Skocz do zawartości
Nerwica.com

kite

Użytkownik
  • Postów

    1 235
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kite

  1. Spróbuję go nie zabić jeszcze przez jakiś czas. Straszne mam lęki że odszedł i potrzebuję intensywnego kontaktu a On go porcjuje. Dzięki abstrakcyjna za pocieszenie że z takimi 'zimnymi flądrami' da się funkcjonować. Myślałam nawet przez chwilę że introwertyk, ale okazało się, że On całkiem dużo mówi
  2. O, żeby to były zwięzłe odpowiedzi a nie milczenie ze wzrokiem zbitego psa.. Znaczy, jest jakiś progres (malutki). Wcześniej nawet nie potrafił napisać że tęskni, teraz zdarza mu się to powiedzieć. Nawet mu próbuję wyjaśniać skąd się biorą moje 'schizy'(jego nazewnictwo). Tłumaczę, że to nic celowo wymierzonego w niego, że czasami, nagle zaczynam się bać że tracę bliskich mi ludzi, do tego czuję ogromne osamotnienie i tak to wyłazi. Nawet daję jako przykład mojego przyjaciela, zanim poczułam się w tej relacji pewnie, docieraliśmy się ponad dwa lata. Jazdy były przeróżne bo dzień bez kontaktu to moja panika że zniknął. Tylko że on też w terapii więc łatwiej rozmawiać..
  3. abstrakcyjna, a czy po takim czasie frustruje Cię to chociaż trochę mniej?
  4. Na to że się jakoś wyjątkowo zmieni to nie liczę.. już. Zastanawiam się po prostu czy da się pogodzić różnice w funkcjonowaniu jakie między nami są. Może ktoś ma podobne doświadczenia i wie, w jaki sposób z takim odludkiem się obchodzić. Rozmawiać oczywiście próbuję, otrzymuję zdartą płytę 'ale Ja się przecież staram' lub 'nie wiem co mam Ci powiedzieć'. To typ uwielbiający ludzi i rozmowy o ile kręcą się wokół logicznego spojrzenia na świat.. Szlag mnie trafia i coraz częściej na niego wybucham bo nie wiem czy on tak funkcjonuje czy mu zwyczajnie nie zależy. Będę się ch***** blokować z uczuciami do niego aż on nie ruszy. Boję się że jeśli pozwolę sobie coś głębszego do niego czuć, on zaraz odejdzie..
  5. 5 miesięcy. Może to nie jest dużo ale dla mnie prawie jaj małżeństwo, po za jednym dłuższym związkiem, jedynie do łóżka z facetami chodziłam, zazwyczaj jednorazowo.
  6. Wystarczy że pozwoliłam sobie na zaangażowanie w relację z facetem i już widzę tego skutki w moim samopoczuciu. Zawsze bardzo się pilnuję i niedopuszczam do czucia jakichkolwiek głębszych emocji, jeśli się pojawiają- tracę nad nimi kontrolę a bardzo się tego boję. Zastanawiam się czy związek bordera i tak zamkniętej w sobie osoby, ma rację bytu.. W sumie, jeździ do mnie co 2 tygodnie te 400 km, odsnieża, pali w piecu, pomaga przy gościach a ostatnio latał z mokrym ręcznikiem gdy nocami miałam wysoką gorączkę. To nie jest tak że ja go ze złej woli naciskam, ta niewiadoma w relacji, jego dystans, ograniczony kontakt, budują we mnie takie napięcie że mam ochotę gryźć tynk ze ścian. Z drugiej strony to dla mnie ważny trening, próbuje zaciskać zęby i nie dawać ponieść emocjom ze strachu że on ucieknie. Nie zawsze wychodzi
  7. Cześć człowieki! Milion lat mnie tu nie było ale pilnie potrzebuję porady(?) Po wyjściu z 7f, kupę pracy włożyłam w stan w jakim jestem. Nie tnę się, nie ćpam, pracuję, przez jakiś czas kontynuowałam terapię prywatnie, aktualnie mnie nie stać. No i finalnie (diabli wiedzą jakim cudem), zaczęłam spotykać się z facetem. Miłości nie ma ale miło jest mieć kogoś i ćwiczyć zdrowe funkcjonowanie w związku. Problem jest taki że facet strasznie zamknięty, nie wiem jak długo będę w stanie to znosić zanim go zabiję.. Potrzebuję intensywnych emocji, duszę się w takim układzie. Domyślam się że ma jakiś problem, może go kobieta pocharatała, może dom, nie wiem, nie mówi mi.. Baaaardzo rzadko coś mu się miłego wymsknie ale wygląda wtedy jak zapadnięty w sobie i milczy przez jakiś czas. Ostatnio żartobliwie sprzeczaliśmy się o walentynki, napisałam że już wiem dlaczego je bojkotuje, w końcu nie jesteśmy zakochani. Odpisał 'chyba Ty..'.. Czy któraś z Was miała podobną sytuację? Jest szansa że On ruszy? Przez to że pozwoliłam mu się zbliżyć, nasiliła mi się potrzeba kontroli, stałam się depresyjna, zaborcza i znów panikuję że mnie wszyscy zostawiają i histeryzuję
