Skocz do zawartości
Nerwica.com

wysłowiona

Użytkownik
  • Postów

    1 007
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wysłowiona

  1. Ajć, nie mów tak! "Robienie sobie nadziei" jest naprawdę przydatne, zwłaszcza, jeśli wiąże się z działaniem. No i podejmowaniem decyzji, motywowaniem się itp. Przecież takie odpuszczenie sobie swojego życia jest ostatnią rzeczą, jaką powinniśmy robić. Masz rację, że podjęcie działania, które prowadzi nas do porażki (jeśli tak ją kategoryzujemy), boli bardziej niż brak akcji (nawet robili badania), ale! przecież nikt nie mówi, że mamy położyć wszystko na jedną kartę. Dobry plan, motywacja, konkretne kroki i powoli poprawiamy jakość życia. Naprawdę, nie poddawaj się
  2. Tak myślę właśnie, że trochę przesadziłam w pierwszym poście. Rzeczywiście jak mieszkałam jeszcze na wsi, moi przyjaciele podchodzili do zaburzeń psychicznych z takim... lekceważeniem? Nie wiem, może nawet kpiną, rozbawieniem. I to naprawdę było rozbrajające uczucie. Ale w końcu zaczęłam się obracać w środowisku ludzi, którzy są bardziej otwarci na inności, wydaje mi się, że lepiej znają świat. Mam nadzieję, że masz rację i to będzie norma w przyszłości.
  3. Zgadzam się z poprzednikami, jeśli chodzi o zmianę myślenia, ale radziłabym też zacząć działać. babol440 pisał, żeby ignorować ludzi. Ja myślę, że to nie pomoże. Jeśli ich lubisz i zależy Ci na tym obszarze Twojego życia, nie ignoruj go. Wycofanie się czasami jest dobrym pomysłem, ale nie w momencie, kiedy będziesz studiowała z tymi ludźmi jeszcze parę lat. Zastanów się, co zrobić, żeby Cię polubili. Nie musisz być duszą towarzystwa, możesz być introwertykiem, który nie odzywa się, jeśli nie musi, ale takich ludzi też się ceni. Radziłabym poczytać o relacjach międzyludzkich, przełamywaniu nieśmiałości i nawiązywaniu kontaktów. Najlepiej kup jakąś książkę, która jest ceniona i pomogła wielu osobom. To moja rada- nie dostosowuj się do sytuacji, spokojnie zacznij ją poprawiać. I Carioka ma moim zdaniem rację odnośnie szukania diagnozy. Uznaj, że masz gorszy humor, nie staraj się tego określić na siłę. Jeśli uważasz, że potrzebujesz pomocy, idź do psychologa. Pamiętam, że przed moją pierwszą wizytą (w sumie szybko je skończyłam, byłam 3 razy i nawet nie zdążyli odkryć, czy rzeczywiście mam nerwicę) bałam się, że lekarz mnie wyśmieje i powie, że przesadzam, a moje lęki są normalne. Jeśli Twój niepokój także dotyczy tego, nie musisz się obawiać. Do psychologa chodzą czasami osoby bez zaburzeń psychicznych. Po prostu, z jakimiś dolegliwościami, problemami. Ty jak najbardziej też możesz skorzystać Najważniejsze jednak, że chcesz, aby było lepiej i zareagowałaś bardzo szybko. Nie pozwól sobie w tym zostać. Jeśli określisz siebie jako człowieka z depresją, zaczniesz tak po prostu o sobie uważać, możesz zacząć traktować ten stan jak sposób na życie. To się dzieje automatycznie. Po jakimś czasie patrzysz na siebie przez pryzmat depresji, nie jesteś w stanie przeżyć szczęśliwego dnia bez myślenia, że to krok naprzód, ale pewnie zaraz będzie gorzej. Najważniejsze: potraktuj to, jako stan przejściowy! Jesteś na takim etapie, że jeśli zaczniesz pracować nad zmianą swoich nawyków myślowych i wprowadzisz kilka zmian w swoim życiu, spokojnie z tego wyjdziesz. Nie wmawiaj sobie, że tak będzie całe życie, bo kiedy zrobi się gorzej zaczniesz sobie zadawać pytanie: jak mogłam nie zainterweniować wcześniej?
