Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Strasznie, naprawdę strasznie brakuje mi towarzystwa :( nawet staram się gdzieś wpisać/zaciągnąć, ale co z tego, że dołączę do chóru parafialnego, skoro w tym chórze i tak będę sama :oops: coś jest ze mną nie tak, tylko nie wiem, co... boli mnie ta samotność nawet fizycznie, bo wróciłam do cięcia się :x i do innych zachowań autoagresywnych... nie wiem, jak rozmawiać z psychologami i psychoterapeutami, żeby coś mi to dało, żeby pomogło :( może po prostu jest tak, że pewne jednostki nie maja prawa do życia i już, nie ważne, ile się męczą, i tak nic im to nie da, po prostu mają 'nie istnieć'? Pewnie nie jestem jedyna, ale strasznie cierpię przez samotność, bo nie wiem, w która stronę iść, jeśli w ogóle gdzieś iść, bo marzę o śmierci i gdyby nie wyrzuty sumienia, już dawno popełniłabym samobójstwo, które wydaje mi się jedynym rozwiązaniem:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz...samotność naprawda jest straszna, ja ostatnimi czasy nie mogę być sama w nocy, problem ze snem i to straszne uczucie pustki i samotności, która boli aż fizycznie...od paru tygodni wylądowałam więc znów u rodziców, jest lżej kiedy można przytrzymac kogos za rękę... ale to sprawy nie rozwiązuje, człowiek rodzi się i umiera sam..podobno w chorobie też się jest samemu...nie wiem więc czy trzeba się nauczyć akceptować samotność?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale to sprawy nie rozwiązuje, człowiek rodzi się i umiera sam..podobno w chorobie też się jest samemu...

 

To jest prawda. Niektórzy ludzie niezależnie od sytuacji będą czuć się samotni. Żadna miłość, ludzie niczego tu nie zmienią.

 

ja mam 2gą "połówkę" - weekendowo fakt faktem tylko z 5 prawdziwych przyjaciółek.. i jeszcze mogłabym wymienić ale co z tego jak są chwilę kiedy samotność boli i na dodatek czuję się winna wobec tych bliskich mi osób, że zachowuję się tak a nie inaczej, że cierpię nie wiedząc czemu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też się czuje samotna...to az boli...niby sa obok mnie ludzie, a czuje jakbym byla na bezludnej wyspie....chlpak sie odsuwa, wspolokatorka tez, a ja jestem tak skupiona na swoich wyimaginowanych chorobach ,ze nie potrafie nic z tym zrobic.....gdybym sie tak nie bala smierci, to bym skonczyla ze soba, bo nie mam juz sil tak dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie odeszli, rodzina nie wspiera, poza matką, która jest bezsilna. Wiem, że nie mogę jej tego zrobić. Jest mi cholernie ciężko. Umarłam w środku. Czuję się podle. Co robić czując się tak samotnie? Jak poradzić sobie z przeszłością. Codziennie myślę o swoim końcu. Te myśli są tak natarczywe...jednocześnie wiem, że to podłe i tak żałosne stękanie o pomoc...która nie nadejdzie nigdy. Nikt nie odmieni mojego życia, tak samo jak ja nie potrafię przychylić nieba innym. Wszystko zniszczone. Zastanawiam się jak bezboleśnie odejść. Samotność i opuszczenie to najgorsze co może nas spotkać. Może powinnam pójść na leczenie szpitalne? Ja już nie żyję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem chyba specem od samotności,rozumiem Cie.Ja całe życie jestem sam,nie mówię już o tym że nigdy nie miałem dziewczyny,to nawet coś więcej,gdziekolwiek się pojawię,w jakiejkolwiek grupie ludzi w końcu zostaję odtrącony i samotny takie jest moje życie więc wiem co przechodzisz.

Nie powiem Ci jak z tego wyjść,jak zdobyć ech miłość i przyjaciół gdybym to wiedział moje zycie zmieniło by się tak bardzo,zniknął by mój główny powód do depresji.Mogę Ci powiedzieć że Cie rozumiem i nauczyć Cie ten ból zmniejszyć.

