Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

To po pierwsze, czy jakoś dorabiasz, w wakacje, w weekendy?

Nawet jak dorabia/zarabia a mieszka z matką która również zarabia na dom,to matka ustala rules w tym domu,bo ekhm jest osobą która jej dała życie i wychowywała autorkę tematu.

A chłopak = osoba obca w domu.No sorry autorko topicu ale chlopak to nie rodzina..To tak jakbym ja miał sobie przyprowadzic do domu kogos kogo np. lubię i powiedziec : "Teraz On będzie tu mieszkac,bo Go lubię" ;):? .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, ze po ślubie też sie nic nie zmieni w podejściu mamy Depresyjki. To dalej będzie jej dom, jej zasady .... tyle że wtedy pojawią się pomysły racjonalizatorskie na małżeństwo... dalej będzie umoralniać i kontrolować, tyle że młodych małżonków, a potem młodych rodziców .... Depresyjko, podejrzewam ze tak naprawdę to chcesz, żeby Mama zaakceptowała to że dorosłaś i masz prawo do własnych decyzji. Niestety w tym celu pewnie będziesz musiała się po prostu odpępnić, tzn uniezależnić i usamodzielnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cudak, niby tak, ale wtedy będzie można zastosować różne inne "sposoby", dgy ludzie sami się utrzymują, dokładają do domu, są "legalnie po ślubie" - można zamontować zamek w drzwiach, zacząć uczyć mamę odcinania pępowiny, nie odbierać telefonów, nie reagować na kontrolowanie itd. Dorosłość a samodzielność to zupełnie coś innego, nawet rozumiem, że ma prawo sobie nie życzyć, żeby depresyjka sypiała z chłopakiem, tak większym problemem jest ciągła kontrola - to jest do przepracowania.

Próbowałaś poważnej spokojnej rozmowy? Spróbuj wypracować jakiś kompromis, małymi kroczkami....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jej dom,jej zasady.Jeżeli Depresyjka chcę innego życia,na innych zasadach - niestety trzeba będzie się usamodzielnic;/

 

niby tak, ale wtedy będzie można zastosować różne inne "sposoby", dgy ludzie sami się utrzymują, dokładają do domu, są "legalnie po ślubie"

Dokładnie.Dla przykładu: mój znajomy po slubie sprowadził swoją dziewczynę do rodzinnego domu,gdzie mają swoją własną częsc mieszkalną.Teraz mają córeczkę i żyją sobie w miare szczęsliwie.Kłopotów z matką nie ma żadnych,wręcz przeciwnie - jest wszystko ok.A no i oczywiscie swoją częsc też płacą za gaz,prąd itp .I jest oki,nikt nie ma do nikogo pretensji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poglądy Twojej mamy są niekorzystne ale Jej nie zmienisz. A nie możecie sobie razem wynająć czegoś? :smile: Masz szczęście, że z matką możesz porozmawiać. U mnie jest to zabronione. Rozmowa, przytulenie przy oczach rodziców, posiadanie dziewczyny są zabronione. Byłem przymusowo wychowywany na maminsynka. Z tego co napisałaś to masz lepiej ode mnie. Ja olałem rodziców ;) A Ty musisz się po prostu wynieść gdzieś z chłopakiem. Innego wyjścia nie widzę. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm odnośnie przychodów: Ja mam swój, mój chłopak jak pracował - również miał, ale teraz zachorował i to dość ciężko, dlatego został też 'wyrzucony' z pracy, tudzież teraz musi wyzdrowieć, by znaleźć nowe zatrudnienie. Odnośnie płacenia, sami byśmy siebie utrzymywali, tylko... u niej pod dachem, wiadomo.

 

Z mamą wielokrotnie starałam się porozmawiać na spokojnie, przedstawić swoje poglądy, prośby, argumenty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wtedy bez problemu, możnaby z mamą uregulować, ale to nie jest w ogóle problemem.

 

Odnośnie pracy, to był to okres próbny, chłopak choruje na chorobę przewlekłą i był zmuszony iśc na lekarskie, a co za tym idzie, przy okresie próbnym nieobecności nie tolerują...

 

Rodzice chłopaka też dużo pomagają, a odnośnie przeprowadzenia, oni mają inne podejście i wydaje mi się, że tam nie byłoby problemu. Jednakze w takiej sytuacji musiałabym zrezygnować ze studiów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede mną ostatni rok studiów i jestem w trakcie robienia specjalizacji, co odpada, bo każda uczelnia to inny program, poza tym braki programowe mogły by mnie pogrążyć jeszcze bardziej, albo mogliby mnie cofnać o rok. Też nie łatwe, szukałam w tamtych okolicach uczelni o podobnej specjalizacji i nie znalazlam ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu tego tematu, zaskoczony jestem jak wiele osób tak łatwo głosi pogląd 'jej dom, jej prawa/zasady'. Według mnie takie myślenie prędzej czy później owocuje przemocą ekonomiczną. :roll:

Choć niekoniecznie to może mieć miejsce w tym konkretnym przypadku!

