Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Jak czytam Twój post to mam wrażenie jakbyś opisała i moje uczucia...rozumiem,ze czujesz się jak w jakieś matni, albo i gorzej, jakby z tego juz nie było wyjscia i w ogóle, sama klęska...tak bardzo chce się coś zrobic, cos zmienic, ale jakas siła trzyma cię przy sobie w jednym miejscu, nie pozwala odetchnac... :?:?:? Ja zawsze łapie sie tych chwil kiedy mam lepszy humor, kiedy wstępuje we mnie wiara, ze cos sie uda, ze cos sie zmieni, zaczynam sie cieszyc najbardziej malutkimi sprawami jakie mi sie przytrafiaja, one dodaja mi sił. Postaraj sie i tak, małe kroczki, malenstwa dosłownie, a dodadza wiecej wytrzymalosci niz nam sie zdaje, po nitce do klebka, jak to mówia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za odpowiedz Wesnaa. Probuje radic sobie ale zrobie tak jak mowisz male kroczki. Postaram sie zamknac tamten rozdzial zycia! Chodz niewiem czy bede potrafił. Bo czasami sa te dobre dni. I jest mi wtedy dobrze. Disiaj mam taki dzień :) jest troche lepiej niewiem czym to jest spowodowane czy lekami czy ze wyszlo słńce na chwile. Wczoraj odnowilem moje stare znajomosci i odziwo potrafili mnie wysluchac i zmotywowac. Mam troche wiecej checi do zycia, ale wiem ze jutro bedzie mi znowu zle! Ide odwiedzic i pogratulowac znajomym! Jutro maja obrone niestety mnie w tym gronie nie bedzie :( Ubolewam nad tym ze sa tacy ludzie co tak gnebia innych i sprawai im to przyjemnosc zeby zniszczyc druga osobe! Ale coz bede sie staral to przezwyciezyc! Jak mi sie uda. Stoje przed delematem zyciowym. Chcem sie roztac z moja połowka ale nie potrafi sie zebrac w sobie!! To jest ta wlasnie matnia o ktorej piszesz! :( :( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy robicie w życiu to co zawsze chcieliście robić? Spełniacie swoje marzenia? Uczycie się tego co kochacie? Studiujecie tam gdzie chcieliście? Praca jest dla Was tylko przykrym obowiązkiem, sposobem na przeżycie, czy sposobem na życie, życiem?

Ja zawsze miałam pasje, coś co sprawiało, że czułam się szczęśliwa. Malowanie, projektowanie, tworzenie biżuteii, teatr, pozja.....zawsze wrażliwa i w środku przeżywająca wszystko dziewczynka, cierpiąca a na zewnątrz uśmiechnięta i radosna, duma i nadzieja rodziny. Dobre oceny, zaangażowanie, sport. Kiedy zaczęłam dostrzegąć jaki świat jest poj****y zaczęłam wątpić w swoje możliwości, ogarniał mnie strach, niemoc. Podupadłam zdrwowotnie, psychicznie...do tego problemy w rodzinie, odizolowanie od świata, samotnośc. Nie miałam pojęcia jak pogodzić pragnienia z realnymi możliwościami. Uleciały ambicje, szłam po najmniejszej linii oporu. Teraz rozpoczęłam kolejną nędzną szkołę i znów mam wrażenie że to nie to. Takie dalekie od mojej natury, bez sztuki, bez tworzenia. Wszycy mówią mi, że nie mogę stracić kolejnego roku, że mam ciągnąć to co zaczęłam. Ale teraz wiem, że mogę zmienić coś w sobie, że to co uważałam za mój głupi charakter było nerwicą. Nareszcie pomyślałam, że jeśli poddam się skutecznej psychoterapii, nauczę się życ z ludźmi, radzić sobie ze sobą i światem, wierzyć w siebie to uda mi się zrealizować marzenia? Zostać w zyciu sobą? Znow z zaangażowaniem wpaść w wir nauki i pasji.

