie w sumie nie dziwi, że zadajesz pytanie o to, czy to Twoja wina. Nie chodzi o to, że jesteś winna (przynajmniej z tej wersji nic na to nie wskazuje), chodzi o to, że dokładnie tak to działa. I to jest jedna z najbardziej okrutnych rzeczy, jakie można zrobić słabej osobie: obwinić ją za wszystkie świństwa jakie się zrobiło. Nawet jeśli byś go zdradziła i okłamała, bicie słabszej osoby za karę jest niedopuszczalne i to nigdy nie będzie winą nikogo poza Twoim chłopakiem. Jest chamem i Twoje próby usprawiedliwiania go niedługo sprawią, że sama przestaniesz brać siebie na poważnie. Urwij kontakt, na zawsze.
×