Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toaleta...


Kris30

Rekomendowane odpowiedzi

@shanxy, nie ma tu jednego, prostego sposobu. Hm... Na podstawie własnych doświadczeń, mogę powiedzieć, że wielu z nas ma blokady psychiczne, które są irracjonalne. Jak np. to, że niektóre osoby krępuje dźwięk, jaki powstaje przy oddawaniu moczu - tak, że unikają korzystania z WC poza domem. Inni nie mają oporów przed sikaniem, natomiast przeraża ich perspektywa oddania stolca - bo się wstydzą głośnego PLUM, jak wpada do muszli. Tak jak już wspomniałem, nie lubiłem chodzić na 'dwójkę' poza domem. Czasem jednak moje ciało brało górę... Pamiętam niektóre ze swoich WC-przygód. Miałem 14 lat. W ośrodku gimnastyki korekcyjnej, w soboty mieliśmy hydromasaż, 2-4 osoby na godzinę kąpieli. Pewnego razu, przed wejściem do wanny, musiałem skorzystać z toalety. Kręciło mnie w brzuchu, czułem, że będzie nie tylko siusiu, ale i „dwójeczka”. Usiadłem na kibelku i załatwiłem się. Gdy wychodziłem z WC, zaraz weszła tam zrobić siku koleżanka - po mojej kupie ! Ogarnął mnie wtedy dreszczyk emocji, ale pomyślałem sobie - kurcze, przecież każdy z nas to robi ! Przełamałem po tym lęk przed publicznymi sedesami. Jako student zmagałem się z hemoroidami, co utrudniło wydalanie kału i zmieniło mój rytm defekacji. Raz na wykładzie poczułem wzdęcie i łaskotanie w brzuchu… W momencie, gdy już bardzo pilnie potrzebowałem iść do WC, pani prowadząca ogłosiła 10 minut przerwy. Pobiegłem truchtem do łazienki, usiadłem na ubikacji, zrobiłem dużą kupę. Nawet nie śmierdziała, jak się spodziewałem ! Dzięki temu, że się załatwiłem, wróciłem na zajęcia z poczuciem ogromnej ulgi. Obecnie podchodzę z humorem do wizyt w toaletach. Życzę Ci dużo zdrowia !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, temat zostal poruszony pare lat temu. Moj problem jest identyczny jak problem autora postu (Kris30). Przed kazdym wyjsciem z domu, niewazne czy do pracy, do sklepu czy do znajomych odczuwam silna potrzebe skorzystanie z toaletyw ktorej przesiaduje znaczne ilosci czasu, zdarza sie nawet ze minie godzina i dluzej zanim wyjde z domu. Z moich obserwacji wynika ze problem lezy w psychice, gdyz siedzac caly weekend albo i dluzej, nie wychodzac z domu nie musze korzystac z toalety nawet przez 2-3 dni (mowa o stolcu), wystarczy ze pomysle ze musze opuscic mieszkanie i zaczyna sie. To kompletnie zrujnowalo moje zycie towarzyskie, wiecznie sie wszedzie spozniam, bo wiecznie siedze na kiblu. To samo jest po wyjsciu z pracy i powrocie do domu, zawsze lece do kibla w razie czego. Przestalem jesc fast foody, zaczalem oic wiecej wody , ogolnie odzywiac sie zdrowiej, ale niestety na nic sie to zdalo. Pomaga alkohol, odczuwam wiekszy komfort, ale przeciez nie pojde pijany do pracy. Juz nie wiem co robic. Za jakis czas czeka mnie wyzyta u psychologa, mysle ze w moim przypadku potrzebna bedzie terapia i nauka jak w ogole zyc bez toalety i leki, ktore pomoga moim jelita (i moze glowie) sie uspokoic. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej hej !

Ja ogólnie jestem na terapii od prawie 2 lat, przyszłam z problemem "toalety", ale w trakcie wyszły kompletnie różne rzeczy. Dopiero od jakiegoś czasu jak tamto zostało "załatane", zaczęłam upominać się mojej terapeutki o problem, który utrudnia codziennie funkcjonowanie ale też w sumie sama sprytnie to ukrywałam (no może nie zawsze)... ale do czego piję! ;) Ostatnio doszłyśmy do wniosku, że sam ten lęk związany z toaletą wywodzi się z szeroko rozumianego poczucia wstydu, który został we mnie zasiany już w dzieciństwie. Teraz będziemy nad tym bardzo mocno pracować.

