Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

Na pierwszej terapi w klinice odstawili mi doxepin po którym czułem sie niezle , wymagali ogólnej aktywności a wiec podjecia obowiązku bycia przewodniczącym społeczności terapeutycznej ,a wiec załatwiania różnych spraw typu ustalanie dyżurów ,wyznaczania obowiązków ,prowadzenia dziennika i pisania sprawozdań na cotygodniowe spotkania społeczności ,załatwiania wyść i biletów np do teatru ,muzeum itp . To tylko tydzien ,natomiast codziennie zwykłe obowiązki wstać rano ,gimnastyka ,zajęcia i to wszystko w sytuacji gdy zastanawiałem sie czy następne 10 min wytrzymam czy wyskocze z okna i przerwie cierpienia . A wystarczyło nie odstawiać leku i z tymi obowiązkami poradziłbym sobie nawet czerpiąc z tego satysfakcje. Po klinice już w terapi indywidualnej dostawałem sugestie zmiany pracy jakoby to miało mieć jakiś związek z chorobą w sytuacji gdzie akceptowano w pracy mnie jako mającego trudności z wypełnianiem sprawnie obowiązków . W innej pracy nie było że boli ,skutkiem czego musiałem sie zwolnić . Sugerował mi terapeuta poznanie kogośs założenie rodziny rzekomo obowiązki ojca skutecznie powstrzymywały by chorobę gdyż na zasadzie niezrozumiałego mechanizmu dla mnie stworzła by sie sytuacja ,jesteś chory dziecko potrzebuje wszystkiego ,musisz pracować aby utrzymać rodzinę a jak nie to bedzie ci wstyd który nie pozwoli mnie bezczynnie cierpieć i to niby miało mi pomóc .Dziwi natomiast jedno zażywanie skutecznego leku rozwiązywało wszystkie moje problemy i byłem normalnie czującym sie facetem. Dla terapeuty niestety moje dobre samopoczucie ,było hamulcem zmian gdyż czując sie dobrze jakoby nie widziałem potrzeby zmian . Podsumowując terapeuta uważał że cierpienie im wieksze tym bardziej motywuje do poszukiwania rozwiązań . Nie rozumiał że wytrzymałość człowieka ma swoje granice i jak sie przesadzi z cierpieniem to przychodzą różne myśli . Cóż stwierdził że samobójcy uciekają od problemów są niedojrzali . Tak wiec moje terapie opierały sie na cierpieniu jako element dający motywacje do zmian.

 

-- 01 wrz 2011, 10:59 --

 

Założeniem terapi jest sytuacja ; swiata nie zmienimy, bliskich też nie ,rzeczywistości też nie jedynym co jest dostępne to zmienić samego siebie . Ja nie uważem jako bym był niedostosowany do rzeczywistości czując sie dobrze nie mam problemów ze współżyciem w domu ,pracy ,wsród ludzi. Problem pojawia się gdy żle sie czuję ,jestem niezdolny do podejmowania obowiązków . Uważam że wówczas jest to normalne że wycofuję sie z zycia . Choroba jest czymś co społeczeństwo akceptuję jako niezdolność do pracy ,obowiązków . Terapeuta uważa inaczej że czerpie korzyści z bycia chorym . Ja twierdze inaczej , chce być zdrowym i obowiązki wypełniać . Tu pojawia sie rozbieżność terapeuta uważa że skoro nie jestem w stanie nic robić to celowo do tego dążę aby leżeć unikam wówczas problemów . Ja uważam że chetnie wezme na siebie podwójną porcje trudności abym tylko zdrowie miał . Dlatego biorę leki jakoś w miarę funkcjonuję i trudności nie są aż takie straszne. Pamietam sytuacje widząc dom w budowie ,myśle ,boże jak można takie inwestycje czynić dla mnie problemem jest wstać z łóżka isc kupić sniadanie . Biorąc leki wiem że budowa domu może być przyjemnym wyzwaniem . Tj lek dawał poczucie życiowej siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja muszę powiedzieć że cie podziwiam. Tą twoja doktrynalną pewność, że to terapeuta sie myli. Pewność która narosła z konfliktu...ciekawe zjawisko. Gdyby wszyscy mówili jednym głosem to co innego, ale tutaj jedni mówią jedno a ty drugie. Do tego nie traktujesz tego jako swojego osobistego, jednostkowego doświadczenia, tylko jako coś co potwierdza w 100%, że inne przypadki są podobne. To nie tak, że twoja terapia sie nie powiodła i że ty ponosisz cześć odpowiedzialności. Tylko terapia w ogóle nie działa i ty nie masz z tym nic wspólnego i nic zrobić nie mogłeś. Ja muszę ci powiedzieć, że sam byłem wiele razy w takich sytuacjach. Różnie do nich podchodziłem. Czasem po paru sekundach zapominałem co ktoś do mnie powiedział. Czasem miałem problemy ze zrozumieniem słów. Czasem mówiłem, że intelektualnie wszystko wygląda na logiczne, ale ja tego nie akceptuję. Czasem mówiłem, że sie zupełnie nie zgadzam. Czasem sie wkórwiałem. Czasem sie kłóciłem tylko dla tego, że sie wkórwiłem i chciałem drugiej stronie dopieprzyć i nawet tego nie kryłem. Jednak zawsze był taki wentyl. Wiedziałem też, że jeśli coś ma sie zmienić to takie rzeczy muszą sie dziać. To jest oczywiste jak 2+2=4. Jeśli zaczerpniesz jakiejkolwiek wiedzy na temat natury tego typu zaburzeń, to zawsze wyłania sie mniej lub bardziej kwestia treści nieakceptowalnych. Ty jednak uznałeś, że to cała psychologiczna wiedza jest bez użyteczna. Ogłaszasz, że według medycyny przyczyną depresji są kwestie związane z chemią mózgu. To oczywista nieprawda, której nawet nie chce się komentować. Ponieważ przyczyny są różne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wuj dobra rada, widze, ze nasze doswiadczenia terapeutyczne sa bardzo podobne. Od Ciebie wymagano aktywnosci ode mnie biernosci. Tak mam, ze rzucam sie w wir obowiazkow, ciagle cos robie, gdzies mnie nosi (dziecko bohater)- czyli wg terapeuty zagluszam problemy, robie wszystko by nie myslec, nie czuc swoich emocji. Tylko w momencie kiedy mam nawrot to nie znajduje sily na te moja codzienna bieganie. Dzieki lekom zdobylam troche dystansu, dalej lubie byc zajeta i aktywnie spedzac czas, ale juz sie tak wszystkim nie przejmuje, nie analizuje kazdego slowa, nie walkuje w glowie kazdej rozmowy, ze moze powinnam inaczej. Mozna powiedziec, ze mam w d... co inni o mnie mysla. Jesli cos mi sie nie podoba, nie jest dla mnie dobre to zamiast w to brnac odwracam sie na piecie i odchodze.

