Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Nie było sensu pisac tego dwa razy, zalozyles osobny temat i napisales tutaj, to zbędne, no ale niech juz sie tym modzi zajmą ;P

 

Ja Ci nie pomogę bo sama sie z tym zmagam, juz pojutrze pierwsze zajecia na uczelni i tez mam gdzies nadzieje ze wszystko bedzie dobrze jak wroce do szkoly i sobie ubzduralam ze wszystko mi przejdzie a nawet jesli nie to bede umiala z tym walczyc, cholera, wiem ze zle sobie wmówiłam ale dzieki temu sie tak strasznie nie boje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buzek, musisz cos z tym zrobic, kiedys tez tak mialem, moze zmiana szkoly???

teraz zaluje ze jak bylem w Twoim wieku nic z tym nie robilem, efekt???? 1 klase musialem 3 razy powtarzac, teraz wiem ze to byla nerwica, jak nic nie zrobisz bedzie gorzej, zawalisz rok, albo narobisz klopotow swoim rodzicom (brak wypeniania obowiazku szkolnego)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech jestem już tą szkołą zmęczona. Jestem w klasie maturalnej i mam mnóstwo nauki. Codziennie sprawdzian, kartkówka. Niektórzy już zrezygnowali z jednego dodatkowego przedmiotu na maturze (profil biologiczno-chemiczny). Nie wiem, czy dam sobie radę. Dobra, biologie i chemię pewnie zdam (zależy tylko na jaki procent), ale najbardziej boję się matury ustnej z polskiego i angielskiego. Nie jestem dobrym mówcą, a poza tym mam problemy z zachowywaniem kontaktu wzrokowego. Ciężko mi jest się wypowiadać, jeśli ktoś się na mnie patrzy, robi mi się słabo i widzę ciemność przed oczami. Pożera mnie stres, nie potrafię nad nim panować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buzek, a powiem Ci ze nerwice mialem straszna, nieraz nie moglem dluzej niz 1 lekcje wytrzymac, zaraz do domu uciekalem, jak w dniu mialem 8 lekcji to chyba nigdy do konca nie wysiedzialem, kazda lekcja byla udreka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja za kilka dni zaczynam studia i na samą myśl o tym prawie dostaję ataku megalęku. W stresujących sytuacjach zazwyczaj odczuwam "chęć" wybuchnięcia płaczem... jestem w stanie tłumić to jakiś czas, nawet dość długo (chociaż i tak ciągłe patrzenie w sufit, głębokie oddechy i przerażona mina wystarczą, by zakwalifikować mnie do grupy osób dość specyficznych). Niestety takie tłumienie kończy się u mnie ostatecznym napadem płaczu, który trwa ok. 1-3 godzin. Ten ostateczny atak następuje w momencie, kiedy wiem, że już nie będzie wielkiej tragedii, jak wybuchnę, czyli np. kiedy wychodzę z budynku, w którym próbowałam hamować reakcję. To też jest kłopotliwe - ostatnio spotkałam przyjaciela z dzieciństwa idąc cała zaryczana, z wykrzywioną twarzą, drżąc i wyjąc (było ciemno, zresztą wtedy już chyba było mi obojętne, czy ludzie mnie widzą... nie przypuszczałam, ze znajdzie się wśród nich ktoś znajomy). Tak czy inaczej - obawiam się, że po raz kolejny kontrola nad moimi reakcjami mnie zawiedzie i już na wstępie zrobię z siebie świra przed wszystkimi, bo nie wiem, czy zdrowy człowiek jest w stanie zrozumiec, że nagle na jakimś apelu ktoś może zacząć przejawiać symptomy popłakiwania... Ostatnio kiedy wiem, że zbliża się stres biorę sobie tabletkę pramolanu jakiś czas przed wyjściem (kiedyśm i zapisano, ale bez konsultacji z lekarzem odstawiłam, bo skutki uboczne były zbyt duże w połączeniu z innym moim lekiem) i tak dla wzmocnienia efektu placebo popijam ją szklanką melisy. Szczerze mówiąc nie wiem, czy ten lek w ogóle ma szansę działać doraźnie, ale faktycznie poziom lęku jakby był obniżony... Nie wiem jednak, czy to wszystko wystarczy. Może Wy potraficie nad czymś takim panować? Co mogę zrobić, żeby poradzić sobie ze stresem? Dlaczego tak dziwacznie reaguję? Coś czuję, że mimo licznych zapowiedzi studia wcale nie będą najlepszym okresem w moim życiu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

 

Piszę tutaj, aby uzyskać poradę, jakieś słowa otuchy, albowiem nikt nie zrozumie mnie tak, jak wy, ludzie cierpiący na tę samą przypadłość...

