Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

Tylko ch.uj mu z tej wiedzy jak będzie musiał leki do końca życia łykać a jak odstawi to mu sie polepszy na jakiś czas a póżniej znów trzeba będzie się wybrać do psychiatry po receptę ... ja nigdy odkąd mam nerwicę nie brałem tabletek i sobie poradziłem bez nich , ale to nie dzięki terapii bo terapia przecież nie działa :lol: umówmy się ten typ powie , że wczoraj jadł śniadanie z Adamem Mickiewiczem byle by udowodnić , że terapia nie działa , dlatego sugeruje się tymi wszystkimi badaniami tylko patrząc na nie dawno powinienem mieć w rozsypce zdrowie psychiczne i fizyczne bez tabletek a funkcjonuje normalnie :bezradny: więc niedługo będzie rozwieszał plakaty na mieście " Psychoterapia nie działa " , pod budynkami nfz albo prywatnymi gabinetami podstawi bomby , żeby uratować reszte naiwnych przed popełnieniem największego błędu w ich życiu albo będzie kimś w rodzaju Kuby Rozpruwacza i będzie polował na terapeutów jak kiedyś Kuba miał uraz do prostytutek tak on ma do psychologów i na słowo " terapia " jest bliski rozwalenia monitora i pocięcia się tym co z niego zostało , co prawda na ch.uj , bo mógłby zająć się swoim życiem i pozostawić innym wybór ale cóż przyjął role misjonarza która jest bezsensu , bo większość osób po konsultacji ze specjalistą będzie miała wybór sugerować się tym co powiedział specjalista czy jakiekś frustrat któremu nie wyszła terapia i choć nawet statystyki i ludzie na forum obalają jego śmieszne wnioski będzie dalej powtarzał jak mantrę , że terapeuci to oszuści ... więc pozostało dodać moja kasa , mój czas , moje życie i ... to nie przypadkiem czas na nocną dawkę ? :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani ekspert TO TYLKO PRZYKŁAD metafora .Chodzi o wzmocnienie pewnych umiejętności społecznych człowieka .Takich aby posiadając je mógł niwelować osłabione umiejętności w innym aspekcie życia . Np stres wynika z braku asertywności to wówczas na terapi można nauczyć pacjenta aby potrafił upomnieć się o rekompensate za nieodmawianie. Tak bardzo poważnie interesuje mnie pani zdanie nt czemu terapeuci nazywają ludzi klientami a nie pacjentami? Jakie są kryteria doboru rodzaju psychoterapi dla danego pacjenta i jego zaburzeń .Czy psychoanaliza jest metodą leczenia czy ma inne cele? Co pani sądzi o leczeniu w warunkach kliniki intensywną komleksową psychoterapią [indywidualna ,grupowa ,psychodrama , psychorysunek, choreoterapia, muzykoterapia.] przez okres 3 miesięcy codziennie po czym pacjent wychodząc do domu nie wie po co tam był i co to miało dać .Chodzi mi o ustalenie winnego takiego stanu rzeczy winni terapeuci bo nie wyjaśnili celu czy winien pacjent gdyż nie zrozumiał .Czy terapeuta powinien to zauważyć i interweniować czy nie i co to miało na celu?

ktoś77, ja już dawno przestałam nadążać za Twoimi metaforami i daleko idącymi analogiami. Nigdy nie załapię, jakie jest podobieństwo między chorym człowiekiem a zepsutym autem. I proszę nie czyń analogii na linii człowiek – komputer (software, hardware itd.), bo ja w dziedzinie informatyki jestem totalna „noga”, więc w ogóle nie załapię, o co Ci chodziło.

 

Stres nie wynika tylko z braku zdolności mówienia „nie” i niedostatków w zakresie asertywności. Jeśli stres by wynikał z braków w zakresie asertywności, sprawa byłaby prosta – wszystkich na trening asertywności i po kłopocie. A jednak tak to nie działa… Znowu chcesz sprowadzić człowieka do jakiejś kombinacji 0-1.

