Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresyjka

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Depresyjka

  1. I rzeczywiście, bez tego papierka studiów i tytułu inżyniera - pracodawca patrzy przychylnie? Oczywiście jako osoba szukająca pracy przygotowałabym portfolio z moimi 'wypocinami'. Nawet już parę konkursów znalazłam w necie ;p
  2. Teraz jestem na studiach z grafiki i nie oszukując... nie nauczyli mnie praktycznie niczego xD wydaję mi się, że na studium, gdzie jest większa kompresja wiedzy - więcej się nauczę, bo na bieżąco ;p A na studiach... takie to rozwleczone itp. A mówisz o konkursach np. takich co w necie rozgłaszają?
  3. Tak Was czytam i czytam... ...i muszę się przyznać, że przy wzroście 175cm ważę ok. 110 kg. To w porównaniu z Waszymi wagami, to chyba prawie dwukrotnie więcej niż powinno być ;p ale pomijając... Odnośnie pływania ~ radzicie by to zacząć, ale jest pewien problem: osoba otyła, która wstydzi się siebie, nie pójdzie ot tak na basen. Może za jakieś 30kg mniej bym poszła xD Odnośnie biegania ~ goniąc psa co mi piłkę ukradł padam na twarz... zresztą bieganie jest tak monotonne, nie potrafię się do niego przekonać. Ćwiczyłam przez pewien czas brzuszki i nie powiem... efekty jakieś były, bo miałam ciągle napięte mięśnie, a co za tym idzie brzuch wizualnie wydawał się mniejszy, ale zakwasy nie dawały mi w spokoju na zajęciach usiedzieć. Wiem, że powiecie zaraz, że szukam dziury w całym ~ sama bym tak powiedziała, ale... odnoszę często wrażenie, że jedzenie to jedyne hobby jakie lubię ^^ biję się za te słowa, chciałabym to zmienić, ale... nie potrafię :<
  4. Wiem, że temat przedawniony, ale cóż - podzielę się z Wami moim rozwiązaniem. Postanowiliśmy z chłopakiem w przyszłym roku wziąć ślub (póki co cywilny). Sądzimy, że to na pewno uspokoi sumienie mojej mamy. Także zastanawiam się nad rzuceniem studiów i pójściem na studium zaoczne i w między czasie podjąć gdzieś pracę, by móc zebrać pieniążki - może na mieszkanie, albo rozpoczęcie wspólnego interesu (też mamy takie plany). Chłopak jest w trakcie 'kuracji', więc powinien niedługo stanąć na równe nogi i też zacząć pracować Miło by było gdybyście wyrazili swoje zdanie również w tym temacie: praca-po-studium-t38230.html Pozdrawiam!
  5. Depresyjka

    Praca po studium

    Witam, nie raz, nie dwa mogłam polegać na Waszych radach, dlatego też jestem ciekawa Waszego zdania w tej kwestii. Studiuję od 3 lat, został rok, ale cóż noga się potknęła i są warunkowe. Mam zamiar rzucić studia i iść na studium w konkretnej specjalizacji (ewentualnie zawiesić studia na rok - może wróciłaby chęć ich dokończenia). Te studia poza tym wszystkim są dzienne, zaś studium zaoczne, a ja chciałam już zacząć chodzić do jakiejkolwiek pracy. (22 lata - uważam, że to już za dużo lat na lenistwo xD) I tu następuje pytanie: Czy ludzie po studium np rocznym lub dwuletnim mają szansę na pracę w porównaniu z tymi po studiach? Mówię o specjalizacji grafiki, projektowaniu stron www itp. :) Czekam na Wasze odpowiedzi, bo ten dylemat nie daje mi spać xD
  6. Oh, gdybym miała wystarczająco dużo środków na wynajem, tak też bym zrobiła i to z ogromną chęcią. Bo mimo, że staram się nie być ciężarem, to i tak podświadomie to we mnie siedzi, że nim jestem. Staram się w drogę nie wchodzić, a prosić o tylko jedną rzecz. Na forum typowo katolickim, też szukałam rady, ot co wynikło: http://forumchrzescijanskie.org/viewtopic.php?p=83441#83441
  7. Przede mną ostatni rok studiów i jestem w trakcie robienia specjalizacji, co odpada, bo każda uczelnia to inny program, poza tym braki programowe mogły by mnie pogrążyć jeszcze bardziej, albo mogliby mnie cofnać o rok. Też nie łatwe, szukałam w tamtych okolicach uczelni o podobnej specjalizacji i nie znalazlam ;(
  8. Wtedy bez problemu, możnaby z mamą uregulować, ale to nie jest w ogóle problemem. Odnośnie pracy, to był to okres próbny, chłopak choruje na chorobę przewlekłą i był zmuszony iśc na lekarskie, a co za tym idzie, przy okresie próbnym nieobecności nie tolerują... Rodzice chłopaka też dużo pomagają, a odnośnie przeprowadzenia, oni mają inne podejście i wydaje mi się, że tam nie byłoby problemu. Jednakze w takiej sytuacji musiałabym zrezygnować ze studiów.
