Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

6 minut temu, atonement napisał:

Dokładnie. W ogóle zdezintegrować się w sposób idealnie czysty. Gdyby taki dezintegrator istniał to wow, od razu by się luźniej zrobiło na planecie, w Japonii to chyba o 1/3. 

Szczerze? Uważam, że to ich prawo. W Japonii inaczej się podchodzi do kwestii samobójstw i nie jest to traktowane jako piętno i nie jest to zawsze kwestia choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czasem co myśleć o Japonii. To wydaje się fascynujące i przedziwne miejsce pod tyloma względami. Czuję jakąś silniejszą więź z tym narodem i ich bólem istnienia, niż z własnym. Ale pewnie gówno wiem i tylko mi się tak zdaje siedząc na dupie prawie 10 tys km dalej. Jest pewnie podobnie jak wszędzie w silnej cywilizacji- egoistyczna masa ludzka, skrajności, indywidualne dramaty... Może po prostu pojechać sobie tam na wakacje do lasu :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, z o.o. napisał:

Chciałabym zamarznac, ale zima się kończy.

Można zamarznąć i przy 10 stopniach. Chodzi o wychłodzenie organizmu. Im wyższa temperatura tym to dłużej trwa, ale jest jak najbardziej możliwe. Chyba, że chcesz być sztywną to wówczas tylko przy minusowej.

 

2 godziny temu, Heledore napisał:

@el33 zgadzam się z @Lilith. Wydaje mi się, że Tobie najbardziej potrzebna jest właśnie stabilizacja w postaci diagnozy córki. Żeby wiadomo było z czym walczyć w jaki sposób. Żebyś uświadomiła sobie, że robisz dla niej wszystko, co tylko możesz.

Co do samej eutanazji- wydaje mi się, że nie ma pewności, że ktoś tam z Tobą będzie w takim bliskim sensie. Bo to, że obcy lekarz- wiadomo. Ale nikt, kto byłby związany z Tobą w jakiś głębszy sposób.

Diagnoza to coś co jest konkretem, informacją, która może powiedzieć co całej. Na terapii zajmuje się przeszłością, bo teraźniejszości nie mogę zmienić.

Nie chodzi o to, że miałby być to ktoś blisko, bardziej zwykła obecność, możliwość żartu, możliwość spojrzenia na drugą osobę.

Po zabiciu się nie chciałabym by moje ciało znalazł ktoś bliski. Samobójcy zwykle wyglądają kiepsko niezależnie od metody. Po co dokładać innym stresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, z o.o. napisał:

@el33 problem w tym, że ja nie chcę umierać.

Cieszę się, że nie chcesz umierać 🙂

10 godzin temu, Heledore napisał:

@el33 rozumiem. Wiesz, sama świadomość samobójstwa kogoś bliskiego, czy nawet próby samobójczej jest cholernie trudna. Więc chyba mniejsze znaczenie ma to, w jaki sposób to się stało. Najważniejszy jest sam fakt. I to dlaczego do tego doszło.

Wiem i to mnie powstrzymuje. Szczególnie gdyby nie wyszło nie wiem jakbym miała spojrzeć mężowi w oczy 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

el33...piszesz jakbyś mogła później spojrzeć mężowi w oczy.
Gdyby  Ci się udało to raczej on by Ci patrzył w twoje na pół przymknięte martwe oczy,
dotknął by czoła, ręki a one byłyby już zimne. W żaden sposób nie mogłabyś  już tego zmienić.
Mąż szukał by u siebie winy i pytał by się trupa: dlaczego? musiałby  żyć z tym do końca życia.
Rodzina by się bardzo martwiła gdzie jest ich córka, żona, mama. Czy tego chcesz?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, liptint napisał:

el33...piszesz jakbyś mogła później spojrzeć mężowi w oczy.
Gdyby  Ci się udało to raczej on by Ci patrzył w twoje na pół przymknięte martwe oczy,
dotknął by czoła, ręki a one byłyby już zimne. W żaden sposób nie mogłabyś  już tego zmienić.
Mąż szukał by u siebie winy i pytał by się trupa: dlaczego? musiałby  żyć z tym do końca życia.
Rodzina by się bardzo martwiła gdzie jest ich córka, żona, mama. Czy tego chcesz?

 

Chciałabym by moja córka miała matke na jaką zasługuje, która będzie ją wspierać i pomagać, na której widok będzie się cieszyć. Chce by mój mąż miał kobietę z którą będzie chciał się pokazać na mieście, z którą będzie mógł spędzać wieczory, tańczyć na imprezie, rozmawiać, która będzie go wspierać na co dzień.

Poczucie winy to kiepski argument. Nigdy nie wiesz co się w nim skrywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie myślisz, że nikt cie nierozumie. Wolisz pisać jak Ci źle aby inni Cie pocieszali.

Jeśli będziesz odrzucać każdą pomoc to źle na tym wyjdziesz.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, liptint napisał:

Pewnie myślisz, że nikt cie nierozumie. Wolisz pisać jak Ci źle aby inni Cie pocieszali.

Jeśli będziesz odrzucać każdą pomoc to źle na tym wyjdziesz.

 

 

Po prostu uważam, że po tak zajebistych radach ludzie skaczą z okien. Są tyle samo warte jak teksty: weź się w garść, wyjdź do ludzi, ułóż plan i go zrealizuj. 

Myślę, że dużo osób mnie rozumie, sporo osób wspiera i na żywo i wirtualnie. Pisze tutaj z tego samego powodu z jakiego rozmawiam o tym na terapii: by się przyjrzeć tym myślą, zrozumieć co je wywołuje, zrozumieć mechanizm ich działania i zmian jakie w nich zachodzą. Często zwykle stwierdzenie że "jest chuj...owo, będzie chuj...owo, ale między tym może uda się znaleźć jakiś punkt zaczepienia" lepiej działa niż gra na uczuciach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Duża Mi
19 godzin temu, takie_tam napisał:

Witajcie, filozofowie moi mili. Troszkę mnie tu nie było.

Zawsze miło Cię widzieć na forum, ale niekoniecznie w tym wątku... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@z o.o. trochę mi się poszczęściło, bo dopiero przyszła do poradni. Mam na nfz, raz w tygodniu, stały dzień i godzina. Najpierw mogłam się zapisywać z tygodnia na tydzień, później na 2 sesje do przodu, teraz na cały miesiąc do przodu jestem zapisywana. Plus jest taki, że sama T tego pilnuje i sprawdza pod koniec miesiąca czy stali pacjenci są zapisani na swoje terminy. Przy czym tak jak pisałam wyżej, moja jest świeżakiem w trakcie szkolenia. W innych przychodniach mówili mi, że może być tak, że przez kilka-kilkanaście tygodni mogę mieć nieregularne (jak się coś zwolni) i dopiero jak ktoś stały zakończy/zrezygnuje będę mogła liczyć na jakiś stały termin. Może jednak uda Ci się coś znaleźć. Czasami to zwykły przypadek jak u mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie zapisywali raz na miesiąc/ dwa i w końcu przestałam chodzić z dnia na dzień. to nie miało sensu. a na grupowej zlekceważyli jak miałam nawrót choroby, uznając, że każdy może mieć gorsze dni. no i zostałam bez terapii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×