Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmiana życia w wieku 30, 40 lat?


zabijaka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam,

Niedługo przekroczę 30stkę. Wiek, w którym wielu już się stabilizuje, zakłada rodziny, określa ścieżkę zawodową i plany na przyszłość. Ja do tej pory cały czas poświęcałem na utrzymanie się, żeby przeżyć chorując psychicznie - leki, wizyty, zdrowy styl życia, to wszystko kosztuje. Nie miałem kiedy zająć się sobą, a chciałbym wreszcie coś zrobić ze swoim życiem. Zrobić coś pożytecznego, konstruktywnego, dla innych, coś stworzyć? Zmienić może miasto, a nawet kraj, ukończyć jakieś dodatkowe kursy, a może studia. W tym problem, że nie mam (jeszcze) jasnej wizji, co bym chciał. To jest też powodem moich dołów - gdy myślę o jutrze, nie mam żadnego obrazu przed oczami... Moje obecne życie to taka "przyjemna" wegetacja. Taki oksymoron. Wegetacja, bo pozbawiona jest radości, tylko opiera się na zadaniowości - zrobić dobrze pracę, spać, jeść i tak w kółko. "Przyjemna", bo mogę sobie pozwolić czasem na jakiś dodatkowy zastrzyk czegoś od życia jak wyjście do kina, posiłek w restauracji, kawa na mieście ze znajomymi. Mimo depresji i związanej z nią zmęczenia, zniechęcenia czuję (od dawna) potrzebę zmiany, walki, celowości. Czy to prawda, że z wiekiem ciężej się zmienić? Czy to osoby z depresją, mają z tym większy problem? Czy są wśród Was tacy, którzy dokonali zawrotnych zmian w życiu "późnej" młodości czyli tak 30-40? 

 

Pozdrawiam,


S

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 35 lat i na koncie brak spektakularnych osiągnięć.

Dla mnie stabilna przeciętność jest wystarczająca - fajna i rozwijająca praca, hajs na utrzymanie, przyjemności solo lub z kimś i miłość.

Przy czym dla mnie materializm nigdy nie był wyznacznikiem sukcesu, bo liczyła się więź, którą pragnąłem i nadal pragnę nawiązać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Mam 40 lat . Nie wiem co ci poradzić. 

W wieku 30 lat kupiłem mieszkanie I zacząłem życie z dziewczyną, obecną żoną.

Czy to była radykalna  zmiana? 

Tak

Tak sobie zylismy tak miło wegetatywnie jak mówisz. Praca, dom, wypad gdzieś w niedzielę I tak zleciało 10 lat. No i co?

Wróciłem do punktu wyjścia.  

Zmiana radykalna by się przydała. Akurat mojej żonie się dziecko uwidziało.

Dla mnie to czyste samobójstwo na życzenie bo w moim wieku inaczej tego nie można nazwać. 

Pustka jest taka sama jak w Twoim przypadku. Nie wiem co mam robić.  

Jedno co mogę Ci doradzić go rób coś. Teraz masz najlepsze lata życia i go będzie te ostatnie fajne 10 lat.

Przy 40tce to ani coś zaczynać ani kończyć.  

Taka beznadzieja. 

Działaj chłopie i korzystaj. 

Biję się z myślami co mam robić. W domu kwas z powodu dziecka.  Ja się nie mogę złamać bo jak to zrobię czeka mnie udręka do końca życia.

Brak środków do życia i utrzymania dziecka, brak miejsca bo nie mam willi z basenem,  może się urodzić poważnie chore w tym wieku. Same problemy których nie uciągnie psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Fujikuro napisał:

Przy 40tce to ani coś zaczynać ani kończyć.  

Taka beznadzieja. 

Działaj chłopie i korzystaj. 

Biję się z myślami co mam robić. W domu kwas z powodu dziecka.  Ja się nie mogę złamać bo jak to zrobię czeka mnie udręka do końca życia.

Brak środków do życia i utrzymania dziecka, brak miejsca bo nie mam willi z basenem,  może się urodzić poważnie chore w tym wieku. Same problemy których nie uciągnie psychicznie.

Twoje jakże "optymistyczne" wpisy tylko są demotywujące. 

Znam wiele osób, które nawet po 40. zmieniły dość wiele w swoim życiu i teraz są szczęśliwsze.

