Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

uczucie niepewności i niska samoocena leżą często w naturze danego człowieka.

Ja mam tak przez całe moje życie. jedni mi mówią, że jestem mądra, atrakcyjna, dobrze pracuje, świetnie ze mną spędzać czas. a ja tam zupełnie myslę co innego. i dołuje mnie byle drobnostka, którą źle wykonam.

by takie poczucie stłamsić w sobie trzeba nad sobą dużo pracować. Potrzeba dużo pozytywnej energii i optymizm. tak słyszałam.

Są ludzie, którzy mówią, że jestem w czymś dobra, cenią moją pracę. Czasami jak wykonam dobrze jakieś zadanie mam poczucie zadowolenia. Ale te zewnętrzne rzeczy rzadko cieszą mnie na dłużej. Przez większość czasu uważam, że mało umiem (mimo niezłego wykształcenia), jestem nieatrakcyjna, nie poradzę sobie z czymś, ktoś mnie wyśmieje albo skrytykuje. Przez to nie podejmuję działania. Moja mama była bardzo krytyczna wobec mnie, a tata nadopiekuńczy i wyręczał mnie w wielu sprawach. Poza tym rodzice mnie nie chwalili i mimo moich ambicji nie wspierali mnie, wręcz zniechęcali do działania dając do zrozumienia, że sobie nie poradzę, nie warto próbować, to nie dla mnie. Co z tym zrobić? Jak pracować nad swoim poczuciem własnej wartości, adekwatną samooceną. Przestać tak bardzo się krytykować, mniej wymagać od siebie bycia perfekcyjną, nie bać się porażek???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nerwice lękową. M.in. boje sie pracy. Mam bardzo mało lat pracy, bo wiele razy nawet jej nie moglam rozpocząć, bo tak bardzo sie stresowalam,że w nocy nie mogłam spać. Myślałam,że juz mi to przeszło, bo na wakacjach sobie dorabialam, ale ledwo co miałam podjąć odpowiedzialną prace już mnie stres zjadł i musiałam zrezygnować. Czuje się z tym okropnie, mam tyle lat i nie mogę się sama utrzymać. Powiedziałam o tym mojemu nowemu partnerowi i coś mi sie wydaje,że będzie to koniec związku. któż chce babę, która trzeba utrzymywać?

To chyba facet jest od utrzymywania. :mrgreen: a jeśli z tego powodu by cię rzucił to znaczy że jest nic nie wart.

 

Ja sam od lat cierpię na lęk przed pracą w obecnej jakoś nawet nieźle se radze( jeśli chodzi o lęki) ale w poprzednich miałem takie lęki że musiałem z pracy zrezygnować choć zarabiałem wielokrotnie więcej niż w obecnej( bo było to za granicą a nie że tak odpowiedzialna praca) a później po tych pracach przez miesiące ba lata miałem taką niechęć do pracy że nawet jej nie szukałem tylko żyłem na garnuszku rodziców mimo ze po 30-ce jestem. O takim czymś jak związki nawet nie myślałem i nie myślę bo kto by chciał takiego niezaradnego faceta który nawet sam się nie utrzymuje a nawet jak za granicą sam się utrzymywałem to praca mnie tak psychicznie męczyła że na nic siły nie miałem. Jedno jest pewne już nigdy nie zamierzam pracować w budowlance to coś do czego kompletnie się nie nadaję i było źródłem moich wielu stresów i jeszcze bardziej zaniżonej samooceny do tego trzeba być prawdziwym facetem a nie taką ciotką jak ja. :-|

 

-- 27 sty 2015, 20:35 --

 

Wielu rzeczy,że sobie nie poradzę,że się pomylę. Chciałabym od razu wszystko umiec i sobie świetnie radzić. nie potrafie sobie wytłumaczyć,że pomału do wszystkiego dojdę. jestem zrelaksowana jedynie w pracy na której mi nie zależy, wiem,ze jest czasowa itd. W normalnej pojawia sie paralizujący strach. czuję sie przez to gorsza, chce na siebie zarobic a nie mogę

