Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

 

Pewnie w przypadku Twojego syna jest standardowo, czyli dzieci ze szkoły dają mu w kość znęcając się nad nim psychicznie i fizycznie, zaś nauczyciele są bierni, bądź bagatelizują problem (bo co może dziś nauczyciel?),

Relacje z kolegami ma całkiem dobre. To oczywiste, że zależy Mu na akceptacji rówieśników. Jednak jest w grupie dominujacej w klasie. Z tego co się orientuję w klasowej hierarchii jest drugi. Co istotne,wiem, że chciał by być liderem w grupie.

 

może też w domu czuje się nie za dobrze. Nie mnie - człowiekowi z zewnątrz - to oceniać, ale domyślić się nie trudno, że zapewne chodzi, jak chyba zawsze, o społeczne dysfunkcje.

W domu na pewno nie czuje sie dobrze. Wszędzie na wyjazdach jest ok, a po przekroczeniu progu domu na prawdę się zmienia. z reszta ja mam chyba to samo. Nie lubię wracać do domu...Ale nie o mnie tu chodzi...

Może spróbuje z tym lekiem....W sumie, to ten stres go po prostu wykańcza i czasem sam prosi mnie o coś na uspokojenie...Od kilku dni daję Mu melisal forte, ale efektów nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i psycholog niewątpliwie musi mu uświadomić, że nie ma wpływu na sytuację w domu i nie jest jej w żaden sposób winien... jeżeli faktycznie w tym leży problem
Staram Mu się to tłumaczyć, ale chyba nic z tego nie wychodzi... Ufam, że psycholog nam pomoże. Tym bardziej, że synek tez ma taka nadzieję i nieciepliwie czeka na kolejną wizytę. I chętnie współpracuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co czytam na forach internetowych to hydroksyzyna jest stosowana nawet u dwulatków, więc nie ma się czym martwić. Jak 5ml będzie zbyt dużą dawką to na początek zmniejsz do 4ml/3ml/2ml. W aptece powinni sprzedawać miarki do mililitrów. Jeśli nie będą mieli to przecież możesz odmierzyć strzykawką.

 

Na początku faktycznie może mieć działanie nasenne czy lekko otumaniające, ale z czasem - w miarę regularnego stosowania - powinno ustąpić i działać głównie przeciwlękowo. Tyle że przy regularnym stosowaniu można się szybko na nią uodpornić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz , ale zapytam .Nie lubisz wracać do SWOJEGO domu? Leczysz nerwicę Jesteś nieszczęśliwa i zalękniona ? To jak Twój synek ma być zdrowy..? U mnie było to samo..Musiałam zrobić porządek z sobą.Dopiero potem moglam pomóc dzieciom..Bardzo dobrze Cię rozumiem.Naprawdę.Jeśli masz ochotę , napisz do mnie na priwa.Chętnie porozmawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz , ale zapytam .Nie lubisz wracać do SWOJEGO domu? Leczysz nerwicę Jesteś nieszczęśliwa i zalękniona ? To jak Twój synek ma być zdrowy..? U mnie było to samo..Musiałam zrobić porządek z sobą.Dopiero potem moglam pomóc dzieciom..

Niestety, nie lubię :( . Nie cierpię tego miejsca, ludzi z którymi mieszkam (tzn teściów)...Czasem chciałam bym się spakować i wyprowadzić z dziećmi gdzieś daleko, gdzie nikt nas nie zna, nikt nic nie wie i żyć swoim życiem....

Czuję się jak w klatce, jak na uwięzi i odżywam dopiero gdy gdzieś jadę, bodajże na dwie, trzy godziny ... Czasem mam poczucie że to wszystko bierze się ze mnie i przechodzi na syna... Z resztą mój mąż też nie przepadał za rodzinnym domem i na prawdę nie wiem czemu za wszelką cenę chce Tu mieszkać... Nie tego chciałam i nie tak moje życie miało wyglądać... Kiedy myślę o przyszłości w tym domu, z tymi ludźmi, tracę chęć do życia..., wzbiera we mnie złość i żal za całe zło jakie się tu wydarzyło...

