Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Masz racje, to nie jest głupie. To jest żałosne. Traktuję ten post bardziej jak pamiętnik. A wy mi odpisujecie, macie pretensje, nie róbcie tego. Nie odpisujcie jesli macie mieć do mnie pretensje, że pisze to co czuję. Dzisiaj znowu piję, mimo że spędziłam z moim chłopakiem piękne chwile, 2 dni przytulania i rozmowy, czyli tego czego potrzebuję. Teraz jednak go nie ma, niestety nie mieszkamy razem. Więc pije i topie smutki w alkoholu. hehehe, nie.....każdy by tak napisał "dlaczego topisz smutki w alkoholu" ale to nieprawda. Alkohol daje mi siłę. Siłę wyrażania emocji. Na codzień tak nie umiem. Jesli rozmawiam o rzeczach waznych, musze przy alkoholu, nie wiem dlaczego. Nie dopuszczam do siebie mysli, że to moze byc alkoholizm. Póki co jest dobrze, w miare dobrze z moja psychika. Potrafię się otworzyć przed sobą. Myślę, że moja dusza to jedno wielkie kłamstwo. Zakłamanie. Wiele czytam na temat zachowań ludzi z nerwicą, z depresją....ze schizofrenią. I co mi z tego? Mam wrażenie, że w miarę mojej wiedzy zachowuję się tak samo jak oni. To jest kłamstwo. Okłamywanie samej siebie. Jaka ja jestem naprawdę? Czy prawdą są moje teraźniejsze zachowania, podparte moją wiedzą na temat chorób psychicznych, czy raczej istnieje jakaś inna ja?? Wiem, że to wszystko jest żałosne, nie chce zeby ktokolwiek odpisywał, wiem ze to jest forum ale nigdzie indziej nie mogę tego napisać. Wino czeka, idę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarownico powiem tak, odpowiem tylko za siebie , jak ja to czuję.

Mnie osobiście widok krwi, wszelkie rany przerażają.Wyobraż sobie że kiedy byłam w ciąży cały czas się bałam tego że mogą mnie naciąc i jak to będzie bolała(he he akurat w tym bólu nie czuc kiedy nacinają) ale to się stało moją obsesją. Byc może inni ludzie którzy mają tutaj nerwicę lękową też tak odczuli, też się przerazili. (opisem jak robisz sobie sznyty) Ja tego nie rozumiem jak można samemu zadawac sobie ból.Dlatego nie jestem w stanie zrozumiec Ciebie. Chociaż starałam się ale nie mogę. Wyobraz sobie kilka dni temu znalazłąm psychoforum, gdzie jest dział pt. samookaleczenia.

Tam kiedy napisałąm po co Wy to piszecie, oburzyli się na mnie he he. Sorry ale mnie to przeraża. TAm 25 stron na temat samookaleczeń. Byc może tutaj ludzie tak zareagowali bo to jest forum o nęrwicy lękowej i siedzą tutaj takie" bojki "jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnięta dłoń, kilka słów otuchy, spacer z bliską osobą, chwila oderwania myśli. To wszystko pomaga. Dodatkowo, wiedza, że nie jesteś sama, że takich ludzi, myślących dokładnie tak jak Ty, odczuwających ten sam lęk, jest więcej. Strach, depresja, nerwica - nie jest wstydem, nie jest to żadną ułomnością, tak po prostu jesteśmy stworzeni. Niektórzy z nas bardziej odczuwają emocje, ulegają im silniej.

 

Po niektórych niepokoje, strach, przykre odczucia, spływają niczym krople deszczu po szybie. Dla innych, te same krople drążą kanaliki w miękkiej wapiennej skale ich serc. Na wszystko jest jednak lekarstwo. Wszystkie rany, zadrapania, blizny, można wypełnić uczuciem, złagodzić radością. Naczyć się nad nimi panować, poznać samego siebie poprzez odpowiednio dobrane terapie, zajęcia. Walczyć.

 

Sam jestem taką "nerwową pierdołą" z syndromem "przejdzie Ci" już ponad 20-kilku lat). I po raz kolejny właśnie próbuję nie poddać się depresji uderzającej we mnie. Budzić rano bez uczucia stalowej ręki, zaciskającej się na mojej szyi. Mieć odwagę wstać z łóżka, zjeść najprostszy posiłek. Potrafić zmusić się do wzięcia prysznica, wyjścia do pracy, uśmiechu na życzenie dla moich bliskich. Zbudowania swojego życia, marzeń, nadziei od nowa (o tym pisałem parę postów obok). I boję się tego tak samo, jak Ty, kolejnego dnia.

