Skocz do zawartości
Nerwica.com

ryska

Użytkownik
  • Postów

    393
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ryska

  1. agusiaww, no właśnie. A skoro matka nie chce, to nic z tego nie będzie. A opieki nad dziewczynką mu nie przyznają, prawdopodobnie. Marne szanse.
  2. agusiaww, chłopak ma zdiagnozowanego przez lekarzy aspergera, to na pewno, ma papiery i ma orzeczenie o niepełnosprawności na ich podstawie. Tylko ja nie wiem co jeszcze może mieć. Wydaje mi się, że kiedyś mówili, że ADHD, ale dla mnie to trochę sprzeczne. Chociaż po tych ostatnich wybuchach agresji, to kto wie. I chodził jeszcze parę lat temu na terapię, ale bardziej rehabilitowali go fizycznie a nie zwracali uwagi na umysł i emocje. Mnie chodziło o to, że matka będąc pedagogiem (i tym bardziej specjalnym) powinna być mądrzejsza, rozsądniejsza, wiedzieć jak się zachowywać w stosunku do ludzi w ogóle i jak wychowywać dzieci, nawet te upośledzone. A ona zachowuje się jakby w ogóle zacofana była. Bez mojego brata jest w miarę ok, ale np. w weekend mała opowiadała, że boi się brata, że on na nią krzyczy, pokazywała jak on się zachowuje, mówiła, że musi się chować. Opisuje jego zachowanie i swoje odczucia na tyle, na ile potrafi. Ogólnie, to mnie wisi czy matka będzie pozbawiona praw do syna. Ale niech chociaż on bierze jakieś leki czy przejdzie obserwację w ośrodku (jakimś), żeby potem nikt nie powiedział, że mój brat zmyśla i żeby chłopak nie był agresywny w stosunku do siostry. Ona go nie raz denerwuje, bo jest mała i robi ogólnie różne rzeczy. I on już nie jest dla niej miły, nie olewa jej, tylko jednak coraz bardziej okazuje swoje niezadowolenie względem niej i to się na pewno będzie rozwijało.
  3. Mezus, jak mieli brać ślub, to chłopak był jeszcze mały, inaczej się zachowywał, cieszył się, ż ebędzie miał tatusia. A potem jego zachowanie sie pogorszyło a bratowa przestała być "wyrozumiała", racjonalnie się zachowywać. Teraz nawet o zwykłych zakupach nie można z nią porozmawiać, tylko mówi "wynoś się". Tak nie postępuje dorosła, dojrzała, odpowiedzialna osoba. Z tą wymówką dobrze mówisz! Na co dzięń i w różnych sytuacjach objawia się ten asperger, ale nie koniecznie agresją. A przy mamusi i ojczymie, którego autorytet mamusia podważyła i ciągle go przy dzieciach krytykuje to chłopak na zbyt wiele sobie pozwala. A mamusia go broni, bo to biedny chory synek.
  4. dowiedziałam się, że ostateczną wymówką chłopaka zawsze jest to, że mój brat nie jest jego ojcem, więc on go nie będzie słuchał i mój brat nie ma prawa nic mu kazać. A jak już dojdzie do przepychanki (delikatnie mówiąc) to potem zaczyna płakać i obiecywać matce, że już więcej tego nie zrobi i ona naiwna w to wierzy. W ramach ciekawostki powiem jeszcze, że ona jest pedagogiem specjalnym.
  5. Mezus, akurat dzieciak dosyć dobrze się uczy i nie sprawia problemów w szkole, bo ją dosyć lubi (na tyle, na ile można lubić szkołę ) Szkoła nie ma pojęcia o tym, że w domu dzieciak bije ojczyma. I nie mają obowiązku interweniować. Chłopak jest ewidentnie uprzedzony do mojego brata, bo moja bratowa zupełnie go nie szanuje i pokazała dzieciakowi, że można nim tak "pomiatać", wyzywać itd.
  6. agusiaww, jak można zdobyć dowody? Przecież jak chłopak zaczyna być agresywny, to nie powie mu się "czekaj, tylko włączę nagrywanie". Śladów na ciele nie ma. Świadków nie ma (dziewczynka jest za mała, żeby zeznawać, żeby być wiarygodną).
