Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

noszila, Te komunikaty w Twojej głowie są fałszywe,nie jesteś gorsza i nie jesteś śmieciem,tak jak inni masz prawo do szczęścia i do wolności,myślę,że potrzebujesz terapii i wsparcia,ważne też,żebyś zaczęła żyć swoim życiem,odkrywała swoje pragnienia i marzenia i żebyś stopniowo odłączała się emocjonalnie od rodziców

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Te komunikaty w Twojej głowie są fałszywe,nie jesteś gorsza i nie jesteś śmieciem,tak jak inni masz prawo do szczęścia i do wolności,myślę,że potrzebujesz terapii i wsparcia,ważne też,żebyś zaczęła żyć swoim życiem,odkrywała swoje pragnienia i marzenia i żebyś stopniowo odłączała się emocjonalnie od rodziców

 

Próbuję to sobie jakoś powtarzać, ale w końcu brakuje sił i wszystko wraca. To trochę tak, jakby cały bałagan wepchnąc na siłę do szafy i trzymać od niej drzwi, żeby się to wszystko nie wysypało. W końcu to wszystko napiera coraz bardziej aż wypada na głowę z hukiem i ogromnym ciężarem.

Nie mam pragnień, marzeń, czuję w sobie tylko wielką pustkę. Nie mam nawet motywacji do budowania relacji z ludźmi.

Może spróbowałabym jeszcze terapii, ale mam jakiś uraz do psychologów, trafiają mi się tacy...miętcy aż za bardzo, tkliwi...ostatnia psycholog na dodatek była prawie moją rówieśniczką (miała jakieś 27-28 lat) i ciągle się szczerzyła z nieopisaną i niestety mnie w**wiającą radością. W pewnym momencie mówiłam to, co ona chciała usłyszeć, żeby tylko to wszystko zakończyć jak najszybciej.

Macie pomysł w jakim nurcie szukać terapii, jeśli już będę mieć w ogóle jakiś wybór? Poznawcza z behawioralną?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Za dużo rzeczy tłumiłaś i tłumisz w sobie,dlatego tak się czujesz,że to wszystko napiera coraz bardziej i wraca..może warto byłoby mówić częściej rodzicom,co tak NAPRAWDĘ czujesz,co Cię naprawdę boli,z czym sobie nie radzisz..wyrzucaj swój ból z siebie,unikaj tłumienia emocji,

To nie prawda,że nie masz marzeń..one są,ale musiałaś je głęboko pochować,czasami trzeba długo poszperać,

wrócić do dzieciństwa,aby je odnaleźć..

Szczerze to nie wiem,która terapia jest najlepsza,myślę,że ważne jest,abyś nie była z tym wszystkim sama,abyś miała i czuła wsparcie,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warrior11, z ojcem nie mieszkam od jakiegoś czasu, tylko z matką. A jak jej nawet powiem o czymś, co przychodzi mi na myśl z dzieciństwa, że sama mnie nauczyła takiego myślenia, to ona mówi że jestem pamiętliwa, że jej wytykam teraz, że przecież chciała dobrze, że nic już się nie da zmienić przecież z przeszłości, że ona musiała sama sobie w zyciu radzić, że jej nikt nie uczył tylko kazał, albo że nie było takiej sytuacji tylko sobie wymyśliłam...

 

Odruchowo łapię się na tym, że czasem właśnie traktuję ją tak samo, jak ona mnie kiedyś. Podkreślam KIEDYŚ, bo teraz jest inna, z tym że teraz to mi już to zwisa że tak powiem...już nie wierzę. Wyryli mi w dzieciństwie że jestem głupia, beznadziejna i nieporadna.

 

Zresztą, nawet nie chce mi się z nią teraz o tym rozmawiać, bo w sumie co mi to da teraz, obecnie?

Jeśli jest jakaś szansa na zmianę, to może tylko z jakimś b.dobrym terapeutą. Jutro mam wizytę u psychiatry, może porozmawiam o tym.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam dziś komentarz pod jednym z artykułów o dda, trafia w sedno:

 

"Niektóre dzieci przeszły w swoich rodzinach 'mały holokaust'. Czy fakt, że sadystyczny kapo w Auschwitz okazał raz kaprys/litość i dał więźniowi kawałek chleba, może być podstawą do nawiązania z nim dobrych stosunków? Oczywiście kapo nigdy nie miał pełnić funkcji rodzica, więc nie był jakby a priori 'zobowiązany' do opieki i miłości. A rodzic tak.Tym gorzej. Próba nawiązania kontaktu na podstawie 'wysepek dobra' znów stawia wyżej rodziców - tych złych rodziców. Tak uważam."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinno się unikać oceny rodziców emocjami.

