Skocz do zawartości
Nerwica.com

Iced_Coffee

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Iced_Coffee

  1. Psychiczna więź symbiotyczna - to określenie Ericha Fromma na stan dwóch dorosłych osób żyjących kosztem siebie, podobnie jak dziecko w łonie matki żyje jej kosztem. Więź symbiotyczna wyraża się w różnorodny sposób, może prowadzić do neurotycznego funkcjonowania polegającego na wchłonięciu i identyfikacji ( incorporation/identification). W psychicznym zjednoczeniu symbiotycznym dwa ciała są od siebie niezależne, jednakże na płaszczyźnie psychologicznej istnieje między nimi ten specyficzny rodzaj więzi, jaka charakteryzuje matkę i dziecko we wczesnym okresie rozwojowym. Taka więź, zdaniem Fromma, może powstać w małżeństwie, pracy, wszelkiego rodzaju związkach międzyludzkich (Fromm, 1983). Zdaniem Fromma zjednoczenie symbiotyczne może przybrać dwie formy: pierwsza z nich - bierna - polega na podporządkowaniu się. W takim układzie osoba podporządkowana ucieka przed nie dającym się znieść uczuciem izolacji i wyobcowania, czyniąc z siebie nierozdzielną część składową drugiego człowieka, który rozkazuje jej, ochrania, kieruje nią. Osoba podporządkowana nie musi podejmować żadnych decyzji, nie bierze na siebie ryzyka odpowiedzialności, nie musi rozwiązywać swych problemów przez produktywną działalność, ale jest również zależna, brak jej integralności. Druga forma symbiotycznego zjednoczenia to forma czynna, której przejawem jest panowanie. W takim zjednoczeniu człowiek chce uciec od swej samotności i uczucia uwięzienia czyniąc z drugiej osoby nieodłączną część samego siebie. Wchłonąwszy w siebie drugiego człowieka, który go uwielbia, wyolbrzymia sam siebie i podnosi swoją własną wartość. To, co łączy obie te postawy to zjednoczenie bez integralności. Przeciwwagą dla zjednoczenia symbiotycznego jest, zdaniem Fromma, miłość dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie własnej indywidualności (por. Fromm, 1983). Anthony Storr definiuje więź symbiotyczną jako: "wchłonięcie kogoś, połknięcie go, zgniecenie, zniszczenie; w sumie traktowanie osoby, jakby nie była już w pełni sobą. Identyfikowanie się z kimś w takim stopniu, który powoduje zagubienie się, zatopienie własnej tożsamości w tożsamości drugiego człowieka, traktowanie siebie jako osoby nie będącej już w całości sobą" (A. Storr, 1966, por. M. James; D. Jongeward, 1994) Rüdger Rogoll, jeden z przedstawicieli i głównych teoretyków analizy transakcyjnej, przez symbiozę rozumie wspólne życie co najmniej dwóch osób w celu uzyskania wzajemnych korzyści. Powstanie układu symbiotycznego między dwoma partnerami wskazuje jednoznacznie jego zdaniem na niezdolność funkcjonowania człowieka ze swoją strukturą osobowości bez psychologicznej albo rzeczywistej obecności drugiej osoby. W tym stosunku zależności jedna osoba może np. dysponować myśleniem (stan "ja"-Dorosły i "ja"-Rodzic), zaś druga uzewnętrznia wobec swego partnera uczucia i potrzeby ("ja"-Dziecko) ( R. Rogoll, 1989, s. 72-73 ). W ramach myślenia systemowego tendencje symbiotyczne można traktować jako przejaw przewlekłego zaburzenia równowagi sił w relacjach rodzinnych danej osoby. Do takiego rozumienia problemu znaczący wkład wniósł zmarły w 1990 roku amerykański psychiatra i psychoanalityk Murray Bowen. Do teorii swojej wprowadził on takie pojęcia jak: "fuzja" (fusion), "stopień zróżnicowania (diferentiation) podstawowego i funkcjonalnego", "trwałe-ja" (solid self), "pseudo-ja" (pseudo-self) i "nie-ja" albo "brak-ja" (no-self) (Radochoński, 1988)./ "Pseudo-ja" w odróżnieniu od "trwałego-ja", ulega zmianom. Zmiany te następują