Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

EKG mialem robione okolo 20 razy , echo raz , krew badana 3 razy nawet na hormony takze to nie to... sztab lekarzy mi powiedzial ze jestem zdrów jak ryba a to nie wioska tylko lublin i szpital kliniczny wiec to na 100 % nie.

A tak pozatym czlowiek z nerwów moze dostac zawalu a tętno moze znacznie przyspieszyc nawet ponad 200 :P Takze morfologia byla usg , rentgen i wiele roznych badan.

Jest coraz lepiej!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:29 pm ]

aha i takie cisnienie zdazylo mi sie tylko raz !!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was Wszystkich

Wiem, że próbujecie sobie pomagać nawzajem, chciałabym żeby i mi ktoś pomógl bo już mam dość. Mam ataki nerwicy, objawia się to tak, że zaczyna wariować mój żołądek, niemoge nic jeść....pozniej zaczyna sie to pogłebiac zaczyna mnie trzepać jakbym miała padaczke, nie potrafie nad tym zapanować, jest mi niedobrze, mdli mnie,serce bije szybko i nierównomiernie, coś strasznego..jakies mysli napływaja mi do głowy(niewiem co to za mysli )to wszystko sie tak nawarstwia i nawartswia, ostatnio mam to prawie codziennie ale podejrzewam ze to strach przed przeprowadzka i przed tym ze na jakis czas moj synek zamieszka u tesciowej poniewaz bedziemy remontowac domek ktory kupujemy. Chodze do psychologa i dalej jest źle, psychiatra przepisała mi najpierw jakies psychotropy i doxepin po ktorych chodzilam jak naćpana(przy dziecku i chodzeniu do szkoly niemoglam sobie na to pozwolic) pozniej inny psychiatra przepisał mi pramolan doraźnie, ale jak zaczynam sie tak czuc i to biore to nic mi to nie pomaga :( starałam sie w trakcie ataku jakoś uspokajać, ale jestem bezsilna załamuje się tym nie mam juz sily z tym walczyc:( niewiem czy da sie z tego wyjsc. Czasami jak mam atak to mam ochote jechac na pogotowie niexch mi coś dadza zebym niemusiała sie tak męczyc. Kiedys łapało mnie to rano a teraz przychodzi głownie pod wieczór, a nawet i potrafi mnie popoludniu złapać, o niczym innym nie mysle tylko o tym kiedy mnie to znowu złapie itd itd:(:(:( może ktoś mógłby mnie jakoś wesprzec, prosze:( wiem ze niema konkretnego powodu który mnie jakoś trapi, napewno męczy mnie to ze jestem zbyt wrazliwa na wszystko,szybko sie wzruszam, wiem z gory ze jak cos chce zrobic ze znowu mi sie to nie uda:( ahhhh :( chce normalnie życ dla synka i dla męża. Prosze o jakies wskazówki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbuje oddychać i liczyć, staram się wyobrażac sobie jakies cyfry lub kolory, zeby tylko odwrócic uwage od tych głupich mysli, ale jest bardzo ciezko,wszystko zalezy jak silny jest atak, ale najczesciej tak sie cała trzese ze cały czas ziewam i kazdy oddech przerywam ziewaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem,że to głupio zabrzmi ale sprobuj liczyć w nieskonczonosc w takt jakiejś melodii.Rób coś ,żeby po jakimś czasie skupić się na czymś innym.

 

A co do pogotowia to jeśli czujesz taką potrzebę to jedź.Ja na początku też parę razy tam lądowałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przy podobnych objawach łykałem propanolol,który jest właśnie na takie nierówne i przyspieszone bicie serca. Mialem tez hydroxyzynę.Pomagało.Poza tym spróbuj głęboko oddychać.