Też tak mam, widzę jak inni z reguły szybko wszystko łapią a ja w ogóle lub po męczarniach i to mnie frustruje. Pewnym sposobem jest traktowanie każdej pracy jako chwilowej, przejściowej a najwyżej okaże że dostaniemy się na dłużej no ale ja mam ten przywilej że bez pracy też przeżyje i nikt mnie na bruk nie wyrzuci ani z głodu nie umrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam 35 lat. We wrześniu 2014 przylepiło się do mnie takie coś: Jadę autobusem do pracy, oprócz mnie jadą jeszcze 3 osoby. Na przystanku dosiadają się jeszcze 3 osoby. Zaczynam odczuwać jakiś niepokój. Na kolejnym przystanku dosiadają się kolejne osoby. Czuję wielki niepokój (co to będzie, ilu tych ludzi jeszcze ma jechać tym autobusem?). Na następnym przystanku kolejni ludzie wsiadają do autobusu. Jezu ilu ludzi!!! Boże, żeby czasem drzwi się nie zamknęły!!! Drzwi się zamykają, autobus rusza. A ja się duszę, gryzę do krwi palce dłoni, rozpinam koszulę, rozglądam się za drogą ucieczki, czuję szaloną panikę... Na następnym przystanku nie wychodzę, a uciekam z autobusu. Od tej chwili czuję się doskonale, wszystko ok. Mogę dojść do pracy piechotą choćby to było 3 km.

 

Podobnie w windach. Jadę sam to czuję lekki niepokój. Nawet kiedyś sam zostałem uwięziony na pół godziny w małej windzie. Miałem wtedy ataki paniki ale do opanowania, o wiele mniejsze niż w tym autobusie. Gdy w windzie jedzie jeszcze ktoś to jest już dla mnie kłopot. Czasem wytrzymuję, a czasem wychodzę z windy. Gdy pasażerów jest więcej przeważnie zawsze wychodzę bo boję się, że spotka mnie to co w autobusie. Najgorsze są te wolne windy.

 

Do dzisiaj kilka razy uciekałem z autobusów i wind. Do pracy zacząłem jeździć samochodem.

 

Czasem taki lęk lecz krótki złapie mnie przy wysiłku np. po wejściu schodami na 4 piętro dostaję zadyszki i mam uczucie, że puls nie zwalnia lecz jeszcze przyspiesza i dostaję jakiejś paniki. Po paru sekundach mija.

Jeszcze inaczej gdy wjeżdżam rowerem pod stromą górkę i nikogo nie ma to daję radę. Ale wjeżdżając pod tą samą górkę w obecności np. pieszych schodzę z roweru bo dostaję przyspieszonej akcji serca i jakiejś paniki, że się uduszę.

 

Robiłem badania. Ekg, Echo, Holter, Morfologia, Rtg klatki, Rezonans kręgosłupa szyjnego, USG jamy brzusznej. Badania niczego złego nie wykazały. Powiedziano mi, że mam nerwicę powinienem się udać do psychiatry. Wstydziłem się pójść do psychiatry więc poprosiłem lekarza rodzinnego o jakiś lek na to. Brałem trittico cr. Nie działało. Po jednym z poważnych ataków autobusowych gdy do autobusu weszła wycieczka szkolna i musiałem uciekać wybrałem się jednak do psychiatry. Dał mi Pyrogen i perazin. Po tym to tylko spałem, a ataki dalej były. Przerwałem leczenie. Kupiłem wspomniany samochód i jeździłem nim do pracy. Tylko te windy mnie przerażały.

 

Tydzień temu auto się popsuło i musiałem jechać autobusem. Wytrzymałem 5 przystanków, choć ludzi w autobusie było tylko 10.

Doszło jeszcze takie coś, że oglądając oddawany do użytku budynek zamknięto moją ekipę (5 osób) na jednym z pięter i znowu mnie dopadło. Nie było jak uciec. Sam nie wiem jak to wytrzymałem.

 

Co mi jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety dobrze to rozumiem. Jestem teraz w trakcie szukania pracy takiej 'na powaznie'i to, ze mnie odrzucili po rozmowie z oferty na ktora po cichu liczylam mnie zabolalo. Fakt nie czulam sie pewnie, watpilam ze to akurat mnie zechca ale to odrzucenie jakos mnie utwierdzilo w slabosciach i watpie, ze ktokolwiek i gdziekolwiek mnie zechce. Nawet przy mniej powaznej pracy wydawalo mi sie, ze wszystko robie nie tak i, ze wszyscy tylko widza i krytykuja moje potkniecia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwracam sie do was z prosbą o pomoc. W tym roku przeprowadziłam sie na studia, własnie przezywam pierwszą sesje i jednoczesnie dopadł mnie nawrót nerwicy, bardzo silny nawrót. Nerwy rozwaliły mi dosłownie wszystko, na czele z zołądkiem, czego nie zjem mam zgage, boli mnie brzuch, najgorsze ze ten ucisk zoładka powoduje ucisk serca, i zaraz robi mi sie albo słabo albo jakies inne fanaberie. Wczoraj na kolokwium przestraszyłam sie co nie miara, bo cała dygotałam, gdy próbowałam pisac napinały mi sie miesnie calego ciała, nie mogłam oddychac, jakis chory irracjonalny stan, jak pózniej sie okazało spowodowany uciskniem zoładka prawodpodobnie. Biore Controlox na refluks i ranigasr doraznie jednak to juz za malo. Co wiecej, mam niskie cisnienie, szczególnie dolne , zazwycaj ok 55/80. Wszystkiie badania wychodza pozytywnie. Po lekach typu persen czuje sie gorzej bo podrazniaja mi zoładek, nie wiem po co mogłabym siegnac, mam wypisana hydroksyzyne, jednak słyszałam ze otumania, inni radzą xanax, z lekami od psychiatry wole sie wstrzymac bo dopiero zaczełam psychoterapie.Czy kogos z was tez stres tak zniszczył? Co robic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Techniki relaksacyjne, higiena snu, sport, prawidłowe odżywianie, suplementacja omega 3 i magnezu, rozmowa z kimś zaufanym - to pomaga a człowiek przy okazji zmienia nawyki na lepsze.

