Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

jak realizujecie III przykazanie?

Jak bez Kościoła ochrzcić dzieci?

Jak zawrzeć związek małżeński "po bożemu" ale bez Kościoła?

No i kwestia pochówku?

 

Yyyy... III przykazanie - nie wzywaj imienia Pana Boga swego na daremnie... wiec nie rozumiem pytania za bardzo :roll:

 

Temat kościoła... hmmm... wiec szczerze mowiac to patrze na to raczej z boku, ale za to dostrzegam fakty (tak jak zreszta miliony ludzi w Polsce).

Prawda jest taka ze jest ogromne powiazanie kosciola z zyciem codziennym, polityką i wieloma rzeczami z ktorymi nie powinno miec nic wspolnego.

Sprawa chrztu... prawda jest taka ze spora grupa chrzci swoje dzieci bo po prostu tak wypada, zreszta tak samo jest ze slubem (bo zycie na kocią łape itd. itp.)

Jak juz wspomnialem kilka postow wyzej kosciol czesto zmienia swoje zelazne decyzje... a to pod wplywem stwierdzenia, ze sie mylil, a to pod wplywem... datkow. Przyklad -> kumpel wlasnie sie zeni, jego dziewczyna jest w ciazy (zeni sie bo tak wypada, jakby sie nie zenil i tak by ja bardzo kochal... poza tym nie chca miec "bękarta"). Ksiądz sie dowiedzial ze ona jest w ciazy i powiedzial ze slubu nie da... ale na tace troche poszlo i data ustalona na poczatek pazdziernika. Jestem pewien ze nie jest to odosobniony przypadek. Mozna powiedziec "ale i tak kosciol idzie mu na reke", no tak... ale za kase. W kosciele wszystko mozna zalatwic, trzeba tylko wyrazic swoja "wiare i poboznosc" w walucie... najlepiej papierkowej.

No ale juz nie bede sie wypowiadal na ten temat, bo przykladow miliony, a sensu ich przytaczania zadnego. Widze co sie dzieje do okola, ale do kosciola generalnie nic nie mam. Jak ktos chce to niech chodzi, jezeli mu to pomaga to tym bardziej niech chodzi. Ja wybralem inna droge i wcale nie jest mi z tym zle, bo czuje ze Bog jest przy mnie, we mnie i w otaczajacych mnie ludziach. A co do pochówku... to juz nie moj problem :P

Cale zycie sie martwie o tysiace rzeczy to niech ktos po mojej smierci sie pomartwi o to za mnie :D

 

Postem tym nie chcialem nikogo urazic, a jezeli tak uczynilem to przepraszam. Sami wiecie ze uwazam iz kazdy ma wolną wole i moze decydowac o swoim zyciu. Jedni wybieraja taka droge, drudzy inna. Wazne jest to abysmy potrafili zyc obok siebie i ze soba w zgodzie.

 

Pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yyyy... III przykazanie - nie wzywaj imienia Pana Boga swego na daremnie... wiec nie rozumiem pytania za bardzo

:shock::shock::shock:

a ja zawsze myślałem że III przykazanie brzmi: "pamiętaj abyś dzień święty święcił"....

