Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Tak tylko na rozmowie, a z tym nie mówieniem tacie to nie wiem nie znam przepisów czy kodeksu etycznego lekarza, może ktoś kto chodził jako nieletni do psychiatry by udzielił odpowiedzi bo ja nie mam takich doświadczeń i Ci tego nie powiem. Może się jeszcze ktoś taki pojawi na forum bo takie osoby tu są i napisze jak to jest z własnych doświadczeń bo ja Ci więcej nie pomogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie,

Czy rozmawiacie ze swoim Psychoterapeutą na temat sfery intymnej ?

Moja Psychoterapia trwa już pół roku i zaczynamy wchodzić coraz głębiej i głębiej...

Czy mogę obarczać własnego terapeutę moimi problemami życia seksualnego ?

Czy nie będzie to z mojej strony nietaktem ?

 

pozdrawiam i witam wszystkich na forum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaloria poruszyłaś bardzo fajny temat. Ja jestem w terapii 5 miesięcy i jeszcze nie poruszałam takich tematów. Raz próbowałam, ale szło mi opornie bardzo więc stwierdziłam, że to jeszcze nie czas ;) Możliwe, że w tych sprawach jest mi też trochę trudniej ze względu na to, że mój terapeuta jest mężczyzną ;) Chociaż nie wiem czy z kobietą byłoby mi łatwiej o tym rozmawiać - to po prostu chyba ogólnie jest ciężki temat;)

 

Nie uważam, żeby poruszanie tematu seksu było nietaktem. W końcu mamy tam mówić wszystko co nas dręczy, martwi, zastanawia itd, więc czemu ten temat omijać? Myślę, że terapeuta na pewno nie miał by nic przeciwko. Gorzej z naszym nastawieniem, bo nie jest łatwo o tym tak po prostu mówić - przynajmniej mi.

 

Może jeszcze wypowie się ktoś kto takie rozmowy ma już za sobą... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zarówno psychiatra jak i psychoterapeutka parę razy zahaczali o ten temat, ale to było bardziej takie nakierowywanie i wybadanie czy to może być źródłem problemów. Trochę niezręcznie się czułam na początku, ale potem pomyślałam, że w sumie gdzie jak nie na terapii poruszyć ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii czuje się jak w transie. Wszystko co powie psychoterapeuta jest dla mnie święte. Ciągle się z Nim zgadzam. Po czym przychodzi chwila otrzeźwienia, przemyślenia i wtedy zdaję sobie sprawę jaką to idiotką jestem, że Go słucham. Brak mi własnego JA, brak mi własnych pomysłów na życie. Terapeuta niczego mi nie wmawia, wszystko ma być moją decyzją – i ja to rozumiem.

Przez trzy dni po terapii jestem cholernie wściekła na Niego, zabiłabym gołymi rękoma, powiedziałabym…, nakrzyczała…, może nawet poryczała się… (co mi się nigdy nie zdarzyło na terapii)…

…a później przychodzi spokój, zapomnienie, wycofanie się… (a niech mówi co chce, mam to daleko w du…). I znów kolejne spotkanie i zgadzanie się z tym rozpierdalaczem mojego wnętrza…

Czy ta terapia ma sens ?

Czy on dotrze do mnie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć kaloria, :) Wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć terapeucie o swoich odczuciach. Choć to może nie być łatwe.. pamiętam jak ja przeżywałam gdy pierwszy raz miałam powiedzieć terapeutce, że czymś tam mnie poirytowała. Ale to był dla mnie krok milowy.

 

Czy terapeuta trafi do Ciebie? hmmm myślę, że sens terapii to to, by dobry terapeuta sprawił byś Ty sama potrafiła dotrzeć do siebie, rozumiesz... takie spotkanie ze swoim JA. Wtedy można zrozumieć swoje zachowania itp itd

Powodzenia! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez trzy dni po terapii jestem cholernie wściekła na Niego, zabiłabym gołymi rękoma, powiedziałabym…, nakrzyczała…,

tez tak mialam i to

…a później przychodzi spokój, .

ale tu juz nie

wycofanie się… (a niech mówi co chce, mam to daleko w du…)

Po przemysleniach i zlosci dochodzilam do wniosku, ze wszystko co uslyszalam to prawda i terapeutka ma racje. To byl krok do pracy nad soba.. moje ego zaczelo przyjmowac krytyke ..chociaz to zle slowo bo ona mnie nie krytykowala..pokazywala raczej ze moje wyobrazenie o sobie jest bledne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałem nowy lek - Sympranol i lekarka kazała podmienić skierowanie na oddział dzienny, na jej skierowanie (bo daje się to podczas przyjęcia dopiero). No i wypisała diagnozę zaburzenie schizotypowe. Może i bardziej niż te schizoidalne pasuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam forumowiczów,

