Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, karanfil napisał:

 

Uszkodzenie ośrodka bytu. Określenie trafione w punkt.

 

U mnie spokój, nie słychać nawet szumu morza w oddali. Tak cholernie chcę żyć, bardziej niż kiedykolwiek, wbrew całemu bajzlowi w głowie. Działać i być, tu i teraz, bo nikt mi nie da pewności, jakie będzie jutro i czy będzie jutro.

I dziwne jest to że też mam tę "jakby wolę walki" i wolę poddania się też. To co ja chce umrzeć ale żyć, czy żyć ale umrzeć :D hmm terapeuta rzekł mi na to. Chce Pani żyć, to fakt ale nie chce Pani żyć "tak jak teraz" to trzeba koniecznie zmienić.

 

OK, zgadzam się nawet to logiczne po analizie, idzie kolejny problem "zero sił, mimo chęci" nie wiem skąd zaczerpnąć czegoś co sprawi że coś zrobię. Mam jakąś blokadę na energię, motywację i nie wiem jak odpstryknąć to. 

 

Nam morzem żyjesz? Tak dawno nie słuchałam realnego dźwięku morza. Tyle jest pięknych chwil do przeżycia ize nie zdążę. Na nic nie zdążę już chyba. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, takie_tam napisał:

Tak pomyślałem, że zajrzę sobie przed wizytą u psychiatry, zobaczyć co u was słychać i z nadzieją, że czujecie się lepiej niż ostatnio.

@needsomesleep, ech...

@karanfil, dobrze, że trzymasz się życia.

No cóż, takie życie bywa. Raz na wozie raz nawozem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, needsomesleep napisał:

Nam morzem żyjesz? Tak dawno nie słuchałam realnego dźwięku morza. Tyle jest pięknych chwil do przeżycia ize nie zdążę. Na nic nie zdążę już chyba. 

 

Nie, choć kocham morze. Porównuję swoje ms do morza... na początku słychać tylko szum, potem widać morze w oddali, potem podąża się plażą w stronę wody, coraz bliżej i bliżej, woda obmywa stopy... a potem jest już otchłań i brak odwrotu.

Nie chcę już nigdy więcej stanąć w wodzie. A Tobie życzę pięknych chwil każdego dnia - one są i się zdarzają, nawet, jeśli trudno je dostrzec.

 

10 minut temu, takie_tam napisał:

@karanfil, dobrze, że trzymasz się życia

 

Takie małe, rude i ogoniaste mnie tego uczą, bo same żyją zdecydowanie za krótko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, takie_tam napisał:

@needsomesleep Owszem. Próbowałaś coś sobie zrobić?

Trochę nie zbyt te pytanie, takie hmm niebezpieczne. Bo ja powiem że nie to oklame. Dlatego że wstydzę się że tak mój mózg chciał. Prowadził do samounicestwienia to bardzo przykre.. Nie spodziewałam się że naprawdę może twój organizm być przeciw tobie.  Nikt nie chce umrzeć, od tak. Chcemy zwyczajnie przerwać błędne koło tych "cierpien" z bezsilności. Jak o tym rozmyślam że inni też tak mają to nie wiem co mam czuć. Wstręt do natury? Jakby kara od Boga? Jakaś szamanka przeklęła duszę? 😜 ajjj 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, karanfil napisał:

Nie, choć kocham morze. Porównuję swoje ms do morza... na początku słychać tylko szum, potem widać morze w oddali, potem podąża się plażą w stronę wody, coraz bliżej i bliżej, woda obmywa stopy... a potem jest już otchłań i brak odwrotu.

Nie chcę już nigdy więcej stanąć w wodzie. A Tobie życzę pięknych chwil każdego dnia - one są i się zdarzają, nawet, jeśli trudno je dostrzec.

