Kiedyś sądziłam, że mam dysmorfofobię. Potem okazało się, że to zaburzenia odżywiania. Ale może to w pewien sposób połaczone. W sumie nadal bardzo przeszkadzają mi niektóre wady w moim wyglądzie.
Bardzo rzadko (nie mam określonych zasad, po prostu staram się unikać. pewnie wychodzi średnio, że jadam raz na dwa miesiące czy coś)
Co sądzisz na temat cellulitu?
Nie pamiętam jakie było pytanie, chyba czy lubię sprawiać innym przyjemność?
Lubię, tym miłym ludziom, którzy potrafią okazywać wdzięczność.
Kiedy ostatni raz płakałeś/aś?
Ja też ciągle patrzę w lustro. Fotografuję się i nagrywam się z każdej strony, oglądam się w wystawach sklepowych, denerwują mnie ładni ludzie, takie tam.
Jak chodziłam na terapię związaną stricte z zaburzeniami odżywiania, to miałam zakaz patrzenia w lustro, po prostu. I w miarę się tego trzymałam, ale minęło. Mam w głowie, że "przecież nic złego nie robię", jedynie marnuję swój czas. Jest też rozwiązanie, przestać się stroić, wtedy odechciewa się patrzeć : P
Ja właśnie nie daję rady no, zostaje mi te 300 zł, coś zjeść, rodzinę odwiedzić, rachunki, chemia, leki, no i dupa blada, umiram z głodu. Ubranie ostatni raz kupiłam dwa miesiące temu - marynarkę na rozmowę kwalifikacyjną.
Liber, nie ta praca akurat, ale może czasem jakiś napiwek skapnie dzięki!
Aktualnie jestem w sytuacji przejsciowej w pracy, więc zarabiam 1200 złotych na mieszkanie idzie prawie 900. Jestem jakas ulomna albo coś, ale za trzy stowy to ja się nie umiem nakarmić w miesiąc.
Do dupy, bo, no właśnie, nie mogę wyjść na piwo czy gdzieś pojechać, przez co ogólnie rzadziej spędzam czas z ludźmi.
Nie jem zdrowo, bo mnie nie stać, więc czuję się gorzej, boli mnie żołądek i chudnę, jestem słabsza, mniej mi się chce.
Nie chodzi nawet o to, że potrzebuję zakupów, nie myślę o tym.
Jestem ciekawa, jak jest u Was w kwestiach finansowych.
Żyje Wam się dobrze, dostatnio, a może ubogo i do dupy?
Ja od jakiegoś czasu klepię biedę, czekam na wyjście z dołka finansowego. Ciągle muszę pożyczać od rodziców, rzecz jasna "na wieczne nieoddanie", czuję się z tym żałośnie.
Absolutnie nic, może tylko wnioskując po ilości postów natrzaskanych od 24 marca, mogę stwierdzić, że ma ubogie życie osobiste i dużo czasu spędza na forum
Ja też mam chorobę lokomocyjną, i faktycznie jedyne co mi pomaga, to albo siedzenie z przodu i patrzenie w przednią szybę, albo aviomarin. Innych sposobów nie próbuję, bo się boję, że nie pomogą i będę zwracać treść żołądka. Jakoś tam niby ssanie miętowych cukierków może coś dać, ale raczej średnio.
Jeśli jest zdeterminowany, to dam mu nawet 10. Dużo zależy od tego, na jakich lekarzy i terapeutów trafi, i czy nie podda się przed metą, a meta przecież daleko.
a Ty, jakie mu dajesz szanse?