Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

ŻEBY BYŁO JASNE uważam że taka odporność zależy tylko i wyłącznie od metabolizmu ,neurotransmisji itp czynników.
ktoś77, znane, znane. Rozumując w ten sposób, wszystko można sprowadzić do mózgu, bo przecież mózg wszystkim zawiaduje. Tak chce model biomedyczny. Na szczęście (tudzież na Twoje ktosiu nieszczęście) nie jesteśmy "czarną skrzynką", jak chciał behawioryzm, i nie działamy tylko w oparciu o paradygmat bodziec-reakcja. To, że Tobie psychoterapia nie pomogła, nie świadczy o jej nieskuteczności. Jednym pomaga, inni się zawodzą. Słowo przeciw słowu. Innym pomagają leki, innym te same leki szkodzą.

 

Człowiek jest wypadkową różnych czynników. Odniosę się do przykładu, który podała Candy14 - trudnego dzieciństwa i wzorców wyniesionych z domu. Napisałeś ktoś77, że niektórzy mają trudne dzieciństwo i masę innych problemów i cierpią na nerwicę albo depresję, a inne osoby - może nawet bardziej doświadczone przez życie niż ci pierwsi - nie chorują na żadne choroby natury psychicznej. O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami, jakie masz wsparcie z zewnątrz, czy masz przyjaciół, rodzinę, na których możesz liczyć, jakie masz cechy osobowości, co słyszałeś od rówieśników na swój temat w szkole itd. Człowiek nie jest konstrukcją zero-jedynkową. Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej samooceny...

 

Posłużę się swoim przykładem, jeśli chodzi o sposób reagowania na sytuacje trudne. Mam siostrę bliźniaczkę (bliźnięta jednojajowe). Mamy identyczny z siostrą materiał genetyczny. Wychowywałyśmy się w tym samym domu, w takich samych warunkach. Do matury chodziłyśmy do tej samej szkoły, obracałyśmy się w tym samym towarzystwie. "Rozstałyśmy się" na studiach. Wszystko wskazuje, że powinnyśmy być prawie doskonałymi kalkami pod względem wyglądu i zachowania, reakcji, psychiki. Owszem, jesteśmy bardzo do siebie podobne. Sądzę, że gdybyśmy się tak samo ubrały, nikt z nieznających nas do tej pory osób, by nas nie rozpoznał (ta sama waga, figura, kolor włosów, tembr głosu itd.). Inaczej jednak reagujemy na sytuacje stresowe - ja bardziej zadaniowo, moja siostra - emocjonalnie. A przecież mamy takie same geny! Człowiek jest zbyt skomplikowany, by sprowadzić go do mózgu. Nie umniejszam roli mózgu, ale nie pozwolę też zredukować człowieka do biologii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ŻEBY BYŁO JASNE uważam że taka odporność zależy tylko i wyłącznie od metabolizmu ,neurotransmisji itp czynników.
ktoś77, znane, znane. Rozumując w ten sposób, wszystko można sprowadzić do mózgu, bo przecież mózg wszystkim zawiaduje. Tak chce model biomedyczny. Na szczęście (tudzież na Twoje ktosiu nieszczęście) nie jesteśmy "czarną skrzynką", jak chciał behawioryzm, i nie działamy tylko w oparciu o paradygmat bodziec-reakcja. To, że Tobie psychoterapia nie pomogła, nie świadczy o jej nieskuteczności. Jednym pomaga, inni się zawodzą. Słowo przeciw słowu. Innym pomagają leki, innym te same leki szkodzą.

 

Człowiek jest wypadkową różnych czynników. Odniosę się do przykładu, który podała Candy14 - trudnego dzieciństwa i wzorców wyniesionych z domu. Napisałeś ktoś77, że niektórzy mają trudne dzieciństwo i masę innych problemów i cierpią na nerwicę albo depresję, a inne osoby - może nawet bardziej doświadczone przez życie niż ci pierwsi - nie chorują na żadne choroby natury psychicznej. O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami, jakie masz wsparcie z zewnątrz, czy masz przyjaciół, rodzinę, na których możesz liczyć, jakie masz cechy osobowości, co słyszałeś od rówieśników na swój temat w szkole itd. Człowiek nie jest konstrukcją zero-jedynkową. Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej samooceny...