  7. Mezus, ta matka potrafi nieźle zmyślać, ma pozycję, jest szanowana, lubiana, ma znajomych, którzy ślepo potwierdzą jej wersję wydarzeń, ma dobrą pracę. Mój brat nie ma znajomych, nie ma mieszkania, nie ma stałej pracy. Nikt mu nie da opieki nad dzieckiem. Będzie sie mógł widywać i płacić alimenty. Ona zapewnia synowi dach nad głową, kiedyś prowadziła na terapię a teraz uznała, że już więcej nie potrzeba, że więcej i tak nie da się zrobić i zaczęła mu odpuszczać, ulega mu we wszystkim. Np. kupuje mu buty za 200 zł, które są na rzepy, bo jej zdaniem dziecko utraciło zdolność wiązania butów, nie należy ciągle mu zwracać uwagi, żeby zawiązał buty, po co, skoro można mu kupić buty na rzepy, na które twierdzi, że ją nie stać. A o 500+ stwierdziła, że nie będzie się starać, bo uważa, że i tak nie dostanie, bo ma pierwsze dziecko z jednym facetem i pierwsze dziecko z drugim. Mój brat nie ma szans iść do przedszkola, bo siedzi po 12 godzin w pracy. Poza tym mała nie otwiera sie tak przed każdym. Raczej na co dzień zachowuje się normalnie, tylko lubi mnie i moją mamę i dlatego nam się wygadała. Dziadkowie (rodzice mojej bratowej) nie interesują się a jeśli już, to trzymają stronę swojej córki, bo ona jest wykształcona, rozsądna, zaradna i przedstawia im "odpowiednią" wersję wydarzeń. Jak interweniować w poradni? Albo w szkole? Chłopak nie chodzi teraz do psychologa ani psychiatry, matka go wypisała. Szkołę właśnie zmienia z podstawówki na gimnazjum. No i mój brat i tak nie mógłby ani nic powiedzieć ani dostać żadnych informacji, bo prawnie nie jest jego opiekunem, nie adoptował go.
  8. Gdy nie pracuję jest znośnie. Mogę się skupić na całej reszcie, nie mam tylu lęków, stresu. Jak tylko rozpoczynam pracę to wszystko mnie przerasta, nie mogę spać, ciągle jestem wyczerpana. Nie radzę sobie z tym i jeszcze nie wiem jak to zrobić, żeby mieć za co żyć a nie pracować. Praca mnie wykańcza fizycznie i psychicznie. Nikt z rodziny mnie nie rozumie.
  9. Nie o mojego brata tutaj chodzi. Mój brat ma żonę. Wychowują jej syna z pierwszego małżeństwa (lat 13) i wspólną córkę (lat 4). Chłopak ma Aspergera, możliwe, że coś jeszcze. Nie chodzi do psychiatry, psychologa, nie bierze leków, bo jego matce się nie chce, uważa, że to niepotrzebne i nie przyniesie rezultatów. Od pewnego czasu jest coraz bardziej agresywny. Któregoś razu jak mój brat zwrócił mu uwagę (a nauczył się to robić w spokojny, ale stanowczy i konsekwentny sposób) dzieciak rzucił się na niego z pięściami. Matka musiała go odciągać, obezwładnić, bo tak się nakręcił. Dziewczynka wpadła w histerię. Od tego momentu boi się krzyków, kłótni, powiedziała mi nawet, że boi się swojego brata. Wczoraj mój brat upomniał chłopaka o zajęcie się zwierzakami, którymi miał się opiekować. A ten rzucił się na niego z kijem (złamał go na moim bracie) i zaczął kopać. Tym razem moja bratowa olała to, mimo próśb mojego brata. Wtedy chłopak zaczął kopać mojego brata do tego stopnia, że sam uszkodził sobie palce u nogi. Ostatecznie mój brat ze swoją żoną musieli oboje obezwładniać chłopaka, oboje musieli na nim usiąść, żeby go opanować. Mój brat po takich pobiciach nigdy nie miał nawet siniaka, o dziwo. Moja bratowa uważa, że to wszystko wina mojego brata, bo niepotrzebnie zwraca uwagę pasierbowi. Nie widzi, że to chłopak nieprawidłowo reaguje. Nie rozumie, że od początku podważała autorytet mojego brata. Nawet w sprawach obiektywnie oczywistych, kiedy to chłopak coś robił źle, ona wydzierała się na mojego brata, przy dzieciach. Na razie chłopak jest agresywny (w sensie bicia) tylko w stosunku do mojego brata, ale byle co potrafi go wkurzyć i reaguje "mocno", krzyczy, popycha. To się w nim rozwija. Mój brat wyprowadza się. Ale niestety opieka nad dziewczynką przypadnie w udziale jej matce. Jak uchronić małą przed jej własnym bratem? Mój brat nie ma żadnych dowodów na to, że chłopak jest agresywny a jego żona bierze stronę chłopaka i całą winę zwala na mojego brata. Co zrobić, żeby dziewczynka nie ucierpiała? Jak ją ratować?