To, że Ty nie chcesz niczego robić, to Twoja sprawa, ale nie zniechęcaj do tego innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, madmax6 napisał:

Dla mnie stabilna przeciętność jest wystarczająca - fajna i rozwijająca praca, hajs na utrzymanie, przyjemności solo lub z kimś i miłość.

Czy ja wiem czy to taka stabilna przeciętność. To raczej przykład dobrego życia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzydzieści lat to żaden wiek, wszystko jeszcze można zacząć. Kiedy miałem 26 lat wydawało mi się, że świat mi się zawalił - zachorowałem na ChAD, byłem w szpitalu, potem rozstała się ze mną narzeczona - wszystko się posypało, potem deprecha, rozwalone życie. Mając 33 lata byłem samotny i nieszczęśliwy. Potem... wzloty i upadki, w zasadzie do dziś, ale wartość największa - mając lat 36 ożeniłem się i urodziła mi się córka, dziś ma 4 latka, moje największe szczęście i motywacja do tego, by żyć i ciągle na nowo powstawać. Czasem bywa trudno, ale można

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, zabijaka napisał:

Czy ja wiem czy to taka stabilna przeciętność. To raczej przykład dobrego życia. 

W sumie ważne, żeby być zadowolonym z statusu materialnego. Nazwa tego jest mniej ważna :D. 

43 minuty temu, zabijaka napisał:

Dla mnie liczy się tożsamość i poczucie misji, którego stale mi brakuje.

Jaką misję masz na myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.12.2021 o 22:41, Fujikuro napisał:

A ja przegapiłem czas na dziecko. 40 lat to za późno.  Takie 35 jeszcze by przeszło. Ale 40 to już.... ehhhh 

Gdyby twoja żona chciała mieć dziecko wcześniej, to by cię do tego skutecznie przekonała, albo nie zwracała uwagi na twoją niechęć i postawiła przed faktem dokonanym. Nie do końca to uczciwe by było, ale czasem nie ma wyjścia. Widocznie jej wtedy bardzo nie zależało. Wniosek po twoich wpisach : 40 lat to tylko albo czekać na śmierć, albo ją sobie samemu zafundować, bo już żyć nie ma sensu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja w wieku 35 lat zmienilam zycie o 180 stopni. poszlam na terapie, wyprowadzilam sie od mamy, poszlam do pracy.

nie żałuje. mam wzloty i upadki ale generalnie dobrze mi sie żyje, mam pracę którą lubię i fajne relacje z ludzmi.

także, da się, może zależy to też od psychiki,ale dzięki terapii uwierzyłam, że mogę /niemal/ wszystko) i mimo że do dziś mam czasem silne lęki, to przełamuje i ide do przodu.

powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, shira123 napisał:

ja w wieku 35 lat zmienilam zycie o 180 stopni. poszlam na terapie, wyprowadzilam sie od mamy, poszlam do pracy.

nie żałuje. mam wzloty i upadki ale generalnie dobrze mi sie żyje, mam pracę którą lubię i fajne relacje z ludzmi.

także, da się, może zależy to też od psychiki,ale dzięki terapii uwierzyłam, że mogę /niemal/ wszystko) i mimo że do dziś mam czasem silne lęki, to przełamuje i ide do przodu.

powodzenia!

gratuluję determinacji i pracy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 38lat. Na koncie dwa nieudane związki, prace zmieniane jak rękawiczki. Niedawno wróciłam z zagranicy i oprócz oszczędności nie mam w sumie prawie nic. Jestem w totalnej rozsypce bo dalej nie wiem co chcę robić i gdzie. Jestem totalnie sama bo wszyscy znajomi zostali za granicą. Na początek ustaliłam, że chcę zostać w kraju, ustatkować się...ale jak nie znajdę pracy to będę musiała znowu pomyśleć o zagranicy, choć bardzo nie chcę tam wracać. Totalny bezsens...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ja jestem ciut po 40 i również zaczęłam na nowo. Wyprowadziłam się na swoje a teraz pracuje nad sobą. Żaden wiek nie gra roli. Dużo przeszłam w życiu ale wiem, ze zrozumienie siebie i bycie dobrym dla siebie jest możliwe! Tez jeszcze popełniam błędy i czasami jest ciężko lecz staram się być bardziej świadoma i uważna dla swoich błędów. Przytulam wszystkich, którzy teraz myślą, że cierpią! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Deltam witam na Forum, bo to jak widzę Twój pierwszy wpis. Pod każdym Twoim słowem mógłbym się podpisać (poza tym jesteśmy mniej więcej rówieśnikami). Tak, każdy popełnia błędy, bo jak wiadomo "Errare humanum est", ważne by w błędzie nie tkwić, tylko się rozwijać, wygrzebać z mułu i żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja mam dopiero lvl 26 w życiu. I bardzo dziękuję za wpis autora wątku i wpisy kolejnych osób, dużo mi to dało do zastanowienia się. 