 

-- 22 maja 2011, 22:45 --

 

Witam...Zaczęłam nad sobą pracować, widzę zmiany na lepsze i cieszę się, że nie tylko ja ;) . Ale jeśli chodzi o synka...zastanawiam się, czy te sesje z psychologiem mu pomagają :bezradny: . Pani psycholog jest..bardzo miła, uśmiechnięta..ale każdą sesję kończy stwierdzeniem "Zobaczymy co da się zrobić" :? . Najpierw rozmawia ze mną, pyta co się działo itp a potem z synkiem. Na początku synek był pozytywnie nastawiony na te spotkania. Teraz jednak zaczyna wątpić w ich pomoc a ja nie wiem, czy one przebiegają tak jak powinny... Nie znam się na tym, ale wydawało mi się, że psycholog powinien rozmawiać z synkiem, tłumaczyć, próbować dowiedzieć się jaka jest przyczyna..dać jakieś rady mi, lub chociaż ochrzanić za złe postępowanie. A tu nic!! synek ostatnio płakał wqieczorem, że wcale lepiej Mu nie jest, bo pani psycholog tylko daje mu jakieś czytanki np. o strachach nocnych, albo układanki i nie wiele co rozmawiają. Więc zachęciłam go , by sam jej powiedział co go dręczy. Kazała mu namalować czego boi się w nocy, jeśli np bedzie szedł do toalety i napadnie Go lęk. A On malować nie chce. Wolał by mówić...Ja ciągle powtarzam synkowi, że to musi potrwać, ale nie wiem co o tym sądzić...To już całkiem sporo spotkań było i nadal nic nie wiem...A co gorsza On traci wiarę... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Fobia szkolna męczyła mnie chyba już od podstawówki - a zaczęło się to w klasie IV. Najgorszym przedmiotem był WF - nie byłam dobra z tego, szczególnie źle mi wychodziły gry zespołowe i często dostawałam ochrzan od innych co źle znosiłam. Do tego przyczepiły się do mnie trzy dziewczyny z klasy - obgadywały mnie i rzucały czasem zgryźliwe uwagi, na które nie odpowiadałam i kładłam uszy po sobie, próbując je ignorować. Do tego dochodził lęk przed lekcją historii - nauczycielka była straszna. Darła się na wszystkich a jak brała do odpowiedzi i ktoś nie potrafił dobrze odpowiedzieć na pytanie to było jeszcze gorzej (szczególnie dla mnie, bo na mnie krzyk bardzo źle działa). Pewnego dnia rozbolał mnie brzuch przed historią - chociaż wtedy nawet nie podejrzewałam że może to mieć coś wspólnego z lekcją historii, myślałam że może zjadłam przeterminowaną bułkę, czy coś... Teraz się zastanawiam czy nie był to objaw fobii...

Do szkoły chodziłam niechętnie ale na każdą prośbę opuszczenia lekcji mama kategorycznie odmawiała i kazała mi chodzić do szkoły i żebym "nie wciskała jej kitu i nie leniła się".

Nadeszło gimnazjum - strach jak strach ale nie był taki potężny. Pierwsze dni były nawet przyjemne. Do szkoły chodziłam bardzo chętnie a o strachu nie było mowy.

Aż do grudnia...

Znowu zaczęłam odczuwać strach przed pójściem do szkoły. Nie było objawów typu ból brzucha ale ze strachu potrafiłam się popłakać w nocy, w poduszkę albo w dzień gdy nikogo w domu nie było (bo przykimś płakać nie potrafię...). Już nawet ze dwa razy "zachorowałam" - najciekawsze było to że gdy tylko dowiadywałam się że nie idę do szkoły, objawy po kilku godzinach mijały ale tydzień przeczekiwałam zawsze a gdy tylko dowiadywałam się że mam następnego dnia iść do szkoły... lęk powracał i to ze zdwojoną siłą.

Ale od tego czasu, nie potrafię wypowiadać się na forum klasy, gdy nauczycielka pyta się mnie o coś w klasie nie jestem wstanie dać poprawnej odpowiedzi (denerwuję się, ręce mi się pocą i wgl...) a moje kontakty z innymi ograniczyły się do minimum - przebywam tylko z 4 przyjaciółkami przy których czuję się dużo lepiej. I zauważyłam że dużo lepiej czuję się na lekcjach jak są podziały na grupy a w każdym razie nie ma takiej liczby osób jak normalnie w klasie, czyli: na angielskim, niemieckim, fakultecie z matematyki, WF (ale tylko jak nie mamy złączonego z chłopakami) i informatyce. Na reszcie - lipa.

 

Jak na razie były tylko lęki, płacz i gorączka.

Ale wczoraj...