Aaaa, w ten sposób. Cóż, moje ms, są dość krwawe. Te najgorsze a te lżejsze dość dziwne ale to już zbyt chore by w to wchodzić. Powiedzmy że moje ms, są jak wzburzone morze gdzie dotknięcie wody grozi zassaniem do wiru. Na plaży szaleje wiatr i ciągnie do morza.. A ja trzymam się tych lichych drzew :D

 

Pół problem w tym że dostrzegam chwilę, te piękne są często zbyt piękne. Także życzę Tobie ich jak najwięcej. Czasami wierzę w słowa "w życiu piękne są tylko chwile" 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, needsomesleep napisał:

Pół problem w tym że dostrzegam chwilę, te piękne są często zbyt piękne. Także życzę Tobie ich jak najwięcej. Czasami wierzę w słowa "w życiu piękne są tylko chwile" 

 

Dlaczego zbyt piękne? Coś może być zbyt piękne (żeby było prawdziwe)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, takie_tam napisał:

Ot, żeby morze było wystarczająco daleko.

 

Życzę Ci tego. A co do ludzi - nigdy nie powinno się być samemu pośród pustki. Bo wtedy ciągnie już tylko do morza.

Edytowane przez karanfil

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... Po prostu muszę trochę odpocząć od ludzi. Na razie pewne rzeczy dopiero docierają do mnie (co jest frustrujące, jeżeli mogę zauważyć). Przedmioty zaś znów przemawiają. Dobrze, że w gruncie rzeczy nie lubię bałaganu (wiem, słaby żart).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, karanfil napisał:

 

Szczury są wspaniałe, to też moje marzenie. Może kiedyś warunki mi na nie pozwolą.

Ja każdemu odradzam szczury... wiem, Karanfil, że Ty jesteś inna, bo wiesz z czym się wiążę stworzenie szczurom domku i sama jesteś weterynarką. Chodzi o to, że trzeba mieć stadko, żeby się czuły szczęśliwe. I niestety one szybko umierają. I niemal nigdy nie umierają tak po prostu, ze starości, zawsze mają problemy albo neurologiczne, albo jakieś pasożyty, problemy z serduszkiem, z guzami... jednego roku pożegnałam 4 szczurki. Stwierdziłam, że więcej psychicznie tego nie zniosę i chociaż strasznie pragnęłam ulżyć mojej ostatniej szczurce i dobrać jej nową rodzinę, to ją oddałam... Umarła szybko, dostała wylewu, bo nie mogła znieść tego, że wszystkie szczury umierają wokół niej (ona straciła "siostry" trzykrotnie).

Więc no, szczury są cudowne, są wspaniałe, są takie mądre, wesołe, przyjacielskie... ale koty też, a żyją kilkanaście lat. I dlatego teraz mam kota.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, karanfil napisał:

 

Dlaczego zbyt piękne? Coś może być zbyt piękne (żeby było prawdziwe)?

Dużo jest taki rzeczy, sytuacji. Kiedyś były dla mnie nieosiągalne, nie miałam takiego pasma odbioru. Jakiś czas temu i właśnie dzięki tylko jednemu lekowi, w końcu coś tam się ruszyło i prawie nagle stałam się neutralna. Po wielu latach płaczu, i nerwów, lęków to była ostra odmiana. Niestety na tym leku ani to czułam smutek ani radość po prostu mocna neutralność. Tak czy inaczej to było dobre, przez rok jakby wstawałam na "lepsza wersję nóg" czemu o tym pisze

 Nawiązuje do tego odczuwanie tych pięknych chwil. Leku już nie biorę, ale coś mi dał - potem poszłam na Cbd, lęki się wyciszyly na maxa. I mogłam poczuć coś lepszego, już się zaczynałam cieszyć. Naprawdę nawet czułam jakby radość, i łatwiej mi to idzie. 

 

To w czym problem, skoro mi się powiedzmy poprawia. 

