Skocz do zawartości
Nerwica.com

anonimowa

Użytkownik
  • Postów

    135
  • Dołączył

Treść opublikowana przez anonimowa

  1. anonimowa

    Witam po wielu latach

    Witam bardzo serdecznie, nie będę opisywać co się działo od ostatniego czasu, ponieważ nie było łatwo i trochę to by była dłuuuuga historia. Na szczęście trafiłam na wspaniałego człowieka. O ironio, okazało się, że cierpi na depresję i leczy się psychiatrycznie oraz chodzi do psychoterapeuty (w sumie, gdy chciał mi to po 2 miesiącach znajomości wyznać, to już wiedziałam czego będzie dotyczyć to wyznanie ). Postanowiłam dać mu szansę, skoro walczy. Na początku były ciężkie momenty, zwłaszcza, że byliśmy z różnych miast. Zmieniłam pracę i przeprowadziłam się do jego miejscowości. Mieszkałam początkowo z jego koleżanką, która też się leczyła psychiatrycznie i okazało się, że sama jej obecność sprawiała, że ze mną zaczęło dziać się coś niedobrego. Podobno byłam nie do zniesienia. Po 3 miesiącach zmieniłam lokum. Aby skrócić moją opowieść, to obecnie przygotowujemy się do ślubu , ja stwierdziłam pod koniec zeszłego roku, że w końcu pójdę do psychiatry i zapiszę się też do psychoterapeuty. Pierwszy lek powodował u mnie dziwne uczucie niepokoju i strachu, po zmianie leku czuję się o wiele lepiej. Terapia i leczenie farmakologiczne przynosi rezultaty. Mój narzeczony też się zmienił przez te prawie 3 lata. Jest bardziej towarzyski, bardziej społeczny, pewniejszy siebie. Idzie ku dobremu. Ja też się trochę zmieniam, ale jeszcze daleka droga przede mną. Widzę za to po moich znajomych, że oni też potrzebują pomocy. Widzę teraz znacznie więcej. Uważam ponadto, że moja mama ma problemy ze sobą, wiele czynników na to wskazuje. Myślę, że warto powiedzieć dość i spróbować coś ze sobą zrobić, niestety sami musimy chcieć, sami musimy się zmotywować, przełamać, bo sugerowanie znajomych, przyjaciół nie przynosi żadnego skutku, jeśli się sami opieramy przed leczeniem. Moi znajomi dalej tkwią w swojej beznadziejności. Co gorsza, niektórzy są świadomi swojego stanu, ale uważają, że są na dnie i nikt nie jest w stanie im już pomóc. To jest smutne. Martwię się o nich, ale też wiem, że muszę się skupić przede wszystkim na sobie. Razem z narzeczonym doszliśmy do wniosku, że musimy sobie uporządkować w głowie, aby później nie skrzywdzić naszych dzieci. Czas pokaże. Życzę więc Wam drodzy forumowicze dużo zdrowia i wytrwałości oraz wyrozumiałości i wsparcia ze strony najbliższych!
  2. Chciałam jeszcze tylko dodać, że niedługo chłopak kończy remont mieszkania i będzie się do niego przeprowadzał. Okropnie się boję, że jak będzie sam siedział w mieszkaniu po pracy, to mu się pogorszy. Mieszkamy jakieś 40 min drogi od siebie, dlatego też tak bardzo się martwię. Mieszkałam przez prawie 2 miesiące sama na mieszkaniu i wiem jak to działa destrukcyjnie na człowieka.
  3. Witam, kiedyś bywałam na tym forum, bo miałam problemy ze sobą (nadal w sumie mam, ale kto nie ma?) i lubiłam czasem coś napisać, bo wiedziałam, że tu mnie ktoś zrozumie. Ale mniejsza o to. Chciałam się tylko pożalić, że w święta mój chłopak wyznał mi, że ma pewien problem ze zdrowiem. Ja tak prosto z mostu: "
  4. anonimowa

    Witam po wielu latach

    Jak zaczęłam coraz gorzej radzić sobie z problemem, to jakoś tak wyszło, że przestałam również chodzić do psychologa. Uznałam, że mi w tym nie pomoże. Zamknęłam się przed wszystkimi.
  5. anonimowa