 

Poproś terapeutę żeby nauczył cię technik relaksacyjnych, treningu autogenicznego, wizualizacji i afirmacji. No a jak już źle to można poprosić psychiatrę o coś doraźnego, brane sporadycznie przyniesie ulgę a nie uzależni.

 

Hydro - ja tam nie wiem, najpierw poszłam po tym spać a później nie działało więc dla mnie kiszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nerwice lękową. M.in. boje sie pracy. Mam bardzo mało lat pracy, bo wiele razy nawet jej nie moglam rozpocząć, bo tak bardzo sie stresowalam,że w nocy nie mogłam spać. Myślałam,że juz mi to przeszło, bo na wakacjach sobie dorabialam, ale ledwo co miałam podjąć odpowiedzialną prace już mnie stres zjadł i musiałam zrezygnować. Czuje się z tym okropnie, mam tyle lat i nie mogę się sama utrzymać. Powiedziałam o tym mojemu nowemu partnerowi i coś mi sie wydaje,że będzie to koniec związku. któż chce babę, która trzeba utrzymywać?

 

Klasyczny przypadek. Jak poradzić sobie właśnie ze stresem? Napięciem? Ja mam tak, że przez cały dzień myślę o czymś co tak naprawdę powinno być rutyną. Przygotowuje się, grzecznie się kładę do łóżka ale cóż z tego jeśli myśli nie pozawalają mi zasnąć. Budzę się w nocy kilkakrotnie nawet, ażeby być GOTOWYM na wyjście. Najczęściej się kończy to tak że nad ranem gapię się w sufit i stwierdzam że i tak to nie ma sensu albo wychodzę na miasto jak taki biały zombie.

 

Ma ktoś jakąś receptę na ''mam wyjebane''? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Techniki relaksacyjne, higiena snu, sport, prawidłowe odżywianie, suplementacja omega 3 i magnezu, rozmowa z kimś zaufanym - to pomaga a człowiek przy okazji zmienia nawyki na lepsze.

 

Poproś terapeutę żeby nauczył cię technik relaksacyjnych, treningu autogenicznego, wizualizacji i afirmacji. No a jak już źle to można poprosić psychiatrę o coś doraźnego, brane sporadycznie przyniesie ulgę a nie uzależni.

 

Hydro - ja tam nie wiem, najpierw poszłam po tym spać a później nie działało więc dla mnie kiszka.

 

Ciekawe porady.

 

Higiena snu - co, jeśli i z tym jest problem? Napięcie nie pozwala ot tak odpłynąć. Pomimo wysiłku fizycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam cierpie na natrętne myśli wyjątkowo meczące a mianowicie o tym ,ze wkrecilem sobie ze jestem pedofilem a zarazem pedałem co jest dla mnie wielkim szokiem zawsze byłem przeciwny co do takich osób .

Byłem już u psychiatry która mi zdiagnozowała tą przypadłość przepisała mi neurotop biorę go już 14 dzień , powiem tak lęki i myśli nadal sie pojawiaja ale jakby czesciowo juz zanikały . Ale to co się teraz dzieję to jest prawdziwy koszmar gdy mijam małe dziecko mam taki jakby impuls w głowie by zrobic mu jakieś swinstwo oczywiscie powstrzymuje sie od tego czssami nawet unikam ich zwrokiem ale najgorsze jest to , ze czuje przy tym tak jakby podniecenie przy tym chodz wcale mnie to nie podnieca . Czy to też są objawy nerwicy ? Proszę o pomoc !! Bo juz wariuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Mimo iż nie ma dla mnie tematów tabu i mogę podjąć każdy temat do rozmowy to jednak dzieje się ze mnę to o czym tu napiszę a nie ukrywam, że jako mężczyźnie nie łatwo mi to pisać.