Po odcieciu lęków, odkryłam inną warstwę u siebie. Przenikliwą bezsensownosc i niemoc napadową. Oraz odkryłam to że ja tylko odczuwam "połowicznie wszystko" 

 

Bo faktycznie, widzę coś, słyszę aż się wzruszam na dane piękno i zaraz czuję tęsknotę do czegoś, cieszę się ale mnie to rani, nie z zazdrości choć owszem zazdroszczę lecz na inny sposób tutaj jest coś dziwnego. 

 

Może powiem inaczej, bo sama się gubię 

1. Czuję, widzę sytuację obiekt, coś  co uważam za piękne. 

2. Czuję fale "piękna az do jakiegoś punktu" zatrzymuje się. 

3. Chcę mi się płakać, wydaje się że zwykle wzruszenie. A mi przykro, bo niedługo umrę i ciągle umieram i nic nie będzie chociaż raz moje. Wszystko tak szybko mija, czuję się stara. Wszystko szarzeje. 

4. Piękno jest piękne, i boli mnie ze jestem chyba w jakimś balaganie.

 

Na smutki, zlosci reaguje dość spokojnie czuję tylko "no tak, mogłam się spodziewać" 

 

Trudniej mi trawic pozytywne emocje. 

 

Aha, właśnie wcześniej miałam ataki paniki od pozytywnych emocji tych wyższych, jak niby powinnam się cieszyć z czegoś to ja mdłości, płacz, złość i smutek. Głupie. Teraz to jeszcze mam ale chyba ogarniam. Nie wiem co bym zrobiła bez Cbd, wiem że często je wspominam. Tylko że to mój podręczny anioł. Dzięki temu cokolwiek pozytywnego poczułam, tak szczerze wewnątrz. Jak się uda tam dotrzeć to jest faktycznie warto żyć, choćby aby znów poczuć ten relaks, radość z wszystkiego. 

 

Piękno w bólu się rodzi, może to i prawda. Chociaż jakoś inni tak naturalnie wg. mnie się umieją cieszyć. A może nie, może też udają. 

 

 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, takie_tam napisał:

Myślałaś może o klinice?

Prywatna, gdzie warunki pobytu są godne, lekarze się interesują, badają pacjenta koszt coś 10 tys. 

 

NFZ, tam gdzie byłam to wychodziłam z gorsza depresja, urazami nowymi psychicznymi, raz ze wszami, raz...nawet uszkodzona bardzo. 

 

Wspomnień nie mam dobrych, to przechowalnie biednych zmęczonych życiem dusz. Naprawdę atmosfera tam jest gdzie byłam jak w trupiarni. 

Z nudów dzieciom głupie pomysły przychodzą.. Eh. 

 

 

Chyba że mylę, klinikę z szpitalem psychiatrycznym. Wszystkich nie odwiedziłam, może istnieją jakieś godne "kliniki". Być może jestem wygodnicka ale przecież chce zdrowieć a nie się zapadać. 

 

Jestem szorstka w tym temacie, jestem zawiedziona szpitalami. Żal mi tych ludzi, może komuś tam i pomagają może.. 

 

Ja uważam że nie może być w takim szpitalu gorzej niż w domu, muszą być koniecznie różne zajęcia, i oddziały odpowiednie dla danych grup. A nie ze schizofrenia, anoreksja, depresja razem. 

Chore samo w sobie, ludzie nie są temu winni że są razem to normalne, ale oni na siebie źle wpływają. 

 

Mnie przerazily osoby w takim zaawansowanym stanie różnych dolegliwości, przerazily mnie strasznie chude dziewczyny co nie chcą jeść. Wymiotującee inne po jedzeniu, ja nadaje na fali depresji dodając inne fale proces zdrowiena się zakłóca. 

 

Wszystko mnie destabilizowało, nie mogłam być szczera na terapi mówiąc o moich rozbudowanych myślach S. Bo zaraz może w pasy, w których już byłam z ich winy. 

