W styczniu minie 3 lata odkąd zaczęłam terapię. Bardzo dużo mi dała, radze sobie z lękiem, rzadko kiedy pojawiają się flashbacki.
Myślałam że w ciągu 3 lat to ja sobie poradzę ze wszystkim i będę umiała z T porozmawiać o tych najgorszych rzeczach/sytuacjach.
Myślałam, że jestem taka odważna, twarda, cwana czasami, że zakończę terapie w max 3 lata. Ale jakoś nie wyszło.
Czasami się zastanawiam ile jeszcze, jak długo to będzie trwało.
Co Terapeutka zaczyna temat pracy nad przeszłością to ja unikam albo wprost mówię, że nie będę współpracować....
I od kilku sesji wychodzę z gabinetu ze zapłaciłam za to, że przez 50 minut mówiłam, że nie będę z nią pracować i jak chce to niech sobie sama patrzy w punkt(terapia brainspotting).
Co musi się wydarzyć, żeby ruszyć? Czego mi brakuje?
Jeszcze na dodatek mam tygodniową przerwę i nawet mi się już nie chce pracować bo po co jak jej nie będzie.
Czuje się jakbym zaczynała dopiero terapię i bała się że mnie zostawi....
A miałam nadzieje, że to kiedyś minie. A to kiedyś nie chce nastąpić.