 

Dlaczego terapeuci nazywają ludzi klientami, a nie pacjentami? Zmiany w nomenklaturze wynikają ze zmian, jakie da się zaobserwować w wyniku ekonomizacji opieki zdrowotnej. Opieka zdrowotna zaczęła podlegać prawom rynkowym – jest konkurencja, pacjenci/klienci mogą wybrać sobie lekarza (usługodawcę) itp. W ten sposób dochodzi do przesunięć relacji lekarz-pacjent w kierunku usługodawca-usługobiorca. Dlatego terapeuci często stosują zamiennie terminy „klient” i „pacjent”. Co więcej, nie tylko psychologowie i terapeuci nazywają pacjentów klientami. Lekarze również przejawiają taką tendencję w myśl zasady, że pacjent to klient dentysty/ ginekologa/ laryngologa/ dermatologa/ okulisty/ psychiatry itd. Tak naprawdę zmiany w nazewnictwie osoby korzystającej z usług medycznych spowodowały zamieszanie. Nie ma to nic wspólnego z Kartą praw pacjenta, bo karta sama w sobie nie jest aktem o charakterze normatywnym i nie może stanowić podstawy dochodzenia roszczeń. Dlaczego różnicuje się ludzi na klientów i pacjentów? Wynika to też z ich potrzeb. Pacjent kojarzy się często z osobą, która ma bardzo poważne problemy i trudności, które uniemożliwiają jej normalne codzienne funkcjonowanie. Dostrzega to zarówno sam chory, jak i otoczenie. Wiele osób korzystających z pomocy psychologa/terapeuty nie chce być określanych jako pacjenci, gdyż kojarzy im się to z pacjentami psychiatrycznymi. Wolą określenie „klient”, które przywołuje na myśl osobę, która generalnie dość dobrze sobie radzi w życiu, jest zaradna, samodzielna, niezależna, ale trafiła do terapeuty, bo z czymś sobie nie radzi, ma trudność, potrzebuje wsparcia, nie potrafi zidentyfikować swoich mocnych stron itp. W gabinetach psychologów i psychoterapeutów bardzo często pojawiają się przecież osoby o umiarkowanych dolegliwościach lub zupełnie zdrowe, przeżywające okresowe trudności lub po prostu chcące poprawić coś w swoim funkcjonowaniu. Wówczas trudno określić takie osoby jako pacjentów (w sensie chorobowym), lepiej sprawdza się termin „klient”. Zamiana słowa „pacjent” na „klient” wywodzi się też od podejścia Carla Rogersa – psychoterapii zorientowanej na osobę.

 

Jak dobiera się psychoterapię do pacjenta? Jak napisał Lec – i kaftan bezpieczeństwa powinien być skrojony na miarę szaleństwa. :D A tak poważnie to dobór psychoterapii i jej form zależy od wielu czynników – właściwości pacjenta, jego problemu, tego, jakie objawy prezentuje, od cech osobowości, od tego, czy żyje sam, czy może liczyć na wsparcie ze strony rodziny, czy lepiej sprawdzi się psychoterapia indywidualna, czy grupowa, czy w systemie ambulatoryjnym, czy w zakładzie. Trzeba wziąć pod uwagę wiele zmiennych. Niestety, wiele psychoterapii jest proponowanych z „urzędu”. To jest jeden z mankamentów, z których zdaję sobie sprawę. Zamiast rzeczywiście przeanalizować każdy przypadek i dobrać najlepszy sposób leczenia psychoterapeutycznego, idzie się „na skróty”.

 

Teraz o psychoanalizie. W klasycznym podejściu freudowskim problemy psychologiczne rodzą się z napięcia stworzonego w nieświadomej psychice przez zakazane impulsy i zagrażające wspomnienia. Freudowska terapia – psychoanaliza – bada zatem nieświadomość, usiłując wydobyć te sprawy na „światło dzienne” – czyli do świadomości, gdzie mogą zostać unieszkodliwione. Głównym celem psychoanalizy jest więc odkrywanie i interpretowanie zawartości nieświadomej psychiki.

