Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Zyciowe tematy sa kul. Ja ogolnie lubie obserwowac ludzi i ich zachowania, takze zachowania grup.

Tak w sumie trzymaj, najwazniejsze jest robic, to co sie lubi nie baczac na inne rzeczy i podazac wlasna sciezka. Wracajac do tego pomagania, to sprawa jest bardziej skomplikowana. To, ze ktos lubi niesc pomoc, to nie znaczy, ze nie moze byc egoista. Ja lubie czasami pomoc, doradzic, co zreszta robie np. na forum, czytam tematy i jak tylko moge cos doradzic, to robie to. Czuje sie wtedy lepiej, ze moge sie na cos przydac :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde,wczoraj zaskoczyła mnie pewna sytuacja.Nagle zostałem zmuszony do przebywania w towarzystwie kilku ludzi których kompletnie nie znam (właściwie,czy ja tak naprawdę choć jedną osobę bardzo dobrze znam?),i po prostu w środku cały się trząsłem z nerwów...a samo spotkanie przesiedziałem co chwile uciekając głową w stronę gdzie na nikogo nie musiałem patrzeć.Oczywiście nie bylem obiektem do którego komukolwiek chciało się odzywać,a sam...coś próbowałem ale nie wyszło(a raczej wyszło tak jak zwykle).Ogólnie po tym niespodziewanym spotkaniu nabrałem jeszcze większej niechęci do ludzi.

 

więc co mi pozostaje jak cieszyć się z innymi?

Hmm i zamierzasz tak cieszyć się z czyjegoś szczęścia nie dostając nic w zamian oprócz trochę lepszego samopoczucia całe życie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego miałabym czegoś oczekiwać w zamian?

 

Wydaje mi się że to jest prawdziwa wolność niczego nie oczekiwać... I chyba tylko wtedy umiem się naprawdę cieszyć, bo żaden żal ani zawiedziona nadzieja nie psuje mi radości. Myślisz że dzieci oczekują czegoś w zamian jak np. dają Babci laurkę? Ja myślę, że nie, one po prostu się cieszą że mogą coś ładnego komuś dać w wyrazie sympatii, no chyba, że to jakiś zepsuty dzieciak-materialista ;)

 

Wiesz, ja też nie zawsze odzywam się w towarzystwie, bo czasem nie jestem w nastroju, ale nauczyłam się już tym nie przejmować. Nie zawsze trzeba coś gadać, a z nowo poznanymi osobami i tak to jest zazwyczaj gadanie o niczym. Jak komuś nie patrzysz w oczy to dajesz sygnał że nie chcesz kontaktu, tak to działa... Pewnie Ci ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy co czujesz...

 

PS. Dzięki Aleks :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz też kiedyś byłem taki,dlatego zadałem Ci pytanie na które odpowiedziałaś.

Tylko po pewnym czasie coś się we mnie wypaliło,pomagałem nadal ale jednocześnie zaczałem chcieć w zamian...akceptacji od ludzi...nie uzyskałem tego... Po prostu nie mogłem zrozumieć tego,dlaczego skoro pomagam innym,wciąż inni nie mogą mnie zaakceptować...

W ogóle jestem osobą z Osobowością unikającą,może dlatego nikt mnie nie akceptuje...a ja sam już mam dość od pewnego czasu ludzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najłatwiej przypisać sobie łatkę, przypiąć ją, stosować się do niej.. nie na tym to polega.

Choćbyś nie wiem co tu pisał, jestem pewna, że brakuje Ci kontaktu z innymi ludźmi.. Samo siedzenie na czacie to jeden z przykładów nieśmiałej próby nawiązywania kontaktów.

Ludzie są istotami stadnymi, ZAWSZE kogoś będą potrzebować... Nie mówię tu już nawet o "drugiej połowie", po prostu o kimś, komu można zaufać, komu można się wygadać i mieć w nim oparcie... Możesz się wypierać. Ale tak już jest.