no i o to mi się rozchodzi:jak ludzie którzy wierzą w Boga a nie uznają Kościoła mogą z czystym sumieniem twierdzić że żyją zgodnie z wolą Bożą. I dlatego też bycie dobrym człowiekiem (chociaż bardzo ważne) nie jest jednak wystarczające dla Boga. Doprawdy nie wiem dlaczego ciągle ktoś nie może mnie zrozumieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witamchcialbym sie ustunkowac do waszych wypowiedzi popierwsze w bibli a jest ona dlamie jedyna podstawa do korygowania mojego zycia oraz szukania woli BOZEJ W TEJ BYBLI ZNAJDUJE SENS ZYCIA a jest nim wylacznie JEZUS juz od pierwszych stron jest onim mowa otym ze mial przys i zbawic rodzaj ludzki 2 kosciol ustanowil PAN JEZUS ale nikogo nieuczynil przywodca piotrowi powiedzial a jaci powiadam ze tys jest piotr, ina tej opoce zbuduje kosciol moj... otoz w orginale w grece piotr to znaczy kamyczek // petros// a opoka // petra// opoka w bibli jest zawsze pan JEZUS TAK WIEC KOSCIALEM sa wszyscy ktorzy zaufali panuJEZUSOWI wyznali swoje grzechy i uwierzyli ze on im wybaczyl poniewaz poto przelal swoja krew na krzyzu golgoty azeby byc zbawiony nalezy 1 uznac sie za grzesznika 2 wyznac grzechy // wiara//. i uwierzyc ze JEZUS MI WYBACZYL // niejest do tego potrzebny zaden czlowiek// i poprosic go azeby stal sie panem mojego zycia biblia mowi ze kto uwierzy zbawiony bedzie a kto nie uwierzy nie bedzie razem z JEZUSEM w niebie takie osoby ida na zatracenie prosze was poczytajcie biblie tam otym pisze . co do chrzsztu w bibli napisane jest ze nalezy uwierzyc a potem chrzszest tak wiec uwazam ze male dzieci gdy umieraja sa wniebie 2 instytucia malzenstwa zostala ustanowiona przez BOGA //CZLOWIEK niedaje slubu// maz i zona slubuja przed BOGIEM i swiadkami // oczywiscie formalnosci urzedowe trzeba zalatwic tzw slub cywilny// mysle ze narazie wytarczy moich komentarzy/// 3 przykazanie jest takie jak napisal

nie wzywaj imienia Pana Boga swego na daremnie... wiec nie rozumiem pytania za bardzo
dzieki za przeczytanie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja zawsze myślałem że III przykazanie brzmi: "pamiętaj abyś dzień święty święcił"....

 

To jest IV :wink:

 

http://www.geocities.com/eureka/vault/7768/e1.html

 

Poczytajcie sobie... nie ma tam ani slowa o tym ze masz isc do kosciola.

Przykazania koscielne to zupelnie co innego i zostaly stworzone wlasnie dla potrzeb kosciola (i byly zreszta kilkakrotnie zmieniane :P )

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Przeczytałam Wasze wczystkie wypowiedzi na ten temat i tak mi się pomyślało, że też coś napiszę ;)

 

Najpierw do ANGELS: może okres wątpliwości, zastanawiania się, to czas, kiedy powinnaś wybrać? Wybrać, czy chcesz być z Jezusem, czy zmienić wiarę. Pewien ksiądz powiedził, że jestem jak piłka. Rodzice jakby pchnęli mnie w stronę wiary, toczę się i nie zastanawiam się nad tym tak mocno, bo nadal ciągnę w tę stronę, ale... piłka to nie perpetuum mobile (nie wiem, czy dobrze napisałam) i w końcu się zatrzyma. I możliwe, że to ten czas, kiedy sama powinnaś zdecydować, czego tak naprawdę chcesz, jaką drogą chcesz podążać... Porozmawiaj na ten temat z rodzicami. Skoro są katolikami, powinni zrozumieć, że każdy z nas przechodzi w swoim życiu kryzys wiary (pewnie nie jeden) i staje jakby na rozstaju dróg.

A jeśli chodzi o Twoją wiarę, może powinnaś najpierw pozbyć się wszystkich wątpliwości i starać się poznać Jezusa, jego naukę. Wtedy dowiedziałabyś się więcej na temat katolicyzmy, religii, która jak już było wspomniane jest Ci raczej najbliżasza, i kto wie... Może już nie chciałabyś jej zmienić:) Głównym źródłem poznania Jezusa jest Pismo Święte, ale jestem w trakcie czytania książki LISTY NIKODEMA Jana Dobraczyńskiego i wiem, że ta książka pokazuje dokładnie Jezusa, jego czyny, zachowanie w różnych sytuacjach... Pokazuje, jakim był Człowiekiem. Szczerze polecam :)

 

Jeśli chodzi o przykazania... III to: PAMIĘTAJ, ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ, ale jeśli ktoś nazywa się chrześcijaninem, a nie chodzi do kościoła jest to również łamanie II przykazania (NIE BĘDZIESZ BRAŁ IMIENIA PANA BOGA SWEGO NA DAREMNE) dlaczego? ponieważ słowo 'chrześcijanin' pochodzi od słowa CHRYSTUS, a nazywanie siebie chrześcijaninem i nie wypełnanie Przykazań Bożych, nie przebywanie w Bożej obecności, w Komunii z Jezusem, jest nadużywaniem Imienia Bożego.