  9. Hmm odnośnie przychodów: Ja mam swój, mój chłopak jak pracował - również miał, ale teraz zachorował i to dość ciężko, dlatego został też 'wyrzucony' z pracy, tudzież teraz musi wyzdrowieć, by znaleźć nowe zatrudnienie. Odnośnie płacenia, sami byśmy siebie utrzymywali, tylko... u niej pod dachem, wiadomo. Z mamą wielokrotnie starałam się porozmawiać na spokojnie, przedstawić swoje poglądy, prośby, argumenty...
  10. Jeżeli chodzi o ślub to tak, mnie stać nas - nawet jesli skromne wesele albo jego brak to kasa i tak potrzebna, nawet żeby jakoś się sensownie ubrać >.> Ale tu nie chodzi tylko o to spanie, ponieważ moja mama stara się mnie kontrolować - nawet jak nie u niej mieszkałam, to dzwoniła do mnie, umoralniała mnie, kazała mi wrócić, jakby 'wtrącała się' do tego co się dzieje między mną a moim chłopakiem. Nie mogłam podejmować sama decyzji. -- 14 lip 2012, 11:35 -- W ciągu dnia jak tam mieszkaliśmy to też wparowywała do nas nagle, bez pukania bez niczego, bo jej dom i może co chce. Naruszała naszą prywatność.
  11. Chyba nic innego mi nie pozostaje, ale ... na to swoje to mnie nie stać ;/
  12. Nie, jednak z szacunku do mamy nie robiłabym 'nie wiadomo czego' kiedy ona w domu jest, poza tym my chcemy po prostu razem 'spać' czy tez 'mieszkać' w tym pokoju. Przyzwyczailiśmy się żyć razem. Jeżeli byśmy mieli robić, czy tam zabawiać się kiedy ona jest w domu to... sama bym się z tym źle czuła. Wiem, że o to jej chodzi i szanuję ten pogląd. Po prostu uważam, że przez wiarę mamy, ona próbuje na mnie wpłynąć bym żyła jak nieskazitelna katoliczka, ale ja pokochałam i chcę żyć z tym człowiekiem, dzielić radości i bóle. Nie jestem jakiś piesek preriowy żeby gździć się po kątach. Poza tym zauwazyłam, że skoro jestem najmłodsza, to mama próbuje na mnie najbardziej wpłynąć, ja całe życie się nie przeciwstawiałam tej kontroli, ale teraz właśnie chciałabym coś sama zadecydować. Tu nei chodzi o sprawy formalne typu mój, twój dom.
  13. Uh.. ej no moment, o seksie nie mówiłam... tzn wiadomo - co bedzie to będzie, ale ja nie mam zamiaru uprawiać seksu kiedy jest mama w domu. Ja po prostu chcę żyć ze swoim chłopakiem jak rodzina, spokojna rodzina. Jakichś ekscesów czy orgii to nie ja (pewne problemy gin. mi w tym przeszkadzają), poza tym mama dobrze o tym wie, bo staram się z nią rozmawiać o wszystkim. Poza tym, to naprawdę nie jest tak, że ja wciskam się do Mamy do domu, ona sama przez długi czas namawiała mnie na powrót do niej. I jeszcze dodam, że moje siostry otrzymały dużą 'pomoc' jezeli chodzi o ich domy. Dlatego to nie jest tak, że ja jako jedyna coś od niej wymagam. Ja nie chce wymagac, a jedynie dogadać się i nie zawadzać.
  14. Uh.. ej no moment, o seksie nie mówiłam... tzn wiadomo - co bedzie to będzie, ale ja nie mam zamiaru uprawiać seksu kiedy jest mama w domu. Ja po prostu chcę żyć ze swoim chłopakiem jak rodzina, spokojna rodzina. Jakichś ekscesów czy orgii to nie ja (pewne problemy gin. mi w tym przeszkadzają), poza tym mama dobrze o tym wie, bo staram się z nią rozmawiać o wszystkim. Poza tym, to naprawdę nie jest tak, że ja wciskam się do Mamy do domu, ona sama przez długi czas namawiała mnie na powrót do niej. I jeszcze dodam, że moje siostry otrzymały dużą 'pomoc' jezeli chodzi o ich domy. Dlatego to nie jest tak, że ja jako jedyna coś od niej wymagam. Ja nie chce wymagac, a jedynie dogadać się i nie zawadzać.