 

Posłużę się swoim przykładem, jeśli chodzi o sposób reagowania na sytuacje trudne. Mam siostrę bliźniaczkę (bliźnięta jednojajowe). Mamy identyczny z siostrą materiał genetyczny. Wychowywałyśmy się w tym samym domu, w takich samych warunkach. Do matury chodziłyśmy do tej samej szkoły, obracałyśmy się w tym samym towarzystwie. "Rozstałyśmy się" na studiach. Wszystko wskazuje, że powinnyśmy być prawie doskonałymi kalkami pod względem wyglądu i zachowania, reakcji, psychiki. Owszem, jesteśmy bardzo do siebie podobne. Sądzę, że gdybyśmy się tak samo ubrały, nikt z nieznających nas do tej pory osób, by nas nie rozpoznał (ta sama waga, figura, kolor włosów, tembr głosu itd.). Inaczej jednak reagujemy na sytuacje stresowe - ja bardziej zadaniowo, moja siostra - emocjonalnie. A przecież mamy takie same geny! Człowiek jest zbyt skomplikowany, by sprowadzić go do mózgu. Nie umniejszam roli mózgu, ale nie pozwolę też zredukować człowieka do biologii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do mojego wychowania ekspercie to jest wlaściwe i nie mam problemów ani jakis wrogów nie słyszałem aby ktoś twierdził że jestem nielubiany . No na forum niektóre osoby mając interes w tym chcą mnie ośmieszyć ,zrównac z poziomem przedszkola . Ja tylko adekwatnie odpowiadam.

O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami
Tyle że wychowanie jest póżniej niz geny i krztałtowanie mózgu i wychowanie jest tj zapamiętywane w mózgu i np z jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać
Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej
no bo nie do tego zostały stworzone . Bo nie to jest jak sama napisałaś przyczyna choroby .Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale .TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do mojego wychowania ekspercie to jest wlaściwe i nie mam problemów ani jakis wrogów nie słyszałem aby ktoś twierdził że jestem nielubiany . No na forum niektóre osoby mając interes w tym chcą mnie ośmieszyć ,zrównac z poziomem przedszkola . Ja tylko adekwatnie odpowiadam.

O różnicach, według Ciebie, ma decydować nie siła stresora, tylko odporność psychiczna, która zasadza się na konstrukcji genetycznej. Muszę Cię jednak rozczarować, bo to, jak człowiek reaguje na czynniki zewnętrzne (różne stresory, wyzwania, trudności itp.) zależy od genów, ale też od wychowania, od tego, jak rodzice nauczyli Cię radzić sobie w stresowych sytuacjach, jak sam nauczyłeś się radzić ze swoimi problemami
Tyle że wychowanie jest póżniej niz geny i krztałtowanie mózgu i wychowanie jest tj zapamiętywane w mózgu i np z jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać
Twojego wychowania ani metod wychowawczych, jakie stosowali Twoi rodzice nie naprawią leki. Leki nie przyczynią się do tego, że będziesz miał większą ilość przyjaciół albo "lepszych" przyjaciół, leki nie zmienią tego, jak traktowano Cię w szkole, leki nie naprawią Ci chwiejnej
no bo nie do tego zostały stworzone . Bo nie to jest jak sama napisałaś przyczyna choroby .Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale .TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a dobrze już powiedzmy ze wisi mi to ja mam sie dobrze i nie musze przekonywac nikogo kto problemów szuka .Jak ktos ma coś konstruktywnego za wyjątkiem hymnu pochwalnego psychoterapi do zaproponowania w dyskusji to popisze jeszcze .Spać mi się chce. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a dobrze już powiedzmy ze wisi mi to ja mam sie dobrze i nie musze przekonywac nikogo kto problemów szuka .Jak ktos ma coś konstruktywnego za wyjątkiem hymnu pochwalnego psychoterapi do zaproponowania w dyskusji to popisze jeszcze .Spać mi się chce. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do mojego wychowania ekspercie to jest wlaściwe i nie mam problemów ani jakis wrogów nie słyszałem aby ktoś twierdził że jestem nielubiany . No na forum niektóre osoby mając interes w tym chcą mnie ośmieszyć ,zrównac z poziomem przedszkola . Ja tylko adekwatnie odpowiadam.

