Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę że powinieneś jednak po walczyć i daj się na mówić na wizytę u psychologa.Ja przeżywałem podobnie, straciłem pracę po prostu nie wstałem z łóżka wyłączyłem telefony. A w tej chwili inne życie. Fakt Odczuwam jakąś nie opisaną pustkę a raczej samotność. Warto zdobyć się na ten nie wyobrażalnie trudny kro. Życzę wytrwałości głowa do góry, nie jesteś sam zobaczysz wielu nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malahai,

 

Witaj, postanowiłem się zarejestrować bo wpadłem tutaj przypadkowo. I przeczytałem Twój wpis. Poruszył mnie, ponieważ czytając Ciebie czytałem jak by siebie. Dokładnie to samo mamy. Jedynie się różnimy tym, że ja mieszkam w domu. No ale ten dom mnie doprowadził do takiego stanu. Alkohol + awantury + choroby = wielki stres. Dziś mam 24 lata i od roku mam tak jak to opisujesz. Też szukam ciszy. A moje ulubione miejsce to Tatry Słowackie. A i mam wielu znajomych. Oni myślą, że wszystko u mnie ok. Byłem w zeszłym tygodniu u psychologa. Musiałem pójść. No potwierdziła co przypuszczałem czyli początki depresji dwubiegunowej oraz nerwica. W ten czwartek idę do psychiatry. Boje się i czasem myślę aby nie iść. Ale to też mi przychodzą natrętne myśli, że tam zarażę się... świńską grypą :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czy ktoś ma jak ja... w sumie na zewnątrz wyglądam chyba ok, śmieję się zagaduję, odpowiadam itp. Nie wydaje mi się żeby to było udawanie, ja po prostu próbuję normalnie żyć. Ale jak np. zaczynam się śmiać z jakiegoś kawału, to się śmieję bo jest śmieszny, ale w ułamku sekundy bombarduje mnie takie wewnętrzne ukłucie i myśli typu: to nie śmieszne, to bez sensu, ja jestem bez sensu, lepiej się schować, uciekać stąd. I tak cały dzień. W każdej praktycznie sytuacji. Sam się dziwię, że inni tego nie widzą jeśli im tego nie powiem a jak już komuś powiem to patrzy na mnie jakbym udawał czy co.

 

I to jest jeszcze takie fizyczne odczucie. Mięśnie twarzy ściśnięte jak jakaś maska, przełyk zaciśnięty, brzuch na maksa wciągnięty do środka... jakbym się zasysał. I taki jakiś złośliwy uśmiech na ustach. Jakby jaki hommunculus we mnie siedział i sobie ze mnie jaja robił i jakby go to bawiło. Wiem, że to w jakiś sposób ja sam, ale nie ogarniam tego. Ma ktoś tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w wielkiej kropce, albo raczej w DZIURZE, bo w kropkę można wpaść i za chwile sobie wyjsć, a z dziury to nie tak prędko :)

Chodzi o to że pod koniec listopada byłem u psychiatry w swoim niewielkim miasteczku, ale niestety trafiłem na takiego typa który po prostu mnie zlał i nie był godny by nazywać się psychiatrą, i tu pojawia się mój problem. Nie wiem co robić. Nie mam wsparcia wśród nikogo, a mój stan jest wręcz krytyczny, jestem przerażony tym co się ze mną dzieje, a najbliższy następny gabinet jest dopiero w dużym mieście oddalonym 40 km ode mnie, a ja nie jestem w stanie czasam iść do sklepu, więc sami rozumiecie. Tragedia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majstrze,

nawet jakby było tak jak piszesz, to za nic w świecie już nie uzewnętrzniłbym się przed nim, ten typ miał coś tak odpychającego w sobie, zero jakiejkolwiek empatii ani niczego czym powinien charakteryzować się lekarz (a psychiatra to już w ogóle), że nie, dziekuję za jego "usługi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic mnie dziś nie cieszy, ten stan przeciąga się od 3 dni. Od pewnego momentu. Nasila się jak torpeda (od roku)

Kiedy byłam młodsza, wszystko było prostsze, byłam tak naprawdę we wszystkim najlepsza. Miałam swój cel i go realizowałam, nie zastanawiałam się nad tym głębiej. Teraz nad wszystkim myślę, oceniam. Nie jestem już najlepsza, odkładam ważne sprawy "na później", te sprawy to codzienne obowiązki w nauce. Zaczęłam mieć problemy, stałam się gorsza w pracy, opryskliwa. Chociaż dla innych mogę wydawac się pogodna to wewnątrz wszystko mnie drażni, widzę, że jestem taką dwu-duszną-osobościową osobą. Nawet ktoś powiedział mi, że to przez to że w dzieciństwie byłam najlepsza, chwalona, że mam duże poczucie własnej wartości. Nie wiem czy to dlatego że wybrałam nie odpowiednią drogę (przecież na początku byłam taka szczęśliwa- dopóki nie powstawały problemy). To czego sie uczę mnie teraz tak strasznie męczy. Ciężko wstać mi na zajęcia. Ostatnie dwa dni przepłakałam, czułam się jak kot zawieszony na sznurku. Wiem, ze jestem uparta, staram się chwytac wszystkiego co daje mi siły z wiarą włącznie, ale nic bez własnej inicjatywy nie da mi siły, to wiem.