Nie wydaje wam się, ze odnalezienie sensu w swoim zyciu i robienie czegos zgodnego ze swoją naturą jest dobrą terapią?

Warto na siłę ciągnąć coś czego naprawde się nie kocha? Tylko dlatego że tak wypada? Że będzie się miało "rok w plecy"?

Przeżywacie podobne rozterki? Jak radzicie sobie ze swoim rozwojem ;) Co robicie? Boicie sie przyszłości? Macie plan? Może porządny plan na przyszłość pomaga?

Nie wydaje wam się czasem że nerwica wyłazi wtedy kiedy nie słuchamy samych siebie? Kiedy z różnych względów robimy to czego od nas wymagają a sami mamy wobec siebie i życia inne plany? Nerwica, taka czerwona lampka, nie słuchasz swojego umysłu, to on daje coś do zrozumienia ciałem. Bo z atakami już nie da się syskutować ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło się to w kwietniu. Trzy napady paniki. Oczywiście na początku nie wiedziałem co to jest, wieć co wieczór sie bałem, czu to znowu nie nastąpi. Następnie strach przed chorobami psychicznymi, a potem przed zrobieniem komus krzywdy...

 

Obecnie dręczę się wszystkim. Usłuszę jakiś dziwny dźwięk, zobaczę cos dziwnego odrazu stach. Ciągle boje się chorób psychicznych. Co wieczór ogarnia mnie lęk, bez przyczyny. Tak jest od kwietnia. W łózku rozmawiam ze sobą w myslach. Wszystko w myślach analizuje. Czasami w wstanach zdenerwowania pojawiają mi sie jakieś głupie obrazy. Teraz czujejak cos mi w głowie siedzi...mam takie wrażenie. Strasznie mi z tym źle. Dzisiaj wstałem z przekonaniem, że chyba sie nigdy od tego nie uwolnie. Spisuje nawet swoje problemy na kartki(ponoc to pomaga), na chwile przechodzi, ale za jakis czas sie znowu pojawia. O dziwo w czasie dnia nie mam leku, chyba że zaczynam o tym mysleć. U psychologa byłem, ale zrezygnowałem, bo mi sie nie podobało. Na jakiś czas mi przeszło, ale wróciło...

 

Może ja wszystko za bardzo anallizuje, do wszystkiego przykładam uwage... sam sie chyba zadręczam bzdetami??!!

 

Napiszcie jak mam pokonać ten lęk....czy wogóle o tym nie mysleć, czy ignorować te mysli, które orzychodzą mi do głowy. A może przestać gadać ze sobą w myslach, bo kilka razy tak miałem, że jak sie "rozkręciłem" to te mysli nie chciały mi odpłynąć!!!:( Czy naprawdę nie leczona nerwica może przerodzić sie w cos gorszego? Czytałem, że ludzie chorzy na paranoje, itp. nie wiedzą, że są chorzy. Czy mozna to wyleczyć samemu?

 

Co o tym sądzicie? proszę o pomoc !!!;(

 

Teraz czuje się jakby te obrazy, te myśli nachodziły mi umyslnie. Siedze i one gdzieś tam z boku nachodzą mnie. Odczuwam zawsze lęk. Boje się, żebym jakiś omamow nie miał.

 

[ Dodano: Nie Sty 21, 2007 6:44 pm ]