 

Tylko z naszego punktu widzenia, jako dziecka danych rodziców, trudno jest ocenić ich bez udziału emocji. W końcu nie byliśmy chłodnym obserwatorem wydarzeń, lecz przez wiele lat ich bezpośrednim uczestnikiem, na którego oddziaływali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila jakbym słyszała moją mamę... Wczoraj powiedziałam jej, że czuję się przez nią kontrolowana i usłyszałam, że sobie wymyślam żebym miała co na terapii opowiadać :roll: Nie dociera do niej, że już kolejny psycholog uważa, że nie powinnyśmy razem mieszkać, że ona działa na mnie bardzo toksycznie :bezradny: Nie widzi w tym żadnej swojej winy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zupapomidorowa to największy błąd jaki popełniłam w życiu . W wieku 18 lat dostałam w spadku dom, który stał się moją kulą u nogi. Myślałam, że jakoś się ułoży... Dom jest duży, mamy praktycznie dwa osobne mieszkania. Byłam już tak zdesperowana, że chciałam sprzedać dom albo kupić mamie osobne mieszkanie, albo wyprowadzić się i zostawić ją w tym domu. Moja mama nie akceptuje żadnego z tych rozwiązań. Ma w darowiźnie zapis o prawie darmowego, dożywotniego użytkowania swojego piętra. Chcąc kupić jej mieszkanie musiałabym wziąć kredyt i jeszcze robić jej opłaty, a gdybym to ja się wyprowadziła musiałabym i tak utrzymywać ten dom :bezradny: Wyć mi się chce :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam dziś komentarz pod jednym z artykułów o dda, trafia w sedno:

 

"Niektóre dzieci przeszły w swoich rodzinach 'mały holokaust'. Czy fakt, że sadystyczny kapo w Auschwitz okazał raz kaprys/litość i dał więźniowi kawałek chleba, może być podstawą do nawiązania z nim dobrych stosunków? Oczywiście kapo nigdy nie miał pełnić funkcji rodzica, więc nie był jakby a priori 'zobowiązany' do opieki i miłości. A rodzic tak.Tym gorzej. Próba nawiązania kontaktu na podstawie 'wysepek dobra' znów stawia wyżej rodziców - tych złych rodziców. Tak uważam."

Może to działa jakoś tak, że człowiek ma tendencje do skupiania się u swoich rodziców na tym, co było w mniejszości. Czyli jak rodzice byli ogólnie źli i były "wysypki dobra", to skupia się na nich i stawia wyżej rodziców; a np. gdy rodzice byli ogólnie dobrzy i były "wysypki zła" to na nich skupia i "skreśla" rodziców.

 

Tylko z naszego punktu widzenia, jako dziecka danych rodziców, trudno jest ocenić ich bez udziału emocji. W końcu nie byliśmy chłodnym obserwatorem wydarzeń, lecz przez wiele lat ich bezpośrednim uczestnikiem, na którego oddziaływali.

Chyba to trochę zależy od stopnia intensywności więzi emocjonalnej z rodzicami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma w darowiźnie zapis o prawie darmowego, dożywotniego użytkowania swojego piętra.

 

Wiem, że wymagałoby to pewnego nakładu finansowego, ale może dałoby się np.dobudować obok taką klatkę schodową, żeby mama miała swoje własne wejście na piętro, a Ty na dole? Żebyście nie musiały się mijać, zawsze mogłabyś sobie zamknąć drzwi na klucz jeśli chciałabyś mieć spokój i czas dla siebie. Chociaż takie przerabianie domu nie zawsze jest możliwe i oczywiście kasa :bezradny:

 

-- 29 lis 2014, 15:59 --

 

Może to działa jakoś tak, że człowiek ma tendencje do skupiania się u swoich rodziców na tym, co było w mniejszości. Czyli jak rodzice byli ogólnie źli i były "wysypki dobra", to skupia się na nich i stawia wyżej rodziców; a np. gdy rodzice byli ogólnie dobrzy i były "wysypki zła" to na nich skupia i "skreśla" rodziców.

