Skocz do zawartości
Nerwica.com

L:)

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia L:)

  1. Esej by z tego wyszedł i byłby mocno subiektywny. Coś co do mnie / mojego stylu bycia pasuje może u Ciebie zupełnie się nie sprawdzić (i vice versa). Dlatego właśnie know-how - sam musisz się tego nauczyć.
  2. JAK?? Know-how. Praktyka, tego nie da się opisać śłowami i nauczyć "od tak". Ale jak nawet najmniejszego kroku nie zrobisz w tym kierunku (a często te małe kroki robią dużą różnicę), to nigdy nie doprowadzisz do takiej sytuacji, no chyba że na jakąś desperatkę trafisz tak tylko to dotyczy silnych psychicznie, przystojnych, towarzyskich, zaradnych życiowo ludzi wtedy nie muszą się zbytnio starać a i tak mają setki kandydatek do seksu, związku itp. Dodatkowo trzeba się obracać w środowisku gdzie są te kobiety, ja np siedząc w domu na bezrobociu, czy pracując wcześniej na budowie i mając znajomych tylko facetów nie miałem, nie mam zbytnio możliwości poznania kogokolwiek. Samo nic nie przyjdzie nie jesteśmy gwiazdami filmowymi, rekinami finansjery ani modelami z wyglądu także czekając aż jakaś laska nas poderwie doczekamy chodzenia o lasce. Siła psychiczna? Jedź na miesiąć do jakiegoś egzotycznego kraju i radź sobie (Azja/Ameryka Południowa/Afryka). Skocz na bungee, idź na trening sztuk walki. Naucz się ryzykować i dostawać po dupie. Drobiazgi, które bardzo kształcą. Uroda? To mega ważna rzecz. Głównie dla nastaloatek Jeżeli chcecie być podświadomie atrakcyjni dla kobiety powyżej 20 roku życia musicie posiadać cechy "dobrego kandydata na męża" (nawet jeżeli nie szuka takiego). Osoby zaradne, odważne, uczciwe, z przywódczymi cechami, z humorem siłą rzeczy są na dobrej pozycji (nawet jeżeli brak im urody). Oczywiście masz również rację z środowiskiem, dobrze jest sobie takie znaleźć, naturalnie nikt nie zrobi tego za Ciebie Unikaj słowa "bezrobocie", nawet jak nie masz pracy angażuj się w jakieś inicjatywy (choćby ten wolontariat). Nie chodzi wcale że pokażesz jakie to masz dobre serduszko (nie bądź ciepłą kluchą!!!!!!!), ale nauczysz się wyznaczać sobie cel i osiągać Chciałem również dodać, że mi zupełnie brakuje urody, prawdę mówiąc nie mam nawet specjalnie jakiś porządanych cech charakteru, a jakieś tam powodzenie (u swoją drogą fajnych kobiet) miałem/mam. Wspóla cecha? Prawie żadna nie zainteresowała się mną na początku tylko po jakimś czasie No nie powiedziałbym. zmiana charakteru to najtrudniejsza rzecz jaką człowiek może zrobić w życiu. Może się starać ze wszystkich sił a i tak nie ma gwarancji że się uda. Poza tym trzeba wiedzieć co w sobie zmienić i jak to zrobić. Ja nie wiem. Zgadza się, ale nie ma rzeczy niemożliwych (no może prawie nie ma ;p) Z ilu to ludzi którzy potem osiągneli ogomne sukcesy na początku się śmiali. Upór? ; )
  3. inbvo - popsuło się cytowanie, sorry. Bo dzisiaj społeczeństwo/media kreują seks na jednym z pierwszych miejsc. Dobry punkt wyjścia - skoro ktoś nie ma atrakcyjności fizycznej, niech pracuje nad innymi (tak, można je zmienić!) Najlepiej doprowadzić do sytuacji, gdzie dziewczyna zabiega o nasze względy, kwestia wprawy i cierpliwości ; )
  4. Nie rozumiem pytań. Co ma wiek i "prawiczość" do rzeczy? Może po prostu przyjmujecie zły punkt wyjścia. chodziło o to: "Ja też" w sensie "coś wam powiem szczerego". Nie przyznaję ; ) Już pisałem, zależy od punktu wyjścia - zaspokojenia zwierzęcych potrzeb, czy potrzeby bliskości, u mnie akurat dużo silniejsze jest to drugie więc nie mam znowu jakiegoś ciśnienia. dla mnie to było kłopotliwe w wieku 16 lat i z każdym rokiem coraz bardziej aż dziw że się nie zabiłem z tego powodu choć takie plany miałem. Co "cywilizacja seksu" potrafi zrobić z ludźmi..
  5. Proste, problem nie leży w braku kobiety, a w organiźmie - i nie mówię tu zaraz o braku seksu. Ileś tam lat temu Masłow już na wpadł stawiając potrzeby seksualne na samym dole piramidy, a miłość dużo wyżej. Często te potrzeby są silniejsze w przypadku nie zaspokojenia innych, spójrz czy tutaj nie masz jakiś problemów. Nie rozumiem pytań. Co ma wiek i "prawiczość" do rzeczy? Może po prostu przyjmujecie zły punkt wyjścia.
  6. Nie, ponieważ jak nie masz kobiety i nie jesteś nieszczęśliwie zakochany, to podchodzisz "uda się to fajnie, nie to nie, trudno", ewent. jak ktoś jest zdesperowany to bardziej nerwowo ;p W przypadku nieszczęśliwego zakochania mogą być różne przypadki, na przykład: - zakochanie tylko z jednej strony (druga strona nie odwzajemnie uczucia, zazwyczaj po jakimś czasie przechodzi) - przeszkody (odległość, rodzina, inne czynniki, problem duży, bo człowiek bardzo chce, a często nie może) - bycie w związku z kimś, darzenie uczuciem kogoś innego (problem duży w przypadku np. małżeństw) Wtedy cały świat kręci się dookoła tej osoby i rozstraja totalnie życie. Wiem. Dlatego jestem zwolennikiem żeby nie uczyć się podrywać, tylko nawiązywać kontakty z ludźmi (różnymi! Poczynając od żulerki, kończąc na wpływowych osobach, naturalnie obu płci). W takim wypadku wystarczy trochę flirtu i samo kręci dalej ; )
  7. L:)