  10. depresja24h, po orzeczenie o stopniu o niepełnosprawności idzie się nie do MOPSu a do Powiatowego Zespołu Do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności. Tam składa się wniosek i potem idzie na komisję. ŻywyNaNiby, lekki stopień powinieneś dostać. A w zależności od komisji mogę Ci dać i umiarkowany i znaczny. Próbowac nie zaszkodzi, chociaż kosztuje to trochę wysiłku i nerwów.
  11. Monster6, no to ja nic nie jestem w stanie zrobić świadomość mam, analizowałam. Wiem, w czym problem. Ale problem tkwi w przeszłości, której nie zmienię. Wyjścia nie ma. Ja z nikim poza moim chłopakiem nie czuję się dobrze, nie mam nikogo oprócz niego a on sam ma problemy. To jest niewystarczające wsparcie. Powinnam je mieć na co dzień w domu, w pracy, a tego nie mam i mieć nie będę. Im bardziej się otwieram tym gorzej się kończy. Zdrowia nie mam i też lepiej z nim nie będzie, bo to nieuleczalne.
  12. Monster6, "zmień siebie" to jest pusty slogan. Bo co mam zrobić? Owszem, nauczyłam się nie reagować na niektóre sprawy (duszenie ich w sobie to też nie najlepszy pomysł), w niektórych na odwrót, zabierać głos, ale sa pewne granice. Nie zmienię się całkowicie. Jak miałabym to zrobić? Mam lęki, opory, których nie jestem w stanie pokonać. Zauważyłam już jakiś czas temu, że funkcjonuję świetnie w odpowiednim otoczeniu, wśród odpowiednich osób. Ale to jest wyjątkowe środowisko, którego na co dzień i w każdej sytuacji mieć nie mogę. Co konkretnie mam zrobić? I w jaki sposób można zmieniać nastawienie, sposób myślenia? To często słyszę, że trzeba zmienić, ale jak?!
  13. Powróćmy do tematu. Dla wielu osób oczywiste jest, ze źródłem ich obecnego stanu psychicznego są przeżycia z dzieciństwa, sposób wychowywania itp. Jak ktoś się z tym nie zgodzi to ma do tego prawo. Koniec. Ale co dalej?! Wiemy co może być przyczyną złego funkcjonowania, złego samopoczucia no i co z tym dalej zrobić? Ja też teoretycznie wszystko wiem i rozumiem co do swoich zaburzeń, ale nie przynosi mi to pożytku, bo czasu nie cofnę, nie zmienię osób wokół siebie. Co mam dalej zrobić z tą wiedzą, z samoświadomością? One same w sobie nic mi nie dają!
  14. doloress, ja tak egzystowałam do 28 roku życia. To było 2 lata temu. I przez ten czas niewiele się zmieniło poza tym, że przez internet właśnie poznałam mojego obecnego chłopaka (pierwszego) i on próbuje mnie wyciągać z tego doła, wspiera mnie. W nim cała moja nadzieja. Jeśli udałoby Ci się znaleźć taką bratnią duszę to na pewno byłoby CI trochę lżej.