 

Być może jest tak, jak mówisz. Bo np. powiem na swoim przykładzie, ja mimo wszystkich złych doświadczeń ciągle rodziców tłumaczyłam, usprawiedliwiałam, doszukiwałam się tych "wysepek dobra", w ten sposób ich oczyszczając z zarzutów a nawet idealizując, a umniejszając swoją rolę, znaczenie i wartość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może jest tak, jak mówisz. Bo np. powiem na swoim przykładzie, ja mimo wszystkich złych doświadczeń ciągle rodziców tłumaczyłam, usprawiedliwiałam, doszukiwałam się tych "wysepek dobra", w ten sposób ich oczyszczając z zarzutów a nawet idealizując, a umniejszając swoją rolę, znaczenie i wartość.

I u mnie też ma to zastosowanie, tyle, że w tą odwrotną stronę. Odkąd pamiętam, moi rodzice byli dobrzy. Kilka lat temu nastąpiło kilka "wysypek zła" i moje nastawienie emocjonalne do rodziców zmieniło się z pozytywnego w negatywne i moje emocje skupione są na tych "wysypkach zła".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I u mnie też ma to zastosowanie, tyle, że w tą odwrotną stronę. Odkąd pamiętam, moi rodzice byli dobrzy. Kilka lat temu nastąpiło kilka "wysypek zła" i moje nastawienie emocjonalne do rodziców zmieniło się z pozytywnego w negatywne i moje emocje skupione są na tych "wysypkach zła".

 

Może po prostu jakoś podświadomie masz im za złe, że zburzyli idealny obraz wspaniałych rodziców, za jakich ich uważałeś. Te kilka "wysepek zła" jest jak brudna plama na nieskazitelnie czystej dotąd tkaninie, psuje całość, budowany przez lata wizerunek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama robiła jeszcze ciekawsze numery. Na przykład czytała nagminnie mój pamiętnik, otwierała moje listy kiedy korespondowałam z koleżankami z kolonii. Kiedy mój kuzyn napisał do mnie list to mało, ze otworzyła go i przeczytała to jeszcze kiedy dalam jej do wyśłania moją odpowiedz do niego to mój list wyrzuciła. I napisała inny w moim imieniu. Wiem, to brzmi jak jakies cholerne wariactwo.

Podejrzewam, ze zrobila to, bo w jej chorej głowie zawsze roiło się, ze ktoś mnie zgwałci, wykorzysta. I ponieważ ten mój kuzyn miał 18 lat a ja 12 to chciała zaznaczyć w tym liscie, ze ja jestem jeszcze taaaaaką małą dziewczynka. Dodam, ze ta korespondencja była totalnie niewinna, mój kuzyn był wtedy w wojsku i mu się nudziło.

Zabraniała mi chodzic do koleżanki, bo ta dziewczynka miała 17 letniego brata. A moja mama twierdzila cytuję " bo ten brat jakiś taki straszny" :shock:

Nie pozwalała mi jeździć windą. Bo może spaść, przecież.

Totalna inwigilacja, czemu to robisz, czemu tak to robisz,czemu prawą a nie lewą ręką?

Kiedy to sobie przypominam to jej nienawidzę, mimo, ze ogolnie to wiem, ze robila to z milosci.

Teraz mieszkamy osobno, ale i tak często się kłócimy. Są takie słowa klucze od których dostaje furii.

Wchodzi do mnie do domu i ja zaczynam cos do niej mowic a ona mowi " Mow ciszej!" Całe życie prześladowała mnie, ze wg.niej mówię za głosno.

Albo kiedy chcę się jej wyżalić, poskarżyć na cos, na kogos, bo komu jeśli nie matce? Wtedy od zawsze słyszę " NIE JĘCZ!" I nawet nie chodzi jej o to co mówię tylko ona niecierpi mojego, jak to nazywa, jęczącego sposobu mówienia.