Na pewno jesteście choć trochę obeznani, ktoś może powiedzieć czy jest sens chodzić na terapię raz na dwa tygodnie? Chodzi o poznawczo-behawioralną.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedź. To jeszcze jedno pytanie - o ile mi wiadomo, żeby iść do psychologa z nfz trzeba mieć skierowanie od psychiatry, tylko czy wystarczy go poprosić o to czy trzeba powiedzieć konkretnie w czym problem? Bo jeśli to drugie, to chyba jednak pozostanie mi iść prywatnie, nie bardzo jestem w stanie sama z siebie powiedzieć tak od razu o co chodzi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii czuje się jak w transie. Wszystko co powie psychoterapeuta jest dla mnie święte. Ciągle się z Nim zgadzam. Po czym przychodzi chwila otrzeźwienia, przemyślenia i wtedy zdaję sobie sprawę jaką to idiotką jestem, że Go słucham. Brak mi własnego JA, brak mi własnych pomysłów na życie. Terapeuta niczego mi nie wmawia, wszystko ma być moją decyzją – i ja to rozumiem.

Przez trzy dni po terapii jestem cholernie wściekła na Niego, zabiłabym gołymi rękoma, powiedziałabym…, nakrzyczała…, może nawet poryczała się… (co mi się nigdy nie zdarzyło na terapii)…

…a później przychodzi spokój, zapomnienie, wycofanie się… (a niech mówi co chce, mam to daleko w du…). I znów kolejne spotkanie i zgadzanie się z tym rozpierdalaczem mojego wnętrza…

Czy ta terapia ma sens ?

Czy on dotrze do mnie ?

 

 

chodze na terapie psychodynamiczna juz 1,5 roku...roznie bywa..czasem z gorki czasem pod gorke. Teraz wiem jedno..terapeuta jest tam dla nas...jesli czujemy zlosc..jesli nas on denerwuje-powiedz mu to!!!...to bardzo WAZNE. Zlość, gniew, zal to bardzo intensywne emocje, tłumienie ich najczesciej wlasnie wpedza w rozne zaburzenia. One musza znalezc ujscie! Inaczej nasz organizm zacznie w inny sposob sie ich pozbywac. W moim przypadku zlosc znalazła ujscie w natrectwach...kumulowałam w sobie zlosc, nie pozwalalam sobie na jej wyrazanie, chcialam byc opanowana...i ktoregos dnia pojawiła sie obsesja,ze moge komus zrobic krzywde...tyle tej zlosci we mnie bylo. Wiem,ze nie jest latwo...ja zdecydowałam sie na mowienie mojej terapeutce,ze mnie czasem denerwuje dopiero teraz..ale nasze relacje osiagnely wyzysz poziom:). Co do tematu poruszania kwestii zycia intymnego...ja wyszlam z zalozenia takiego: terapeutka chce mi pomoc i ja chce sobie pomoc...zeby mogla mi pomoc musi mnie poznac, musi wiedziec co mi w glowie siedzi, musi znac moje lęki i pragnienia, radości i smutki...nie moze byc tajemnic jesli ma mi pomoc. I opowiadam jej o wszystkim, czasem czuje wstyd..ale to normalne, w koncu mowie jej o bardzo intymnych rzeczach. Opowiadam jej o swoim zyciu erotycznym- tym rzeczywistym i tym w mojej fantazji. W moim przypadku, bylo to dosc przelomowe, gdyz odkrylysmy wspolnie,ze mam problem ze swoja seksualnoscia, ze jej nie akceptuje....wiec, ciesze sie,ze poruszylam ten temat, bo wiem nad czym musze pracowac. Polecam wszystkim wyrazanie zlosci, gniewu, zalu, smutku :) Szczegolnie jesli chodzi o relacje w terapii. Terapeuta jest tam po to, zeby hmm w pewien sposob moc sie uczyc na nim wyladowywac emocje. Ja wciaz nad tym pracuje malymi kroczkami:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii czuje się jak w transie. Wszystko co powie psychoterapeuta jest dla mnie święte. Ciągle się z Nim zgadzam. Po czym przychodzi chwila otrzeźwienia, przemyślenia i wtedy zdaję sobie sprawę jaką to idiotką jestem, że Go słucham. Brak mi własnego JA, brak mi własnych pomysłów na życie. Terapeuta niczego mi nie wmawia, wszystko ma być moją decyzją – i ja to rozumiem.

Przez trzy dni po terapii jestem cholernie wściekła na Niego, zabiłabym gołymi rękoma, powiedziałabym…, nakrzyczała…, może nawet poryczała się… (co mi się nigdy nie zdarzyło na terapii)…

…a później przychodzi spokój, zapomnienie, wycofanie się… (a niech mówi co chce, mam to daleko w du…). I znów kolejne spotkanie i zgadzanie się z tym rozpierdalaczem mojego wnętrza…

Czy ta terapia ma sens ?

Czy on dotrze do mnie ?

