Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

A u mnie jakby zastopowało,na początku było ok...coś się zaczynało dziać,potem powrót nerwicy,więc zajeliśmy się nią.....no i jakoś skutków tego nie widać,nadal boje się wyjść z domu,a z wyjazdem do Częstochowy to się bardzo już migam bo boje się masakrycznie ze coś mi się tam stanie,albo,że zacznę wariować daleko od domu...i wpadnę w kompletną panikę której nie będzie końca...albo będzie ale w grobie;/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piotrek_d04, ja co prawda nie biorę leków ale chodzę mniej więcej 3 miesiące i jest o wieeeeeeeeeeeeeeeele lepiej niż przedtem. nie mówiąc już o tym jakiego kopa dostaję po samej terapii. teraz coraz częściej myślę czy by nie spróbować porobić parę rzeczy o których 3 miesiące temu nawet bym się bała myśleć.. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie jestem zwolenniczką połączenia leków i terapii. dlatego że kiedyś leki trzeba odstawić i wtedy trzeba zaczynać od nowa uczyć się żyć bez leków. ale to pewnie też dlatego że brałam kiedyś różne dość długo i nic mi nie pomagały. :) po czym widzę? po prostu przypominam sobie jak wyglądało moje życie wtedy, ile robiłam wtedy a właściwie ile nie robiłam,a ile robię teraz. ja wychodzę z tego powoli bo rok siedziałam w domu. ale zmieniło się też moje myślenie. staram się już nie poddawać jak kiedyś po każdej porażce, a cieszyć każdym sukcesem stąd też ten kop po terapii bo nadal się stresuję jak na nią jeżdżę bo daleko, bo korki, bo duszno..mnóstwo powodów się znajdzie. :)

poza tym więcej we mnie pozytywnych emocji, chęci do działania i życia. wreszcie czuję że nadchodzi ten moment kiedy powiem sobie dość i będę potrafiła przełamać lęki w bardzo krótkim czasie. zawsze tak miałam, a rok temu to zgubiłam. praca z moim terapeutą i praca nad sobą pozwalają mi odnaleźć tę siłę w sobie. :)

oczywiście miewam złe dni, zdarza się że ryczę chce wszystko rzucić zakopać się w łóżku i z niego nie wychodzić ale teraz jest to raczej tylko takie gadanie bo szkoda mi stracić wszystko to co udało mi się osiągnąć przez ostatnie 3 miesiące. szkoda ciężkiej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, mam nadzieję że nie masz na myśli mnie bo ja się od terapii nigdy nie wymigiwałam, po prostu byłam w takim stanie że nie dawałam rady na nią jeździć, a trochę trwało zanim znalazłam psychologa który wpierw przychodził do domu :) ale udało się, to najważniejsze:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, Dominiko...to nie było bezpośrednio do Ciebie :D

Zobaczyłam,że oprócz Ciebie są tu osoby, o których w życiu bym sobie nie pomyślala,że będą tak zadowolone. Poprostu miło się czyta.

Myślę,że te stany, o których piszesz,że nie dawałaś rady wstać z lóżka to nieświadome lęki przed terapią. Kiedy już poznałaś terapeutę zelżały, przestałaś się obawiać i w ten sposób pokonałaś ten strach wyjścia z domu na terapię.

Ale to moje zdanie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to i ja się wypowiem :smile:

Zakończyłam już psychoterapię. Chociaż może zakończyłam to złe słowo, bo jeszcze bywam raz na 3-4 tygodnie, ale już bardziej dla upewnienia się, że na pewno jest już ok.