W ogóle chodzi o to, ze moja matka nie lubi i gardzi innymi ludzmi. Także mną. Zauwazylam, ze nie ma cierpliwości nawet wysłuchać co ta druga osoba mówi. Naprawdę nigdy nie powinna mieć dzieci. A sama potrafi nap.erdalac godzinną tyradę na jakiś temat. Ogólnie gada bez przerwy.

Od dziecka przyglądam się innym rodzinom i matkom i takiego egzemplarzu jak moja nie widziałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może po prostu jakoś podświadomie masz im za złe, że zburzyli idealny obraz wspaniałych rodziców, za jakich ich uważałeś. Te kilka "wysepek zła" jest jak brudna plama na nieskazitelnie czystej dotąd tkaninie, psuje całość, budowany przez lata wizerunek?

Być może

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lucy1979, jakbym czytała o sobie...

 

 

Ile to razy słuchałam komentarzy do moich pamiętników? Do choćby jednej durnej pocztówki? Do tego, że teraz wchodzę na czaty i rozmawiam z ludźmi? masakra!

ostatnio 'przerabiam' relacje z matką. No i wiadomo, że to ona jest powodem wielu moich problemów. Choćby zaburzonej samooceny. Wysyła mi sprzeczne sygnały, przez co mój mózg zwariował (np. w jednej chwili 'jesteś do niczego', a 5 minut potem 'no może coś tam umiesz' albo pierw 'zdałaś fartem', by potem się zreflektować tekstem 'no trochę pracy włożyłaś')

Tylko co mi po tej wiedzy? Wiedziałam to wcześniej. I wiedziałam, że jej opinia włączyła we mnie stałego wewnętrznego krytyka.

I co mi po tym? I tak go nie wyłączę.

Co z tego, że usłyszę, że przeszłości nie zmienię i muszę wybaczyć? Mam te wszystkie lata poniżania wybaczyć? Niby z jakiej racji? I gdzie znaleźć na to siły?

Bez sensu takie omawianie bólu z dzieciństwa.

Wychodzi, że to ja się nie dostosowałam i wszystko moja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tego, że usłyszę, że przeszłości nie zmienię i muszę wybaczyć? Mam te wszystkie lata poniżania wybaczyć? Niby z jakiej racji? I gdzie znaleźć na to siły?

Bez sensu takie omawianie bólu z dzieciństwa.

Wychodzi, że to ja się nie dostosowałam i wszystko moja wina.

 

Abbey, czytanie listów i ich komentowanie, sprzeczne sygnały, krytyka znam to doskonale ze studium własnego przypadku (pamiętnika na szczęście nie pisałam) i naprawdę rozumiem Twoją złość w tym momencie, ale sądzę, że ta optyka trochę się zmienia jak już wyprowadzimy się z domu, mamy własną rodzinę czy własne dzieci.

 

Ja z dystansu patrzę już na pewne rzeczy inaczej, czasem próbuje zrozumieć-czasem ignorować, czasem jest mi smutno, że nie dostałam takiego wsparcia jakie dziecko powinno otrzymać od rodzica...ale co mi to da, takie chowanie w sobie żalu?

Pytasz z jakiej racji wybaczyć, nie wiem czy tu chodzi o wybaczenie, zapomnienie, ale raczej o wyzbycie się żalu w sobie, żalu, który w jakiś sposób blokuje, nie pozwala ogarnąć się z własnym życiem, na który łatwo się zrzuca całą odpowiedzialność za własne niepowodzenia.

Jasne, że ciężko to zrobić, jeśli wciąż się tkwi w środku tego układu, ale nie jest to niemożliwe.

U mnie siła pochodzi od bardzo wspierającego partnera i odległości jaka dzieli mnie z domem rodzinnym. Wierzę, że i Tobie się uda :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro już o dziwactwach rodziców mowa, to i ja opowiem, co się u mnie działo.

Moja matka miała obsesję na punkcie promieniowania. Tak jest, promieniowania. Zaczęło się chyba od tego, jak w wieku lat niewielu poszedłem z babcią na spacer. Babcia, jako osoba w podeszłym wieku po prostu zabłądziła i ostatecznie zgarnęła nas do domu policja :P Matka uznała, że to wina telewizora (bo przecież nie demencji czy innego Alzheimera). Tak więc odłączyła telewizor i coś w nim popsuła, żeby się go uruchomić nie dało. Tak samo radio.

