Skocz do zawartości
Nerwica.com

ryska

Użytkownik
  • Postów

    393
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ryska

  1. WalczmyZtym, u mnie podobna sytuacja, ale bez dziecka i formalności ślubnych trzy miesiące terapii to bardzo mało, to jest nic. Mój ma za sobą trzy lata i postępy są w zasadzie niezauważalne, tylko my we dwójkę wiemy, co i jak się zmieniło. Jeśli poprzednie leki przymulały Twojego męża to niech próbuje innych, do skutku. Samo przymulenie to i tak łagodny objaw uboczny. A Ty się nie stresuj, bo to nic nie pomoże (tak, wiem, że łatwo mówić). Jedyne, co możesz zrobić, to zapewniać go, że go kochasz, że kochasz go takiego, jaki jest, że będziesz razem z nim walczyła o to, żeby mu pomóc, że jesteście razem i wspólnie przez wszystko przejdziecie, że będziecie sobie wspólnie dawali radę. Przytulić, wyściskać i nic więcej. To jest tak mało i ogromnie dużo. To jest wsparcie, którego on potrzebuje, nic innego mu nie możesz dać.
  2. i w ogóle nie nastawiaj się, że musisz chodzić na studia i je ukończyć. Oczywiście do wykonywania niektórych zawodów studia są niezbędne, ale do naprawdę wielu nie są. Ja żałuję, że straciłam tyle czasu na studiowanie i teraz i tak nie odnajduję się w zawodzie. Lepiej było iść do zawodówki, szkoły policealnej czy na jakieś kursy i od razu do roboty, jednej, drugiej. Najwyżej robić dodatkowe kursy pod konkretny zawód. Szybciej rozpoczęłabym pracę i na pewno szybciej znalazłabym taką, która mi odpowiada.
  3. na przykładzie wielu znajomych mi osób powiedziałabym, że jest wręcz przeciwnie można mieć osobowość unikającą i wtedy faktycznie unika się problemów. Ale gdyby ludzie z nerwicą, tak ogólnie, uciekali od problemów, to nie szukaliby pomocy, nie zwierzali się na forum itp. Zamknęliby się w domu i czekali na śmierć. A przecież próbujemy zwalczać te swoje problemy, każdy radzi sobie jak może, ktoś lepiej, ktoś gorzej.
  4. Warzywko, ja też w realu jestem miła dla wielu osób i doceniam ich "dobroć", koleżeństwo, ale np. jak wracam z pracy, to nie chcę, żeby mnie zaczepiali telefonami, smsami czy mailami. W pracy jestem zmuszona do kontaktu z nimi i nie ma powodów, żebym ich unikała czy była niemiła, ale jednocześnie nie są oni dla mnie przyjaciółmi, osobami, z którymi chciałabym mieć więcej kontaktu. No i utrzymywanie kontaktów, jakichkolwiek, jest bardzo wyczerpujące. każda dodatkowa osoba w znajomych zabiera mnóstwo czasu i energii. Ktoś ekstrawertyczny czy bez nerwicy w ogóle nie zauważa kilku dodatkowych smsów czy rozmów a dla mnie to jest ogromny wysiłek, żeby się z kimś skontaktować. Sama muszę sobie dawkować osoby, żeby np. spośród 5 bliższych znajomych jednego dnia odezwać się tylko do 2, potem dzień przerwy (tylko do 1) i później do kolejnej osoby. Bo to jest zbyt męczące.
  5. Tak, w cztery oczy jest o wiele łatwiej. Telefon i sms to najgorsze co może być. Możesz spróbować maila, ale ta osoba pierwsza się nie odezwie. A i tak nie ma gwarancji. Ja czasem maili też nie otwieram, bo może być tam opcja, że nadawca będzie widział, czy przeczytałam maila i wtedy musiałabym odpisać lub znaleźć doskonałą wymówkę. Jeśli oboje macie profile na facebooku, to dodaj tę osobę do znajomych i na razie ciesz się z takiego kontaktu.
  6. Ja mam podobnie z ludźmi, od zawsze, i nie znalazłam na to sposobu. Widocznie jesteśmy bardziej wrażliwe i właśnie z grzeczności czy rzeczywistej troski staramy się pomóc, nie urazić nikogo itp. A po innych osobach wszystko spływa, skupiają się na sobie. Gdyby dało się łatwo znaleźć drugą taką wrażliwą osobę, to byłoby łatwiej.
  7. ryska