 

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, mam nadzieję, że znajdziesz w sobie siłę do życia, lub też ktoś Cię ją obdarzy. Że będzie dobrze. Bo musi być. Musisz dać sobie tylko więcej czasu, zdobywać i zmieniać świat drobnymi kroczkami, małymi obietnicami, na których spełnienie Cię stać. Od takich drobnostek jak wcześniejsze wstanie, po takie wyzwania jak skupienie się na słowach prowadzonej rozmowy, uśmiech, czy wyjście z domu.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sam jestem w depresji i nie wiem jak z tego wyjsc i tak jak ty mam dla kogo zyc i to trzyma mnie przy zyciu . ale mysle ze czasem trzeba wziac tego byka za rogi i nie poddawac sie . ja nie mam sily psychicznej zeby zabrac sie za siebie ale tobie zycze tego z calego serca . pozdrawiam . jacek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie.

Znowu mogę pisać, ostatnie 2 tygodnie byłam w Anglii. Dobrze mi to zrobiło...ale wszystko co dobre, szybko się kończy, ten czas tak szybko mi zleciał, jestem przerażona, ze zycie tak szybko leci do przodu. Niedawno wyjeżdżałam przecież...a teraz?? znowu siedzę w tym domu, w tym pokoju, znowu kupiłam piwo i będę trochę wstawiona. Nienawidzę tego pokoju...jest taki zimny, zero miłości... Chciałabym tam wrócić, tam jest mój dom.

 

[ Dodano: Nie Sie 06, 2006 6:20 pm ]

"(...) i jeśli piękno żyje w nas, to dajmy mu siłę i pozwólmy mu trwać..." właśnie tego słucham. Jakie to piękne. Chce mi się płakać... ale ja nie wiem co jest ważne w życiu, chciałabym wiedzieć. I tak, celem życia jest śmierć. Tak sobie teraz myślę o połknięciu resztki bioxetinu. Ciekawe co się stanie. Cięcie się nie wyszło mi na dobre, mam obrzydliwe blizny.... pójdę po jeszcze troche alkoholu, połknę bioxetin i moze sie jutro nie obudzę. Wszystko się popaprało. Moi rodzice sie nie kochają, ojciec dowiedział sie o tym ze moja matka ma faceta. Co teraz będzie? Mam 21 lat i dlaczego mnie to obchodzi, skoro to przez nich jestem w takim stanie?? dlaczego??? nie mogę uwierzyć, że 2 tyg, temu nie mialam takich mysli, siedzialam sobie u brata w Anglii i wszystko bylo ok. Dzis pierwszy dzien w domu i załamka. k***. I jak tu żyć???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dalej się dziwie, że osoba z problemami posdobnymi do moich nie może mnie zrozumieć. Może Ty masz mamę, która pilnuje Cie na każdym kroku, ja musze do wszystkiego dochodzić sama, po wielu bólach wiem ze ciecie sie jest złe, po bólach psychicznych ale to nie jest koniec, psychika dyktuje mi coraz to nowsze pomysły. Jestem żałosna, czuję sie jak ściera do podłogi, masz racje... i co...moze probujesz mnie tym zmotywowac?? nie mam siły, by móc sie motywować. Pisz co chcesz, ni kija nic nie rozumiesz.

 

[ Dodano: Nie Sie 06, 2006 7:27 pm ]

A swoja drogą....dlaczego przedstawiasz siebie jako faceta z pistoletem wymierzonym w głowę, co??? nie mów, że masz odraze do takich jak ja.....byc moze mamy wiele wspólnego. Kto wie. Ja siebie czytac po trzezwemu tez nie moge. Kiedy ogladam swoje zdjecia tez nie moge na siebie patrzec, z czytaniem jest tak samo. Wiec teraz pisze co mi dusza dyktuje a za kilka dni znowu sie napiję i nie czytając wczesniejszych swoich wypocin, pisze nowe......i tak sie toczy krąg życia.....hehehe.... albo jestes jakims sfrustrowanym 13 latkiem albo w takich jak ja widzisz wlasnego siebie i dlatego mnie nienawidzisz.

