Skocz do zawartości
Nerwica.com

noszila

Użytkownik
  • Postów

    548
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez noszila

  1. Cześć Wam. Zaczynam przyjmować Elicea Q-Tab które lekarz przepisał jako lżejsze dla moich problemów z układem pokarmowym. W ulotce napisano by „nie przyjmować leku z jedzeniem” i rozumiem że chodzi o branie tabletki w czasie jedzenia ale czy bezpośrednio po posiłku mogę już go przyjąć czy należy trochę odczekać ? Może głupie pytanie ale pierwszy raz mam do czynienia z tabletkami które ulegają rozpadowi w jamie ustnej
  2. Jak w tytule - czy ktoś korzystał może z pomocy owej pani, przyjmującej w Warszawie?
  3. I po roku czasu to przeczytałam
  4. Z jednej strony Cię rozumiem, ale z drugiej...spać i czekać na co? Mam resztę życia spędzić na spaniu + siedzenie przy oknie i gapienie się na zewnątrz jak inni żyją? czy naprawdę nic się nie da zrobić?
  5. No i to jest też właśnie mój problem. Z tym, że ja mam odczucie, że po prostu przyciągam do siebie niejednokrotnie ludzi pokręconych bardziej niż ja albo na podobnym poziomie, którzy nie traktują mnie poważnie, lecz częściej wykorzystują i chcą kontrolować. Chyba nikt normalny po prostu nie zwraca na mnie uwagi, odpycham czy jak, nie wiem...
  6. A przede wszystkim dlatego, że dłuuuuuugi czas próbowałam przekonać swojego psychiatrę że jestem borderem, ale bez skutku. Niedawno byłam u innej lekarki i ona od razu wpisała mi jak byk że border. No i z kolei wróciłam do swojego lekarza zobaczyć co on na to, no i dostałam Ketrel... Pamiętam że miałam jakiś mały epizod z lamotryginą, bodajże 50mg na dzień w dwóch dawkach ale pewnego dnia lekarz mi sam to odstawił w sumie nie wiem czemu... Ogólnie miałam dwa wyjścia: albo iść na mega ciężki oddział w szpitalu do lekarki która uznała że mam bordera i dać się zaszprycować, wsadzić w pasy, pozbawić totalnie możliwości wypowiadania się i sprzeciwu ALBO zostać u swojego lekarza i nadal błagać żeby mi w końcu przepisał coś więcej niż tylko chol**e SSRI ! Bo dodam, że od ładnych wielu lat lekarz zmienia mi leki ale przeskakuje tylko na inne produkty z cyklu SSRI....po prostu inne preparaty ale nadal w tej samej grupie...
  7. Chyba nie ujmę tego lepiej niż zrobiła to chojrakowa, czyli "chooj wie za co"... Brzydzę się nawet swojego odbicia w lustrze. Zacznijmy od tego, że nawet źle się czuję w swojej skórze tzn nie czuję się do końca dziewczyną. I uważam, że jestem paskudna i odpychająca. Życie i ludzie tylko to ciągle potwierdzali. Nie mam praktycznie żadnych znajomych i w związku z tym też i sensu życia. Żadnej motywacji żeby coś ze sobą zrobić...ani siły na to
  8. Z rana? wtedy całe życie tak można przespać... chociaż jak tak patrzę na to, co za mną to mam wrażenie że i tak wszystko zmarnowane i to była tylko jakaś dzika egzystencja a nie życie... Ale kurcze nie chce tak dalej bo co to za sens?
  9. Brzmi skomplikowanie to chyba tak jakby chcieć wyjść z siebie, stanąć obok i spojrzeć na sytuację z dystansu, ale do tego trzeba by poskromić wybuchające emocje a z tymi to jest nieraz niezła jazda. Piszesz też "być dla siebie przyjacielem" - a jeśli nosi się w sobie ciągle żal do siebie i wręcz nienawiść i obrzydzenie do swojej osoby? Mieliście kiedyś z takim czymś problem? Bo ja nawet nie jestem pewna skąd to się u mnie wzięło, ale jest bardzo silne
  10. Hmm blizny też pewnie zostaną na całe życie, więc już lepszy chyba jakiś prosty, tak jak piszesz neutralny tatuaż. Dzięki za odpowiedź
  11. Hej, Jeśli powielam wątek, z góry przepraszam ale ciężko u mnie z szukaniem Mam do was pytanie, jak radzicie sobie z bliznami po samookaleczeniach? Mam ślady po cięciach na nadgarstku i chciałabym coś z nimi zrobić, żeby były możliwie jak najmniej widoczne. Znacie jakieś dobre maści na blizny? Myślałam też o jakimś tatuażu ale to jednak zostaje na całe życie (chociaż blizny też...nie wiem co gorsze...)