Wczoraj byłam w szkole po długiej przerwie (ferie w końcu były). Nie mogłam zasnąć w nocy a gdy tylko wstałam z łóżka źle się czułam - ale poszłam, bo w końcu i tak były tylko 4 lekcje. 2 lekcje niemieckiego przetrwałam - właściwie to lubię Niemiecki więc tak źle nie mogło być. Na WF nie ćwiczyłam z racji tego, że źle się czułam. Chociaż szkoda było mi patrzeć jak dziewczyny biegają a ja muszę siedzieć, bo lubię biegać. Ale pod koniec WF rozbolała mnie głowa a na matematyce nie mogłam nic zrozumieć. Poszłam do domu i dostałam od mamy tabletki na ból głowy. Minęło ale na etykę (jako że nie chodzę na religię) już nie poszłam (właściwie to opuściłam już dość dużo tych lekcji - raz bo nie mogłam się przemóc pójść do szkoły, drugi bo zaspałam do szkoły a trzeci... właśnie dlatego że głowa mnie rozbolała (dużo, bo raz w tygodniu mam dwie godziny)). Dzisiaj... Też źle się czułam ale było gorzej - od samego początku zżerał mnie strach a na angielskim poczułam że się chyba popłaczę...

Trochę lepiej się czułam jak wychodziłam na zewnątrz podczas przerw - nie mogłam już patrzeć na te otaczające ściany budynku, jakbym była w tej szkole uwięziona...

Teraz na każde wspomnienie o szkolę źle się czuję... Nie otworzyłam zeszytów ani nic... Gorączkę nawet mam... Zastanawiam się czy pójść do szkoły ale obiecałam koleżance że będę...

Mamie nic nie mówiłam - chociaż podsunęłam jej artykuł o fobii szkolnej i przy czytaniu mówiłam, tak by brzmiało to jak żart, że mam takie same objawy (żartem, bo zawsze gdy coś wyczytałam i mówiłam poważnie że mogę to mieć, to mówiła żebym sobie tego nie wmawiała i słyszałam ze 100 argumentów że nie mam ani tego, ani tego). Ale nic nie powiedziała.

Obawiam się że to naprawdę fobia - i że będzie coraz gorzej. Ale ja nie chcę mieć żadnych spotkań z psychologiem - nie lubię się wygadywać i nie dam po prostu rady...

Postaram się jednak pójść do szkoły - w końcu to tylko piątek a później będzie długi weekend...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałem takie problemy, tylko, że w gimnazjum :( teraz chodzę do liceum i jest o niebo lepiej :D Ale nadal zdarza mi się, (największy lęk jest po przerwach dłuższych w niechodzeniu do szkoły np. ferie)że boje się iść do szkoły... Nie denerwuje się tym, że jest zadanie domowe czy też kartkówka?!. Nawet, gdy jestem przygotowany, to strasznie boję się iść. Nie wiem dlaczego tak mam. Czuje się z tym strasznie :( Myślałem, że mi przejdzie a tu klops!!! Szukam odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?" a odpowiedzi znaleźć nie mogę :( Czy ktoś pomoże mi odszukać odpowiedź na to pytanie?. Może ktoś jest w stanie mi pomóc, albo chociaż doradzić??? Jest weekend, a najgorsza jest niedziela. W ten dzień chodzę jak na szpilkach, cały zdenerwowany i zażenowany tym wszystkim :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja w nocy jako 15 latek , modliłem się by szkoła spłonęła , tak bałem się tam chodzić . :(

 

Jako obecny 15 latek, powiem mam ten sam problem, szkoła wydaje mi się pasmem nieszczęść (oceny, pierwsze miłości nie do końca wyleczone, a chodzą nie raz i do tej samej klasy, dręczenie przez kolegów).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich fobistów szkolnych po długiej nieobecności na tym forum (szczególnie w tym temacie)

Swoje przejścia z nerwicami i fobiami szkolnymi opisywałem już w tym temacie, jak ktoś jest ambitny to znajdzie :)

 

Niestety, mimo swoich mądrości i cwaniakowania nie ukończyłem szkoły średniej. Zajęcia indywidualne wiele nie pomogły, bo okazały się rozwiązaniem tymczasowym... W ciągu 3 lat nauczania indywidualnego moje lęki, napady i fobie zamiast się stabilizować i zmniejszać to rosły. Do takich rozmiarów, że w pewnym momencie spojrzenie na budynek szkoły wywoływało u mnie odruchy wymiotne (dosłownie...:( ). Zostałem de facto usunięty ze swojego technikum i przeniesiony (niby po znajomościach... które tak naprawdę gówno dały) do szkoły zaocznej, której nie ukończyłem. Co do nerwicy jako takiej to nie mam ataków, no i chwała za to. Pozostała sama czysta fobia szkolna, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło, całe te zaburzenia lękowo-depresyjne. No, w sumie sytuacje lękowe mam tylko w szkole... Nawet gdy jestem w budynku szkoły... do której nie uczęszczam...

