Witam wszystkich , zarejestrowałem się specjalnie na tym Forum bo dziś uświadomiłem sobie ,że mam ogromny- jak Everest- problem.
A teraz konkretnie - bez kpiny proszę ,Jestem zakompleksionym 30 - latkiem ,ale to nic,
nigdy się nie zakochałem aż do teraz, to też nie był problem, mam jakieś tam swoje nerwice ( konkretne i zdiagnozowane - ale to pestka)- otóż moim problemem jest niezdrowa miłość do niespełna szesnastoletniej dziewczyny i do tego siostry ciotecznej.Już słyszę komentarze pedofil i jeszcze jaki ..fill i co tam jeszcze , też mam to w nosie , bo zostałem wychowany tradycyjnie i nie zamierzam się z tym uczuciem ujawniać.Jestem na etapie zakochiwania się i jakby to dziecinnie nie zabrzmiało to jest mi z tym zaje...iście niedobrze !!Po pierwsze - dopiero dziś do mnie dotarło jak bardzo jestem zazdrosny o 17 letniego dzieciaka z którym się Ona spotyka.Po za tym pierwszy raz w życiu się pokłóciliśmy a ja z nerwów ,że jest na mnie zła dostałem nudności,bezsenności i w sumie wszystkiego po trochu i jeszcze więcej.Problemem jest też , że jesteśmy ze sobą blisko - ona mnie traktuje jak rodzonego brata i w związku z tym obdarza mnie olbrzymią dozą zaufania.A ja cóż dziś sam to przed sobą przyznałem ,zakochuje się w niej, jest najlepszą znaną mi osobą , tak dobrą ,że "żal d..pę ściska"- dosłownie podzieli się np. jedyną swoją kanapka z e wszystkimi.Na początku zakochałem się w osobie ,potem również w jej fizyczności czy też raczej zaczęła mnie pociągać również w ten sposób.Dziś miałem sen ,że byliśmy ze sobą i ja we śnie powiedziałem jej ,że ją kocham.Tak się we śnie przestraszyłem tego ,że od razu się obudziłem.
W mojej ocenie nic gorszego nie mogło mnie spotkać bo nie uwierzę ,że znajdę drugą tak dobrą osobę , i nigdy się już nie zakocham bo każda inna kobieta będzie "gorsza"-(z "charakteru").
A teraz czemu piszę tutaj i w takim temacie ? bo nie mam się do kogo innego z tym zwrócić.
W całej tej sytuacji brzydzi mnie tylko jedno to ,że niejako wykorzystuje Jej zaufanie do napawania się jej bliskością.Niejako Ją oszukuje i wykorzystuje ,cała reszta to dla mnie pikuś i mógłbym walczyć z całym światem gdybym wiedział ,że to ma jakikolwiek sens , ale wiem ,że nie ma z wielu powodów.
Jakby ktoś nie zauważył to nie twierdziłem nigdzie ,że jestem normalny- zdrowy, bo na pewno nie jestem jak sami widzicie,ale problem pozostaje problemem.Nie jestem w stanie zerwać lub ograniczyć z Nią kontaktów gdyż niemalże razem mieszkamy.A teraz o co bym prosił : o podpowiedzenie jak się odkochać bo argumenty różnica wieku, pokrewieństwo znaczą w tym wypadku dla mnie tyle co nic.
Na dziwki też nie pójdę i mordy obić sobie nie dam , bo to nie w mim stylu.Chciałbym dostać swoje normalne życie z powrotem.Może jak bym powiedział to jej , obrazi się i zacznie się mną brzydzić i wtedy mi przejdzie ; a może wygadać się w rodzinie ? jak mnie zlinczują to może wymięknę ?
Piszę chaotycznie , czasem sprzecznie , gdyż problem mnie przerasta i przeraża.
Reasumując jestem zwichrowanym emocjonalnie (opóźnionym 30-stolatkiem) z życiem rozsypanym w pył od 2 dni.Chętnie przyjmę porady a nawet krytykę byleby konstruktywną.Proszę o pomoc w dobrej wierze.Pozdrawiam.