    zawoty glowy;/

    Mój chłopak ma częste i silne zawroty głowy. Badania wychodzą w porządku, więc to raczej nerwicowe. Od pewnego czasu jest na tyle źle, że codziennie bierze Aviomarin. Jak bardzo może mu to zaszkodzić?
  8. nieboszczyk, _Victoria_, fajnie, że sobie żartujecie, ale wydaje mi się, że Bonusowi nie o to chodziło, jak pisał swojego posta. Zdaję sobie sprawę, że wiele (większość) osób świadomie bądź nie patrzy na status materialny partnera, bo jakoś trzeba przeżyć i im więcej się ma tym większe są szanse na "przetrwanie" i zapewnienie dobrego bytu potomstwu. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, tak jest w naturze i już. Ale pieniądze to nie wszystko i niejedna osoba bardziej ceni sobie czyjś charakter, dobro drugiego człowieka nad stan jego konta w banku.
  9. Bonus, ja sama nie jestem bogata, wiele lat byłam bez pracy a i teraz pół etatu na najniższej krajowej to nie luksus. Mój chłopak nie pracuje, ma rentę. Każde z nas mieszka ze swoją rodziną. I tworzymy bardzo udany związek. I dla nas to nienormalni są ci wszyscy ludzie, którzy gonią za pieniędzmi i u innych najbardziej ich interesuje co posiadają, jaką mają pracę, gdzie jeżdżą na wakacje itd. To nie to jest w życiu najważniejsze.
  10. Jeśli miałaś trądzik, na który pomagała dieta, to tylko pozazdrościć. Mnie dopiero izotretynoina pomogła, a to też nie do końca. A na blizny nic, żadne leki ani kosmetyki ani naturalne sposoby. A na leczenie laserowe mnie nie stać. Ani mnie ani wielu innych osób.
  11. czarny_prorok, gdybym nawet ja się wyprowadziła, to mam tak wyprany mózg, że sama czułabym się winna, że zostawiam matkę samą. Jakbym nie miała prawa zawalczyć o własne szczęście, zadbać o siebie samodzielnie. Wystarczy, że siedzę w drugim pokoju i tez potrafię mieć wyrzuty sumienia, że się nią nie interesuję, że nie spędzam z nią czasu.
  12. czarny_prorok, jakbym czytała o sobie. Od paru lat próbuję się wyrwać, ale to rzeczywiście nie jest łatwe. I ze względów materialnych (bo nie stać mnie na wyprowadzkę z domu rodzinnego) i pod względem psychicznym, że np. mimo, że chcę być niezależna, to podświadomie zawsze oczekuję pomocy i jestem ogromnie niezaradna. Ale staram się robić, co w mojej mocy, żeby w końcu "stać się dorosłą".
  13. A ja niestety tak miałam dokładnie wiem, co czujesz, jak bardzo jest to krępujące i jakie obrzydzenie można czuć do samego siebie. I na dodatek nikt tego nie rozumie. Lekarze mi powtarzali, że "jak mam biegunkę, to żebym sobie łyknęła Laremid". Co to za pieprzenie?!?!?!? W ogóle mnie nie słuchali i nie mieli pojęcia z czym ja się muszę mierzyć. Żadne leki nie pomagają na taką biegunkę. U mnie ta biegunka była wywołana i nerwami i glutenem. Teraz jest lepiej ( po dwóch latach terapii i odstawieniu glutenu), ale lęki pozostały i nadal miewam takie złe dni. I wystarczy bulgotanie w brzuchu i ja już jestem zdołowana i wycofana, bo te wszystkie wspomnienia wracają i nastawiam się na najgorsze. Nie jesteś sama z tym problemem. Ogromnie współczuję i rozumiem.
  14. Mam podobnie. Nie potrafię zagadywać. nie wiem ile o sobie mówić, czy o coś pytać. A ponadto często jak ktoś opowiada mi o sobie, to uznaję, że co mnie obchodzą jego sprawy i nie chcę zwierzać się ze swoich albo po prostu męczą mnie rozmowy, podtrzymywanie konwersacji. A po pracy chcę odpocząć a nie dzwonić do kogoś, umawiać się z kimś. I z jednej strony czuję się samotna, nie mam znajomych a z drugiej strony chciałabym mieć przyjaciół. Nie potrafię wejść w relacje koleżeńskie i przedłożyć plusów znajomości nad wady, nad to, że kontakty z kimkolwiek totalnie wyczerpują moją energię.
  15. ja też dostałam diagnozę zaburzeń adaptacyjnych, chociaż wcześniej nie przyszło mi do głowy, że to mnie może dotyczyć. Też skłaniałam się ku depresji i zaburzeniom osobowości. Ale to wszystko pewnie łatwo łączy się ze sobą.
  16. lukrowana, my jesteśmy razem od dwóch lat, znamy się od trzech. I kiedy jedno dostaje depresji i drugie zaczyna w nią popadać, to to pierwsze dostaje "nadzwyczajnej" mobilizacji organizmu i wyciąga oboje. Ewentualnie na pewien czas można się odizolowac od siebie, utrzymywać minimum kontaktu a potem wszystko jest dobrze.