 

Na stroce geocites.com/eureka/valut/7768/e1.html słowa zaznaczone jako II przykazanie są dalszą częścią I, zaś ostatni akapit zawiera przykazanie IX i X. To jest wersja biblijna przykazań, a my posługujemy się -skróconą, ale nie zmienioną pod względem zawartch treści- formułą katechetyczną.

 

to tyle :) jeszcze chyba na żadnym forum się tak nie rozpisałam ;)

 

przepraszam, jeśli moja wypowiedź kogoś uraziła- nie było to moim celem.

 

pozdrawiam wszystkich :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasciwie, to mi jest oczywiscie wszystko jedno co sobie ludzie mysla na temat Boga i religii, dopoki nie przechodza z tymi pogladami do praktyki. I tak - nieraz zdarzylo mi sie uslyszec ze czlowiek bez wiary (takze agnostyk) jest amoralny. Nawet porownywano takich ludzi do zwierzat kierujacych sie tylko popedami albo poszukiwaniem wiekszej korzysci dla siebie.

A to jest silnie obrazliwe i moim zdaniem zupelnie nieprawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam agnostyk to nie ateista // raczej poszukiwacz // zgadzam sie ze ztym ze nalezy swoim zyciem pokazac swoja wiare widze ze nadal sie nierozumiemy czlowiek niejest wstanie wypelnic 10 przykazan o tym mowi biblia cytat list do Rzymian 3 rozdzial Jak napisano ; niema ani jednego sprawiedliwego niemasz ktoby rozumial, niemasz ktoby szukal Boga. Grobem otwartym jest ich gardlo jezykami knuja zdrade jad zmiji pod ich wargami , usta ich pelne przeklenstwa i gorzkosci ,nogi skore do rozlewu krwi .szpustoszenie inedza na ich drogach .A drogi pokju nie poznali. Niema bojazni przed ich oczami . Awiemy ze cokolwiek zakon mowi, mowi do tych ktorzy sa pod wplywem zakonu aby wszelkie usta byly zamkniete i aby swiat podlegal sadowi BOZEMU . Dlatego z uczynkow niebedzie usprawiedliwiony przednim zaden czlowiek, gdyz przez zakon jest poznanie grzechu koniec cytatu. tak wiec jaka nadzieje moze miec czlowiek ? od powiedz znajduje sie w bibli . a 4 przykazanie brzmni cytat 2 ksiega Mojzeszowa ; pamietaj o dniu sabatu aby go swiecic // przykazanie abys dzien swiety swiecil jest przykazaniem koscielnym napisanym przez czlowieka a te 10 przykazan ktore znajduja sie wbibli napisal sam BOG SWIETY TYLE gwoli wyjasniena trzymajmy sie bibli i czynmy to co tam jest napisane mam pytanie jakie jest najwieksze przykazanie ?? :?: NARAZIE PA :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Huh...na początku było słowo 'buddyzm' :>? przy okazji - znacie Buddę? Jest autorem wielu fajnych tekstów... jeden z nich by tu pasował:

"Żadna religia nie jest ważniejsza od ludzkiego szczęścia."

O.. i jeszcze jeden :]

"Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. (...) Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę w Boga ,jednak kościoł to dla mnie tylko instytucja.Spowiedż-bzdura!

Sami księża zniechęcają do bywania w kościele...jestem w tej sytuacji że teraz akurat bywam w kościele często(mam komunię syna w tym roku szkolnym),ale poprostu rozwala mnie jak słyszę jakie bzdury tłuką tym biednym dzieciom do głów :roll:

Pasterze chcą wychowac sobie nastepne pokolenie grzecznych "owieczek".....

