Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Błagam o pomoc, ale nie typu psychiatra, nie mam ochoty słuchać baby, która mi to będzie chciała uświadomić, jak ja wiem "co mi dolega".

myślisz stereotypowo - psychiatra to lekarz i z założenia ma Ci pomóc - zreszta możesz iść do faceta jak nie chcesz do baby.

My tu nie jesteśmy lekarzami a tak jak i Ty chorymi właśnie :)

Nie dostaniesz rady w stylu weź - 2mg tego i 15 mg tamtego i napewno przejdzie (chociaż znane sa takie mixy). Jak nie odwiedzisz lekarza to za jakiś czas możesz nie ogarnąć tematu i rozwinie się to do głęboko zakorzenionej paranoii.

alternatywne rozwiazania:

- lepsze drzwi,

- kraty w oknach,

- alarm Franca Jeggera,

- zezwolenie na broń automatyczną ....

- wytresowany bulterier

to oczywiście żart ale naprawdę pogadaj może najpierw z rodzicami o problemie a jak nie chcesz z nimi to musisz pogadać z kimś wykwalifikowanym w tego typu fobiach....czyli z psychiatrą lub psychologiem.

Acha i nie zwlekaj juz dłuzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scarecrow, opiszę Ci atak nerwicy.

 

U nerwicowca atak zazwyczaj wygląda tak- nagle człowiek zaczyna czuć lęk, panikę. To uczucie zaczyna dominować, tłuc się po głowie, może zacząć drętwieć jedna strona ciała, pojawia się poczucie bezradności, przerażenie, drgawki, nudności.

Te atrakcje dzieją się zazwyczaj, kiedy człowiek jest przytomny, może trochę nie kontaktować, bo jest przerażony i skupiony na swoich przeżyciach. W lekkich przypadkach ustępują po np.głaskaniu przez kogoś, przytrzymywaniu lub w cięższych po podaniu leków.

 

To, co Tobie się przytrafia, wygląda mi na problem czysto neurologiczny. Ta zmiana w mózgu no i objawy, które wskazują na jakieś zaburzenia ze strony czysto fizjologicznej lub anatomicznej problematyki Twojego układu nerwowego, wszystko raczej wyklucza problem natury psychicznej.

 

Odstaw to piwsko, ogarnij swoją dietę, zacznij żyć zdrowo, żeby minimalizować ryzyko jakichś dodatkowych powikłań. Choroby neurologiczne są trudne dla człowieka, który choruje, dlatego ważne jest dla Ciebie teraz mieć poczucie, że ze swojej strony sobie nie szkodzisz. Wtedy będzie można postawić najtrafniejszą diagnozę i odpowiednio zacząć Cię leczyć. Powoli wszystko się wyjaśni, nie dawaj spokoju lekarzom, póki nie będą pewni, co Ci jest i nie zaczną Cię leczyć.

Na razie pilnuj, żebyś nie był sam za bardzo, żeby w razie takiego ataku ktoś przy Tobie był, naucz się je wyczuwać wcześniej i od razu mów komuś, że możesz mieć atak. Będziesz się czuł bezpieczniej. Zadbaj o siebie, nie wykonuj jakichś ciężkich prac. Spaceruj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałam że ten dzień będzie wyglądał tak jak przez ostatnie lata…myślałam że moja samotność znów mi o sobie przypomni…zapomniana nic nie warta…muszę przyznać że jestem miło zaskoczona…ktoś o mnie pamiętał, pamiętał o zwykłych życzeniach…Jest mi bardzo miło że nie zapomnieli jak co roku…Chyba nie jestem tak beznadziejna jak myślałam…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam .miałam podobne problemy nie wychodziłam z domu ,lęki,ze atak paniki jedyny ale ze sie powtórzy do tego wiele innych akcji duszenie sie ,brak tchu , mysli natretne,bóle klatki piersiowej ,strach ze zaraz dostane jaiegos zawału,lekarze rozkładali rece ,mieszkam w małej miejscowosci .patrzyli na mnie jak na hipohondryczke ze moze jas sobie to wszystko wymyslam,trafiłam do psychiatry bo psycholodzy nie umieli mi pomóc chyba nie znali sie na rzeczy teraz to wiem.psychiatra dała mi adres do warszawy do kliniki nerwic na sobieskiego i w koncu pozbyłam sie całej połowy dolegliwosci a druga połowa została ale w stopniu umiarkowanym.polecam tą klinike tam sa ludzie dla których moje objawy nie były wyssane z palca .tam zrozumiesz skad sie biora po co i dlaaczego i nie bedziesz sie ich bac a co za tym idzie bedziesz potrafic panowac nad lekami.co prawda od kliniki minęło 1.5 roku i nie czuje sie tak rewelacyjnie jak po wyjciu ale przynajmiej mam swiadomosc dlaczego objawy wracaja.jesli zmienisz swoje zycie i wyeliminujesz przyczyny i powody objawów moga zniknac ,ale nie jest to łatwe i czasami nie ma jak ,jak npp wyprowadzic sie od rodziców i rodzeństwa.pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to moja wina czy to normalne??????????Powiedzcie mi czy to normalne że moja mama za każdym razem jak się coś przydarzy mówi że to moja wina,czasem nawet nie kuma że mnie w danym momencie nawet nie było w domu,(już tam nie mieszkam).Czy to normalne ,że za każdym razem jak mój ojciec powie coś miłego,albo mi w czymś pomoże to ja wysłuchuję od mamy:"no tak córeczka tatusia.jak ja poprosze to nie zrobi,a dla ciebie tak itp.itp.".Przecież to nie moja wina----już wolę żeby mój ojciec nie był dla mnie miły bo wtedy mama jest zła.Czy Wy też tak macie???Co Wy robicie w takiej sytuacji???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie choć nie do końca tak samo.

