Skocz do zawartości
Nerwica.com

fiss

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia fiss

  1. Ja paraliż miałem kilka razy i w sumie bardzo podobny do Twojego, zetVi. Do dziś nie wiem czy to mi się przydarzyło w czasie snu czy wtedy kiedy akurat zasnąć nie mogłem. Czułem się wtedy taki "zamknięty w sobie", również nie mogłem NICZYM ruszyć, a ponadto miałem uczucie "zbliżającej się zagłady", tzn. że jeśli szybko nie wykonam jakiegoś ruchu to zniknę, przepadnę, wyparuję... Masakra jakaś
  2. zetVi ma całkowitą rację. Mi ostatnio przydarzyło się coś takiego gdy "spałem", a w telewizji leciały skoki narciarskie. Akurat skakał nasz Małysz, a ja już byłem na tego snu najwyraźniej krawędzi, bo komentator po swojemu zagrzewał go do lotu, potem podniecał się jak już był w powietrzu, a ja wszystko to tak zinterpretowałem w swojej głowie że wyraźnie widziałem jak leci, leci i leci, aż w końcu jego narty wydłużyły się o pięć metrów i wreszcie wylądował chyba trzydzieści metrów za punktem K, a ja w to uwierzyłem :) Ale potem ogarnąłem że to był tylko sen zabarwiony zbytnio emocjonalnym komentarzem, bo suma sumarum Małysz był jakoś poza dziesiątką :) Więc takie rzeczy się zdarzają. Pzdr.
  3. fiss

    Depresja objawy

    Majstrze, nawet jakby było tak jak piszesz, to za nic w świecie już nie uzewnętrzniłbym się przed nim, ten typ miał coś tak odpychającego w sobie, zero jakiejkolwiek empatii ani niczego czym powinien charakteryzować się lekarz (a psychiatra to już w ogóle), że nie, dziekuję za jego "usługi".
  4. fiss

    Depresja objawy

    Ja jestem w wielkiej kropce, albo raczej w DZIURZE, bo w kropkę można wpaść i za chwile sobie wyjsć, a z dziury to nie tak prędko :) Chodzi o to że pod koniec listopada byłem u psychiatry w swoim niewielkim miasteczku, ale niestety trafiłem na takiego typa który po prostu mnie zlał i nie był godny by nazywać się psychiatrą, i tu pojawia się mój problem. Nie wiem co robić. Nie mam wsparcia wśród nikogo, a mój stan jest wręcz krytyczny, jestem przerażony tym co się ze mną dzieje, a najbliższy następny gabinet jest dopiero w dużym mieście oddalonym 40 km ode mnie, a ja nie jestem w stanie czasam iść do sklepu, więc sami rozumiecie. Tragedia...
  5. Zee, na prawdę zgrabnie to wszystko ująłeś, widać wręcz że "wzięłeś" depresję za rogi i tak trzymać, ale wydaję mi się że za bardzo uogólniasz i teoretyzujesz. Na pewno uzyskał byś za swoją teorię poklask psychologów i terapeutów, ale Ci którzy empirycznie i "na własnej skórze" doświadczyli i nadal doświadczają tego piekła, mogą mieć inne zdanie. Piszesz, że depresja to zdrowy objaw mający Nam, chorym, wskazać coś co nagle przez nią zostało utracone, zdeformowane, wyjęte spod wcześniejszego zdrowego rozumowania. Tego aspektu Twojej wypowiedzi do końca nie mogę zrozumieć, bo jak ma to postrzegać osoba która jeszcze niedawno miała wszystko pod względem zdrowia psychicznego, egzystowała na jasnych dla siebie zasadach, było jej po prostu dobrze ze sobą i ze światem, aż tu nagle spotyka ją D. W moim przypadku właśnie tak było, oczywiście popełniałem mniejsze i większe zaniedbania, ale raczej nigdy nie takie by teraz pokutować za nie w sposób taki a nie inny. Sprowadzasz wszystko do poziomu czczej psychologii, tak samo jak zdrowi, nie rozumiejący problemu mówią do osoby chorej te boleśnie trywialne "weź się w garść". A to jak pewnie dobrze wiesz, to tylko pogarsza sprawę. Mimo wszystko gratulację jeśli Twój tok rozumowania pozwolił CI poczuć się lepiej. Pozdrawiam.
  6. fiss

    [Olsztyn]