zazwyczaj pod wpływem presji innych: brak akceptacji oraz odrzucenie i izolacja przez inne osoby staje się ważniejsze niż to, w co dana osoba wierzy. "Pseudo-ja" jest wyraźne u osoby, która ma liczne problemy emocjonalne, a tworząc związki partnerskie lub wchodząc w innego rodzaju bliską relację (czyli "wchodząc w fuzję") zaczyna lepiej funkcjonować. Jest to więc tylko funkcjonalna, a nie podstawowa zmiana w poziomie dyferencjacji, gdyż jej utrzymanie jest zależne od bycia w fuzji z kimś znaczącym. więcej info na : http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/50-artykuly/655-osobowosc-symbiotyczna-w-relacji-z-soba-i-innymi-ludzmi.html Polecam
  2. Gratuluje udanej relacji, chociaz Tobie sie ona powodzi :) tak wlasnie powinno to wygladac...ah ja juz sama nie wiem co mam myslec
  3. Ale początkowe wątpliwości są naturalne. Poznajemy siebie i zdajemy sobie sprawę z tego czy faktycznie ta osoba spełnia nasze, że tak powiem oczekiwania. To wychodzi dopiero z czasem. Wiesz nie możesz być zzdrosna, bo to Ciebie wybrał spośród całego świata i to Ty jesteś z nim a więc musisz być wyjątkowa :) Popracuj może trochę nad swoim poczuciem własnej wartości? Ale właściwie czemu miałabyś przestać kochać, bo co? Bo nie myślisz o nim nadmiernie? Bo nie masz motyli w brzuchu? To nie jest wyznacznikiem miłości! Wydaję mi się, że po prostu nakręcasz sama siebie i masz te natręctwa myślowe, które nie dają Ci spokoju. Myślę, że to że go kochasz świadczy już o tym że jesteś z nim, że pragniesz jego przytulenia, obcowania z nim, chcesz mu sprawiać prezenty. Czyż to nie jest piękne?:) Ciesz się tym! Ja niestety nie zdążyłam...i też miałam kupę obaw a jak przyszło co do czego to był płacz i ryk, że nie wykorzystałam tego tak jak powinnam, że skupiałam się na stworzeniu sobie swoich własnych problemów, których nie było zamiast cieszyć się tym, że jest....
  4. Ja jak zacznę widzieć swoje alarmy to wtedy zacznę coś z nimi robić, póki co muszę znaleźć to co mi blokuje intuicję i wszelkie sygnały ostrzegawcze żeby się wycofać
  5. chyba za bardzo wchodziliby mu na głowę gdyby tak było...
  6. Ojej to ja chyba też mogę powiedzieć, że jestem przywiązana do swojego T, bo od spotkania do spotkania, po spotkaniu zastrzyk energii, dzień po totalny chaos w głowie ;S naprawdę podziwiam terapeutów, że potrafią tak twardo być przy kliencie kiedy np. płaczą jak dziecko dosłownie na całą buzię...mi by chyba nie wiem serce pękło i musiałabym przytulić taką osobę, nie z litości, ale z otuchy takiej ludzkiej..wiem że terapeuta nie może sobie na to pozwolić dlatego strasznie podziwiam ich " zadania do wykonania " . Ale bez zaufania też terapia udana nie będzie...a zaufanie trochę jest takim przywiązaniem
  7. Na jakiej podstawie uważasz, że zachowujesz się szczeniacko? Bo nie wychodzisz ze znajomymi, nie imprezujesz, wycofujesz się społecznie? Nikt nie da Ci recepty na dojrzałość. Jeśli nie są to jakieś zmiany w osobowości. Motywacja jest właściwie najmniej potrzebnym narzędziem do działania, bo bardzo szybko wzrasta i tak szybko spada jak wzrasta. Powinieneś opierać się bardziej na efektach, wyobraź sobie siebie jak dążysz do efektu. Nie wyobrażaj sobie samego efektu, lecz to jak do niego docierasz. Podczas gdy wyobrażasz sobie efekt Twój umysł zachowuje się jakbyś dostał już to co chciałeś więc motywacja gwałtownie spada. Jeśli skupisz się na krokach, które zamierzasz podjąć będzie Ci dużo lepiej, niekoniecznie łatwiej, ale na pewno osiągniesz większe korzyści Życie to nie wieczna impreza. Nie świadczy to o Twojej dorosłości. Czym wdłg Ciebie jest dorosłość? Jakie kryteria trzeba spełnić?