Chciałem dodać, żę w wieku 3 lat miałem operacje na oczy i to był dla mnie chyba wstrząs pourazowy, bo miałem koszmary, w nocy się budziłem, krzyczałem i uciekałem. Przeszło....może to ważne. Teraz to jakoś inaczej odbieram, jak byłem dzieckiem to nie zwracałem na to uwagi, a teraz kiedy mam 17 lat to zupełnie inaczej, mysle nad tym, analizuje, ale to chyba nie dobra droga...?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomal,nerwica nigdy nie przerodzi ci się w chorobe psychiczną.W ciężkiej depresji mozna wpaść w psychozę,ale to też nieczęsto się zdarza.A lęk przed chorobą psychiczną w nerwicy lękowej,jest typowy.Na pewno staraj się nie analizować i nie zagłębiac w swoje mysli i dolegliwości.Masz rację-to nie jest dobra droga,a wręcz bardzo zła.Dobrze by ci zrobiła psychoterapia,szczególnie w grupie młodzieżowej.Zwróć się o pomoc do psychologa.Jeśli stwierdzi,że potrzbne jest ci leczenie farmakologiczne,idź do psychiatry.Nie piszesz czy sie leczysz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też mam mnóstwo rzeczy , które mnie interesują , ale często zaczynam realizować , ale... nie kończę . Nie wiem czy to jest zwykły brak konsekwencji czy nie, ale już studiowałam 2 razy na kierunkach , które mnie nie ruszały i w przeciągu pół roku rezygnowałam. Oczywiście wytłumaczenie miałam inne ( wyjazd z miasta , ciąża) , ale ja sama uważam , że to były wymówki. Obecnie na niczym innym (oprócz mojego synusia) nie zależy mi tak jak na odzyskaniu "harmonii" i wyrzuceniu lęków przez okno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A siema siema !!!

No troszke wody upłynęło od tamtego czasu ;)

Słuchaj wiec tak, zoloftu nie moglem brac bo moj organizm go nie tolerowal, myslalem ze dostane jakiego zawalu jak zazylem 1tabletke. lekarz mi wszybko go odstawil, ale pobralem sobie troszke tych lekow i musze powiedziec ze na dziej dzisiejszy jestem tylko na malych dawkach effectinu, wróciłem do życia, teraz jestem pewny ze to wszytsko bylo spowodowane nerwicą, grunt to probowac nie reagowac na wszystkie objawy, a praktycznie ze tak powiem olewac je..... daje gwarancje nic lepiej na to nie dziala jak ignorancja, po pewnym czasie czlowiek staje sie zdrowy. gdybym sam nie przeżył tych drgawek nocnych w życiu nikomu bym nie uwierzył że można się tak męczyc ..... no ale w głębi duszy sądze że nasze nerwice nie dane są nam od tak sobie, i że pozostajemy zwyczajnymi ludźmi.......

Nasze doświadczenie i postrzeganie chwili obecnej bardzo sie zmienia, zaczynamy doceniac to co mamy.

To taka mala dygresja, sądze że mimo cierpienia moja choroba zrobiła dla mnie wiele dobrego.

 

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja czesto towarzyszy nerwicy, specjalisci stosunkowo niedawno zaczeli zajmowac sie tym zagadnieniem -.. potwierdzone jest jednak ze czesto trudno jest postawic okreslona diagnoze: albo nerwica albo depresja... spotkalam sie tez z pojeciem depresji lekowej...

Udaj sie do psychologa i porozmaiwaj o tym.

Trudno mi powiedziec jakie badania jeszcze moglabys wykonac, aby przekonac sie czy to nerwica, czy tez cos innego - zapytaj najlepiej Twojego lekarza rodzinnego/

A jesli chodzi o wychodzenie do ludzi- odczuwasz lek w sytuacjach spolecznych i na pewno masz ochote ich unikac... to nie jest dobre. Z drugiej strony - z wlasnego doswiadczenia wiem) nie ma co 'skakac na gleboka wode'. Staraj sie w miare obiektywnie oceniac swoje spoleczne mozliwosci i nie wymagaj od siebie za duzo,ale tez nie zamykaj sie na innych!

pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lecze się, bo sam chce to zwalczyc. Już na jakiś czas mi sie udało, ale to wróciło

witaj. Ja tez myslalam przez rok ze dam rade sama... nie warto meczyc sie samemu. To ze czasem jest lepiej nie znaczy, ze nerwica minela i to nie jest tak, ze ona nagle 'wraca' - ona jest tylko uspiona. Moze sprobuj u innego psychologa? NIe przestawaj szukac pomocy - tylko tyle Ci poradze :) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mowicie że nie wolno o sobie tak myśleć... żebym sprobowała spojrzeć na siebie inaczej... żebym siebie zaakceptowała.... ale właśnie tego nie potrafię.... nie potrafie tak poprostu nagle sie zmienić.... moj stan utrzymuje sie już tak długo.... czuje ze to mnie niszczy.... nie potrafie juz z nikim niormalnie rozmawiac.... bo wciaz mysle co taka osoba mysli o mnie.... wydaje mi sie ze kazdy ukrywa przedemna prawde.... ze tak naprawde kazdy wie jaka jestem beznadziejna i brzydka, a wszyscy mnie oklamuja ze jest inaczej.... ze kazdy usmiech ktorym jestem obdarowywana jest falszywy... a za nim skrywa sie litosc zmieszana z pogardą.... ze kazdy komplement i dobre slowo to jakies klamstwa, ze ludzie w ten sposob sobie ze mnie drwią... czuje sie dokladnie tak jakby caly swiat byl przeciwko mnie............. czuje sie jakbym stala w ogromnym tlumie ludzi a oni wszyscy wytykaliby mnie palcami i smiali sie ze mnie....:((( to chore.... wiem o tym... ale nic z tym nie potrafie zrobic.... moj swiat sie wali.... nie potrafie zyc normalnie........... boje sie ze z tym nic nie da sie zrobic......:(((( takie zycie nie ma sensu..........;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie potrafie tak poprostu nagle sie zmienić....

...bo to jest niemożliwe tak od razu - musisz dochodzić do samoakceptacji powoli, małymi krokami, ale z widoczną poprawą i w końcu ostatecznym pozytywnym skutkiem.

 

Poza tym dobrze Cię rozumiem, w sobotę miałem studniówkę, poszedłem z piękną i sympatyczną koleżanką, choć ciągle mam wrażenie, że przyjęła moje zaproszenie i poszła ze mną na tą studniówkę z czystej litości i uprzejmości :( W tym i nie tylko w tym przypadku zawsze obwiniam siebie o wszystko - a w głębi duszy wcale nie mam przeświadczenia że obwiniam się niesłusznie. To jest najgorsze. I starając ocenić siebie bardziej obiektywnie zwyczajnie się gubię - nie wiem w zasadzie kim jestem, jaki jestem w oczach innych ludzi. Tak samo mam wrażenie litości ze strony wszystkich ludzi wokół mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek -> staram się... ale gdy tylko jest odrobinę lepiej, gdy tylko troche sie podnoszę za chwilę znow upadam...

 