 

Nie spotkałam tam nic dobrego, szczerze to zniszczyli mnie za dużo, to był taki "dodatek extra do depresji" żeby było jeszcze gorzej. 

 

Musiałam bardzo się starać aby pokazywać że jestem już zdrowa, że nie płacze, nie skarze się i dzięki temu dostawałam wypis. 

 

Tak, wszystko było przed 18 r. z. 

Rodzina dość opornie chciała podpisywać "wypisy" ale z rozwojem sytuacji już szybko mnie odbierali.

 

Co może zrobić otumaniony pacjent. Tymbardziej że dojazd do szpitala rodzina ma utrudniony, bo zawsze były daleko i jest brak auta. 

 

Wydaje się że może wyolbrzymiam, czy przesadzam a to tylko suche fakty. 

Były minęły, 

Teraz terapeuta poleca mi od pół roku zapisać się do ośrodka leczenia nerwic. 

 

Po skierowanie byłam już 2x, i na tym się kończy bo opadam z sił. 

Niby jakby mu wierzę, że jest tam "ok" ludzie ludzdzcy, warunki ok. 

 

Z drugiej strony brzydze się czegoś, wstydzę się. 

Boję się psychiatrów, mogą zrobić z człowieka debila raz dwa. 

I na razie skończyło się na planowaniu trasy, i straciłam motywacje, trasa za daleka. Wymyślam tylko nowe wymówki aby nie jechać. 

 

Więc nie jade

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie przykro słuchać Twojej historii, bo zdecydowanie potrzebujesz pomocy terapeutycznej, a przejechałaś się do tej pory na tej "pomocy" i no, jest to dla mnie całkiem zrozumiałe, że już nie ufasz psychiatrom.

No do dupy wygląda system opieki psychologicznej u nas :( Znalezienie lekarza, który naprawdę pomoże, to jakaś loteria. 

 

2 godziny temu, needsomesleep napisał:

Aha, właśnie wcześniej miałam ataki paniki od pozytywnych emocji tych wyższych, jak niby powinnam się cieszyć z czegoś to ja mdłości, płacz, złość i smutek. Głupie

Jakby co to ja w czasach nerwicy też miałam ataki paniki od pozytywnych rzeczy. Chyba nawet pisałam o tym na tym forum i ludzie przyznawali, że to częste. Silne emocje tak działają, czy są spowodowane złymi rzeczami, czy dobrymi. Nerwica sprawia, że trudno nam te emocje przerabiać, wszystkie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Aurora88 napisał:

Strasznie przykro słuchać Twojej historii, bo zdecydowanie potrzebujesz pomocy terapeutycznej, a przejechałaś się do tej pory na tej "pomocy" i no, jest to dla mnie całkiem zrozumiałe, że już nie ufasz psychiatrom.

No do dupy wygląda system opieki psychologicznej u nas :( Znalezienie lekarza, który naprawdę pomoże, to jakaś loteria. 

 

Jakby co to ja w czasach nerwicy też miałam ataki paniki od pozytywnych rzeczy. Chyba nawet pisałam o tym na tym forum i ludzie przyznawali, że to częste. Silne emocje tak działają, czy są spowodowane złymi rzeczami, czy dobrymi. Nerwica sprawia, że trudno nam te emocje przerabiać, wszystkie. 

Dziwne bardzo to, dobrze że nawet nawet ogarniam to. Często nawet unikam sytuacji potencjalnie emocjonalnie zbyt wysokich na moje progi. Muszę dawkowac, ale już coraz mocniejsza dawka emocji różnych nie sprawia mi aż tak problemu. Wydawać by się mogło że idę do przodu. 

 

Jestem terapeutką sama dla siebie, plus też mój nowy terapeuta choć coś czuję że będzie miał dość mojego niezecydowania. Pogadam o tym z nim oczywiście. Mnie też moje nie zdecydowanie męczy. Potrafię anulować i znów umawiać wizyty, aż mi wstyd. Chyba że zrzuce na kogoś "te umawianie to jest lepiej łatwiej," tylko minus tego taki ze mnie to uwstecznia. Muszę sama decydować, jednak.. 