  4. Zgodzę się z Mateuszem- w sumie nawet nie trzeba mieć rozdwojenia jaźni, żeby odczuwać takie zmiany "osobowości" w różnych sytuacjach życiowych. Można być wieloma kompletnie innymi osobami zależnie od kontekstu, osób w pobliżu czy pełnionych w danym momencie ról. To wszystko wpływa na przekonania dotyczące konkretnego zadania. No i przez to na poziom napięcia związanego z koniecznością zrealizowania go. I mimo tego, że one bardzo często są skrajnie różne, rada black swan ma sens;) Teoretycznie wiesz dokładnie jak to jest czuć coś w dany sposób- "łapiesz" to. No i można to uczucie wykorzystać. Ja kiedyś byłam strasznie niepewna siebie, bałam się ośmieszenia itp. Ogólnie to uczucie dominowało w moim życiu, a potem zaczęłam uprawiać ukochany sport i kompletnie nie przejmowałam się opinią wokół. Zdziwiło mnie to, ale postanowiłam to wykorzystać. Bo praktycznie wszystko odróżniało te dwa stany- mój wewnętrzny monolog: w jednym skupiałam się na tym, co może się stać złego, w drugim- myślałam tylko o korzyściach. W pierwszym byłam niezdecydowana, w drugim zdeterminowana. No i można tak sobie gadać, ale najważniejsze jest to, że potrafiłam się czuć w ten, a nie inny sposób. I potem, jak byłam w stresującej sytuacji zaczynałam myśleć "wyobraź sobie, że jesteś na korcie" i chcesz zagrać. W sumie to dalej jestem słaba, ale nie schodzę póki mnie nie ściągną, bo tak to lubię Akurat w tych dwóch przypadkach nie masz chyba złotego środka^^ W jednym jesteś perfekcjonistą, który jest zdenerwowany w razie porażki, w drugim robisz wszystko z przymusu- byle zrobić. Ale może jest jakaś dziedzina życia, w której masz to zdrowe podejście "Staram się i próbuję, aż mi wyjdzie. Nie musi być idealnie, ale tak, żeby osiągnąć cel"? Mam naprawdę dużo sposobów na prokrastynację, bo sama nad tym dużo pracowałam. Ale pisałam tu już kiedyś rady dla bretty i się nie odezwała:< Jednak, jakby ktoś chciał skorzystać, pisać na priv;)
  5. Zgodzę się z Mateuszem- w sumie nawet nie trzeba mieć rozdwojenia jaźni, żeby odczuwać takie zmiany "osobowości" w różnych sytuacjach życiowych. Można być wieloma kompletnie innymi osobami zależnie od kontekstu, osób w pobliżu czy pełnionych w danym momencie ról. To wszystko wpływa na przekonania dotyczące konkretnego zadania. No i przez to na poziom napięcia związanego z koniecznością zrealizowania go. I mimo tego, że one bardzo często są skrajnie różne, rada black swan ma sens;) Teoretycznie wiesz dokładnie jak to jest czuć coś w dany sposób- "łapiesz" to. No i można to uczucie wykorzystać. Ja kiedyś byłam strasznie niepewna siebie, bałam się ośmieszenia itp. Ogólnie to uczucie dominowało w moim życiu, a potem zaczęłam uprawiać ukochany sport i kompletnie nie przejmowałam się opinią wokół. Zdziwiło mnie to, ale postanowiłam to wykorzystać. Bo praktycznie wszystko odróżniało te dwa stany- mój wewnętrzny monolog: w jednym skupiałam się na tym, co może się stać złego, w drugim- myślałam tylko o korzyściach. W pierwszym byłam niezdecydowana, w drugim zdeterminowana. No i można tak sobie gadać, ale najważniejsze jest to, że potrafiłam się czuć w ten, a nie inny sposób. I potem, jak byłam w stresującej sytuacji zaczynałam myśleć "wyobraź sobie, że jesteś na korcie" i chcesz zagrać. W sumie to dalej jestem słaba, ale nie schodzę póki mnie nie ściągną, bo tak to lubię Akurat w tych