  8. z tym się muszę zgodzić. nie jest dobre gdy przychodzi pacjent oczytany w tym wątku. my- byli pacjenci, zdradzamy jak wygląda kwalifikacja i taki osobnik przechodzi naszprycowany naszymi 'radami' a nie jedynie własną motywacją. powinny się tu znajdować ogólne informacje o warunkach oddziałowych i trybie dnia jedynie.
  9. albo- albo. ale to terapeuci zadecydują na jaką terapię Cię zakwalifikować.
  10. Vassaga, przez chwilę rozmawiałam z osobą dyżurującą a później z Panią Teresą- woźną. i byłam z kolegą. Saruś, na oddziale trafiają się tak specyficzne osoby że ubiorem nie musisz się przejmować
  11. byłam na 7 w czwartek :) jeśli ktoś zauważył dziewczynę i chłopaka gadających z panią woźną przy świetlicy po godzinie 19 to byłam ja z kolegą. jakoś mi się tak smutno zrobiło. nadal mam momenty w których chciałabym tam wrócić i niech ktoś się mną zajmie, zdejmie ciężary odpowiedzialności. szkoda że nie udało się zamienić kilku słów z pielęgniarkami. chciałam żeby wiedziały że w sumie sobie radzę. pracuję, opłacam terapię, nie mieszkam z mamą. myślę nawet nad zmianą pracy a ta którą mam na oku to duuuużo kontaktu z ludźmi więc jeszcze się namyślam. ale względnie pozytywnie jest.
  12. znalazłam kilka postów z grudnia/stycznia w których jak byk stało 'ordynator Puk/ pan ordynator'. Niezgoda jak widać nie do zdarcia
  13. Puk jest teraz ordynatorem?? a co z Niezgodą?? ja jestem 2 lata po wyjściu. pracuję. od teraz mam prywatnie terapię 2 x w tygodniu + grupa. finansowo dość ciężko ale próbuję to jakoś poskładać. mój terapeuta certyfikował się w KSPP i całkiem dobrze nam się pracuje a po za tym, aktualnie nie mam możliwości mieć faceta terapeuty na NFZ. można odbierać 7f jako stratę czasu. w sumie pół roku z życia. mnie jednak ten oddział postawił na nogi. swoista 'musztra' jest baardzo skuteczna. przed kobierzynem byłam na 4 oddziałach i tylko pogarszały mój stan. jakby nie patrzeć, no.. rety, ja żyję!!
  14. radio, na bank dowód osobisty i ubezpieczenie. historię choroby mają skserowaną. dokumenty potrzebne tylko na izbę przyjęć.
  15. ale tu konkretnie chodzi o boga rastafarian. pytasz więc wyjaśniam. temat bożków czy innych wszechmocnych istot mnie nie interesuje
  16. czerwona-malina, to kawałek z piosenki Jah to bóg rastafarian
  17. element, trochę szacunku dla użytkowników.. milion razy przerabiamy te same tematy. czerwona-malina, nie jestem. skąd ten pomysł?
  18. czerwona-malina, tak jak już pisałam, kontakt z rzeczywistością jest bardzo ważny. ukrycie diagnozy schizofrenii to kłamstwo. nie idziesz na oddział by od progu kłamać. a oni i tak się dowiedzą. mają nosa do takich spraw.
  19. no więc przynieś te wypisy. sami zdecydują. co do diagnoz to często bywają błędne. ja już kilka łatek zaliczyłam w życiu.
  20. czerwona-malina, rozumiem że dali Ci łatę bordera ale niektóre zaburzenia/choroby są przeszkodą w leczeniu na 7f. musisz im o schizo powiedzieć od razu. żeby się nie okazało że jeździsz na kwalifikacje na marne.
  21. kite

    Cyjanek

    czerwona-malina, jak masz problemy z ojcem to o tym napisz a nie wyjeżdżasz z cyjankiem. też z ojcem ostro miałam ale pamiętajmy że to internet- post raz napisany nigdy nie zginie..
  22. kite

    Cyjanek

    niesmaczny żart. bardzo
  23. czerwona-malina, na stronie szpitala napisali że osób z rozpoznaniem schizofrenii nie przyjmują. chyba problemem jest brak kontaktu z rzeczywistością. zaburzenie postrzegania czy urojenia uniemożliwiają terapię.
  24. wszystkiego się chwycą, mięso ze zwierząt ubijanych w ten sposób to zbyt duży biznes żeby odpuścili. ale zastanawiam się czy resztę zasad przestrzegają. kłócą się o to mordowanie bez ogłuszania a to przecież nie wszystko -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Szechita
×