Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie

 

Mam do was pewne pytanie czy ktos kiedykolwiek miał lęk przed patrzeniem na nierówności , górki i poprostu że ziemia się przekręci i upadnie. LEcze się od 2 mieś ale ani leki ani terapia nie pomaga. Dostaję juz takich schizów że niechce mi się wychodzić z domu . Do tego duszności , bezwłąd nóg i bóle glowy

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam na forum o ludziach , którzy maja ataki na konkretne sytuacje, boja sie czegos konkretnego , albo maja poprostu Lęk przed Lękiem zwiazany z czyms co juz sie wydarzylo a uprzykrzylo im to zycie.A czy ma ktos z was Lęk przed niewiadomo czym? Dziwnie to zabrzmi , ale ja borykam sie z takim problemem i juz naprawde nie daje rady. Oczywiscie mam tez konkretne Lęki( boje sie sytuacji jak przy pierwszym ataku-patrz moje posty), ale njagorsze jest to ze wstaje rano i juz sie boje czegos... czuje w sobie ogromny strach, scisk, ból. I albo w trakcie dnia zapomne o tym i pod wieczór jest juz lepiej , albo tak mocno fizycznie mnie trzyma ,ze tylko o tym mysle i oczywiscie dzien mam do kitu. Wczesniej mialam teorie ,ze zaraz po przebudzeniu budzi sie tez moja skryta podswiadomosc , która mnie napedza, ale od niedawna doszly nowe ataki, które wyrywaja mnie ze snu, kiedy wydawaloby sie ,ze nie " mysle". Poprostu nagle budzi mnie uderzenie goraca w glowe czy w nogi,albo jakas dziwna trzesiawka, czesto mi zimno i dygocze. Mierze cisnienie i okazuje sie ze raptownie skoczylo.Czy to tez moze byc wywolane nerwica? Taki nieswiadomy , nocny skok cisnienia?Dotychczas skakalo mi jak sie nakrecalam , a teraz...Jest to okropne uczucie , bo cala noc mam z glowy , a nastepny dzien jestem jak z waty.Czy ktos tez tak ma?Nie wiem czy poraz którys odwiedzic kardiologa czy porobic jeszcze jakies badania, czy poprostu zmianic leki albo psychiatre.( Biore coaxil i spamilan, zaczelam psychoterapie)czy to mozliwe , zeby nerwica trzymala czlowieka 24 godziny na dobe?Wolalabym juz konkretnie bac sie wsasc np. do autobusu czy cos w tym stylu , bo wiedzialabym ze to minie jak bede poza nim ,ale tak ciagle sie bac. I najgorsza jest ta niemoc , i fizyczne objawy które przerastaja moja psychike, bo chce sie czuc dobrze, chce myslec dobrze, ale objawy fizyczne sa góra.Dodam ,ze z tytulu mojej bezsilnosci popadam chyba w depresje , bo ciagle rycze i biadole ze nie moge se z tym poradzic, ale nie jest tak ze siedze wdomu i sie rozczulam nad soba . Pracuje ( ale mam to szczescie ze uprawiam wolny zawód), zajmuje sie córeczka, staram sie spotykac ze znajomymi, choc nie jest latwo. Ogólnie wychodze moim mniejszym Lękom na przeciw.Ale temu nie moge... Mam nadzieje, ze nie nabiadolilam wam za mocno i zgóry dziekuje za jakiekolwiek odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie... zastanawiałam się jak można mieć lęk przed "niczym".

u mnie jest jednak tak, że czuje się najgorzej wieczorem. kłade się spać i czuje się nieswojo. jak ktoś by mnie spytał, co mi jest. odpowiedziałabym, że nie wiem.

Dobrze, że sie nie poddajesz. najlepiej to chyba zająć się czymś konkretnym... żeby nie myśleć tak często o tym.

możliwe, że depresja też cię dopadła...