U mnie to dotyczy obojga rodziców, którzy się nienawidzą i atakują mnie i moje rodzeństwo (odkąd pamiętam) w imię nienawiści do tego drugiego, tzn kiedy matka widziała, że ojciec próbuje się zbliżyć do nas, właśnie np robi coś co przy pewnej dozie dobrej woli można by nazwać czymś miłym to zaczynała po nas "jeździć" a ojciec odkąd pamiętam i nadal tak jest - atakuje nas twierdząc, ze jesteśmy "urobieni" przez matkę, mamy wyprane mózgi, o mnie powiedział, ze jestem z tego powodu (cytat) "stracona".

Opisałam to bardzo oględnie.

 

Jeśli chodzi o obarczanie winą:

Matka mnie tez traktuje jak kozła ofiarnego (jestem najmłodsza), lubi zrzucać na mnie winę, kiedy np coś jej nie wychodzi i jest zdenerwowana.

Ogólnie oboje lubią zrzucać odpowiedzialność na innych - na siebie wzajemnie i na nas - mnie i moje rodzeństwo i oboje przy tym robią z siebie ofiary i oboje uważają się dosłownie za doskonałych (matka mówi, ze jest święta, a ojciec, ze jest ideałem).

 

Jeśli chodzi o to, czy to jest normalne - NIE, TO NIE JEST NORMALNE. Moim zdaniem.

 

Ja jedyne rozwiązanie widzę w wyniesieniu się z domu. Bo już się przekonałam, ze tłumaczenie im czegokolwiek przynosi efekty odwrotne do oczekiwanych. Przynosi dodatkowe cierpienie i rozczarowanie. Myślę, że powinni się leczyć.

 

Ale może u Ciebie jest inaczej, może jest jakaś szansa na inne rozwiązanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja z nimi już nie mieszkam,ale wiadomo kontakt trzeba utrzymywać chociażby z racji tego ,że mam starszego brata który ma w d... rodziców a oni są coraz starsi i wiadomo że to ja muszę jak coś to do nich jeździć. A i tak dla mojej mamy mój brat jest ideałem a wina jest moja zawsze.porażka.najgorsze jest to, że to wszystko mnie na maksa dobija i przestałam w cokolwiek wierzyć i nie chcę z nikim być,nie chcę spotykać się ze znajomymi i nie widzę szansy dla siebie na związek. Nie wiem dlaczego nie potrafię tego olać a im jestem starsza tym bardziej się przejmuje gadaniem innych. Głupio mieć świadomość że jak coś się stanie to rodzic powie że to twoja wina,nawet jeśli ktoś cie pobije. I tak jest od najmłodszych lat. Nigdy moja mam nie była po mojej stronie - nawet jak miałam 5 czy 6 lat. To rodzice innych dzieci musieli jej oczy otwierać i wtedy stwierdzała że fakt ,że nawet może jestem fajna. Ale to takie bez przekonania. Nie wiem czemu stało się tak że dziś kiedy mam 30 lat i mieszkam sama tak się tym przejmuję,a kiedyś miałam to w d... w sensie nie zastanawiałam się nad tym. A teraz nagle przestałam umawiać się np z facetami bo stwierdziłam że się im nie spodobam,znajomych olewam bo myślę że oni sądzą że mam coś z głową i jestem dziwna. A do tego te gadanie mamy o wnuku którego chce mieć i najlepiej jakbym jej go zostawiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

toska,

 

Tak w skrócie to Twoja mama ma problem ze sobą. Jest o ciebie zwyczajnie zazdrosna i wyładowuje się na Tobie.