 

Namawiac kogos by w stanie w jakim byles zalozyl rodzine, zajal sie dzieckiem jest nieodpowiedzialne. Dzieci do zdrowego rozwoju potrzebuja poczucia bezpieczenstwa, stabilnosci i obecnosci rodzica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczynasz pisać z sensem ,choć nie do końca zrozumiale . Wcale nie twierdze że psychoterapia nie działa . Problem w tym że nie zawsze i nie na wszystkich . Weżmy przykład zakochanego chłopaka bez wzajemności , cierpi i jak terapeuta może mu pomóc ? Sam musi sie uporać ze wszystkim co z tego że usłyszy czas leczy rany . Założeniem jest iż nieświadome konflikty są żródłem cierpienia . Jak wyjaśnic fakt że w tej sytuacji to własnie swiadomy konflikt jest tym żródłem ? Konflikt miedzy checią bycia razem a niemożliwością . To prosty przykład a jak bardzo obalający doktrynę o nieświadomych konfliktach. Gdzie/czym czujesz cierpienie ? swiadomością czy podświadomościa . Terapia nie zawsze i nie każdemu pomoże a to ze względu na stan pacjenta,niekompetencje terapeuty , życiowe przeciwności , niedostępność i cene takiej terapi a także trudność samej terapi . Wiec sam widzisz że może być nieskuteczna . Tu jest akurat dział PSYCHOTERAPIA NIE DZIAŁA , ja gdy pisałem w dziale psychoterapia działa o tym że to nieprawda ,zostałem poproszony o przeniesienie ze swoimi spostrzeżeniami do tematu w którym piszemy , Ja mogłem wiec i ty może tam pisz . Wcale nie ukrywam że miałbym satysfakcje gdyby gabinety psychoterapeutów swieciły pustkami , z powodu wiekszej swiadomości pacjentów . Zauważ ze terapeuci w ogóle nie stosują sie do karty praw pacjenta ,a jak to obeszli ? a no tak że swiadczą usługi i mają klientów a nie pacjentów . Wiesz dlaczego? Piszę w tym dziale dlatego i o takich sprawach aby każdy kto zdecyduje sie na terapię stawiał twarde warunki terapeucie, za coś kase bierze . Po to aby terapia była szybsza i by nie było o du... maryni tylko żeby terapeuta skupiał sie na tym co istotne ,a co to może być to już jego profesja. Pisząc o terapi nie piszemy o jej hipotetycznych możliwościach ,piszemy o jej efektach a jedyną osobą mającą wpływ i odpowiedzialność za efekt jest własnie terapeuta . Jesli nie potrafi wpłynąć na swojego pacjenta w taki sposób aby ten działał w określonym kierunku to nie jest terapeutą tylko filozofem . Psychoterapeuta jest fachowcem od psychiki i powinien wiedzieć na jakiej strunie grać aby określony efekt uzyskać. Ale z reguły winę składa sie na pacjenta ,że nie współpracuje. Dla mnie czy terapia działa czy nie wyznacznikiem jej skuteczności nie jest jej hipoteza że powinna zadziałać ,a tylko to ilu pacjentów znajdzie w niej ustąpienie dolegliwości . Ogromna wiekszości nie pomoże dlatego uważam ją za nieskuteczną i nie działającą . Sam widzisz tytuł tematu , jak psychoterapia może działać ? Działać może pacjent współpracujący z terapeutą a nie psychoterapia jako taka.

 

-- 01 wrz 2011, 13:39 --

 

Zuj zuj ,pewność z konfliktu ? jakiego? Co do ilości głosów popierających efektywność psychoterapi powiem ci że kiedyś dawno temu ludzie wierzyli że słońce kręci sie wokół ziemi ba nawet do dziś gdy siądziesz na zewnątrz i przez kilka godz patrzysz na słonce ulegasz złudzeniu że tak jest a popatrz znalazł sie taki kopernik który smiał twierdzić że jest inaczej . I co ? Zaraz dowiem sie że jestem nieskromny.

 

-- 01 wrz 2011, 13:57 --

 

Zuj zuj a nigdy nie przyszło ci do głowy że pewne cechy charakteru/osobowości wynikają nie z przezytych sytuacji i rozwoju a z takiej a nie innej budowy mózgu i działania neuroprzekażników . Może to jest przyczyną niedostosowania . Dziwne że terapeuta uważa cechy osobowościowe za przyczyne a czemu nie za skutek choroby. Swoją drogą smiać mi sie chce jak terapeuta stawia diagnoze zaburzen osobowości w sytuacj gdy pacjent ma np depresję . Dziwne że po wyjsciu z depresji zupełnie cechy osobowości sie zmieniają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia ma bardzo mierna skutecznosc. Nie ma co ukrywac tego prostego faktu.

 

Owszem moze pomoc jezeli ktos jest bardzo podatny lub ma umiarkowane zaburzenie.

 

Mysli oczywiscie wplywaja na prace mozgo, poziom amin biogennych itp itd...ale jednak praprzycyzna zachorowania jest po prostu wadliwy, zle dzialajacy mozg....Analogicznie mowi sie kolokwialnie , ze np ludzie maja slabe serce, slaba watrobe itp itd Oczywiscie sa czynniki zwiekszajace ryzyko popadniecia na dane schorzenie.

 

 

Ja ogolnie nie mam jakis wielkich zalow do terapeutow...Przeciez nie mozna wyleczyc chorego organu za pomoca gadki.

 

W dzisiejszych czasach schorzenia psychiczne powinny byc z powodzeniem leczone za pomoca farmakoterapii...

 

Niestety wiemy jak jest...Skutecznosc srodkow farmaceutycznych jest troche wyzsza niz skutecznosc psychoterapii owszem, ale i tak jest co najwyzej + mierna.

 

Zauwazmy, ze nie ma praktycznie nikogo kto by sie "wyleczyl" calkowicie.

