Witam Wszystkich,
Chcialbym podzielic sie Moim problemem moze chociaż tutaj uzyskam jakies wsparcie.
Otóż mam problem z ogólnie rzecz biorąc fobią społeczną. Objawia sie ona oczywiscie klasycznymi objawami takimi jak bardzo duzy lek przed byciem w centrum uwagi, przed rozmowa z jakims autorytetem, lek przed zemdleniem np w kosciele.
Trwa to juz bardzo dlugo bo okolo 10 lat z roznymi stopniami nasilenia, naszczescie raz jest lepiej raz gorzej… Oczywiscie w wiekszosci sytuacji nigdy mi sie nic nie przydarzylo, napad paniki udawalo sie jakos przezyc to mialem tez kilka sytuacji ze musialem np wyjsc nagle z kosciola albo zrobilem z siebie "glupka" bo nic nie moglem powiedziec.. Mimo roznych prób fobia oczywiscie nie ustaje do dzis i pojawia sie codziennie a do tego rozstanie z dziewczyna zmotywowalo mnie do pojscia do psychologia.
Jak wiadomo fobia spoleczna (inne pewnie tez) jest tylko efektem problemów które utworzyly sie wczesniej, w dziecinstwie i sa zwiazane, akurat u mnie głównie z brakiem zaspokajania swoich potrzeb, z brakiem okazywania emocji. Mam z tym bardzo duzy problem a jak juz chce cos wyrazic "bardziej uczuciowego" to odrazu zbiera mi sie na placz. Obecnie jest tak ze nie umiem nawet o tym mowic, nie ma we mnie kompletnie spontanicznosci, boje sie pokazac drugiej osobie moje emocji bo wydaje mi sie ze je wykorzysta… i jak mam opowiedziec cokolwiek ze swojego życia i włączyć w to jakiekolwiek emocje to dostaje prawie ze paniki.. Dzięki psychologowi jest troszkę lepiej (chodze okolo pol roku) ale niestety do wyleczenia jeszcze bardzo daleko… . Wizyty polegają na tym zwykłych rozmowach i w zasadzie o szukaniu źródła moich problemów w dzieciństwie. Pani stara się mnie uczyć opowiadać cokolwiek o sobie i o swoich emocjach bo oczywiście problem "odtwarza" sie tez na tych spotkaniach. Dodatkowo mam tez bardzo duzy problem z okazywaniem słabości wobec innych. Zawsze muszę być idealny i myślę jak w towarzystwie zadowolić innych (np ciekawymi tematami na ich temat) a nie siebie. Nie dopuszczam nawet aby ktos zadawał mi pytania na ten mojej osoby (bo odrazu sie stresuje) a jesli juz to odpowiadam w jednym slowie… Zawsze kieruje spotkania na neutralny dla mnie temat… Staram się to wszystko "jakos" zmienić, mam nadzieje ze wizyty mi pomoga bo i tak nie mam nic do stracenia.
Chce w koncu zaczac sie cieszyc soba i moim zyciem - chyba tak jak kazdy tutaj z Nas.
To tak w dużym skrócie i Wszystkim Nam życzę sił do walki bo o to czasem ciężko