Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

23 minuty temu, Lilith napisał:

Po prostu wyrzucić to z siebie. Wtedy będziecie mogły o tym spokojnie porozmawiać i być może ta rozmowa pomoże. 

A Ty tak potrafiła wymusić z siebie?

Boję się tego, że zacznie reagować na to np, wyśle mnie do psychiatry albo co najgorsze pomyśli że trzeba wezwać do mnie pogotowie i boję się, że nie będę jej umiała udowodnić, że nie potrzebuje tego i sama podejmie decyzje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lilith napisał:

Ja cały czas odpowiadam twierdząco u psychiatry. Od 13 lat mam myśli samobójcze tylko o różnym natężeniu. Swobodnie rozmawiam na ich temat, bo po co to trzymać w sobie. Tak naprawdę u mnie od pojawienia myśli do czynów jest dość długa granica. Ale tak - jak lekarz zapyta, to mówię co i jak.

 

Ale dusić w sobie i się bać to też nie jest rozwiązanie. Wtedy dopiero myśli samobójcze szaleją...

I nigdy nie wypisuje  Ci skierowania do szpitala? Bo ja tylko raz się przyznałam i od razu dostałam skierowanie z informacją, że zawsze może wezwać pogotowie jak się nie zgodzę bo widzi że myśli szaleją i nie dają mi spokoju

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Lilith napisał:

Raz dostałam do kliniki, ale nie poszłam. Dawno temu. Teraz zawsze w rozmowie zaznaczam, że co innego myśli, a co innego czyny. Mój obecny psychiatra to rozumie. 

Zazdroszczę. Moja mam od 6 lat i nie wyobrażam sobie mieć kogoś innego ale jej reakcje są mocno wyolbrzymione

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Lilith napisał:

To już mój drugi lekarz mężczyzna. No nie jest łatwo, ale po prostu wywalam kawę na ławę wciąż mając w głowie, że to lekarz.

Chyba już zdążyłam zadać Ci to pytanie kiedys😁 bo przypomniałam sobie odpowiedź Twoja😁

Ja omijam wizyty jak diabeł święconej wody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naszły mnie ostatnio myśli samobójcze. Przychodziły, odchodzily, dawały się we znaki. Próbowałem je ignorować, były zbyt silne, by było to możliwe. Nie miałem z kim o tym pogadać, nie wiedziałem komu mogę powiedzieć, by uzyskać wsparcie. 

Zadzwoniłem na telefon zaufania i ta rozmowa bardzo mi pomogła. 

Możliwe, że będę potrzebować leków. Nie brałem ich nigdy i wolałbym ich unikać, ale w ostateczności nie będę mieć wyjścia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.06.2020 o 22:45, todu napisał:

Naszły mnie ostatnio myśli samobójcze. Przychodziły, odchodzily, dawały się we znaki. Próbowałem je ignorować, były zbyt silne, by było to możliwe. Nie miałem z kim o tym pogadać, nie wiedziałem komu mogę powiedzieć, by uzyskać wsparcie. 

Zadzwoniłem na telefon zaufania i ta rozmowa bardzo mi pomogła. 

Możliwe, że będę potrzebować leków. Nie brałem ich nigdy i wolałbym ich unikać, ale w ostateczności nie będę mieć wyjścia.

 

Myśli samobójcze są takie, że raz przychodzą a raz odchodzą. Byleby nie przechodziły w czyny. 

Leki pomagają przy myślach samobójczych. Byłeś już u psychiatry? Czy to będzie pierwsza wizyta?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie terapeutka pytała kilka razy o te myśli, ale przezornie zaprzeczyłem, żeby mnie ktoś przypadkiem nie zamknął. Choć pewnie tak by się nie stało. Ale nie sądzę że gadanie o tym by wiele pomogło. Ogólnie mam tak że z tego napięcia przez nerwicę i depresję te myśli mnie chyba nachodzą, pokazują się jako sposób poradzenia sobie z tymi wszystkimi problemami. Nie wiem jak udaje mi się przeżyć następny dzień. Ostatnio moje lęki tak się zaostrzyły że z trudem wegetuję. Miałem wcześniej jakąś nadzieję że leki pomogą, ale coraz mniejszą.

Edytowane przez p1xel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni czuję, że to już koniec drogi dla mnie. Zawsze wiedziałem że sam zakończę swoje życie i często snułem myśli że jak dobiję do konkretnego wieku to się zabiję, bo nie chcę się zestarzeć. Lata mijają, i czuję że dłużej już nie dam rady. Przybija samotność i izolacja od społeczeństwa, brak perspektyw, zero motywacji żeby wziąć się za cokolwiek - samo wyjście z łóżka każdego dnia to sukces. Po co żyć? Nie ma to sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu są. Moja bańka pękła i wszystko z niej wyfrunęło. Wiem, że to są "tylko" myśli, chociaż razem z nimi pojawiła się chęć samokolaczenia, a to "aż" myśli. Znowu mam ochotę uciec przed wszystkim, przed całym światem i schować się w bezpiecznej kieszeni. Zbyt celne uwagi, zbyt celne pytania. Brakowało mi też tego czasu, tych rozmów w 4 oczy. To nie mija, to zostaje. Nie mam Alzheimera żeby zapomnieć, nie jestem Jezusem żeby przebaczyć. Wiem natomiast, że można z tym żyć. Tylko jeszcze nie umiem. Wiem, że to nie moja wina. Bije się pomiędzy wściekłością, a... w sumie to tylko jestem wkurwiona. Tylko dlaczego na siebie ? Może dlatego, że do tego wracam. Czasami nie mogę zrozumieć samej siebie, co jest mocno irytujące. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Lilith  wypowiedzenie ich na głos sprawiło, że stały się bardziej realne. Nie wiem czy żałuję, dawno nie miałam tak szczerej rozmowy. Wywołało to bardzo dużo emocji. Akurat przy tej osobie nie muszę się bać reakcji, bardziej mam poczucie obciążenia jej. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×