 

Często robię się czerwony gdy się zestresuje lub gdy tego stresu nie czuje „przeważnie go nie czuje” ale mój organizm chyba tak np. gdy na zadane pytanie czegoś nie wiem, ktoś mi zwróci uwagę a najczęściej gdy skupia się na mnie uwaga albo mi się tak wydaje. Ludzie są zajęci sobą ale wydaje mi się że patrzą na mnie gdy coś robię albo gdy nic nie robię. A gdy patrzą to tym bardziej. Dzieje się to mimowolnie nawet o tym nie myślę a robię się czerwony. Wydaje mi się że to może być wstyd co pomyślą ale teraz mi to przyszło do głowy.

Miał ktoś z Was coś takiego?

 

Często nad sobą nie panuje, szczególnie gdy rozmawiam z kimś bliskim. Z kimś obcym jest ok.

 

Brak mi pewności siebie tak mi się wydaje. Choć tego nie widać ale czasem łeb czerwony. Dlatego myślę że brak mi pewności.

 

Myślę co pomyślą sobie inni. Choć czasem mówię ze mnie to nie interesuje ale jest inaczej. Mam też chyba manie prześladowczą.

Wahania nastrojów, trudność w podjęciu decyzji czasem prostej, dużo nie znaczącej. Mam też tiki.

Bywam sentymentalny.

 

Czasami mam depresje. Raz tylko chciałem popełnić samobójstwo ( powodem był związek z dziewczyną i nie wiedziałem czy się rozstać czy nie itd.) ale mi po trzech dniach ustąpiło (byłem u psychologa, który wysłał mnie do psychiatry ale pani psychiatra nawet nie chciała ze mną rozmawiać tylko wysłała mnie do psychiatryka pewnie dlatego, że płakałem. I tam chcieli żebym został to od razu zrobiło mi się lepiej, oczywiście nie zostałem). Jak tam jechałem to już było mi lepiej. W ciągu tych trzech dni stopniowo depresja spadała. Miałem jeszcze takie lekkie chyba dwa napady depresji od tamtego czasu. Ale to może max parogodzinne. I to tylko wtedy gdy zostałem sam w domu. Ale zwykle gdy zostaje sam to tak nie mam.

 

Uprawiam sport. Czasem mi pomaga a czasem myślę po co to. Ale wiem że czas i tak upłynie więc warto być konsekwentnym bo to też daje niezłą motywacje. No i jest jedyną drogą do celu.

 

Często żałuje zmarnowanego czasu. Z różnych powodów. Ale to chyba normalne. Wtedy myślę jakie wnioski wyciągnąć z tej nauki. Często je rozumiem a i tak powielam błędy.

 

Czy mogli byście polecić mi dobrych psychiatrów hipnoterapeutów w Warszawie. Najchętniej gdy by byli na NFZ. Ale o tych prywatnych również bym prosił.

Nie liczę, że hipnoza zrobi wszystko za mnie bo to może też zależeć chyba od stopnia zahipnotyzowania. Ale może pomóc. A czytałem że hipnoza jest stosowana np. przy molestowaniu dzieci żeby im to wymazać czy żeby zapomniały. Czyli pomaga.

Na tym forum pisała osoba, która była u hipnotyzera prywatnie i pomagał mu dając sugestie żeby był bardziej pewny siebie, trafnie podejmował decyzje, był śmiały, odważny, ochoczo podejmował wyzwania i miał motywacje do działania itp. Pisał że to nie była magiczna pigułka, że dalej warto nad sobą pracować ale była poprawa, czuł się lepiej

 

Z góry dziękuję za wszystkie informacje związane z tematem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. W moich psychicznych problemach trwających od ok. 3 lat dostrzegam wiele różnych obiadów - nerwicy, fobii, depresji... teraz przeżywam jeden z moich ataków strachu. Boje się jutro wstać rano, i iść do szkoły. Uczę się w szkole średniej, choć powinienem już ją skończyć i studiować to przez moje problemy zawaliłem wiele lat nauki.. boje się pójścia tam, boje sie ludzi. Boje sie upokorzenia ze strony osób które dobrze znam. Nikt mnie nie szykanuje ani nic z tych rzeczy - nie dałbym sobie zresztą wejść na głowe. Ale boje się jakichś żartów, dogryzek, wyzywania mnie. Choć wiem że w żartach, to przypomina mi to o dawnym życiu kiedy miałem inną osobowość. A tamto życie z dzisiejszej perspektywy było dla mnie straszne, a wszelkie momenty kiedy sobie o tym przypominam sprawiają że czuje sie jakby palił mi się grunt pod nogami. Dzisiaj jestem innym człowiekiem, wtedy byłem kretynem, nie moge teraz zasnac bo boje sie wstac i wyjsc w swiat, boje sie zagrozen i zlych intencji wobec mnie ...