  12. No to pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość, której btw ostatnimi czasy już brakuje i czekać aż się przyzwyczaję (mam nadzieję). Do tej pory już spałam po kilkanaście godzin co mnie dodatkowo wkurzało, bo ileż można tylko spać i spać i co to za życie a tu teraz jeszcze ta kweta przybija mnie do łóżka już totalnie. No nic, to po prostu poczekam. Jak zwykle dramatyzuje zawczasu, sieję panikę i niepotrzebnie zawracam głowę. Typowa ja :/ wybaczcie
  13. Ano właśnie. Teoretycznie trzeba by zniszczyć to, co nieprawidłowe w naszym postrzeganiu siebie i otoczenia, tylko co wtedy zostanie? Przecież to wszystko to JA; jeśli to zrujnuję, to tak jakbym zrujnowała siebie, wszystko co się na mnie składa, mimo że to chore i nieprawidłowe Może moje życie to faktycznie dom na piasku, ale z czego zrobić fundamenty na coś nowego, kiedy człowiek sam jak palec...
  14. Pneum przeczytałam kilka Twoich postów i widzę sporo podobieństw. Też mnie męczy temat związków :/ Czy są w ogóle jakieś waszym zdaniem leki skuteczne dla bordera? Chodzi mi zwłaszcza o coś, co doda energii i motywacji ale jednocześnie zniknie drażliwość i agresja. Wiem, brzmi jak oczekiwanie na cud
  15. - tez szukam takiego leku a kwetę to bym tylko szczurom do trutki dołozył Czemu tak ostro? Tak kiepsko na Ciebie działała? Tak konkretnie to jestem borderem + nawracające stany depresyjne. Czy kweta to waszym zdaniem odpowiedni lek ?
  16. Ja dopiero zaczynam przygodę z Ketrelem, właśnie 25mg i tak jak pisze pneum śpię na stojąco. W ogóle jestem okropnie zamulona. I jak biorę tabletkę na noc to puszcza mnie dopiero koło 17ej następnego dnia :/ Czy to minie po jakimś czasie kiedy organizm się przyzwyczai do nowego leku, czy po prostu taka dawka tj.25mg działa jedynie, tylko i wyłącznie nasennie?? Dodam, że jestem zaskoczona tym co piszecie, bo nie mówiłam lekarce że mam problemy ze snem, przeciwnie. Chodziło mi raczej o coś, co mnie uspokoi i wyciszy moje napady złości i drażliwość ALE jednocześnie mnie nie zamuli. Chciałabym coś, co mnie pobudzi ale w takim sensie, że doda mi energii, motywacji, chęci do działania :/
  17. Kurcze, a ja 14 lat na lekach Z brakiem pamięci masz rację, nie wiem czy akurat to masz na myśli, ale ja dopiero teraz jakbym zaczynała przypominać sobie na nowo pewne rzeczy, jakby trochę rozjaśniło mi się w głowie i luki we wspomnieniach się wypełniały. Żeby tylko teraz jakoś ruszyć z miejsca, żeby gdzieś znaleźć motywację i chęć do działania, do planowania....
  18. Ja też niedługo miesiąc i też bez lamotryginy i jeszcze miałam esci. Jak sobie radzisz? Ja mam paskudne uczucie pustki wewnętrznej. W ogóle czuję się jakbym stała na jakimś pustkowiu i nie wiedziała dokąd iść i co w ogóle ze sobą zrobić...
  19. Oj tak patrząc z jednej strony to naprawdę jest czego pozazdrościć, bo omija Cię męka zmniejszania dawki, tłumaczenia sobie "dasz radę, dasz radę, jutro ku&*a będzie lepiej"... Ja już chyba jestem "czysta". Wszystko chyba ze mnie już wyszło. Lekarz przepisał mi teraz "ranofren". Na moje pytanie "dlaczego lek na schizofrenię?" odpowiedział "bo jest też stosowany w afektywnej dwubiegunowej"...........przemilczałam.............z ulotki wynika, że stosuje się go ale w epizodach maniakalnych, ani słowa o depresyjnych a to z tymi mam największy problem, bo od dłuższego czasu o dobry nastrój i zastrzyk energii jest chorernie ciężko....... Dlatego tego leku postanowiłam nie brać. I co? No i w sumie nic. Dupsko mam ciężkie jak z żelaza, nie mam na nic siły, ochoty, właściwie mogę tylko leżeć, spać, ewentualnie coś poczytać....zero motywacji, zero chęci, wiary, nadziei...tak sobie dryfuję i myślę "no i co dalej?..." Komentarz lekarza "bo ja już nie wiem co mam z tobą zrobić" też mi jakoś nie pomógł heh...