  15. Adussskaa, ja miałam bardzo podobną sytuację, ale "na odwrót", to tata sie wyprowadził. Z pozoru też nie wyglądało, że coś było nie tak, aż tak poważnie źle. Ale jednak po czasie zrozumiałam, że mój tata nie otrzymywał ciepła, czułości od mojej matki mimo, że ona rzekomo go kocha(ła). Może z Twoimi rodzicami jest podobnie. Może Twoja matka miała jakieś swoje plany, ale postanowiła kiedyś ulec presji otoczenia i posłusznie założyć rodzinę a teraz widzi, że jadnak nie sprawiło jej to tyle radości ile oczekiwała. I teraz odważyła się zawalczyć o swoje. Właśnie teraz, jak jesteś dorosła, powinno Ci być łatwiej zrozumieć taką sytuację niż gdyby to się stało np. 5-10 lat temu. Szantażem emocjonalnym nic nie zdziałasz a możesz jedynie sama siebie potem obwiniać. Skup się na studiach a zrozumienie decyzji matki z czasem przyjdzie Ci łatwiej, spojrzysz nieco z boku, uspokoisz się, może będziecie rozmawiać i lepiej zrozumiesz jej punkt widzenia.
  16. atic, moim zdaniem to bedzielepiej ma rację. Wystarczyłaby jedna osoba, która wykazałaby odrobinę dobrej woli, chęci zrozumienia, wysłuchała, na chwilę odeszła z tłumu i porozmawiała na spokojnie. I wtedy zobaczyłaby, że ktoś z fobią czy depresją jest normalnym człowiekiem, który ma jakieś swoje historie, życie, zajęcia, zainteresowania i s którą można i jest sens normalnie pogadać i utrzymywać kontakt. Jeśli wykaże, że potrafi słuchać i nie wyśmiewa, nie krytykuje, to osoba wycofana otworzy sie przed nią, nie będzie sie bała i będą wspólnie stworzą normalną relację. Wiem, co mówię, z doświadczenia.
  17. Czy Anafranil może powodować zmianę koloru moczu na ciemniejszą? W ulotce nie ma nic na ten temat. Jest tylko, ze może wywoływać zaburzenia w oddawaniu moczu (częstotliwości) a nie w barwie. Czy Anafranil jest "wydalany" z potem?
  18. Czy Anafranil może powodować zmianę koloru moczu na ciemniejszą? W ulotce nie ma nic na ten temat. Jest tylko, ze może wywoływać zaburzenia w oddawaniu moczu (częstotliwości) a nie w barwie. Czy Anafranil jest "wydalany" z potem?
  19. julusia, diagnozować można nie tylko na podstawie testów, ale też ogólnego opowiadania i zachowania. Moim zdaniem takie "suche" testy mogą być nawet mniej wiarygodne niż obserwacje.
  20. też mam zdiagnozowane problemy zaburzenia adaptacyjne. U mnie przeszkadza to głównie w pracy, jak co roku muszę się odnajdywać w nowym miejscu, wśród tłumu obcych ludzi. To jest przerażające! Zupełnie nie potrafię funkcjonować w takim środowisku
  21. U mnie ja i mój brat mamy pod górkę, ale w różnym sensie. Zakładam, ze nie chodziłeś na terapię. A może to byłby jakiś pomysł. Póki nie masz nic lepszego do roboty i mógłbyś znaleźć na to czas, to może warto. Może wypracujesz sobie na terapii jakiś sposób myślenia, radzenia sobie z dniem codziennym, z tymi perspektywami na przyszłość. Albo chociaż podpowie Ci z doradztwa zawodowego. Może pomoże podjąć Ci decyzję jak ukierunkować swoje działania (co do nauki, pracy). Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma lepiej i kto ma gorzej. To, że w tej chwili nie widzisz dla siebie perspektyw to nie znaczy, że ich nie masz. Może trafisz na jakiś kurs czy staż albo przypadkiem na jakąś znośną/ fajną pracę. A może wygrasz w totka albo ożenisz się z jakąś bogaczką. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