OK, według Ciebie wychowanie nie zawiodło, czujesz się lubiany przez swoich znajomych, ale wziąłeś pod uwagę tylko dwie zmienne (rodzina, przyjaciele). Nie wiem, co jest przyczyną Twoich problemów, bo przez Internet się tego zdiagnozować nie da. By móc cokolwiek mówić na Twój temat, musiałabym się z Tobą spotkać. Przyjrzeć się Twoim cechom osobowości, temperamentowi, kompetencjom społecznym, strategiom radzenia sobie ze stresem… Nie upieram się, że psychoterapia jest dla wszystkich. Dla wszystkich nie jest na pewno. Są przecież choroby endogenne i tutaj trzeba wręcz stosować leki, chociaż psychoterapia oczywiście nie zaszkodzi. Może u Ciebie też antydepresant w połączeniu z metodami terapeutycznymi dałby lepsze efekty. Ale Ty pewnie nie chciałbyś tego sprawdzić. Po co, skoro psychoterapia nie działa?

Tyle że wychowanie jest póżniej niz geny i krztałtowanie mózgu i wychowanie jest tj zapamiętywane w mózgu i np z jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać

Poćwicz mistrzu retoryki swoją argumentację. ;) Po pierwsze, złe doświadczenia człowiek lepiej pamięta i są silniej odtwarzane, bo struktury odpowiedzialne za pamięć i emocje (hipokamp i ciało migdałowate) są zlokalizowane bardzo blisko siebie. Stąd to, co na nas silnie emocjonalnie oddziałuje, lepiej pamiętamy i lepiej sobie przypominamy. Nie ma znaczenia, co jest pierwsze – geny czy wychowanie. Psychologowie już dawno rozwiązali spół kultura-natura. Udział czynników genetycznych i środowiskowych to 50:50. Świadczą o tym między innymi badania na bliźniętach jednojajowych :D Zresztą człowiek nie rodzi się jako czysta kartka. Już w życiu płodowym kształtuje się Twoja psychika, Twoja przyszłość – dziecko odczuwa, czy jest chciane, czy nie, słyszy głos matki, jest w stanie usłyszeć muzykę, działają na niego czynniki teratogenne, jeśli matka, np. pali albo pije w czasie ciąży. To nie jest tak, że dziecko wyskakuje z brzucha matki tylko z wyposażeniem genetycznym – same czyściutkie geniki i na nich nadbudowywane jest wszystko inne – wychowanie, wpływy społeczne itd. Związek przyczynowo-skutkowy (pierwsze geny-potem wychowanie) się nie sprawdza. Ktoś może mieć „złe geny” na starcie, a potem „wychodzi na ludzi”, np. poprzez resocjalizację. Ktoś może mieć „dobre geny”, a się stoczy. I tu już Twój sposób myślenia pada. Nie mówię oczywiście o takich przypadkach, jak wtedy, gdy dziecko rodzi się z wadą genetyczną, bo to nawet Twoje „cudowne” leki nie pomogą.

no bo nie do tego zostały stworzone . Bo nie to jest jak sama napisałaś przyczyna choroby .Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale .TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