 

Chciałem iść spać, jutro rano muszę wstać, a nie moge... dostałem potrzeby z kimś o tym porozmawiać a nie mam z kim, potrzebuje jakiegos kontaktu ze swiatem chocby wirtualnego - bo inaczej sie zadrecze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj samotny_wilk!

 

Nieustannie piszesz o lęku i obawach. Prawdopodobnie masz coś z zaburzeń nerwicowych. Czy kiedykolwiek korzystałeś z pomocy jakiegoś specjalisty, chociażby psychologa szkolnego? Myślę, że warto byłoby się z kimś skonsultować. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od niedawna (zasadniczo od ostatniego egzaminu) pojawił sie u mnie dziwny objaw a mianowicie zaciskanie sie ( lub wrazenie zaciskania) miesni całego ciała. Na egzaminie miałam tak ze jak tylko próbowałam pisac od razu spinały mi sie wszystkie miesnie ciała, jakbym nagle dostała skurczu wszystkich miesni, nie jest to ból, ale nieprzyjemne uczucie, włacznie z miesniami oddechowymi, sprawiajac wrazeniie jakbym miała sie udusic. Gdy np przestaje pisac lub cos robic, skupiac sie to troche odchodzi. Jak z tym walczyc? czy to nerwicowe? miał kto tak? boje sie ze scisnie mnie tak na egzaminie i ze strachu sama zaczne sobie oddech tamowac albo nie wiem, strasznie meczące to jest, obezwadnajace.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akceptacja - to podstawa. Mnie zajęło trochę czasu nim pogodziłem się z nawrotem. Konkretnie prawie 3 miesiące. Zaakceptowałem, że w mojej osobowości oprócz odwagi, przebojowości i waleczności drzemie także lękliwa cząstka. Cząstka, która boi się o siebie. Przez te 3 miesiące za wszelką cenę starałem się sobie udowodnić, że nerwica w niczym nie jest stanie mi przeszkodzić, w żaden sposób nie zmieni mojego życia, a ja szybko rozerwę ją na strzępy.

 

Zdałem sobie sprawę, że te wszystkie czarne myśli wynikają po prostu z lęku o samego siebie. Ja przykładowo boję się, że popełnię samobójstwo. Boję się, czyli tego nie chcę. Jeżeli ktoś boi się o swoją przyszłość, o to że dostanie zawału, lub też że zrobi krzywdę swoim bliskim to warto zastanowić się o czym nam to mówi. Nerwica zawsze atakuje nasze najcenniejsze wartości - życie, zdrowie, nasi bliscy. Przypomnijcie sobie momenty, w których czuliście się najgorzej, Wasze największe kryzysy. Czy zrobiliście coś wbrew sobie? Czy którykolwiek z nerwicowych strachów zrealizował się? Przychodzą mi tutaj na myśl słowa jednej z osób, która wyzdrowiała - "ja rozumiem, że jak ktoś się boi o coś przez kilka miesięcy, ale jeżeli trwa to rok lub dłużej to to jest już kur*a przesada" ;)

 

Postanowiłem być dla siebie łagodnym. Zawsze byłem dla siebie niesłychanie surowy. Wymagałem, wymagałem i jeszcze raz wymagałem. Sukces - realizacja - pogoń za następnym. Teraz czas osiągnąć sukces dla samego siebie, dla swojego komfortu i zdrowia. Ten sukces nazywa się wyrozumiałością dla siebie samego.

 

Narzędzie: polecam ustawić sobie budzik w telefonie co jakiś czas jako przypomnienie i w formie notatek wypisywać 5 momentów, które sprawiły Wam radość ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłem u psychologa. Tylko wtedy po prostu szło o targnięcie sie na swoje życie i samookaleczanie sie. Tylko wtedy to się zaczęło, okres dojrzewania itp.

 

