Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Po raz pierwszy od zeszłych wakacji mogę to śmiało powiedzieć :smile: czuję remisję, już nie kładę się spać przybita ciężarem, nie mogąc oddychać. Zaczynam się pozbywać nienawiści, od kiedy nie widuję ojca mam do niego neutralny stosunek, w sobotę nawet wysłałam mu życzenia, oddzwonił i podziękował ;) Jestem szczęśliwa, mimo, że czasem jest ze mną moja "zła siostra" :mrgreen: Wiem, że z ewentualnym kolejnym nawrotem lepiej sobie poradzę. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewnie wiele osób tak jak ja czyta ale nie udziela się na forum - więc do nich głównie jest ten apel - po 1 czytajcie głównie ten temat i temat "wyzdrowiałem/am" - nie sugerujcie się opiniami z innych tematów ludzi którzy trafili na kiepskiego lekarza lub skarżyły się na skutki uboczne brania leków - ja się trochę tego naczytałem i przez to straciłem lata bo ani do lekarza mi się iść nie chciało a i leków obawiałem się brać - w końcu w czerwcu się wziąłem za siebie - zapisałem się telefonicznie do pierwszego wolnego psychiatry w przychodni i jest teraz sierpień a ja czuję się zdecydowanie lepiej - trafiłem na dobrego lekarza, jestem skierowany na psychoterapie i biorę leki które nie są niczym złym - nie odczuwałem prawie żadnych skutków ubocznych i teraz minęły od mojej pierwszej wizyty u lekarza 2 miesiące a ja czuję się znacznie lepiej - lęki i fobia społeczna zmniejszona o 70-80% do tego stopnia że byłem na koncercie gdzie ludzi było kilka tysięcy i spokojnie sobie chodziłem między nimi - a w czerwcu byłoby to niemożliwe...

teraz gdy zacznę chodzić na psychoterapię to mam nadzieję że będzie już całkiem dobrze :)

nie czekajcie - dzwońcie do przychodni lub jeśli nie czujecie się na siłach kogoś wynajmijcie do tego i działajcie ! można z tego wyjść i nie warto czekać !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak radzić sobie ze nerwicą!

 

Sposób!,,Żadne lekarstwo nie zastąpi ruchu , który jest najlepszym środkiem zapobiegającym rozmaitym dolegliwościom , zarówno fizycznym,jak i psychicznym.Każdy człowiek ,bez względu na wiek,stan zdrowia,pogodę i porę roku,powinien zażywać ruchu,dostosowując jego intensywność do swoich możliwości.Dzięki niemu energia stresu zostaje zużytkowana , a nie kumuluje się w organizmie i nie czyni strat w zdrowiu''.--Działa i Polecam

 

Ciekawostka:Na całym świecie ludzie korzystają z dobrodziejstwa ćwiczeń relaksacyjnych.Trzeba się ich uczyć.Ci,którzy zajmują się jogą,wiedzą,że potrzebna jest tu wytrwałość,systematyczność, a przede wszystkich koncentracja na jakimś założeniu,celu,myśli.Jedną z metod relaksacyjnych jest medytacja,a polega ona na częściowym,niekiedy całkowitym odizolowaniu się od otoczenia.Pozwala to zmniejszenie lub wyeliminowanie skutków działania stresu.

 

Pozdrawiam :great:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czas leci dalej... Ku pokrzepieniu serc :)

 

Hej! :)

 

Kiedyś pisałem tutaj sporo, potem usunąłem konto dochodząc do wniosku, że teraz pozostaje mi tylko walka z samym sobą, po paru miesiącach postanowiłem zajrzeć z powrotem, skrobnąć coś (co mam nadzieje że zostanie odebrane w sposób motywacyjny) i pozdrowić - przede wszystkim :)

 

Krótko: moje życie można streścić bardzo prosto - jedna wielka porażka :smile: Spieprzone dzieciństwo, pełno kompleksów, nadwrażliwość, depresja, nerwica, zaburzenia lękowe, myśli samobójcze, ciągłe problemy z rodzicami i w szkole (choć uczniem złym nie byłem), tysiące popełnionych błędów (z perspektywy czasu bardzo cennej nauki). Brak znajomych, brak kasy, jakiś wieczny pech. Ciągle niespełnione marzenia. Marzenia.