    Niechęc do pracy

    Nic Hahaha . Witam w klubie . Ok, jak się uczysz tego programowania? Masz jakieś książki? Ciężki kawałek chleba chłopaki sobie wybraliście.
  8. taaaaa, a najlepsza metoda to w ogóle czytanie w myślach A po cholere masz samemu gadać?! Daj się wygadać im! O jak będzie ich coś interesować, to zapytają, widzisz nawet nie musisz się produkować za specjalnie. Po prostu okaż zainteresowanie drugą stroną na początku, a potem się potoczy (a jak nie to nie łam się, lepiej wiedzieć wcześniej czy złapaliście wspólny język, niż na siłę ciągnąć coś co nie ma sensu). Ja też. Jest coś gorszego od braku kobiety. Nieszczęśliwe zakochanie się...
  9. Nasze podejście do związków zależy w dużej mierze od tego jak zostaliśmy wychowani i czego doświadczyliśmy. Truizm? Może. Grunt to wiedzieć czego się szuka. Nie ma przecież nic złego w otwartych związkach, seksie bez zobowiązań, czy w drugą stronę zakładaniu rodziny w konserwartywny sposób. Problem raczej jest, że ludzie niepotrzebnie kombinują, tu stawiają wymagania, tam ograniczenia, itp. (ja wcale nie jestem lepszy w tej kwestii ^^). Sugerowałbym kawiarnie. Świetne miejsce do budowania relacji i pewności siebie (choć z początku może to wydawać się wyzwaniem, tym bardziej na trzeźwo ;p ). Bez względu na to, czy idziecie z sympatią, przyjaciółmi, znajomymi czy w sprawach zawodowych. Z mojej perspetywy najlepsze miejsce na rozmowy o zainteresowaniach, pasjach, pomysłach, itp. Następnie park, las, gdzieś nad rzeką (byle z dala od hołoty i żulerki). Tu fajnie się schodzi na tematy bardziej osobiste, dyskusje o podróżach, marzeniach itp. Przy bliższym kontakcie dobre miejsce do zbliżenia się do sympatii :) Biblioteki, uczelnie, itp - dobre miejsce by się pokazać z dobrej stronie. Pozwólcie swoim rozmówcom zrobić to jak najlepiej! :) Puby, domówki, imprezy - rozmowy bardziej na luzie, nie warto poruszać poważniejszych tematów, raczej nie brać do siebie. Tutaj się "luzuje" hamulce między ludźmi. Kino, teatr, opera - to już większy kaliber, ale można i dużo szybciej przełamać lody. Dla osób pewnych siebie bardzo fajne rozwiązanie od początku, dla tych mniej - po jakimś czasie. Mam nadzieje że przyda się to komuś i nie "straciłem" kilku minut na produkowanie się ;p
  10. L:)

    nerwica mija!