Tylko zastanówmy sie na sensem tego. czy warto żebym szedł do psychologa? powie mi coś, co ja już wiem, powie mi że musze zacząć przełamywac swoje lęki, otwierac sie na ludzi itp. Czyli standardowa gadka. Psycholog da mi tylko rozmowę, którą mogę równie dobrze odbyć z jakimś forumowiczem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam od niedawna pojawil mi sie nowy objaw w mojej nerwicy lekowo -depresyjnej.Wystepuje tylko rano podczas brania toalety porannej przewaznie co jakies 5-7 dni. Czuje ze nachodza mnie rozne mysli,uczucia,sytuacje jak by z przeszlosci sa one intensywne nie idzie nad tym zapanowac,wzbudza to we mnie chec wymiotowania,trwa to przewaznie pare chwil nawet nie minute a po tym wszystkim nastepuje jak by niepamiec.Nie pamietam co to dokladnie bylo jakie to byly uczucia,sytuacje i juz sie czuje jakis lekowy i rozbity.Czy mial ktos cos podobnego???Dodam ze nie biore zadnych lekow bo nic na mnie nie dziala tzn jest jeszcze gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM mam 20lat mialem podobnie,ze nachodza mnie rozne mysli,uczucia,sytuacje ,moze zaczne od tego ze ,zaczelo sie w lato2014roku,najpierw scisk klatki mnostwo badan diagnoza?nerwobol -ok robilem swoje z czasem jednak zaczalem stale o tym mysle itak dalej ,balem sie napic piwa,wyjsc do kogos i wg diagnoza lęk-ok,psychiatra itak dalej mnostwo lekow i nic-totalnie nic :( i nie to ze kogos zrazam do lekow wrecz przeciwnie ale na mnie nie dzialaja a mozna powiedziec ze jeszcze gorzej,nie biore juz 2msc i jest fatalnie -pustke mam w srodku jakby mi ktos oddech zabral i nerwy jak bym tam nie mial nic :( ,po za tym patrze puls palcem czy bije i jak bije i bije mi -wolno ale mocno,pustka w glowie a zarazem mnustwo mysli,co bedzie dalej i wogole czy ma ktos tak samo?/nie wiem co robic? :zonk: staram sie z dnia nadzien jakos tlumaczyc to ze to minie i wogole ale nie wychodzi?poza tym niepokoj ileki mam na okrogo (sorrki jezeli napisalem nie tu gdzie trzeba)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotny_wilk, psychologowie nie są tylko od "gadek". Napisałeś, że masz za sobą próbę samobójczą, samookaleczanie się - to są naprawdę poważne objawy, których nie wolno bagatelizować. Jeśli nie przepracowałeś swoich problemów z przeszłości, nic dziwnego, że wracają one w postaci lęków, obaw, strachu, wątpliwości. Nie da się tego zamieść pod dywan, bo w końcu zaczniesz się przewracać o te "kupki". Uważam, że powinieneś pójść do dobrego lekarza psychiatry, który Cię trafnie zdiagnozuje i zaproponuje odpowiednie leczenie (leki i/lub psychoterapię). Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko,wygadanie sie czasem pomaga ;) No jak by nie patrzec przejeba... .Mi doszlo wlasnie kilka objawow po ostatnich tabletkach TLPD Anafranil.Jesli moge Ci cos zasugerowac to porob badania jesli cie stac oczywiscie na (bolerioze,candide,tarczyce TSH,FT3,FT4,magnez,potas,zelazo,wit b12,wapn, rozmaz krwi) te wlasnie choroby i niedobory moga robic" kuku" w glowie i zajzyj tutaj http://zdrowiej.vegie.pl/viewforum.php?f=231

 

Czy wypowie sie ktos odnosnie tych objawow ????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miewałem coś podobnego, pewnie jeszcze wiele rzeczy Cie zaskoczy, ale przyzwyczaisz się .

Spróbuj nauczyć to kontrolować.Ja osobiście polecam skupianie się tylko i wyłączenie na egzaminie, a wyrzucenie z siebie

myśli, że coś może pójść nie tak. A jak pójdzie to wrzucić sobie na luz i wmawiać sobie, że to nic takiego. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey ;)

Ja " choruje" na ta przypadłośc od lat 5 ;) w sumie nie miałam ostrych trzasków nie zamykałam sie nigdy w domu na klucz przez okres miesiąca ale były momenty fatalne ;) nienawidze czekac gdziekolwiek jestem poprostu tego nie cierpie a w chwilach kiedy nerwica goscila w moim zyciu pelna geba było to nie do zniesienia ( czekanie w kolejce w sklepie no obled jakis nogi sie uginaly, czekanie na autobus porazka ) nalykalam sie wielu ksiazek ktore mi pomogly funkcjonuje bez lekow daje rade zycie jest piekne , widze w Tobie potezna motywacje ! potrzebuje miec kontakt z takimi ludzmi jak Ty ;) ciesze sie ze wtrafiłam na tego posta odrazu zagoscil usmiech na mej twarzy ..;) i nie strasz ludzi z ta schizofremia , swego czasu chodzilam po psychiatrach i dokladnie wypytalam sie o ta kwestie nie ma fizycznej mozliwosci zeby nerwica lekowa przerodzila sie w cos innego ,,, jest to odrebna choroba ;) pozdrawiam caluje muaach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że zaglądacie i zarażam pozytywną energią ;)

 

Dzisiaj kolejny optymistyczny wniosek. Lękliwa osobowość, lękliwą osobowością ale żyć trzeba ;) Skoro już wiem, że wszystkie moje straszki stwarzam sobie sam i tylko i wyłącznie ode mnie zależy do jakiego poziomu nakręcę się irracjonalnymi obawami związanymi ze sobą to lepiej przekierować myśli na racjonalne aspekty związane z przyszłością.