 

Nawet jak ktos jest podatny na leki i na nie "swietnie" reaguje to w najczesciej i tak nie funkcjonuje nawet w 1/2 tak jak czlowiek z przecietnym mozgiem (w ogolnym rozrachunku) w danym przedziale wiekowym z danym zdrowiem fizycznym.

 

-- 01 wrz 2011, 15:45 --

 

Przyczyna zaburzen psychicznych jest wadliwie dzialajacy mozg. Przeciez wystarczy popatrzec na problemy ludzi zaburzonych...Wiekszosc zdrowych ludzi ma podobne watpliwosci , lęki , kompleksy...ale ci ludzie radza sobie z tym bez wiekszych problemow i nie przeszkadza im to w dzialaniu w swoim zakresie. Dlaczego ? Odpowiedz jest banalna : bo maja zdrowe mozgi...

Natomiast u ludzi z chorym mozgiem przezywanie danych problemow jest w roznym zakresie spotegowane, w zaleznosci od glebokosci defektu.

 

-- 01 wrz 2011, 15:48 --

 

wuj dobra rada, I tak mozna mowic o szczesciu w nieszczsciu w Twoim przypadku. Przynajmniej dobrze reagujesz na leki. Wiekszosc ludzi nie moze tego powiedziec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie że zaczynam pisać z sensem. Proszę cie jeszcze tylko, żebyś sie trochę skoncentrował.

 

Chłopak ze złamanym sercem jest chory, lub zaburzony? Po pierwsze, to nie piszemy że konflikty wewn powodują cierpienie(w sensie jakoby cierpienie było jednostką chorobową), tylko powodują nerwicę, która to pewnie potem powoduje cierpienie. Nie każdy cierpiący ma nerwicę. Cierpienie nie jest chorobą!!! Jeśli już ktoś ma złamane serce i cierpi to czas uleczy rany. Czasem jednak taki ktoś wpadnie w depresje i może nawet próbować odebrać sobie życie. Jednak w takim przypadku, nie bedzie leczony ze "złamanego serca". Tylko prawdopodobnie ma bardzo niską samoocenę i szereg innych kwestii, które to są podstawą do ewentualnej bardzo burzliwej reakcji. Jednak to ta wewnętrzna natura takiej osoby, bedzie ewentualnie podlegać terapii a nie zawęrzony obraz cierpiącego człowieka z powodu zawodu miłosnego.

Mój kumpel był babiarzem. Miał dużo dziewczyn i zmieniał jedną na drugą. Jednak potem jedna z nim zerwała, a potem kolejna go zupełnie olewała. Mój kumpel przestał być babiarzem:). Zalił mi sie, że stracił pewność siebie. Boi sie już podchodzić do dziewczyn, ale nigdy nie pomyślał o terapii z powodu spadku pewności siebie!!!! To jest kurwa życie. Wiec co ma do terapii i wewn. konfliktów kwestia czysto życiowa?! Ludzie jednak wpadają w pułapkę mysleniową:"terapeuta mnie zmieni" "naprawi mnie i będę taki jak powinienem być".

 

Ja nie bardzo się czuje na siłach w kwestiach teoretycznych. Jednak konflikt wewnętrzny, przechodzi w takowy jako utrwalenie konfliktu zewnętrznego.

"To prosty przykład a jak bardzo obalający doktrynę o nieświadomych konfliktach" To jesteś cały ty. Ty nie piszesz o sobie i własnym doświadczeniu. TY OBALASZ TERIE O NIEŚWIADOMYCH KONFLIKTACH... I TO BARDZO:). Nawet bym tutaj nie napisał jednego posta, gdybyś nie walił takich piramidalnych bzdur traktujących o terapii ogólnie.

Czym czuje cierpienie? :) Cierpienie czuję świadomością. A czym czujesz ból w nodze? Nogą czy mózgiem? Boli cie noga, ale gdyby nie mózg to byś bólu nie czuł. Nikt jednak nie operuje mózgu, jak złamiesz sobie nogę. Tak samo jeśli chodzi o psychikę. Czujesz cierpienie w postaci objawów, ale podstawą jest twoje wnętrze, które musisz zmienić jeśli chcesz zmniejszyć objawy. Możesz jednak je zlikwidować,nie zmieniając siebie. Twoje prawo. Masz prawo chcieć być chorym nieodczuwalnym skutków choroby. Ty chcesz tylko tego, więc nie wiem po jaką cholere szedłeś na terapie. "Leki" na cukrzycę, też są "lekami". Ponieważ niczego nie leczą. Zmniejszają objawy, co pozwala na funkcjonowanie. Jednak nie leczą choroby!

 

Jesli nie potrafi wpłynąć na swojego pacjenta w taki sposób aby ten działał w określonym kierunku to nie jest terapeutą tylko filozofem .

Znowu . Ty określasz rzeczywistość? Co znaczy powinien być w stanie? Nie jest, wszyscy to wiedzą i chyba akceptują. Czemu piszesz, że powinien być? Przecież to jest niemożliwe. Nie ma takiej fizycznej możliwości. Nie może przecież pacjenta ubezwłasnowolnić. Decyzja zawsze należy do niego.

 

Zuj zuj ,pewność z konfliktu ? jakiego? Co do ilości głosów popierających efektywność psychoterapi powiem ci że kiedyś dawno temu ludzie wierzyli że słońce kręci sie wokół ziemi ba nawet do dziś gdy siądziesz na zewnątrz i przez kilka godz patrzysz na słonce ulegasz złudzeniu że tak jest a popatrz znalazł sie taki kopernik który smiał twierdzić że jest inaczej . I co ? Zaraz dowiem sie że jestem nieskromny.

 

 

Nawet nie załapałeś 2 zdań z początku posta, a porównujesz sie do Kopernika. Ja pisałem o tobie!!! Nie pisałem o terapii!! Wyraziłem podziw, ze pomimo kilku podobnych informacji zwrotnych, ty za pewnik bierzesz coś przeciwnego. Terapeuci sugerowali coś tam, a ty zupelnie tego nie akceptujesz. Tego dotyczy moje zdziwienie, pewności wyrosłej z konfliktu. Czmu nie bierzesz pod uwagę, że coś może być na rzeczy? Przecież każdy człowiek w takiej sytuacji ma jakieś korzyści. Każdy!. Ty piszesz, że ich nie masz. Nawet jesteś tego pewien.

 

. Swoją drogą smiać mi sie chce jak terapeuta stawia diagnoze zaburzen osobowości w sytuacj gdy pacjent ma np depresję . Dziwne że po wyjsciu z depresji zupełnie cechy osobowości sie zmieniają.

