Skocz do zawartości
Nerwica.com

JiggaWoman

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez JiggaWoman

  1. Dla mnie przymus wykonywania pewnych niewytłumaczalnych ruchów, rytuałów kojarzy się z nerwicą natręctw, tyle że wydaje mi się, że to utrudnia ludziom normalne funkcjonowanie, a tutaj tylko raz na dwa tygodnie.. ale proszę się tym nie sugerować. Najlepiej, by uspokoić duszę, udać się do psychiatry, psychologa. Powodzenia
  2. Hej cordoba, myślałam, że tylko mi mogła przydarzyć się taka historia. Też miałam takiego internetowego ziomusia, do którego bardzo się przywiązałam, wręcz zauroczyłam i czułam, że gdyby było tak samo na żywca to by była luv. No, ale wiadomo może trochę idealizujemy przez internet osoby, których nie znamy, ale na pewno był wyjątkowy. Nalegał byśmy się spotkali, lecz ja wolałam poczekać. Aż przestal się pokazywać i parę dni po jego pogrzebie się dowiedziałam. Też strasznie wyłam, czułam nawet, że mógł być mi przeznaczony. Chyba do dziś troche biję się w pierś, czasami mi się śni, choć go nie widziałam. Pozostał tylko żal do siebie i chyba nikt tego nie zrozumie. A rady żadnej tak naprawdę nie mam. Przeżyłam już śmierć paru bliskich osób, ale na to nigdy nie będzie rady. Śmierć to coś nierealnego, z czym nigdy nie da się pogodzić, tylko można się przyzwyczaić, że już nigdy...
  3. To kiedy powtórka? Nie obejrzałam (
  4. Ja też już byłam i bardzo mi pomogła, wiele zrozumiałam, ale przy większym stresie znowu wróciły lęki. Teraz też bym mogła iść, ale chcę wyjechać. Z jednej strony potrzebuję jakiejś zmiany i wyrwania się z tego środowiska, ale boję się co czeka mnie z dala od domu. Sama nie wiem.. Pozdrawiam
  5. Hej e398mati, każdego dnia staram się pokonywać lęk - wstaję rano, ubieram się, gdy ktoś zadzwoni do drzwi, mimo przerażenia staram się je otwierać, a gdy muszę wyjść do szkoły też zaciskam zęby i się staram (czyt. zakładam maskę), ale dla mnie to i tak za mało. Chciałabym po prostu, żeby było tak jak kiedyś, nie zastanawiać się po co istnieję i po co wstaję rano. Wiem, że muszę się leczyć. Jedna psychoterapia mi pomogła, teraz też by się przydała grupowa. Jeśli chodzi o drugą osobę, to ja tak naprawdę nie wiem czy będę potrafiła jeszcze kogoś pokochać, chyba mi to już wisi z jednej strony, nie mam sił, bo życie nauczyło mnie, że o wszystko trzeba ciągle walczyć, a ja po prostu mam już dosyć i wkurwia mnie to, że nie mogę panować nad swoją psychiką. A filmów to staram się w ogóle nie oglądać, bo przy nich ciągle płaczę (jakikolwiek gatunek). Tak naprawdę to utrata bliskich mi osób była też jednym z katalizatorów, które wpłynęły na mój stan i teraz jestem zupełnie sama. Dzika, nietowarzyska... Fendi też kiedyś się umawiałam na siłę, a gdy tylko przychodził dzień spotkania z rana już się okropnie czułam z nerwów i odmawiałam się, a nawet jak się spotkałam, to czułam, że to jest po prostu sztuczne. Boże nie chcę już tak żyć. Sorry za te ujadanie z żalu i dzięki za odzew. Pozdro
  6. Hej ewa, ja mam bardzo podobnie. Całe życie starałam się dla innych - uśmiech, pomoc, czasem nawet wszystko. Jak zachorowałam, już nie mm sił się starać i zakładać maski. Jadąc autobusem, ktoś się zaśmieje - "to pewnie ze mnie", przechodząc pod blokiem, ktoś krzyczy z okna - "pewnie mnie wyzywają". I pewnie w 90% to nie jest prawdą, to przeżywam każdy szczegół. To jest chore. Ale prawda jest taka, że jakakolwiek bym nie była zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał nas zgnoić. Nawet pewnie po świętych niektórzy potrafią jechać. Mizer, dobry tekst. Podobasz mi się hehe
  7. Hej Ewa. U mnie nie ma zależności czy jest to osoba śmiała czy też nie. Po prostu się boję. Przecież mam tak niewiele do zaoferowania i powiedzenia, więc uciekam. Tylko w rodzinie w miarę normalnie się z tym czuję. A jeśli chodzi o zadowolenie z życia, to chyba rzadko kiedy zdarza się, że osoba spełniona w życiu i bez kompleksów (wiem, takowe nie istnieją) ma nerwicę czy inne zaburzenia. Ja mam dosyć swojego życia, samo nic nierobienie sprawia mi tyle wysiłku, czuję się jak staruszka. Bardzo żałuję wielu swoich posunięć z przeszłości, które na pewno miały wpływ na mój dzisiejszy stan, ale wtedy nie miałam takiej wiedzy co "sobie robię". Choć mówią, że jestem atrakcyjna, to ja nigdy nie przywiązywałam wielkiej uwagi do swojego wyglądu, nie miał on wpływu na obniżenie mojego poczucia wartości, bo tak naprawdę najcenniejsze jest to, co w środku. Pozdrawiam