 

ale tak od dziecka???rozumiem że teraz na "starość" jej odbija,ale czemu jak byłam mała??? nie umiem tego sobie wyjaśnić,może jej mama była taka dla niej-nie wiem.Wiem jedno że ja taka nie chcę być dla dziecka i boję się że jeśli je będę miała to też nie będę go umiała przytulić ani powiedzieć np.fajnie że jesteś. Mam nadzieję,że będę przeciwieństwem mojej mamy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno z czegoś to wynika. Może tak jak piszesz nie miała wystarczającej miłości i akceptacji od rodziców, a może Twój tata nie okazywał jej czułości tylko przelewał na Ciebie. Pewnie to szerszy problem. Ale jaka Ty będziesz dla swoich dzieci zależy tylko od Ciebie. Ja nie zaznałam czułości i akceptacji ze strony swojej ,ale wobec mojej córki postępuję na odwrót, może nawet przesadzam w drugą stronę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno z czegoś to wynika. Może tak jak piszesz nie miała wystarczającej miłości i akceptacji od rodziców, a może Twój tata nie okazywał jej czułości tylko przelewał na Ciebie. Pewnie to szerszy problem. Ale jaka Ty będziesz dla swoich dzieci zależy tylko od Ciebie. Ja nie zaznałam czułości i akceptacji ze strony swojej ,ale wobec mojej córki postępuję na odwrót, może nawet przesadzam w drugą stronę.

:brawo: dzięki za te słowa

 

[Dodane po edycji:]

 

szkoda że nie da się tego olać i dać za wygraną i uwierzyć że taka po prostu jest i tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie byłem przebadany dobrze, najpierw u neurologa od którego dostałem skierowanie na mri, wynik z mri i dodatkowe mri z kontrastem, znów ten neurolog i skierowanie do szpitala na neurochirurgie, badania na neurochirurgi i konsylium łącznie z ordynatorem, po kilku miesiącach ponowne mri z kontrastem i konsultacja z bardzo dobrym neurochirurgiem. Więc nie piszcie że mnie olali, bo gdyby coś było od tej zmiany to dawno by już wiedzieli, po za tym bym miał stałe zmiany neurologiczne.

Co do tych ataków mówię że poprzedza je akcja gdzie rozmywa mi się wzrok czuję straszny lęk a serce wyskakuje mi z klatki do tego mam mrowienie w dłoniach. Ciekawe jest też to że cukier mam wysoki podczas tych ataków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeżeli masz wątpliwości to zrób jak ci napisałam, pójdź do psychiatry. idzie się bez skierowania. chyba nie oczekujesz że na forum ktoś cię zdiagnozuje, tylko ci napisaliśmy co myślimy. a jeżeli neurolodzy ci każą przyjść za rok, a ty masz ataki w czasie których mdlejesz, to coś jest nie tak. tak czy inaczej na twoim miejscu bym ci radziła dzwonić wtedy po karetkę, wtedy powinni od razu się tobą zająć i pomóc w diagnozie.

jakkolwiek mam wrażenie że ty nie chcesz przyjąć do wiadomości że masz problem neurologiczny, i wolisz myśleć że masz nerwicę... tak czy inaczej nie zaszkodzi jeżeli się przebadasz pod każdym kątem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że wole żeby nie był to problem neurologiczny bo inaczej oznaczało by to padaczkę, bodź jeszcze coś innego ale tak czy inaczej trudniejszego do uleczenia bądź wcale niż nerwica. Co do diagnozy to jak mówiłem w poniedziałek mam rejestracje do neurologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie byłem przebadany dobrze, najpierw u neurologa od którego dostałem skierowanie na mri, wynik z mri i dodatkowe mri z kontrastem, znów ten neurolog i skierowanie do szpitala na neurochirurgie, badania na neurochirurgi i konsylium łącznie z ordynatorem, po kilku miesiącach ponowne mri z kontrastem i konsultacja z bardzo dobrym neurochirurgiem. Więc nie piszcie że mnie olali, bo gdyby coś było od tej zmiany to dawno by już wiedzieli, po za tym bym miał stałe zmiany neurologiczne.

Co do tych ataków mówię że poprzedza je akcja gdzie rozmywa mi się wzrok czuję straszny lęk a serce wyskakuje mi z klatki do tego mam mrowienie w dłoniach. Ciekawe jest też to że cukier mam wysoki podczas tych ataków.

ten twój post jest naprawdę konkretny. :D

Myślę, że to jest nerwica, polecam psychiatrę (to też lekarz, więc możesz się z nim skonsultować także w innych sprawach, które Cie nurtują). Będzie dobrze, te opisane w tym poście objawy pasują mi jedynie do silnej nerwicy. Chyba najlepsze, co możesz teraz zrobić to iść do dobrego psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też tak miałam, wkręcałam sobie, myślałam ze ktoś się może włamać itp :>

I wiesz co mi pomogło ?