trzymaj sie ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie w przypadku porannego wstawania. Po prostu czuję już od razu beznadziejność, nowy dzień, nowe problemy. I z każdym dnie chyba coraz bardziej się boję, po prostu jest coraz gorzej. Tak jak ty piszesz mi to albo mija w ciągu dnia, albo nie i mam cały dzień do chrzanu. Ryczenie, biadolenie, narzekanie. To samo. Mam bardzo zły nastrój. Mój stan fizyczny (ból ciała które w ogóle nie jest wypoczęte) jeszcze bardziej pogarsza mój stan. Ze swoimi znajomymi też nie potrafię się spotykać. To jest dla mnie zbyt trudne po prostu. Mogę Ci tylko powiedzieć żebyś się trzymała, chociaż mam pojęcie jak trudno musi Ci być. Ale powinnaś poczuć się lepiej. Tyle ludzi tu jest którzy są tak życzliwi, mają te same problemy dobrze Cię rozumieją. I najważniejsze że tej życzliwości i ciepła nie szczędzą. Ja, chociaż wchodząc na to forum i widząc cierpienie ludzi równe mojemu i nawet większe, czuję się trochę dziwnie ale i tak podnosi mnie na duchu myśl, że nie jestem zupełnie sam, tak jak to miało miejsce niedawno.

 

Jestem z Tobą, jak i całe to forum więc się trzymaj :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to całkowicie,wstać rano i odrazu lęk niewiadomo przed czym :? Jeśli jednak w nocy przychodzi do mnie koleżanka nerwica np."ech niech dziś będzie bół głowy,lub drętwienie czegokolwiek",totalnie to olewam i przewracam sie na drugi bok,bo wiem że nic mi nie jest to tylko dzieje sie w mojej podświadomości i wtedy zasypiam jak dziecko :lol: i oczywiście objawy mijają.Doszłam do tego że wszelkie objawy fizyczne biore sobie totalnie na luz,myśle sobie wtedy-"o zaś ścisk w mostku,ech zaś koleżanka przyszła -spadaj kochana" :D i super mi to pomaga.Jesli chodzi o lęki to naprawde polecam towarzystwo,spotykanie sie z innymi ludzmi,ja mam przyjaciółke(wie o mojej nerwicy)i gdy tylko dopadnie mnie lek to wyśmiewamy sie z tej mojej nerwiczki,wspominając jakie śmieszne rzeczy przez nia nieraz wyczyniałam,naprawde pomaga.Dlatego nie zamykać sie w sobie,nie wstydzić sie rozmawiać o nerwicy z przyjaciółmi,rodzina,starac sie jak najczesciej spotykać z ludzmi a ataki fizyczne totalnie olewac :lol: Pozdrawiam i 3mam kciuki za was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gape mi to wyglada na lęk uogólniony czy jak to tam sie nazywa... znam to, bo tez tak mialam, ze wstawalam rano i niewiadomo czym sie denerwowalam. cale dnie chodzilam spieta i zle sie czulam... nic nie pomagalo, ani lezenie plackiem ani znalezienie sobie zajecia... a tez wychodzilam lekom na przeciw, tylko, ze przez to moje ciagle zle samopoczucie wszystkiego mi sie odechciewalo...

wydaje mi sie, ze powinnas isc do lekarza i opowiedziec co sie dzieje, moze trzeba zmienic leki... oj i nie mierz cisnienia, ja wychodze z zalozenia, ze my nerwicowcy popadamy wtedy w jeszcze wieksza paranoje, bo upewniamy sie, ze to nie tylko nasza glowa, ale faktycznie cos nam jest powaznego...

podsumowujac, udaj sie do swojego lekarza, napewno cos ci pomoze. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a długo masz nerwice? ja miałem tak na początku nerwicy, że nie wiedziałem przed czym, teraz mam tak coraz żadziej, mniej więcej zrozumiałem przed czym mam lęk i raczej już taki lęk przed niewiadomo przedczym już nie występuje. Ale wolałbym mieć chyba takie nie wiadomo przed czym, bo bym sie niebał niektórych rzeczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam idetycznie tzn mialem polecam rexetin chamuje mysli nerwicowe..nie wiem jakim cudem ale dziala..fakt ze popycha mnie troche w depresje..ale to dopiero poczatki kuracji:)