Paranoja :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ateista, może agnostyk- ciężko powiedzieć. Bojowo nastawiony webec instytucji kościoła [celowo z małej :mrgreen: ]. Sama wiara to super sprawa, jednak istnieje słabsze ogniwo, które wszystko spierniczy- człowiek :smile: Dobrze, że dla niektórych jest jeszcze strażnikiem dobrych obyczajów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć , ja też choruje na ten typ nerwicy . Mam do Was pytanie ... zbliżają się święta i powinno się pójść do spowiedzi . Tylko ,że moim problemem jest to ,że moje niektóre obsesje są zwiazane z wiarą ... Jestem wierząca i naprawde chce pokazywać świadectwo wiary ,ale te mysli których nie chce ( pewnie wiecie o co chodzi ) nie chcą wyjść z mojej głowy i co ja mam księdzu na spowiedzi powiedzieć ? Normalnie głupio mi i odwlekam tą spowiedz chociaz chce do niej przystąpić . Jakieś rady ? Dzięki z góry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co niewiem czy dobrze ci doradze , ale ty spowiadasz sie przed bogiem nie przed ksiedzem to raz , dwa uwazasz ,ze on ciebie slucha , bo ja watpie trzy uwazam ,ze spowiedz jest czyms bardzo prywatnym i powinna sie odbywc tylko po miedzy toba a najwyzszym bez posrednikow!

 

[ Dodano: Czw Gru 21, 2006 11:08 pm ]

[zbliżają się święta i powinno się pójść do spowiedzi .

do spowiedzi chodzi sie jak sie czuje zeby isc a nie po trzeba!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Powiem Ci tak - wiara ma niesamowitą moc!!! A dokładnie to Pan Bóg!!!

Napiszę może swoją historie, jak to ze mną kiedyś było i jak to wygląda teraz. Z nerwicą natręctw mam do czynienia dosyć długo, bo zaczęło to sie w dzieciństwie, zostało być może jeszcze pogłębione przez odrzucenie przez dzieci w szkole podstawowej, czego wynikiem było zamykanie się w sobie i nieświadome koncentrowanie sie na własnym wnętrzu. Przez czas liceum nerwica była ukryta, czasem występowała w niewielkim stopniu. Bardzo poważny problem zaczął sie dopiero na studiach, kiedy jej nateżenie było bardzo ostre i czasem myśli były nie do zniesienia, towarzyszyły mi w niektórych dniach cały czas, co było psychicznie nie do wytrzymania. Starałem sie tego nie dawać znać po sobie, ale i tak niektórzy to wyczuwali i pytali sie mnie co mi jest. W związku z tym, że moje obsesje były (choć i są teraz, ale zupełnie inaczej traktowane przeze mnie i po prostu nieszkodliwe) związane z wiarą, z obraźliwymi myślami dotyczącymi Pana Jezusa, Boga, Maryii postanowiłem sie nie modlić i nie mieć nic wspólnego z wiarą. Odciąć sie od Boga, żeby mnie ta nerwica już więcej nie dręczyła. No i fakt - przez pewien czas znikła, miałem spokój, choć nie czułem sie z tym do końca dobrze, bo mimo to jeszcze wierzyłem, choć moja wiara była bardzo słaba. Postanowiłem sie jednak tym nie przejmować i puściłem sie w wir imprez. Jak niektóre sie konczyły, nie chce pisać. Jednakże były czasem dni, kiedy mocno płakałem, ryczałem jak bóbr, bo nie wiedziałem co robić, bo problem wydawał mi sie nie do przeskoczenia, pokonania. Miałem masę nauki, nie miałem ani czasu, ani pieniedzy zeby pojść do psychologa/psychiatry. Sytuacja była beznadziejna. Mimo to, bardzo zależało mi na nauce i na tym sie skoncentrowałem aż do sesji, rzadko sie modląc, by nie prowokować myśli.