dwóch przypadkach nie masz chyba złotego środka^^ W jednym jesteś perfekcjonistą, który jest zdenerwowany w razie porażki, w drugim robisz wszystko z przymusu- byle zrobić. Ale może jest jakaś dziedzina życia, w której masz to zdrowe podejście "Staram się i próbuję, aż mi wyjdzie. Nie musi być idealnie, ale tak, żeby osiągnąć cel"? Mam naprawdę dużo sposobów na prokrastynację, bo sama nad tym dużo pracowałam. Ale pisałam tu już kiedyś rady dla bretty i się nie odezwała:< Jednak, jakby ktoś chciał skorzystać, pisać na priv;)
  6. Ale przynajmniej zdajesz sobie sprawę z najważniejszej rzeczy- jak się uspokoisz, to reszta problemów zniknie. To nie jest tak, że musisz pracować nad wystąpieniami publicznymi, strachem przed porażką czy atakami oddzielnie. Pracując nad jednym poprawiasz pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa, a z tym poprawiasz inne aspekty życia. To jest dobra wiadomość No i tak, nerwica jest typowym "spowalniaczem": większość wizji, przekonań i natrętnych myśli wstrzymuje nas przed działaniem, bo zwyczajnie podejmowanie go nie kojarzy nam się dobrze. Jeśli jednak jesteś gotowa zmieniać sytuację, ja radziłabym zredukować myślenie o negatywnych aspektach sytuacji. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, jakie to trudne. Przede wszystkim dlatego, że dostęp do takich interpretacji masz najlepszy. Na hasło "prezentacja" wiele osób zareaguje myślami "możliwość wykazania się", "szansa na rozwój", "popularność". Neurotycy pomyślą o porażce, paraliżującym strachu, stresie i wysiłku. Nie dlatego, że chcą. Dlatego, że taki mają system przetwarzania informacji. To się da zmienić codzienną pracą, jakby to nie brzmiało- siłowo;) Zwyczajnie na myśl o wyzwaniu, zmuszaj się do myślenia o fajnych aspektach zadania. Jeśli uda Ci się znaleźć takie spekty, które naprawdę wprawiają Cię w stan ekscytacji, zapisuj je. JEŚLI będziesz to robić za każdym razem i nie dasz się wkręcić w blędne koło ponurych scenariuszy, to będzie coraz bardziej naturalny proces. Aha, i jest jeszcze jedno błędne koło, które mnie prześladowało przez długi czas. Strach prowadzi do odkładania na później, odkładanie do stresu związanego z kończeniem wszystkiego na ostatnią chwilę, a takie kończenie do braku przygotowania. Jak już realizowałam projekt, na który byłam nieprzygotowana, to zwyczajnie się nie udawało. Złe wspomnienia prowadzą następnym razem do silniejszego strachu. I tak w kółko. Ale knowledge is power- jeśli sobi uświadomimy, co jest nie tak, mamy większe szanse na dobrą reakcję. Ps. Ja dalej czekam na jakąś relację od bretty
  7. zadna skrajnosc nie jest. lepiej tego nie trzymac w sobie jesli nie potrafisz sobie samemu poradzic, ale tez ciagle mowienie o tym ludziom nie przynosi dobrych efektow;)
  8. Często czytam o tym, że neurotycy wstydzą się mówić o swoich przypadłościach, boją się odrzucenia. Ale w gruncie rzeczy, ja w gorszych czasach i większość moich przyjaciół z depresją/nerwicą, mówiliśmy o swoich problemach. Nigdy nie zetknęłam się z sytuacją, w której dla rozmówcy to byłoby jakiekolwiek tabu. Tak samo wizyta u psychiatry/psychologa. zastanawiam się, czy to tylko moje środowisko, czy ostatnio zwyczajnie ludzie zaczęli mówić o zaburzeniach psychicznych? Jeśli był już taki temat, odeślijcie mnie tam proszę, bo sama nie znalazłam;)