 

No tak. Profesorowi super psychologowi ręce opadają, jak obeserwuje terapeucinę w pocie czoła starającego się coś wymyślić. Coś co jest oczywiste, a mimo to popełnia błąd. Jak tu sie nie śmiać.

 

 

Ja nie jestem za terapią. Kilka razy w różnych wątkach krytykowałem osoby piszące "polecam terapie". Ktos napisze 2 zdania i dostaje " terapia powinna pomóc" "terapia wsystko wyjasni"... Sam pisałem o Freudzie, który to zdażało się że fałszował wyniki terapii, która ti miała być skuteczna po 4 latach a nie była. Podoba mi sie książka "Zakazana psychologia". Uważam że usługi terapeutyczne są na niskim poziomie.Uważam że marketing(jak to marketing) strasznie przekłamuje i zupełnie wypacza istote terapii.

Wiele badań potwierdza, że terapia jest skuteczna ze względu na osobowość terapeuty, a nie teoretyczne mądrości.

Jednak to co ty wypisujesz, to są często kompletne bzdury na poziomie pseudo akademickiej dyskusji. Pseudo bo nie masz żadnej wiedzy, a porównujesz się do Kopernika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś cofnął sie kilka stron i przeczytał moje posty nie musiał bym ci tłumaczyć . Nie piszesz o mnie a piszesz ze mam pewność wyrosłą z konfliktu . TO JA SIE PYTAM JAKIEGO ? Nawet gdyby cały swiat uznał skuteczność psychoterapi to i tak nijak nie wpłynie na mój punkt widzenia . Pacjent nawet gdy nie chce czegoś zrobić to od tego jest terapeuta aby tak wyjasnić pacjentowi konieczność dokonania zmian aby ten zrozumiał po co to robi i widział sens w tym co robi . Nie naprawisz zegarka gdy nie znasz zasady jego działania ale gdy ją poznasz poradzisz sobie . Tak samo terapeuta powinien na takim samym poziomie wyjasnić to pacjentowi . Czyli cel drogę dojścia do celu oraz srodki ku temu , nastepnie jak to zrobić i na jakich mechanizmach to sie opiera . Podsumowując po terapi pacjent powinien mieć w tej dziedzinie umiejętności i rozumienie problemu takie samo jakie ma terapeuta . Gdy jest inaczej to inne konflikty na które terapia nie dała odporności znów doprowadzą do nerwicy o ile nerwica powstaje z powodu konfliktów . Zuj zuj ty uważasz inaczej , masz przekonanie że z konfliktów bierze sie nerwica a że każdy je ma to każdy powinien być chory ,a tak nie jest . Zapewne przeczytam że niektórzy umieją je rozwiązywać . Na koniec dodam gdybym słuchał terapeutów dawno zamkneli by mnie w świrowni. Gdy na terapi słuchałem o związkach miedzy objawami a przyczyną zacząłem miec podejrzenia czy ci terapeuci mają wszystko po kolei w głowie . Powiem ci coś jeszcze bardzo czesto mam okazje rozmawiać z ludzmi pracującymi w placówce zatrudniaącej terapeutów i jeszcze nie spotkałem sie z opiną kogokolwiek z personelu aby uważali terapeutów za w pełni normalnych ludzi jakimi sami są . Często słyszę oni żyją w swoim świecie.

 

-- 01 wrz 2011, 16:54 --

 

Psychoterapia wywodzi sie z czegoś , z nauki o procesach psychicznych w teori zawsze da sie pacjenta uzdrowić zawsze można tak go poprowadzić aby miał zdolność jakby samonaprawy . Zgadzam sie . Jednak w praktyce to nie wychodzi . Z różnych powodów . Pomyśl czy np jest możliwa sytuacja że człowiek rodzi sie z jakimś defektem np genetycznym który ujawnia sie w pewnym wieku jak np pląsawica hugningtona ale dotyczącym sfery psychicznej np niskim progiem lękowym z powodu tego jego osobowość nie ukrztałtuje sie prawidłowo wiec nie może rozwiązywać konfliktów i zachoruje na nerwice wiec jest jasne że praprzyczyną nerwicy nie jest konflikt żaden tylko uwarunkowany genetycznie niski próg lękowy a konflikt jest jego skutkiem tj.

 

-- 01 wrz 2011, 17:04 --

 

Zacytuje ,, Zaburzenia lękowe powstają w wyniku interakcji miedzy podatnością osobniczą ,czynnikami psychospołecznymi i oddziaływaniem środowiska . Specyficzna podatność to powstałe [u osób z wrażliwością uwarunkowaną genetycznie] zmiany neurobiologiczne w oun , zaburzeniami funkcji w układach neuroprzekażnictwa [serotoninergicznym , noradrenergicznym ,dopaminergicznym , gaba-ergicznym , neuropeptydów receptorów innych systemów ,osi ppn ] wpływy psychospołeczne obejmujątraumatyczne przeżycia z dzieciństwa ,wychowanie, przebyte wydarzenia życiowe ...............itd Wiec sam widzisz że aby zaszła interakcja musi być czynnik neurobiologiczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

zujzuj myślę że trudnośc zrozumienia moich motywów bierze sie z twoich przekonań o bezdyskusyjnej skuteczności psychoterapi ,ja nie zakładam tego, staram sie znalezc argumenty na podważenie moich przekonań o jej nieskuteczności w dyskusji z innymi osobami i jedyne co zauważam i wydaje sie prawdopodobne to fakt irytacji niektórych osób na forum . Ciekawe dlaczego?

 

Nawet gdyby cały swiat uznał skuteczność psychoterapi to i tak nijak nie wpłynie na mój punkt widzenia .

 

 

 

 

Choroba jest czymś co społeczeństwo akceptuję jako niezdolność do pracy ,obowiązków . Terapeuta uważa inaczej że czerpie korzyści z bycia chorym . Ja twierdze inaczej , chce być zdrowym i obowiązki wypełniać . Tu pojawia sie rozbieżność terapeuta uważa że skoro nie jestem w stanie nic robić to celowo do tego dążę aby leżeć unikam wówczas problemów .

 

Nie piszesz o mnie a piszesz ze mam pewność wyrosłą z konfliktu . TO JA SIE PYTAM JAKIEGO ?