    Witam po wielu latach

    Witam wszystkich bardzo serdecznie :) Bardzo długo mnie tu nie było, ładnych parę lat, jednak ostatnio tak tutaj zajrzałam i sprawdziłam, czy jeszcze jest moje konto. Jednak jest i o dziwo nadal pamiętam do niego hasło . Tak w skrócie zapisałam się na tym forum w 2008 roku, będąc wtedy w liceum. Czasem tu zaglądałam i pewnie pisałam co mnie trapi i jak mi źle. Pewnego razu stwierdziłam, że nie będę się już tutaj udzielać... Co zmieniło się od tego czasu? Poszłam na studia, ale nie wymarzone. Poszłam tam, gdzie moje koleżanki, bo blisko, bo wtedy nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zamieszkałam w akademiku, co było dla mnie szokiem, nie mogłam wytrzymać i chciałam uciec. Jakoś się powoli zaaklimatyzowałam. Niby miał być to tymczasowy przystanek na mojej drodze, ponieważ planowałam poprawić maturę, cóż... jednak zostałam... Na drugim roku zamieszkałam z dziewczyną, która wydawała się w porządku, jednak z czasem okazało się, że jej "ciemną" stroną jest bałaganiarstwo oraz brak higieny (czasem myła się raz w tygodniu!). Nie mogłam tego znieść i nie umiałam jej tego powiedzieć (zwłaszcza denerwowały mnie brudne skarpetki w szafie na półce na wysokości mojej twarzy). Czasem nawet płakałam z nerwów na nią po kątach. Kolejny rok nadal z nią mieszkałam, ponieważ uznałam, że można było trafić gorzej, a była spokojną, sympatyczną dziewczyną. W sumie mieszkałam z nią do końca studiów, bo się do niej przyzwyczaiłam, polubiłam i nasze relacje się poprawiły, a sprzątałam jak wyjeżdżała do domu (nie sprzątała, ale przynajmniej wyrzucała śmieci ), choć przestałam być już taką pedantką. W sumie jakoś sobie radziłam na studiach, jednak na piątym roku zapisałam się do akademickiego psychologa. Pani psycholog zajmowała się problemami studentów, to zajęłyśmy się problemem z brakiem mojej asertywności. Gdy ktoś coś ode mnie chciał, to ja nie umiałam odmawiać. Znajomi zaczęli mi wchodzić na głowę... Powiedzmy, że coś mi te spotkania dawały, jednak jak zaczęłam pracę dyplomową zaczęło się dziać źle. Moja praca wymaga wykonywania doświadczeń w laboratorium. Przez ograniczenia w postaci jednego aparatu na 8 osób chodziłam co 2, czasem nawet co 3 tygodnie do laboratorium. Promotorka niby coś mi nasunęła co mam robić, ale nie omówiłyśmy w ogóle planu, w jaki sposób wykonać doświadczenie, na czym się skupić. Nie sprawdzała jak mi idzie, nie doradzała jak nic nie wychodziło. Czułam się coraz gorzej. Trochę też zawaliłam sobie sprawę, bo przestałam się interesować moim tematem, pogłębiać wiedzę. Siedziałam w akademiku i leniłam się, straciłam zainteresowania. Tylko komputer i jakieś głupie strony, gry. Nie czułam zainteresowania ze strony promotora, zwłaszcza, że nie miałam opracowanej metody jak inni, którzy mieli tylko dopracować metodę, albo tylko coś oznaczyć. Ostatecznie nic mi nie wyszło, nie tak jak być powinno, może gdzieś popełniłam błąd. Próbuję napisać pracę i coś sklecić. Promotorka nie widzi problemu, jak nie wyszło to napisać dlaczego, ale ja sama nie wiem, ponieważ według moich założeń powinnam uzyskać jakieś satysfakcjonujące wyniki. Jeszcze do tego sprawdza mi pracę i raz wysyła z kilkoma poprawkami, wysyłam ponownie i nagle odsyła z mnóstwem komentarzy... a do 10 września muszę złożyć pracę Męczę się z nią już całe wakacje! Lubiłam ćwiczyć a teraz to przytyłam 10 kg, czuję się okropnie ze sobą. Smutno mi, że sobie zawaliłam sprawę, boję się, że się jednak nie obronię, wstyd i hańba... zawiodę wszystkich. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale przez tę pracę nie chciało mi się nawet żyć, chciałam wpaść np. pod samochód... Przez to wszystko urwałam kontakt z przyjaciółką. Nie mam na razie perspektywy pracy, nie mam prawa jazdy (za długo odkładałam tę decyzję, ze względu na moją niepewność i że się nie nadaję), kredyt studencki, że o braku chłopaka to lepiej już nie gadać. Czuję się przegrana, czuję, że zmarnowałam życie i nic mnie już nie czeka... że nie mam już przyszłości... Przepraszam za moje wypociny, ale musiałam gdzieś przelać mój chaos w głowie. Pozdrawiam cieplutko
  6. anonimowa