  8. Witam. Od pewnego czasu na samą myśl o spędzaniu czasu tylko we dwoje z jakąś osobą powoduje u mnie straszną panikę. Gdy ktoś do mnie przychodzi, nie mogę znieść uczucia obecności tej osoby i chcę jak najszybciej uciec z tej sytuacji. Być może wynika to z moich obaw, że ta osoba odkryje, że jestem ciągle smutna i zmęczona, no i przede wszystkim zobaczy, że nic w sobie nie mam, że odkryje moją emocjonalną i życiową pustkę. Przeraża mnie to strasznie. Ostatnio do moich rąk dostała się pewna ulotka informacyjna o zaburzeniach i wynika, że chyba mam fobię społeczną. I co to za życie bez drugiej osoby? Z jednej strony unikam ludzi jak ognia, przeżywam każde głupie "Dzień dobry", a po nocach rozpaczam, że jestem taka samotna i nikt mnie nie docenia. Jest mi ciężko
  9. Myślę, że osoba, która ucieka sie do seksu prawie z każdym pierwszym lepszym przede wszystkim czuje się bardzo samotna i szuka ciepła, zainteresowania, miłości, jednakże nie ma do końca świadomości, że sam seks nie da jej tego, czego tak najbardziej potrzebuje. Kiedy zostałam zdeptana przez człowieka, którego kochałam sama brnęłam w puste "związki" z ludzmi, których nie znałam praktycznie, które w dużej mierze opierały się jedynie na pociągu fizycznym, ale nigdy nie doszło do seksu, bo mam swoje granice. Za każdym razem tak bardzo wierzyłam, ze to ten jedyny, który zapełni tą pustkę, która tak bardzo bolała. I za każdym razem się zawodziłam, co mnie pogrążało jeszcze bardziej. Dzisiaj tego bardzo żałuję i myślę, że ciągłe wyrzuty sumienia były jednym z katalizatorów, które przyczyniły się do mojej "choroby", a co dopiero ma czuć osoba, która całkowicie oddawała się komuś obcemu.. Owszem seks na pewno redukuje napięcie, ale dobry i zdrowy seks to dla mnie miłość z tym właściwym. Pozdrawiam
  10. Myślę, że osoba, która ucieka sie do seksu prawie z każdym pierwszym lepszym przede wszystkim czuje się bardzo samotna i szuka ciepła, zainteresowania, miłości, jednakże nie ma do końca świadomości, że sam seks nie da jej tego, czego tak najbardziej potrzebuje. Kiedy zostałam zdeptana przez człowieka, którego kochałam sama brnęłam w puste "związki" z ludzmi, których nie znałam praktycznie, które w dużej mierze opierały się jedynie na pociągu fizycznym, ale nigdy nie doszło do seksu, bo mam swoje granice. Za każdym razem tak bardzo wierzyłam, ze to ten jedyny, który zapełni tą pustkę, która tak bardzo bolała. I za każdym razem się zawodziłam, co mnie pogrążało jeszcze bardziej. Dzisiaj tego bardzo żałuję i myślę, że ciągłe wyrzuty sumienia były jednym z katalizatorów, które przyczyniły się do mojej "choroby", a co dopiero ma czuć osoba, która całkowicie oddawała się komuś obcemu.. Owszem seks na pewno redukuje napięcie, ale dobry i zdrowy seks to dla mnie miłość z tym właściwym. Pozdrawiam
  11. No no Malcolm dzieki bardzo :)) Na początku przeraziłam się nazwą "drink", gdyż stronię od alkoholu. Dzisiaj na pewno spróbuję, ale chyba będę musiała se przygotować normalnie cały dzban hehe. Pozdróweczki
  12. No no Malcolm dzieki bardzo :)) Na początku przeraziłam się nazwą "drink", gdyż stronię od alkoholu. Dzisiaj na pewno spróbuję, ale chyba będę musiała se przygotować normalnie cały dzban hehe. Pozdróweczki
  13. HEJ, Magda-27 - no cóż niestety już tak jest, że u jednych podczas stresu pojawia się jadłowstręt i odruchy wymiotne, a inni chcą zajeść swoje nerwy. Ja już i różne brałam leki i byłam na terapii. Z chęcią bym znowu poszła, ale życie nie na tym polega, żeby życ od terapii do terapii.. Toshiro - ja brałam Pramolan, by wyciszyć się przed pójściem do szkoły. Teraz zostało mi parę tabletek i sie zastanawiam czy nie pójść do psychiatry i nie zacząć znów jechać na przeciwlękowych, bo jest mi strasznie ciężko. Jon Snow - Całe życie (wg tabelek) mam niedowagę, zawsze uwielbiałam jeść i na całe szczęście mam bardzo dobrą przemianę materii, z resztą parę kilo w tą czy w tą nie było nigdy dla mnie kwestią priorytetową. Jak sie czuję, gdy jestem syta? A co tzn? hehe Od paru miesiecy nie mogę osiągnąć tego stanu. Jedynie, gdy już zjem sporo, to czuję, że już w siebie nic nie wcisnę, ale mimo to dalej czuję se głodna. No, ale to jest i tak pikuś przy moich innych objawach.. Dzięki za odzew i życzę dobrej nocki!!