 

[ Dodano: Nie Sie 06, 2006 8:11 pm ]

Chce wziasc 13 tabletek bioxetinu naraz. jestemn zdecydowana, jak nigdy- to mnie przeraza. Co sie stanie, czy ja umrę????niech ktos odpisze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego tak się dzieje, że tylu młodych ludzi czuje się przegranymi, miomo, że dopiero wszystko przed nimi.

Sama wiem co to znaczy szczerze nie chcieć żyć(paskudne), a wydawałoby się, że nie raz w moim życiu bywało gorzej.

Wszystko zależy od nas samych, toczy się walka o nasze życie, o przyszłość.Tylko jak ją wygrać jeśli umycie zębów rano, to ogromny trud, nie mówiąc już o tym, żeby rozpocząć jakąś konkretną czynność.

Na prawdę nie wiem jak można z tego wyjść, mimo, że teorię znam.

Teraz i tak nie jest najgorzej.Momentami czuję nawet coś takiego w sobie, że nie mogę się poddać.To miłe, nawet jeślii trwa krótką chwilę.

Jest bardzo ciężko znieść kolejny dzień, kolejną, nawet niewielką porażkę.Wszystko uderza we mnie z siłą 10x większą niż by to było dawniej.Nic nie jest tak poprostu.Prawie każda czynność mnie męczy, nuży i zadaje niefizyczny ból.Jak to znieść?Jak swoim zachowaniem(które nie jest zależne ode mnie) nie ranić najbliższych osób, które są blisko, chcą pomóc, patrzą na mnie taką beznadziejną, bezradną?

Tak naprawdę to nie umiem o tym rozmawiać, choć czasem tak bardzo bym chciała.Czuję jak mnie to zżera od środka, ale nie umiem tego z siebie wyrzucić.

Nawet nie wiedzialabym co mam powiedzieć, bo to jest tak zapętlone we mnie, tak zakorzenione.

Poza tym ja często nawet nic nie myślę, prawie nic nie czuję.To jak mam opowiedzieć o swoim samopoczuciu?,że co mi jest?Sama nie wiem jak to opisać, to co się będę wyrywać, mówić o tym i oczekiwać, że ktoś zrozumie.Już dawno się pogubilam.

Etam, o nie takie ważne.Nie wiem też za bardzo po co o tym piszę.

Nie wiem po co robię cokolwiek.

Jedyne co wiem, to, że Kocham mojego chłopaka i chcę z Nim być zawsze.Boję się tylko, że nie dam rady.

To skomplikowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamietam kiedy zaczelam chorowac - jeszcze w podstawowce. wydawalo mi sie wtedy ze to normalne ze kazdy tak czasem ma ze sie nic nie chce i wszystko jest beznadziejne i ze kazdy czasem marzy o tym zeby sie zabic. tylko nie moglam nigdy zrozumiec tego bolu, ktory ciagle w sobie mam.

przeszlo. i wrocilo...zaluje teraz ze nie poprosilam o pomoc wczesniej. szybko dosyc zorientowalam sie ze to depresja ale twierdzilam ze sama sobie z tym poradze. bylam twarda i udawalam ze wszystko jest ok. kiedy ktos sie mnie pytal co sie ze mna dzieje odpowiadalam NIC to bylo zreszta moje ulubione slowo.