Po wakacjach, kiedy zaczął sie nowy rok akademicki, pomyślałem sobie, że może warto coś z tym zrobić i... nie zrobiłem nic :] Znowu sądziłem że nie mam czasu, a przecież sie trzeba uczyć. Sytuacja była jeszcze taka, że w miejsce tych myśli wszedł lęk, lęk przed ludzmi, przed tym co o mnie pomyślą, lęk przed światem, przed życiem, przed każdym nowym dniem, kiedy budziłem sie rano ze strachem w nogach.

Bałem sie, a wrecz nawet troche "telepałem" (bo było wtedy tez zimno :) ) gdy szedłem na rekolekcje adwentowe, przed Bożym Narodzeniem. I wtedy zacząła sie przemiana. Słuchałem księdza przez 3 kolejne dni i jego słowa bardzo mi pomogły. Mówił on między innymi, że wobec Boga nie można być tak pośrodku - albo jest się "zimnym" albo "gorącym", albo sie nie wierzy, albo sie wierzy bardzo głęboko. Natomiast ludzie są najczęściej "letni", czyli ich zaangażowanie do Boga jest umiarkowane, Bóg traktowany jest z pewnym dystansem, bo pojawiają sie zaraz myśli, że może zacznie czegoś ode mnie żądać, bo pewnie bedzie chciał żebym został/a księdzem/zakonnica. Takie myślenie jest strasznie błedne, powoduje, że nie potrafimy wszystkiego Bogu zawierzyć.

Kiedy słyszałem tamte słowa w kościele, pomyślałem sobie - przecież nie mam nic do stracenia, a moge zyskać niesamowicie wiele! Zawierzyłem całego siebie Bogu, wszystkie te swoje natrętne, często obraźliwe myśli, dziwactwa, cały strach i lęk. Przez te dni chodziłem niesamowicie podbudowany i silny, silny dzięki Panu Bogu. W ostatni dzień wyspowiadałem sie również, powiedziałem wszystko to co mnie dręczyło. Juz wtedy miałem na oku poradnie psychologów chrześcijańskich przy Bazylice Mariackiej, powiedziałem to księdzu i on mi tez to poradził. Problem jakby zniknął, nie było myśli lub były strasznie słabe, a ja sie nimi nie przejmowałem, bo wiedziałem, że one nic Panu Bogu nie zrobią, po raz pierwszy mogłem je całkowicie ignorować i nie były mi w stanie nic zrobić :D Mogłem sie spokojnie modlic, żyć, jak wstawałem rano (a byłem strasznie zmęczony, bo kończyłem późno zajęcia, a potem były rekolekcje) to sie cieszyłem, mimo iz byłem zmęczony, niewyspany. Zamiast strachu rano pojawiała sie radość, że dzisiaj znowu moge sie spotkać z Panem Bogiem! :D

W pierwszy dzień Nowego Roku miałem natomiast niesamowitego doła, zdałem sobie sprawe ile mam nauki i że bardzo cięzko mi bedzie sie z tym wszystkim wyrobić. Kiedy ja pojde do tej poradni? Kiedy to załatwie? Bo wiedziałem, że sprawa nerwicy nie jest do końca być moze załatwiona i że trzeba by było skonsultować sie z psychologiem, aby sie całkowicie wyleczyć i dowiedziec sie moze paru rzeczy na temat mojej choroby. A miałem przecież tyle roboty. I znowy poczułem sie bezradny. Zacząłem płakać. Miałem jednakże przy sobie mały obrazek będący kopią Obrazu Miłosierdzia Bożego, tego Obrazu namalowanego na zlecenie św. Faustyny, z podpisem "Jezum, ufam Tobie". Gorąco, ze łzami w oczach się modliłem. Prosiłem Pana, że ja nie dam rady, że mam tyle nauki i moge nie zdać sesji. Prosiłem go o siłę, żebym wytrzymał jeszcze 1,5 miesiaca, aż zdam sesje, bedzie nowy semestr, wiecej czasu i wtedy pójde do psychologa chrześcijańskiego. Zawierzyłem po raz kolejny całego siebie Jezusowi, zaufałem mu. Naprawde nie chce przesadzać, ale moge nawet zaryzykować stwierdzenie, że to było jak dotknięcie Ręką przez Boga. Z totalnego doła, poczułem niesamowite szczęscie!!! Przez kolejne dni chodziłem z szeeerokim uśmiechem na twarzy i czułem sie naprawde wspaniale :D :D :D I problemu nie było :D

