
noszila
Użytkownik-
Postów
548 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez noszila
-
Możesz opowiedzieć, co się stało?
-
Hmm panowie mnie pewnie teraz ostro zjadą za to, co napiszę, ale przypuszczam że będzie ciężko znaleźć faceta, który poprzestanie na buziakach i przytulaniu bo przychodzi po prostu taki moment w związku , prędzej czy później, że te czułości czasami stają się po prostu wstępem do czegoś więcej o czym Ty nie chcesz Arashko nawet myśleć. I trudno mi po prostu wyobrazić sobie faceta, który z radością poprzestanie tylko na przytulaniu, bez chęci współżycia bo po prostu organizm zrobi swoje jak sądzę. Ale zobaczymy co napiszą teraz panowie Aha, może nie doczytałam, ale było chyba coś o ślinie wcześniej....ona Cię też obrzydza? Bo wiesz, pocałunki to jednak intensywna wymiana tego płynu ^^ a pytam dla scisłości, by wiedzieć czy taką formę fizycznej bliskości i okazywania uczuć w ogóle dopuszczasz.
-
...z poczuciem bezkresnej wdzięczności za to, że raczył się kimś tak beznadziejnym jak ja zainteresować...
-
To było tak w kwestii, że niby geny bronią się same przed ich dalszym przekazywaniem. Anyway. Wracając do tematu faktycznie to Arasha, Ty po prostu usilnie chcesz znaleźć faceta, który będzie podzielał Twoje poglądy na temat seksu, tak? No ale jeśli kogoś poznasz kto Cię zainteresuje, to zerwiesz znajomość w momencie, w którym facet zacznie się do Ciebie fizycznie zbliżać?
-
Podsumowując: Zostawiając go - zranię go; Zostając z nim - ranię go swoją obojętnością/izolowaniem się (być może tymczasowym ale jednak);
-
Tylko nie chcę, żeby mimo wszystko nie pomyślał, że to jego wina, że już go nie kocham, że mi nie zależy...trudno to wytłumaczyć i powiedzieć "potrzebuję dystansu, nie mam ochoty na przytulanie" i do tego dodać, że nie mam pojęcia jak długo to potrwa? czuję się wręcz podle bo z jednej strony go jakby nieco oszukuję zmuszając się do jakiejś bliskości dla jego zadowolenia a z drugiej to nie wiem kiedy mi to odrętwienie przejdzie więc "gram na czas" bo nie umiem tego ubrać w słowa i wątpię żeby on to zrozumiał jako osoba bez takich zaburzeń która kocha baaardzo mocno.
-
Tylko go nie porzucaj, bo chłop się strasznie nacierpi. Uczęszczam na terapię i były momenty, kiedy uczucia były u mnie silniejsze, przytulanie sprawiało mi przyjemność i robiłam wszystko żeby też tą przyjemność sprawić facetowi. Czułam że to jednak jeszcze nie jest najwyższy możliwy poziom więc starałam się "rzucić na głęboką wodę" ale to na nic. Jakbym stała nad przepaścią i próbowała na siłę w nią skoczyć widząc na dole coś świetnego ale po prostu nie umiem. A obecnie cofnęłam się i siedzę skulona w kącie i nawet przytulać się nie mam ochoty. Wróciło uczucie "nie dotykaj mnie" kiedy przytulenie czy dotyk sprawia że czuję się nieswojo i drętwo.... -- 04 kwi 2015, 14:14 -- Ale boję się, że on pomyśli, że mi na nim po prostu nie zależy, skoro mówię że jest dla mnie ważny ale swoim zachowaniem i izolacją emocjonalną i fizyczną temu zaprzeczam...