raczej jestescie starsi wiec wam tez powinien pomoc..zreszta jak czytalem o nim to duzo osobom pozwolil wrocic do normalnego zycia..:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez tak mam sa leki tak jak bym sie czegos bala albo stresowala ale zupelnie nie ma czym do tego czesto przyspiesza mi serce !!! tyle ze u mnie to moze byc od serca, bo mam wypadanie zastawki mitralnej i dlatego od tego mam lęki !! Od tych lękow mozna popasc w depresje -JA POPADLAM !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani , dzieki za slowa otuchy. Dzisiaj zapisalam sie do nowego psychiatry , moja obecna sprawia wrazenie jakby sama potrzebowala pomocy. Tylko nie wiem jak przetrwam te dwa tygodnie , bo taki mam termin... Z naplywem leku w dzien jakos se radze , jest podle ale cos tam choc troche pomaga. Staram sie karmic swój umysl samymi pozytywnymi myslami , bo wiem ze musi sobie wyrobic dobre nawyki myslowe.Ale z tym nocnym naglym wysokocisnieniowym wybudzeniem nie wiem jak sobie poradzic... Nawet nie wiem co wymyslic. Poprostu dopada , trzyma i nie chce puscic. Chyba ten fizyczny objaw jest duzo silniejszy od mego umyslu.Ogólnie to niesamowite , ze ta choroba atakuje tylu" NORMALNYCH "ludzi.Jeszcze na zadnym forum nie spotkalam sie z takim zainteresowaniem tym tematem i co za tym idzie z ludzmi z takim problemem. Z takimi fajnymi , inteligentnymi i zyczliwymi ludzmi.Pozdrawiam Was i równiez zycze duzo sily do walki z ta BESTIA oraz naplywu duzej ilosci tych wlasciwych mysli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

U mnie pierwszy atak nerwicy rozpoczął się jakieś 3 lata temu.1 atak wyglądał mniej więcej tak..:

miałam przedstawić na studiach prezentację, oceniała ją niezbyt przychylnie nastawiona do mnie nauczycielka co podwyższyło tylko u mnie poziom stresu. Podczas prezentacji byłam tak spięta, że nagle zapomniałam co mam powiedzieć. Serce zaczęło mi walić jak szalone, spocone ręce, panika nie do wytrzymania. Nagle poczułam, że robi mi sie slabo, szum w uszach, w głowie uczucie jakby miała z natłoku myśli zaraz eksplodować.Osunęlam sie na lawke (mialam szczescie, ze za mna stala)ale ne zemdlalam.

 

Po tym wydarzeniu mialam ponad rok przerwy w atakach. Fakt faktem ,ze stalam sie cicha i unikalam od tamtej pory wypowiedzi ustnych jak ognia w obawie,ze albo zapomne co mam powiedziec(tak jak na tej prezentacji) albo walne jakies glupstwo. Bylo to bardzo frustrujace(zreszta caly czas jest)bo nawet gdy znalam odpowiedz na pytania na uczelni to musialam je zachowac dla siebie przez co obnizali mi stopnie (choc bylam bardzo pilna uczennica).

 

Kolejne ataki, i to w nasilonej formie pojawily sie na 3 roku (pisanie pracy licencjackiej,egzaminy koncowe, egzaminy na studia magisterskie).Ataki zaczęly sie powtarzać z ogromna czestotliwoscia-nawet po kilika razy dziennie.Musialam wielokrotnie kucac z obawy przed omdleniem, tracilam rownowage, przestalam prowadzic samochod...bylam tak zalamana,ze myslalam nawet o przerwaniu pisania pracy i studiow.

 

Jakims cudem(wspierajac sie srodkami uspokajajacymi)udalo mi sie obronic prace i dostac sie na wymarzone studia.Wydawacby sie moglo,ze po zdaniu egzaminow, wraz z wakacjami ataki powinny ustapic...u mnie bylo jeszcze gorzej....zaczelam sie bac panicznie tych omdlen, balam sie sama wychodzic z domu, nagle zaczelam sie bac wysokosci a przede wszystkim jazdy metrem-gdzie dostawalam irracjonalnych napadow paniki. By o tym zapomniec staralam sie myslec o czymkolwiek, robic cokolwiek, zaczynalam sie nerwowo wiercic by to przezwyciezyc....niestety ten lek i tak wygrywal.

 

Omdlewalam nawet kiedy ktos sie na mnie intensywnie patrzyl-zbyt duza uwaga posiwecana mej osobie i mozliwosc bycia oceniana rowniez wyzwalala ogromna panike. Zalamana cala sytuacja udalalm sie do psychiatry i psychologa.Biore teraz leki-xetanor(tańszy odpowiednik seroxatu) i od pazdziernika czeka mnie terapia.Po leku polepszylo mi sie-juz dawno nie mialam omdlen i nie boje sie juz metra...staram sie o tym nie myslec...mam nadzieje,ze to zwalcze...musze to zwalczyc...Czy ktos miał podobne objawy do moich??jak sobie z nimi radzicie????