 

Marzenia o lepszym życiu - właściwie to o byciu Panem swojego losu, marzenia o wolności, szczęściu. O ciekawym życiu. Wszystko było ruiną, wszystko mnie dobijało, czułem totalny bezsens. Dno. Rok temu mój stan psychiczny był okropny. Nie byłem szczęśliwy i co gorsza walczyłem z tym okropieństwem. Nie wyszło mi znowu w życiu.

 

Może to zabrzmi brutalnie, ale uważam że byłem w dużo lepszej sytuacji od tzw "większości". Tak na prawdę nic nie ryzykowałem. Gorzej być nie mogło - owszem, było ciężko (nawet bardzo), odbijało się to ogromnym zmęczeniem, ale tak na prawdę - sprawiało możliwości. I podjąłem wysiłek by coś zmienić. Mógłbym pisać godzinami co było, itp, ale wolałbym zamiast tego napisać kilka przemyśleń, które mam nadzieję że się komuś przydadzą (z góry mówię że mogą być kontrowersyjne!).

 

1) Często problemem jest budowanie "tarczy" (czy też "stabilizacji"). Zwłaszcza osoby które mają zaburzenia afektywne/nerwicowe próbują budować strefę bezpieczeństwa (tak, ja również to robiłem, czasami do granic absurdu), tym samym blokują sobie możliwości wyjścia ze stanu w którym są. Powodem jest naturalnie lęk. Warto zaryzykować, nie znaczy to zaraz że mamy skonfrontować się z własnymi lękami, ale warto zbudować sobie sytuacje, w której staramy sobie radzić. To kształtuje i pozwala dalej robić postępy.

 

2) Skoro nic nie możesz już więcej stracić - staraj się coś zyskać!

To że nic nie masz nie znaczy, że jesteś nic nie warty. To oznacza tylko i wyłącznie że masz tysiące możliwości i z każdego małego postępu możesz czerpać radość. Ludzie "ustabilizowani" obawiają się o to co robią (patrz pkt. 1).

 

3) Otaczaj się pozytywnymi i pasującymi Ci ludźmi.

O tak! Wystarczy zmiana otoczania i zazwyczaj po prostu nie ma człowiek czasu by zajmować się problemami. Często ludzie, którzy wydają się "kimś" są bardziej wrażliwi, ciekawi i chętni do pomocy, niż Ci którzy nas na codzień otaczają ze swoimi problemami i "problemikami".

 

4) Zrób coś fajnego!

Jedź stopem w nieznane, skocz na spadochronie/bungee, idź na kawę z kimś kogo lubisz, zacznij tańczyć na środku ulicy ze znajomymi. Cokolwiek, co sprawi, że się uśmiechniesz!

 

5) Wyluzuj :smile:

 

A dzisiaj? Nadal nie jestem szczęsliwy. No może trochę (ah ta niewdzięczność! :mrgreen: )

Nie udało mi się wciąż szczęśliwie zakochać, wciąż brak tej wolności, trochę pieniędzy (o które nie dbam znowu, ale są one jakimś tam punktem wyjścia), nadal jest bardzo ciężko, ale nie walczę już z depresją, nerwicą, lekami - czasami mnie trochę "rzuca" mimo to potrafię nad tym zapanować. Zniknęły ciężkie stany depresjny - są już tylko okazjonalne "dołki", które każdy ma. Zniknęła nerwica i lęki - przy dużym stresie owszem czuję się źle, ale to jednak różnica.