 

Co zrobiłem źle? Wypiszę listę, może komuś się to przyda do czegoś:

 

-Po paru porażkach zaprzestałem zawiązywania znajomości z własną klasą, a tak nie wolno. Cokolwiek, choćby wyjście do kina, teatru, sprzątanie świata... Trzeba robić wszystko by nawiązać z nimi kontakt, bo to pomaga.

-W samej szkole zachowywać się na ile to możliwe naturalnie. Ciężko mi podać definicję naturalnego zachowania w szkole, ale po prostu starajcie się być mało spięci i wyluzowani (dotyczy osób które mają indywid. w szkole). Tak czy siak większość społeczności szkolnej będzie was uważać za dziwaka, albo świra, heh takie życie. Mimo wszystko nie dostarczajcie im dodatkowych powodów by tak was oceniali.

-Jeżeli nie jesteście w stanie z powodu ataku nerwicy przyjść na zajęcia to chociaż próbujcie to uszlachetnić zwolnieniem/usprawiedliwieniem... Jakimkolwiek... lekarskim, rodzicielskim, swoim własnym jeżeli macie już 18 lat i regulamin szkoły to dopuszcza.

-Nie lenić się! Wiem, że dla ucznia indywidualnego wstawanie na 7 jest bolesne, ale róbcie wszystko by się pojawić na 8 w szkole. Nawet jeśli całą noc nakręcaliście się tym że "jutro szkoła o kur*** a ja nie zrobiłem tego a tamtego". Solidna kawa, puszka coli, red bull i marsz do szkoły :)

-Świecić przykładem, ale nie wychodzić przed orkiestrę. Jeżeli zaczniecie się popisywać swoją rozległą wiedzą (a wiem, że większość nerwusów to inteligentni i oczytani ludzie) to zapewne przylgnie do was łatka "buntownika bez powodu", "genialnego idioty", "zdolnego młodego człowieka z problemami"... Taka opinia pomaga na krótką metę. Łatwo taką reputację zdobyć, cholernie trudno utrzymać, debilnie prosto stracić. Zyskacie tylko tyle, że przez jakiś czas będziecie mieli łatwiej, większość nauczycieli przymknie oczy na jakiś jeden czy dwa wyskoki, ale zdobywacie niechęć/nienawiść klasy i innych uczniów... Dlatego bądźcie sumienni, pracujcie uczciwie, ale nie popisujcie się. W momencie kiedy nauczyciele nie będą już w stanie przymykać oczu na wasze "wyskoki" zostaniecie na lodzie. Bez ich życzliwości, a za to z masą ludzi wam raczej niechętnych - czy mam tłumaczyć dalej?

-Jak masz atak paniki to myśl "wytrzymam ejsczez ejedna lekcje i pójdę do domu" zamiast od razu się zwalniać. Staraj się rozmawiać ze znajomymi, zacząć coś pisać w zeszycie, oderwać od paniki. Jeżeli musisz to wyjdź na chwilę do ubikacji, rozluźnij się, odetchnij, ale nie dłużej niz 5 minut. Zmuś się i wróć na lekcję - rada zarówno dla tych, którzy mają f.sz i chodzą z klasą jak i dla tych, którzy mają indywidualne w szkole.

-Dobrze mieć znajomych w szkole do której się chodzi, jeżeli nie wśród własnej klasy to z kimkolwiek...

-Nie gadajcie na lewo i prawo o waszych problemach, selekcjonujcie nauczycieli, którym wyznacie "co was boli". W większości nauczyciele i tak was o to nie będą pytać, bo najpewniej znają sytuację z waszej "kartoteki", ale jak trafi się jakiś szczególnie ciekawski poczęstujcie go komunałami - raz jedna nauczycielka pochwaliła się przed klasą co mi jest... dało to mojej klasie powód do śmiechu na dwa dni :) I tutaj wracamy do ptk 5. Gdyby nie łatwo stracona łatka "zdolnego z problemami" najpewniej nie dałoby im to takiej satysfakcji.

-Nie spóźniajcie się na zajęcia! Jako palacz mogłem podczas przerw wyrywać się na papierosa, aby nie "ginąć w tłumie", ale miałem taką jazdę że wracałem do szkoły 1-2min po dzwonku na lecje, aby spotkać jak najmniej ludzi... To głupie było, wiem. Jeden z powodów przez które zostałem uwalony. Nie róbcie tego :)

-Jako uczniowie indywidualni macie 3-5 godzin dziennie w szkole! Nie olewajcie niczego. Wracacie do domu to robicie prace domowe na jutro i bez dyskusji! Pod żadnym pozorem nie opuszczajcie zajęć w środku waszego grafiku. Ok może się zdarzyć, że nie przyjdziecie na godzinę, albo godzinę wcześniej wrócicie do domu, ale nigdy nie opuszczajcie godziny czy dwóch w środku zajęć, aby później wrócić :D Wiem, że czasami tak trzeba bo atak, bo sraczka, ale starajcie się tak nie postępować.