Rozmawiam ze swoją przyjaciółką o tym (ona tez ma takie myśli) dlatego wiem że będę jako tako zrozumiana, a nie to co inni.

Ten czas jest dla mnie najważniejszy a tu nachodzą mnie taka okropne myśli, że nie dam rady tego zrealizować (patrz. przyczynić się do pomocy innym, tak bardzo bardzo chcę się poświęcić dla innych!)

Nie wiem czy to objawy depresji (?!) czy tylko chwilowa zapaść. Jak sobie pomóc i wrócić do normalnego życia. Wiecie, ja mam tyle planów i marzeń które muszę zrealizować (nie dla siebie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam problem... nie umiem sie dogadywac z kobietami ale z takim które mi sie podobają jeśli już jakąś poznam szybko sie nią pokłóce że potem ona stwierdza że mnie nie chce znać. Zacząłem się bac kobiet i czuje że ten stan sie pogłębia. czuje że sie pomału izoluje od znajomych (głównie kumpli), czuje że lepiej sie czuje w domu wykonując jakieś czynności - nie wiem ćwicząc, sprzatajać, uczyc się. Lubie sie uczyć ale ile można? czuje ze porzebuje pracy - na razie studiuje zaocznie i czekam na staż no i kobiety a jestem sam od ponad 3 lat :( Stałem sie drażliwy dla moich staruszków - obelżywie im odpowiadam, pyskuje. chce sie poprawic ale co kilka dni znów mnie to dopada aż czasem sie w srodku trzęse z wściekłości i juz czuje że nie umiem im normalnie odpowiadac... gdy wstaje nowy dzień nawet nie chce mi sie wstać z łóżka bo wiem ze kolejny dzień będzie wyglądac tak samo: śniadanie, nauka, obiad, tv, komp, basen/siłownia, nauka lub tv i spanie. ostatnio ojciec mi powiedział ze nie dostrzega we mnie chęci życia. czasem jak ide spać czyms sie przejmuje to mi to nie daje usnąc czasme godzine a czasem pół nocy, aż czasme musze cos wziaść na spanie. w ciągu całego tygodnia mam zmienne humory, czasme czuje że nienawidze całego świata i mógłbym żyć na bezludnej wyspie. Czy to objawy jakiejś nerwicy, depresji ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno wyczuc, jak mowisz o silowni, basenie, nauce ktora zle nie idzie, tzn ze jakas aktywnosc jest - w depresji bys lezal klockiem w wyrku i wiecznie spal, albo zadreczal sie calymi nocami. W nerwicy z kolei pewnie mialbys juz kilka wizyt u specjalistow wszelkiej masci, podejrzewalbys u siebie rozne choroby, wkrecalbys sobie jakies lęki itd. Jesli masz potrzebe to przejdz sie do psychologa, a jak uwazasz ze masz konkretne powody to chocby i do psychiatry i watpliwosci sie rozwieja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam, chce pokrótce opisać swój problem. stan ten trwa około roku na początku bagatelizowałem całą sprawę ale teraz widzę że jestem jak by to powiedzieć w pułapce. Pierwsza sprawa brak celu tzn wyznaczam sobie jakiś cel ale nie potrafię do niego dążyć zrealizować go chodź chce ale mi się nie udaje bo jakimś czasie odpuszczam. Potrafię cały dzień siedzieć w pokoju przed komputerem. Mówię sobie muszę to zrobić tamto mobilizuje się ale to nie przynosi efektu. Po chwili stwierdzam, że po co to robić, nie ma to sensu itd. Kolejny problem jaki zauważyłem to stres;/ Nie mam jakiś większych problemów w kontaktach międzyludzkich ale przy nie których sprawach jak już się wyłonię z domu nagle pojawia się stres ale naprawdę silny paraliżujący. Przykładowa sytuacja miałem iść coś załatwić przychodzę pod budynek już mam wchodzić nagle pojawia się stres od razu w głowie pojawiają się myśli przyjdź jutro,dzisiaj się nie opłaca po czym tak się dzieje że w końcu nie załatwiam tego co sobie założyłem. Nagle stres mija zostaje bezsilność i kolejne mowie a załatwi się to jutro jakoś to będzie i takie błędne koło. Są dni, że mam więcej werwy ale przeważnie jest tak że coś sobie zakładam a tego nie realizuję przez ten strach nie wiadomo przed czym za sprawą stresu.Nie wiem co robić jakaś porada psychologiczna na pewno była by po mocna ale wydaje mi się, że leki a dokładnie mówiąc antydepresanty by pomogły co o tym sądzicie. Będę wdzięczny za wszelkie odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

na drugi problem (załatwianie spraw) rada jest niestety niezbyt przyjemna, ale za to skuteczna. Zawsze jak pojawi Ci się myśl by przyjść jutro, przeciwstaw się jej i załatw sprawę tak jak planowałeś.