 

 

chodze na terapie psychodynamiczna juz 1,5 roku...roznie bywa..czasem z gorki czasem pod gorke. Teraz wiem jedno..terapeuta jest tam dla nas...jesli czujemy zlosc..jesli nas on denerwuje-powiedz mu to!!!...to bardzo WAZNE. Zlość, gniew, zal to bardzo intensywne emocje, tłumienie ich najczesciej wlasnie wpedza w rozne zaburzenia. One musza znalezc ujscie! Inaczej nasz organizm zacznie w inny sposob sie ich pozbywac. W moim przypadku zlosc znalazła ujscie w natrectwach...kumulowałam w sobie zlosc, nie pozwalalam sobie na jej wyrazanie, chcialam byc opanowana...i ktoregos dnia pojawiła sie obsesja,ze moge komus zrobic krzywde...tyle tej zlosci we mnie bylo. Wiem,ze nie jest latwo...ja zdecydowałam sie na mowienie mojej terapeutce,ze mnie czasem denerwuje dopiero teraz..ale nasze relacje osiagnely wyzysz poziom:). Co do tematu poruszania kwestii zycia intymnego...ja wyszlam z zalozenia takiego: terapeutka chce mi pomoc i ja chce sobie pomoc...zeby mogla mi pomoc musi mnie poznac, musi wiedziec co mi w glowie siedzi, musi znac moje lęki i pragnienia, radości i smutki...nie moze byc tajemnic jesli ma mi pomoc. I opowiadam jej o wszystkim, czasem czuje wstyd..ale to normalne, w koncu mowie jej o bardzo intymnych rzeczach. Opowiadam jej o swoim zyciu erotycznym- tym rzeczywistym i tym w mojej fantazji. W moim przypadku, bylo to dosc przelomowe, gdyz odkrylysmy wspolnie,ze mam problem ze swoja seksualnoscia, ze jej nie akceptuje....wiec, ciesze sie,ze poruszylam ten temat, bo wiem nad czym musze pracowac. Polecam wszystkim wyrazanie zlosci, gniewu, zalu, smutku :) Szczegolnie jesli chodzi o relacje w terapii. Terapeuta jest tam po to, zeby hmm w pewien sposob moc sie uczyc na nim wyladowywac emocje. Ja wciaz nad tym pracuje malymi kroczkami:)

 

 

Zgadzam sie z toba w 100% gdybym ja to potrafila nie przerwalabym terapi.Ja nienawidzilam mojej terapeutki ,ale nie powiedzialam jej o tym.Jak zaczela temat erotyczny myslalam ze ja udusze,Moze jeszcze nie bylam gotowa nie wiem ,wiem tylko ze bez terapi tez mi zle .Na prywatnea psychodynamiczna mnie nie stac .to dluga terapia u mnie okolo 3 lat,znfz sama nie wiem jak psychiatrze okreslic moj problem .Jestem zalamana.Dodam jeszcze ze z moja terapeutka nie bylo tego czegos nie miala do niej zaufania ,chociaz on sie bardzo starala

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, ok zorientuję się, do jednej poradni dzwoniłam to niestety potrzeba skierowania- szkoda, bo tamtejszą psycholog ludzie polecają. A wiadomo, wolałabym iść do kogoś, o kim wiem, że mnie nie zjedzie za to, że mówienie idzie mi jak po grudzie albo w ogóle nie idzie... Ale tu już nie będę męczyć i idę pytać do miastowego wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Moj problem jest dość złożony. Wielokrotne gwalty w dziecinstwie, dysfunkcyjna rodzina-matka furiatka, ojciec kompletnie niekochajacy, dwie próby samobojcze uzaleznienie od narkotykow I lekow z ktorego wyszlam kilka lat temu. Nerwica lekowa plus przemoc fizyczna na mezu, psychiczna tez. Doszłam do punktu swego życia ze czas rozpocząć terapie. Zgłosiłam się na nfz I tu pojawia sieproblem czasowosci. Każde spotkanie trwa tylko 30 minut. Czy też macie tak krótkie terapie? Pomagają czy jednak to za mało? Jak jest optymalnie? Drugą sprawa jest nurt. Psychoterapeuta do którego trafiłam ma nurt poznawczy ericksonowski a ja czuje ze jednak pomocniejsza bylaby psychoanaliza. Możecie mi coś doradzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopiero trzecia wizyta za mną. Nie wiem czy przy ericksonowskiej babka będzie chciała wrócić do korzeni będzie chciała żebym opowiedziała to co przeżyłam. Czuje ze powinnam ale boję się ze ona sobie z tym nie poradzi ze nie jest to dobra metoda. Już o 30 minutach niewspominajac. Ostatnio gadalam o niczym I nie wiem kiedy czas minal. Przecież nie wspomne o gwaltach bo jak zostawi mnie z tym rozbabranym na nastepny raz to nie wiem co ze mna bedzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

legero, ja tak jak i Lilith, uczestniczę w terapii psychodynamicznej raz w tygodniu, 50 min trwa spotkanie, również w ramach NFZ, oczywiście jestem baaaardzo zadowolona.

Nie wiem, czy takie kwestie można dyskutować z psychologiem, czy ta decyzja należy tylko i wyłącznie do terapeuty??

Jeśli masz możliwość legero, , zmień po prostu placówkę i psychologa. Nie powinniśmy niczego robić na siłę, ani tkwić w niezadowoleniu - taka decyzja należy do nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×