-
Nie koniecznie postawa altruistyczna. Właściwie to ponoć altruizm również służy dla własnych celów... Ale nie o tym Może jakaś mutacja prowadzi do tego, że organizm ma wybrakowane geny, których nie ma sensu przekazywać dalej Tak samo ludzie rodzą się z anomaliami fizycznymi, które również nie pozwalają się rozmnażać, np kobiety pozbawione macicy dodam, że jedynie teoretyzuję Przed chwilą naszła mnie taka myśl dotycząca niektóych przyczyn aseksualizmu Mi przywołało to na myśl pewien artykuł. Fragmenty: "Zdaniem naukowców dziedziczyć można nie tylko wygląd czy cechy budowy ciała, ale także wspomnienia i uczucia.(...) W naturze mamy tysiące przykładów pokazujących, że można urodzić się już z określonymi lękami odziedziczonymi po przodkach. (...) Lęk jest jedną z najsilniejszych emocji, więc to informacje związane z zagrożeniem życia najczęściej przekazywane są następnym pokoleniom. Tak dzieje się też u ludzi. Ślady wyjątkowo traumatycznych przeżyć rodziców mogą przetrwać w kolejnych pokoleniach w postaci zmienionej gospodarki neurohormonalnej, na przykład zaburzeń w wydzielaniu kortyzolu, hormonu stresu. Przez to dzieci osób, które przeżyły traumę, są mniej odporne na stres i bardziej skłonne do depresji, choć nie mogą pamiętać traumy rodzica." Całość: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,140087,17700697,Dziedziczenie_pamieci__czy_przekazujemy_dzieciom_i.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_wysokieobcasy Czyli jednak organizm chce przetrwać. Nieważne, czy ma zaburzenia, choroby, niedomagania...chęć przekazania genów chyba jednak przebija to wszystko. Przynajmniej nieświadoma, instynktowna chęć przedłużenia gatunku. Bo logicznie podchodząc do tematu to ja osobiście np nie chcę mieć nawet jednego dziecka, bo niewyobrażam sobie, żeby cierpiało jak ja albo jeszcze gorzej, będąc nie dosyć że obciążone ryzykiem odziedziczenia moich zaburzeń i całej masy somatycznych niedomagań, to jeszcze wychowywane przez taką niestabilną emocjonalnie matkę? To się nie może po prostu udać
-
Tak też myślałam...ale jak mam nauczyć się spontaniczności i silniejszego okazywania uczuć? Najczęściej towarzyszy mi uczucie obojętności, niechęci do niczego, taki marazm, anhedonia.... Bywają lepsze dni, ale ostatnio (pewnie też przez te całe święta, które obchodzę ale szerokim łukiem) pogorszyło mi się i nie mam ochoty nawet na wspólne spędzanie czasu. Drażni mnie nawet jego przytulenie
-
Zdaję sobie z tego sprawę i nie wiem co robić z tym. Wiem, że facet mnie bardzo kocha i rozstanie by go strasznie bolało ale wygląda na to, że ja nie umiem okazywać uczuć i emocji jak przeciętny człowiek, jestem właśnie tak jak piszesz "zimna" i mam wrażenie wewnętrznej pustki. Czasami po prostu wszystko mi jedno co się stanie. Jak mam komuś wytłumaczyć taki stan? Jak wytłumaczyć, że nie umiem tak mocno i intensywnie czuć? Kto to będzie w stanie zrozumieć?
-
Ale w sumie po co Ci ta wiedza? Z samej ciekawości? Ja nie wiem czy to jest aż takie ciekawe
-
Zdaniem naukowców dziedziczyć można nie tylko wygląd czy cechy budowy ciała, ale także wspomnienia i uczucia.(...) Naukowcy zaczynają też rozumieć, w jaki sposób można odziedziczyć pamięć wydarzeń, które działy się czasami wiele lat przed naszym urodzeniem. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,140087,17700697,Dziedziczenie_pamieci__czy_przekazujemy_dzieciom_i.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_wysokieobcasy
-
Aha! Nie dosyć że od dawna szału nie było, to od czasu podwyższenia dawki esci jest istna katastrofa, niechęć i niemożność prawie całkowita! Czyli mam wybór: branie leków i leżenie jak kłoda w oczekiwaniu na trzęsienie ziemi albo nie brać leków, bzykać jak australijski króliczek ale przy okazji beczeć przy deprze i brechtać się bez sensu przy manii? Nie ma to jak alternatywa Mogłaby przyjść moda na większą wstrzemięźliwość w emanowaniu takimi treściami przez media...no ale wiadomo, skoro im się to sprzedaje to biznes jest najważniejszy..
-
Nie ukrywam, że miło to przeczytać
-
Ja D: (Co do samego współżycia - w razie wyjaśnienia,nie jestem ani fanem,ani przeciwnikiem) fakt faktem - w mediach jak i wszędzie dupa jest bardziej pospolita jak chleb,czasem już chce się śmiać z tego,gdy lecą aluzje w TV,radiu (rzucane przez radiowców), o internecie nie wspomnę : D.... Mniej więcej o to mi chodziło Może ktoś mnie uzna za jakąś zimną su.kę czy coś ale na chwilę obecną sex dla mnie istnieć nie musi. Nie przeszkadza mi ani to, że ktoś go uwielbia ani to, że ktoś z niego nie korzysta w ogóle. Wolna wola i wybór każdego z osobna. I uważam, że trzeba to starać się przynajmniej nawzajem akceptować, bo zrozumieć nikt nie musi, nie ma żadnego obowiązku i narzucania czekogolwiek komukolwiek. Ale prawda jest taka, że fatycznie z każdej strony, ze wszystkich mediów gołe tyłki i cycki mówiąc wprost, że po prostu obrzydło mi chyba to wszystko Z drugiej strony, może też wpływ leków robi swoje i dlatego jakoś mnie nie ciągnie do łóżkowych zabaw. Bo do samego łóżka mnie ciągnie chol.ernie ale wyłącznie po to, żeby się wyspać
-
Miałam sie wypowiedzieć, ale aż strach to robić...dużo tu emocji i skrajnych postaw. Zwolennicy vs. przeciwnicy seksu. Nie ma nic pośrodku?