  8. Mi dał też dużo ten fakt, że zdałam sobie sprawę z tego, dojrzałam do miłości, że miłość to nie motyle i emocje tylko raczej stabilizacja, chęci, zaufanie, budowanie dzień po dniu. Dlatego przestałam się kompletnie przejmować i przestałam analizować " o myślę racjonalnie to na pewno już nie kocham " a to nie na tym polega przecież miłość Każdy wdłg mnie uczy się tego każdego dnia. Ja przez moją sytuację z dzieciństwa ( te nieszczęsne przyciąganie złego ) nauczyłam się tego, że miłość to tak naprawdę wybór. Ciesze się, że jesteś spokojniejsza :) tylko uważaj z tym, bo np. w moim przypadku ( kiedy będąc z osobą którą kocham mogłam zrobić wiele, robić wszelkie aktywności które lubię a niestety kiedy wszystko się skończyło ja stałam się znów tym ponurym człowiekiem, któremu nie chce się wstawać, któremu nie chce się wyjść na spacer, do siłowni, w relacjach nie bałam się ludzi, miałam więcej otwartości w sobie, wszystko niestety się zmieniło ) Mam nadzieję, że u Ciebie jest inaczej, że po 1wsze uda Ci się związek a po 2gie wszystko jest na porządku dziennym
  9. Jako pasażer spoko, jako kierowca jak jeżdżę i ktoś mnie wnerwia to klne na niego jak szewc
  10. A ja nie uważam tego za lenistwo, bo widać, że chłopak ma problem ze sobą. Gdyby był leniwy to by chociaż na imprezę poszedł. NaturalWonder ja na Twoim miejscu nie proponowałabym mu gotowych " pomocniczych metod " ponieważ na każdego działa coś innego. Rozmawiaj z nim dużo, daj mu poczucie wsparcia, próbuj delikatnie go namawiać do terapii, myślę że on sam jeśli poczuje, że go to przerasta zastanowi się nad tym i zda sprawę z tego, że to nie żaden wstyd. WIesz takim namawianiem człowiek odczuwa presję a wtedy dostajesz przeciwne rezultaty. Trzymaj się mocno Ja mam ogromny problem ze wstawaniem. Wstawanie po spaniu jest dla mnie lada wyzwaniem. Muszę od nowa zawsze budować swoje myślenie. Zawsze z rana towarzyszy mi przytłoczenie negatywnymi myślami...brakiem chęci na cokolwiek, nie mam w oógle energii przez nerwicę. Co mogę polecić...no ja muszę się zmusić do wstawania jak już pójdę gdzieś i tam jestem to jest spoko, ale zanim dotrę, zanim wstanę, umyję się, ogarnę KOSMOS!
  11. Komoda2000 w nerwicy lękowej często towarzyszą takie natrętne różne myśli kompletnie niezgodne z nami ja już wiele razy takie miałam... np. " Nie kocham już albo gdy mam do pewnych spraw wielki szacunek np. do współżycia to pojawiały się myśli typu " pieprz mnie ". Nie wyobrażasz sobie jak wielki wstyd czułam, bo nie jestem z tych dziewczyn, które się nie szanują i które z takimi odzywkami wychodzą. Więc reagowałam na to różnymi reakcjami od złości po smutek, lęk, ale wiesz musiałam trochę spasować powiedzieć sobie : ej tak nie jest rzeczywiście to tylko moje myśli i wcale tak nie jest. Było ciężko, ale dopóki nie dasz sobie szansy i nie uświadomisz sobie tego, że to natręctwo jakieś paskudne to to będzie się nasilało....Czym bardziej tego nie chcesz tym będziesz miała tego więcej i częściej, masakra aż mi głupio teraz, no ale chciałam Ci pokazać, że nie jesteś sama, że nie tylko ty masz takie natręctwa głowa do góry !