    Fobia szkolna

    Witam. Dawno nie zaglądałam na forum... Nie mam teraz w ogóle czasu! Matura się zbliża, a ja się boję. Pisemną powinnam zdać, tylko zależy mi na dobrych wynikach, ale ustnej to się straszliwie obawiam. Już sobie to wyobrażam: staję przed komisją, robię się czerwona jak burak i zaczynam mówić i nagle mam zaćmienie, a potem zrobi mi się ciemno przed oczami i będę chciała jak najszybciej uciec. Już wolę o ustnej z angielskiego nie myśleć. Lecz jeśli chodzi o maturę pisemną, czuję, jakbym nie była w ogóle przygotowana. Polski, matematyka, angielski, biologia, chemia. Ja chyba po tych maturach zawału dostanę, albo się całkowicie załamię. Już niedługo koniec i już więcej nie zobaczę tych osób z klasy, przez które się denerwowałam. Nie wiem w czym zawiniłam, że wzięli mnie na języki, a taki jeden, to mnie chyba nienawidzi! Ciągle myślę, że śmieją się ze mnie i plotkują na mój temat. Nie mogę powiedzieć, że ich nienawidzę. Ja po prostu odczuwam lęk przed takimi osobami.
  7. anonimowa

    Fobia szkolna

    Ech jestem już tą szkołą zmęczona. Jestem w klasie maturalnej i mam mnóstwo nauki. Codziennie sprawdzian, kartkówka. Niektórzy już zrezygnowali z jednego dodatkowego przedmiotu na maturze (profil biologiczno-chemiczny). Nie wiem, czy dam sobie radę. Dobra, biologie i chemię pewnie zdam (zależy tylko na jaki procent), ale najbardziej boję się matury ustnej z polskiego i angielskiego. Nie jestem dobrym mówcą, a poza tym mam problemy z zachowywaniem kontaktu wzrokowego. Ciężko mi jest się wypowiadać, jeśli ktoś się na mnie patrzy, robi mi się słabo i widzę ciemność przed oczami. Pożera mnie stres, nie potrafię nad nim panować.
  8. anonimowa

    Wakacje

    Ja byłam 3 dni w górach. Wspinałam się w parku linowym (na szczęście nie mam lęku wysokości). Było super, choć w drodze powrotnej zbłądziłyśmy z koleżanką i przez długi czas szłyśmy jakąś ścieżką w środku lasu. Na szczęście udało nam się wrócić do schroniska. Już myślałam, że zostaniemy w tym lesie na noc, że będą nas szukać śmigłowcem O dziwo świetnie sobie ze wszystkim poradziłam, sprawy organizacyjne, pytanie o drogę. Zawsze wydawało mi się, że niczego nie potrafię, ot taka sierotka Marysia. A teraz co robię? Nic, kompletnie nic. Śpię po kilka godzin dziennie (nie licząc snu w nocy) i albo oglądam telewizję, albo siedzę na komputerze. Jak mam się zmobilizować do jakiegokolwiek działania?
  9. Jutro jadę. Stresuję się strasznie. Chyba jestem już spakowana (może czegoś zapomniałam?), a pakowałam się 2 godziny. Pewnie nie prześpię nocy, ponieważ będę się ciągle budzić z myślą, że zaspałam. Ale bardzo zależało mi, aby choć na chwilkę odpocząć, nie zamartwiać się, przeżyć wspaniałą przygodę. Oby pogoda dopisała, bo ostatnio była w kratkę. Najgorzej gdyby nadeszła burza, a ja wśród drzew, wysoko i gdzie się wtedy schować?
  10. anonimowa