Jak Ty pięknie wypaczasz sens moich słów i nadinterpretujesz... Owszem, mózg i geny są ważne. Nie wypieram się tego. Geny i mózg mogą decydować o tym, czy ktoś zachoruje czy nie. Ale czytaj ze zrozumieniem. Nie tylko geny i nie zawsze geny… Sam przyznałeś, że leki nie naprawią samooceny czy nie poprawią relacji z innymi ludźmi, bo nie zostały do tego stworzone. Do tego między innymi właśnie służy PSYCHOTERAPIA! Ona w tym względzie pomaga. Czego nie załatwią leki, załatwia psychoterapia, dlatego często stosuje się połączenie farmakoterapii z psychoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do mojego wychowania ekspercie to jest wlaściwe i nie mam problemów ani jakis wrogów nie słyszałem aby ktoś twierdził że jestem nielubiany . No na forum niektóre osoby mając interes w tym chcą mnie ośmieszyć ,zrównac z poziomem przedszkola . Ja tylko adekwatnie odpowiadam.

OK, według Ciebie wychowanie nie zawiodło, czujesz się lubiany przez swoich znajomych, ale wziąłeś pod uwagę tylko dwie zmienne (rodzina, przyjaciele). Nie wiem, co jest przyczyną Twoich problemów, bo przez Internet się tego zdiagnozować nie da. By móc cokolwiek mówić na Twój temat, musiałabym się z Tobą spotkać. Przyjrzeć się Twoim cechom osobowości, temperamentowi, kompetencjom społecznym, strategiom radzenia sobie ze stresem… Nie upieram się, że psychoterapia jest dla wszystkich. Dla wszystkich nie jest na pewno. Są przecież choroby endogenne i tutaj trzeba wręcz stosować leki, chociaż psychoterapia oczywiście nie zaszkodzi. Może u Ciebie też antydepresant w połączeniu z metodami terapeutycznymi dałby lepsze efekty. Ale Ty pewnie nie chciałbyś tego sprawdzić. Po co, skoro psychoterapia nie działa?

Tyle że wychowanie jest póżniej niz geny i krztałtowanie mózgu i wychowanie jest tj zapamiętywane w mózgu i np z jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać

Poćwicz mistrzu retoryki swoją argumentację. ;) Po pierwsze, złe doświadczenia człowiek lepiej pamięta i są silniej odtwarzane, bo struktury odpowiedzialne za pamięć i emocje (hipokamp i ciało migdałowate) są zlokalizowane bardzo blisko siebie. Stąd to, co na nas silnie emocjonalnie oddziałuje, lepiej pamiętamy i lepiej sobie przypominamy. Nie ma znaczenia, co jest pierwsze – geny czy wychowanie. Psychologowie już dawno rozwiązali spół kultura-natura. Udział czynników genetycznych i środowiskowych to 50:50. Świadczą o tym między innymi badania na bliźniętach jednojajowych :D Zresztą człowiek nie rodzi się jako czysta kartka. Już w życiu płodowym kształtuje się Twoja psychika, Twoja przyszłość – dziecko odczuwa, czy jest chciane, czy nie, słyszy głos matki, jest w stanie usłyszeć muzykę, działają na niego czynniki teratogenne, jeśli matka, np. pali albo pije w czasie ciąży. To nie jest tak, że dziecko wyskakuje z brzucha matki tylko z wyposażeniem genetycznym – same czyściutkie geniki i na nich nadbudowywane jest wszystko inne – wychowanie, wpływy społeczne itd. Związek przyczynowo-skutkowy (pierwsze geny-potem wychowanie) się nie sprawdza. Ktoś może mieć „złe geny” na starcie, a potem „wychodzi na ludzi”, np. poprzez resocjalizację. Ktoś może mieć „dobre geny”, a się stoczy. I tu już Twój sposób myślenia pada. Nie mówię oczywiście o takich przypadkach, jak wtedy, gdy dziecko rodzi się z wadą genetyczną, bo to nawet Twoje „cudowne” leki nie pomogą.