  9. hej sylvan, wlasnie przed chwila pisalam w innym temacie o atakach agresji to przy okazji napisze tutaj. poza terapia mozesz sam sprobowac nad soba popracowac. zbieram wlasnie materialy o atakach agresji, staram sie ogarnac temat. jakbys byl zainteresowany literatura to pisz na priv:)
  10. Hej, znalazlam w wyszukiwarce twoja wiadomosc w sumie tylko dlatego, ze moj kolega ma podobny problem. ogolnie nie jest nerwowy, ale ma ataki gniewu. dokladnie takie jak ty- zapomina o sytuacji juz po wydarzeniu, nie panuje nad soba, traci kontrole, dziala szybko i automatycznie. udalo mi sie dojsc do tego, ze caly proces nazywa sie porwaniem emocjonalnym ( http://en.wikipedia.org/wiki/Amygdala_hijack )- to termin wprowadzony przez golemana, ktory zauwazyl, ze reakcja na strach czy wscieklosc moze byc kierowana wylacznie przez cialo migdalowate. tj przez centralny punkt ukladu limbicznego, przez emocje. i tu zaczely sie schody bo zastanawialam sie jak mozna powstrzymac automatyczna reakcje? literatura mowi, ze przez podniesienie samowiedzy i samokontroli, ale nigdzie nie ma dokladnych wskazowek. do tego ty na przyklad nie masz z tym problemow. z tego co czytam obserwujesz swoje reakcje, znasz dokladnie swoj organizm, czesto potrafisz sie opanowac. naprawde jestem pod wrazeniem bo wiekszosc ludzi nie widzi u siebie podstawowych mechanizmow;) i teraz pojawia sie pytanie: czemu niektorzy ludzie maja tendencje do tracenia kontroli mimo tego, ze bardzo chca nad soba panowac. to pewnie jest juz kwestia hormonow, dopiero zaczynam sie tym interesowac. ale przed chwila przeczytalam cos interesujacego- colbert pisal, ze przychodzili do niego ludzie, ktorzy mieli ataki wscieklosci, ktore potrafili opanowac po jakims czasie i pozniej juz byli spokojni. autor stwierdzil, ze tylko im sie tak wydaje i tak naprawde te wybuchy agresji (swoja droga colbert pisal o tym, ze pojawiaja sie w okreslonych sytuacjach, ty wydajesz sie miec podobnie) sa skutkiem uogolnionej wrogosci. w jego ksiazce jest test na to, zreszta widze w wersji elektronicznej http://www.marriagecpr.com/specialty/anger2.html dalej nie wiem jednak wielu rzeczy i bylabym naprawde szczesliwa jakbys chcial ze mna rozwiazac pewne problemy:) -- 12 sie 2012, 17:49 -- zapomnialam sie odniesc do tego. postawa bierno-agresywna nie oznacza, ze raz jestes potulny, a raz agresywny tylko to, ze jestes agresywny w inny sposob niz wiekszosc ludzi. tacy ludzie tlumia swoje emocje, nie mowia o tym czego chca i czego woleliby unikac i to ich prowadzi do frustracji, ktora rozladowuja irytujac i prowokujac innych ludzi. taka postawa juz bardziej pasuje do twojej mamy, ktora wydaje sie doprowadzac cie do krawedzi. zazwyczaj takie osoby w ogole nie chca przyznac, ze sa agresywne gdyz nie mozna im nic zarzucic. niby sa mili, niby tylko z toba dyskutuja, ale widac ze to jest falszywe zachowanie. do takich bierno-agresywnych zachowan nalezy czepialstwo, ciagle uwagi, nieprzychodzenia na spotkania, spoznianie sie, pozornie przypadkowe zgubienie lub zepsucie czegos, co nalezy do osoby, na ktora sa wsciekli;) no i warto zauwazyc, ze to nie jest do konca ich wina. oni tez moga nie zauwazac co jest zlego w ich zachowaniu. po prostu tlumione emocje kiedys musza znalezc ujscie. najlepiej w takiej sytuacji doprowadzac do konfrontacji za kazdym razem jak cos jest nie tak. po prostu pytac i byc otwartym.