-
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Właśnie. Można przecież przyjąć, że jeśli ktoś wierzy w miłość, to ona musi istnieć, chociażby w wyobrażeniu, odczuciu, duszy, umyśle tego człowieka. Ha! -
No właśnie, zaczyna się tworzyć scenariusze żeby zrealizować to, co uważa się za nieuniknione. Napięcie jest zbyt silne. Męczące strasznie. Dzisiaj do tego po kilku dniach zastanowienia i podłego nastroju stwierdziłam, że z jednej strony kocham mojego faceta a z drugiej mam wrażenie, że jakby jest go za dużo w moim życiu....że przyjeżdża za często, że przesiaduje zbyt długo, że dzwoni za często, że mnie przytłacza, że kocha zbyt mocno...duszę się....nawet nie mam ochoty już na pocałunki czy przytulenia o większym zbliżeniu nie wspominając. Po prostu kompletnie nie mam na nic ochoty. Patrzę na jego zadowolenie, uśmiech, błysk w oczach, zafascynowanie moją osobą, na to jak się do mnie przytula mocno, obejmuje, mówi że kocha i czuję się odrętwiała, bez emocji, jakbym była gdzieś z boku i myślała "nie umiem tak". Chyba po prostu nie wiem jak to się robi. Nauczona też jestem radzić sobie sama, bez faceta, w wielu sytuacjach (drobne naprawy w aucie czy w domu, skręcanie mebli itd.) i jakoś ciężko mi nagle zostawić mu jakieś czynności i udawać że tego nie potrafię żeby on się czuł potrzebny.... Co to jest??
-
Ja mam do tego coś takiego, że kiedy już jestem w związku jakiś czas, powiedzmy kilka miesięcy, to strach przed odrzuceniem stopniowo narasta i zaczyna być tak silny, że trudno go znieść i ma się ochotę powiedzieć "błagam, odejdź wreszcie, zostaw mnie samą, niech ten strach się wreszcie zrealizuje bo dłużej nie wytrzymam i chyba oszaleję!!"
-
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Yyy to "ta" buka czy "ten" buka? powoli ogarniam -
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nie uważam tak. Zakochanie mówiąc kolokwialnie nieco rzuca się na mózg a miłość ma w sobie więcej logiki ^^ Ale ogólnie rzecz ujmując mamy baaaardzo odmienne zdaniew tej materii i wygląda na to, że każde z nas będzie przy nim twardo obstawać. Dla mnie każdy człowiek ma jakąś wartość. I tak należy do innych podchodzić. Jeśli ktoś świadomie nastawia się przeciwko całemu światu to jest to jego wybór że robi wszystko by pozbawić siebie jakichkolwiek wartości, ale nie wynika to z samego faktu bycia człowiekiem. A na jakiej podstawie twierdzisz, że jest "mnóstwo bezwartościowych ludzi"? Znasz ich tak dobrze żeby o nich wydawać takie opinie, oceniać innych aż tak? -
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Zbyt dużych też nie mam a facet mój mówi że mnie kocha Czyli jednak da się -
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Eee nie do końca to samo. Wpisując "miłość" pojawia się mnóstwo odnośników a stworzony przez Ciebie "pokolpopiow" nie daje żadnych rezultatów w wyszukiwarce Ajj własna definicja miłości? Hmm dla każdego raczej jest ona czymś innym. Najkrócej rzecz ujmując wydaje mi się, że to po prostu stan umysłu, w którym silne pozytywne emocje żywione do drugiej osoby sprawiają, że chcemy z nią przebywać jak najczęściej, łączyć wspólne zainteresowania, działania, pobrać się, mieć dzieci (założyć rodzinę). Ważny jest dla nas kontakt emocjonalny i fizyczny z tą osobą; jak mówi literatura: namiętność, intymność i zaangażowanie - w zmieniającym się natężeniu. Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonuje Spokojnie. Osiągnięcie wspólnego stanowiska nie jest przecież żadnym wymogiem, ale podyskutować można :) owszem, masz rację że owe instynkty potrafią człowiekiem czasem rządzić, ale po to mamy wolną wolę, żeby o pewnych rzeczach decydować i odróżniać się w tym względzie od zwierząt. Oczywiście przedłużenie gatunku, przekazanie genów itd swoją drogą ALE są pary które na dzieci się nie decydują albo mieć ich nie mogą i wtedy ten argument odpada. A seks nie uważam żeby był kluczowym elementem dla którego ludzie są ze sobą, bo jak wytłumaczysz wieloletnie związki? Przecież wiadomo, że w końcu seks jest coraz rzadziej odbywany, aż w końcu zanika. I co, ludzie się rozstają? Muszą mieć inne elementy związku żeby być razem. Seks to element ale nie główny wyznacznik przecież No z takim podejściem..... nawet czytać się nie chce. Czemu podchodzić do siebie aż tak krytycznie? Może własnie gdybyś pozwolił się komuś bliżej poznać, to nie tylko Ty sam odkryłbyś w sobie coś, czego dotąd nie zauważałeś, ale i ta osoba mogłaby w Tobie to zobaczyć, być może pokazać Ci to. -
Podpisuję się pod tym. I powtórzę się mówiąc, że wielu ludziom taki lęk towarzyszy, nie tylko tym z DDA, tylko być może jest czasem tak, że my jako osoby z tym uciążliwym poniekąd syndromem mamy przekonanie, że tylko i wyłącznie my z tego powodu cierpimy. A uwierz mi suiseiseki, jesli przyjrzysz się dobrze innym ludziom i wejdziesz z nimi w głębszą relację (bo powierzchownie też tego nie pokażą) może się okazać, że mają podobne lub wręcz identyczne problemy. Myślę, że nam jako DDA przeszkadza po prostu w dużej mierze mocne natężenie tych cech, tzn. że u nas występują one w silniejszej postaci niż u przeciętnej osoby. Mamy również tendencje do wpadania ze skrajności w skrajność i problem z wypośrodkowaniem pewnych rzeczy, z osiągnięciem równowagi. Zbyt często podlegamy huśtawce emocji. Zgadzam się z Tobą, że w owym miejscu o którym mówisz najczęściej jest pustka lub całe mnóstwo przykrych doświadczeń, na których nie ma co się opierać. Wiadomo, że każdy chciałby mieć jak najlepsze wspomnienia i fundamenty do budowania zdrowych relacji. Ale jest jak jest, nie każdy takie szczęście ma. Co z tym zrobić? Można spróbować pomyśleć, że taka pustka to czysta przestrzeń do zapełnienia, miejsce do budowania czegoś nowego. Nie ukrywam, że trzeba zaufać sobie i drugiej osobie również. Wiąże się to z ryzykiem, ale bez tego raczej nie da się doświadczać uczuć, emocji, przyswajać je, uczyć się ich przyjmowania i okazywania. Coś za coś. Ja metaforycznie swoje wnętrze porównywałam sobie zawsze do bardzo mocno zabałaganionego pokoju, który nie wiadomo jak posprzątać, od czego zacząć. Ale trzeba, bo trudno w nim funkcjonować. Jakoś trzeba to zrobić, by nie potykać się o porozrzucane rzeczy. Więc powooooli, mozooolnie próbowałam (i nadaj próbuję) wszystko układać na półkach a wiele niepotrzebnych rzeczy w miarę możliwości wyrzucać. W pewnym momencie okazało się, że dużo tego do wyrzucenia. Pojawiła się pustka. Tym razem nic jej nie przykrywało. Ale to z kolei miejsce do zapełnienia pokoju nowymi, lepszymi rzeczami. Moment na gruntowny remont i odnowienie oczywiście są rzeczy, których nie wyrzucę bo są częścią mnie, mojego charakteru, tożsamości, temperamentu. Ale to wszystko co zostaje, to trudna i długa praca, ale nie ukrywam że mogąca przynieść naprawdę korzystne i dalekosiężne rezultaty. Nie traktuj swojego wnętrza jako patologii. Wzrastałaś w niej ale TY nią NIE JESTEŚ.
-
Kto z was jeszcze wierzy w miłość?
noszila odpowiedział(a) na Po prostu maciek temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Musiałeś się aż tak rozpisać?? potrzebuję natchnienia żeby Ci odpisać