no bo nie do tego zostały stworzone . Bo nie to jest jak sama napisałaś przyczyna choroby .Przyznałaś ekspertko że geny i mózg są bardzo ważne są osoby które przeszły piekło i mają się doskonale .TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

Jak Ty pięknie wypaczasz sens moich słów i nadinterpretujesz... Owszem, mózg i geny są ważne. Nie wypieram się tego. Geny i mózg mogą decydować o tym, czy ktoś zachoruje czy nie. Ale czytaj ze zrozumieniem. Nie tylko geny i nie zawsze geny… Sam przyznałeś, że leki nie naprawią samooceny czy nie poprawią relacji z innymi ludźmi, bo nie zostały do tego stworzone. Do tego między innymi właśnie służy PSYCHOTERAPIA! Ona w tym względzie pomaga. Czego nie załatwią leki, załatwia psychoterapia, dlatego często stosuje się połączenie farmakoterapii z psychoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem tyle ze wpływ psychiki na geny jest praktycznie żaden ,genów na psychike ogromny. Myślę że aby dyskutować konstruktywnie trzeba być czystą kartką tzn odrzucic na chwilę własne przekonania wysłuchać pojąć sens wypowiedzi adwersarza wtedy zweryfikowac usłyszane treści za pomocą bezsprzecznych argumentów.Dopóki ktoś będzie wierzył w terapię i jej działanie nie zrozumie sensu moich wypowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem tyle ze wpływ psychiki na geny jest praktycznie żaden ,genów na psychike ogromny. Myślę że aby dyskutować konstruktywnie trzeba być czystą kartką tzn odrzucic na chwilę własne przekonania wysłuchać pojąć sens wypowiedzi adwersarza wtedy zweryfikowac usłyszane treści za pomocą bezsprzecznych argumentów.Dopóki ktoś będzie wierzył w terapię i jej działanie nie zrozumie sensu moich wypowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś77, rozumiem, że możesz zarzucić mi stronniczość, że nie jestem obiektywna, jeśli chodzi o stosunek do psychoterapii, bo jestem psychologiem (gwoli ścisłości, nie jestem psychoterapeutą). "Czystą kartką" w dyskusji się być nie da. Ty też taką "czystą kartką" nie jesteś. Dyskusja właśnie na tym polega, że ma się jakieś przekonania i ich się broni w oparciu o argumenty. Ja mam swoje przekonania i próbuję wskazać ich zasadność - dlaczego są słuszne (podaję literaturę, cytuję innych, powołuję się na badania, zamieszczam linki do wyników badań nad skutecznością psychoterapii, np. ten z Psychiatrii i Psychoterapii 2010, Tom 6, Nr 2: s.25-32). Ty masz swoje zdanie i też próbujesz przekonać innych, że masz rację. Nie twierdzę, że psychoterapia jest "ach" i "ech" i w ogóle cudna. Mam świadomość jej niedoskonałości czy mankamentów. I umiem się do tego przyznać - sama przed sobą. Ale wiem, że jest skuteczna i dowiedziono tego w badaniach - bezsprzecznie. Jestem otwarta na dyskusję i polemikę. Jeżeli ktoś udowodni, że rzeczywiście psychoterapia jest do bani, uargumentuje to sensownie, powoła się na jakieś badania, to przyznam mu rację. Nikt jednak z adwersarzy nie uzasadnił swojego stanowiska na tyle, by mnie (i innych przekonać) do nieskuteczności psychoterapii. Mimo iż wierzę w terapię, jestem w stanie podążać za tokiem Twojego rozumowania. ktoś77, wydaje mi się, że to właśnie Ty nie chcesz podążać za tokiem rozumowania tych, którzy prezentują inny pogląd na psychoterapię od Twojego. Jesteś sztywny