A "osobowość unikająca" to nie standard, to jedno z zaburzeń osobowości - podkreślam tu słowo "zaburzeń". Samotność jest ok, ale na krótką chwilę. Pomyśl o sobie za 40 lat... nadal chcesz być samotny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samo siedzenie na czacie to jeden z przykładów nieśmiałej próby nawiązywania kontaktów.

A raczej to próba urozmaicenia sobie czasu. ;)

Doxy ja przez całe swoje życie do tej pory nigdy nie miałem bliższych znajomych,czy przyjaciół(nie licząc jednego pseudo-przyjaciela).Wśród ludzi jak wiesz bardzo się męczę,przykładowo dzisiaj myślałem,że nie wyrobie i ucieknę z roboty bo z lęku i stresu już nie dawałem rady...

Więc naprawdę przynajmniej teraz jest mi lepiej bez znajomych i przyjaciół i bez tzw "drugiej połówki".

Btw. Sorry za brak przecinków ale mam klawiaturę zrąbaną..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście mam miks bardzo ambiwalentnych uczuć: 1. brakuje mi moich dawnych znajomych, od których sama trochę się odcięłam; 2. mam wrażenie, że podtarli sobie mną cztery litery, bo kiedy oni mnie potrzebowali byłam na zawołanie, a kiedy ja ich potrzebuję oni mają lepszych znajomych; 3. kiedy ich widzę czują do nich niechęć; 4. potrzebuję Przyjaciela przez duże P (bo w sumie każdy zdrowy lub nie do końca zdrowy człowiek go potrzebuje), ale nie chce mi się zaczynać jakiejkolwiek relacji miedzyludzkiej, a sama myśl o wyjściu gdzieś z kimś lub pójściu do klubu, żeby kogoś zapoznać wywołuje u mnie wielki lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest jednak trochę co innego mieć nadzieję na to że ktoś odpowie Ci dobrem za dobro a co innego tego wymagać. A Doksy ma rację, dla urozmaicenia sobie czasy to można równie dobrze film obejrzeć albo książkę poczytać :)

 

Człowieku Nerwico, ale czy Ty coś robisz żeby czuć się lepiej wśród ludzi, choćby w pracy? Nie znam Cię za długo ani Twojej historii bo jakby nie patrzeć jestem tu od niedawna, ale jestem ciekawa jak to się stało, że się tak zmieniłeś. Jak nie chcesz o tym pisać - to z mojej strony pełne zrozumienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samo siedzenie na czacie to jeden z przykładów nieśmiałej próby nawiązywania kontaktów.

A raczej to próba urozmaicenia sobie czasu. ;)

Doxy ja przez całe swoje życie do tej pory nigdy nie miałem bliższych znajomych,czy przyjaciół(nie licząc jednego pseudo-przyjaciela).

No i popatrz jak skończyłeś... Parę dobrych lat chorujesz, masz fobię społeczną. To jest jednocześnie skutek i przyczyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również mam 21lat. W odróżenieniu od Ciebie kiedyś nie byłam samotna.

Czas gim. a tymbardziej LO był bardzo towarzyskim czasem. Ciągle coś robiliśmy ze znajomymi, jak nie imprezy do wyjazdy to jakies inne rzeczy. Piękny, spontaniczny czas.

w tym czasie poznałam swoją pierwszą miłość wiec juz w ogole nie czułam sie samotna. Nie dość, że miałam chłopaka to świetnych znajomych. Bylam bardzo szczęśliwa.

W finalne związek sie po jakimś czasie skończył, niosąc ze sobą dużo łez i cierpienia. Ale byli znajomi także nie było tak źle.

Później nadszedł czas wyboru studiów i każdy poszedł swoją drogą, do dużego miasta (bo nasza rodzinna miejscowośc jest mikroskopijna) z nadzieją, że wyrwie się stad i coś osiągnie. Ja oczywiście również.

Poszłam do dużego miasta na literę "K", pełna entuzjazmu, z nastawieniem, że "teraz to ja sobie dopiero pożyję",lecz jak to w życiu bywa tak się nie stało.