 

Samotnośc może stać się tak jak u mnie rodzajem obsesji,nie zdawałem sobie z niej sprawy ale powoli rozsadzała i niszczyła moje życie.Spojrzyj na swoje Ci nie robi tego samego.Czy nie sprawia że tracisz radość z innych czynności że nie potrafisz skoncentrować się na pracy nie chcesz osiągnąc niczego innego poza zaspokojeniem tego specyficznego głodu.Pewnie tak....Może tak jak ja spędzasz sporo czasu na fantazjowaniu o świecie w którym nie jesteś sama.

 

Jedyne co udało mi się odkryć to akceptacja tego stanu taka permanentna,za każdym razem gdy zastanawiasz się czy ja już jestem sama na tym świecie odpowiedz sobie że.....TAK.Poczujesz sporo bólu raz i drugi ale za kolejnymi zaczniesz powoli ten stan i ten ból akceptowac,przyzwyczaisz się do niego.Potem bedzie łatwiej życz tym wszystkim,zaakceptujesz to że jesteś sama i jakoś wrócisz do życia.

Będziesz żyć normalnie od czasu do czasu czując ukłucia bólu z samotność.Tak to wygląda.

 

Dean

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akceptuje ją, wiem, że muszę Dean Tylko dlaczego tak musi być. Przykre, że tak jest. Wszystkim nam bardzo współczuję. To jest trochę jak sytuacja bez wyjścia, życie w samotności.

Wiesz ja Cie "pouczam" a sam ciągle nie umiem do końca zaakceptować tej sytuacji,jedno co wiem że zawsze akceptacja redukowała ból i to znacząco ,im mniej fantazji o tym że kogoś mam im mniej w ogóle myślenia o tym tym łatwiej się żyje.Tym łatwiej wraca sie do normalności , odchodzi się od depresji i paradoksalnie im mniej myśli się o tym że się jest samotnym tym większa szansa że się kogoś znajdzie bo to głownie depresja powoduje samotność.

 

A dlaczego tak musi być....W sumie nie wiem sam,często o tym myślę.Pewnie składa się na to mnóstwo czynników.Na pewno to trochę nasza wina,mnóstwo w tym też winy niesprzyjających okoliczności życiowych i zwyczajnego pecha.Te trzy czynniki składają się na siebie i dopiero wtedy może się pojawić taka sytuacja jak nasza.Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć że kobiecie jest łatwiej.

Nie wiem czy powinnaś się leczyć szpitalnie ale myśle że nie.Powinnaś raczej brać leki i przysłowiowo wyjśc do ludzi.Jeśli ładnie się ubierzesz zadbasz o siebie to faceci Cie okrążą może bedzie tem ktoś wartościowy,możesz też poszukac kogoś przez neta,dla wielu dziwaków takich jak my to okno na świat.Gorzej znaleśc przyjaciół,w sumie nie wiem jak to zrobić.

 

Dean

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm...nie sądzę, żeby kobiety miały lepiej, łatwiej czy gorzej. To zależy. Co do tego czy jesteśmy dziwakami? Nie sądzę byśmy byli. Wydaje mi się raczej, że to wmawianie sobie, że tacy jesteśmy, skoro mamy na to dowody w postaci samotności, ale nie jest tak. Los przynosi chore rozwiązania.

Z tymi przyjaciółmi też obecnie nie jest jak mi się kiedyś wydawało, że jest. Miałam latami obraz przyjaciela prawdziwego w głowie (jaki powinien być). Okazuje się jednak, że przyjaciół tak naprawdę nie ma. Są tylko okresy międzyludzkiej bliskości. Jednak kiedy którąś ze stron coś przerośnie, nastąpi bolesny koniec wcześniejszych relacji. Wszystko przepada w ten sposób. Relacje, przyjaźnie, miłości. Chciałabym by znalazło się więcej osób na tym świecie, które mogłyby zrozumieć, że nie warto krzywdzić ludzi wokół, zostawiając ich samym sobie. Niestety mało kto zastanawia się nad losem drugiego tak naprawdę. Myśli nie są czynami.

Mam teraz po prostu dużo żalu do innych, choć wiem, że trzeba się pogodzić z tym, że nikt nie będzie na mnie czekał, tylko pójdzie w swoją stronę. Życie każdego z nas polega na samorealizacji a nie 'współrealizacji'. Jednak byłoby naprawdę pociesznie by ludzie mieli więcej chęci do bycia razem, do jednoczenia, do tego by podawać ręce takim jak my. Sama kiedyś taka byłam.