 

Nie wiem, jak wygląda kompleksowa terapia prowadzona w warunkach klinicznych w każdym szpitalu. Na pewno w każdym trochę inaczej, dlatego trudno generalizować. Dlaczego może być nieskuteczna? Kto jest temu winny – pacjent czy terapeuta? Pewnie po trochu i pacjent, i terapeuta, i przebieg procesu terapeutycznego. W czym może „zawinić” terapeuta i przyczynić się do tego, że terapia nie zadziała? Kiedy jest niechętnie, a nawet wrogo nastawiony wobec klienta, kiedy nie jest ciekawy jego potrzeb, sposobu patrzenia na świat, jego pomysłów na rozwiązanie swoich własnych problemów, motywów jego działań, kiedy próbuje wtłoczyć klienta w kategorie ściśle określonych zaburzeń, kiedy traktuje osobę jako kolejny „przypadek”, kiedy za bardzo intelektualizuje problem klienta, kiedy pracuje zbyt wolno lub zbyt szybko z klientem, kiedy zbyt szybko uznaje pierwsze pojawiające się sygnały poprawy stanu klienta za oznaki definitywnego rozwiązania problemów itp. Jak widać, terapeuta może nawalić. Zwykle jednak sprzęża się to też z brakiem współpracy ze strony pacjenta. Pacjent może oczekiwać natychmiastowych, trwałych i skutecznych zmian po zaledwie kilku spotkaniach, chcieć uzyskać „dobre rady” od terapeuty albo przerzucić odpowiedzialność za zmianę na terapeutę. W takich okolicznościach terapia się nie powiedzie. Zatem skuteczność psychoterapii zależy od współpracy między pacjentem/klientem a psychoterapeutą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie i panowie do frustrata mi daleko jak i do fumdanentalisty zwalczającego psychoterapię .Jeśli ktoś ma problemy bo był nazywany lalusiem w szkole i w życiu dorosłym ma uraz przekładający się na jego funkcjonowanie to ok niech idzie .Rzecz w tym że nie uważam tego za chorobe tak jak nie jest chorobą katar .Choć dokuczliwy to kto zaprząta sobie nim głowę. Po co zresztą terapie jak wiadomo do czego dojdzie na niej że winni są rodzice . Bez terapi o tym wiadomo. Pani ekspert otórz karta praw pacjenta nie jest tylko zbiorem nic nie znaczących zapisów .Nieprzestrzeganie jej może prowadzić do odpowiedzialności. Wreszcie gdyby psychika była osobnym i niezależnym tworem od ciala i mózgu to po smierci trwała by nadal .Dlaczego zatem po smierci nie ma żadnych oznak istnienia psychiki? Dlaczego zgon stwierdza lekarz a nie psycholog? Wreszcie zrozumcie że nie jestem tu po to aby mącić a tylko dyskutować. Narazie to osobniczki typu candy co post zieją frustracją i nienawidzą krytyki innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po co zresztą terapie jak wiadomo do czego dojdzie na niej że winni są rodzice

 

Niestety, nie zawsze winni są rodzice... Widze że mało wiesz o podłożach nerwicy. Osoba gnębiona w szkole też może mieć nerwicę, osoba 70 letnia też może mieć nerwicę i czasami życie za dzieciaka nie man a to wpływu.