Mimo iż kierunek na ktorym jestem jest dla mnie wymarzony to ludzie jakich tam spotkałam kompletnie nie są z tej bajki co ja. Nie udało mi się nawiązać żadnych przyjaźni i pewnie ktoś móglby powiedzieć, że to ze mną jest problem, ale uwierzcie mi, że nie.

Pare razy urządziłam jakąs domówkę, proponowalam piwo, wyjście ale nic. Po czasie zaprzestałam starań no i efekt jest taki, że nie ma z kim wyjść, nie ma nawet z kim pogadać. Ciesze się i nie mogę się doczekać końca tych studiów (na szczęscie ostatni rok).

A jak wracam do rodzinnego miasta czeka na mnie owszem rodzina (mama,tata), bo znajomym ze starej paczki nie chce się juz tu przyjeżdżać. Teraz własnie siedzę na wakacjach w domu i już mi się odechciewa chodzić samotnie na spacery i jeździć rowerem w te same miejsca też samotnie. Plus to najgorsze są wspomnienia, które mnie nachodzą ze starych czasów kiedy było tak kolorowo.

Jakoś mi lepiej jak się tak rozpisałam :)

Jeśli ktoś chce pogadać,piszcie - mam dużoooczasu :)

POZDRAWIAM CIEPŁO!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że jestem skazany na samotność. Już tak długo siedzę w tej swojej pustelni, że już się chyba przyzwyczaiłem, zdziwaczałem lekko. Nie jest mi z tym dobrze, ale nie umiem tego zmienić. Czasem próbuję, ale ciągle mi się nie udaje. Zdarza się, że ktoś mnie próbuje wyciągnąć, ale ja się nie daję. Bo się boję. Bo chociaż mnie ta samotność dobija i coraz bardziej pogrąża, to ją przynajmniej znam. Czasem nawet wmawiam sobie, że tak jest lepiej, że tak jest mi dobrze. Ale słabo mi to wychodzi. Ciągle zazdroszcze ludziom, którzy mają przyjaciół, znajomych, partnerów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku to ja izoluje się od ludzi choruje na schizofrenię i wszyscy znajomi wiedzą że się leczę

tylko nie wiedzą na co a przynajmniej tak mi się wydaje a nie chce zaczynać tego tematu bo bym musiał powiedzieć na co choruje lub coś wymyśleć ale nie o to chodzi chodzi o to że ostatnio to ja muszę dzwonić

do znajomych bo do mnie nikt nie dzwoni a żeby się umówić z kimś na spotkanie muszę kilka razy dzwonić bo nie zawsze im pasuje danego dnia bo coś tam wymyślą że im nie pasuję bo coś tam denerwuje mnie to trochę bo to dużo dla mnie znaczy spotkać się z kimś i zwyczajnie porozmawiać. A do tych znajomych co pozakładali rodziny to już nawet nie dzwonie bo jak i reszta jakby mieli ochotę się spotkać to sami by od czasu do czasu zadzwonili. Moja psychiatra mi mówi żebym często wychodził z domu bo inaczej zdziczeje zawsze się z tego śmieje jak tak mówi ale pewnie ma racje bo człowiek to zwierze stadne i musi się z innymi

spotykać.

Życzę wszystkim by przynajmniej mieli kilku znajomych z którymi czasem można się spotkać i swobodnie porozmawiać i jak najżadziej się czuć samotnym.