  20. Ja po tylu latach prób z rożnymi lekami śmiem twierdzić że KAŻDY objaw może być wynikiem odstawiania leków. Jest ich całe mnóstwo, w zależności od leku, osoby i czasu przyjmowania.
  21. Ja mam za sobą 14 lat "prób i efektu brak"... i powiem Ci, że jeśli jesteś w stanie wytrzymać bez leków, to trzymam za Ciebie kciuki, bo ja się ostatnio obudziłam właśnie z taką myślą "po co to wszystko przez tyle lat faszerowania chemią, tyle skutków ubocznych, tyle prób, a tak naprawdę jedyne czego mi trzeba do jasnej cho$#%y to terapia i święty spokój, cisza, stabilizacja, normalne środowisko z zasadami"..... Ale wszyscy mądrzy lekarze napychali MNIE lekami, właśnie MNIE, zamiast leczyć chore środowisko w którym przyszło mi wzrastać...to smutne właśnie, że tylko NAM się mówi "zmień się", to NAS się leczy jako jedynych winowajców zaistniałej sytuacji bez zastanowienia czy to przypadkiem ktoś, coś, miejsce, ludzie etc. nam nie szkodzą i czy nie wystarczy czegoś wyeliminować, zmienić a nie od razu pakować w kogoś tony prochów i oczekiwać cudu!
  22. Zgadzam się z Tobą i zgłaszam się ponownie tak, jak obiecywałam :) Minął tydzień od mojego wpisu tutaj i jeśli chodzi o objawy fizyczne wynikające z odstawienia leków to jest coraz lepiej i czuję już dużą różnicę. Zawroty znacznie spadły na sile, zdarzają się właściwie jakieś 2-3 zachwiania dziennie (początkowo kilkanaście/dziesiąt na dobę). Bóle głowy prawie ustąpiły. Jedyne co mi dosyć mocno dokucza to permanentne i silne zmęczenie, niekoniecznie związane z depresyjnym nastrojem, czyli nie jest to tak, że "jest mi w życiu źle, idę spać, mam dosyć" tylko raczej "o matko jak strasznie jestem (fizycznie) zmęczona, muszę się położyć". Staram się myśleć, że po prostu mój organizm doznaje kolejnej rewolucji i musi przyzwyczaić się do nowego stanu. Ale ogólnie stwierdzić muszę że przynajmniej na razie jakoś lepiej lub gorzej ale się trzymam i póki co powrotu do leków nie planuję, staram się wytrzymać. A odnosząc się jeszcze do tego co powiedziałeś Don Corleone, to faktycznie miałam chwile że myślałam, że choroba nawraca z ogromną siłą i muszę natychmiast wziąć znowu leki; sama sobie tłumaczyłam, że to tylko skutki odstawienia i że muszę to przeczekać mimo tego, że jestem w tym zupełnie sama bo nikomu się nie przyznałam, że odstawiłam... Dlatego podpisuje się pod tym, że czasem trzeba przeczekać. Gorzej, że nie wiemy tak naprawdę, ile czasu każdy z nas potrzebuje na to "przeczekanie" i kiedy jednak jest ten moment, w którym musimy się poddać, odłożyć walkę na później i wziąć procha...
  23. To chyba jednak lepiej. Sama nie wiem. Spytam przy najbliższej okazji co ja mam tam wpisane w papierzyskach...
  24. No tak, mogłam pomyśleć że to jakiś angielski skrót a ja kombinowałam "po polskiemu" heh :) Chodzę na fundusz i wiem, masz rację że coś tam powinno być wpisane ale właściwie to chyba ostatnio podeszłam do tego w sposób olewczy i z dużym zniechęceniem i dlatego nawet mi nie przyszło do głowy żeby spytać swojego lekarza co ona mi tam w ogóle wpisuje za jednostkę chorobową?.... Wydaje się banalne, a ja naprawdę tego nie wiem
  25. Ok ok postaram się za jakiś czas "zdać relację" jak mi idzie. Pozdrawiam.
×