 

Depresyjka, najlepszym wyjściem wydaje się wynająć własny kąt, ewentualnie przetrzymać ostatni rok Twoich studiów w Twoim domu rodzinnym i po tym przenieść się do domu chłopaka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresyjka, a wiec pozostaje sie przemeczyc rok w osobnych pokojach

 

Gods Top 10, bo taka prawda... szczerze mowiac nie wyobrazam sobie sytuacji gdyby np. moje dziecko przyprowadzilo do chalupy faceta i stwierdzilo ze on teraz bedzie jaral we wszystkich pomieszczeniach bo to tez jej dom. Nie ..to przede wszystkim moj dom bo pracowalam na niego cale lata i moje zasady...w tym domu sie nie pali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, przeciwstawiasz jednej skrajności drugą skrajność... a pomiędzy nimi jest ogrom możliwości porozumienia się, osiągania kompromisów. ;)

Gdyby stosować myślenie 'mój dom - moje zasady' do krajów i narodów, to w najlepszym razie na świecie byłoby mnóstwo deportacji ludzi (w najgorszym, czystki etniczne i narodowościowe) - o to właśnie ma chodzić? O 'wywalanie' osób, które mają najmniej do powiedzenia lub które komuś z jakichś względów 'nie pasują'? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oh, gdybym miała wystarczająco dużo środków na wynajem, tak też bym zrobiła i to z ogromną chęcią. Bo mimo, że staram się nie być ciężarem, to i tak podświadomie to we mnie siedzi, że nim jestem. Staram się w drogę nie wchodzić, a prosić o tylko jedną rzecz.

 

Na forum typowo katolickim, też szukałam rady, ot co wynikło: http://forumchrzescijanskie.org/viewtopic.php?p=83441#83441

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gods Top 10, nie sadze zeby to byla skrajnosc. Jej mama jest bardzo religijna... dla niej sypianie ze soba przed slubem jest grzechem , zachowywanie sie jak malzenstwo bez slubu czyli mieszkanie razem rowniez. Wiec albo sie to uszanuje pod jej dachem albo oleje i zamieszka gdzie indziej. Innej opcji nie widze. A skoro autorke nie stac na wynajem to raczej bedzie musiala sie dostosowac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresyjka, serio, liczyłaś na forum katolickim na zrozumienie, bo chcesz sypiać ze swoim chłopakiem? No nie był to najtrafniejszy wybór ........ :roll:

Skoro przed tobą ostatni rok studiów, to zagryźcie oboje zęby i przeczekajcie, niech twój facet wydobrzeje, znajdzie jakąś pracę, postara się o rentę - skoro jest niezdolny (choć częściowo) do pracy, odłóżcie troszkę kasy i za rok się wyprowadzicie.

Nie ma opcji na wynajem, a może pokój w mieszkaniu studenckim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresyjka, przeczytałam to, co pisałaś z chłopakiem na tym forum katolickim i dopiero jestem ździwiona - tym ze chcecie dalej mieszkać z Twoją Mamą. Jesteście dorośli a niestety pozwalacie się traktować jak dzieci. I zachowujecie sie trochę jak dzieci - Twój partner udaje, że jest wierzący, Tobie Mama każe co dzień uczestniczyć w mszy...

Mam wrażenie że zgadzacie się na to wszystko z kilku powodów:

względy ekonomiczne /miejsce do mieszkania/,

brak asertywności,

rozpaczliwa chęc znalezienia jakiegoś kompromisu.

Kompromisu miedzy waszymi oczekiwaniami, Twoim pojmowaniem religijności a nieustępliwoscia matki. A Mama sie nie zmieni, bo nie odstąpi przecież od zasad swojej wiary. Więc uważam że na kompromis z jej strony nie ma co liczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OMG na forum katolickim.... :mrgreen::mrgreen::szukam::mrgreen::mrgreen: .Sorry :mrgreen: .To był zły pomysł ;) To tak jakby na Frondzie napisać,że popiera się Palikota :mrgreen:;)

<żeby nie było: nie wyśmiewam,po prostu sam pomysł mnie rozśmieszył>

 

Skoro przed tobą ostatni rok studiów, to zagryźcie oboje zęby i przeczekajcie, niech twój facet wydobrzeje, znajdzie jakąś pracę, postara się o rentę - skoro jest niezdolny (choć częściowo) do pracy, odłóżcie troszkę kasy i za rok się wyprowadzicie.

No właśnie :uklon:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już siły się modlić a przede wszystkim nie widzę sensu. Ktoś (teoretycznie) tak dobry i potężny mógłby tylko kiwnąć palcem, żeby mi pomóc, ale nie.