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Ja choruję na nerwicę 13 lat, od dwóch lat po śmierci męża doszła depresja, i jeszcze nie zwariowałam, chociaż przy każdym ataku tak mi się wydaje. Koniecznie trzeba to leczyć i nie poddawać się. Wiem, że to trudne, mnie też jest bardzo ciężko, ale chyba nie mamy wyjścia. Zazdroszczę normalnym ludziom, już nie pamiętam jak to jest. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak u Was , ale u mnie w poczatkowej fazie nerwicy , gdy dawala mi ostro popalic , gdy czulem ze nadchodzi to najgorsze , zawsze odwracalem uwage , lapalem sie czegos zimnego , lub wrecz na odwrot , probowalem "pomieszac" zmysly , pomagalo ...

 

Dzis na szczescie nie musze juz tego stosowac , mowie precz i nawet sie nie zbliza :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie martw sie :) ja jak mialam pierwszy atak to w ogole nie wiedzialam co jest pięć i myślalam ze jedynym rozsadnym rozwiazaniem zeby nie zwariowac jest sie po prostu zabic. no ale na normalnego jestem tego kategorycznym wrogiem i kocham zycie wiec zachowalam troszke swiadomosci ;) bedzie dobrze nie boj zaby ja bylam u neurologa powiedzial mi ze mam nerwice i ze neurologicznie jestem zdrowa no i teraz juz ide do psychiatry ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, cieszę się znalażłam taką stronę gdzie ktoś mnie rozumię. Od ponad roku mam dziwne dolegliwości. Jest mi z tym żle strasznie żle, wszyscy uważają mnie teraz za straszną sztywniarę bo ja nie chce wychodzic z domu, ale ja się boję że cos może mi się stac i ze nikt mi nie pomoże. W ogole stracilam juz wiarę w lekarzy i we wszystko. Boję się być sama a zarazem przeraża mnie tłum ludzi. Zaczeło się rok temu jak pracowałam w sklepie . Poczułam takie cos jakby cos mi sie w glowie wylało. Pozniej lezalam przez godzinę bo bylo mi słabo. Z dnia na dzien mialam coraz to inne objawy, bole glowy, takie chwilowe do tego piękące, albo kłujące. Często robiło mi się słabo. Robiłam tyle wyników ale wszystkie były dobre. Ale ja wolalabym zeby mi cos wykryły, zebym tylko wiedziala co mi jest. Sama sobie okreslalam diagnoze moze to rak, a moze jeszcze co innego. Do moich dolegliwości doszło to ze czułam straszny ucisk w głowie, pozniej tak jakby strzelalo mi cos w glowie. Czasem drgawki, szumy w głowie. Kiedys prowadzilam bardzo rozrywkowe życie, a teraz zamknelam sie w sobie, bo się boję. Przez jakis czas mi troche przeszlo jak bralam leki przeviw depresyjne a tweeraz wrocilo i to duzo nowych dolegliwosci. Przestalam nawet chodzic do lekarzy. :roll::roll: Ostatnio poszlam bo mi mama kazala. No i od poczatku przechodze wszystkich lekarezy kazdej specjalizacji i nic. Boje sie zasnac bo wtedy boje sie ze nie wstane, czasem mam wrazenie ze mi serce nie bije. Czasem ze raka mozgu albo cos. Ja tez postaram sie isc do psychologa. Ale pierwsze musze zrobic rezonans magnetyczny, tylko ze sie boje.A po drugie narazie nie mam tyle pieniedzy a lekarze nie chca mnie na to skierowac. Ciesze sie z jednego ze znalazlam wkoncu strone na ktorejs ktos mnie rozumie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monisiek odpuść sobie ten rezonans ;) szkoda kasy, zdecydowanie idź do psychologa bądź psychiatry masz "klasyczne" objawy nerwicy, nie warto dalej się męczyć i szukać chorób, których nie ma, wydawać pieniądze na drogie badania, które tylko potwierdzą, że jesteś zdrowa jak koń, wiem bo dokładnie to przerobiłam.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie warto dalej się męczyć i szukać chorób, których nie ma, wydawać pieniądze na drogie badania, które tylko potwierdzą, że jesteś zdrowa jak koń,