Po sesji poszedłem do psychologa i opowiedziałem mu całą historię. Rzecz w tym, że w tamtym czasie rzeczywiscie nie było nerwicy, a ja sobie chodziłem jako wolny człowiek :) No i co mi miał psycholog poradzi c jak problemu nie było? Oni zajmują sie tylko doraźną pomoca, na zasadzie pogotowia, nie prowadzą (chyba) stałej terapii. Dostałem kilka adresów innych osrodkow, które prowadzą terapię długookresową.

Moja wiara od tamtego czasu przeżywała wzloty i upadki (związane m.in. z wątpliwościami dotyczącymi istnienia Pana Boga). Nerwicy nie było lub była ignorowana przeze mnie. Planowałem również ratować swoją wiarę, wstąpić do duszpasterstwa, jednakze odkładałem to ciągle na pózniej. Tak na marginesie - duszpasterstwo akademickie to nie seminarium :] To grupa osób, studentów i studentek :), która chce poznawać Pana Boga, modlić sie wspólnie, ale też razem spędzać czas, prowadzić dyskusje itp. Naprawdę wspaniali ludzie - i do tańca i do różańca :)

Nadeszły znów wakacje, ale przynajmniej teraz już miałem pewność, że chcę wstąpić do duszpasterstwa i w ten sposób chronić sie moze niejako przed nerwicą, której miejsce w moim życiu było i jest minimalne. Przez ostatnie miesiące to nawet o niej zapomniałem.

 

Zresztą cały tamten rok akademicki chciałem pójsc do jednego ks. żeby sie wyspowiadac z tego, i żeby mi pomógł. Zrobiłem to dopiero ostatnio, tak jak dopiero ostatnio jestem w duszpasterstwie akademickim. Ksiądz ten nie jest (chyba?) ekspertem od spraw nerwicy, ale po jego kazaniach wiedziałem, ze jest naprawde mądrym człowiekiem i że może mi pomóc. Spowiedz trwała chyba ze 2h. Była spokojna, bo nerwica odgrywa w moim życiu teraz minimalną, sporadyczną rolę. Dowiedziałem sie własnie od księdza, że to może moje dzieciństwo sprawiło, ze czułem sie odrzucony przez innych (i tak było) i że zacząłem sie skupiać na sobie, na własnym wnętrzu i może po częsci użalać nad sobą. Powiedział, ze dobrym rozwiązaniem jest pomaganie innym ludziom, po to żeby nie koncentrować sie na sobie. Nie zaangażowałem sie stale w jakąś grupe charytatywną, ale być moze to zrobie. Każdy z nas chyba komuś bezinteresownie pomógł, pomagając innym czuje sie szczęście i radość w sercu :D

Czy nerwica jest teraz w moim życiu? Jest niewielka, bardzo zminimalizowana, nieistotna. Lecz pojawiła sie na troche dzisiaj, choć w troche innej formie, w innych myślach. W formie, ktora juz wczesniej sie pojawiała, normalnie to by mnie dzisiaj zniszczyła, ale jest Ktoś dzięki Komu sie nie boję, Komu mogę zaufać bezgranicznie, Kto mnie podtrzymuje i wspiera. Dlatego wszedłem na to forum moze z ciekawości, z chęci poczytania sobie coś na ten temat i zresztą przypomnieli mi sie ludzie, którzy wcześniej pisali o swoich nerwicach. Wtedy nie byłem jeszcze w stanie napisać takiej relacji odnośnie swojego życia.

 

Dobra, rozpisałem sie strasznie, ale spróbuje teraz streścić, czy podsumować pare spraw odnośnie nerwicy natręctw, wiary, Pana Boga.