 

Ja jak zaczełem dostawać hydroxyzynę w szpitalu, to nie moglem wstać. Jak wstalem tętno 160 uderzeń na minutę, nogi z betonu, gorąco i klap na łużko. Na hydrokxzynie mi się pogarszało, po odstawieniu tętno spadło do 130 max, chciaż przy atakach miałem też ze 160. Później wyczytałem na ulotce w efektach ubocznych tachykardia. W moim przypadku na hydroxyzynie serce przyspiesza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, już mnie normalnie dobija ten mój ból głowy... ten dziwny ucisk jednej czesci... są dni,kiedy jest w porzadku...albo jest okej,ale kiedy tylko pomysle o nim to on od razu sie zaczyna;/ zwariuje z ta nerwica, a ona chyba ze mna ;) ma ktoś podobne bóle głowy, dośc nietypowe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów taka sama historia, a jednak inna... Bo przecież jest nas, cierpiacych na nerwice, depresję wielu, jednak zawsze w tym cierpieniu czujemy sie bardzo samotni, wyobcowani, inni. Tym bardziej to boli.

Jestem w kwiecie wieku, mam 31 lat i mnóstwo przykrych przezyć związanych z depresją lękową. 8 lat temu wylądowałam w klinice psychiatrycznej. Doprowadziłam sie do stanu, w którym próbowałam odebrac sobie zycie. Napady lęku stały się jednym ciągiem, nie do zniesienia. Nie widziałam innego wyjscia. Jednak minęło, ale pamiec pozostała. I wciąż czuję się napiętnowana lękiem przed lękiem. Po 4 miesiącach wypisano mnie w stanie remisji. wróciłam do normalnego zycia. Skończyłam studia, wyszłam za mąż, urodziłam syna. I co dalej? Dzis znów jestem na lekach, walcze kazdego dnia, lecze sie od miesiąca na dziennym oddziale psychoterapii. Lęki powracają, nasilają się i do tego to cholerne uczucie oderwania od rzeczywistości. Znów zaczynam swoją"drogę krzyżową". Chcę żyć, więc wierzę, że wygram. Pierwszą stację mam za sobą....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może nie wypada obnosić sie z własnymi postami, ale to tak dla Was :D

 

Mizer

 

jesteś nieskazitelnie idealna jak tak o sobie myślisz.

Kiedy ktos Ci powie, że jesteś beznadziejna to mu uwierzysz?

 

Kto wie lepiej? Twoje wewnętrzne przekonanie, że (dobrze: bez lęków, bez tej niepewności, stresów czy czego tam jeszcze) jesteś mimo wszystko idealna..?

Czy może jakiś bubster, który usłyszał Twój drżący ze strachu głos i nie wiadomo co sobie dopowiedział. Jakiś chłopak, co myśli, że jesteś głupia, mimo, że nie miałaś okazji się wykazać ze strachu? Jakaś panna, przy której zachwiałaś się i dałaś się zmanipulować, bo wywarła psychiczną presję, która zawsze Cię równała z ziemią?

 

Odpowiedź jest jedna- choćby nie wiem jak kto próbował udowodnić, że wie lepiej niż TY, że 'wie' iz jesteś głupia, że jesteś zahukana, że jesteś sztuczna, zrobiłaś krzywy krok na prostym asfalcie, nie umyłaś włosów, nie wytłumaczyłaś komuś do końca ważnej sprawy, to się myli, NIE MA RACJI, nawet kiedy nie wiesz-boisz się mu to udowodnić, on tylko spekuluje, domysla się, odbiera po swojemu, a tam gdzie jest niedokończone lub niewiadoma x dopowiada sobie WLASNA historię, która z Tobą może mieć gówno wspólnego- jedynie my dajemy ją sobie wepchnąć, sądząc, że on nas zna lepiej, że nas prześwietlił na wylot, że ma nad nami władzę, bo jest LEPSZY!

 

jaka jest prawda?