    Ostróda wita :) Pozdro dla wszystkich "wariatów" z Warm-Maz! Jeszcze chciałbym się spytać jak Olsztyn stoi pod względem jakości usług psychiatrycznych, bo te w moim mieście to śmiech na sali. Możecie polecić kogoś zaufanego, a najlepiej też niedrogiego?
  7. Majster, Donkey - dzięki za odpowiedzi. Dokładnie jest tak jak mówisz Majstrze: rok temu ubierałem choinkę i cieszyłem się ze świątecznej przerwy w obowiązkach. A za "wariatów" wcale Was nie uważam i nigdy nie uważałem, bo gorszym wariatem jest dla mnie ktoś "normalny", kto tonie np. w patologiach i nie przyznaje się do tego. Napisałem że leki są kontrowersyjne dlatego, iż wystarczy poczytać trochę te forum w odpowiednim dziale by przekonać się, jak podzielone odnośnie ich są opinie piszących tu ludzi. Jedni polecają, przekonują że leki są w stanie "uratować" człowieka, a drudzy mówią że jest po nich jeszcze gorzej. I to jest dla mnie właśnie ta kontrowersja. Ja podobne jak Donkey sądze, że jeśli się już leczyć to tylko farmakologią, bo nie rozumiem jak w konfliktach podświadomości często rozumianych tylko dla chorego może nam pomóc zupełnie obcy człowiek, korzystający ze sztywnych norm nauk psychologicznych, które często opierają się na ogólnych, czysto teoretycznych założeniach. Pozdrawiam Was serdecznie!
  8. Dziękuję Ci bardzo za dobre słowa, Solipseo. To rzeczywiście brzmi paradoksalnie, że te najczarniejsze myśli mogą być swoistymi "kołami ratunkowymi" przed prawdziwymi zagrożeniami, ale kto wie, być może właśnie tak jest. Tak czy siak trochę podniosłaś mnie na duchu, albo na jego resztkach postrzępionych jak jego strój z prześcieradła na Halloween Również pozdrawiam i życzę rychłego powrotu do zdrowia :)
  9. Witam, od kilku miesięcy borykam się ze stanami tragicznego wręcz samopoczucia, tj. maksymalne obniżenie nastroju, jakieś lęki, ale to co przeżywam teraz bije tamto na głowę. Od jakiegoś czasu po prostu nie mogę ze sobą wytrzymać, czuję takie wewnętrzne tarcie, taki rodzaj "ciśnienia" w sobie, że nie pozwala mi się to na niczym skupić, a o zrelaksowaniu się przy jakimś filmie czy książce nie ma w ogóle mowy. Przed tym wszystkim miałem szerokie zainteresowania, fascynował mnie świat, kultura, życie, a teraz? Wszystkie pasje i to co uwielbiałem robić przestało dla mnie cokolwiek znaczyć, zaszyłem się w czterech ścianach by tylko one były świadkami mojej wszechogarniającej rozpaczy i beznadziei. Cały czas walczę z natrętnymi myślami które generuje mój umysł, jakby sam chciał robić mi na złość. To jest w tym najgorsze, bo jeszcze niedawno ceniłem swoją inteligencję, sposób myślenia i przeżywania rzeczywistości, a teraz to się ze mną kłóci i tak jakby ciągnie mnie na samo dno. Ciężko to opisać, ale jest to uczucie jakby zaraz miało się totalnie postradać zmysły i na koniec wyskoczyć z okna. Cały czas powracam do przeszłości, bo jeszcze w te lato czułem się zupełnie inaczej. W ogóle to był dla mnie b.dobry rok, gdyby nie wydarzenia ostatnich miesięcy. Czuję się jak w złym śnie, co noc modlę się by to wreszcie się skończyło, bo szumi mi od tego wszystkiego w głowie. Jeśli tak wygląda prawdziwa depresja, to ja się nie dziwię że ludzie mogą targać się na swoje życie, bo to stan NIE DO ZNIESIENIA! Cały czas patrzę na innych i zazdroszczę im ich życia, podejścia do niego, oraz tego że mogą normalnie ŻYĆ, cieszyć się nim. Mam poczucie że sam z tego nie wyjdę, a perspektywa siebie zażywającego (kontrowersyjne) antydepresanty byle tylko móc się rano obudzić i być zdolnym do najprostszych czynności, wielce mnie przeraża. Coraz częściej mam poczucie osaczenia, stania pod ścianą, spod której nie ma już ucieczki... Czarna dziura.... Możecie mi coś poradzić, albo spróbować "zdiagnozować" mnie jakoś? Dodam też że paniczny lęk na skraju histerii przed chorobą psychiczną nie jest mi obcy. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt, które nigdy nie były mi tak obojętne jak teraz...
×