 

Powiem wam, że mam motywację żeby walczyć. Byłam ostatnio u gastrologa. Zlecił różne badania, żeby wykluczyć inne choroby - podejrzewa u mnie zespół jelita drażliwego. Dieta low FODMAP podobno dobrze działa, niskofermentująca u mnie z ograniczeniem laktozy i fruktozy.

Dzisiaj byłam u psychiatry, powiedziałam o problemie i również zacznę brać leki, przepisał Asentrę, mam nadzieję że będą działać, wyciszą te lęki i jelita.    

@Pisklak90 mi też pomaga alkohol, wtedy nawet zapominam o moim problemie. Niestety nigdy nie kończy się na jednym piwie czy tam drinku - zawsze upijam się tak, żeby nie myśleć o tym i dobrze się bawić. Ale stąd prosta droga do alkoholizmu i błędne koło się zamyka, a też nie da się tak żyć na co dzień. 

 

Życzę wam dużo zdrówka ! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale... Zauważyłem, że właśnie w toaletach poza domem (szkoła, praca, fitness club) robiłem bardzo duże, największe kupy. Nieraz serio bałem się, by nie zapchać ubikacji tak wielkim „klockiem” ! Ale spoko, nic takiego się nie stało 🙂 Moja ulga była po takich wizytach w WC była bezcenna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dosłownie takie same objawy co autorka, nie zdarzyło mi się jedynie nie zdążyć do toalety ale wiązało to się zawsze z dobrym zabezpieczeniem, wiedziałam gdzie. Może być toaleta lub miejsce odosobnione. U mnie było to tak silne że biorę non stop laremid, po kilkanaście tabletek dziennie już od 10 lat. Oczywiście zaczynają one coraz mniej działać... Nie chcę już ich brać ale nie wiem jak przestać, muszę pracować, odbierać dzieci, wychodzić do sklepu. I tak ograniczam wyjścia do miejsc mi "znanych". Chodzę od 3 miesięcy na terapię, biorę doxepine, doraźnie sedam, nie wiem już co robić. Najlepiej się czułam jak brałam effectin i chyba wrócę do niego ale mimo wszystko i tak boję się że już nigdy nie będę mogła normalnie żyć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaczalem terapie, ktora nazywa sie “stopniowa ekspozycja”, taka prowadze z moim psychologiem. Uwaza, ze nie potrzebuje lekow. Problem jest straszny, wieczne siedzenie w domu, brak kontaktow z ludzmi, ciagly stres przed wyjsciem wykancza. Jezeli to Pani pomoze, moge wyslac Pani plan dzialania mojej terapii, ktory wyslal mi moj psycholog. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie, doszło do tego że szukam pomocy w sieci ale dzięki temu znalazłem ludzi w podobnej niedoli.  Nie wiem dokładnie kiedy i z jakiego powodu ale dopadło mnie to samo. Każde wyjście z domu to dramat i gonitwa myśli, każdy wyjazd na wakacje zamiast sprawiać przyjemność zbliża mnie do paranoi.  U mnie wygląda to tak, kiedy przebywam w tym swoim obszarze bezpieczeństwa mogę zapomnieć o WC i toalecie , mogę tak funkcjonować przez 2-3 dni i dopiero natura zapuka do drzwi prosząc o ubikację. Natomiast kiedy tylko ruszę się poza dom , choćby na spacer , mój lęk przed brakiem toalety pojawia się ni z gruszki ni z pietruszki i jest wprost proporcjonalny do odległości od domu.  Najgorsze są swego rodzaju fale lęku które pojawiają bez przyczyny, bez sensu i w każdej chwili. Posiłkowałem się czymś w rodzaju dobrego wspomnienia w głowie , obrazu czegoś radosnego z mojego życia i może w niektórych sytuacjach to pomagało. Niestety ale obecnie zaczynam zamieniać się w skamielinę która woli egzystować w domu niż wychodzić do ludzi lub nawet głupiego sklepu. Byłem u psychiatry stwierdził nerwicę depresyjną która nawarstwiała się latami. Zapisał mi Mirtor, Mozarin, Sulpiryd Teva , Egzysta i na moją prośbę jakieś super wspaniałe tabletki Afobam które w sytuacjach podbramkowych miały dawać poczucie spokoju...GUZIK z tego. Po kilku tygodniach brania zmienił kilka leków ale zamiast poprawy dostrzegam tylko , że moje poczucie odbioru lęku jakby wzrosło. To coś w rodzaju prądu który pojawia się w całym ciele wskutek nawet najmniejszego bodźca z zewnątrz. Wystarczy że ktoś mi pstryknie palcami za uchem to dawniej reakcja byłaby dużo słabsza. Od niego trafiłem do psychologa który finalnie skierował mnie do dietetyka. Mam pierwsze spotkanie dopiero w przyszłym tygodniu i tylko w nim nadzieję. Nie wiem jak u Was ale u mnie coś jednak się dzieje w okolicy brzucha bo stale robię na żółto, jakby samą gliną. Chciałbym aby to wynikło z diety bo na głowę zbytnio nie podziałało, podobno nasz mózg tworzy oś nerwową z jelitami i żołądkiem i być może coś co myślimy że wychodzi z głowy może zaczynać się w brzuchu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.01.2022 o 18:17, Oblivion napisał:

Witam Was serdecznie, doszło do tego że szukam pomocy w sieci ale dzięki temu znalazłem ludzi w podobnej niedoli.  Nie wiem dokładnie kiedy i z jakiego powodu ale dopadło mnie to samo. Każde wyjście z domu to dramat i gonitwa myśli, każdy wyjazd na wakacje zamiast sprawiać przyjemność zbliża mnie do paranoi.  U mnie wygląda to tak, kiedy przebywam w tym swoim obszarze bezpieczeństwa mogę zapomnieć o WC i toalecie , mogę tak funkcjonować przez 2-3 dni i dopiero natura zapuka do drzwi prosząc o ubikację. Natomiast kiedy tylko ruszę się poza dom , choćby na spacer , mój lęk przed brakiem toalety pojawia się ni z gruszki ni z pietruszki i jest wprost proporcjonalny do odległości od domu.  Najgorsze są swego rodzaju fale lęku które pojawiają bez przyczyny, bez sensu i w każdej chwili. Posiłkowałem się czymś w rodzaju dobrego wspomnienia w głowie , obrazu czegoś radosnego z mojego życia i może w niektórych sytuacjach to pomagało. Niestety ale obecnie zaczynam zamieniać się w skamielinę która woli egzystować w domu niż wychodzić do ludzi lub nawet głupiego sklepu. Byłem u psychiatry stwierdził nerwicę depresyjną która nawarstwiała się latami. Zapisał mi MirMirtortor, Mozarin, Sulpiryd Teva , Egzysta i na moją prośbę jakieś super wspaniałe tabletki Afobam które w sytuacjach podbramkowych miały dawać poczucie spokoju...GUZIK z tego. Po kilku tygodniach brania zmienił kilka leków ale zamiast poprawy dostrzegam tylko , że moje poczucie odbioru lęku jakby wzrosło. To coś w rodzaju prądu który pojawia się w całym ciele wskutek nawet najmniejszego bodźca z zewnątrz. Wystarczy że ktoś mi pstryknie palcami za uchem to dawniej reakcja byłaby dużo słabsza. Od niego trafiłem do psychologa który finalnie skierował mnie do dietetyka. Mam pierwsze spotkanie dopiero w przyszłym tygodniu i tylko w nim nadzieję. Nie wiem jak u Was ale u mnie coś jednak się dzieje w okolicy brzucha bo stale robię na żółto, jakby samą gliną. Chciałbym aby to wynikło z diety bo na głowę zbytnio nie podziałało, podobno nasz mózg tworzy oś nerwową z jelitami i żołądkiem i być może coś co myślimy że wychodzi z głowy może zaczynać się w brzuchu.

1) Zrób sobie wszelkie badania, żeby wykluczyć chorobę fizyczną. Z tego co opiszesz, to wynika, że mogą to być objawy nerwicy, ale nie jest powiedziane, że nie idzie to w parze z problemem z organizmem.

2) Jestem trochę w szoku, czytając jaki dostałeś zestaw leków. Jest ich mnóstwo, zwłaszcza jak na pierwsze spotkanie z psychiatrą. Prądy w ciele czy głowie to u mnie np jeden z objawów przy odstawianiu leków. Nieźle Ci typ namieszał. Rozważ konsultacje z kimś innym.