Mam wrażenie, że każdy z was dysponuje dość sporą wiedzą o życiu. 

Wiem, że to zabrzmi może banalnie, ale jaką dalibyście mi radę na chwilę obecną? (26 lat, w związku, 5 rok studiów? planuje wyjechać za granicę) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.12.2021 o 17:15, jakub358 napisał:

To ja mam dopiero lvl 26 w życiu. I bardzo dziękuję za wpis autora wątku i wpisy kolejnych osób, dużo mi to dało do zastanowienia się. 

Mam wrażenie, że każdy z was dysponuje dość sporą wiedzą o życiu. 

Wiem, że to zabrzmi może banalnie, ale jaką dalibyście mi radę na chwilę obecną? (26 lat, w związku, 5 rok studiów? planuje wyjechać za granicę) 

Gdybym mógł dać sobie radę w wieku 26 lat, to była to rada - buduj swoją przyszłość finansową - za parę lat Ci się przyda. Pracuj, myśl, nie oszczędzaj się. Może jakaś firma? Zbieraj jak najwięcej doświadczeń zawodowych, nie bój się żadnej pracy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za miesiąc  skończę 30 lat i mam wrażenie, że żyję w jakiejś innej symulacji.  Niby skończyłam studia tyt.zaw. inżyniera, mam pracę, ba nawet męża, kredyt (do pełni szacunku polskich rodzin brakuje tylko kaszojada- taki suchoczarny żart, no hard feelings), ale nie jestem tego wszystkiego jakby świadoma(?), jakby to nie były moje sukcesy. Nie wiem czy ktoś zrozumie to co mam na myśli. Wszystko co mam to wynik jakiegoś super farta, który rozgrywa się poza moją świadomością. Tu nie grały głównej roli moje starania. Wiem że niewiele potrafię, że nie mam jakichś specjalnych umiejętności, konkretnej wiedzy, więc to nie mogłam być ja. Nie mam celów, marzeń, hobby, zainteresowań. Mimo to nie czuję się pusto, głupio owszem, albo trochę bezsilnie? Sama nie wiem. Może nie każdy musi być superbohaterem i zostawiać po sobie spuściznę,  z którą (często gęsto) męczą się potem przyszłe pokolenia. Zmieniać świat. Czasem wystarczy być wystarczającym, może. A może to tylko brednie. W każdym razie, sama nie osiągnęłam wiele i pewnie nie osiągnę. Nie jestem kreatywna. Nie umiem wymyślać rzeczy. Bynajmniej tych ładnych i fajnych i takich na topie. Pracę będę miała, pewnie jedną i tą samą do końca życia. Daj buk, bo kolejne rozmowy moga już nie pójść tak łatwo, szczególnie że coraz więcej wymaga się od zwykłych prostych ludzi ;D Proszę nie zrozumieć mnie źle ani mi współczuć, bo w moim odczuciu to nie jest nic złego, ot takie przemyślenia. Nawet nie wiem czy na temat. . 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć 👋


Niedługo przekroczę 30stkę. Ja do tej pory cały czas poświęcałem na utrzymanie się, żeby przeżyć chorując psychicznie - leki, wizyty, zdrowy styl życia, to wszystko kosztuje.

 

Mam 33 lata i wiele z Twoich doświadczeń pokrywa się z moimi. Od ostatnich 6 lat zajmuje się trzeźwieniem, różnymi terapiami, biorę leki. Nerwica depresyjna / depresja, alkoholizm, bezsenność, ciągła gonitwa negatywnych myśli w głowie.

 

Nie miałem kiedy zająć się sobą, a chciałbym wreszcie coś zrobić ze swoim życiem. Zrobić coś pożytecznego, konstruktywnego, dla innych, coś stworzyć? Zmienić może miasto, a nawet kraj, ukończyć jakieś dodatkowe kursy, a może studia.