Może powinnam wypowiedzieć się w wątku "wyzdrowiałam", ale to słowo też nie do końca pasuje. Nie będę Wam ściemniać, że jest idealnie, że nagle wszystko się odmieniło i jestem panią świata. Faktem jest, że funkcjonuję normalnie. Lęki - hmmm, powoli zapominam co to, a jeśli się pojawiają to delikatne i chwilowe. Na psychoterapii w nurcie behawioralno-poznawczym omawia się problemy na bieżąco. W pewnym momencie nie miałam już co z terapeutką opracowywać. Wszystko mi się udawało. I uwaga! Eksperymenty! Róbcie je! Wystawiajcie się na sytuacje, które wywołują u Was przerażenie. Ja dzięki nim tak szybko z tego wyszłam. Pewnego dnia stwierdziłam, że pojadę całkowicie sama do sporo oddalonej od mojego miejsca zamieszkania miejscowości. Dałam radę i to całkiem dobrze :mrgreen: Od tego momentu było już tylko lepiej. Robię co chcę, żyję jak chcę. Już nie zalegam, jak w grudniu, całe dnie w łóżku. Jestem aktywna, i kurcze ŻYJĘ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że ważne są trudne, ale odważne decyzje, które mogą pomóc wyjść z zaburzenia. Dla mnie taką decyzją była wyprowadzka z domu rodzinnego. Jeśli ktoś tkwi w toksycznym związku - niech go zakończy. Czasem musi być gorzej, aby potem było lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, to tylko złudzenie, że z dala od domu stanie nam się krzywda. Ja miałam z tym duży problem - z opuszczeniem swojej strefy bezpieczeństwa. Na początku pomogła mi myśl, że obecnie pogotowie dojedzie naprawdę wszędzie, a i szpitale są co chwilę ;) Teraz po prostu jadę, nie muszę tworzyć sobie "myśli bezpieczeństwa".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, Dominiko...to nie było bezpośrednio do Ciebie :D

Zobaczyłam,że oprócz Ciebie są tu osoby, o których w życiu bym sobie nie pomyślala,że będą tak zadowolone. Poprostu miło się czyta.

Myślę,że te stany, o których piszesz,że nie dawałaś rady wstać z lóżka to nieświadome lęki przed terapią. Kiedy już poznałaś terapeutę zelżały, przestałaś się obawiać i w ten sposób pokonałaś ten strach wyjścia z domu na terapię.

Ale to moje zdanie :D

 

MONIKA - nie tyle lęki przed terapię tylko objawy pokazują że chcemy przed czymś uciec, czegoś nie zauważać, czegoś nie naprawić , nie zmienić się ...i objawy oddalają nas od tego są po to abyśmy własnie nie szli na terapię żeby to coś w nas zmienić :)

 

-- 24 maja 2011, 13:05 --

 

No to i ja się wypowiem :smile:

Zakończyłam już psychoterapię. Chociaż może zakończyłam to złe słowo, bo jeszcze bywam raz na 3-4 tygodnie, ale już bardziej dla upewnienia się, że na pewno jest już ok.

Może powinnam wypowiedzieć się w wątku "wyzdrowiałam", ale to słowo też nie do końca pasuje. Nie będę Wam ściemniać, że jest idealnie, że nagle wszystko się odmieniło i jestem panią świata. Faktem jest, że funkcjonuję normalnie. Lęki - hmmm, powoli zapominam co to, a jeśli się pojawiają to delikatne i chwilowe. Na psychoterapii w nurcie behawioralno-poznawczym omawia się problemy na bieżąco. W pewnym momencie nie miałam już co z terapeutką opracowywać. Wszystko mi się udawało. I uwaga! Eksperymenty! Róbcie je! Wystawiajcie się na sytuacje, które wywołują u Was przerażenie. Ja dzięki nim tak szybko z tego wyszłam. Pewnego dnia stwierdziłam, że pojadę całkowicie sama do sporo oddalonej od mojego miejsca zamieszkania miejscowości. Dałam radę i to całkiem dobrze :mrgreen: Od tego momentu było już tylko lepiej. Robię co chcę, żyję jak chcę. Już nie zalegam, jak w grudniu, całe dnie w łóżku. Jestem aktywna, i kurcze ŻYJĘ!