  14. HEJ, Magda-27 - no cóż niestety już tak jest, że u jednych podczas stresu pojawia się jadłowstręt i odruchy wymiotne, a inni chcą zajeść swoje nerwy. Ja już i różne brałam leki i byłam na terapii. Z chęcią bym znowu poszła, ale życie nie na tym polega, żeby życ od terapii do terapii.. Toshiro - ja brałam Pramolan, by wyciszyć się przed pójściem do szkoły. Teraz zostało mi parę tabletek i sie zastanawiam czy nie pójść do psychiatry i nie zacząć znów jechać na przeciwlękowych, bo jest mi strasznie ciężko. Jon Snow - Całe życie (wg tabelek) mam niedowagę, zawsze uwielbiałam jeść i na całe szczęście mam bardzo dobrą przemianę materii, z resztą parę kilo w tą czy w tą nie było nigdy dla mnie kwestią priorytetową. Jak sie czuję, gdy jestem syta? A co tzn? hehe Od paru miesiecy nie mogę osiągnąć tego stanu. Jedynie, gdy już zjem sporo, to czuję, że już w siebie nic nie wcisnę, ale mimo to dalej czuję se głodna. No, ale to jest i tak pikuś przy moich innych objawach.. Dzięki za odzew i życzę dobrej nocki!!
  15. Hehe są i plusy tego ----> http://wiadomosci.o2.pl/?s=514&t=4048 Pozdrawiam i życzę w miarę niestresujacego dnia :)
  16. Hehe są i plusy tego ----> http://wiadomosci.o2.pl/?s=514&t=4048 Pozdrawiam i życzę w miarę niestresujacego dnia :)
  17. Bulimię? Ale ja nie wywołuję u siebie wymiotów po "najedzeniu się" , by "trzymać linię", nie stosuję żadnych diet ani środków przeczyszczających ani nie mam żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu, nie mam też zastrzezeń do swojego ciała, a zdaje się, że tak właśnie wygląda bulimia. Wymiotuję w sytuacjach bardzo stresowych, nigdy po jedzeniu a ostatni raz miało to miejsce około 2 miesięcy temu, kiedy denerwowałam się pójściem do szkoły, a co wieczór jestem strasznie głodna. Moja psycholog i psychiatra wiedzieli o tych nudnościach i nic nie wspominali o bulimii, a niedawno doszło te obżarstwo.. No nic jak pojawię się u swojej psychiatry to z nią o tym porozmawiam, ale coś czuję, że mój organizm chce zajeść stres.
  18. Bulimię? Ale ja nie wywołuję u siebie wymiotów po "najedzeniu się" , by "trzymać linię", nie stosuję żadnych diet ani środków przeczyszczających ani nie mam żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu, nie mam też zastrzezeń do swojego ciała, a zdaje się, że tak właśnie wygląda bulimia. Wymiotuję w sytuacjach bardzo stresowych, nigdy po jedzeniu a ostatni raz miało to miejsce około 2 miesięcy temu, kiedy denerwowałam się pójściem do szkoły, a co wieczór jestem strasznie głodna. Moja psycholog i psychiatra wiedzieli o tych nudnościach i nic nie wspominali o bulimii, a niedawno doszło te obżarstwo.. No nic jak pojawię się u swojej psychiatry to z nią o tym porozmawiam, ale coś czuję, że mój organizm chce zajeść stres.
  19. Witam. Od około 2 lat mam zaburzenia depresyjno-lękowe, które objawiały się miedzy innymi częstymi wymiotami w stresujących sytuacjach, brakiem apetytu. W ciężkich stanach chudłam tak bardzo od niejedzenia, że sterczały mi kości, a spodnie po prostu spadały. Nie biorę leków, chyba że dorażnie w sytuacji kryzysowej Pramolan. Od około 3 miesięcy ciągle jestem głodna, a najgorzej jest wieczorami i w nocy. Niewiadomo ile bym zjadła, to i tak chce mi się jeść. Czuję, że jestem pełna, a nadal czuję nienasycenie. Wiem, że kobiety tak mają w stresie - jedzą na umór, ale bardzo mnie to dziwi, że taka sytuacja moze dotyczyć mnie, gdyż dziwne by było, że mi sie tak odmieniło - od wciskania w siebie jedzenia i wymiotów po objadanie się. Zastanawiam się czy to ma związke z moją nerwicą(?). Jak tak dalej pójdzie będę wyglądać jak świnka hehe. Proszę o jakieś sugestie, a tymczasem idę do lodóweczki Pozdrawiam ludzi dobrej woli
  20. Witam. Od około 2 lat mam zaburzenia depresyjno-lękowe, które objawiały się miedzy innymi częstymi wymiotami w stresujących sytuacjach, brakiem apetytu. W ciężkich stanach chudłam tak bardzo od niejedzenia, że sterczały mi kości, a spodnie po prostu spadały. Nie biorę leków, chyba że dorażnie w sytuacji kryzysowej Pramolan. Od około 3 miesięcy ciągle jestem głodna, a najgorzej jest wieczorami i w nocy. Niewiadomo ile bym zjadła, to i tak chce mi się jeść. Czuję, że jestem pełna, a nadal czuję nienasycenie. Wiem, że kobiety tak mają w stresie - jedzą na umór, ale bardzo mnie to dziwi, że taka sytuacja moze dotyczyć mnie, gdyż dziwne by było, że mi sie tak odmieniło - od wciskania w siebie jedzenia i wymiotów po objadanie się. Zastanawiam się czy to ma związke z moją nerwicą(?). Jak tak dalej pójdzie będę wyglądać jak świnka hehe. Proszę o jakieś sugestie, a tymczasem idę do lodóweczki Pozdrawiam ludzi dobrej woli
  21. JiggaWoman