    Samotność

    Nie jesteś sam. Też czuję się samotna z tą różnicą, że nigdy nie byłam w związku. Dobrze Cię rozumiem, ale pomóc nie potrafię, bo sama sobie pomóc nie umiem. Na szczęście są takie osoby jak wciacia i agusiaww, które znają się na rzeczy i zawsze służą pomocą.
  11. Właśnie też mam z tym problem. Ciągle spoglądam na innych ludzi i nie potrafię docenić siebie. Ciągle myślę: "jestem beznadziejna pod każdym względem", ale tak naprawdę wiele osiągnęłam, mam wiele pozytywnych cech... (śmiać mi się chce, gdy to piszę). Nie umiem przekonać samej siebie, że jest inaczej, niż sobie wmawiam. Nie, po prostu patrzę się na innych myśląc, że mogłabym taka być, mogłabym to mieć, mogłabym to osiągnąć itd. itd. A odnośnie pracy martwię się, że jej nie znajdę. Już sobie myślę, że jak zdam maturę, skończę studia to potem stanę się bezrobotna W ogóle nie wiem, do czego bym się nadawała, co mogłabym robić w życiu. Nie mam żadnych planów na przyszłość, po prostu mam pustkę w głowie.
  12. anonimowa

    zadajesz pytanie

    sandałki Masz ostatnio problemy z logowaniem? (Ostatnio nie mogłam się zalogować. Wpisywałam nick i hasło, i nic. Widziałam na dole, że jestem zalogowana, ale u góry ekranu wciąż napisane było "Zaloguj". Już wpadłam w panikę, ale dzisiaj po kilku próbach udało się, więc właśnie piszę.)
  13. anonimowa

    Skojarzenia

    ubojnia świń- rozczłonkowane ciała
  14. Ja natomiast mam 11 lipca jechać do Ustronia z koleżanką. W sobotę przyjechać, a w poniedziałek wrócić. Na razie zamówiłam pokój, ale teraz ciągle o tym myślę. Jestem za wszystko odpowiedzialna, a pierwszy raz organizuję wycieczkę. Nie wiem, czy podołam zadaniu. Muszę gdzieś wyjechać, bo nie wytrzymam. Zawsze jak nadchodzą wakacje to jestem wypalona, zniechęcona. Najchętniej schowałabym się pod kołdrą i już z pod niej nie wychodziła. Całe dnie nic nie robię. Teraz koleżanka i rodzice wpływają na mnie, abym wychodziła z domu, więc za chwilę idę do koleżanki, choć mi się strasznie nie chce. Nie mogę zrobić tego samego błędu jak rok temu, kiedy przez miesiąc nigdzie nie wychodziłam, może tylko do sklepu. W tym roku mam postanowienia, mam plany i muszę je zrealizować. Mam nadzieję, że ta wycieczka do Ustronia będzie wspaniała. Natomiast co do reszty wakacji, to również mam nadzieję, że miło je spędzę.
  15. Osobiście nie przeszkadza mi gdy ktoś jest niepełnosprawny. Każdy ma jakieś problemy, a to ze zdrowiem fizycznym, a to ze zdrowiem psychicznym. Nie jesteśmy doskonali. Niestety znajdą się tacy, co potrafią doprowadzić do płaczu, wyśmiać za wygląd itp., ale czy to nasza wina, że tacy się rodzimy? To tych co nie szanują ludzi nazwałabym niepełnosprawnymi, bo chyba nie mają serca. Ja nie mam problemów ze zdrowiem (ale wmawiam sobie wszelkie choroby ), ale za to mam straszne kompleksy (wiem, że jest to nieporównywalne z twoimi problemami). Na przykład przez to, że kiedyś wyśmiewali się ze mnie (nazywali mnie chomikiem), ciągle spoglądając w lustro przypominam sobie ich słowa. Jestem zbyt słaba, nie radzę sobie, gdy ktoś mnie krytykuje, obgaduje, wyśmiewa. Niestety ludzie są okropni, to oni niszczą innych, dlatego nie możemy być szczęśliwi, bo akurat spotykamy tych którzy lubią ranić. Myślę, że jesteś wyjątkową osobą, która zamyka swój świat przed niepożądanymi gośćmi, bo boi się, aby go nie rujnowali. Może tak żartować z siebie? Powiedzieć wprost dlaczego tak chodzisz? Np. w pewnym sensie traktuję moje krótkowidztwo jak pewnego rodzaju kalectwo , więc czasem mówię "Możesz mi to przeczytać, bo niewyraźnie widzę, heh, ale jestem ślepa, jak kret" Przypominasz mi pewną osobę, która też kuleje. Niestety w ogóle z nikim nie rozmawia. Próbowałam z nią gadać, ale niestety nie potrafię, bo jestem nieśmiała, nie umiem zagadywać ludzi, a jak ona prawie nic nie mówiła, to potem nie wiedziałam co dodać. Pomyślałam sobie: „może ona po prostu woli sobie posiedzieć w ciszy”. Jedynie, gdy znam kogoś długo, to wtedy jestem otwarta, pewna siebie, bo wiem, że mogę tej osobie zaufać. Na razie mam tylko jedną taką osobę.
  16. anonimowa