ON się nie przejmuje, że zwisa mu sznurówka z gaci, że my mówimy komuś, że on jest skurwielem. Nie dlatego, że jest SILNY, silni, słabi... gówno warte pojęcia starożytności zastąpione milionami innych określeń. Dlatego, że on ma wpojone, że go NIE INTERESUJE opinia innych ludzi, on WIE o sobie najlepiej, nie da sobie wpoić gówna, bo tak się nauczył od dziecka.

 

Postawa taka nie jest trudna, jedyne czego nam potrzeba to uświadomienia sobie, że NIE ROZMYSLANIE nad tym co myślą inni NIE ZASZKODZI NAM.

Nic nie stracimy.

Nic!

Nie dowiemy się o sobie nowości z cudzych opinii. Powierzchownych dyrdymałów, wrażeń...

 

 

Praca domowa- po przyjściu jutro ze szkoły/pracy NIE MYSL co powiedziałeś/co straciłeś/ że może się nie uśmiechnąłem wtedy kiedy trzeba/ że spojrzałem na kogoś dziwnie i ktoś coś pomyślał.

 

Ktoś coś pomyślał może nie. Nawet jak pomyślał- to nie wiesz co i za chuja się nie dowiesz, bo nie jesteś wróżką. A jeżeli sobie pomyślał?- to po co Ci informacja: o czym? Wiesz już wszystko! Spojrzałeś się na kogoś, bo chciałeś np. zobaczyć czy na Ciebie patrzy, pokazać uśmiechem, że jesteś życzliwy, bo miałeś taki odruch nerwowy. Nie starczy Ci ta informacja? ONA wyraża Ciebie, TWOJA myśl nie jego!

 

Da się nie rozmyslać po przyjściu. Wierzcie- praktykuję od dłuższego czasu. Na początku był to jeden dzień w tygodniu- bo co mi szkodzi dzisiaj nie pomyśleć. Nikt nie umrze. Tak z musu- nie mysleć. Przecież tym sposobem nie wyciągniemy wniosków co źle zrobiliśmy. Nie wyciągniemy wniosków jacy jesteśmy. I gówno prawda, że jak rozmyślimy/ rozgryziemy tę przykrą sytuację to następnym razem postaramy się tego nie popełnić/ nie doprowadzić do kompromitacji. To tak jakby ktos spisywał wiekami fakty historyczne, żeby nie dopuścić do podobnych zdarzeń w przyszłości. A prawda taka- żadne z faktów się nie powtórzyło, każdy plan był jedyny w swoim rodzaju, każda bitwa wyglądała inaczej, wszystko było zdecydowanie inne- nawet "nie ma dwóch takich samych spojrzeń"- to jakim cudem sytuacja idealnie się powtórzy znowu-każdy będzie miał w ustach te same słowa- my będziemy wiedzieć jak na nie zareagować- będzie chodzić o to samo.

 

Potrzebne?

Nie.

Siłą wyłącz.

Jak kabel od telewizora z kontaktu.

 

Pierwszy krok taki.

Potrem po mału sami będziecie rozumieć, że zastanawianie się nad innymi to bezsens i strata 70% energii zyciowej.

 

Ja jestem na 2 etapie Very Happy. Kiedy mam wątpliwości lecę z tym do psychologa. I będzie dobrze Very Happy Rozpisa

 

jesteś nieskazitelnie idealny jak tak o sobie myślisz.

Kiedy ktos Ci powie, że jesteś beznadziejny to mu uwierzysz?

 

Kto wie lepiej? Twoje wewnętrzne przekonanie, że (dobrze: bez lęków, bez tej niepewności, stresów czy czego tam jeszcze) jesteś mimo wszystko idealna..?

Czy może jakiś bubster, który usłyszał twój drżący ze strachu głos i nie wiadomo co sobie dopowiedział. Jakiś chłopak, co myśli, że jesteś głupia, mimo, że nie miałaś okazji się wykazać ze strachu? Jakaś panna, przy której zachwiałaś się i dałaś się zmanipulować, bo wywarła psychiczną presję, która zawsze Cię równała z ziemią?