 

Niesia - mam podobne odczucia do Ciebie, jestem po psychoterapii, też nie powiem żeby było idealnie, ale nikt nie mówił że od razu będzie - teraz trzeba po prostu to co w nas " wmontowano " przeżycić na real i będzie git :)

Terapia to tylko początek - szablon działania , objawy znikną jak wpoimy to w życie :)

Jedno mi zmalało i to dużo - nie mam już lęków przed wychodzeniem z domu, w ogóle jak objawy są to już bez ataków paniki .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakubkowa, no dokładnie - terapia to tylko szablon i to od nas zależy czy wcielimy go w życie i zaczniemy coś zmieniać, czy będziemy dalej tak tkwić. Mnie gubiło to, że się nad sobą użalałam i oczekiwałam ciągłego zrozumienia i wsparcia od innych. Inni ludzie jakby stanowili o mnie, ich opinia itp. Teraz wiem, że to ja sama jestem wartością dla siebie i tylko i wyłącznie ode mnie zależy czy będę szczęśliwa czy nie, a nie od tego czy ktoś się odezwie, czy odpowiednio na mnie spojrzy i co pomyśli.

Dalej popełniam sporo błędów związanych z moimi niewłaściwymi myślami i skłonnością do histeryzowania, ale już coraz bardziej panuję nad tym i byle co nie wyprowadza mnie z równowagi. Wiem jak z tym walczyć i oby do przodu :great: Wam też życzę, żebyście w końcu poczuli, że coś się zmienia, coś pęka i idzie ku dobremu - nic tak nie napawa optymizmem.

Tylko jeszcze taka jedna rzecz. Po zakończeniu terapii przychodzi moment pustki - ok, odzyskałam panowanie nad moim życiem, co dalej? Tu już każdy musi sam znaleźć dla siebie receptę. Nie jest to przyjemne. Ma się ochotę wrócić pod bezpieczne skrzydła terapeutki, ale nie ma sensu się cofać. Do przodu i tyle :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niesia - masz rację , a jeszcze tutaj chciałabym powiedzieć , że Ci którzy twierdzą że terapia nie zadziałała, niech sobie szczerze odpowiedzą na pytanie: czy wcielili z życie owy szablon, bez tego objawy nie znikną :D

 

bo jeśli uważnie i szczerze uczęszczałeś na terapii i odrabiasz teraz " zadania domowe " to nie ma szans żeby terapia nie zadziałała :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już było w miarę dobrze... 100% nadzieja, że mogę być zdrowa, że wszystko złe przeminie... Ogromna siła walki. Zmiana sposobu myślenia, małe kroczki... Teraz nadal wiem, że się nie poddam, jednak jakiś głupi artykuł, głupia myśl sprawiły, że czuję lęk. Bo stawiło to pod znakiem zapytania moje wyzdrowienie. Zanegowało coś w co bardzo wierzyłam. Odsłoniło problemy, z którymi muszę się zmierzyć. Nie tylko żyć nadzieją jutra.

Jednak mimo to będę dalej walczyć... Wy też się nie poddawajcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, chodze na psychoterapie ok roku. Dzis psychoterapelta powiedzial mi ze jestem wybredna, ze nic mi nie pasuje i ze nie wie o co mi chodzi. Ostatnio mam wrazenie ze nie ma do mnie cierpliwosci. Nie wiem co o tym myslec. Zabrzmialao to dla mnie troche jakby mam 'juz ciebie dosc'. Moze powinnam poszukac kogos innego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadzieja74, Oczywiście, że to nieprofesjinalne moim zdaniem podejście do pacjenta.

Czy zapytałaś dlaczego sądzi,że jesteś wybredna?

Może zdobądź się na odwagę i powiedz mu,że odnosisz wrażenie,że traci cierpliwość.Że masz inne oczekiwania.

Ja chodzę na terapię od 20-tu miesięcy i pod swoim adresem nie usłyszałam określeń jaka to ja nie jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, dziekuje za Twoj wpis. Ciesze sie ze nie tylko ja tak mysle. Szczerze mowiac calkowicie mnie tym zdruzgotal i zwatpilam w sens dalszego przychodzenia. Mam wrazenie ze on nie radzi sobie z moimi problemami czy moze bardziej depresyjnymi nastrojami. Oczywiscie ze mu o tym powiem na nastepnym spotkaniu, jestem na niego bardzo zla. Stracilam do niego zaufanie i chyba ciezko bedzie mi je odbudowac wiec chyba zaryzykuje i poszukam kogos innego kto mnie bedzie lepiej rozumial.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×