    Czas leci dalej... Ku pokrzepieniu serc :) Hej! :) Kiedyś pisałem tutaj sporo, potem usunąłem konto dochodząc do wniosku, że teraz pozostaje mi tylko walka z samym sobą, po paru miesiącach postanowiłem zajrzeć z powrotem, skrobnąć coś (co mam nadzieje że zostanie odebrane w sposób motywacyjny) i pozdrowić - przede wszystkim :) Krótko: moje życie można streścić bardzo prosto - jedna wielka porażka Spieprzone dzieciństwo, pełno kompleksów, nadwrażliwość, depresja, nerwica, zaburzenia lękowe, myśli samobójcze, ciągłe problemy z rodzicami i w szkole (choć uczniem złym nie byłem), tysiące popełnionych błędów (z perspektywy czasu bardzo cennej nauki). Brak znajomych, brak kasy, jakiś wieczny pech. Ciągle niespełnione marzenia. Marzenia. Marzenia o lepszym życiu - właściwie to o byciu Panem swojego losu, marzenia o wolności, szczęściu. O ciekawym życiu. Wszystko było ruiną, wszystko mnie dobijało, czułem totalny bezsens. Dno. Rok temu mój stan psychiczny był okropny. Nie byłem szczęśliwy i co gorsza walczyłem z tym okropieństwem. Nie wyszło mi znowu w życiu. Może to zabrzmi brutalnie, ale uważam że byłem w dużo lepszej sytuacji od tzw "większości". Tak na prawdę nic nie ryzykowałem. Gorzej być nie mogło - owszem, było ciężko (nawet bardzo), odbijało się to ogromnym zmęczeniem, ale tak na prawdę - sprawiało możliwości. I podjąłem wysiłek by coś zmienić. Mógłbym pisać godzinami co było, itp, ale wolałbym zamiast tego napisać kilka przemyśleń, które mam nadzieję że się komuś przydadzą (z góry mówię że mogą być kontrowersyjne!). 1) Często problemem jest budowanie "tarczy" (czy też "stabilizacji"). Zwłaszcza osoby które mają zaburzenia afektywne/nerwicowe próbują budować strefę bezpieczeństwa (tak, ja również to robiłem, czasami do granic absurdu), tym samym blokują sobie możliwości wyjścia ze stanu w którym są. Powodem jest naturalnie lęk. Warto zaryzykować, nie znaczy to zaraz że mamy skonfrontować się z własnymi lękami, ale warto zbudować sobie sytuacje, w której staramy sobie radzić. To kształtuje i pozwala dalej robić postępy. 2) Skoro nic nie możesz już więcej stracić - staraj się coś zyskać! To że nic nie masz nie znaczy, że jesteś nic nie warty. To oznacza tylko i wyłącznie że masz tysiące możliwości i z każdego małego postępu możesz czerpać radość. Ludzie "ustabilizowani" obawiają się o to co robią (patrz pkt. 1). 3) Otaczaj się pozytywnymi i pasującymi Ci ludźmi. O tak! Wystarczy zmiana otoczania i zazwyczaj po prostu nie ma człowiek czasu by zajmować się problemami. Często ludzie, którzy wydają się "kimś" są bardziej wrażliwi, ciekawi i chętni do pomocy, niż Ci którzy nas na codzień otaczają ze swoimi problemami i "problemikami". 4) Zrób coś fajnego! Jedź stopem w nieznane, skocz na spadochronie/bungee, idź na kawę z kimś kogo lubisz, zacznij tańczyć na środku ulicy ze znajomymi. Cokolwiek, co sprawi, że się uśmiechniesz! 5) Wyluzuj A dzisiaj? Nadal nie jestem szczęsliwy. No może trochę (ah ta niewdzięczność! ) Nie udało mi się wciąż szczęśliwie zakochać, wciąż brak tej wolności, trochę pieniędzy (o które nie dbam znowu, ale są one jakimś tam punktem wyjścia), nadal jest bardzo ciężko, ale nie walczę już z depresją, nerwicą, lekami - czasami mnie trochę "rzuca" mimo to potrafię nad tym zapanować. Zniknęły ciężkie stany depresjny - są już tylko okazjonalne "dołki", które każdy ma. Zniknęła nerwica i lęki - przy dużym stresie owszem czuję się źle, ale to jednak różnica. Szczęśliwie udało mi się poznać sporo ciekawych ludzi którzy wnieśli coś do mojego życia :) Stałem się bardziej zaradny, przestałem przejmować się detalami szukając esencji życia. A przede wszystkim - dzięki nawet tym najmniejszym postępom staram się patrzyć z nadzieją w przyszłość i tego wam również życzę :) Pozdrawiam was i życzę sukcesów :)
×