nic sie nie dzieje

nic mi nie jest

nic nie czuje

jestem nic

ne ma nic

po prostu nic

depresja przychodzila i odchodzila (tak mi sie tylko wydawalo). kazde jej kolejne pojawienie sie jest coraz gorsze i w coraz gorszym strachu zylam na co dzien. nie bylo dnia zebym nie bala sie jej powrotu ale balam sie takze przyznac do tego ze jestem chora i balam sie poprosic o pomoc. to ze zyje jest duuuuzym szczesciem. teraz wychodze z mojego 6 nawrotu choroby i pierwszy raz nie jestem z tym sama. poszlam do lekarza biore leki chodze na psychoterapie i zaczelam o tym mowic - ale mi sie nazbieralo przez te wszystkie lata i czuje ogromna potrzebe gadania o tym. jakbyscie mieli dosyc to mi powiedzcie ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już sił i nie widzę sensu. Chyba wszystkim wokół będzie lepiej beze mnie. Ja nie będę musiała się tak męczyć, a inni już nie będą musieli się zastanawiać dlaczego nie podnoszę słuchawki, dlaczego ciągle siedzę w domu, dlaczego.. A co najwazniejsze, jedyna mi bliska osoba będzie miała lżej. Już chyba nic do mnie nie przemówi, że warto ciągnąć tą drogę donikąd ...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże,jakie to znajome...Tak samo myślałam kiedyś trzymając żyletkę w dłoni.Nie miałam jednak wystarczająco dużo odwagi, aby wsunąć ją głębiej-to chyba jedyna sytuacja kiedy cieszyłam się z tego,że jestem tchórzem.Pomyśl,czy rzeczywiście nie chcesz co rano oglądac niebieskiego nieba,słyszeć śpiewu ptaków,czuć powiewu wiatru na twarzy...Wiem,że gdy choroba przygniata jest ciężko ale trzeba mieć w sobie nadzieję w to ,że będzie kiedyś lepiej-przeciez nie moze byc cały czas pod górkę.Nadzieja umiera ostatnia....Napisz do mnie na gg jeżeli masz ochotę,posmutamy razem...ale nie poddawaj się.Wbrew pozorom życie jest zbyt piękne żeby z niego rezygnować tak łatwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli i Tobie zalezy na szczęściu tej bliskiej osoby ... to zrobisz najstraszniejszą rzecz ,bo skoro ta osoba jest przy tobie to znaczy że zależy jej na Tobie. Wiesz niektórzy kochają nas nawet z naszymi nerwicami, na pewno byś nie chciała żeby z braku Ciebie ktoś cierpiał. Teraz masz doła ... on przejdzie ,ale słowa mogą zostać tej osobie w pamięci. Chcesz żeby ta osoba również żyła w strachu że może Ciebie stracić ? Nie myśl o takich rzeczach ...jest ciężko ale resztki sił spożytkuj na dzwignięcie się z tego stanu. Jesli nie chcesz sobie zrobić przyjemności zrób to dla tej osoby na której Ci zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co najwazniejsze, jedyna mi bliska osoba będzie miała lżej.

Zapewniam Cię,że nie będzie miała.Często wydaje się nam ,że wiemy co ktoś myśli i czuje,ale niestety tylko się nam wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Otóż wiem, że osoba, o której wczoraj pisałam - moja mama, bo znajomych już praktycznie nie mam (chyba z własnego wyboru, a może "choroby"), nie chce mojej śmierci ani nikt inny, ale ja już wysiadam po prostu, sama z sobą nie daję sobie rady i wyobrażam sobie co ona czuję ciągle słysząc moje narzekania, płacz bez powodu (wg niej) bądz nieodzywanie się cały dzień. Cieszę się, że tu trafiłam, ale czasami jak czytam, że ktoś choruje 10-20 lat, to jestem przerażona, bo ja nie chcę tak żyć, bo to dla mnie nie jest życie, a wegetacja. Przynajmniej w moim przypadku. Wydaje mi się, że już dawno umarłam od środka. Na niczym mi nie zależy, niczym się nie interesuję, nic nie czuję oprócz lęku poczynając od samego rana aż do wieczora i tak w kółko. Jakbym była pusta w środku, skamieniała i nie miała nic do zaoferowania temu światu. Nie wiem co mam ze sobą począć. Psycholog mówiła mi żebym rozmawiała, ale z kim mam rozmawiać? Jedynego znajomego, który wie z czym się męczę nie zagłebiam za bardzo w to co naprawdę czuje, bo chyba bym tylko przestraszyła chłopaka, a moja mama wczoraj właśnie powiedziała mi, że ma juz dosyć mojej choroby, więc już nie będę się skarżyć, tylko dusić wszystko w sobie jak to było całe życie. Moja mama zawsze powtarzała, ze pochodzi ze wsi, a raczej zabitej kolonii, jej rodzice byli rolnikami i od świtu do nocy pracowali na polu i nie mieli czasu na jakiekolwiek rozmowy z nią, więc oczekuje, że ja nie będę miała również takiej potrzeby. Przez mój stan musiałam zrobić przerwę w studiach, bo nie mogłam stać na nogach, cała się trzęsłam i ciągle wymiotowałam. W pazdzierniku dochodzę do nowej grupy, co mnie jeszcze bardziej przeraża. Muszę znaleść jakąś pracę, a ja tylko kupuję gazetę, ale nigdzie nie dzwonię, bo po prostu się boję, no i nie wierzę w siebie, że jeszcze cokolwiek potrafię. A jak nic nie robię, to gryzą mnie straszne wyrzuty sumienia i poczucie winy, że jestem życiową niedołęgą, że kiedyś wszystko przychodziło mi z łatwością, śmiało kroczyłam przez życie i gdy nawet coś mi się nie udawało, nie bolało tak jak boli każdy upadek teraz.