 

Postawiłem sobie pytania o sens mojego życia, jak chciałbym je przeżyć, co jest dla mnie największą wartością?

W moim przypadku jest to rodzina. Duża, szczęśliwa, wesoła rodzina przy wigilijnym stole. Zaczynam coraz mocniej czuć, że chciałbym mieć dziecko. Taka odmiana macierzyńskiego instynktu - instynkt tatczyny ;) Chcę skupić się na budowaniu relacji z moją dziewczyną i przygotowaniu się na potomka ;)

 

Druga kwestia - chciałbym coś po sobie pozostawić. Nie będę specjalnie oryginalny jeżeli napiszę, że najwięcej radości sprawia nam pomaganie innym. Prowadzę dobrze prosperujący biznes, więc mam ku temu okazję. Oczywiście jeżeli sprawie, że biznes stanie się jeszcze lepiej prosperującym biznesem ;) Moją pasją są sporty walki i w tej dziedzinie chciałbym założyć fundację. Zarys w głowie mam już od dawna. Teraz czas skupić się na rozwoju firmy, tak by móc realizować marzenia swoje i innych.

 

Oprócz tego przyjaciele. Choroba pokazała mi jak wspaniałych mam przyjaciół i jak bardzo mogę liczyć na ich wsparcie. Chcę pielęgnować te relację.

 

A jak chciałbym przeżyć życie pomijając już sprawy fundamentalne, opisane wyżej? Robiąc to co lubię, ale o tym w następnym wpisie ;)

 

Trzymajcie się ;)

 

-- 09 lut 2015, 15:26 --

 

Kolejny post na mojej drodze przenoszenia uwagi z irracjonalnych lęków na sprawy bieżące ;)

Czuję się coraz lepiej. Poluzowałem pętle strachu. Oczywiście nadal przez większość czasu prowadzę wewnętrzne dialogi sam ze sobą, jednak nie czuję już takiego lęku. Wiem, że moje najczarniejsze scenariusze nie spełnią się. Odzyskuje radość życia. Bardzo pooowolutku przenoszę uwagę z nerwicowej iluzji na życie codzienne, zaczynam odczuwać radość z pewnych fragmentów mojego życia. Co najistotniejsze nie robię już wszystkiego by "poczuć się lepiej", ale po prostu "by to zrobić". Jestem dla siebie łagodny i dobrze mi z tym. Pozwalam sobie na więcej, nie katuje się wewnętrznie. Oczywiście przede mną długa droga do wyeliminowania mojego niepotrzebnego zainteresowania nerwicą, bo póki co są to małe fragmenty i jest to w pełni zrozumiałe (w końcu przez te blisko 3 miesiące nerwy wybudowały sobie bardzo przyjemną autostradę), ale jestem na dobrej drodze.

 

PS: Jutro chyba pójdę pobiegać! ;)

 

Narzędzie dla znerwicowanych: polecam zainteresowanie się tematem UWAŻNOŚCI. Tutaj link do pierwszej lepszej aukcji z allegro: http://allegro.pl/ronald-d-siegel-uwaznosc-trening-jak-nowa-warto-i5032545736.html

Organizowane są także kursy, myślę że sam na taki się wybiorę, gdy będę w jeszcze lepszej formie ;)

 

-- 16 lut 2015, 15:45 --

 

Aktualizacja:

 

Wiele się zmieniło. Wiele na plus. Przede wszystkim rozstałem się z dziewczyną. To była trudna, ale dobra decyzja. Wszedłem w ten związek na kilka dni przed nawrotem. Cały czas oszukiwałem się, że to ma przyszłość. Wiele jednak wskazywało, że nie ma a ja w nim trwałem chcąc zmieniać i budować. Druga sprawa - zacząłem żyć normalnie. Praca, znajomi, wróciłem do uprawiania sportu i innych swoich pasji. Cały luty (nie licząc 2 dni gdy miejsce miało rozstanie) to nieustanna zwyżka mojej formy. Mam wrażenie, że najgorsze już za mną. Moje życie z nerwicą przestało być dla mnie koszmarne. Nadal większość czasu poświęcam na rozmyślaniu o swoim stanie i skupianiu się na nim, ale chętnie spotykam się ze znajomymi, interesuje się innymi - REALNYMI sprawami i przede wszystkim łapię się na tym, że o nerwicy myślę coraz mniej. Wróciłem do życia ;)

 

POLECANE NARZĘDZIE: założyłem w swoim smartfonie pliki notatnikowe, w których zapisuje swoje pozytywne myśli, jak np.: "Po co poświęcać uwagę irracjonalnym lękom? Lepiej przenieść uwagę na coś rozwojowego".