Samotność budzi w nas tęsknotę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyjść do ludzi nie jest łatwo. Ja bym chciał i nawet czasem to robię, ale jakoś nie potrafię z nikim złapać kontaktu. Wydaje mi się, że ja po prostu się boję. Spotkałem wielu ludzi ale zawsze kończy się tak, że w końcu się wycofuję i zamykam w sobie. W końcu nawet myślałem, że jak poznam kogoś z podobnymi co ja, albo w ogóle jakimikolwiek problemami to będzie łatwiej. I jest, ale tylko na początku, potem znów zaczynam uciekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Może mój post, nie wiele wniesie bo sam mam podobny problem - samotność. Ja także odczuwam samotność, ja mam na karku prawie 30 lat. Pomimo że mieszkam z rodzicami to jestem samotny, nigdy nie miałem dziewczyny a bardzo bym chciał mieć, założyć rodzinę tego naprawdę pragnę, jestem w przekonaniu że tak już ze mną będzie już tak zawsze. Czasami mam gorsze dni (ubiegły cały tydzień zamknięty w sobie, na niczym mi nie zależało), ale mam i takie troszku lepsze dni (chyba tak dzisiaj mam).

 

I ja Ciebie doskonale rozumiem, co czujesz, bo kto nas zrozumie jak nie osoba , która ma podobne problemy.

 

Pytasz się się co zrobić z przeszłością? - ja staram się z przeszłości pamiętać tylko te lepsze dni, wiem, że pewnych rzeczy nie da się zapomnieć, ale można nauczyć się ich nie wspominać i żyć, że jutro może będzie lepiej.

 

Nie myśl w ten sposób, że szukanie pomocy to nic innego jak żałosne stękanie. W dzisiejszym świecie trzeba szukać pomocy, nawet taka malutka pomoc może odmienić troszeczkę życie swoje.

 

Ja pierwszy kroczek w poszukiwaniu pomocy dla siebie zacząłem właśnie od tego forum, kolejnym krokiem chciałbym aby to była wizyta u psychologa jak radzi mi "( Dean )^2".

 

Słuchaj uważnie co pisze "( Dean )^2" bo to mądra osoba, i bardzo cenię sobie jego słowa, tak jak my ma podobny problem i wie co nam jest potrzebne, pomimo że ciężko to nam zaakceptować, lecz w jego przypadku są zmiany na lepsze.

 

Wiem, że cięzko Tobie jest, lecz ja Ciebie proszę tylko o jedno. przestań myśleć w stylu jak bezboleśnie odejść - to nie jest rozwiązanie. Wyobraś sobie jakie mogły by być konsekwencje takiej decyzji, pomyśl o mamie.

 

Ja też nie mam wesoło, momentami sam nie wyrabiam na zakrętach, mam wszystko w d..., lecz takiej myśli do siebie nie dopuszczam, bo żyję nadzieją, że przyjdą te lepsze dni. To nie jest rozwiązanie......

 

 

Piszesz, że to jest trochę jak sytuacja bez wyjścia, życie w samotności. Jeszcze kiedy nie pisałem na tym forum, pewnie bym się zgodził z tobą. Lecz teraz po kilku wpisach różnych osób wiem, że jeśli sami nie zrobimy jakiegoś kroku aby nam samym sobie pomóc to tak będzie jak piszesz. Mnie też ciężko gdzieś wyjść i prosić o pomoc, że się wstydzę, co ludzie powiedzą, chrzanić to, to my mamy się dobrze poczuć, to my chcemy odmienić nas żałosny los i nie ważne jakim kosztem PRZECIEŻ TO DLA NASZEGO DOBRA!.

 

Masz rację, że sami sobie wmawiamy jacy jesteśmy, że los nam przynosi chore rozwiązania. Ale przecież możemy odmienić nasz los zawsze, bo to od nas samych zależy którą ścieżką pójdziemy. Czasami banalna sytuacja może odmienić los.