3) Psychoterapia. Nerwica to choroba emocji. Tym się trzeba zająć. I nie jakiś psycholog z dupy, tylko jakiś wykwalifikowany terapeuta. 

 

(Wszystko co pisze opieram na mojej wiedzy i moich doświadczeniach, nie jestem specjalistą)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, normalne objawy nerwicy, oczywiście zrób zestaw badań żeby wykluczyć inne choroby ale wg mnie konieczna jest zmiana psychiatry, oraz tak jak pisała poprzedniczka dobry psycholog (prąd w ciele to u mnie też odstawianie leków). Ja takiego znalazłam i jest o wiele lepiej. Do tego zaczęłam brać nowy lek który na mnie super podziałał ale uważam że gdyby nie psycholog nie wystawialabym teraz nosa poza drzwi domu. Trzymam kciuki bo wiem że te objawy są bardzo przytłaczające ale można z tego wyjść. Tobie też się uda 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc przez przypadek trafiłem do bardzo sympatycznej pani psycholog która po godzinie rozmowy zasugerowała mi wizytę u dietetyka. Lubię rzeczowość , a zwłaszcza fachowość. Skierowała mnie na badania i okazuje mam stłuszczenie wątroby. Nie alkoholowe bo nie piję. Kilka lat temu miałem poważnie zwichnięty bark i potem pół roku rehabilitacji, leki przeciwbólowe itp. , dwa lata temu epizod społeczny w którym poznałem jakimi potrafią być ludzie. Nie będę wchodził w szczegóły ale od tego czasu moje serce momentami potrafi osiągać 140 uderzeń na minutę , a dzieje się to coraz częściej. Z tego co powiedziała mi pani dietetyk muszę całkowicie zmienić tryb życia. Kiedy mnie zważyła zamarłem, nigdy nie jadłem dużo ani suto a waga mnie najpierw dobiła, a teraz zmobilizowała. Podobno duży wpływ miały leki i stres. Biorę się za siebie bo czuję że jej diagnoza ma sens. Mam tylko żal do psychiatry o jego podejście do tematu. Przecież jest nas więcej i nie wierzę że nie zna podobnych przypadków do mojego i innych, a ten tylko uczepił się głowy i zasypał mnie lekami. pozdrawiam serdecznie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.02.2022 o 08:44, Ewa12345 napisał:

Hej, normalne objawy nerwicy, oczywiście zrób zestaw badań żeby wykluczyć inne choroby ale wg mnie konieczna jest zmiana psychiatry, oraz tak jak pisała poprzedniczka dobry psycholog (prąd w ciele to u mnie też odstawianie leków). Ja takiego znalazłam i jest o wiele lepiej. Do tego zaczęłam brać nowy lek który na mnie super podziałał ale uważam że gdyby nie psycholog nie wystawialabym teraz nosa poza drzwi domu. Trzymam kciuki bo wiem że te objawy są bardzo przytłaczające ale można z tego wyjść. Tobie też się uda 🙂

Dziękuję za wsparcie i dobre słowo. Boję się tylko że to co dzieje się z wątrobą to wynik tego co wcześniej z głową plus mój zimowy tryb życia. Nawet już nie pamiętam od czego się zaczęło ale tylko we wspomnieniach mam obraz siebie wychodzącego w każdej chwili z domu bez tego myślenia o ubikacji. Jak ciężko jest wytłumaczyć to innym (obcym) pod czas gdy moja osobista ukochana żona nie bardzo to rozumie. Przecież to jest dramat nie móc wyjechać na 30 minut na miasto w celu zrobienia zakupów aby już w pół drogi nie wracać do domu. Możesz mi napisać jaki to lek bierzesz na swoje dolegliwości ? Ja jestem (byłem) z tych niezniszczalnych, grypa ? jaka grypa, moja karta u rodzinnej to okładka i dane osobowe, a teraz to dziadostwo. Szkoda mi tylko dzieci, już się ubiorą, wsiądą do auta, cieszą się na wyjazd a ja mam minę jak z krzyża. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie !!