  15. Siostry mają własne domy, więc 'ich' to szczerze mówiąc raczej nie interesuje. Ja jedna jestem bez własnego. Myślałam, że rodzinny dom moge traktować po części jak mój...
  16. Siostry mają własne domy, więc 'ich' to szczerze mówiąc raczej nie interesuje. Ja jedna jestem bez własnego. Myślałam, że rodzinny dom moge traktować po części jak mój...
  17. Hmmm może i zaleta, ale rzecz w tym, że my żyliśmy razem od ponad pół roku, pod jednym dachem i chrapanie w jednym łóżku to już rzecz powszednia... a teraz nagle musimy z tego zrezygnować...
  18. Hmmm może i zaleta, ale rzecz w tym, że my żyliśmy razem od ponad pół roku, pod jednym dachem i chrapanie w jednym łóżku to już rzecz powszednia... a teraz nagle musimy z tego zrezygnować...
  19. Czyli po prostu... mogę stwierdzić, że jestem człowiekiem bezdomnym. Całe życie tam byłam, a teraz po prostu mam sobie powiedzieć "to nie mój dom, nie mam swojego kąta" i iść jak najdalej stąd? To, że jestem człowiekiem dorosłym też nic nie znaczy? -- 14 lip 2012, 00:31 -- Podłoże i to ogromne... Moja mama jest osobą bardzo wierzącą, stara się też zarażać tym ludzi wokół siebie. To jest naprawdę dobra kobieta, ale właśnie - zasady religijne przekłada na wszystko, w szczególności na mnie, czyli swoje najmłodsze dziecko. Starsze siostry już wyfrunęły z gniazdka, a ja jako najmłodsza miałam żyć z mamą, ale właśnie... Kiedy chce sobie ułożyc to życie... to nie mogę..
  20. Czyli po prostu... mogę stwierdzić, że jestem człowiekiem bezdomnym. Całe życie tam byłam, a teraz po prostu mam sobie powiedzieć "to nie mój dom, nie mam swojego kąta" i iść jak najdalej stąd? To, że jestem człowiekiem dorosłym też nic nie znaczy? -- 14 lip 2012, 00:31 -- Podłoże i to ogromne... Moja mama jest osobą bardzo wierzącą, stara się też zarażać tym ludzi wokół siebie. To jest naprawdę dobra kobieta, ale właśnie - zasady religijne przekłada na wszystko, w szczególności na mnie, czyli swoje najmłodsze dziecko. Starsze siostry już wyfrunęły z gniazdka, a ja jako najmłodsza miałam żyć z mamą, ale właśnie... Kiedy chce sobie ułożyc to życie... to nie mogę..
  21. Rzecz w tym, że .... to mieszkanie 'po części' należy też do mnie. Nie chcę wchodzić w sferę materializmu, nie chcę tego wypominać, chcę jedynie by zaakceptowała, że ja i mój luby chcemy mieszkać tylko w jednym małym pokoju wspólnie, a... my jesteśmy ludźmi bezkonfliktwoymi i musze dodać, że nie raz dzwoniła (nawet jak gdzie indziej mieszkalismy) i starała się nas umoralniać, różnie przy różnych wizytach i spotkaniach.
  22. Rzecz w tym, że .... to mieszkanie 'po części' należy też do mnie. Nie chcę wchodzić w sferę materializmu, nie chcę tego wypominać, chcę jedynie by zaakceptowała, że ja i mój luby chcemy mieszkać tylko w jednym małym pokoju wspólnie, a... my jesteśmy ludźmi bezkonfliktwoymi i musze dodać, że nie raz dzwoniła (nawet jak gdzie indziej mieszkalismy) i starała się nas umoralniać, różnie przy różnych wizytach i spotkaniach.