-Nie używajcie wspomagaczy... w szkole. Alkohol, bakanie... Słabe rozwiązania. Akurat przyjść upalonym mi się nie zdarzyło, ale ostatnie kilka tygodni kariery w szkole przychodziłem w stanie wskazującym... Nie jestem pewien czy ktoś to zauważył, ale nie chodzi o innych. To był okres maturalny, więc często zostawałem sam w jakiś kantorkach, bibliotekach, piwnicach ogólnie brudnych dziurach i zdarzało mi się przysypiać czy rzygać za kaloryfer.

 

No i właśnie, wiele tego jest. W zasadzie łamałem wszystkie te punkty... Było minęło. Dzisiaj jestem 22-letnim kolesiem, który wykonuje najgorsze prace za głodowe wynagrodzenie, nie mam szkoły, perspektyw, ubezpieczenia a co najgorsze od 2 lat mam problem z alkoholem i napadami agresji. Chyba niewiele mogę dzisiaj na to poradzić.

Uprzedzam pytania, w trakcie nauki na indywidualnym brałem leki, które przypisywali mi lekarze i oprócz jebania w wątrobę nic to nie dawało. Fakt byłem "spokojniejszy", bardziej "zmoderowany", ale dotyczyło to wszystkiego, ale nie szkoły. Co nie jest dziwne bo jak się dowiedziałem niedawno przy lękach związanych ze szkołą raczej nie prowadzi się terapii prochami... Szczerze? Dużo skuteczniejszym lekarstwem był dla mnie zwykły kac :) niż prywatne wizyty u psychiatrów za 70-100 zł, które polegały na tym że wchodziłem po receptę, i nawet dialogu nie mogłem nawiązać z lekarzem, który nawet nie słuchał tylko tam coś notował (czy w mojej karcie? nie wiem :D)

 

No nic, pozdrawiam i życzę powodzenia. Raczej nie będę podejmował dyskusji w tym temacie, ale kto wie.

 

Nr gg podany w podpisie jest od lat 2-3 lat nieaktualny, więc nie próbujcie pisać, a jeżeli komuś zależy to tylko PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, a jednak postanowiłem, że coś warto jeszcze dodać.

 

Detektywmonk - spora część moich "rad" jak większość rad to nie efekt stosowania takich strategii tylko produkt uboczny przemyśleń na zasadzie "przeminęło z wiatrem" :D

Gdyby mi ktoś wtedy nawet takie rady dawał... eeee szczerze mówiąc nie wiem czy tak naprawdę wziąłbym je do serca i przytakiwał głową...

 

Czasami bywa tak, że za niektóre "zgrzyty" nie tylko ponosi odpowiedzialność uczeń indywidualny. W pewnych szkołach kogoś takiego traktuje się wiecznym fochem, robieniem łaski na każdym kroku każdej jednej sprawie, złośliwościami. Dlatego chciałem coś dodać.

 

Poradnik jak chodzić do szkoły w trybie indywidualnym i nie zostać wydymanym:

 

-Nauka na poziomie indywidualnym jest trudniejszym wyzwaniem niż chodzenie z klasą... Czemu? Każdy kto słyszy o waszej sytuacji powie, że macie super luz-blues. To nieprawda. W normalnej klasie na normalnych zajęciach, gdy nie jesteście nauczeni, nie macie pracy domowej może uda się ściemnić, może uda się spisać/ściągnąć, ktoś coś zawsze podpowie. Niestety w trybie indywidualnym tak się nie da. Jesteście sam na sam z nauczycielem. Prędzej czy później na jaw wyjdzie wszystko.

Aha, wiadomo, dla nerwicowca trudniej wysiedzieć w klasie, na indywidualnych jest dużo łatwiej - pisząc "Nauka na poziomie indywidualnym jest trudniejszym wyzwaniem niż chodzenie z klasą" mam na myśli nauczanie samo w sobie.