 

Odpowiedź jest jedna- choćby nie wiem jak kto próbował udowodnić, że wie lepiej niż TY, że 'wie' iz jesteś głupia, że jesteś zahukana, że jesteś sztuczna, zrobiłaś krzywy krok na prostym asfalcie, nie umyłaś włosów, nie wytłumaczyłaś komuś do końca ważnej sprawy, to się myli, NIE MA RACJI, nawet kiedy nie wiesz-boisz się mu to udowodnić, on tylko spekuluje, domysla się, odbiera po swojemu, a tam gdzie jest niedokończone lub niewiadoma x dopowiada sobie WLASNA historię, która z Tobą może mieć gówno wspólnego- jedynie my dajemy ją sobie wepchnąć, sądząc, że on nas zna lepiej, że nas prześwietlił na wylot, że ma nad nami władzę, bo jest LEPSZY!

 

jaka jest prawda?

ON się nie przejmuje, że zwisa mu sznurówka z gaci, że my mówimy komuś, że on jest skurwielem. Nie dlatego, że jest SILNY, silni, słabi... gówno warte pojęcia starożytności zastąpione milionami innych określeń. Dlatego, że on ma wpojone, że go NIE INTERESUJE opinia innych ludzi, on WIE o sobie najlepiej, nie da sobie wpoić gówna, bo tak się nauczył od dziecka.

 

Postawa taka nie jest trudna, jedyne czego nam potrzeba to uświadomienia sobie, że NIE ROZMYSLANIE nad tym co myślą inni NIE ZASZKODZI NAM.

Nic nie stracimy.

Nic!

Nie dowiemy się o sobie nowości z cudzych opinii. Powierzchownych dyrdymałów, wrażeń...

 

 

Praca domowa- po przyjściu jutro ze szkoły/pracy NIE MYSL co powiedziałeś/co straciłeś/ że może się nie uśmiechnąłem wtedy kiedy trzeba/ że spojrzałem na kogoś dziwnie i ktoś coś pomyślał.

 

Ktoś coś pomyślał może nie. Nawet jak pomyślał- to nie wiesz co i za chuja się nie dowiesz, bo nie jesteś wróżką. A jeżeli sobie pomyślał?- to po co Ci informacja: o czym? Wiesz już wszystko! Spojrzałeś się na kogoś, bo chciałeś np. zobaczyć czy na Ciebie patrzy, pokazać uśmiechem, że jesteś życzliwy, bo miałeś taki odruch nerwowy. Nie starczy Ci ta informacja? ONA wyraża Ciebie, TWOJA myśl nie jego!

 

Da się nie rozmyslać po przyjściu. Wierzcie- praktykuję od dłuższego czasu. Na początku był to jeden dzień w tygodniu- bo co mi szkodzi dzisiaj nie pomyśleć. Nikt nie umrze. Tak z musu- nie mysleć. Przecież tym sposobem nie wyciągniemy wniosków co źle zrobiliśmy. Nie wyciągniemy wniosków jacy jesteśmy. I gówno prawda, że jak rozmyślimy/ rozgryziemy tę przykrą sytuację to następnym razem postaramy się tego nie popełnić/ nie doprowadzić do kompromitacji. To tak jakby ktos spisywał wiekami fakty historyczne, żeby nie dopuścić do podobnych zdarzeń w przyszłości. A prawda taka- żadne z faktów się nie powtórzyło, każdy plan był jedyny w swoim rodzaju, każda bitwa wyglądała inaczej, wszystko było zdecydowanie inne- nawet "nie ma dwóch takich samych spojrzeń"- to jakim cudem sytuacja idealnie się powtórzy znowu-każdy będzie miał w ustach te same słowa- my będziemy wiedzieć jak na nie zareagować- będzie chodzić o to samo.