Jak jeździłem do rodziny, mój kuzyn miał jednego z pierwszych pecetów i czasem zdarzyło się nam w coś zagrać. To oczywiście matka stała nade mną z zegarkiem w ręku i liczyła minuty przed ekranem, żebym się nie napromieniował. W podstawówce zrobiła w szkole awanturę, że mają monitory bez filtra (tego takiego nakładanego na przód kineskopu, młodsi forumowicze mogą nie pamiętać). Tak samo się czepiała choćby zegarka z wyświetlaczem elektronicznym, bo przecież LCD to też zło.

Pod koniec życia stwierdzono u niej raka. Przy wczesnym wykryciu wiadomo, rokowania są lepsze. Ale trzeba było poddać się operacji. Jednak matka nie, stwierdziła, że operacja to zło, już nie wyjdzie ze szpitala po operacji i takie tam. Za to skombinowała sobie znachora, który zalecił jej na raka picie nafty. No i w ten oto sposób, zamiast się leczyć jak człowiek to wpierdalała naftę. Do tego jeszcze doszła urynoterapia (leczenie moczem) i kilka innych osobliwych wynalazków. Jak się zakończyło leczenie w ten sposób nowotworu to można się domyślić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z dystansu patrzę już na pewne rzeczy inaczej, czasem próbuje zrozumieć-czasem ignorować, czasem jest mi smutno, że nie dostałam takiego wsparcia jakie dziecko powinno otrzymać od rodzica...ale co mi to da, takie chowanie w sobie żalu?

Pytasz z jakiej racji wybaczyć, nie wiem czy tu chodzi o wybaczenie, zapomnienie, ale raczej o wyzbycie się żalu w sobie, żalu, który w jakiś sposób blokuje, nie pozwala ogarnąć się z własnym życiem, na który łatwo się zrzuca całą odpowiedzialność za własne niepowodzenia.

Jasne, że ciężko to zrobić, jeśli wciąż się tkwi w środku tego układu, ale nie jest to niemożliwe.

U mnie siła pochodzi od bardzo wspierającego partnera i odległości jaka dzieli mnie z domem rodzinnym. Wierzę, że i Tobie się uda :)

 

No właśnie, jak pozbyć się tego żalu? Jeśli na dodatek mieszka się nadal z rodzicem, który całe dzieciństwo krytykował (mimo, że teraz już tego nie robi, ale uraz został). Poza tym, przez takie "wychowanie" nie jestem w stanie zbudować z nikim bliskiej relacji, więc nie mam żadnych szans na zdobycie partnera, który by mnie wspierał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, wiem, ze to trudne i dlatego ja żalu pozbyłam się dopiero jak zamieszkałam ponad 1000 km od domu rodzinnego. Więc moja porada to może być jedynie-wyprowadź się, ale i to przecież nie gwarantuje sukcesu.

Też myślałam, że przez takie wychowanie, krytykowanie i poczucie, że jestem gorsza od każdego nie będę w stanie zbudować żadnego związku, a jednak udało mi się (chociaż były wzloty i upadki).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, wiem, ze to trudne i dlatego ja żalu pozbyłam się dopiero jak zamieszkałam ponad 1000 km od domu rodzinnego. Więc moja porada to może być jedynie-wyprowadź się, ale i to przecież nie gwarantuje sukcesu.

Też myślałam, że przez takie wychowanie, krytykowanie i poczucie, że jestem gorsza od każdego nie będę w stanie zbudować żadnego związku, a jednak udało mi się (chociaż były wzloty i upadki).

 

Nie mam środków finansowych na to, by samodzielnie zamieszkać, a mama też sama miałaby ciężko - ze wspólnych funduszy tylko dajemy radę. Poza tym, miałabym wyrzuty sumienia, że się wyprowadzam i zostawiam ją samą. Wolałabym umieć zapomnieć o tym, co było, zmienić to. Tylko nie wiem jak.

Jutro zaczynam terapię, może coś zaskoczy...

Dobrze, że udało Ci się znaleźć wsparcie w osobie partnera. Podziwiam to, naprawdę. Ale chyba tego nigdy nie osiągnę, bo za bardzo wręcz panicznie boję się ludzi i zbyt bliskich relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×