poznawczo - "Psychoterapia nie działa, bo działać nie może", no i Tobie nie pomogła. BTW, przeczytałeś ten artykuł z "Psychiatrii", który dodałam ostatnio? To jest bezsprzeczny argument, że psychoterapia działa. Dowód naukowy. Nie subiektywne wynurzenia czy rozmyślania psychologów czy psychoerapeutów. Wątpię, że przeczytałeś... Nie dość, że długi, trudny, zawiłe słownictwo, to jeszcze na koniec - co zapewne najbardziej Cię uwiera - wychodzi, że psychoterapia jest skuteczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś77, rozumiem, że możesz zarzucić mi stronniczość, że nie jestem obiektywna, jeśli chodzi o stosunek do psychoterapii, bo jestem psychologiem (gwoli ścisłości, nie jestem psychoterapeutą). "Czystą kartką" w dyskusji się być nie da. Ty też taką "czystą kartką" nie jesteś. Dyskusja właśnie na tym polega, że ma się jakieś przekonania i ich się broni w oparciu o argumenty. Ja mam swoje przekonania i próbuję wskazać ich zasadność - dlaczego są słuszne (podaję literaturę, cytuję innych, powołuję się na badania, zamieszczam linki do wyników badań nad skutecznością psychoterapii, np. ten z Psychiatrii i Psychoterapii 2010, Tom 6, Nr 2: s.25-32). Ty masz swoje zdanie i też próbujesz przekonać innych, że masz rację. Nie twierdzę, że psychoterapia jest "ach" i "ech" i w ogóle cudna. Mam świadomość jej niedoskonałości czy mankamentów. I umiem się do tego przyznać - sama przed sobą. Ale wiem, że jest skuteczna i dowiedziono tego w badaniach - bezsprzecznie. Jestem otwarta na dyskusję i polemikę. Jeżeli ktoś udowodni, że rzeczywiście psychoterapia jest do bani, uargumentuje to sensownie, powoła się na jakieś badania, to przyznam mu rację. Nikt jednak z adwersarzy nie uzasadnił swojego stanowiska na tyle, by mnie (i innych przekonać) do nieskuteczności psychoterapii. Mimo iż wierzę w terapię, jestem w stanie podążać za tokiem Twojego rozumowania. ktoś77, wydaje mi się, że to właśnie Ty nie chcesz podążać za tokiem rozumowania tych, którzy prezentują inny pogląd na psychoterapię od Twojego. Jesteś sztywny poznawczo - "Psychoterapia nie działa, bo działać nie może", no i Tobie nie pomogła. BTW, przeczytałeś ten artykuł z "Psychiatrii", który dodałam ostatnio? To jest bezsprzeczny argument, że psychoterapia działa. Dowód naukowy. Nie subiektywne wynurzenia czy rozmyślania psychologów czy psychoerapeutów. Wątpię, że przeczytałeś... Nie dość, że długi, trudny, zawiłe słownictwo, to jeszcze na koniec - co zapewne najbardziej Cię uwiera - wychodzi, że psychoterapia jest skuteczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie twierdzę że nie działa bo działa tyle że nie w chorobach .Działa tyle ze nie na chorobę a na rozwój człowieka a więc nie na chorobę a na człowieka . To tj umożliwia chodzenie ze złamaną nogą poprzez rozwój siły mięśni . Umożliwia poruszanie się człowiekowi ale nie leczy złamanej kości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie twierdzę że nie działa bo działa tyle że nie w chorobach .Działa tyle ze nie na chorobę a na rozwój człowieka a więc nie na chorobę a na człowieka . To tj umożliwia chodzenie ze złamaną nogą poprzez rozwój siły mięśni . Umożliwia poruszanie się człowiekowi ale nie leczy złamanej kości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać

Ej, ciekawe co piszesz, co bierzesz? Geny konstruktywne doświadczenia, nie mylisz przypadkiem mechaniki samochodowej do żywego człowieka?

 

.TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

 

Pragne jeszcze raz powiedzieć , że zespół nerwicowy jest brany jako zaburzenie. Na dodatek, dodam od siebie, że znam trzy osoby z mojej rodziny z trudnym dzieciństwem : mama - miała ojca alkoholika robił burdel w domu, tata - miał ojca alkoholika robił burdel w domu policjanta ja - miał matke alkoholiczke i ojca DDA bo nic z tym nie zrobił, do czego dąże? Do tego że mój ojciec nie poszedł w nerwice, matka też nie, mój brat równiez nie a miałtak samo przejebane z matką jak ja. Każda z tych osób poszła w co innego. Ja - nerwica, tata - agresja i niestabilność emocjonalna mama - alkoholizm, uzaleznienie, brat - agresja i niski próg złości. Co to znaczy panie ktosiu? Że nie każdy kto ma zjebane dziecinstwo musi być nienormalny ;) Jedni przezyją normalnie, drudzy nie, jedni zatamują uczucia, drudzy nie i tak jak mówiła abc zdrowie nie jesteśmy robotami z systemem 0 - 1 i różnimy się od siebie. Dasz wiarę? Na świecie jest 5mld ludzi i każdy jest inny! :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakiś biologicznych powodów złe doświadczenia mogą być silniej odtwarzane a u innych osób mającej inne geny konstruktywne doświadczenia będą przeważać

Ej, ciekawe co piszesz, co bierzesz? Geny konstruktywne doświadczenia, nie mylisz przypadkiem mechaniki samochodowej do żywego człowieka?

 

.TO CHYBA JEST JASNY PRZYKŁAD GDZIE LEŻY PRZYCZYNA CHORÓB

 

Pragne jeszcze raz powiedzieć , że zespół nerwicowy jest brany jako zaburzenie. Na dodatek, dodam od siebie, że znam trzy osoby z mojej rodziny z trudnym dzieciństwem : mama - miała ojca alkoholika robił burdel w domu, tata - miał ojca alkoholika robił burdel w domu policjanta ja - miał matke alkoholiczke i ojca DDA bo nic z tym nie zrobił, do czego dąże? Do tego że mój ojciec nie poszedł w nerwice, matka też nie, mój brat równiez nie a miałtak samo przejebane z matką jak ja. Każda z tych osób poszła w co innego. Ja - nerwica, tata - agresja i niestabilność emocjonalna mama - alkoholizm, uzaleznienie, brat - agresja i niski próg złości. Co to znaczy panie ktosiu? Że nie każdy kto ma zjebane dziecinstwo musi być nienormalny ;) Jedni przezyją normalnie, drudzy nie, jedni zatamują uczucia, drudzy nie i tak jak mówiła abc zdrowie nie jesteśmy robotami z systemem 0 - 1 i różnimy się od siebie. Dasz wiarę? Na świecie jest 5mld ludzi i każdy jest inny! :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy z kim wy dyskutujecie. Spójrzcie na to co Ktos pisze o moim przykładzie. Zupełnie go nie załapał, napisałem mu o tym... ale on zamiast przeczytać go ponownie i sie zastanowic to napisał że on go załapał, tylko że ja oszukuje bo ten przykład jest tak skonstruowany że nie pozwala na dyskusje. On nie dość że nie potrafi zmielić kilku zdań, to nawet nie potrafi sie zatrzymac w tej swojej farmazonadzie...ani się obejrzysz a bedziesz musiał odpowiadac na jego debilne oskarżenia.

 

Podam pare kwestii z pamięci, żeby wam uzmysłowić z kim mamcie do czynienia.

 

Ktoś pisał wcześniej, że nawet jeśli wszyscy ludzie na świecie uznają, że terapia działa on nigdy tego nie zrobi. Ponieważ "prawda jest tylko jedna"(oczywiście on ja posiada). Podpierał sie w tym kontekście Kopernikiem. Bo Kopernik tez był odosobniony. Nie śmiejcie sie. On nie uzna, że terapia działa bo Kopernik miał racje.

 

Ktoś pisał wcześniej, że psychologia nie istnieje.