 

1. Jak mi tamten ks. powiedział - myśli natrętne, związane z wiarą, nawet te najbardziej obrazoburcze i wulgarne, związane nawet ze sferą seksualną są grzechem, ale tylko wtedy jeśli my tym myślom na to dobrowolnie pozwalamy, dajmy na to lubujemy sie w takim myśleniu, sami je wywołujemy, cieszymy sie z nich. O takim dobrowolnym przyzwoleniu nie może być mowy w przypadku nerwicy natręctw, bo to sie dzieje niezależnie od nas, nie możemy czasem tego sami powstrzymać. Nie są wiec one grzechem.

 

2. Nie wstydźcie się ksiezy, większość z nich już tylu rzeczy sie nasłuchała i raczej mało prawdopodobne, żeby ich jeszcze Wasze myśli mogły zdziwić ;). Tylko dobrze jest sie spytac ks. czy wie co to jest nerwica natręctw. Ja jak raz sie spowiadałem i sie poryczałem przy konfesjonale, to ks. sie chyba tak przestraszył, ze mi powiedział, zeby odprawić modlitwy egzorcystyczne! Aż sam sie przeraziłem, tym czasem jak kiedyś czytałem, ok.98-99% czy mniej wiecej tyle osób zgłaszających sie do egzorcysty, to osoby z problemami psychicznymi.

 

3. Nie odkładajcie spowiedzi na później! Im dłużej zwlekacie, tym gorzej. Czy jest sens sie z tym jeszcze męczyć? Chce Wam się?

 

4. Po spowiedzi, nawet jeśli pojawiają sie te myśli, a Wy nie mozecie nic na nie poradzić - idźcie do Komunii Świętej!!! Ona ma na celu nas wesprzeć i jest zalecana w szczególnie w takich sytuacjach!

 

5. Niesamowitą rolę odgrywa przede wszystkim całkowite zawierzenie się Bogu i modlitwa

 

6. Jeszcze odnośnie leków - ja ich nie brałem i nie biore.

 

7. W każdym mieście, miasteczku, czy moze nawet na wsi jest na parafii jakaś grupa oazowa, czy coś takiego. To też może być olbrzymim wsparciem, modlisz sie nie tylko Ty, ale również inni ludzie razem z Tobą. Masz ich wsparcie, bliskość i życzliwość, choć nie musisz im przecież mówić ze masz nerwice natręctw.

 

Dobra, pózno sie zrobiło ;) Jakby ktoś potrzebował więcej informacji, czy chciał pogadać, piszcie na maila.

 

Na koniec może parę istotnych Słów:

"Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam"(Mt 7,7)

 

Pozdrawiam serdecznie! :)

 

[ Dodano: Pią Gru 22, 2006 3:56 am ]

wiesz co niewiem czy dobrze ci doradze , ale ty spowiadasz sie przed Bogiem nie przed ksiedzem to raz ,
dokładnie
dwa uwazasz ,ze on ciebie slucha bo ja watpie

Chodzi Ci o księdza? Słucha, słucha, chyba że jest już stary i nie dosłyszy. Ale to nie jest tak, że każdy ksiądz pamięta wszystkie grzechy, bo by mu wtedy spuchła głowa :)

 

trzy uwazam ,ze spowiedz jest czyms bardzo prywatnym i powinna sie odbywc tylko po miedzy toba a Najwyższym bez posrednikow!

"Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!» A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»."

(J 20, 19-23)

 

Pośrednicy jak widzisz są ustanowieni przez samego Chrystusa. I własnie ci uczniowie Jezusa, czekają tam na Ciebie w konfesjonale.

 

do spowiedzi chodzi sie jak sie czuje zeby isc a nie po trzeba!
zbliżają się święta i powinno się pójść do spowiedzi

 

Do spowiedzi nie idzie się wtedy kiedy się tak czuje, nie idzie się wg własnego "widzimisie". Idzie sie wtedy, gdy popełniło sie grzech ciężki. Bo mozesz sobie cały czas z tym grzechem żyć, akceptować go i w ogóle nie odczuwać potrzeby spowiedzi.