 

Obecnie jestem uczennicą liceum ogólnokształcącego.

Od sześciu lat borykam się z nerwicą natręctw, której towarzyszy paniczny lęk przed szkołą...

Przez cztery lata miałam nauczanie indywidualne w domu.. W tym roku zdecydowałam się na takie samo nauczanie, z tą tylko różnicą, że w pustej klasie, w budynku szkolnym.. Czwartek; to był mój pierwszy dzień... Wstałam bardzo wcześnie, uszykowałam wszystko, porobiłam porządki w plecaku, ubrałam się i czekałam do godziny ósmej.. Mama poszła ze mną, aby dodać mi otuchy.. Ale ja, gdy tylko zobaczyłam budynek szkoły, wraz z roześmianą młodzieżą, poczułam paniczny lęk, tak paniczny, że nie byłam w stanie wejść do środka, uciekłam...

Na drugi dzień nawet nie próbowałam wstać, to mnie przytłaczało...

Jakoś przeżyłam weekend, oczekując poniedziałku, miałam wielką nadzieję, że tym razem mi się uda.. Rano w niedzielę spakowałam się, uszykowałam ubrania i czekałam.. Czułam, że dam radę, czułam się silna, jak jeszcze nigdy.. Ale kiedy nadeszła noc, nie byłam w stanie zasnąć, mimo szczerych chęci.. Znacznie utrudniał mi to natłok natrętnych myśli, nie mogłam ich przegonić ze swojego umysłu, sprawiały, że dusiłam się od środka, miałam wrażenie, że mój mózg za chwilę eksploduje.. Zasnęłam koło 3 nad ranem, odpowiednio wcześniej nastawiłam sobie budzik.. Ale, gdy nadszedł ten moment; moment wstania z łóżka; dopadła mnie bezlitosna niemoc, zaczęłam się bać.. Wyobraziłam sobie, jak wchodzę do szkoły, jak odczuwam lęk, jak pałętam się po korytarzu, szukając odpowiedniej klasy, jak pozostali uczniowie dziwnie się na mnie patrzą, aż w końcu; jak staję przed znienawidzoną nauczycielką.. To był koszmar..

Mama przestała się do mnie odzywać, nie odbiera moich telefonów, twierdzi, że w szkole jestem już skreślona i nie mam po co do niej wracać.. A ja chciałabym spróbować raz jeszcze; komuś, patrzącemu z boku może się to wydawać łatwe, coś na zasadzie: pstryknę palcami i lęk mnie opuszcza.. Ale wcale tak nie jest.. Czuję się parszywie, naprawdę czuję, że jestem skreślona, tylko dlatego, że się w życiu pogubiłam.. Wiem, że pokpiłam sprawę, bo powinnam chociaż wejść, spróbować, zachowałam się jak nieodpowiedzialna, leniwa małolata, narażając mamę na nieprzyjemności, ale ja po prostu do niczego się nie nadaję.. Co ja mam robić? Czy naprawdę już nie ma dla mnie szansy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

snobistyczna_dusza, ja miałem indywidualne na podobnych zsadach jak Ty w III kl. gimnazjum. Sam nie zgodziłem się na nauczanie w domu, bo nie chciałem się zamykać. Chciałem mieć kontakt z ludźmi, chociaż taki minimalny. Bywało bardzo ciężko. Często nie przychodziłem na lekcje, lub wychodziłem w trakcie. Później poczułem się na tyle pewnie, że od I do III kl liceum chodziłem 'normalnie' do klasy. W klasie maturalnej znów miałem nawrót nl ale jakoś dobiłem do końca i obecnie szkołe mam za sobą. Wiem co czujesz, wiem jaki to lęk, i jakie głupie uczucie bezradności czasem ogarnia człowieka. Pamiętaj, że jest dopiero początek roku szkolnego, a na indywidualnym toku nauczania inaczej patrzą na ucznia. Patrzą na jednostke, nie szufladkują Cię jako klase. Postaw wszystko na jedną kartę, wybierz co będzie dla Ciebie dobre. Jeżeli uważasz, że sama chcesz skończyć szkołę - wizualizuj sobie to jak udaje Ci się ją skończyć. Jeżeli jednak wolisz skupić się na czymś innym (praca), oddaj się temu w 100%.

I nie zamykaj się!!! Miej kontakt z ludźmi, poznawaj nowe osoby, przebywaj wśród znajomych. Najgorsze co możesz teraz zrobić to siedzieć w domu.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja, gdy tylko zobaczyłam budynek szkoły, wraz z roześmianą młodzieżą, poczułam paniczny lęk, tak paniczny, że nie byłam w stanie wejść do środka, uciekłam...