Byłam już na terapii, trafiłam na nią dopiero po wizycie u 6 psychiatrów i rocznej tułaczce po gabinetach. Owszem rozjaśniło mi się wiele kwestii, znów uwierzyłam, że ktoś może mnie lubić i potrafię egzystować w grupie. Ba, nawet przez okolo 3 tygodnie byłam ZUPEŁNIE wolna od lęków, czułam się cudownie, jak nowonarodzona. Jednak przy pierwszym większym stresie wszystko prysło i jest jak jest.

Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale nie mam komu o tym powiedzieć, więc coś może to da jak tu od czasu do czasu wyleję swój ból.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JiggaWoman nie martw się będzie dobrze, ja mam 21 lat i niby zycie przedemną ale ja wiem ze będe sama bo zaden facet nie będzie chciał mieć znerwiciwanej dziewczyny hehehe ale mimo to staram się jakoś trzymać może kiedyś jeszcze nadejdą piękne dni hehhee pozdrawiam cię i trzymaj się!!!! :D:D:D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gloria21 ja czuję jakby wszystko było już za mną, że nic już nie zmieni sytuacji w jakiej tkwie niby tylko 2 lata (w porównaniu do innych). A perspektywa bycia samą? Ja i cztery ściany? Nie chcę tego, ale czy ktoś kto nie czuł tego co ja potrafi zrozumieć, czy choć spróbuje?

POzdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Jestem tu nowy i nie szukam rady czy pomocy po prostu chce sie pozalic bez konsekwencji w postaci widoku cudzej twarzy zmarszczonej w niesmaku. Mam 30-stke, dziesiec lat temu wziąłem kilka relanium za duzo ale płukanie żołądka sprawe załatwiło. Nawet trafiłem na rozmowę do jakiegoś oszołoma-psychologa ale go spławiłem. To było raz i chyba "młodzieńcza fantazja" pomogła mi dziewczyna-a potem żona (ta sama osoba rzecz jasna). Przez ostatnich 11 lat nie obciążałem nikogo specjalnie swoim rozchwianiem emocjonalnym dość dobrze to ukrywałem popłakująć samotnie w łazience. Ale teraz trochę się nawarstwiło od miesięcy nie mam pracy a żona sie oddaliła. Ona pracuje i to z kilka lat młodszymi dziewczynami-zaczęła znikać na całe wieczory bawić się do rana. Staram sie brać to na zimno (w tej chwili kiedy mam na to siłę). Wiem że jestem egoista a miłość mojej żony do mnie pozwalała mi przez te lata wytrzymywac to że jestem tak beznadziejny, tchórzliwy, nieprzebojowy i nic nie umiejący. Na rozum wiem że jestem zwykłym pi******** mazgajem i nienawidzę siebie za to. Nie spotkała mnie żadna tragedia, a na przykład rodzice mojej żony zginęli tragicznie gdy miała lat kilkanaście i były jeszcze inne rzeczy z pewnym "wujkiem"-ale o tym sza. Wiem że być może Ona dlatego jest ze mna bo jestem tzw. dobrym człowiekiem, nigdy nie krzywdzę, nie ranię taka męska c***. wszystkie te przemyśśslenia zamiatałem pod dywan ale rzeczywistośc mnie dopadła. Moja żona jest piekna, zabawna i wesoła i nie dziwota że ma dość. Nie mogę niby od niej oczekiwać żeby całkiem poświęciła sie dla mnie- ale z drugiej strony co mam zrobić. Zacząłem ostro pic bo to tak "po męsku" , ale przestałem bo nie ma sie co oszukiwac problem leży w moim charakterze. Czytam wcześniejsze posty "o jak trudno wstać do pracy"- trudno to wstać i szukać pracy, nie ,trudno to po prostu wstać. Żegnam nie potrzeba mi waszych rad ani współczucia ( bo przecież zasłużyłem nie?) . Może jeszcze wpadne na to forum żeby poinformowac czy odważe sie powtórzyc numer z pigułami-ale nie, jak ktos tak mówi to tylko mówi, więc nie dzwońcie po karetkę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×