Cóż za ulga, kiedy okazało się, że nie tylko ja zmagam się z moim kłopotem. Było źle, a z dnia na dzień jest coraz gorzej. Boję się, że niedlugo nie będę w stanie w ogole wyjść z domu. Od razu po przekroczeniu progu zaczynają się myśli, że muszę iść do toalety. Nie mogę się ich pozbyć, stłamsić ani poradzić sobie z nimi :( 

ide na tramwaj do pracy, zaczyna się...zaczynam się trząść, pocić, zastanawiać, czy w ogole mam do niego wsiadac ..a im dalej odjeżdżam od domu, tym zwiększa się chęć "kupki" ;) i tak dzien w dzien...a przecież musze się jakoś dostać do pracy :( czesto biegam po centrum, gdzie są toalety, ale kiedy już dobiegnę do WC, zdarza się cud...odechciewa mi się . Lecz kiedy wrócę na przystanek, problem wraca, najgorzej jest, kiedy jadę tramwajem lub autobusem :( 

boję się jechać do i z pracy, że zdarzy się kiedyś tragedia :( a nawet jakbym wysiadła, to w większości miejsc nie ma nawet krzaków i gdzie pojde ;(  

naprawdę nie mam pojęcia jak sobie radzić, jak przekonać mozg, by nie kojarzył wyjść z domu z potrzeba pójścia do toalety ;((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed rozpoczęciem farmako i psychoterapii miałam bardzo nasilone problemy związane z korzystaniem z ubikacji...

Zaczęło się od tego, że na siłę przed wyjściem z domu - gdziekolwiek - musiałam iść do ubikacji i siedzieć tam dotąd, dopóki się nie załatwiłam. Kończyło się to z reguły tym, że miewałam chroniczne poranne biegunki. Kiedy nie "udało mi się" załatwić przed wyjściem, potem każdą następną godzinę stresowałam się niesamowicie że potrzeba pójścia do WC złapie mnie poza domem...

Kończyło się to tak, że spędzając kilkanaście godzin dziennie poza domem byłam w stanie zjeść jedynie pół suchej bułki lub precla - byleby tylko zminimalizować ryzyko że będę musiała szukać toalety 😕 Bywało, że kilkukrotnie wracałam się z Uczelni do domu, ponieważ rozbolał mnie brzuch i byłam przerażona wizją skorzystania z publicznego WC... Poważnie, podczas jednego dnia zajęciowego gdzie miałam 2 wykłady 2 ćwiczenia w każdej przerwie siadałam w autobus 25min w jedną stronę byleby tylko skorzystać z łazienki w domu, gdzie zazwyczaj było tak że jak dojeżdżałam do domu to nagle magicznie brzuch przestawał boleć. Byłam przerażona każdym możliwym "burknięciem" mojego żołądka podczas zajęć, siedziałam zakrywając swój brzuch kurtką, laptopem, swetrem. Miałam zawsze "zestaw" ratowniczy w postaci paczki chusteczek, butelki z wodą którymi zagłuszałam ewentualne dźwięki żołądkowe pomimo że nikt dookoła tego nawet nie słyszał, a nawet jeśli słyszał to nie zwracał uwagi... Prawdziwą gehenną zawsze były egzaminy, gdzie dookoła było cicho a ja zamiast skupić się na pracy to panikowałam że zaraz cała sala usłyszy, że mam problem z żołądkiem. Przed takimi sytuacjami jak egzaminy czy kolokwia potrafiłam planować na 3 dni przed co do godziny jakie "cięższe" strawnie będę jeść posiłki, żeby tylko nie doprowadzić do stanu że moje jelita będą choć minimalnie aktywne podczas ciszy na sali. Bywało, że praktycznie codziennie borykałam się z biegunką - byłam przez to chuda, słaba, niedożywiona, miałam anemię. Nie byłam w stanie zjeść niczego poza domem, ani w restauracji ani na uczelnianej stołówce bo rezultatem było bieganie do ubikacji. Nie życzę nikomu, naprawdę - obecnie jest już dużo lepiej, odkąd się leczę natomiast tamten okres był wykańczający...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, tychxoz napisał:

Przed rozpoczęciem farmako i psychoterapii miałam bardzo nasilone problemy związane z korzystaniem z ubikacji...