 

-- 28 lut 2015, 17:05 --

 

Kolejna aktualizacja:

 

Przede wszystkim zmieniłem nastawienie. Teraz ja wręcz chcę się czuć gorzej, prowadzę dialog wewnętrzny w stylu "no dalej nerwico, pokaż na co Cię stać - chcę się poczuć gorzej". U mnie to działa. Nie boję się już swoich najczarniejszych scenariuszy. Oczywiście nadal odczuwam lęk, nadal bardzo często daję się wkręcić, nadal większość myśli krąży wokół nerwicy. Na podstawie własnych doświadczeń i zdobytej wiedzy wiem jednak, że to TYLKO myśli. Serio TYLKO - nic więcej. Oprócz myśli wytwarzanych przez emocje (w naszym przypadku lęk, smutek) mamy jeszcze logikę, osobowość, naszą moralność. Od myśli do realizacji czarnego scenariusza jest baaaaaaaaaardzo daleka droga, w moim przypadku niemożliwa do spełnienia. Oczywiście im większy lęk tym bardziej zawierzam lękowym myślom, ale wiem że to nerwicowa iluzja, nic więcej.

 

Całe to nerwicowe koło to po prostu lęk przed lękiem, nieustanne skanowanie samopoczucia i nerwicowy egocentryzm. Czujemy się źle, bo boimy się o przyszłość, o to jak będziemy się czuli. Za wszelką cenę dążymy do normalności, do wyzbycia się objawów i myśli lękowych, tym czasem normalność jest TU i TERAZ, w tym momencie.

Zaakceptowałem chorobę, pogodziłem się z nią. Mam prawo mieć gorszą koncentrację, mam prawo mieć gorszą pamięć. Czytanie czy czynności, które tak lubię będą przez najbliższe kilka miesięcy sprawiały mi mniejszą przyjemność. Zyskałem trochę dystansu do zaburzenia.

Przede wszystkim przestałem o tym mówić. Wcześniej ciągle wszystkim dookoła chciałem opowiadać jak jest mi źle - to na mnie źle wpływało. Utrwalałem tylko swoje cierpienie i zwiększałem wartość nerwicy. Teraz na pytanie od osób, które wiedzą "jak się czuję?" - odpowiadam "lepiej" i ucinam temat.

Żyję normalnie, chodzę do pracy, spotykam się ze znajomymi, randkuję, codziennie ćwiczę. Zdaję jednak sobie sprawę, że podświadomość potrzebuje czasu na uspokojenie się. Nastawienie normalnościowe jest kluczem do sukcesu. Unikając tylko nadajemy nerwicy wartości. Leżenie w łóżku to najgorszy pomysł.

 

Teraz może etapy, jak to przebiegało u mnie (do tej pory):

1. Trawa - atak paniki

2. Następny dzień - niepewność (rozpoczęło się skanowanie)

3. Kolejne dni (pojawiający się co jakiś czas niepokój) - i tu był błąd, że nie złapałem dystansu do myśli, tylko przeraziłem się nawrotem

4. Kolejny atak lęku na trzeźwo

5. Stopniowe zwiększanie się objawów (strach przed schizofrenią, co mi jest itd)

6. Rzucenie się w wir internetu - wyczytwanie objawów innych i nakręcanie się (nie rozumiałem że każdy przypadek jest inny)

7. Pojawienie się stanów depresyjnych (nie wyjdę z tego - nakręcenie lęku)

8. Nakręcenie lęku do granic możliwości (kilka dni w łóżku - tak już będzie zawsze itd, koncentracja na objawach 100%, kłopoty z zasypianiem, nic mnie nie interesowało - miałem wtedy błędne przekonanie, że teraz to już jest klapa, koniec i przegrałem życie, zwariowałem itd ;) )

9. Pierwsze postępy - zdobycie niezbędnej wiedzy o swoim stanie

10. AKCEPTACJA choroby - przestałem się szarpać, chcieć ją pokonać już, teraz, natychmiast - zrozumiałem że to wymaga czasu (wcześniej tylko szarpałem się, chcąc jak najszybciej pozbyć się myśli)

11. Akceptacja gorszych stanów - zrozumienie, że są dni lepsze i gorsze

12. Znalezienie także plusów zaburzenia - będę silniejszy w przyszłości, dojrzewam, stałem się samodzielny

13. Zrozumienie, że moje czarne scenariusze się nie spełnią (to nie jest równoznaczne z brakiem lęku - tryb analizy)

 

DZIAŁANIE, DZIAŁANIE i jeszcze raz DZIAŁANIE - olewacie objawy, myśli i robicie swoje. Oczywiście nie zarzucacie sobie jeżeli trafi się gorszy dzień i nie dacie rady czegoś wykonać.

 

NARZĘDZIE:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×