    Fobia szkolna

    No cóż może uda ci się w przyszłym, może zmiana szkoły wyjdzie na dobre. Na szczęście upragnione wakacje. Jeden stresor mniej. Ale w przyszłym roku to będzie masakra. Pisemnej matury aż tak się nie boję, ale ustnej Jak ja tam wejdę, zestresuję się, to stracę chyba głos, zrobi mi się ciemno przed oczami... Chyba całkiem oślepnę, ponieważ zauważyłam, że im bardziej się stresuję, tym coraz bardziej pogarsza mi się wzrok. Jeszcze mamy studniówkę. Zapłaciłam, ponieważ wstyd mi było, gdybym tylko ja nie poszła, ale chyba powiem w ostatniej chwili, że się nie pojawię. Pech, najwyżej pieniądze przepadną, bo ja nawet nie mam z kim iść, nie umiem tańczyć. Wiem, to błahe sprawy, ale mnie wszystko stresuje, wszystko wyolbrzymiam...
  17. Jak ja boję się przyszłości. Jak ja sobie poradzę? Aktualnie zastanawiam się, czy zdam maturę (już od września będę w trzeciej klasie ). Nie wiem, co bym chciała robić w przyszłości, gdzie studiować, na jakim kierunku? Czy życie mi się ułoży, skąd będę mieć pieniądze? Czy przez ten świat będę szła samotnie? Ciągle myśli o przyszłości zaprzątają mi głowę. Wciąż się zastanawiam "a jak to będzie?". Boję się, że popełnię mnóstwo błędów, jak mój brat... Najchętniej schowałabym się pod kołdrę i przeleżałabym tak całe życie, ale przecież każdy musi dorosnąć, dojrzeć i w końcu się usamodzielnić.
  18. zena, może spróbuj uprawiać jakiś sport. Na pewno poprawiłabyś swoją kondycję, może pewność siebie (że nie jesteś z w-fu taką niezdarą). Osobiście nie jestem z tego przedmiotu najlepsza, ale staram się. Kiedyś w gimnazjum nauczycielka mnie strasznie obraziła. Postanowiłam coś ćwiczyć. Znalazłam książkę z pozycjami jogi, poza tym ćwiczenia na mięśnie, nawet biegałam (z koleżanką, bo zmusiła) i uzyskiwałam dobre rezultaty. Niestety teraz, a jestem już w liceum przestałam ćwiczyć, bo nie mam czasu, albo mi się po prostu nie chce, ale też mam dylemat (dowiedziałam się, że joga nie jest przeznaczona dla katolików, że to okultyzm ; nie jestem jakąś dewotką, ale po tym co poczytałam, to już nie wiem co myśleć). Wiem, że to trudno się zmobilizować, najchętniej człowiek położyłby się do łóżka i przespał całe życie. No cóż, zwolnienia nic nie pomogą, uciekasz przed tym, a jak sama mówisz, kiedyś będziesz musiała uczestniczyć w zajęciach. Ja nie jestem w sporcie w ogóle dobra, ale go lubię, choć na w-fie nie czuję się najlepiej, bo zawsze coś nie wyjdzie, ale cóż zrobić? Musiałby cię ktoś namówić na uprawianie jakiejś dyscypliny, bo wiadomo najtrudniej zacząć (z innej beczki, ale gdyby czasem koleżanka mnie nie zmuszała na spacer, nawet mimo wolnego dnia siedziałabym w domu). Na dzień dzisiejszy mam plany, aby kupić sobie rolki, ale pewnie mój plan nie wypali i nie daj Boże, jak w tamtym roku przesiedzę cały miesiąc wakacji w domu, albo nawet dwa (jeśli nikt mnie nie zmusi do wychodzenia).
  19. anonimowa