 

Kurwa Koperniku!!! Czy ty nie łapiesz tego o czym piszę, czy ja jestem upośledzony. Mówie o konflikcie ale nie psychologicznym, tylko konflikcie zdań!!! Na litość boską! Chyba pół postu do tego sie odnosiło na samym początku. Potem następny, ty ciągle swoje.

Ty coś uważasz, a terapeuta uważa inaczej. Czemu jesteś pewny że jest tak jak ty uważasz?!?!?!?!!? Każdy by sie zastanawiał, a ty piszesz, że na pewno nie jest tak że czerpiesz z tego kożyści. Nawet pomimo tego, że każdy na swiecie takie kożyści by czerpał. Tego nie rozumiem!

 

Odpadam. Poziom niespójnośći, bzdur z kapelusza mnie przerasta. Skończyłem na miejscu w którym piszesz"terapeuta powinien" a potem piszesz " terapeuta powinien". No skoro ty dyktujesz warunki i ty mówisz co powinien to ok. Mi sie wydawało że przez ponad sto lat ludzie dochodzili do pewnych wniosków, które potem zawierali w ogólnym worku zwanym terapia. Wszyscy zawsze wspominali, że terapeuta może być bezsilny wobec pewnych kwestii, że nie ma władzy absolutnej, że jego wysiłki mogą zostać zniweczone itd... Ty teraz jako Kopernik psychologii, mówisz że wcale nie. Takiego kogoś co powszechnie sie uznaje za terapeutę, za terapeutę nie możźna uznawać bo ty uważasz inaczej. Ty potem podajesz co powineien terapeuta i jest w tym coś w stylu "nawet jak na niego nasram i mu wpierdole to on pownien sobie radzić".

Potem piszesz co powinien po terapii pacjent rozumiećitd... itp...

 

Bez odbioru szefie. Każdy rozsądny wie, że świat nie jest różowy. Dotyczy to leków, psychoterapii i wszystkiego.Ty jednak jesteś z innej planety. Ty piszesz jak jakiś medrzec. Ciągle "oni powinni" 'trzeba zrobić tak i siak" " terapeuta powinien" . Potem wyjasniasz jak coś działa, na podstawie kolesia ze4 złamanym sercem obalasz wszystko. Ty jesteś w swoim świecie a nie terapeuci. jak taki koleś jak ty przychodzi, to oni robią w gacie...ale oczywiście to ich robota więc zapierdalaj i rób co ja uważam że pownieneś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już odpuściłam.................poległam....na polu bitwy ;)

Dobrze Ci idzie, zgadzam się w większości tego, co piszesz.

POzdrawiam.

Monika.

 

 

zujzuj myślę że trudnośc zrozumienia moich motywów bierze sie z twoich przekonań o bezdyskusyjnej skuteczności psychoterapi ,ja nie zakładam tego, staram sie znalezc argumenty na podważenie moich przekonań o jej nieskuteczności w dyskusji z innymi osobami i jedyne co zauważam i wydaje sie prawdopodobne to fakt irytacji niektórych osób na forum . Ciekawe dlaczego?

 

Nawet gdyby cały swiat uznał skuteczność psychoterapi to i tak nijak nie wpłynie na mój punkt widzenia .

 

 

 

 

Choroba jest czymś co społeczeństwo akceptuję jako niezdolność do pracy ,obowiązków . Terapeuta uważa inaczej że czerpie korzyści z bycia chorym . Ja twierdze inaczej , chce być zdrowym i obowiązki wypełniać . Tu pojawia sie rozbieżność terapeuta uważa że skoro nie jestem w stanie nic robić to celowo do tego dążę aby leżeć unikam wówczas problemów .

 

Nie piszesz o mnie a piszesz ze mam pewność wyrosłą z konfliktu . TO JA SIE PYTAM JAKIEGO ?

 

/cenzura/ Koperniku!!! Czy ty nie łapiesz tego o czym piszę, czy ja jestem upośledzony. Mówie o konflikcie ale nie psychologicznym, tylko konflikcie zdań!!! Na litość boską! Chyba pół postu do tego sie odnosiło na samym początku. Potem następny, ty ciągle swoje.

Ty coś uważasz, a terapeuta uważa inaczej. Czemu jesteś pewny że jest tak jak ty uważasz?!?!?!?!!? Każdy by sie zastanawiał, a ty piszesz, że na pewno nie jest tak że czerpiesz z tego kożyści. Nawet pomimo tego, że każdy na swiecie takie kożyści by czerpał. Tego nie rozumiem!

 

Odpadam. Poziom niespójnośći, bzdur z kapelusza mnie przerasta. Skończyłem na miejscu w którym piszesz"terapeuta powinien" a potem piszesz " terapeuta powinien". No skoro ty dyktujesz warunki i ty mówisz co powinien to ok. Mi sie wydawało że przez ponad sto lat ludzie dochodzili do pewnych wniosków, które potem zawierali w ogólnym worku zwanym terapia. Wszyscy zawsze wspominali, że terapeuta może być bezsilny wobec pewnych kwestii, że nie ma władzy absolutnej, że jego wysiłki mogą zostać zniweczone itd... Ty teraz jako Kopernik psychologii, mówisz że wcale nie. Takiego kogoś co powszechnie sie uznaje za terapeutę, za terapeutę nie możźna uznawać bo ty uważasz inaczej. Ty potem podajesz co powineien terapeuta i jest w tym coś w stylu "nawet jak na niego nasram i mu wpierdole to on pownien sobie radzić".

Potem piszesz co powinien po terapii pacjent rozumiećitd... itp...

 