Przypomniało mi się jak miałem coś załatwić w jakimś ogólniaku (już długo po zdaniu matury) - wchodzę, 20 sekund, panika, wychodzę prawie biegnąc, uspokajam się wchodzę, znowu mija chwila i muszę wyjść... W końcu nie załatwiłem :D

 

I nawet nie chodzi o ludzi, to była taka godzina że już i tak dzieciaków tam nie było.

 

Także... Nie jeteś sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Jestem tutaj nowa.Cieszę się,że znalazłam to forum:)

 

Mam problem.Chodzę do 2 klasy gimnazjum.W podstawówce wszystko było ok.Lubiłam chodzić do szkoły,zawsze było mnóstwo śmiechu,lekcje były prowadzone na luzie.Jak poszłam do gimnazjum wszystko się zaczęło.Pierwszy tydzień był fajny,praktycznie znałam całą swoją klasę jeszcze z podstawówki,nauczyciele wydawali się mili itp.Po tygodniu coś zaczęło się ze mną dziać.Przed pójściem do szkoły prawie wymiotowałam,trzęsły mi się ręce,wiele razy było mi tak słabo,że prawie zemdlałam,na lekcjach robiło mi się nagle gorąco...

Po półroczu nie poszłam w ogóle do szkoły.Przyszła do mojego domu wychowawczyni z pedagogiem szkolnym.Gadały coś,że mnie na siłę z łóżka wezmą i zawiozą do szkoły itp.Jak rodzice zobaczyli,że to nie poskutkowało zawieźli mnie do psychologa (nie odezwałam się u niego ani słowem).Stwierdził fobię szkolną i miałam przydzielone nauczanie w domu.Pierwsze kilka dni było normalnie,ale potem miałam te same objawy co w szkole,biegunka,atak paniki.Rodzice i nauczyciele myśleli,że wykorzystuję sytuację.Wcale tak nie było...

Teraz jestem w 2 gim i od poniedziałku mam mieć nauczycieli w domu.JA NIE CHCĘ!Problemów z nauką nie mam żadnych,jestem jedną z najlepszych uczennic.Najgorsze jest to,że ja nie wiem czego się boję.Jak jestem pewna,że nauczyciel nie przyjdzie i że ja nie pójdę do szkoły jest wszystko ok,ale jak tylko pomyślę o ich przyjściu wpadam w histerię.Ostatnio jak usłyszę o szkole lub nauczycielach mam niekontrolowany atak agresji,nie potrafię nad sobą zapanować.Był ktoś w takiej sytuacji? Ja już sobie nie radzę,próbowałam iść do szkoły,starałam się nie myśleć o tym,że zaraz mi się zrobi słabo itp.Nic nie pomaga. :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był ktoś w takiej sytuacji?

Był, w podobnej.

Mniej więcej w tym samym czasie co Ty (3 kl gim) miałem nauczanie indywidualne w związku z nerwicą która nie przejawiała się tylko na punkcie szkoły, ale w ogóle jeżeli chodziło o wyjście poza dom.

Żeby nie zamykać się całkowicie w domu, wybrałem nauczanie indywidualne, ale w szkole. Codziennie przychodziłem do szkoły, ale lekcje miałem sam na sam z nauczycielami. W razie ataku mogłem w każdej chwili wyjść.

 

Popieram zdanie Linki, powinnaś udać się do specjalisty i możliwie jak najszybciej rozpocząć terapie. Nie możesz dopuścić do zamknięcia się całkowicie w domu, bo wtedy będzie Ci bardzo ciężko wyjść z tego.

Przekartkuj sobie jeszcze obszerny temat o fobii szkolnej:

fobia-szkolna-t10833.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, ja tak mam. Wszystko przez nerwicę... Dzis bylam w szkole- studiuję zaocznie, i w szkole jest ok, rzadko mam ataki paniki, ale zanim tam pojdę -wymioty, panikia itd

A tez nie mam problemow z nauką, jestem jadną z najlepszych.

Idz szybko do lekarza. Ja mam zajecia raz na dwa tygodnie, raz na miesiac.. ale jak Ty masz codziennie to ragicznie moze sie to skonczyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę do lekarza.Tyle,że psychiatra stwierdził zaburzenia kompulsywno-obsesyjne i dał mi papier na cały rok nauczania w domu.Szkoła naciska,dyrektor ma gdzieś to czy jestem chora czy nie.Myślałam,że dadzą mi leki i jakoś powoli będę przestawała się bać szkoły i nauczycieli.A ja jestem wręcz zmuszona siedzieć z nauczycielami,bo straszą mnie ośrodkiem.