    Fobia szkolna

    Hej. Długo mnie tu nie było na forum, ponieważ tylko szkoła i szkoła. Hej adam_s, jakoś utkwiłeś mi w pamięci, w sumie to znam (oczywiście z nicków) wiele osób, przeglądam różne posty, ale mało się wypowiadam. Wiesz, trochę szkoda, bo II klasa jest chyba najgorsza (już nie mogę się doczekać wakacji). Nie umiem doradzać ludziom, ale nie powinieneś pisać "wiem, że nie dam rady" itp., to pogarsza sprawę. Zapewne ktoś da ci dobrą radę, ja niestety nie potrafię. Nie mam fobii szkolnej (może kiedyś w podstawówce, z powodu pewnej nauczycielki), nie wiem jaki to jest lęk, ale naprawdę każdy może się załamać. Dążę do perfekcji, musi być idealnie, zawsze muszę być przygotowana. Już jestem zmęczona, ale dobrze, że mam w sobie jakby drugą osóbkę, która mnie wzmacnia, nie pozwala mi się poddać, nie mówi "a olej to wszystko, po co się starać, nie warto". W sumie nie mogę sobie na takie coś pozwolić, bo wszyscy uważają mnie za kujona (choć dla mnie jest to nieadekwatne do mojej osoby). Po prostu uczę się, bo? Bo zawsze chciałam być najlepsza i chcę coś osiągnąć. Nie kuję, tylko przyswajam nowe wiadomości. Za to boję się niektórych osób, źle się czuję w ich towarzystwie. W szkole musisz, czy tego chcesz czy nie. Ostatnio dowiedziałam się bardzo przykrej dla mnie rzeczy. Niektórzy zaczęli mnie przezywać, ale na szczęście tylko między sobą, a jak? Może się wydać błahostką, ale dla mnie to najgorsza rzecz, jaką mogłam usłyszeć: "chomik"! Zawsze miałam kompleksy, nie cierpię swojego ciała, mojego wnętrza. Już było lepiej, a teraz to. Patrzę w lustro i mówię: "Mają rację!" Tak, jeszcze w piątek jest zakończenie roku klas trzecich i muszę iść, ponieważ wybrano mnie do pocztu sztandarowego. Zapewne się pomylę, bo jeszcze do tego prowadzę, a potem będzie mi ta myśl, pamięć o tym spędzała sen z powiek.
  20. Ostatnio muszę co chwilę spojrzeć w lustro lub szybę. Na przykład idę sobie chodnikiem i przez całą drogę spoglądam się na swoje odbicie w szybach zaparkowanych samochodów. Ostatnio w czasie przerwy poszłam do łazienki tylko po to, aby przejrzeć się w lustrze. Głupio wyszło, bo były tam jakieś dziewczyny i miały ze mnie ubaw, ponieważ wyglądało to tak: wchodzę, patrzę na swoje odbicie i wychodzę. Jak ostatnio udało mi się wyjść z domu, ot tak bez przyczyny, aby się przejść z koleżanką (udało jej się mnie namówić abyśmy zrobiły parę zdjęć na świeżym powietrzu), to co chwilę otwierałam torebkę, wyciągałam podręczne lusterko i się gapiłam. Denerwowałam ją nieźle , ale nie mogę się opanować.
  21. anonimowa