  11. Locust, zmotywowana do zmian. moze i teraz jeden dzien w plecy bo jednak przedwczoraj tez mialam lęki, ale lezalam w lozku tyle, ile bylo potrzeba do zasniecia, a dzisiaj juz nie dalam rady sie starac. no, ale wszystko idzie w dobrym kierunku bo ostatnio pokazalam sobie, ze potrafie zasnac w kilka minut bez wiekszych przygod;) Alienated- tak, pogoda fantastyczna^^
  12. Hm, czekam az rodzice wroca z chorwacji bo przestraszylam sie dzika w lesie, wiec chyba jest gorzej niz przez ostatnie tygodnie. ale i tak zrobilam duze postepy, jestem zmotywowana- to najwazniejsze. ogolnie dzien bardzo na plus.
  13. jasne^^ czekam na relacje;)
  14. Pierwsza sprawa, o której pewnie każdy jakoś się dowiedział, ale mało kto bierze to do serca- jeśli spieprzysz poranek, spieprzysz cały dzień. Nie wiem szczerze mówiąc jaką tu macie politykę jeśli chodzi o linki, ale mogę ci po prostu wysłać coś o efektywnych porankach na pw. Wszystko w gruncie rzeczy opiera się na tym, żeby stworzyć sobie taki początek dnia, który jest przyjemny, motywuje nas i nie przeciąga się w nieskończoność. No, a potem wyrabiamy sobie nawyk powtarzania tego samego codziennie i po sobie widzę, że to podwyższa ogólną jakość życia o połowę co najmniej^^ O planowaniu już pisałam. Karteczki z planem dnia są klasyczne, ale to też trzeba po prostu polubić i podchodzić do tego na poważnie. W sumie polecam spisywanie zadań na każdy dzień i na początku tygodnie też tych długoterminowych, ale z innego powodu niż wszyscy. Dla neurotyków to jest cholernie przydatne ze względu na stres. W skrócie- nie zapominasz, nie musisz się martwić, że zapomnisz, nie musisz wszystkiego mieć w głowie i łatwiej rozplanować swój czas jak się ma wszystko przed sobą. Ogólnie fajna metoda. Ale ty masz problemy z prokrastynacją więc do rzeczy. Spisujesz wszystko i jeśli chcesz dodajesz przedział czasowy do każdego zadania. potem odhaczasz- ogólnie dość motywujące narzędzie. Ok, najważniejsze- wyznacz sobie dwa albo trzy zadania do skończenia każdego dnia. Najlepiej coś, co odkładałaś od dłuższego czasu. Zacznij od łatwiejszego zadania i zrób to najlepiej od razu po śniadaniu. Sama zauważyłam, że jest mnóstwo rzeczy, których skończenie wymaga ode mnie um... 15 minut?^^ Zadzwonić gdzieś, wysłać coś, co już jest gotowe, skończyć pracę w domu, wprowadzić ostateczne poprawki do tekstu. Z jednej strony nie namęczysz się bardzo tylko będziesz korzystać z czasu poświęconego w przeszłości, a z drugiej będziesz się czuła jakbyś zrobiła wszystko dzisiaj. jak skończą ci się niedokończone sprawy (chociaż pewnie nie bo z prokrastynacją jest tak, że ciągle zostawia się coś nowego) to zacznij wyznaczać nowe zadania. I kończyć od razu, ale to koniecznie. Po tygodniu, dwóch ma się nawyk kończenia rzeczy i to jest naprawdę świetne. Jedna z fajniejszych taktyk- to robiłam już jak byłam dzieckiem. Stawiaj