 

Na tym polu trochę się różnimy. Z jednej strony mam dobrą pracę i kompetencje, natomiast z drugiej obowiązki związane z prowadzeniem firmy generują we mnie mnóstwo stresu. Uzależnienie od pracy bilansuje się na zero lub ma na mnie w ogólnym rozrachunku negatywny wpływ. Mam pieniądze i mogę żyć na dobrym poziomie, ale co to daje? 75% moich lęków to lęki związane z problemami zawodowymi, niespełnionymi ambicjami, nadmiarem obowiązków i perfekcjonizmem.

 

W tym problem, że nie mam (jeszcze) jasnej wizji, co bym chciał. To jest też powodem moich dołów - gdy myślę o jutrze, nie mam żadnego obrazu przed oczami... Moje obecne życie to taka "przyjemna" wegetacja. Taki oksymoron.

 

Mam plany na jutro, kobietę i dziecko w głowie. Niestety, zryta bania i tak nie pozwala mi zaznać w życiu spokoju. Może więc te elementy i tak nie są w stanie zapełnić pustki w nas? Może należy szukać gdzie indziej? 
Nie raz łapałem się na tym, że wyznaczałem sobie cele, które miały zbliżyć mnie do szczęścia. Lepsze auto, remont mieszkania, dobre wakacje. Niestety sztorm wewnątrz głowy szalał i szaleje jak wcześniej. To nie ten kierunek. Ja osobiście najbardziej marzę o tym, żeby móc żyć chwilą i cieszyć się z drobnych rzeczy. Chciałbym bardziej cieszyć się z relacji z rodziną, dziećmi rodzeństwa czy swoim psem.

 

Wegetacja, bo pozbawiona jest radości, tylko opiera się na zadaniowości - zrobić dobrze pracę, spać, jeść i tak w kółko. "Przyjemna", bo mogę sobie pozwolić czasem na jakiś dodatkowy zastrzyk czegoś od życia jak wyjście do kina, posiłek w restauracji, kawa na mieście ze znajomymi.

 

Jeżeli wyjścia do kina czy posiłki w restauracji dają Ci radość lub jej namiastkę to może nie jest najgorzej. Sam nie potrafię skupić się na większej części filmu niż jego 25%.

 

Mimo depresji i związanej z nią zmęczenia, zniechęcenia czuję (od dawna) potrzebę zmiany, walki, celowości. Czy to prawda, że z wiekiem ciężej się zmienić? Czy to osoby z depresją, mają z tym większy problem? Czy są wśród Was tacy, którzy dokonali zawrotnych zmian w życiu "późnej" młodości czyli tak 30-40? 

 

Ja walczę cały czas, nigdy nie miałem myśli samobójczych, próbuję różnych terapii i pomocy. Dlatego też założyłem konto na tym forum. Jedno jest pewne, nigdy nie możemy się poddać. 
Jeżeli chodzi o największy sukces to w moim przypadku było nim odrzucenie alkoholu. Może i nie stałem się szczęśliwy, ale ten ruch przynajmniej wyciągnął mnie ze środka najgorętszego kotła umieszczonego na samym dnie piekła😉 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.12.2021 o 22:48, siostrawiatru napisał:

Mam 38lat. Na koncie dwa nieudane związki, prace zmieniane jak rękawiczki. Niedawno wróciłam z zagranicy i oprócz oszczędności nie mam w sumie prawie nic. Jestem w totalnej rozsypce bo dalej nie wiem co chcę robić i gdzie. Jestem totalnie sama bo wszyscy znajomi zostali za granicą. Na początek ustaliłam, że chcę zostać w kraju, ustatkować się...ale jak nie znajdę pracy to będę musiała znowu pomyśleć o zagranicy, choć bardzo nie chcę tam wracać. Totalny bezsens...

moja rada-nigdy się nie poddawaj. jeśli popełnisz bład, porażkę, wstań,otrzep się i idż dalej.  ja też jezdziłam za granicę do pracy, od kilku lat tak jak chciałam ustatkowałam się w Polsce. masz oszczedności-możesz rozpocząć nowe  życie gdzie zechcesz.  możesz być szczęśliwa wszędzie albo nigdzie- bo szczeście jest w naszych głowach. powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×