  23. Witam, nie wiedziałam zbytnio jaki dać temat temu co teraz tu napiszę. Liczę na waszą pomoc, ponieważ sama nie wytrzymuje już psychicznie. Na wstępie powiem, że jestem najmłodszą z sióstr, a ja mieszkałam jedynie z moją mamą. Jakieś dwa lata temu poznałam chłopaka z innego miasta, niż ja mieszkam (odległego o jakieś 200km) - był to jeden z powodów dla których postanowiliśmy razem zamieszkać, by móc być ze sobą. I tu zaczęły się schody. Przez pół roku mieszkaliśmy u mojej mamy - i przez te pół roku mogliśmy żyć razem pod jednym dachem, ale musieliśmy spać w oddzielnych pokojach. Przełkneliśmy to jakoś, jednak kolejne pół roku - do teraz: żyjemy wspólnie z chłopakiem u mojej siostry, mamy u niej własny pokój i jesteśmy traktowani wręcz jak 'małżeństwo'. Jednak wynikło kilka spraw, chcieliśmy wrócić do poprzedniego życia, a właściwie tylko miejsca -czyli u mamy. Jednak na wstępie otrzymałam reprymendę iż mamy ponownie spać w oddzielnych pokojach. Od razu powiem, że ja mam ponad 22 lata, a mój chłopak jest ode mnie starszy. O wynajęciu mieszkania nie mamy nawet co myśleć, bo ja ciągle się uczę i nie miałabym jak pogodzić jednego z drugim. I dodam, że na ślub nas nie stać (planujemy w przyszłości), dlatego ślub jako rozwiązanie odpada Ale nie w tym problem. Dla mnie kłopotem jest to, że po życiu wspólnym z moim chłopakiem, musimy znowu 'żyć' oddzielnie. Moja mama nie może pojąć tego, że jestem osobą dorosłą, mam swój rozum i uczucia. Ona nie bierze tego pod uwagę, uważa wręcz teraz, że ja mam przestrzegać konkretnie jej prawa, jakie ustali. Jest ona osobą wierzącą - rozumiem to, że mieszkanie przed ślubem to grzech... Ale to mój grzech, nie jej. Czy jest ktoś w stanie mi pomóc? A przynajmniej powiedzieć jak takiej osobie mam wytłumaczyć, że chce żyć z człowiekiem, którego kocham normalnie? Że mam własne sumienie? - jak jej to mówię swoimi słowami... nie przyjmuje tego do wiadomości.
  24. Witam, nie wiedziałam zbytnio jaki dać temat temu co teraz tu napiszę. Liczę na waszą pomoc, ponieważ sama nie wytrzymuje już psychicznie. Na wstępie powiem, że jestem najmłodszą z sióstr, a ja mieszkałam jedynie z moją mamą. Jakieś dwa lata temu poznałam chłopaka z innego miasta, niż ja mieszkam (odległego o jakieś 200km) - był to jeden z powodów dla których postanowiliśmy razem zamieszkać, by móc być ze sobą. I tu zaczęły się schody. Przez pół roku mieszkaliśmy u mojej mamy - i przez te pół roku mogliśmy żyć razem pod jednym dachem, ale musieliśmy spać w oddzielnych pokojach. Przełkneliśmy to jakoś, jednak kolejne pół roku - do teraz: żyjemy wspólnie z chłopakiem u mojej siostry, mamy u niej własny pokój i jesteśmy traktowani wręcz jak 'małżeństwo'. Jednak wynikło kilka spraw, chcieliśmy wrócić do poprzedniego życia, a właściwie tylko miejsca -czyli u mamy. Jednak na wstępie otrzymałam reprymendę iż mamy ponownie spać w oddzielnych pokojach. Od razu powiem, że ja mam ponad 22 lata, a mój chłopak jest ode mnie starszy. O wynajęciu mieszkania nie mamy nawet co myśleć, bo ja ciągle się uczę i nie miałabym jak pogodzić jednego z drugim. I dodam, że na ślub nas nie stać (planujemy w przyszłości), dlatego ślub jako rozwiązanie odpada Ale nie w tym problem. Dla mnie kłopotem jest to, że po życiu wspólnym z moim chłopakiem, musimy znowu 'żyć' oddzielnie. Moja mama nie może pojąć tego, że jestem osobą dorosłą, mam swój rozum i uczucia. Ona nie bierze tego pod uwagę, uważa wręcz teraz, że ja mam przestrzegać konkretnie jej prawa, jakie ustali. Jest ona osobą wierzącą - rozumiem to, że mieszkanie przed ślubem to grzech... Ale to mój grzech, nie jej. Czy jest ktoś w stanie mi pomóc? A przynajmniej powiedzieć jak takiej osobie mam wytłumaczyć, że chce żyć z człowiekiem, którego kocham normalnie? Że mam własne sumienie? - jak jej to mówię swoimi słowami... nie przyjmuje tego do wiadomości.
×