 

Czy do sklepu trzeba chodzić wiecznie tą samą drogą? Ja zawsze chodziłem, w ubiegłym tygodniu poszedłem do tego samego sklepu, lecz poszedłem inną drogą. I wiesz co się stało?, zobaczyłem szyld "ośrodek szkolenia kierowców" ja nie mam prawa jazdy, nigdy mi nie przychodziło do głowy aby sobie zrobić prawko, lecz wtedy poszedłem spytać się co i jak i prawdopodobnie się zapisze bo już pierwsze kroki poczyniłem. I pomyśl jak bym nie wybrał innej drogi do tego sklepu to pewnie by mi samemu nie przyszo do głowy aby robić prawko.

 

Więc nasz los leży wyłącznie w naszych rękach, tylko czasami ktoś musi nas nakierować na ten inny los.Ale żeby ktoś nakierował to ten ktoś musi wiedzieć o naszym problemie, musimy pójść po pomoc.

 

Pomimo mojego nocnego drastycznego wpisu co do mojego problemu, zaczynam cholernie doceniać słowa ( Dean )^2 i innych. Tylko ja próbuję puki co sam bez terapeuty. Może ty powinnaś pójść do psychologa, weź to pod uwagę.

Pozdrawiam Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność jest do d..py nie ma co do tego wątpliwości. Też się z tym męczę i choć niby mam kolegów i koleżanki (ale duuuuuuuużo mniej) to w gruncie rzeczy i tak nikt nie podziela moich zainteresowań i gustów. I jest to frustrujące bo jak mi się coś spodoba (piosenka, film itp) to nawet nie ma z kim pogadać na ten temat.

Dodatkowo mam też taką przypadłość że wraz z końcem szkół kończą się znajomości nawet te najlepsze. Nie wiem czy to moja wina czy ludzi których spotykam ale fakt pozostaje faktem i nie umiem tego zmienić.

Mówicie o tym że los leży w naszych rękach... no to ja raz spróbowałem go zmienić i powiedziałem ulubionej koleżance że mi się podoba i co się stało? Już prawie ze mną nie rozmawia (opis tego odrębnego tematu jest w moim poście powitalnym ale z uwagi na żałosny jego charakter możecie sobie podarować).

Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym dziadostwem okazała się u mnie twórczość literacka. Piszę w zasadzie dla siebie chociaż zdarzyło mi się kilka prac w necie umieścić jednak stronka padła niestety. W większości są to smętne klimaty bo po prostu to co kołacze mi się po łbie przelewam na papier. Dzięki temu w małym stopniu (jednak w małym...) mogę jakby spuścić pary. _someone_ może ty też masz w sobie coś takiego? Nie koniecznie pisanie ale coś na co te udręki możesz przelać.

Jednak sposobu ostateczne na pokonanie samotności nie znam niestety ale na koniec powiem wam coś co może was ucieszy. Zauważcie że osoby które są samotne nie mają się do kogo odezwać a dzięki temu tematowi rozmawiamy ze sobą. Łapiecie? Ten temat (mówiąc brzydko) zebrał nas w kupę więc o tyle mniej jesteśmy samotni.

A jakbyście zaryzykowai spotkanie samotnych? Wypaliło by?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

someone ,nie jestes jeszcze nna totalnym dnie-skoro bol Cie hamuje..

To dobrze ! :angel:

Jesli nic innego nie pomaga -idz na leczenie szpitalne-nie masz nic do stracenia ,trzeba starac sie ratowac

Nie ma co czekac ,jesli m oze byc gorzej

Moze dobiora lepsze leki i przyniosa Ci ulge

 

-- 18 kwi 2011, 15:15 --

 

someone ,nie jestes jeszcze nna totalnym dnie-skoro bol Cie hamuje..

To dobrze ! :angel:

Jesli nic innego nie pomaga -idz na leczenie szpitalne-nie masz nic do stracenia ,trzeba starac sie ratowac

Nie ma co czekac ,jesli m oze byc gorzej

Moze dobiora lepsze leki i przyniosa Ci ulge

 

-- 19 kwi 2011, 03:47 --

 

someone ,nie jestes jeszcze nna totalnym dnie-skoro bol Cie hamuje..