wyzwania, podejmuj je i jak już je zrealizujesz to się nagradzaj (w sumie to nagradzaj się za samą aktywność, nawet jeśli nie zrealizujesz zadania bo mózg wie, że pracował ciężej, może się nie zorientować natomiast że nie podziałało). Jak kiedyś nie mogłam się zabrać za sprzątanie pokoju przez kilka dni to potrafiłam to w końcu załatwić w 15 minut zwyczajnie mówiąc do siebie, że mi się uda. Co chwilę zerkałam na zegarek i obserwowałam czy zostało mi 10 czy może 7 minut. No i pamiętaj o nagrodach- może życie nie zawsze pokazuje ci automatycznie, że warto się starać, ale w sumie czemu nie robić tego samemu? Nagradzaj się serialem, basenem, czymkolwiek. No i najtrudniejsze, bo zmienia się to przez dłuższy czas. Ale warto zacząć i ćwiczyć codziennie- zmiana myślenia. Myślisz o tym, co jest przyjemne w twoim zadaniu, myślisz o nagrodach, mówisz o swoich celach w czasie teraźniejszym, uczysz się automatycznie kojarzyć zadania z czymś pozytywnym, zdajesz sobie sprawę z tego, że małe kroki to jest wszystko co ci potrzebne itp. itd.. To jest najważniejsze i jednocześnie wymaga najwięcej czasu. Polecam kursy motywacyjne do śniadania Ale jakby ktoś chciał poćwiczyć takie przeprogramowanie to sama jestem w trakcie, służę pomocą. No to tyle, ogarnąć poranek, codziennie dwie rzeczy, które dają satysfakcję, planować i myśleć inaczej. Pisz nawet jakby nie wychodziło:)
  15. bretta, a jakbym ci ladnie rozpisala wszystkie moje metody na walke z prokrastynacja to ogarnelabys np na tydzien i bylabys w stanie tu pisac o postepach?:>
  16. Szczerze to nie wiedzialam i nawet nie przypuszczalam, ze prokrastynacja laczy sie z perfekcjonizmem. U mnie to zazwyczaj jest po prostu strach gdy dojde do momentu, ktory wymaga ode mnie wiekszego wysilku albo brak checi. Teraz probuje nowych rzeczy: na brak motywacji testuje wizualizacje. myslenie o pozytywnych skutkach dzialan i negatywnych skutkach ich zaprzestania. to powinno zadzialac glownie na podejmowanie decyzji, zobaczymy jak bedzie z odlkadaniem. ale napisze jeszcze:) poza tym polecam (to akurat sprawdzilam) stawianie sobie wyzwan. siada sie rano i pisze kilka rzeczy, ktore sie od dawna odklada. do tego mozna dodac wizualizacje (jak dobrze bede sie czula wieczorem jesli to zrobie), rozpisanie na kartce przyczyn gdybym miala jakies "ale"^^ wiec stawia sie sobie takie wyzwanie i postanawia ze sie to zrobi, po prostu. postanowienie, ze bedzie sie myslec o tym (o wykonaniu, pod zadnym pozorem porazce) naprawde pomaga. za kazde odwrocenie uwagi najlepiej sie karcic od razu. aha, i dobrze jest tez polaczyc cel z czyms bardzo przyjemnym. ja kiedys jadlam cukierki po zrobieniu kilku zadan, ale to moze byc tez film, spacer, jakakolwiek forma odpoczynku. no i wyrobic sobie nawyk robienia wszystkiego jak najszybciej sie da. WojuBoju jak tam z tym teraz u ciebie? udalo sie wrocic do formy?:)
×