Dodam: trzeba dużo odwagi, aby przyznać przed sobą samym, że to, co nam dolega to może być nerwica. Ale jak już się na to odważysz, znajdziesz również odwagę aby pójść do psychologa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wplątałam się w bardzo niezręczną sytuację. Miałam koleżankę, która od lat wykorzystywała mnie do swoich brudnych interesów, w związku z jej kochankiem, który był z kolei przyjacielem mojego chłopaka. Te brudne interesy polegały na wypytywaniu mnie, co gdzie jak z kim był A. Tolerowałam to, ponieważ ona ma naprawdę ciężką sytuację w domu i lubiłam ją. Jakiś czas temu A. bardzo się zmienił. Zaczął ją zdradzać, traktować jak śmiecia. Bardzo mi się to nie podobało. Zmienił się również w stosunku do mojego chłopaka: wykorzystywał go, nadużywał przyjaźni a ostatnimi czasy przestał się krępować i zaczął mnie obłapywać. W sobotę zaprosiliśmy A. na seansik filmowy. Wcześniej urządzaliśmy takie wieczorki. Zachowywał się w porządku więc nie miałam nic przeciwko. Okazało się jednak, że już w progu był tak pijany, że się zataczał. Po chwili wyjął lufkę i oboje (A. i mój chłopak) zaczęli jarać. Zbuchał się jak świnia i zaczął mnie obmacywać. Mój facet nie zareagował. A. jest rosłym chłopem, więc było mi ciężko zwalić go z siebie. Wieczór się zakończył.

Na następny dzień spotkałam w barze jego kochankę - a moją koleżankę. Znowu się pokłócili i koleżanka była bardzo załamana. Do tego A. znowu zachował się wobec niej jak świnia. Powiedziałam jej, że powinna zakończyć ten związek, że nie mogę już patrzeć jak przez niego cierpi i że czuję się cholernie bezradna, bo nie mogę jej pomóc. Powiedziałam jej również, jak potraktował mnie A. poprzedniego wieczoru, że straciłam do niego szacunek i już więcej go do siebie nie zaproszę. Koleżanka kiwała głową i potakiwała mi. Za dwie godziny otrzymałam telefon od A. z wyzwiskami. Koleżanka poleciała od razu do niego i wypomniała mu jak się zachowywał w sobotę. W ogóle nie wziął pod uwagę, żeby mnie przeprosić za zachowanie. Tylko mnie zjebał. Napisałam od razu do koleżanki, że postąpiła nie fer wykorzystując mnie żeby zrobić na złość swojemu kochankowi. Ona mi, że trzeba go utemperować ble ble.

Minął tydzień. Znowu dzwoni do mnie A. i słyszę, że słucha również koleżanka. Zaczęła nawijać, że to ja kazałam mu to powtórzyć. Zakończyłam rozmowę. Potem jeszcze parę niemiłych telefonów a w niedzielę, gdy ustępowałam pierwszeństwa minął minął mnie jej samochód wraz z A. i innymi z ferajny. Zaczęli wystawiać paluchy przez okna i rozbili mi przed maską butelki po piwie. Koleżanka zza baru z dziwnym respektem ze mną zaczęła gadać. Inna koleżanka nawet cześć nie odpowiedziała a jeszcze ktoś inny spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.... i uciekłam...

Dlaczego pisze to w tym temacie? Ponieważ paraliżuje mnie strach. Wypatruję ludzi z jej towarzystwa i staram się unikać ich jak ognia. Gdy już się zdarzy, że się na kogoś natknę, to ogarnia mnie paniczny lęk, gardło mam ściśnięte, nie mogę złapać powietrza i chce mi się płakać.

Nie mam poczucia straty po tym towarzystwie. Strasznie jednak paraliżuje mnie lęk, że nadal będę musiała wśród niego żyć. Nie mam za bardzo możliwości wyprowadzenia się stąd. W sobotę przyszła mi więc myśl, że mam jeszcze jedno wyjście: zabić się.

Czuję wielki strach przed następnym dniem. Byle nikogo nie spotkać. Ale zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiała stanąć twarzą w twarz z "koleżanką" i jej kochankiem. Gdy usiłuję sobie ten moment wyobrazić widzę już tylko czarną dziurę, zaczynam się trząść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi :

 

ekhm , nie rozumiem ... boisz sie fizycznej przemocy ... w pierwszej kolejności pogadaj ze swoim facetem , nie musi być bykiem i natłuc od razu tamtych po gębach ale ważne żeby postarał się unormować tą sytuację ... chyba po to jest w końcu :roll:

 

Po drugie , wiem że wizyta na policji nic nie da .. a może pogorszyć sprawę ... sam bym nie poszedł ..