-Nigdy nie dajcie się namówić na jakieś debilne układy z nauczycielami. Mój przykład:

W drugiej albo trzeciej klasie technikum nauczycielka odpowiedzialna za jeden z przedmiotów zawodowych miała osobiste problemy (o ile pamiętam wieść gminna niosła, że zmarł jej mąż) prosiła, wręcz błagała, abym przymykał oko na jej nieobecności, w pewnym momencie zaproponowała bym jakiś czas nie przychodził na zajęcia (tak!:D) a ona i tak wstawiać będzie mi obecności. Rozliczać się mieliśmy na zasadzie jakiś sporadycznych spotkań, referatów, zaliczeń z 2-3 działów. Zgodziłem się, niestety na ustalone spotkania (których były de facto 2! i to zapowiedziane z jej ku*** strony!) nie mogłem z różnych względów przychodzić. Pod koniec semestru sytuacja stała się na tyle poważna, że poszła do dyrektorki i nakablowała, że to ja nie chodzę, że olewam, no ona mnie tyle razy prosiła bym się pojawiał itd. Zrobiła podsyf jednym słowem.

Tak więc nie dajcie się wmanipulować w jakieś niejasne i podejrzane układy z nauczycielami, jak przyjdzie co do czego nie wybronicie się. Szczególnie jeżeli macie już wystarczająco skopaną reputację.

-Jeżeli zaczynacie indywid. sprawdzajcie dokładnie ile i jakie przedmioty macie, przeliczcie godziny. Dla świętego spokoju spytajcie dyrektorki czy to wszystkie zajęcia i godziny. W trzeciej klasie w połowie listopada dowiedziałem się że mam jeszcze dodatkowy przedmiot, a babsko zamiast wybadać czemu nie przychodzę pobiegło do dyrektorki po 3 miesiącach od rozpoczęcia roku szkolnego i robiła problemy. Powiedziała mi nawet bym nie przychodził bo i tak mam już nieklasyfikowane itd. No i ja w swojej głupocie zamiast pobiec do dyrektorki i zrobić większe piekło (patrz pkt 2) pogodziłem się z losem i nie zrobiłem nic. Skończyło się na nkl i innych problemach. Dlatego lepiej sprawdzić czy zajęcia, które wam zapisali w grafiku to wszystkie które macie.

-Chodźcie do dyrektorki za każdą godziną, którą olał nauczyciel, nie pozwalajcie mu się spóźniać i walczcie o to by tego nie robił nagminnie. Nie cieszcie się jak durnie, że macie godzinę free. Nie wkręcajcie sobie filmu "dzisiaj on nie przyszedł za tydzień ja, ręka rękę myje i wszyscy są zadowoleni"... Ci sami nauczyciele, którym wy "idziecie na rękę" podczas waszej nieobecności na pewno ją odnotują, a nawet pójdą w konfidenturę gdzie trzeba...

-Przy nauczaniu indywidualnym trzeba być asertywnym wobec kadry pedagogicznej i administracji szkoły, ugodowość, odpuszczanie, nadstawianie policzka nic nie da, a wręcz przeciwnie może zaszkodzić o czym piszę w tych 3 powyższych punktach. No chyba, że nauczyciel jest fair wobec was, nigdy nie zawiódł nie nawalił, nie podsyfił to wtedy można ostrożnie wchodzić w jakieś układy. Tylko pamiętajcie by zawsze być czujnym.

-Nie dajcie sobie wmówić, nie pozwalajcie na półsłówka, złośliwe sugestyjki że jesteście w czymś gorsi, że nie macie takich samych praw jak inni uczniowie. Nie dajcie się brać na jakieś formy szantażu emocjonalnego typu "a oni mają tak ciężko... tyle godzin w szkole, a ty...".

-Nauczyciel jest dla was, a nie wy dla nauczyciela. Wiadomo dobra współpraca opiera się na wzajemnym szacunku, a nie może być tak, że wy będziecie tracić. Nie dajcie się sterroryzować.

-Rozpychajcie się łokciami. Jeżeli indywidualnie robicie technikum (karkołomna sprawa) nie pozwólcie by odebrano wam praktyki pod pretekstem i tak małej ilości godzin. Mi szkoła zabroniła iść na praktyki w maju 2008 roku bo niby "i tak miałem mało godzin", a był to okres maturalny, więc i tak więcej czasu spędziłem po jakiś kantorkach, piwnicach, składzikach, bibliotekach... w domu niż w szkole.