PS

Jak nie dzwonią do ciebie zadzwoń do nich nawiąż jakiś kontakt wtedy będzie łatwiej.Czasem trzeba zawalczyć o swoje szczęście.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie jak wiola173. Teoretycznie nie mam problemów z nawiązaniem kontaktów, ale są to płytkie i powierzchowne kontakty, nie umiem wejść w bliższe relacje. Jak zdarzy mi się powiedzieć coś za dużo o sobie...bo mówię zwykle co myślę i czuję...to zaraz wycofuję się. Nie mam przyjaciółki. Jedną koleżankę, z którą raz na ruski rok się spotykam.I też mi brakuje drugiego człowieka. Ale ze mną jest tak, że chciałabym i boję się. Myślę że jest to związane z niską samooceną. Przy poznaniu wywieram dobre wrażenie, ale sama chowam się do swojej skorupy, bo boję się, żeby ten ktoś nie zorientował się, ze w gruncie rzeczy jestem płytka i nic nie warta. Albo sama zrywam kontakt, bo nie chcę, by ten ktoś zerwał pierwszy, jak się zorientuje jaka jestem...Tkwię w pułapce swoich myśli i uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy za szklaną barierą, widzimy - lecz nie słyszymy ;

i nie rozumiemy,

wkoło półmrok i szarości ,nawet w samo południe,

i słabo cie widać pośród twoich cieni,

weź do reki twardego coś i szkło stłucz, może usłyszymy,

jeśli łaskawy Ci będzie los - to cie uwolnimy.

A gdyby jednak niektórzy z nas zawiedli i zdradzili to zawsze wiedz,

że przyjdzie czas że znów Cie zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pochylona nad taflą jeziora

Wyplatam wodorosty z włosów

Zamknij mi oczy przyjacielu

Jeżeli jeszcze chcesz pomóc

 

Zamknij mi oczy delikatnie

I już więcej o nic nie pytaj

Już nie będzie listów szalonych

Odszukaj mnie w trzcinach ukrytą

 

Już nie będzie więcej żadnych listów

Kolor oczu wypłukuje mi woda

Zatkaj uszy by nie słyszeć wiatru

Poprzez zimną taflę dłoń podaj

 

Zatkaj uszy by wiatru nie słuchać

Niepotrzebna nam już jego melodia

Znajdź mnie znowu uśpioną na dnie

Po raz drugi zapomnij - i odejdź

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Cały czas płaczę bez powodu, jest mi źle, nic mi się nie chce robić. mam bałagan w domu a ja nie mam siły. I tylko cierpię i płaczę. Ale wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Że jestem w tym sama. Komu mam płakać na ramieniu i się wyżalić? Mojemu chłopakowi, który chce pomóc ale nie wie jak? Nie rozumie bo nie jest chory. Chce pomóc ale nie potrafi. A tylko dołuję go swoim samopoczuciem. Mamie też nie bo ma już swoje lata i wszystkim się przejmuje. Nie chcę jej martwić. Chciałabym wyżalić się komuś kto tak jak ja ma takie same problemy bo tylko wtedy można wzajemnie się zrozumieć i wesprzeć. Niestety nie znam nikogo takiego. Jedynie Wy i cieszę się z tego, że chociaż Wy możecie to przeczytać i wiedzieć o czym piszę i zrozumieć. Biorę na depresję Wellbutrin od 5 dni. Nie wiem jak na mnie podziała. Póki co jest masakra. Mam same złe myśli. Nie umiem się niczym cieszyć. Jak jestem z chłopakiem to jest cudownie a potem on wychodzi a ja płaczę i nie umiem sobie poradzić ze sobą. Zmuszam się do tego,żeby iść do pracy. I nie mogę się doczekać kiedy będę w domu i będę mogła swobodnie się wypłakać. Mój chłopak jedzie w nocy z rodzicami do szpitala, bo jego tata jest chory, a ja wiem, że będę się zamartwiać czy dojadą, czy nic się nie stanie. Więc wezmę 2 relanium i pójdę spać, żeby nie myśleć. Nienawidzę być sama. Jest mi wtedy gorzej. Cieszę się, że jesteście Wy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Doskonale rozumiem co przezywasz ja mam tak samo, w tej chwili moje samopoczucie jest troszke lepsze ale wciaz mam dni,ze nic mi sie nie chce,wszystko sprawia mi trudnosc, chce mi sie plakac i wyzalic tak jak Ty komus kto mnie zrozumie.

Jesli chcesz mozemy pogadac na gg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×