 

Co do pierwszego problemu - pewnie psycholog by Ci pomógł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy miał ktoś z Was kiedyś problemy z koncentracją do tego stopnia, że nie mógł przeczytać słowa? Nie piszę o tym jak się czuję teraz, ale o epizodzie depresji z przeszłości. Do standardowych objawów typu: ciągle chce mi się ryczeć z byle powodu, nie wstaję z łóżka, lóżko ciągnie mnie jak magnes, chcę zniknąć, doszło, że jak już wstalam i próbowałam coś przeczytać - nie rozpoznawałam liter. Wtedy to był szok. Nie wiedziełam że to mój mózg źle funkcjonuje. No i kiedyś natrafiłam na opis depresji i tam było, że mogą wystapić problemy z czytaniem.

 

Ale w sumie nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że to jest w jakiś sposób niesamowite, że mózg może na tyle odmowić współpracy, że zapominasz alfabetu! Poza tym, że czułam się fatalnie, miałam piękne sny. Można powiedzieć sny fabularne, z akcją, zapachami, kolorami, niemalże fizyczne i raczej pozytywne. Chciałam zasnąć na zawsze. Najdziwniejsze jest to, że samo mi przeszło. Nie brałam leków, oprócz ibupromu na ból głowy ;), nie byłam u psychologa. Miałam jedną wizytę u hopeopaty i łyknęłam trzy kuleczki z wodą po sasance. Ale szczerze mowiąc do hoeopatii nie jestem przekonana. W ogóle wydaje mi się to wszystko dziwne.

 

Od tamtego czasu zdarzył mi się jeszcze jeden gorszy epizod, i wydawało mi się, że minął, ale teraz się boję, że znowu przez to jak się czuję mogę nie zaliczyć semestru, więc poszłam do lekarza. Niby powiedział mi że to depresja, ale ja jakoś nie jestem przekonana. W każdym razie leczę się, a właściwie zaczynam dopiero. Bo boję się że w końcu pewnego dnia znowu wróci moj zły nastrój jak już wracał i to na dobre i że rozwali mi życie. Bo na razie nie ma co rozwalać - nie mam żadnych zobowiązań, nic do stacenia, wiele do zyskania, gdybym tylko miała ten power do działania. Na razie z tym kiepsko.

 

Czasami wydaje mi się, że jestem zupełnie zdrowa i że sobie wmawiam i użalam się nad sobą, ale kiedy nie mogę wstac z łóżka i wyć mi się chce tak po prostu, to myślę, że może jestem chora a jak czuję się lepiej to sobie wmawiam, że nic mi nie jest bo się boję przyznac sama przed sobą, że jestem słaba i że potrzebuję pomocy. Masakra. No i w końcu już wcale nie ufam temu co czuję, bo zastanawiam się czy sobie tego nie wkręcam cały czas. To trochę chore, a dla mnie to nawet śmieszne.

 

Bo oprócz tego wszystkiego mam jeszcze takie uczucie, że nie jestem sobą, ale stoję z boku i jakby zza szyby oglądam swoje dziwne akcje. Mam poczucie oderwania od rzeczywistości, momentami bardzo silne. Podejmuję czasem decyzje na zasadzie: a zróbmy tak, to zobaczymy co się stanie z ta dziewczyną (czyli ze mną). Może ktoś miał podobnie? Jestem hipochondryczką czy nie jestem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy miał ktoś z Was kiedyś problemy z koncentracją do tego stopnia, że nie mógł przeczytać słowa? Nie piszę o tym jak się czuję teraz, ale o epizodzie depresji z przeszłości. Do standardowych objawów typu: ciągle chce mi się ryczeć z byle powodu, nie wstaję z łóżka, lóżko ciągnie mnie jak magnes, chcę zniknąć, doszło, że jak już wstalam i próbowałam coś przeczytać - nie rozpoznawałam liter. Wtedy to był szok. Nie wiedziełam że to mój mózg źle funkcjonuje. No i kiedyś natrafiłam na opis depresji i tam było, że mogą wystapić problemy z czytaniem.

 

Mam problemy z czytaniem, siadam do nauki i czytam cos bezsensu, monotonnie nie rozumiejąc w ogóle treści, po co to czytam, widząc tylko jakis nadruk: czarny na białym. Łózko mnie ciągneło wczesniej jak magnez, teraz się troche pozmieniało, tzn. w ciągu dnia boje sie w nim leżeć zbyt długo natomiast kiedy przychodzi noc, bardzo sie cieszę że chwile mój mózg spocznie w nieświadomości tego kołowrotka zwanego "życiem".....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×