    Fobia szkolna

    acetyloCoA, sama już nie wiem, co chciałabym robić w przyszłości. Od jakieś czasu dręczą mnie myśli, że do niczego się nie nadaję; jestem zbyt podatna na stres. Jestem dopiero w drugiej klasie, a już martwię się, że nie zdam matury. Wiem jedno, że chciałabym studiować w Krakowie. Najpierw myślałam o farmacji, ale teraz zaczynam się zastanawiać nad czymś innym, tylko nie mam w ogóle pomysłu. Jedynie wybrałam dobry profil: biologiczno-chemiczny. Od najmłodszych lat interesowała mnie biologia, ale teraz powinnam się zastanowić co dalej. A nie ma takiej możliwości, że jakby co, to można zmienić kierunek? Nigdy nie byłam u psychologa, ale jakby mnie ktoś zapytał, to zaraz bym odpowiedziała: "tak, na pewno mam nerwicę, może fobię społeczną, może jeszcze depresję i pewnie jestem hipochondrykiem", więc nie mogę powiedzieć, czy coś mi dolega, może nic.
  22. anonimowa

    Fobia szkolna

    acetyloCoA (acetylokoenzym A ), podziwiam Cię, że poszłaś na taki kierunek. Ja nie nadawałabym się na lekarza. Założę się, że ręce drżałyby mi niesamowicie, nie dałabym sobie rady. Z drugiej strony martwię się teraz, że do niczego się nie nadaję. Pomyślałam, że pójdę na farmację i będę pracować w aptece, aby się tak nie stresować, bo lekarz to jednak wielka odpowiedzialność. Teraz zastanawiam się i powątpiewam w moje możliwości. Lubię biologię i chemię, ale zaczynam się zastanawiać czy ja w ogóle zdam maturę. Nie rozumiem ich postępowania. Przecież mają być w przyszłości lekarzami, a chyba lekarz powinien cechować się wyrozumiałością, chęcią niesienia pomocy, empatią. Takie zachowanie świadczy o ich niedojrzałości i chyba braku powołania do tego zawodu. Potem mamy takich lekarzy, że szkoda gadać.
  23. Ja czasem też, a zwłaszcza jeśli chodzi o wygląd. Ostatnio koleżanka powiedziała, że niektórzy nazywają mnie "chomikiem". Bardzo mnie to uraziło. Myślałam, że już nikt tak nie będzie o mnie tak mówił. Przyszłam do domu, spojrzałam w lustro i powiedziałam "Mają rację, nadal mam takie pucołowate policzki, może nie takie jak kiedyś, ale mimo wszystko nadal są!" Przez to znów patrzę w lustro i myślę, że do chomika niewiele mi brakuje. A co tego mordercy, to czasem też tak mam, tylko wyobrażam sobie, że to ja jestem ofiarą. Tworzę sobie takie scenariusze. Czasem częściej, ostatnio raz na jakiś czas. Przyzwyczaiłam się do tego, wiem to trochę chore, ale już mi to nie przeszkadza.
  24. Nie wiedziałam co narysować, to narysowałam jedną z moich ulubionych postaci z dzieciństwa . Można by rzec, że ten rysunek to jakby wyrażenie tęsknoty za dzieciństwem, beztroskim, radosnym i szczęśliwym okresem życia, kiedy świat wydawał się idealny.
  25. Ładne, bardzo, wszystkie wasze dzieła są świetne. Kiedyś moim hobby było rysowanie, ale polegające na przyglądaniu się jakiemuś obiektowi, teraz już nie pamiętam, kiedy cokolwiek narysowałam, a to takie wyciszające zajęcie i dające wiele satysfakcji. Miałam całą skrzynię rysunków, ale niestety, mój brat wyrzucił bez mojej zgody. Może, jak się zmobilizuję, to też spróbuję coś narysować.
×