 

Potrzebne?

Nie.

Siłą wyłącz.

Jak kabel od telewizora z kontaktu.

 

Pierwszy krok taki.

Potrem po mału sami będziecie rozumieć, że zastanawianie się nad innymi to bezsens i strata 70% energii zyciowej.

 

Ja jestem na 2 etapie. Kiedy mam wątpliwości lecę z tym do psychologa. I będzie dobrze Very Happy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adelajda przykro mi ze spotkalo cie to ponwnie. moze nie zalatwilas do konca swoich problemow za 1wszym razem? moze byly tylko przyciszone? nie poddawaj sie!!! wszyscy na tym forum walcza z tym samym, a jest nas tak wielu. ja zauwazylam ostatnio ze w naszym przypadku "punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia" czyli w pewnych momentach krytycznych czujemy sie fatalnie, zycie jest bez sensu, nie wierzymy w wyleczenie, nie widzimy szczescia w zyciu , ale jak tylko wyjdziemy z nerwicy swiat objawia sie zupelnie inny,lepszy, piekny, mamy mnostwo planow, pragnienia, checi, radsci jak kazdy inny czlowiek. adelajdo my mozemy przejsc na ten drugi punkt widzenia tylko jak wygramy z nerwica. ja mam ja narazie 1wszy raz i wiem ze 2gi raz jest pewnie jeszcze gorszy bo czlowiek watpi w wyleczenie ale jednak zastanow sie moze tamta nerwica byla "zaleczona" a nei wyleczona... powodzenia buziaki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też wkółko boli głowa :cry: Najczęściej jest to ból czoła taki piekący jakbym gorączkę miała, wtedy też częściej mam lęki i jest mi gorąco :cry:

 

Ja sie dołączam do ekipy "Bolących głów" ;) podobnie jak u ciebie odczówam fale gorąca w głowie na przemian z rozpieraniem skroni albo bólem środkowej części głowy. W sumie nie wiem od czego to wszystko, bo nerwica u mnie już bardzo się zmniejszyła . ? czasem zastanawiam się czy to nie od wysokiego ciśnienia , ale nie mam jak zmierzyć prawdziwego wyniku bo zaraz jak usiąde do mierzenia to mnie nerwy łapią i mam 145/95 :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc

Mam 22 lata i od 2 lat mieszkam poza polska razem z moja dziewczyna.

Od jakiegos roku mam dosc rozne przezycia. Zaczelo sie w wakacje 06.

Od tego okresu wydaje mi sie jakby caly czas cos mi sie dzialo, to bole serca , dusznosci bole brzucha bole glowy, bole oczu (od swiatla), do tego dochodzi wysokie cisnienie i dretwienie rak nog i warg. brzmi to dramatycznie ale te wszytkie rzeczy wystepuje raz na jakis czas i czasem razem czasem nie.

Bylem juz kilka razy na roznych badaniach i nigdy nic nie wykazaly.

Moj najwiekszy problem teraz polega na tym ze czuje sie jakbym przestal wierzyc lekarza i wmawial sobie ze cos mi jest. Jesli uslysze ze ktos mial jakas powazna chorobe odrazu, zaczynam widziec w sobie objawy tego.

Mam dosc strsujaca prace i caly czas malo czasu na wszytko.

Chailbym wkoncu dowiedziec sie co jest grane. Jestem swiadom tego ze to wszytko moze byc wina stresu i nerwow nie wiem tylko czy w takim stopniu.

Nie mam wiele osob z ktorymi moglbym o tym pogadac dlatego chcialem sie zapytac tu.

Z gory dziekuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dear mareks- jako osoba pełniąca funkcję księdza kazaniowicza spieszę z pomocą ;)

 

przede wszystkim- rozmowę ze specjalistą ZALECAM! wystawiając sobie diagnozę w psychiatrii równie dobrze możemy posądzić siebie o wszystkie zaburzenia naraz, borderline i schizofrenię urojona po czym załamać się, że jestesmy już nieuleczalnie chorzy i na dodatek życie podtruwają nam jakieś złe energie z jądra planety.