 

Po trzecie : fizyczny kontakt bez pozwolenia typu obłapianie to najgorsze naruszenie praw drugiego człowieka .. reaguj natychmiast ! bo będzie gorzej ...

 

Po któreś tam ... zabić się = poddać się ... inaczej klęska , poddanie , słabość ... sama sobie odpowiedz .

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi tak chciałam zapytać a co na to wszystko Twój facet?

i jeszcze jedno pisząc o tym dupku A. że to kochanek Twojej koleżanki co masz na myśli, że ona jest mężatką? czy on ma żonę?, pytam bo jeśli któreś z nich jest w formalnym związku to ( choć to ostateczność nie lubię zniżania się do pewnego poziomu ;) ) bardzo łatwo można im nabruździć dając oczywiście wcześniej im do zrozumienia, że jak się nie opanują itd.

i mam jeszcze jedno pytanie w jakim wieku są Ci ludzie?? bo mam wrażenie, że albo są bardzo młodzi albo mocno "niedorozwinięci"

Tak sobie myślę, że musieli Ci nieźle doopsko na okolicy obrobić stąd taka reakcja innych znajomych.....

Ja bym obrała strategię śmiania się z tego takiego litościwego z nutką obojętności podobno to najbardziej niszczycielskie uczucia, obojętność

i litość, choć zdaję sobie sprawę i zupełnie Cię rozumiem, że się obawiasz i wcale Ci nie do śmiechu (też pewnikiem bym się bała) to sądzę, że jeśli masz wsparcie w swoim kosmicie ;) to śmiej się z tego na głos, publicznie i litościwie.

Mój wujek mawiał - kto się chu....em urodził ten kanarkiem nie zdechnie i coś w tym jest

 

Trzymaj się Bethi jakby co sądzę, że wszyscy przypędzimy z odsieczą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi, czytając otwierają sie wszystkie aktualnie posiadane noże w kieszeni... Ale do rzeczy.

 

Na wstępie zaznaczą, że całkowicie powstrzymuje sie odpisania o Twoim facecie - szanuję, że to Twoje decyzje i Twoje życie, więc nie chce napisać czegoś, za co będziesz miała do mnie żal.

 

Cała ferajna i towarzystwie IMO jasne, że nie powinnaś z nimi utrzymywać ŻADNYCH kontaktów, ale rozumiem te spotkania. Znam dokładnie wszystkie odczucie, o których piszesz, chociaż dla mnie są przeszłością (ta, dlatego mogę się mądrzyć :lol: ) Ciężko coś poradzić, bo to chyba przychodzi z ogólną pewnością sienie, ale powinnaś ich traktować jak całkiem obcych ludzi, także wewnętrznie - mało o meneli łazi po ulicy? A na widok każdego tak nerwowo nie reagujesz.

 

To ty jesteś silna, tamte towarzystwo to w rzeczywistości bardzo, bardzo słabe *EKHEM* osobowości, (ujmijmy to w cudzysłów, jako daleko idącą przenośnie) po prostu płotki.

 

Może czuła byś sie pewniej, zapisując na treningi jakiejś sztuki walki? Pomysł z boxowaniem w worek też niezły. Ja nie zgadzam sie z opinią, że zawsze wygrywa cięższy i większy, może dlatego, że wiem jakie naturalne (a przez wielu uważane za nadludzkie) zdolności może wyzwolić w sobie człowiek, jeśli odpowiednio łączy mentalne i fizyczne podejście do walki, ba! Ne łączy, a wręcz nie rozdziela.

 

Ciężko teraz o naprawdę dobrego Mistrza sztuk walki, większość to jednak skupienie sie tylko na aspekcie fizycznym, z przyciętymi i zubożonymi sloganami ''mentalnymi'', ale do tego można dochodzić samemu, pomaga też na nasze nerwowe problemy :lol: A zdobywane na treningach czysto fizyczne techniki nie zaszkodzą. Mogłabyś sie czuć o wiele pewniej, a na dodatek wyładować co trzeba na treningach i jeszcze wspomóc panowanie nad myślami...

 

Zastanów sie, bo myślę, że rozpoczęcie treningów mogłoby dodać sporo do Twojego życia, Słońce.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×