    Niska samoocena

    Liz.. Tak naprawdę mi się nie powiodło, bo dzisiaj nadal nie widzę sensu swojego istnienia, nie mam sił, momentami mam paraliżujące stany lękowe itp. Na terapii byłam 4 miesiące i przez około miesiąc czasu byłam naprawdę wolna - to było naprawdę cudowne, bo po 2 latach męczenia minęły najbardziej doskwierające stany lękowe i mogłam się w końcu cieszyć takimi rzeczami jak ładna pogoda czy zakupy. Niestety przy większym stresie lęki znowu powróciły. Ale i tak się cieszę, że się tam znalazłam - poznałam ludzi o podobnych problemach, pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się dobrze w grupie ludzi, po prostu było dobrze, a co najważniejsze uświadomiłam sobie wiele spraw, dzięki którym chć trochę lżej jest mi dzisiaj funkcjonować. Liz mnie nikt również nie rozumie. Nie mam przyjaciół. Dlatego też gdy już byłam w tragicznym stanie po prostu poszłam do psychologoga, bo co tak naprawdę miałam do stracenia? Daj sobie szansę i nie patrz na innych. Możesz jeszcze zmienić swoje patrzenie na świat i życie. Wierzę w ciebie i mam nadzieję, że się zdecydujesz. Ściskam i trzymam kciuki
  22. JiggaWoman