 

Szczęśliwie udało mi się poznać sporo ciekawych ludzi którzy wnieśli coś do mojego życia :) Stałem się bardziej zaradny, przestałem przejmować się detalami szukając esencji życia. A przede wszystkim - dzięki nawet tym najmniejszym postępom staram się patrzyć z nadzieją w przyszłość i tego wam również życzę :)

 

Pozdrawiam was i życzę sukcesów :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisze do Tych Wszystkich, ktorzy chodza na terapie i czuja sie po niej gorzej..chca uciec. Dwa miesiace temu mialam straszny kryzys zwiazany z terapia...czułam sie kompletnie rozbita, nie wiedziałam jaka jestem, czego chce...bałam sie terapii...bałam sie,ze dokonuje sie jakas zmiana we mnie i, ze nie bede umiała sie odnalezc..zaczelam myslec o przerwaniu terapii. Nie poddałam sie jednak..i nastapilo wielkie BUM..zaczelam odkrywac siebie w pozytywnym znaczeniu..zaczelam analizowac siebie i swoje konflikty wewnetrzne..zaczelam odkrywac przyczyny swojej nerwicy i glosno i wyraznie powiedziałam sobie czego chce od siebie i od zycia:) Poczułam ulge, moje 'BUM' w znacznym stopniu zminimalizowało natrectwa i lęk. Jeszcze duzo pracy przede mna, to dopiero początek...nie da sie swojego zycia i myslenia zmienic w ciagu kliku miesiecy. Takze Kochani zaufajcie swojemu terapuecie, on chce Wam pomoc:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że jest tu miejsce, w którym chciał coś zostawić od siebie.

 

nie wiem do końca, co znaczy wyzdrowienie, ale pojęcie "zdrowienie", jako temat, odbieram jako proces ku lepszemu, dostrzeżenie tego.

 

dostrzegłem, że kiedy się walczy, to nie ma w tym mety. są mety po drodze. takie jak w sporcie. ale gdy staje się lepszym, dostrzega się wśród obserwatorów, dla których staje się (np.) idolem, bogiem, ale też i obok nich stoją ci, dla których zwycięzca staje się tematem zazdrości i motywacji, by strącić z piedestału, chęć zabrania tego co się ma. nie ma się wpływu na to. następuje (auto)motywacja, by nie pozostać przy jednym "rekordzie" życiowym, ale podnosić stopniowo poprzeczkę. zostało się mistrzem (dla przykładu) regionu, trzeba spróbować swoich sił w makro-regionie.

 

kiedy można powiedzieć, że się wyzdrowiało, skoro mechanizm emocjonalny się nie zmienia?

 

niedawno, gdy w rozmowie z bliską mi osobą przyznałem się do zaniedbania spotkań z psychoterapeutą. gdy na jej twarzy wyczytałem zdziwienie wraz z zaskoczeniem, zapeszyłem się. a przecież kilka lat temu ta sama osoba zaproponowała mi, gdy widziała zza pleców moją bezradność, bym udał się na psychoterapię. poczułem się uzależnionym od osoby trzeciej. nadużycie.

 

tak, mogę rzecz: zdrowieję. na ile to jest możliwe, by utrzymać się przy tym.

 

na obecną chwilę, wiem ile jestem w stanie znieść, ile jestem w stanie pokonać w sobie lęków. ale przede mną kolejne. zwą się one wyzwaniami losu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się ostatnio, że depresja jest już dla mnie coraz odleglejszym problemem. Nerwica nie. Ta suka wciąż potrafi mnie zaskoczyć. Ale depresję nieco oswoiłam. Nie wiem sama czy kontroluję dzięki lekom czy uporałam się z nią na terapii, ale chyba odniosłam jakiś mały sukces w tej kwestii. Oczywiście wciąż zdarzają mi się gorsze dni, ale takie nie omijają także zdrowych ludzi. Poza tym, to co dla mnie jest najistotniejsze, zamiast zapętlać się w poczuciu winy, sama siebie przywołuję do porządku. Potrafię wymyślić sobie stosowny argument, mający podnieść mnie na duchu. Czasami zdarza mi się nawet nieśmiało wierzyć, że moja przyszłość nie jawi się tylko w ciemnych barwach. Wciąż nieswojo czuję się pisząc to, i jakaś tam część mnie buntuje się i chce zaprzeczyć. Ale chyba sobie z tym swoim krytykanckim alter-ego też powoli radzę. Żeby tak jeszcze lęki poszły w cholerę, to oddtrąbię sukces. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kłopotów związanych z jesienią i pracą pogorszył mi się nastrój, zacząłem mieć lęki, koszmary senne i wczesne budzenie.