 

Męczyłem się tym, że niewłaściwie się modliłem, więc wypróbowałem wszystkie sposoby. Najpierw ze szczególnym opisem nerwicy. Potem odwołując się do wszechwiedzy. Najpierw do chrześcijańskiego "bobra", potem do jakiegokolwiek. I dalej nic.

 

Jeżeli komuś modlitwa pomaga to prawdopodobnie z silniejszego przekonania. O tym, że pomaga.

 

Dochodziło do tego, że przepraszałem panbuka za to, że ruszałem nogami. Bo nerwica wmawiała mi, że pod nogami mam np. jakiegoś błogosławionego... i błagałem i przepraszałem. A poszczególne kościelne obrazy miałem przed oczami nawet wtedy, gdy chciałem dotknąć jakiegoś przedmiotu, i modliłem się i przepraszałem za to, że dotykam.

 

Nie pomogło. Wszystko na nic.

 

Mój mózg wszędzie dopatrywał się znaków od bobra. Tyle że nic z nich nie wynikało.

 

Pogubiłem się w świadomości. Nie pamiętałem o co poprosiłem, a o co nie. Wracałem do modlitwy i wymieniałem to, co zapomniałem wcześniej wymienić. I przez chwilę się cieszyłem, że tym razem w swoich prośbach wymieniłem wszystko. Potem jednak wracało przerażenie, że znowu czegoś nie uwzględniłem. Albo, że nie wystarczająco "zaufałem". Więc cisnąłem siebie krzycząc jak bardzo ufam. Niestety po niecałej godzinie potrafiłem doszukać się kolejnych niedokładności w swojej modlitwie. Więc znowu się modliłem. Niemal "doskonale nieskazitelnym" schematem.

 

1) Po pierwsze, mówiąc że uznaję doskonałość panbuka.

2) Po drugie, zapewniając o swoim zaufaniu.

3) Po trzecie że bardzo bardzo błagam o pomoc.

4) Po czwarte przepraszając za niedokładność mojej modlitwy i niekompletność mojej wiary.

5) Po piąte przepraszając za to, że nie wystarczająco się skupiałem i byłem nerwowy w czasie modłów.

[modląc się za kilkunastym razem w ciągu kilku godzin ciężko było o skupienie, bo nerwy już wysiadały od tego ciągłego modlenia się].

 

i tak dalej.

 

Niestety nie przebłagałem. Natręctwa nie ustępowały, a ja po jakimś czasie musiałem błagać znowu o to samo, dodatkowo przepraszając, że w międzyczasie upadałem w wierze.

 

Chciałem tylko się podzielić tym czymś. W sumie nie wiem po co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazwaużytkownika, widzę, ze masz poważny problem, czy czasem Ci on nie przeszkadza w życiu? modlitwa , mam wrażenie, odbiera Ci chęci do działania, gdyż uważasz, że wszystko wokół ciebie zmieni się samo, przepraszam, zmieni to panbuk. A nie zauważyłeś , że ten panbuk jest w każdym z nas, po to stworzył innych ludzi aby pomagali sobie nawzajem. Czekasz na znam bezpośrednio od niego i się nie doczekasz, człowieku zmarnujesz sobie prędzej życie. Jeśli chcesz wyzdrowieć, musisz przede wszystkim sam tego chcieć, a pomoc prosić innych ludzi a nie panbuka. Więcej motywacji do działania życzę :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazwaużytkownika, widzę, ze masz poważny problem, czy czasem Ci on nie przeszkadza w życiu? modlitwa , mam wrażenie, odbiera Ci chęci do działania, gdyż uważasz, że wszystko wokół ciebie zmieni się samo, przepraszam, zmieni to panbuk. A nie zauważyłeś , że ten panbuk jest w każdym z nas, po to stworzył innych ludzi aby pomagali sobie nawzajem. Czekasz na znam bezpośrednio od niego i się nie doczekasz, człowieku zmarnujesz sobie prędzej życie. Jeśli chcesz wyzdrowieć, musisz przede wszystkim sam tego chcieć, a pomoc prosić innych ludzi a nie panbuka. Więcej motywacji do działania życzę :papa:

 

mam zaniki pamięci. nie wiem czego się wtedy spodziewałem. mam totalną próżnię gdy próbuję sobie przypomnieć czego się spodziewałem po "Bogu" a czego po własnych działaniach.

 

nawet z samą modlitwą miałem problem.

zaczynałem się modlić, a po chwili mózg mi wmawiał, że "Bóg" mnie nie słyszy, bo mówię niewyraźnie. Przekonanie o tym było tak silne, że nie mogłem się od niego uwolnić. Katowałem własny język by mieć jak najpoprawniejszą dykcję. Potem atakowała mnie myśl, że źle zacząłem i muszę od nowa, ale z większym skupieniem. Potem, że mam za dużo śliny w ustach i że to też przeszkadza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×