Bez odbioru szefie. Każdy rozsądny wie, że świat nie jest różowy. Dotyczy to leków, psychoterapii i wszystkiego.Ty jednak jesteś z innej planety. Ty piszesz jak jakiś medrzec. Ciągle "oni powinni" 'trzeba zrobić tak i siak" " terapeuta powinien" . Potem wyjasniasz jak coś działa, na podstawie kolesia ze4 złamanym sercem obalasz wszystko. Ty jesteś w swoim świecie a nie terapeuci. jak taki koleś jak ty przychodzi, to oni robią w gacie...ale oczywiście to ich robota więc zapierdalaj i rób co ja uważam że pownieneś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak gdyż terapeuta ponosi całą odpowiedzialność za proces terapi on i tylko on . Jak coś spieprzy i wsadzi cię na minę to odpowiada za to ,a w zasadzie odpowiedzialność terapeuty jest w ich kodeksie tak samo jak to kto i dlaczego sie u nich leczy oraz co mówi . Pamiętam doskonale miałem nawet kasetę z nagraniem z kliniki nerwic co może sie wydarzyć podczas terapi w klinice i było jak byk że terapeuta ponosi odpowiedzialność za terapie . Cóż nie ja mam zaburzone standardy oczekiwań tylko ty piszesz że terapeuci mogą nic nie zrobić z problemem chorego brać kase i wypiąć sie na pacjenta a nawet jak robią to może nic to nie pomóc i oni są cacy pacjent jest be . Trzeba zacząć od tego że sam terapeuta prowadzi kwalifikację pacjentów do psychoterapi a jak już zakwalifikuje to znaczy że jest przekonany o psychologicznym podłożu choroby a wtedy to już jego działka jak sobie z tym poradzić jest specem w swojej dziedzinie . Problemem jest że kwalifikuję wszystkich choć tylko mu sie wydaje że problemy pacjenta mają podłoże psychologiczne. Mnie w bambuko nie zrobisz choćbyś zacytował wszystkie moje posty . Gdzie leżą żródła moich przekonań to nie twój interes zuj zuj . Możesz stawać na głowie mnie nie przekonasz . A że cytujesz moją wypowiedż o koperniku nie swiadczy dobrze o tobie . Ja mógłbym powiedzieć o tobie że zrobił ci ktoś wode z mózgu i bredzisz o skuteczności terapi albo co gorsze masz w tym interes. Ale wystarczy że zgłoszę do moderatora że masz dział PSYCHOTERAPIA DZIAŁA tam pisz brednie dla podobnych tobie zrobionych jak chłop w sądzie ludzi.

 

-- 01 wrz 2011, 21:38 --

 

A co do konfliktu i dlaczego tak uważam to Ci odpowiem . Dlatego że zastosowałem sie do sugesti terapeuty o zmianie miejsca pracy i jeszcze kilku innych sugesti i bardzoooooooo żle na tym wyszedłem a nijak nie przybliżyło mnie to do wyleczenia . Teraz dotarło ? Co do korzyści to ja jako korzyść uważam dodatni bilans ,tj korzystam z czegoś i płacę za to ,akceptuję takie warunki. Sytuacja gdy dzieje sie tak że leże i kwicze co jest wbrew mojej woli i cierpienie ma być ceną za tę hipotetyczną korzyść choć takowej nie ma, swiadczy tylko o nienormalności terapeuty . Ja chce żyć normalnie napotykać problemy i je rozwiązywać jak każdy normalny człowiek . Nie jestem dzieckiem gdzie paluszek i głowka .....

 

-- 01 wrz 2011, 21:47 --

 

Prośba do moderatora o przenoszenie postów nie na temat do odpowiednich działów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak gdyż terapeuta ponosi całą odpowiedzialność za proces terapi on i tylko on .

To jest kłamstwo. Jak zawsze kłamstwo wzięte zupełnie z kapelusza. Terapeuta jest odpowiedzialny za terapie, ale odpowiedzialny jest tez klient.

 

'W sytuacji, gdy pomagacz stara się spełnić oczekiwania człowieka i bierze na siebie odpowiedzialność za wyleczenie pacjenta, w istocie pomagając mu, a raczej lecząc, podtrzymuje i wzmacnia jajo niedojrzałą postawę. Utrzymuje go w przekonaniu, że sam nie jest w stanie nic zrobić i dlatego powinien poddać się oddziaływaniom terapeuty.

 

Człowiek odgrywający taką rolę domaga się opieki i prowadzenia i jeżeli trafia na osobę, która jest w stanie mu to dać, ma znakomitą okazję, aby nie stać na własnych nogach. W takich sytuacjach leczenie jest faktycznie inwestowaniem w chorobę."

 

Mnie w bambuko nie zrobisz choćbyś zacytował wszystkie moje posty . Gdzie leżą żródła moich przekonań to nie twój interes zuj zuj . Możesz stawać na głowie mnie nie przekonasz . A że cytujesz moją wypowiedż o koperniku nie swiadczy dobrze o tobie . Ja mógłbym powiedzieć o tobie że zrobił ci ktoś wode z mózgu i bredzisz o skuteczności terapi albo co gorsze masz w tym interes. Ale wystarczy że zgłoszę do moderatora że masz dział PSYCHOTERAPIA DZIAŁA tam pisz brednie dla podobnych tobie zrobionych jak chłop w sądzie ludzi.

 

Kolejny zlepek, nie wiadomo czego, nie wiadomo czemu, nie wiadomo o czym. Jesli chodzi o cytowanie twoich postów i sprzeczności, to ja sie nad tobą zlitowałem. Wkleiłem tylko z postów z jednej strony którą ogarniałem.

Pisałem, że sam przeszedłem nieskuteczną terapie. Pisałem że nie każdy powinien na nią iść itd.... Nie piszę o skuteczności terapii. Ja tylko podważam twoje wywody na temat jej nieskuteczności. Uważam że mam prawo tu pisać, bo piszesz brednie. Piszesz jakieś autorskie założenia, konieczności, obowiązki mówiące o terapii w ogóle. Ktoś to czyta, a ty piszesz zupełnie przekręcając, nie domawiając, przekłamując. Podajesz się za Kopernika z kompletnie nie wiesz o czym piszesz. Ja zupełnie nie mam zamiaru cię przekonywać, bo wiem że jest to nie możliwe. Jesteś islamskim fundamentalistą. Ja chcę żeby wobec twoich autorskich wywodów była jakaś przeciwwaga.

 

Kolejny cytat, odnoszący sie chyba też do ciebie, a raczej twojej postawy

 