 

10 mg Citronilu zaczyna właśnie działać - po 4 dniach. Na razie dopiero się rozkręca, ale już jest lepiej. 3 pierwsze dni nie czułem żadnej poprawy. Byłem 4 miesiące wolny od antydepresantów, ale cóż, jak trzeba, to trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim. Nie wiem czy piszę w dobrym temacie. W moim przypadku... ja sama siebie zadręczam.

Nie wiem nawet jak to opisać, nie jest tak, że wmawiam sobie, że zdrowieję, ja uważam, że jestem zdrowa, tylko moja wyobraźnia jest hmmm... bardzo wyolbrzymiona, że tak to nazwę. Wkręcam sama sobie jakieś jazdy(mam wspaniałego chłopaka, a cały czas jemu dogryzam, krzyczę na niego). Jest tutaj ktoś kto ma podobnie ?

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krótko pokonałem fobię społeczeństwa w 2004 ( bałem się ludzi -ich opinii na mój temat nawet jak ich nie znałem). Uleczyłem się w ciągu paru miesięcy. Teraz wpadłem w nową nerwicę lekową za bardzo wysłuchuje swojego organizmu i nie mogę bo boję się że nie zasnę, że się nie obudzę, że wykorkuje ( bo adrenalina strasznie rośnie) że nerwica nie da mi spać ( przez to się nie wysypiam. Jest trudniejsza bo atakuje podczas spania kiedy wyobraźnia działa bardziej, a skoncentrować się na czymś innym trudniej). A oto moje sposoby uniwersalne na pokonanie nerwicy bo ja jestem już na dobrej drodze.

1. Nie myśleć w ogóle o swoich dolegliwościach - nie skupiać się na sobie. W Każdym przypadku zbytnie skupianie się na sobie swoich chorobach, albo swoich interakcjach ze światem prowadzi do objawów nerwicowych

2. Traktować nerwicę jako abstrakcję i uświadamiać że coś takiego nie istnieje, nie dotyczy mnie, a najlepiej w ogóle o tym przestać myśleć. Jeśli myślimy jak nie myśleć o nerwicy to myślimy i możemy się nakręcać ( ten kierunek nie jest dobry)

3. Jeśli nie to uświadomić sobie że to tylko niegroźna nerwica i nie będziemy się nakręcać, a nerwica sama minie.

Te 3 pierwsze są najlepsze

4. Odradzam branie leków niektóre leki mogą działać paradoksalnie pobudzająco, jeśli przyjmiemy to do siebie to możemy zagrozić nawet swojemu życie

5. walczyć w myśląc z nerwicą ( spersonalizować ją) można z nią wygrać ale jest to zazwyczaj czasochłonne i wyczerpujące

6. Myśleć tylko o tym co ma się zaplanowane ( to też nie łatwe)

7. Poświecenie się tylko swojemu hobby ( w moim przypadku to niewiele pomaga bo gdy nadchodzi przestaję się zajmować swoim hobby)

8. Pomyśleć że mamy władzę na tym g....nem. Przecież mamy mózg który powinien wiedzieć co potrzeba organizmowi. Niestety stara się nas oszukiwać.

9. Zapisać się na jogę i medytację

10. Myśleć tylko pozytywnie, oglądać komedie, komedie romantyczne, filmy akcji i skupiać się tylko na nich

Nie odradzam iść do psychologa czy psychiatry bo on zapewne pomóc może. Pamiętajmy jednak że wszystko zależy od nas. Dla jednych jest łatwiej. Dla innych trudniej ale to tylko kwestia naszego mózgu- to ni schizofrenia. mamy cały czas świadomość

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×