-Nie dajcie się pod pozorem "problemów kwaterunkowych" spychać do jakiś kapciur czy składzików na stare zniszczone sprzęty, obskurne śmierdzące zatęchłe piwnice, wiecznie okupowane i ruchliwe pokoje nauczycielskie, róbcie co się da by wasza nauka odbywała się w ludzkich warunkach. Raz czy drugi miałem zajęcia na... korytarzu. Akurat ten nauczyciel był bardzo spoko i nie odczułem mocno tej przykrej i poniżającej sytuacji, no ale kurde... Bracia i Siostry (:D) mówię wam nie dajcie się traktować jak jakiś Człowiek Słoń, jak chory umysłowo krewny z XIX wiecznej powieści, jak jakiś Quasimodo. Lekcje w takich warunkach wjadą wam na waszą samoocenę. Ja się czułem jak gówno w takich warunkach :)

 

Oczywiście, aby te "rady" działały musicie być sumiennymi, uczciwymi uczniami. Nie spóźniać się, nie wagarować, nie olewać prac domowych i zadań do nauczenia na sprawdzian. Każde wasze działanie musi mieć w tym pokrycie, inaczej uznają was za zwykłych pieniaczy, co będzie skutkowało tym, że nauczycielskie ścierwo wam podsyfi i usunie ze szkoły.

Szkoły bardzo chętnie pozbywają się "problemu" więc nikt po was nie zapłacze hehehehe :D

 

Bless.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.

mam 15 lat i panicznie boję się szkoły.

podejrzewam że to nerwica.

moje objawy to: drżenie rąk (i szczęki ;/), kołatanie serca, pocenie się, plączą mi się nogi, nie mogę się dobrze wysłowić, mam uczucie jakbym miał biegunkę jak jestem w szkole, tzn. dziwne uczucie w brzuchu... czasami mam nawet i myśli samobójcze.

 

podejrzewam, że jest to wywołane ogółem moją szkołą. powiem, że nigdy nie miałem nic takiego, to dopiero się pojawiło w słabym stopniu w 6 klasie (ogółem podstawówkę bardzo miło wspominam), a nasiliło się od 1 gimnazjum.

 

W szkole mam kolegów, nie za wielu ale paru mam, na podwórku też.

Wszyscy palacze itp. z mojej klasy chyba zauważyli, że strasznie się denerwuję będąc w klasie... Np. podchodząc do tablicy i pisząc coś bardzo lata mi ręka.

I jak to wyczuli, to i się mnie uczepili.. zaczęło się od niewinnych zaczepek, na które nie reagowałem. i nadal staram się nie reagować, ale na widok tych osób i samej szkoły popadam w lęk, staram zawsze się coś wykombinować byleby nie iść do szkoły.

I w 1 gim wyszłem jeszcze z jako takim świadectwem - 4.6, ale już teraz 3.2... nie mogę skupić się na uczeniu, w nocy długo nie mogę zasnąć bo serce mi mocno bije ponieważ ciągle myślę o tym że już zaraz będzie szkoła i znowu będę musiał 8h przeżyć...

 

Nie wiem co mam robić, rozmawiałem z mamą na ten temat. Mama doradziła mi pójście do psychologa szkolnego, ale mam kolegę, który często go odwiedza. Siedzi tam młoda pani, może 25 lat i ja wiem że za przeproszeniem gówno mi pomoże. Wiem, że jedyne co zrobi to porozmawia... a ja już rozmawiałem i rozmowa mi nic nie daje ;/..

Jest jeszcze blisko mnie poradnia psychologiczna, ale tam też są młode panie. Iść, nie iść...?

 

Byłem nawet tak zdesperowany, że sam poleciałem do apteki i kupiłem różne leki ziołowe uspokajające, ale one nic nie pomagały.

 

Mam jeszcze paniczny strach przed WF'em, i to nie z powodu presji (ponieważ jestem totalnym ciołkiem z jakiejkolwiek dyscypliny, gdzie trzeba grać drużynowo - nie lubię takich sportów. Kocham lekkoatletykę, ale wiecie jak to jest na WFie... 10 minut rozgrzewki i 2 godziny siatki/koszykówki czy tam piłki ;(..) ale tak no.. samoistnie. Stojąc przed szatnią już mam takie napady drgawek, że szok.

 

Ciąłem się.

 

Co do drżenia nawet zaniepokojona koleżanka spytała (była sytuacja, że byliśmy w kole i musieliśmy się wszyscy chwycić za ręce) 'czemu ci tak ręce drżą?' odpowiedziałem głupio 'nie wiem, to tak samo z siebie ;p'

 

Poradźcie co mam robić.

Naprawdę ja już sam nie wiem co robić a już niedługo ostatni rok i boję się, że kiedyś sam siebie wykończę przez ten strach ;(

 

Nie wiem w ogóle co robić.