  12. właśnie mi niszczycie moje resztki nadziei
  13. Artemizja masz rację. W sumie to uświadomiłaś mi fakt, że zawsze wierzyłam w to, że człowiek nie ma wyboru na swoje życie tylko jest sterowany swoim zaprogramowaniem w głowie... Chociaż powiem Ci miałam taką sytuację toksyczną, z początku wydawało się naprawdę dobrze i faktycznie tak było, ale po jakimś czasie nagle relacja stała się tak toksyczna z dnia na dzień, ale myślę, że to był własnie brak tej " czerwonej lampki " . Wkurza mnie to, że czasem jak się próbowałam wycofywać i to robiłam zadawałam sobie pytanie " a może ja się myliłam, a może tamta decyzja byłaby słuszna? " i kolejne nakręcanie się..
  14. Artemizja mam obawy, że nawet jeśli nauczę się wyłapywania schematu to i tak będę ściągać na siebie pasmo tego samego, że nigdy nie spotka mnie coś co będzie dla mnie odpowiednie...czy ty też miałaś podobne obawy? Zapewne będzie to najtrudniejsza decyzja, ja mam w ogóle kłopot z podejmowaniem decyzji ;/ boję się popełniać błędy.. antylopa to jest dobre pytanie...tego powinniśmy nauczyć się na terapii, ale póki co dla mojego umysłu jest to " nie do ogarnięcia, że tak w ogóle się da "
  15. A ja zauważyłam, że jeśli chce się rozwiązania swoich problemów to trzeba walić w dym do - PSYCHOTERAPEUTY, nie do psychiatry. Psychiatra tylko wypisuje leki, odsyła po 15 minutach i do widzenia. Terapia to jednak najważniejszy proces leczenia. Poświęca Ci swój czas i Cię " rozszyfrowywuje " . Na to naprawdę warto wydać pieniądze. Sama wiem z doświadczenia, że psychiatra mi g*wno daje. Odechciało mi się nawet mówić o swoich problemach, bo jedyne co słyszę to " to dam Ci skierowanie na psychiatryk, to ile chcesz tabletek tym razem ". mggabijp widzę, że kierują Tobą lęki, że aż jest Ci niedobrze :s Jak to się skończy? To zależy ile masz w sobie samozaparcia, na ile chcesz powiedzieć sobie w końcu dość. Z tego co piszesz chyba jeszcze nie konsultowałaś się jeszcze ze specjalistą?
  16. Puste słowa? To popatrz sobie na tym forum na ludzi, którym udało się z tego wyjść. Żyjąc w przekonaniu, że nie da się nic z tym zrobić faktycznie do tego sprowadza... Poza tym możesz zapytać psychiatry, psychologa, psychoterapeuty, jakiegokolwiek wykwalifikowanego człowieka znającego się na zaburzeniach, że nerwica należy do zaburzeń, z których się wychodzi. Nie jest to schizofrenia czy inna choroba, której nie można się pozbyć. Poza tym nerwica to zaburzenie - nie choroba. Więc tym bardziej jest to do zrobienia. Miłego czytania
  17. Czyli da się " wyjść z piętna przeszłości " ? Chociaż pewnie samo uświadomienie nie wystarczy. Ja własnie nie mam tego mechanizmu ostrzegawczego, nie widzę kompletnie swojej intuicji i pcham się w relacje, które sprowadzają mnie do tego samego Już nie wiem co z tym zrobić...mam nadzieję, że terapeutka mi pomoże, bo mam dość już takiego życia
  18. Wydaję mi się, że żadna książka nie jest receptą na wyzdrowienie. Owszem da Ci wiele ciekawych wskazówek, pomoże nazwać niektóre odczucia, emocje. Z tego co ja czytałam i mi sporo pomogło to : zrozumiesz uczucia pokonasz problemy - rolf merkle Oswoić lęk. Jak radzić sobie z niepokojem i napadami paniki - Amr Barrada i Judith Bemi Polender A. - Pojedynek z nerwicą Jeśli potrzebujesz tych książek to napisz na priv Jeśli chodzi o wyleczenie to tak, owszem da się wyleczyć. Aczkolwiek wymaga to wielkiej pracy, najczęściej z pomocą specjalisty, bo samemu nie jesteśmy w stanie odkryć swoich nieświadomych źródeł lęków. Nerwica lękowa to nie tylko lęki, ale też dziwaczne natręctwa myślowe, bóle somatyczne, kłopoty z pamięcią, emocjami, poczuciem wartości
  19. Artemizja a jak radzisz sobie z relacjami interpersonalnymi? Czy Twoja trauma rowniez przyciaga badz przyciagala do Ciebie ludzi, przez ktorych cierpialas, bo przypominali Ci " stary scenariusz "?