 

 

Pani ekspert otórz karta praw pacjenta nie jest tylko zbiorem nic nie znaczących zapisów

 

Człowieku co ty z tą kartą praw? Ktoś Ci igłe w żyłe za daleko wbił? Skoro leczenie ma przechodzić bezobjawowo i bezboleśnie to co np. z usuwaniem drzazg czy robieniem zastrzyków? Są niehumanitarne! Trzeba iść do sądu i pozamykać kilka osób za znęcanie się nad drzazgą w palcu pacjenta... Nie wyolbrzymiaj, problem nie humanitarnego traktowania ludzi jest w wielu szpitalach ale problem raczej dotyczy znęcania się nad pacjentami a nie leczeniem ich dla ich dobra.

 

Wreszcie gdyby psychika była osobnym i niezależnym tworem od ciala i mózgu to po smierci trwała by nadal

 

Wchodzisz na sfere wiary, a tutaj można dyskutować do woli o tym co jest i czego nie ma po życiu. To że czegoś nie widać nie znaczy że tego nie ma ;)

 

Dlaczego zgon stwierdza lekarz a nie psycholog?

 

Czy robi to dermatolog? A może psychiatra? A może stwierdza zgon okulista albo stomatolog? Zastanówmy się, ee nie... Może dlatego że są to różne specjalizacje i do czego innego służą. A logiczne jest w miarę to że w momencie gdy wyłączają się funkcje życiowe wyłącza się psychika i myślenie, ale jeżeli chcesz pogadać o sprawach duchowych to nie ze mną bo ja nie mam na ten temat wiedzy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś77, nie jesteśmy w stanie się dogadać, bo nawet nasze płaszczyzny pojęciowe się nie zazębiają. Dla Ciebie uraz psychiczny nie jest chorobą, tak jak katar. Katar (nieżyt nosa) może być osobną dolegliwością (np. u małych dzieci) albo objawem towarzyszącym innym chorobom. Katar to zapalenie błony śluzowej nosa, to choroba albo objaw chorobowy i to się leczy. Nie na każdej terapii dochodzi się do wniosku, że winni są rodzice. Używasz skrótów myślowych. Nie twierdzę, że Karta praw pacjenta jest spisem nic nieznaczących zasad, nie jest sztuką dla sztuki, ale to nie dlatego terapeuci używają słowa "klient", a nie "pacjent", by ominąć zapisy Karty praw pacjenta, jak wcześniej próbowałeś sugerować. Dlaczego lekarz stwierdza zgon, a nie psycholog? Bo psycholog nie ma takich uprawnień, podobnie, jak nie może przepisywać leków. Jeśli chodzi natomiast o ciało i psychikę, to dotykamy tu kwestii związanych z dualizmem, kwestii filozoficznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale .TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

to nie jest tak, że rodzisz się z pakietem genów i pozostają constans przez całe życie, gdyby tak było nie istniały by np. choroby nowotworowe, czym jest nowotwór? przetransformowanym genem! Geny moga ulegac modyfikacjom pod wpływem różnych czynników zewnętrznych, mogą ulegac represji czyli wyciszeniu i ekspresji czuyli pobudzeniu... osmiele sie stwierdzic, iz przez cale zycie w kazdej sekundzie naszego zycia modelujemy nasze geny... jak? stylem naszego zycia... nasze zdrowie, forma to nic innego jak wypadkowa modelowania naszych genów poprzez represje i ekspresje tychże..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale

 

Gdzie są tacy ludzie? Napewno się mają świetnie? A może mają wady i ich nie widzą? Spotkałeś kiedyś znerwicowaną osobę z normalnego domu bez żadnego stresu i syfu? Tak zwane "bezstresowe wychowanie" - to jedyny plus ze dziecko potem nie ma pierdolca ale robi rzeczy niezgodne z moralnością :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, geny i mózg są ważne i tego się nie wypieram, ale proszę nie nadinterpretować moich słów. Napisałam wcześniej, że człowieka nie da się sprowadzić do samej biologii. Nigdy nie wolno przypisywać cech psychicznych tylko genetyce. Psycholodzy i psychiatrzy długo nie zgadzali się co do najlepszej formy terapii zaburzeń psychicznych - kto ma leczyć osoby z zaburzeniami psychicznymi? Duże firmy farmaceutyczne, obracające ciężkimi pieniędzmi, również odgrywają w tym sporze ogromną rolę. Chociaż w przypadku leczenie niektórych (ale nie wszystkich) zaburzeń psychicznych połączenie terapii psychologicznej i medycznej jest lepsze niż stosowanie którejkolwiek z nich z osobna, większości ludzi cierpiących z powodu niespecyficznych problemów życiowych najlepiej służy sama terapia psychologiczna. Mówiąc prościej - osoba może nie mieć diagnozy z ICD-10, a jednak potrzebować poradnictwa lub terapii psychologicznej, aby przejść przez trudne okresy w życiu.