Zaczęło się od tego, że na siłę przed wyjściem z domu - gdziekolwiek - musiałam iść do ubikacji i siedzieć tam dotąd, dopóki się nie załatwiłam. Kończyło się to z reguły tym, że miewałam chroniczne poranne biegunki. Kiedy nie "udało mi się" załatwić przed wyjściem, potem każdą następną godzinę stresowałam się niesamowicie że potrzeba pójścia do WC złapie mnie poza domem...

Kończyło się to tak, że spędzając kilkanaście godzin dziennie poza domem byłam w stanie zjeść jedynie pół suchej bułki lub precla - byleby tylko zminimalizować ryzyko że będę musiała szukać toalety 😕 Bywało, że kilkukrotnie wracałam się z Uczelni do domu, ponieważ rozbolał mnie brzuch i byłam przerażona wizją skorzystania z publicznego WC... Poważnie, podczas jednego dnia zajęciowego gdzie miałam 2 wykłady 2 ćwiczenia w każdej przerwie siadałam w autobus 25min w jedną stronę byleby tylko skorzystać z łazienki w domu, gdzie zazwyczaj było tak że jak dojeżdżałam do domu to nagle magicznie brzuch przestawał boleć. Byłam przerażona każdym możliwym "burknięciem" mojego żołądka podczas zajęć, siedziałam zakrywając swój brzuch kurtką, laptopem, swetrem. Miałam zawsze "zestaw" ratowniczy w postaci paczki chusteczek, butelki z wodą którymi zagłuszałam ewentualne dźwięki żołądkowe pomimo że nikt dookoła tego nawet nie słyszał, a nawet jeśli słyszał to nie zwracał uwagi... Prawdziwą gehenną zawsze były egzaminy, gdzie dookoła było cicho a ja zamiast skupić się na pracy to panikowałam że zaraz cała sala usłyszy, że mam problem z żołądkiem. Przed takimi sytuacjami jak egzaminy czy kolokwia potrafiłam planować na 3 dni przed co do godziny jakie "cięższe" strawnie będę jeść posiłki, żeby tylko nie doprowadzić do stanu że moje jelita będą choć minimalnie aktywne podczas ciszy na sali. Bywało, że praktycznie codziennie borykałam się z biegunką - byłam przez to chuda, słaba, niedożywiona, miałam anemię. Nie byłam w stanie zjeść niczego poza domem, ani w restauracji ani na uczelnianej stołówce bo rezultatem było bieganie do ubikacji. Nie życzę nikomu, naprawdę - obecnie jest już dużo lepiej, odkąd się leczę natomiast tamten okres był wykańczający...

Doskonale wiem co czujesz, mecze sie z tym od 25 lat. Niedawna zaczalem wspolpracowac z psychiatra, ktora przypisala mi leki i psychoterapie. Teraz jest lepiej, nie idealnie, ale zauwazalnie lepiej. Tobie rowniez polecam skorzystac z lekow i paychoterapii. Polowa sukcesu, to znalezc dobrego specjaliste, ktory dojdzie do tego co jest przyczyna. Ja z przyczyn przewleklego, ogromnego stresu z dziecinsta, ktory spowodowal u mnie uszkodzenie hipokampu (!!!!), przestalem normalnie funkcjonowac, bo non stop siedzialem na kiblu przed wyjsciem gdziekolwiek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuje pomocy i jakiegoś słowa wsparcia bo dziś jestem w strasznej panice :( mam hemoroidy wewnętrzne od ponad czterech lat, a teraz chyba zaostrzyły mi się objawy, bo czuje swędzenie pieczenie oraz dyskomfort przy wyproznianiu i siedzeniu. Przy parciu wychodzą na zewnątrz a jak je dotkne to bola. Czy ktoś tez tak miał może 😭😭😭

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Dziewięćdziesiąt Cztery
4 minuty temu, Ju467 napisał(a):

Potrzebuje pomocy i jakiegoś słowa wsparcia bo dziś jestem w strasznej panice :( mam hemoroidy wewnętrzne od ponad czterech lat, a teraz chyba zaostrzyły mi się objawy, bo czuje swędzenie pieczenie oraz dyskomfort przy wyproznianiu i siedzeniu. Przy parciu wychodzą na zewnątrz a jak je dotkne to bola. Czy ktoś tez tak miał może 😭😭😭

 

Byłeś z tym u proktologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×