 

Ktoś pisał wcześniej, że jeśli weżmiemy 100 osób i 99 osobom terapia pomoże to on nie uzna, że terapia dział. On uzna że terapia działa, tylko jeśli bedzie działac w 100%. To nic, że żadna dziedzina medycyna nie jest w stanie spełnic takich warunków.

 

Ktoś pisał wcześniej(to odnośnie jego deklaracji gryzienia trawy jesłi terapia miałaby działac), że on nie kiwnie palcem na terapii. Terapia to ma być w 100% działanie terapeuty i terapeuta w 100% ma brac odpowiedzialnośc za jego terapie. Dodatkowo terapia musi przebiegać tak, że on nic na niej nie robi, nad niczym nie pracuje, nie ma zamiaru sie zmieniać. Czemu nie chce sie zmieniać? Ponieważ jego mózg jest słabszy i on nie wytrzymuje niesprawiedliwego traktowania przez świat. Głównie chodzi o szefa i stres. Jesli przyczyną jest otoczenie(a musi byc jesli mówimy o czlowieku który ma racje w 100%) to czemu on ma sie dostosowywać i zmianiać? Przyczyną jego problemów jest świat, wszyscy inni, jego mózg nigdy on sam. On ma w 100% racje.

 

To tylko niektóre kwiatki. On po prostu przegapił i zawalił swoja terapie.Ja sie zgadzam, że ty sie na terapie nie nadajesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy z kim wy dyskutujecie. Spójrzcie na to co Ktos pisze o moim przykładzie. Zupełnie go nie załapał, napisałem mu o tym... ale on zamiast przeczytać go ponownie i sie zastanowic to napisał że on go załapał, tylko że ja oszukuje bo ten przykład jest tak skonstruowany że nie pozwala na dyskusje. On nie dość że nie potrafi zmielić kilku zdań, to nawet nie potrafi sie zatrzymac w tej swojej farmazonadzie...ani się obejrzysz a bedziesz musiał odpowiadac na jego debilne oskarżenia.

 

Podam pare kwestii z pamięci, żeby wam uzmysłowić z kim mamcie do czynienia.

 

Ktoś pisał wcześniej, że nawet jeśli wszyscy ludzie na świecie uznają, że terapia działa on nigdy tego nie zrobi. Ponieważ "prawda jest tylko jedna"(oczywiście on ja posiada). Podpierał sie w tym kontekście Kopernikiem. Bo Kopernik tez był odosobniony. Nie śmiejcie sie. On nie uzna, że terapia działa bo Kopernik miał racje.

 

Ktoś pisał wcześniej, że psychologia nie istnieje.

 

Ktoś pisał wcześniej, że jeśli weżmiemy 100 osób i 99 osobom terapia pomoże to on nie uzna, że terapia dział. On uzna że terapia działa, tylko jeśli bedzie działac w 100%. To nic, że żadna dziedzina medycyna nie jest w stanie spełnic takich warunków.

 

Ktoś pisał wcześniej(to odnośnie jego deklaracji gryzienia trawy jesłi terapia miałaby działac), że on nie kiwnie palcem na terapii. Terapia to ma być w 100% działanie terapeuty i terapeuta w 100% ma brac odpowiedzialnośc za jego terapie. Dodatkowo terapia musi przebiegać tak, że on nic na niej nie robi, nad niczym nie pracuje, nie ma zamiaru sie zmieniać. Czemu nie chce sie zmieniać? Ponieważ jego mózg jest słabszy i on nie wytrzymuje niesprawiedliwego traktowania przez świat. Głównie chodzi o szefa i stres. Jesli przyczyną jest otoczenie(a musi byc jesli mówimy o czlowieku który ma racje w 100%) to czemu on ma sie dostosowywać i zmianiać? Przyczyną jego problemów jest świat, wszyscy inni, jego mózg nigdy on sam. On ma w 100% racje.

 

To tylko niektóre kwiatki. On po prostu przegapił i zawalił swoja terapie.Ja sie zgadzam, że ty sie na terapie nie nadajesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×