A z tą oceną... to jak piszesz, cieżko jest już być wobec siebie obiektywnym, obawiam sie że nawet kiedy moj stan sie poprawi to nigdy już nie bede potrafiła do końca odrożnić co jest prawdą a co mi sie " wydaje"... jaka jestem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katharsis mysle ze najlepiej bedzie jak pojdziesz do dobrego psychologa. on bedzie mogl dotrzec do korzeni twojej niskiej samooceny, pomoze ci sobie uswiadomic co ci sie w sobie tak nie podoba, czy mozesz cos zmienic i jak to zrobic, pokaze ci mnostwo wyjsc, ktorych moze ty teraz nie widzisz. tylko musisz sie przed nim totalnie otworzyc bo inaczej to nic nie da. ja moge ci tylko powiedziec ze moze byc lepiej, moze byc ok nawet jezeli teraz ci sie wydaje ze juz nigdy nie bedzie inaczej. zycie jest bardzo zmienne, ale trzeba szukac drog, nie bac sie zmian, zaczac dostrzegac siebie, swoje potrzeby i o nie dbac. to ze,jak piszesz, myslisz ze wszyscy sie z ciebie smieja i uwazaja ze jestes brzydka wynika wlasnie z twojej niskiej samooceny. jak ja podniesiesz to nawet jak ktos ci w twarz powie - ale ty jestes brzydka, to splynie to po tobie jak po kaczce, bo bedziesz wiedziala ze tak nie jest. to samo z ciaglym zmeczeniem, negatywne mysli, ktore kraza w twojej glowie gdy idziesz do szkoly,gdy ktos na ciebie patrzy wysysaja z ciebie mnostwo energii i dlatego czujesz ciagle zmeczenie. powodzenia!! pamietaj ze mozna stanac na nogi ale trzeba chciec. nie mozna uzalac sie nad soba i czekac az cos sie zmieni, spadnie z nieba. pierwszy krok to psycholog. on pomoze ci poukladac mysli, wyrzucic wszystkie krzywdy jakich doznalas, oczyscic sie i zaczac stawac na nogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem na forum nowa. Z tego co przeczytałam i wywnioskowałam to chyba mam nerwice lekową. Przez ostatnie dwa dni nie moglam spać,miałam drgawki,okropne bicie serca,wymioty i biegunkę. Dziś zapisałam sie do psychiatry,ale dopiero na 31.01. A przede mną kolejna noc już mi wszystko staję w gardle, a w głowie szumi. Boję się że nastepna noc nieprzespana,już podczas pierwszej nocy wzywałam lekarza,dostałam jakiś zastrzyk i spałam. Nie mam żadnych tabletek. Kurcze co ja mam zrobić aby móc zasnąć i o tym wszytskim nie mysleć?? Aby być normalną?? Czy można coś kupić bez recepty??? Ratujcie!!! :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja leczę się 3 lata przy czym od 4 miesięcy biorę nowy lek tritticoo. Od 2 miesięcy jest źle ale ostatnio to tragedia. Sam nie wiem co robć - zarejestrowałem się do nowgo psychiatry z Gdańska prof Landowski ale też dopiero na 31 stycznia i mnie to przeraża jak do tego wytrzymać czasu po drugie jak mi zmini lek to przez pewien czas będzie pewnie częszko z przystosowaniem się. Piszę to byś wiedziała że nie jesteś osamotniona. Po drugie wiem że jedynie co można zrobić do tego czasu to pozytywne myślenie że będzie dobrze oraz tabletki (zioła)uspokajające które jakoś tam powinny pomóc. trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez recepty raczej nie kupisz nic sensownego na takie jak Opisujesz zaostrzenie . Ale zalecałbym raczej pilną wizytę u psychologa.Ewentualne leki jeżeli dostaniesz od lek.psychiatry to zadziałają dopiero po 2 tygodniach.

Do Jara 79 współczuje i rozumiem sam miałem podobnie tyle że lek POZ przepisał mi leki które skutecznie mnie spacyfikowały orz tylko nasiliły lęki.Dopiero lek.psychiatra mnie właściwie pokierował.Trzymaj się - jeszcze parę dni . Zalecam czytanie forum POMOŻE w trudnych chwilach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc , ja przed leczeniem w takich dolegliwosciach bralam Validol, jest to polaczenie miety z waleriana w tabletkach. Sprobuj moze Ci to pomoze w tych trudnych chwilach. Jak zaczniesz leczenie to nie nastawiaj sie ze w przeciagu kilku dni bedzie poprawa, ale warto przemeczyc sie bo potem naprawde jest oki. Pozdrawiam i trzymam kciuki. :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katharsis - cóż mogę napisać o tym ustawicznym uczuciu, że za plecami ludzie tak naprawde się wyśmiewają? Też to czuję...

To co pisze ewa - bardzo cenne spostrzezenia...

 

"trzeba szukac drog, nie bac sie zmian, zaczac dostrzegac siebie, swoje potrzeby i o nie dbac"

 

Dziekuje!

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstalam dopiero, znow to samo, kolejny koszmar o tej osobie, budze sie zalana lzami i dalej placze. Ile jeszcze to będzie trwało? :cry::cry::cry:

Dzis jeden koszmar ostatnio dwa w ciagu jednej nocy. Nie moge psychicznie tego zniesc.

 

 

 

 

Jutro mam isc do psychiatry.

Tak to lekarz rodzinny postawił mi diagnoze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×