Gdy nachodziły mnie takie myśli starałam się odwrócić od nich uwage, włączałam Tv na jakies zabawne programy, słuchałam muzyki, cokolwiek żeby tylko myśleć o czyms innym :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamiast czekać na kopniaka, może lepiej poczekać na wyciągniętą, pomocną dłoń ;)

 

Czy próbowałaś kiedyś jakiejś terapii?

Powiem dla przykładu, jak to u mnie wyglądało. Nie mogąc się odnaleźć kompletnie w rzeczywistości postanowiłam się wybrać do psychologa (lekarz rodzinny bez problemu wydał mi skierowanie). Rozmowy ze specjalistą owszem, porządkowały mi pewne sprawy, ale zagubiona byłam dalej. Po jakimś czasie po przerwaniu terapii wybrałam się do psychiatry, który zalecił mi jednak powrót do terapii - ale z innym psychologiem. Tu rozmowy już mi dawały o wiele więcej. Łatwiej mi było podejść do problemów w pracy i w domu. Teraz dodatkowo mam jeszcze wizyty u innego psychologa (trafiłam do niego ze względu na sytuację rodzinną i chęć przygotowania do rozwodu, teraz druga szansa mimo psychicznego znęcania się) - u niego zaczynam bardziej rozumieć siebie samą. Bardzo podbudowują mnie spotkania u niego i nabieram na tych spotkaniach wiary w to, że będzie inaczej...

 

Co do pracy - cóż - nie wiem, jakie masz predyspozycje. Znam wielu ludzi, którzy ze względu na przeszłość lub na problemy ze zdrowiem psychicznym łapali się pracy jakiejkolwiek. W magazynie marketu, jako hostessa, jako kasjerka - po prostu co wpadło do rąk. Często te osoby zmieniały miejsce pracy, ale po jakimś czasie mając doświadczenia z różnych firm i różnych stanowisk, znając już lepiej też rynek pracy znajdywały posady nawet i nie związane z tym, co robiły do tej pory, ale zgodne z zainteresowaniami. W moim akurat przypadku najpierw pracowałam w dziale reklamacji TV Marketu. Bardzo niewdzięczna praca, nie tylko ze względu na wściekłych klientów, ale i na zarząd, który sam nie wiedział jak prowadzić ten biznes by wyjść na swoje (co rusz miałam nowego szefa). Problemów co nie miara. Później przez 4 miesiące praca w banku - zostałam wykorzystana do stworzenia dokumentacji zgodnego z prawem i wyrzucona na zbity pysk. Dostałam od prezesa banku pracę tymczasową, która mi nie odpowiadała w cholerę i mało płatna była, ale coś robiłam (najgorsze 3 albo 4 - już nie pamiętam dokładnie - miesiące w moim życiu). Ale dzięki doświadczeniu z klientami z TV Marketu dostałam pracę jako informatyk (mój zawód), mimo iż w tematach informatycznych byłam - może nie zielona, ale raczkująca... Wyszkolili mnie - jestem teraz Starszym specjalistą IT... Wszystko się na przestrzeni lat zmieniło.

 

Co mi najbardziej pomogło? Uwierzenie we własne siły. Chciałam studiować dziennie - nie dostałam się. Ale uparłam się na wybrany kierunek i mimo problemów finansowych skończyłam zaocznie licencjat. Później ciąża przerwała moją naukę, wiele przygód z emocjami przeróżnymi po drodze. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło (z tymi emocjami) i postanowiłam, że skończę to, co zaczęłam - jestem teraz na 2 roku studiów uzupełniających. Pomogły mi ambicje, upartość i wiara, że w końcu kiedyś coś musi mi się udać. Gdybym miała zacząć w tej chwili wymieniać drobne sukcesy - znalazło by się pewnie ich trochę, a więc coś się udaje, mimo iż nie zawsze od razu to dostrzegam - ale świadomość tego, że tak jest też mi pozwala głębiej wierzyć, że zbyt surowo siebie oceniam (a robię to bez ustanku) i nie jest tak źle jakby mi się na pierwszy rzut oka wydawało...

...Zawsze jak opisuję swoje podejście chcąc podać przykład - zakręcam się w tym co piszę jak świński ogonek. Nie wiem, czy to, co napisałam ma jakiekolwiek dla Ciebie znaczenie, ale pamiętaj, że nie ma sytuacji bez wyjścia, tylko tego wyjścia czasami trzeba długo szukać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magdulex, psychiatra nie powie Ci, że masz przestać się bać i że Twój lęk jest irracjonalny... problem tkwi gdzie indziej, nasze lęki i natręctwa zawsze coś zakrywają.. jakiś głębszy problem. I chodzi o to, żeby się dowiedzieć samemu o co chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×