Dobrze, że jest coś takiego jak Adwent, rekolekcje i spowiedzi. Wtedy wielu ludziom sie o Bogu przypomina.

 

Pozdrawiam ciepło :)

P.S. Jak widać nie ide dzisiaj spać, bo mi pociąg ucieknie :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanim zachorowałam na nerwica również byłam wierząca ,ale w czasie trwania mojej choroby czuje ,że przybliżyłam się naprawde od Boga . To właśnie Bóg daje mi siłe ,a modlitwa jest moją terapią . Zawsze gdy jest mi zle , klękam i modle się Gdy mam atak nerwicy - te wstretne mysli ,zresztą sami wiecie o co chodzi ,wtedy modle sie z calych sił i powierzam Bogu siebie ,przperaszam Boga i prosze o to azeby mi pomogl .Nigdy nie zawodzi zawsze pomaga . Wielu moze sie smiac z tego co pisze ,ale naprawde ja sprobowalam powierzyc całe swoje zycie Bogu (mam 17 lat,a od kilku choruje na ten typ nerwicy ) i jak narazie nie wychodze na tym zle hehe :) Cierpienie przybliżyło mnie do Boga ,modle sie do niego z całych moich sił i prosze o pomoc . Dostaje ją . Oczywiscie czesto mam chwile zalamania ,ale wiem ze moge zwrocic sie z tym do Boga ,a Bog mi pomoze . Nieraz wpadam w stany depresyjne ,ale wiem ze zawsze Bog jest przy mnie i naprawde mi pomaga,pozniej patrze na swiat innym ,lagodniejszym okiem i dziekuje Bogu za to co mi daje kazdego dnia . Kiedy mam ten nieprzyjemny natłok myśli - modle sie i prosze Boga zeby mi przebaczył ,bo wiem ,ze Bog wie ,ze ja nie chce myslec w ten sposob . To dziala :) Alez sie rozpisalam :) Naprawde modlitwa mi bardzo pomaga . Pozdrawiam ! Trzymajcie sie ! Mozemy wygrac z tymi zaburzeniami ;)

 

[ Dodano: Sro Gru 27, 2006 11:27 pm ]

sorki tam mialo byc przybliżyłam sie do Boga hehe :) zmeczona jestem juz ; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :P

to mój pierwszy post na tym forum, nie pisalem ale za to bardzo duzo czytalem. Gdy czytalem posty na forum wreszcie nie czulem sie samotnie i wiem,ze sa ludzie tacy jak ja :) Bo myslalem ze jestem wykolejencem jakims :/

A co do Boga, wierze, i to głęboko. Wiem, ze nie jest on winny mojej chorobie, tylko jestem winny ja sam. Do kościoła nie chodze z tego powodu co sie teraz tam wyprawia i z powodu owego choróbska. Gdy pojde do kosciola ogarnia mnie lek i strach, nie wiem dlaczego, zawsze lubilem chodzic do kosciola. Modlitwa sprawia mi radość, czesto, gdy obudze sie w nocy z powodu burczenia w brzuchu lub bolu brzucha, a moze to z innego powodu, zaczynam odmawiac modlitwe i pomaga mi to :) Bardzo szybkko zasypiam.

Mysle, ze Bóg ingeruje w nasze zycie i kazdy kto wierzy, powinien to zauwazyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wierzę w Boga ale do kościoła nie chodzę.Wierze w Boga,ale myśle,ze nie do końca jest On dobry,ponieważ myśle,że ludzie mają z góry naznaczony los np.los debila-czyli mój los :( .Nie myśle,że jest całkowicie dobry dlatego,że pozwala On na rózne okrucieństwa wobec ludzi,pozwala na ich cierpienie.Chciałem uwierzyć w dobrego Boga,chciałem zmienić się dla Niego parę razy,po to aby spełnił moje marzenie...,Taka sytuacja była w Wigilię...niestety nawet w ten wieczór On mnie nie wysłuchał....

Jednak wierze również w to,że ma on troche dobroci w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×