 

Co jest lepsze w leczeniu depresji - psychoterapia czy leki? Fluoksetyna (Prozac) jest najczęściej przepisywanym lekiem na naszej planecie. Wraz z innymi lekami typu SSRI, reprezentuje wart 10 miliardów dolarów ogólnoświatowy przemysł. Prozac może być jednak wart każdej ceny, jeśli jest skuteczny w leczeniu depresji, uważanej za najbardziej powszechne zaburzenie na świecie. Do jakiego stopnia jest skuteczny? Jak wygląda jego skuteczność w porównaniu ze skutecznością terapii psychologicznych? Badania (DeRubeis i inni, 1999; Hollon, 1996; Hollon i inni, 2002) pokazują, że leki antydepresyjne i terapia poznawczo-behawioralna (CBT) - terapia, dla której mamy najwięcej dowodów skuteczności - są równie skutecznymi sposobami leczenia depresji, przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej. Stwierdzono jednak, że długofalowo CBT może mieć przewagę nad farmakoterapią. Podczas gdy w obu programach leczenia u 58% pacjentów odnotowano poprawę, to w grupie leczonej CBT tylko u jednej czwartej nastąpił nawrót depresji w badaniu kontrolnym po dwóch latach od zakończenia terapii, natomiast w grupie otrzymującej leki nawrotu doświadczyła połowa pacjentów.

 

Co się jednak dzieje, gdy pacjenci depresyjni otrzymują antydepresanty i CBT? Badania (Keller i inni, 2000; Thase i inni, 1997) pokazują, że generalnie radzą sobie nawet lepiej niż w przypadku którejkolwiek z terapii stosowanej z osobna. Coraz większa wiedza dotycząca mózgowego podłoża depresji sugeruje teraz, dlaczego stosowanie terapii łączonej wydaje się najlepsze. Neurobiolog Helen Mayberg pokazała, że CBT i antydepresanty czynią swoje cuda, oddziałując na różne części mózgu. Antydepresanty wydają się działać poprzez system limbiczny, który zawiera główne emocjonalne szlaki w mózgu. W przeciwieństwie do tego, CBT oddziałuje na część kory czołowej związanej z rozumowaniem. Wspólnym elementem obu podejść jest "przycisk alarmowy", który zostaje wyłączony - albo przez wpływ leków na "szybki" szlak emocjonalny układu limbicznego, albo też przez wpływ CBT na "wolny" emocjonalny obwód elektryczny w korze. Gdy zbierzemy razem badania z kliniki i z laboratorium, wielu klinicystów przychyla się do stosowania w odniesieniu do depresji podejścia polegającego na terapii łączonej, z zastosowaniem leków i CBT.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z postu ekspert wynika że leki czy terapia oddziaływują na mózg i poprzez niego na psychikę . Z tego wniosek oczywisty wynika że terapia o ile działa ,działa na mózg .Twór materialny a nie duchowy.Z tego też wniosek że niepełna skuteczność farmakoterapi wynika z jej obecnej niedoskonałości .Obecnej jednak nie znaczy wiecznej tak więc jest możliwe iż w przyszłości gdy rozwinie się skuteczniejsza farmakoterapia będzie być może także skuteczniejsze leczenie farmakologiczne. Już dzis natręctwa występujące w pląsawicy sydenhama dowodzą braku psychospołecznych uwarunkowań przyczyn powstawania tej jednostki chorobowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś77, owszem - zarówno leki, jak i psychoterapia oddziałują na mózg, a poprzez to na psychikę. Terapia oddziałuje na mózg, np. zmieniając schematy myślowe człowieka. Zakładasz, że niepełna skuteczność farmakoterapii wynika z jej niedoskonałości, ale w przyszłości może się rozwinąć skuteczniejsze leczenie farmakologiczne. Takie same prawa odnoszą się do psychoterapii. Psychoterapia też się rozwija, też poszukuje nowych, lepszych metod pomocy ludziom z problemami psychicznymi. Dlaczego wierzysz tylko w sukces rozwoju farmakoterapii, a odmawiasz tego sukcesu psychoterapii? Przecież napisałam wcześniej, że w perspektywie długofalowej psychoterapia (akurat w odniesieniu do depresji) może być skuteczniejsza niż leki, gdyż po dwóch latach od leczenia daje mniej nawrotów choroby w porównaniu do pacjentów, których leczono tylko farmakologicznie. No ale to taki szczegół tylko, prawda? Niewygodny, więc lepiej go zignorować w dyskusji. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ,ja zawsze dyskutować moge bo warto .Rozwój psychoterapi jeśli działa tylko na schematy myślowe a nie fizykochemicznie na mózg jest z oczywistych względów ograniczony .Moim zdaniem jedyna droga rozwoju psychiatrii i psychologi wiedzie poprzez wpływ fizykochemiczny na mózg. Z kilometra widać sprytną pułapkę jaką pani ekspert zastawiła. ;)