Brak mi osoby, która wzmagała się z problemami takimi jak ja. Nikt u mnie w rodzinie na nic takiego nie cierpiał....

 

Pomóżcie! :(

Coraz bliżej do roku szkolnego... ; ( :hide:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze blisko mnie poradnia psychologiczna, ale tam też są młode panie. Iść, nie iść...? :

Tak, to bardzo dobry pomysł. Zarejestruj się z do Poradni Zdrowia Psychicznego, ale nie wiem czy czasem nie będziesz musiał pójść pierwszy raz z uwagi na niepełnoletność z mamą.

Najlepiej gdybyś rozpoczął psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

friv, przejdź się jednak do tej szkolnej pani pedagog. Ja mam 23 lata, więc jak ona ma 25 to jestem z nią niemal rówieśnicą. Uważam, że właśnie przydałaby Ci się rozmowa z kimś młodym, kto jeszcze pamięta szkołę - ja na przykład miałam okropną fobię szkolną w liceum. Myślę, że wtedy pomogłaby mi właśnie rozmowa z kimś młodym, jeszcze na tyle młodym, by pamiętał szkolne lata.

 

Aha, i pamiętaj, że takich osób jak Ty jest dużo. Fobia szkolna to dość powszechna sprawa. Nie wstydź się tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wygląda jak typowa fobia szkolna, to dosyć powszechne nawet jest... ja bym ci radził, przeczekaj ten rok, trzymaj się z tymi kumplami których masz, zaczepki debilne olewaj. staraj się nie przejmować co o tobie myślą i mieć wyje*ane tzw. ja nie jestem za psychoterapią, łatwo komuś to doradzać zwłaszcza że w tak młodym wieku trudno się do tego raczej przemóc. jak mi ktoś w ogóle wspominał w gimnazjum o psychologu szkolnym chociażby, to drgawek dostawałem. może to otoczenie cię stresuje, wszyscy palacze więc wnioskuje że to takie typowe gimnazjum, lans itd. a ty pewnie ten spokojny. no chyba że w liceum też będzie podobnie, że będziesz spięty, to wtedy pomyśl o psychologu, ale wiele osób mających cięższe o wiele życie niż ty w gimie wychodzi na prostą już w liceum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj wiem co przezywasz. Juz mam bezsenne noce,bo tak boje sie znow tam pojsc. A jak juz zasne to nic tylko szkola mi sie sni. Wf to jest dla mnie istna katorga,nie mowiac juz o odpowiedzi ustnej. Czuje wtedy jakbym wychodzila z siebie i nawet nie wiem co gadam tylko slysze picie serca,ze rece mi drza i ze wszyscy sie gapia,a ja nie moge ich ogarnac. Pomoc specjalisty wydaje sie dobrym rozwiazaniem. Mysle ze lepiej isc do psychologa od razu nie czekac latami,ze noz widelec minie samo. G*wno prawda jest jeszcze gorzej. Walcz o swoje teraz tu a nie czekaj na gwiazdke z nieba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Loneliness, tez mam to samo : (

 

booze, jak ja mam stac przed cala klasa... :hide: wtedy nie mysle w ogole o tym co mam odpowiadac tylko o tym ze pewnie w oczach wszystkich trzese sie i ogolnie wygladam jak idiota i jeszcze co oni sobie mysla o mnie to juz... ; (

 

a wf?? booze nienawidze tego, kiedys mialem jeszcze 'fajnego' nauczyciela, ktory straszyl ze mam jedynke za brak stroju, a z jakies 80 razy gadalem ze stroju nie mam i... wyszlem z 5 pod koneic. ale tera mi sie nauczyciel zmienil i mam babke ktora juz niestety jedynki wstawia, wiec wywiazuje sie na KAZDY mozliwy sposob ; (..

 

 

pojde do psychologa. wiem ze musze to zrobic, w koncu kiedys musi sie to skonczyc, albo przez cale zycie bede szedl za raczke z mama i bedzie ze mnie takie strachadlo co sobie w zyciu nie poradzi.. : (

 

Sean: tak, masz racje ;p

chodze do akurat NAJgorszego gimnazjum u mnie w mieście... ; @

chciałem iść z innymi znajomymi z klasy do lepszej szkoły, ale jednak wybrałem tą gorszą - ze względu na zupełnie inny poziom tzn.. wiecie, nauczyciele tak nie pytają itp, jak u nich.

I tak jest, ale no... ludzie to ja wiem, z jakies 20% szkoly jest normalna, a reszta z rodzin patologicznych itp itd.. : /

 

wiec czuje sie tutaj jak odludek. :F ale przetrwać trzeba będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×