  17. bananowy, po pierwsze, to może sam powinieneś się wybrać na terapię. Może np. zyskałbyś więcej pewności siebie, a później niezależności od opinii innych i potrafiłbyś stać mocno przy swoim zdaniu i swoich decyzjach. Po drugie, ja mam do pewnego stopnia podobną sytuację. Mój chłopak ma m. in. poważne zaburzenia lękowe, na które nic nie pomaga. Opowiadałam rodzinie o nim małymi krokami, nie wszystko na raz i na początek w bardziej optymistyczny sposób. Teraz już wiedzą naprawdę dużo. I zdarzało mi się usłyszeć, czy nie mogłam sobie znaleźć kogoś "normalnego". Ale widzą, jak bardzo jestem z nim szczęśliwa, jak on dobrze na mnie działa i oboje bardzo się wspieramy i uspokajamy wzajemnie. Więc mimo, że na pewno woleliby kogoś zdrowego dla mnie, akceptują nasz związek i cieszą się moim szczęściem. Okazało się, że nie trzeba było tak bardzo bać się ich opinii. Okazali się wyrozumiali. Ile macie lat? Czy zdanie Twoich rodziców jest aż tak ważne? Jesteś od nich zależny finansowo?
  18. a w jakiej to branży nie ma takich nacisków, nie trzeba się tłumaczyć, nie ma wyścigu szczurów itd.?! Ja jestem nauczycielka i w szkole czy przedszkolu jest dokładnie tak samo. I trzeba spełniać oczekiwania i wymagania wszystkich bez względu na swoje potrzeby i możliwości. To jest chore! Ja też nienawidzę swojej pracy a jednocześnie nie mam gdzie "się przenieść".
  19. boogyman, PS - mam swojego lękliwego, więc się nie zainteresuję "w tym sensie" ale mam podobne lęki co do wyglądu. Jestem z zawodu nauczycielką i mam ciągle tłum ludzi naokoło siebie. Jeszcze do pracowników mogę się trochę przyzwyczaić. Przy dzieciakach ciągle uważam, żeby nie starł mi się makijaż, bo one potrafią być naprawdę złośliwe i zdarzało mi się, że wytykały mnie palcami jak miałam pryszcza na twarzy. Najgorzej jednak jest przy rodzicach. Powinnam być przy nich idealna pod każdym względem i podczas rozmowy z nimi ciągle mam w głowie wyobrażenia, co oni sobie o mnie myślą, czy wyglądam wystarczająco dobrze, żeby być dla nich osobą wiarygodną, autorytetem, którego warto posłuchać. To jest koszmarne. Jakbym ciągle musiała udowadniać, że jestem normalnym, wartościowym człowiekiem mimo, że mój wygląd jest "brzydki" i wyglądam, jakbym nie dbała o siebie, chociaż jest zupełnie na odwrót.
  20. brałam lek podobny do Izoteku, ten sam składnik tylko nazwa inna. I polecam tę izotretynoinę. Dla mnie też brzmiało to wszystko strasznie, te przerażające skutki uboczne a okazało się, że jedynie miałam przesuszoną skórę. A to i tak było cudowne po tylu latach przetłuszczonej skóry. Naprawdę miła odmiana. Muszą uprzedzać o skutkach ubocznych, nawet na witaminach jest ich cała lista, ale to są bardzo rzadkie przypadki. nie ma się czego bać.
  21. U mnie nie było patologii w takim rozumieniu, jak ludzie zazwyczaj mają na myśli. Niby "miałam wszystko, czego mi było potrzeba". Ale rodzice byli oziębli i wobec mnie i wobec siebie. Nigdy nie przytulili, nie pochwalili, nie powiedzieli, że kochają. A ja teraz boją się takich przejawów "czułości" ze strony innych osób, nawet zwykłego podania ręki czy buźki na powitanie i sama staram się nie zbliżać do nikogo i nie pokazywać co czuję. Mam blokadę.
  22. a ja nie boję się, że coś mi jest. Ale kiedy się stresuję to robi mi sie bardzo zimno. A dla odmiany od ponad roku mam podwyższoną temperaturę, średnio 37,3, ale przez tydzień, dwa w miesiącu nawet do 37,8. Robiłam mnóstwo badań i ostatecznie nic nie wyszło. Lekarze nie wiedzą skąd to a jednocześnie widzę, że wiedzą, że to nie jest normalne i sie martwią. A co ja mam zrobić?!
  23. mnie od zawsze jest ciągle zimno. Wszystkim gorąco a ja dopiero jak na dworze ponad 25 stopni to odczuwam ciepło. Robiłam badania różne i to nic nie wykazuje. I nie dostarczam za mało kalorii. A jeszcze mam tak dziwnie, że jak mi zimno to pocą mi się stopy i pachy.
  24. KrzysztofMeras, bardzo łatwo Ci to mówić. Widocznie na Twoje problemy znalazło się rozwiązanie. dubidu, nie jest jedyną osobą, która jest w takiej sytuacji. Na kogoś działa wszystko albo przynajmniej udaje się znaleźć konkretny lek, terapię, terapeutę a na niektórych nic nie działa. Po tylu różnych próbach jest statystycznie niemożliwe, żeby wszystkie leki były źle dobrane a każdy terapeuta był idiotą, który nic nie umie.
×