    Niska samoocena

    Liz.. Tak naprawdę mi się nie powiodło, bo dzisiaj nadal nie widzę sensu swojego istnienia, nie mam sił, momentami mam paraliżujące stany lękowe itp. Na terapii byłam 4 miesiące i przez około miesiąc czasu byłam naprawdę wolna - to było naprawdę cudowne, bo po 2 latach męczenia minęły najbardziej doskwierające stany lękowe i mogłam się w końcu cieszyć takimi rzeczami jak ładna pogoda czy zakupy. Niestety przy większym stresie lęki znowu powróciły. Ale i tak się cieszę, że się tam znalazłam - poznałam ludzi o podobnych problemach, pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się dobrze w grupie ludzi, po prostu było dobrze, a co najważniejsze uświadomiłam sobie wiele spraw, dzięki którym chć trochę lżej jest mi dzisiaj funkcjonować. Liz mnie nikt również nie rozumie. Nie mam przyjaciół. Dlatego też gdy już byłam w tragicznym stanie po prostu poszłam do psychologoga, bo co tak naprawdę miałam do stracenia? Daj sobie szansę i nie patrz na innych. Możesz jeszcze zmienić swoje patrzenie na świat i życie. Wierzę w ciebie i mam nadzieję, że się zdecydujesz. Ściskam i trzymam kciuki
  23. Hej Neśka. Twoja historia jest mi bardzo bliska - od najmłodszych lat zdolna i ambitna córeczka nadopiekuńczej matki i ojca despoty. Zawsze byłam w porządku wobec innych, grzeczna, lubiana. Moje kłopoty zaczęły się również przez pierwszą miłość, bardzo cierpiałam, gdyż od zawsze byłam wrażliwą osobą, wręcz nadwrażliwą, a on był po prostu złym człowiekiem. Wtedy coś we mnie pękło, a moja droga zaczęła biec w dół. Było coraz gorzej, w lo mało co mnie nie wywalili przez nieobecności, bo nie widziałam już sensu w chodzeniu do szkoły, praktycznie w niczym. Mimo złego samopoczucia odkładałam uparcie pójście do samego psychologa, czego dziś bardzo żałuję, bo nie miałam jeszcze objawów fizycznych moich zaburzeń. Dopiero na 2 roku studiów, kiedy już powłóczyłam nogami, a łzy mi samowolnie spływały po polikach, poszłam do psychologa, a potem psychiatry. W tej sytuacji musiałam zapomnieć o swojej dumie czy tym, że zawracam komuś niepotrzebnie de. Nie powiem, że były to udane wizyty, ale po odwiedzeniu innych gabinetów wreszcie trafiłam na oddział leczenia nerwic, gdzie tam NAPRAWDĘ ktoś sie w końcu mną zainteresował. Dlatego też radzę Ci również NESIU, żebyś KONIECZNIE udała się po pomoc. Ja sama próbowałam pokonać swoje objawy, ale mi się to nie udało. Nie trać więc czasu Neśka i daj sobie szansę. Na pewno ktoś Ci wskaże wartościowe aspekty Twojego życia, dla których warto żyć. Ja sama wierzę po przeczytaniu Twojego postu, że jesteś zdolną i ambitną dziewczyną, która znalazła się w trudnej sytuacji i miejmy nadzieje, że pozwolisz podać komuś pomocną dłoń. Pozdrawiam i trzymam kciuki
  24. JiggaWoman

    Niska samoocena

    Hej Liz. Ja czuję się bardzo podobnie jak Ty jeśli chodzi o kontakty społeczne - gorsza, do niczego, nic mi się nie należy, a najlepiej, żebym zniknęła i nie przeszkadzała innym. Przez 4 miesiące byłam na oddziale leczenia nerwic i przez pewien czas naprawdę dobrze się czułam, więc może i Ty powinnaś tego spróbować? Przyjaciele i rodzina są bardzo ważni podczas leczenia, ale różnie to z nimi bywa jak widać. Przykre jest, że gdy jest wszystko OK i jesteśmy szczęśliwi, to koło nas jest ktoś kto chce się z nami cieszyć, a gdy jesteśmy nieszczęśliwi nasi "przyjaciele" się ulatniają. Tak już jest w życiu i wiem, że mogę tylko liczyć na siebie. Pozdrawiam i trzymam kciuki
×