Myślałam,że może ja się będę uczyła sama w domu,a np.raz na miesiąc szkoła da mi testy z całego materiału i za to będę miała oceny,ale to niestety nie jest możliwe.

Ja wiem,że poniedziałku nie wytrzymam.Nie wiem ucieknę do pokoju,ale to tylko pogorszy moją sytuację.Nawet psychiatra nie potrafi zrozumieć,że ja się tej cholernej szkoły i nauczycieli boję :( :( Pomocy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem wręcz zmuszona siedzieć z nauczycielami,bo straszą mnie ośrodkiem.

Zawsze mnie zastanawiało co się tym ludziom w głowach rodzi żeby straszyć chorego ośrodkiem i mu grozić w taki sposób. Co oni chcą osiągnąć? Myślą że jak cię przestraszą to ci przejdzie?

 

Myślałam,że może ja się będę uczyła sama w domu,a np.raz na miesiąc szkoła da mi testy z całego materiału i za to będę miała oceny,ale to niestety nie jest możliwe.

Za dobrze by było. Może na studiach by przeszło, ale nie w gim... Ja tam bym to dopuścił. No ale ja nauczycielem nie jestem...

 

Słuchaj, a może da się z każdym nauczycielem osobno coś dogadać? Że np. zrobisz coś w domu i za to dostaniesz oceny, zamiast chodzenia, tak żeby klasa też widziała że coś robisz - jakieś prace do szkoły, wypracowania itd.

 

Ja wiem,że poniedziałku nie wytrzymam.Nie wiem ucieknę do pokoju,ale to tylko pogorszy moją sytuację.Nawet psychiatra nie potrafi zrozumieć,że ja się tej cholernej szkoły i nauczycieli boję :( :( Pomocy :(

Ciężko o dobrego specjalistę. Czasami trzeba trafić na odpowiedniego...

 

Dostałaś jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałaś jakieś leki?

Tak.Dostałam lek Asentra,ale to na te zaburzenia kompulsywno-obsesyjne.Na zmniejszenie lęku przed szkołą nic nie dostałam.

Jeśli chodzi o te zadania i prace domowe to rozmawiałam na ten temat z mamą,ale ona wątpi żeby nauczyciele się na to zgodzili.Chciałam,żeby zostawili mi zadania i tyle,ale w końcu muszą przesiedzieć 45 bo za to im płacą :(

A tak w ogóle to chciałam wam,a w szczególności tobie scrat podziękować :) Nie sądziłam,że będziecie tak często odpisywać i w ogóle czytać ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałaś jakieś leki?

Tak.Dostałam lek Asentra,ale to na te zaburzenia kompulsywno-obsesyjne.Na zmniejszenie lęku przed szkołą nic nie dostałam.

Asentra działa też przeciwlękowo ale to lek kumulujący się więc musisz go trochę pobrać (ze 2 tygodnie) żeby zaczął działać.

 

Jeśli chodzi o te zadania i prace domowe to rozmawiałam na ten temat z mamą,ale ona wątpi żeby nauczyciele się na to zgodzili.

Pogadaj z nimi, powiedz jak jest... Jak podejdziesz jak do człowieka to może niektórzy się zgodzą.

 

A tak w ogóle to chciałam wam,a w szczególności tobie scrat podziękować :) Nie sądziłam,że będziecie tak często odpisywać i w ogóle czytać ten temat.

Nie dziękuj bo nie masz za co... To samo miałem, ledwo skończyłem przez to wszystko szkołę - studiów już nie dałem rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze Asentra długo sie 'buja' zanim zacznie działać. Wiem bo sama jadłam. Ale mi pomoglo :smile: Chcialam nawet na Majorkę do roboty jechac wtedy. Lekarz powinien Ci cos doraznego przepisac az Asertin zacznie dzialac, niewiem benzo jakies czy co... Moze powiedz o tym lekarzowi :? .

 

I sprobuj zagadac z kazdy, nauczycielem osobno, moze da sie cos zrobic.

 

Rozumiem Cie doskonale, ja to samo przezywalam w polowie ostatniej klasy liceum i teraz, na drugim roku studiow znowu.

Ale to da sie wyleczyc :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenabmw, nie radził bym brać jej benzo w młodym wieku. Benzodiazepiny szybko uzależniają. Asentra/Asertin jeżeli jest odpowiednim lekiem dla Ciebie, po około miesiącu powinnaś poczuć ulgę. Jaką dawkę bierzesz? Początkową czy już docelową (50-100)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×