"Prawdopodobnie istnieje całe mnóstwo terapii, znoszących odpowiedzialność klienta, jednak naprawdę istotne jest to, w jaki sposób zachowuje się psychoterapeuta. Otóż wydaje się, że takie zachowania jak: szukanie rozwiązania i odpowiedzi, interpretacje, wybawianie, chronienie, ratowanie, kontrolowanie czy wreszcie stosowanie magicznych lub cudownych technik, są najgorszym sposobem pomagania. Gdy psychoterapeuta czuje się zmęczony, niespokojny, przerażony bądź poirytowany w kontakcie z klientem, jest to sygnał, że bierze na siebie zbyt wiele odpowiedzialności. Może być tak, że czuje, jakby nosił swojego klienta na plecach, co w sposób symboliczny oddaje charakter relacji między nimi. Zwykle pomagacze, którzy biorą na siebie zbyt wiele odpowiedzialności najbardziej interesują się tym, jak wypadają, zależy im na tym, aby mieć rację oraz pragną, by klienci postępowali zgodnie z ich oczekiwaniami. W sytuacji, gdy osoba szukająca pomocy jest bierna i daje sobą manipulować, może uzyskać doraźną poprawę swojego stanu, natomiast w innym przypadku rozpoczyna się jawna lub ukryta walka między terapeutą i klientem, co najczęściej kończy się przerwaniem terapii. Skutkiem pierwszej sytuacji jest zwykle uczucie uwielbienia dla terapeuty, kończące się np. z obdarowaniem go prezentami oraz legendą, która idzie w świat, że jest on znakomitym specjalistą. Natomiast skutkiem drugiej sytuacji będzie uczucie zawodu przeżywane przez klienta i obwinianie psychoterapeuty za niepowodzenie terapii. Istotą obu tych sytuacji jest to, że zarówno za sukces jak i za brak pożądanych zmian odpowiedzialny jest pomagacz. W ten oto sposób w świadomości wielu osób rodzą się wspaniali psychoterapeuci lub niekompetentni i beznadziejni "specjaliści"."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo . Od dziś zuj zuj ma monopol na wykładnie jak powinna wyglądać psychoterapia . To że pacjent jej nie wytrzymuje to pacjenta wina terapeuta ma miec komfort luz blues i orzeszki do tego . W końcu terapeuta wie co robi . Zuj zuj terapeuta to nic innego jak zwykły przedsiębiorca nawet pacjentów nazywa klientami aby zrzucić z siebie odpowiedzialność gdyż przyjmując pacjentów musiał by sie stosować do karty praw pacjenta . Pisząc o nieskutecznej terapi i zarazem pisząc o jej skuteczności wyłania sie twój obraz przynajmniej według mnie ; naiwny , ciągnący jak cma do lampy ku sytuacji w której się raz sparzył ,przeciwieństwa traktujący jako potwierdzenie, być może masochista ,i co najgorsze w swoim mniemaniu wykrztałciuch .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie Twoje doczekanie essprit . Pacjent ma prawo do takiego działania terapeuty aby to odnosiło skutek . Osmieszasz to sie ale ty bedąc naiwnym i ambitnym . Zresztą jak tak dobrze działa psychoterapia to po co łazicie do lekarza przecież leki w niczym nie pomogą , no po co? Chyba w myśl zasady ,,jak trwoga to do boga'' . Ja doskonale wiem o czym piszę i wiem o czym wszyscy zwolennicy terapi piszą . Problem w tym że niektórzy widzą niewiele szerzej niż koń z klapkami na oczach . Ja zdaję sobie sprawę co to jest konflikt wewnątrzpsychiczny tyle że taki konflikt może przynosić irytację , frustrację i inne emocje , jednak emocje to nie choroba. Choroba pojawia sie gdy wyczerpią sie siły adaptacyjne a na to ile ich mamy żadna psychoterapia nie wpłynie . To tak jak u biegacza ileś przebiegnie ale terapia nie zregeneruje mu sił ani mieśni mu nie przybędzie . Terapia może zwiekszyć siłe woli biegaczowi jedynie ale na ile to wystarczy ? i czy pozostały dystans przebiegnie swieży i wypoczęty . Tak zuj zuj każdy przykład uważasz za debilny i z kapelusza ,dlaczego ? to proste nie masz kontrargumentów i zwyczajnie jest to dla ciebie niewygodne w dyskusji . A tego nie potrafisz znieść . Wiec piszesz brednie starając sie kogoś ośmieszyc . Przypomina mi to dyskusję Tuska z Kaczyńskim tam też tusk usiłuje wmówić że czarne jest białe a gdy to mu nie wychodzi to zmienia prawo według własnych potrzeb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krótko i na temat:

Choroby psychiczne wynikają ze zmian zachodzących w mózgu.

Żadne bzdury typu konflikt wewnętrzny, lipne dzieciństwo, wadliwe stosunki z rodzicami nie maja tu nic do rzeczy. Gdyby tak było to KAŻDY chorowałby psychicznie-nie ma ,nie było i nie będzie rodzin idealnych zgodnych z wytycznymi psychologow.To po pierwsze.

A po drugie-pokolenie naszych dziadków ,czyli pokolenie wojenne powinno w 100 % zachorować psychicznie-naprawdę nasze problemy w porownaniu z ich egzystencjonalnymi mega problemami okresu wojny są doprawdy żałosne i śmieszne.......jakoś nie pamiętam aby moja Babcia lub Dziadek mieli depresję, CHAD, anhedonię......wręcz przeciwnie.

Psychogenne podłoże naszych chorob to bzdura wymyślona przez sępów liczących sobie 100 pln za godzine sluchania.........

Nasze choroby wynikaja z choroby mózgu !

I koniec

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wuju,

Po 1. Jestem kobietą.

Po 2. Nie biorę i nie brałam psychotropów, a więc i nie "łażę po lekarzach".

Po 3. Twoje zaburzenie polega też i na tym, że NIGDY nie zrozumiesz co to jest napisane.

Nie mnie oceniać czy to twoja głupota, ograniczenie umysłowe, zaburzenie per se czy opór.

Po 4. Zamilknij już.

 

Dolomit,

również krótko i na temat - poczytaj sobie o PTSD. A także o tym co takiego dzieje sie z chorobami psychicznymi w okresie wojny . Jak również - co to błąd obserwatora ! Dość lipny wniosek, jeśli chcesz na podstawie 1 babci i dziadka uogólniać na całą populację "wojenną".

Nie chce mi się już pisać o reszcie - jak przejrzysz ten post, to może dojdziesz do mądrzejszych wniosków. A jedynie napomknę, że do sępów musisz również zaliczyć PSYCHIATRÓW - którzy również są psychoterapeutami. Hmmm ... ciekawe czemu zajmują się psychoterapią ? Skoro można wyleczyć "chory mózg" podajac cudowną tabletkę.

Noo, chyba że chcesz być 2 Kopernikiem wedle koncepcji Zuj Zuja .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krótko i na temat:

Choroby psychiczne wynikają ze zmian zachodzących w mózgu.

Żadne bzdury typu konflikt wewnętrzny, lipne dzieciństwo, wadliwe stosunki z rodzicami nie maja tu nic do rzeczy. Gdyby tak było to KAŻDY chorowałby psychicznie-nie ma ,nie było i nie będzie rodzin idealnych zgodnych z wytycznymi psychologow.To po pierwsze.