To dobrze ! :angel:

Jesli nic innego nie pomaga -idz na leczenie szpitalne-nie masz nic do stracenia ,trzeba starac sie ratowac

Nie ma co czekac ,jesli m oze byc gorzej

Moze dobiora lepsze leki i przyniosa Ci ulge

 

-- 19 kwi 2011, 03:47 --

 

someone ,nie jestes jeszcze nna totalnym dnie-skoro bol Cie hamuje..

To dobrze ! :angel:

Jesli nic innego nie pomaga -idz na leczenie szpitalne-nie masz nic do stracenia ,trzeba starac sie ratowac

Nie ma co czekac ,jesli m oze byc gorzej

Moze dobiora lepsze leki i przyniosa Ci ulge

 

--

 

-- 19 kwi 2011, 03:49 --

 

co jest z tym postem ze sie dubluje ??

na podgladzide wygladal nomalnie

 

-- 19 kwi 2011, 03:50 --

 

co jest z tym postem ze sie dubluje ??

na podgladzide wygladal nomalnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomaszmc28 Bardzo doceniam Wasze słowa. Pomagacie, to na pewno. Po prostu nie mam już szans na życie wśród ludzi, przynajmniej przez długi czas, dopóki nie wydobrzeję. Depresja, załamanie nerwowe, ma to z pewnością jeszcze większy wpływ na osamotnienie. Nie ma wyjścia. Nawet na tym forum nie wiem jak przedstawić koszmar, jaki odczuwam. Wiem też, że może to wszystko odmienić się, ale z każdym dniem tracę coś. Takie mam wrażenie, każdy kolejny dzień przynosi większe i jeszcze większe zwątpienie we własne życie. Przykre to. W tym kraju nie da się żyć, jeśli urodzisz się w skromniejszej rodzinie, z kłopotami, gdzie od dziecka towarzyszy Ci ból i wstyd za to, kim jesteś. Trudno do czegoś dojść, nie mogąc skoncentrować się na swoim życiu, walcząc o podstawowe warunki do życia. Później przychodzi smutek, przygnębienie, tęsknota do lepszego życia. A Tobie ciągle wstyd, że czegoś nie masz, nie masz, nie masz. Nie masz co im zaoferować. Choć wiesz, że nie jesteś złym człowiekiem, w jakiś sposób jakieś zło koncentruje się na Tobie bo nikogo nie masz. Chcesz dobrze, wychodzi na to, że nie zasługujesz na nic dobrego...

 

Ko-ja Będę musiała tak zrobić. Inaczej któregoś dnia zrezygnuję z siebie. Tak jest łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć samotniki, to ja- samotny wilk - ktory siedzi w domu i czasem wyjdzie z psem na dwor. Jedyny, ostatni znajomy z miasta wyjechal i nie mam z kim wyjsc na rower. Internetowy znajomy mieszka 300km ode mnie. Jak coś to piszcie do mnie na prv, ale ostrzegam, ze moj nick mowi prawdę.

 

PS. Siwy100, co to za stalker na avatarze?

 

-- 21 kwi 2011, 18:32 --

 

no i sam tu zostalem ...

 

-- 21 kwi 2011, 19:00 --

 

Użytkownicy przeglądający ten dział: inny i 2 gości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam rodzinę, mam męża i 2 dzieci i mimo to czuję się samotna. Męża przeważnie nie ma (jest kierowcą ciężarówki, 2 tygodnie zagranicą i niecały tydzień w domu) a jak już jest to czuję że nie jestesmy razem, tylko obok siebie. Jego chłód i obojętność sprawiają że czuję się cholernie samotna, to tak bardzo boli w środku. Mam dwie osoby z którymi mogę porozmawiać, bratową męża i koleżankę, z którą znamy się od dziecka. I mimo tego, czuję, że jestem sama. Tylkodzieci dają mi siłę, wiem, że mnie potrzebują. Zdaję sobie sprawę z tego, że czułabym się zupełnie inaczej, gdyby inaczej wyglądały moje relacje z mężem. Nie wiem jak to dalej będzie, czas pokaże.

Wracając do przeszłości, to też zawsze byłam na uboczu, trudno mi było złapać kontakt z kimś, byłam zamknięta w sobie i nieśmiała. Do dzisiaj mi coś z tego zostało. Pewnie inaczej mają osoby pewne siebie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×