  22. Prawdopodobnie jest tutaj mnóstwo osób z podobnymi doświadczeniami. Łącznie ze mną. Skończyłam studia, ale okazało się, że kierunek nie dla mnie, nie sprawdzam się, nie chcę takiej pracy, a nie ma jak się przekwalifikować. Stracone lata życia. Zdrowie fizyczne też szwankuje, przez co tym gorzej czuję się na psychice. Przez zaburzenia psychiczne i ograniczenia fizyczne tym bardziej trudno jest mi wpaść na pomysł, gdzie mogłabym pracować. W ogóle do pracy się nie nadaję. Mam 30 lat, mieszkam z mamą, która nie zwraca uwagi na moje ograniczenia, reszta rodziny tym bardziej. Pieniądze na życie daje nam babcia. Mam chłopaka, który jest poważnie chory, głównie psychicznie. Nie mamy perspektyw na zamieszkanie razem, samodzielne utrzymywanie się. Nie mam nic, nic w życiu nie osiągnęłam, na nic nie mogę liczyć. Muszę żyć z dnia na dzień, nie wybiegać myślami za daleko w przyszłość, bo tam nie ma nic dobrego. Nic innego by mi nie pozostało, jak tylko skończyć ze sobą jak najszybciej. Mało to pocieszające, ale wiedz, że nie jesteś sam w tak trudnej sytuacji. Musisz się zdystansować, przestać planować i myśleć tylko o tu i teraz. No chyba, ze wpadniesz na jakiś dobry pomysł co dalej zrobić ze swoim życiem. Mnie się to nie udało.
  23. też jestem introwertyczką. Kilka razy zdarzyło mi się zaskoczyć bliskich tym, że "potrafię mówić". I to jeszcze sensownie i opowiadać. Przeszkadza mi, ze wytykają mi bycie "cichą", nie odzywanie się. Ale chyba już się przyzwyczaili, że taka jestem i raczej na siłę nie naciskają, może czasami. A ja z jednej strony chciałabym być ekstrawertyczna, jak większość osób, to pewnie ułatwiłoby mi wiele spraw. Ale z drugiej strony cenię sobie siebie taką , jaką jestem i nie widzę powodów, dla których miałabym zadawać się z ludźmi, którzy mnie taką nie akceptują i nawet nie chcą i nie próbują zrozumieć. Teraz nawet celowo czasami się nie odzywam, nie wdaję w głupie dyskusje. Wolę milczeć niż rozmawiać z idiotami.
  24. Bonus, wszystkie cztery punkty - konsekwencje, które wymieniłeś mnie spotkały. Jak zaczęłam się buntować i domagać swoich praw, to albo mnie sami wywalali albo tak gnębili aż sama zgodzę się podpisać rozwiązanie umowy. Rzucało się to na moją psychikę, na problemy jelitowe. A teraz boję się iść do kolejnej pracy, zwłaszcza w podobnych miejscach, bo zakładam, że będzie tak samo, tego nauczyło mnie doświadczenie. Pan1karz, nie chodzi o chwalenie, jeśli robisz coś źle, ale nawet zwrócić uwagę, wystawić naganę można "po ludzku" i pewną wrażliwością a można po chamsku. Ciągłe przypominanie, że jesteś niewolnikiem, że na wszystkie fanaberie musisz się zgadzać, bo inaczej Cię zwolnią, nie dawanie premii ani podwyżki przez ponad 10 lat pracy, przeszukiwanie Cię jak wchodzisz na salę lub z niej wychodzisz, nakazy działania wbrew zasadom higieny i bezpieczeństwa pracy, wychodzenie do wc "na rozkaz", kiedy pasuje pracodawcy to wszystko jest mobbing i presja.
  25. miałam przemoc psychiczną, mobbing w 3 z 5 miejsc pracy, gdzie miałam okazję pracować. Wielokrotnie w ciągu dnia słyszałam, że mają wielu chętnych na moje miejsce, że moim obowiązkiem jako nauczycielki jest np. mycie kibli i skręcanie mebli. Nie miałam też przerw na jedzenie czy choćby pójście do wc. W jednym miejscu czepiali się co i z jakiej butelki piję (a była to woda w butelce po napoju gazowanym). Ponadto nie płacili mi zusów, za nadgodziny, za niewykorzystany urlop.
×