 

-- 19 lip 2012, 12:09 --

 

Swoją droga czemu pani ekspert zamieszcza odnośniki do badań prowadzonych na zasadzie obserwacji a nie takich wykazujących w jakim mechanizmie działać ma psychoterapia.

 

-- 19 lip 2012, 12:16 --

 

Przyszła mi na myśl taka oto analogia do wypowiedzi zwolenników psychoterapi; gdy wpadniemy do studni ,mamy 2 drogi wydostania sie z niej pierwsza poprzez tj odwócenie kolejnosci wydarzeń czyli wydostanie sie w górę [tak działa farmakoterapia] lub poprzez przekopanie się na drugą stronę kuli ziemskiej [tak działa psychoterapia] który sposób właściwszy ? każdy ma wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:why: debil...

 

lub poprzez przekopanie się na drugą stronę kuli ziemskiej

 

Zajebista analogia, bo przecież każdy będzie kopał na drugi koniec ziemii a nie np. do najblizszego wyjścia kanalizacyjnego.

 

Powiedz mi ktosiu, jesteś frustratem i na dodatek nie myślisz, czy bierzesz jakieś leki? Jak tak to ile? Chce się dowiedzieć bo sie zastanawiam kiedy wrócisz z płaczem na psychoterapie i w koncu powiesz nam ze mielismy albo ze ty miales racje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie jest moderator pozwalający na takie określenia ? Przypominam o ostrzeżeniach jakie ja dostałem. Szanowna pani ekspert proponuje prosty test ,proszę odnieść się do hipotetycznej sytuacji . Mamy zakonnice odczuwającą biologiczny poped seksualny kłoci sie on z systemem wartośći w/w ,jest konflikt ,odczuwa napiecie i dyskomfort .Zastosowanie leków znoszących popęd rozwiązuje sytuację .Porzucenie zakonu nie jest rozwiązaniem gdyż system wartości pozostaje przecież . Zakonnica chce być nią dalej a odczuwanie popędu nie jest możliwe do zablokowania psychologicznie .Tabletka daje rozwiązanie .To moje rozwiązanie . Jakie pani ekspert widzi inne z zakresu psychoterapi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×