A po drugie-pokolenie naszych dziadków ,czyli pokolenie wojenne powinno w 100 % zachorować psychicznie-naprawdę nasze problemy w porownaniu z ich egzystencjonalnymi mega problemami okresu wojny są doprawdy żałosne i śmieszne.......jakoś nie pamiętam aby moja Babcia lub Dziadek mieli depresję, CHAD, anhedonię......wręcz przeciwnie.

Psychogenne podłoże naszych chorob to bzdura wymyślona przez sępów liczących sobie 100 pln za godzine sluchania.........

Nasze choroby wynikaja z choroby mózgu !

I koniec

 

z tego wynikałoby, że dawniej nie było również problemów z mózgiem skoro nie było tych chorób, które Twoim zdaniem biorą się tylko z mózgu... (uprzedzam ewentualne pytania- tak wróciłem)... co do skuteczności psychoterapii, najlepszym przykładem na jej działanie jestem ja sam... po lekach czułem się do dupy a teraz jestem praktycznie zdrowym człowiekiem... lekarstwa odstawiłem a na psychoterapię uczęszczam coraz rzadziej, głównie po to by się rozwijać... może zamiast narzekać na to, że nic nie działa, warto pomyśleć o tym, żeby nad sobą popracować a nie liczyć na mannę z nieba... lekarz też Ci nie pomoże jeśli nie będziesz brał lekarstw.... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia jest dla naiwnych to jest oczywiste i tyle . Ja siebie nie czuje potrzeby zmieniać . Chce zmienić wyłącznie samopoczucie i gów.... mnie obchodzi co i jak terapeuta powinien zrobić dostaje kase i ma tak wpłynąć na mnie żeby tak sie stało jak nie potrafi to niech idzie krowy paść . Nie zamierzam nawet przez sekunde dłużej zastanawiać sie skąd to sie bierze i co z tym robić , ZA TO TERAPEUTA BIERZE KASE A JA MOGĘ POLEŻEĆ NA KOZETCE I TYLE. Dziś terapeutą może byc szewc ,kowal , lekarz i prokurator każdy może szyld wywieśic . Cała prawda o tym zawodzie . A JA DALEJ BĘDĘ WKŁADAŁ KIJ W SZPRYCHY TERAPEUTYCZNEJ MASZYNY.

 

-- 02 wrz 2011, 23:43 --

 

http://www.tomaszwitkowski.pl/page8.php?topic=91&category=2 POCZYTAJCIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po drugie-pokolenie naszych dziadków ,czyli pokolenie wojenne powinno w 100 % zachorować psychicznie-naprawdę nasze problemy w porownaniu z ich egzystencjonalnymi mega problemami okresu wojny są doprawdy żałosne i śmieszne.......jakoś nie pamiętam aby moja Babcia lub Dziadek mieli depresję, CHAD, anhedonię......wręcz przeciwnie.

Psychogenne podłoże naszych chorob to bzdura wymyślona przez sępów liczących sobie 100 pln za godzine sluchania.........

Nasze choroby wynikaja z choroby mózgu !

I koniec

 

Byli więźniwie obozów koncentracyjnych cierpieli na róźne fobie i lęki. Ci bardziej zdesperowani popełniali samobójstwa. Wielu z nich obsesyjnie gromadziło żywność, bo w obozie zetknęli się z głodem. Opowiadania Tadeusza Borowskiego są studium PTSD. Więc nie jest prawdą, że ci ludzie nie cierpieli z powodu zaburezń psychicznych. Po prostu wtedy mniej się o tym mówiło i słyszało.

 

Przychylam się jednak do stanowiska, że przyczyną naszych chorób są w znacznej części zaburzenia chemii w mózgu, a w tej sytuacji terapia może jedynie wspierać leczenie farmakologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie twierdzę , że w czasie wojny i bezpośrednio po niej nie było chorób psychicznych. Ale odsetek osób nimi obciążonych był zapewne taki sam jak obecnie. Nawet tak traumatyczne przeżycie, jak wojna, gdzie poczucie bezpieczeństwa własnego życia i swoich najbliższych nie istnieje ( nie było nawet komunikacji umożliwiającej poznawanie losów najbliższych calymi latami ) nie spowodowało psychicznej degradacji calego pokolenia. Gdyby tak było, to nasi dziadkowie w 100 % zniszczeni depresją, chadem, schizofrenią i innym shitem spowodowanym rzekomo przeżyciami wojennymi nie byli by w stanie zmajstrować naszych rodziców, a ci nas.

Wniosek? Żadne bzdury typu pijany tatuś, zły kolega w szkole, nadopiekuńcza matka nie moga spowodować tak cięzkich zaburzeń jak choroba psychiczna , co uparcie wmawiają psychologowie i ich klakierzy.

Nie mów tu o samobójstwach w obozach koncentracyjnych. Nie trzeba być chorym psychicznie żeby popełnic samobójstwo będące jedyną ucieczką przed cierpieniem fizycznym....Czy samobójcy chorzy na raka też są psycholami?

Skoro psychologowie wmawiają nam awanturniczego tatusia jako przyczyne naszej dzisiejszej depresjii to NA JAKĄ CHOROBĘ POWINNA ZACHOROWAĆ OSOBA NA KTOREJ OCZACH ROZSTRZELANO WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY?

Powtarzam-zmiany w chemii mózgu są przyczyna chorób psychicznych.Skoro twierdzicie inaczej to po co łykacie psychiatryczne tabletki którę tą chemię własnie zmieniają?

Myślicie że "wspominkami" u psychologa można zmienić chemię w mózgu? To może i komórki rakowe można zlikwidować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dolomit, nie mam kompetencji, podejrzewam, że Ty też, ale pijany tatuś, a działania wojenne to dwie różne rzeczy. Wojna na ogół dotyczy większej grupy ludzi, widać ją wtedy wszędzie, pijany tatuś to nasz indywidualny horror, który jest z reguły odizolowany od świata zewnętrznego.

 

Poza tym w wyniku wojen z ostatnich okresów dział psychiatrii poszerzył się o wiele syndromów. Syndrom zatoki perskiej itd. Ostatnio nawet czytałem o jakimś polskim żołnierzu, który po powrocie z Iraku zabił z zimną krwią swoją kochankę. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Nie było motywu. Po prostu ją zabił. Znajomi i rodzina twierdzą, że odbiło mu po wojnie właśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×