 

Ni ch*ja sami nie ocenimy realnie na ile odbiegamy od "normy" (której i tak nie ma)

 

psychiatra, psycholog... Koniecznie w rodzimym języku... Wiem, że jesteś poza granicami. O ile przebywasz w Anglii to rozejrzyj sie za Polskim lekarzem, inaczej niedomówienia będą. >

 

Co do urojonych chorób- poczytaj topiki forumowiczów w tym dziale, jest jeden taki temat, gdzie nasza paczka dochodzi do wniosku, że prawie wszyscy podejżewali się o stado nowotworów, a tylko co zaboli, to pewnie smierć się chorobą zaczyna.

Przy nerwicy/depresji to nie rzadkość (polecam newsweek z tym dodatkiem o depresji, bardzo swojskie wydanie, tam tez o tym było)

 

Bóle fizyczne niewykryte przez lekarzy mogą okazać się depresją ukrytą

 

Przed wizytą u psychiatry (ps. nie bój się psychiatry, zdrowych tez mu się zdarza leczyć ;)) przypomnij sobie okolicznośc sprzed dwóch lat, nawet wczesniej. Może to być wynikiem zmiany, stresów, frustracji, które zbierawszy się przez jakiś czas odbiły małe piętno. Jeżeli było coś takiego, na pewno będziesz to pamiętał.

 

Starałam się jak najwięcej wyjaśnić, mam nadzieję, że w czyms pomogłam.

 

Z poszanowaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychiatra mnie kiedyś pytał:

- boli cie może głowa?

- tak

- a gdzie?

- no wszędzie, ale...

- czy to w okolicach skroni?

- tak!!!

 

 

nieprzyjemne zmeczenie i ból po niewielkim stresie?

na dodatek- dwa dni może trzymać?

 

to jest naturalne u wszystkich ludzi, u nas bardzo nasilone.

Gdzie te lęki, gdzie te napięcie i gdzie te emocje będą jak je psychicznie zablokujemy?

 

w głowie, w karku, w ramionach...

 

spać po pracy/szkole, masaż, odbicie sobie wielkiej nieprzyjemności BEZPIECZNA przyjemnością. Palenie mi nie pomaga. Pomaga mi smiech, pozytywny kontakt z zaufanymi choćby na siłę, duuuuuużo snu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mizer, no cholera, muszę się przyczepić. Jaka do groma depresja ukryta?

Poza tym podpisuję się pod kazdym słowem.

dodam jeszcze mareks, że u mnie na początku wyglądało to co do joty jak w Twoim przypadku. Ten zmasowany atak na wszystkie ustroje mojego organizmu zrobił mi z pupy przysłowiową jesień śreniowiecza. Psychoterapia i kupa przemyśleń nad moim życiem pomogły na tyle, że funkcjonuję.

Każdy atak mija. W moim przypadku jest to maksymalnie 30 minut, więc mam to głeboko...

 

Ktoś tu na tym forum, nie pamiętam kto napisał zdanie które bardzo mi pomogło. Ataki dopadają tych, którzy się ich boją. A nie ma czego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale sie zdolowalam :( ja tu prosze o wsparcie a tu klops :P :) boje sie ze to bedzie sie pogaraszac, ze nigdy z tego nie wyjde. wiem ze musze byc twarda, ale jak przychodzi atak to ciezko jest sie na niego wypiąc, ulegam, ulegam i wkoncu polegam :( Myslicie ze z tego da sie wyjsc? obecnie niejestem na zadnych lekach, staram sie z tym walczyc, chodze na psychoterapie ktora nic nie pomaga( niewiem moze to dopiero po jakims czasie zacznie działac)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×