 

Trudno, kogoś tam wkurze ale może będę dumna ze w końcu jednak dotrwałam do celu. 

 

Co do lekarzy, ciężko trafić bo jak dla mnie, oni są wypaleni.. Przez to idą na ilość nie jakość. Nie oceniam wszystkich, ale i tak mam przeświadczenie że wszyscy są tacy. 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, bezniczego napisał:

@needsomesleep, jaką masz diagnozę?

Ciężkie pytanie, bo dopiero się dowiedziałam w styczniu tego roku. 

 

Trochę teraz mnie to śmieszy, bo tyle lat leczona a bez diagnozy? Ciągle mówiło się o miksie, depresja, psychozy, nerwica lękowa, dystymia, zaburzenia ze spektrum schizofrenii, Chad nawet za młodu była diagnoza fobia społeczna. (każdy wystawiał inna) 

 

Wg. Terapeuty po teście jakimś lepszym raczej i to pierwszy raz w życiu o nazwie mmpi2. Stwierdza że faktycznie mam stany depresyjne, nerwicowe, lękowe. Poza tym nic innego by nie stwierdził, dodatkowe rzeczy które powinnam przerabiać to być bardziej "stawiająca się, mam być jak trzeba czasem agresywniejsza, za mało we mnie tej samoobrony" no faktycznie, mogłabym tylko nie jest prosto być takim hardym, wrednym? Zaś bycie miła też nie do końca jest dobre. 

 

W sumie myślałam że jestem  jednak taka agresywniejsza, bo klnę ; p ale jakoś nigdy osobowo.. Prawie. Jeśli mówiąc o realnym świecie to rzadkość bym komuś powiedziała gorzkie słowa. 

 

Miałam i mam też to (wynikła z testu) autoagresja, skupianie się zbyt na swoim wnętrzu, życie wewnątrz bardziej niż na zewnątrz.  Oraz terapeuta powiedział że mam zespół wyuczonej bezradności. 

 

Czyli chyba można się oduczyć ale jak. 

 

Także nie umiem jakoś odpowiedzieć krótko i na temat na te pytanie, tak już mam. Chyba nawet z wszystkim 😛 rozdrabniam.. 

 

A tak poza tą powagą, moja osobista diagnoza to alergia na życie. Teraz trzeba odczulać się pół życia żeby jakoś żyć. 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, takie_tam napisał:

@needsomesleep Nie uważam, żebyś wyolbrzymiała, zwyczajnie pomyślałem, że może jakimś cudem masz normalny ośrodek gdzieś. Ponoć jakieś istnieją.

I - wiem, że to zabrzmi banalnie - przykro mi.

 

W porządku, myślę że póki jestem świadoma to dam radę. Choć czasami mam ochotę oddać się w dobre ręce do kliniki o0. Te oczka dałam bo tak dziwnie mi gdy tak chce, i tak mi mija za kilka godzin. Wystarczy zdać sobie sprawę że to realny świat. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

needsomesleep

 

bardzo mi przykro czytając o twoich doświadczeniach ze szpitalami

nie tak powinno być...

 

polska psychiatria niestety wola o pomste do nieba.

terapie sa tylko dla zamożnych,kolejki na nfz 2-3 lata czesto

szpitale psychiatryczne sa rozne ale to mieszanie roznych chorych jest okropne.

w szpitalu w moim miescie molestowali pasjentki...

az strach tam isc

 

ale needsomesleep

ponoc kliniki nerwic w Krakowie,warszawie,Starogardzie sa ok.ludzie zadowoleni.

może ja sama sobie zafunduje taki pobyt po studiach,zeby się wzmocnić psychicznie.

nie zrazaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×