  20. Wydaję mi się, że nie możesz zaakceptować tego, że popełniasz błędy...mam bardzo podobnie, dla mnie popełnienie błędu jest największą katastrofą na świecie i robię wszystko by tego uniknąć i w ten oto sposób nie zauważam podświadomych błędów, które rozwalają mi życie -,- Lęk przed tym, że straci się kontrolę nad swoim życiem...że niczego się już nie naprawi, że straci się to co ważne..wiem co czujesz. Powiem Ci, że ja też żyję w przekonaniu, że muszę sobie sama radzić, bo nikt za mnie tego nie naprawi..aczkolwiek pewna granica się już wyczerpała, nie jestem wielu rzeczy świadoma, które sa przyczynami własnie tych lęków. Skorzystanie z pomocy jest jak najbardziej potrzebne
  21. Zauważyliście, że większość trudności/dolegliwości PTSD jest nieświadomych? Mi się wydawało, że już się dawno pogodziłam z sytuacją traumatyczną z dzieciństwa, że jest już wszystko w porządku, ale jak się głębiej zastanowię to widzę ile mi to przysparza problemów, ile przyciąga ponownych takich samych sytuacji co kiedyś w moim obecnym życiu ... Zastanawialiście się kiedyś nad tym?
  22. alu a może to, że zaczęłaś wkręcać sobie jakiegoś wymyślonego raka powoduje w Tobie tak wielki stres, że masz od tego po prostu mdłości? Wiesz jak człowiek sobie coś wkręca i w to wierzy, to powiedzmy " objawy się zgadzają na tle psychicznym, nie fizjologicznym " i momentalnie czujesz mdłości, bo wierzysz w to, że może faktycznie masz raka ( ale tak wcale nie jest ) RoseMadder mam identycznie też nie piję, bo się boję rzygania...
  23. Muszę podzielić się z wami tym, bo już nie wiem co mam sobie o tym myśleć Otóż kiedyś, kiedyś miałam bardzo często myśli samobójcze, na szczęście się z nich wywinęłam. Aczkolwiek teraz zrzuciły mi się problemy na głowę i zaczęłam się panicznie bać tego, że życie zmusi mnie do tego, że kiedyś popełnię samobójstwo albo, że będę się czuła tak jak kiedyś Czy wy też tak miewacie? I kiedy mam jakąś skrajną myśl, że oo pewnie odbiorę sobie kiedyś życie ( jest to pojedyncza myśl ) to popadam w skrajność i od razu się tym dołuję i wmawiam sobie, że może mam depresję, co się ze mną dzieję, że nigdy się z niej nie wyleczę jeśli jednak to ona...ta myśl mnie strasznie ostatnio osłabia i nie daje mi spokoju nie mam siły na cokolwiek
  24. No właśnie powiedzcie jak to jest z tą hipnozą czy warto i czy faktycznie można wyleczyć swoją przeszłość tym oto sposobem?
×